Nie będzie ani o LiSie, ani o roku rządów Jarosława Kaczyńskiego, ani o Rydzyku, co innego mnie ostatnio poruszyło. Diabeł mnie podkusił i znalazłam się w Poznaniu na pl. Wolności, gdzie trwa wystawa „Twarze bezpieki”. Upał, opustoszałe niedzielnie miasto, a ja snuję się między tablicami – zdjęcia, opisy, fotokopie dokumentów – większość z lat 50-tych, większość w takim wieku, że już pewnie dawno nie żyją. Nagle staję jak wryta przed twarzą, którą znam. I znam nazwisko, czytam podanie z prośbą o przyjęcie do UB. Wszystko się zgadza - imię i nazwisko, wiek, adres ostatniego mieszkania, twarz – ona ma jego oczy, usta, nos, no po prostu skóra zdarta z taty. To ojciec mojej przyjaciółki. To jest jej tata. Wisi na głównym placu miasta – jak w średniowieczu złodziej zakuty w dyby, lub czarownica wystawiona na pośmiewisko gawiedzi, i jak za komuny – szkodnik i bumelant w gablotce POP PZPR w zakładzie – to ten sam mechanizm – zamiast sądu – napiętnowanie.
Skoro popełnił przestępstwo należy postawić go przed sądem, niech go osądzi i w przypadku skazania niech odbędzie swoją karę. Dlaczego moja przyjaciółka ma dźwigać na sobie piętno taty? Wiem, że z drugiej strony są dzieci ofiar, ale czy one na pewno chcą karać w ten sposób dzieci swoich prześladowców? Czy tutaj chodzi o prawo i o sprawiedliwość, czy o odwet?
P.S. Na Plac – nomen omen – Wolności w Poznaniu trafiłam prosto z Hiszpanii. Doprawdy, jak ktoś chce mieszkać w Polsce nie powinien nawet na chwilę stąd wyjeżdżać, powroty zbyt są bolesne.
P.S.II Mój gospodarz z hiszpańskiej wsi, kiedy dowiedział się skąd jesteśmy, pogrzebał przez chwilę w pamięci i nagle rzucił: „ A, z Polski, wy tam teraz macie taki frankistowski rząd, prawda?”
Czytam to, czytam i w pewnym momencie widzę inny tekst, który w swoim czasie popełnił A.Michnik pisząc mniej więcej tak (cytat z pamięci): "... Nie możemy zapominać o ofiarach Adama Humera, ale nie możemy też zapomnieć, że A.Humerowi podziemie zabiło ojca w czasie wojny. ...". Jakie podziemie, a zwłaszcza za co rodzic A.Humera został zdekapitowany to już tego się niestety nie dowiadujemy.
W czasie II WŚ podziemie wydawało wyroki śmierci na: szmalcowników, kapusiów gestapo i policji tudzież inną szumowinę. Wniosek z tego krótkiego fragmentu jest oczywisty. A.Humer zachowywał się tak jak zachowywał wobec AK-owców i innych działaczy niepodległościowych powodowany zemstą osobistą, czyli nie żadna tam ideologia, żadna walka klasowa, żadne lepsze jutro tylko najzwyklejsza w świecie osobista zemsta czyniona pod płaszczykiem walki z wrogiem ideowym. Nie wiem czy A.Michnik pisząc te słowa zdawał sobie sprawę z tego co zrobił, nie wiem również czy znał osobiście A.Humera. Mam inne dużo gorsze podejrzenie. A.Michnik wyniósł tą atmosferę zemsty z domu. I w takim właśnie kontekście należy odbierać działania jego brata Stefana jako sędziego sądów wojskowych. To była zwykła osobista zemsta. Również za ojca, który w latach 30-tych zaliczył wyrok więzienia za działalność szpiegowską na rzecz ZSRR.
To jest właśnie sedno tego "strachu" o którym tyle razy mówił i pisał A.Michnik, a teraz napisała Pani Ewa Wanat. To jest strach przed zemstą na ich dzieciach, ale również na nich samych.
Warto przeczytać komentarze pod wpisem Pani Wanat, zwłaszcza te, których autorzy wydają się wspierać autorkę. Pada tam głównie jeden argument: "żyjemy w kraju katolickim i nie możemy liczyć na miłosierdzie" lub też "żądna krwi tłuszcza ma swoje igrzyska, będzie się mścić na ojcach na dzieciach a może i na wnukach". Można to skomentować tylko w jeden sposób. Jakoś nie słyszałem ażeby w ciągu ostatnich kilkunastu lat doszło do czegoś w rodzaju samosądu nad jakimś zwyrodnialcem z UB lub SB, a co najmniej kilku lub kilkunastu chyba by się znalazło, choćby wspomniany wyżej A.Humer. Znaleźliby się ludzie, którzy mieliby ochotę z nimi "porozmawiać" taką samą manierą jak tacy jak Humer "rozmawiali" z nimi. Na przykład "rozmowa" poprzez wyrywanie paznokci. Jak nie sami poszkodowani, to niewątpliwie znaleźliby się jacyś ich synowie może nawet teraz wnuki. Nie słyszałem również aby komukolwiek z potomków ludzi takich jak Humer wydarzyła się jakakolwiek najmniejsza nawet przykrość. Nikt nie napluł w twarz na ulicy nawet, nie mówiąc o zastosowaniu metody "rozmowy" wobec syna czy córki jaką tatuś stosował wobec swoich przymusowych rozmówców.
Kim są ludzie piszący takie "wspierające" komentarze - nie wiem. Wiem za to co innego albo są bezdennnie głupi, albo sami żyją w takim "strachu". Że pewnego dnia do niego lub kogoś z jego najbliższej rodziny przyjdzie w końcu jakiś zdesperowany człowiek i powie: "Nazywam się tak i tak, rachunki muszą być wyrównane". I dokona wyrównania rachunków. Jednakże dopóki choć jeden taki incydent nie miał miejsca to wypowiedzi a właściwie ich podsumowanie jakie przedstawiłem są co najmniej nieuprawnione.
Swoją drogą skoro "strach" tych ludzi jest tak wielki to jakie jeszcze sprawy muszą mieć na sumieniu, o których to sprawach całe nasze społeczeństwo nadal nie ma najmniejszego nawet pojęcia.