31 maja 2007

Ważny dzień

Dziś jest ważny dzień. Wreszcie stało się to co jak sądzę większość społeczeństwa uzna za spełnienie elementarnej powinności wobec tych co zgineli.
Chodzi oczywiście o proces zomoli z kopalni "Wujek"
Wreszcie sprawa zakończyła się wyrokiem skazującym, a nie jakimiś dętymi bredniami o niemożności wykrycia sprawców. Wyrok oczywiście nie jest prawomocny i już wiadomo, że będzie apelacja. Zresztą sam wymiar wyroku jest co najwyżej symboliczny, ale nie uwłacza przynajmniej pamięci tych zamordowanych górników. Ale poprzez ten wręcz symboliczny wyrok następuje przywrócenie normalności. Nie wiem jak rodziny tych, którzy zostali zamordowani w "Wujku", ale ja jestem kontent.
Czas teraz na tych wszystkich, którzy dokonywali machinacji przy materiale dowodowym. A ci to powinni dostać wyroki takie troszeczkę solidniejsze.

29 maja 2007

Się doigrał

Adam Michnik się doigrał. Tyle czasu powtarzał, że Kiszczak i Jaruzelski to "ludzie honoru", że bycie w organach władzy PRL-u było w porządku, aż ten kamień trafił w niego samego.
Sędzia oddaliła pozew jaki złożył wobec posła Wierzejskiego argumentując to tym, że bycie w PZPR nie może być utożsamiane z byciem złym człowiekiem, a tym samym nie może być obraźliwe.
Wprawdzie słynny mecenas Rogowski, ten co to pozywa wszystkich i wszystko co się rusza i zbyt szybko na drzewa nie ucieka z wyjątkiem zegara, zapowiedział złożenie apelacji ale chyba tego procesu to się wygrać nie uda.
Pozew zresztą kuriozalny bo Wierzejski mówił nie konkretnie o Michniku ale o całym KOR-ze, ale fakt faktem z całego KOR-u, a zwłaszcza w jego specyficznej części to chyba tylko Michnik
nie miał w swoim życiorysie przynależności do PZPR.

27 maja 2007

Wielcy (anty) lustratorzy

Dwaj znani blogerzy
Azrael- tu: http://azrael.salon24.pl/16842,index.html
i
Galopujący Major tu: http://galopujacymajor.salon24.pl/16805,index.html
którzy zazwyczaj są przeciwko lustracji i starają się obśmiać każdą nawet najbardziej wyważoną wypowiedź na ten temat przemienili się niniejszym w krwawych, żądnych głów lustratorów.
Wg. w/wymienionych prof. Mącior jest TW. Wprawdzie nie napisali, że był aktywny i wręcz wyżywał się w donoszeniu niczym Maleszka, ale jeszcze z tydzień i coś takiego pewnikiem napiszą.
Ale to dobrze, bo teraz jak któryś z nich napisze coś o niewiarygodności dokumentów pokazanych wobec któregoś z "autorytetów moralnych" to będzie można im spokojnie przypomnieć ich wypowiedzi na temat prof. Mąciora.
Nie mam ochoty oceniać jakości tych dokumentów, ale powiem jedno. Nawet jeżeli prof. Mącior był TW to przynajmniej miał na tyle przyzwoitości aby nie próbować zostać "autorytetem moralnym". Pracował sobie spokojnie na zapleczu i tyle. Nie wygłaszał "kazań" o moralności, o naprawie państwa i innych.
Idąc tym tropem to można w tej chwili z całym spokojem powiedzieć że Michnik, Mazowiecki, Geremek, Zoll i połowa obecnego składu TK to są TW.
Skoro chcecie takich standartów to je będziecie mieli.


Ponadto, jeżeli J.Kuroń mógł zatrudniać pułkownika SB gdy był ministrem pracy to .Ziobro może zatrudniać TW. Co ciekawe J.Kuroń argumentował, że ten SB-ek jest "fachowcem", chyba od wyrywania paznokci, to na pewno większym fachowcem jest prof. Mącior.

23 maja 2007

Co przeoczono

W natłoku informacji i ciągłej wrzawy medialnej przeoczono dwie ciekawe informacje lub też wydarzenia.
Tydzień – dziesięć dni przed wyrokiem TK, który praktycznie uniemożliwił lustrację w Polsce, Maria Przełomiec w „Studio Wschód” przekazała następującą informację: „... Rosja zaproponowała aby ustawę lustracyjną obowiązującą w Polsce sprawdził pod względem zgodności z kartą praw człowieka trybunał w Strassburgu ...”. Nie zostało to pokazane w głównych wydaniach dzienników, ani w gazetach. Po prostu jakby nie było tematu. A program M.Przełomiec to raczej nie jest pokazywany w prime-timie.
W tym samym okresie mogliśmy obejrzeć dla odmiany w głównych wydaniach dzienników telewizyjnych inną ciekawostkę. Na konferencji prasowej obok siebie siedzieli J.Lityński i R.Kalisz. Występowali razem jako reprezentanci LiD-u, oczywiście przeciwko ustawie lustracyjnej. No cóż, w tym momencie komentarz może być tylko jeden. Po prawie 40 latach nastąpił koniec „kłótni w rodzinie”. „Rewizjoniści” partyjni pogodzili się z ortodoksją marksistowsko-leninowską.
Z tymi nazwami to też jest ciekawostka. Pisząc rewizjoniści w cudzysłowie postąpiłem świadomie albowiem to raczej byli i jak sądzę są nadal „Trockiści”. Co zresztą w swoim czasie w jednej z wypowiedzi całkiem szczerze powiedział J.Kuroń.
Przypomina się pewien fragment książki W.Łysiaka: „... pijaniusieńcy Kwaśniewski i Szmajdziński chodzili od domu do domu i wykrzykiwali, że już niedługo będą w jednej partii z A.Michnikiem. ...”. No wprawdzie nie z samym Michnikiem ale z Lityńskim, Geremkiem i Mazowieckim są już praktycznie w jednej partii. Trochę im się to obsunęło w czasie i chyba tylko i wyłącznie dzięki temu tak długo trwał ten cyrk. Bo gdyby na początku lat 90-tych się to spełniło to jednak nie sądzę żeby dali radę utrzymać władzę przez 18 lat, gdzie ludzie mieli do wyboru SLD i pseudoprawicę w postaci UW/UD.

Lustracja, czym jest a czym być powinna.

Po ostatnim wyroku TK to lustracji praktycznie nie ma ale to zupełnie inna sprawa. Ostatnio głośna się stała sprawa prof. Miodka. Dokumentalista Grzegorz Braun oskarżył profesora o to, że był TW. Oczywiście natychmiast pojawiły się głosy, że sąd kapturowy, że niszczenie niewinnego człowieka. Wywleczono oczywiście argument obowiązujący w procesach karnych, że dopóki nie udowodni się winy w stu procentach to niewinny.
To jest podstawowy błąd. Jak ktoś aspiruje do bycia autorytetem, bycia osobą publiczną itd. itp. to MUSI być osobą poza wszelkimi podejrzeniami. Czyli sytuacja jest jak gdyby odwrotna niż w przypadku procesu karnego – to na tej osobie spoczywa obowiązek przekonania innych, że jest w porządku. To jest wbrew pozorom tak jak powinno być w tajnych służbach. Człowiek, który chce wejść do służb musi rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące jego powiązań i związków, które mogą się nie podobać przełożonym. A ponieważ nie zrobiono prawidłowej weryfikacji w służbach to ludzie się dziwią dlaczego ma to obowiązywać gdzie indziej.
W Czechach (wtedy jeszcze Czechosłowacji) wywalono z dnia na dzień wszystkich dziennikarzy, na ich miejsce przyszli młodzi ludzie, którzy owszem na początku popełniali wiele błędów, ale w dosyć krótkim okresie czasu nauczyli się jak robić prawidłowo gazety, radio i telewizję. Czy z tego powodu Czechy są państwem mniej demokratycznym niż Polska, nie sądzę.
Ale w Czechach zrobiono to na początku lat 90-tych i teraz mają spokój. Wywalili „fachowców” od propagandy, którzy owszem znali się również na tworzeniu gazet, robieniu poprawnego programu radiowego czy telewizyjnego ale nie gwarantowali uczciwości intelektualnej swojej pracy.
Nie wiem czy na Czeskich uniwersytetach dokonano identycznej „czystki”, ale podejrzewam, że tak. U nas tego nie dokonano i mamy problem.

21 maja 2007

Wsparcie

Właśnie blogerzy dostali wsparcie. „WPROST” z dzisiaj (21-05-2007) w artykule okładkowym pt. „Koniec szamanów” wyraził podobne poglądy do tego co od wielu miesięcy, jeśli nie od kilku lat, wyrażają blogerzy. Treść jest w zasadzie zgodna z moją poprzednią notatką o analizie systemu (pobojowiska). Bo to jest pobojowisko. Bo inaczej trudno nazwać sytuację, w której człowiek choćby nie wiem jak zasłużony w jakiejś dziedzinie zostaje wykreowany na „wielkiego przewodnika” dla „maluczkich”. A tak po prostu nie jest. Bo ktoś, kto może być wybitnym specjalistą w jakiejś dziedzinie wiedzy lub sztuki nie koniecznie i nie na pewno będzie dokonywał wyborów politycznych w pełni prawidłowych a nawet można powiedzieć, że nie zawsze świadomych. Exemplum Wisława Szymborska, która sama się przyznała, że podpisała ten list otwarty ze względów towarzyskich.
Ponadto pojęcie „prawidłowych wyborów politycznych” jest samo w sobie wadliwe. Nie ma czegoś takiego, ponieważ jedyną partię, na którą mogę głosować w 100 procentach bez żadnych zastrzeżeń będzie ta partia, którą sam założę i sam napiszę jej program i statut. W każdym innym przypadku będę miał jakieś zastrzeżenia. Nie będzie mi się trochę podobał program, a być może ludzie, którzy z ramienia tej partii gdzieś tam kandydują. Zawsze będzie coś nie tak. Jest tylko problem, w której z partii będących na rynku ilość elementów negatywnych będzie dla mnie jako wyborcy najmniejsza. To wszystko jednak jest pisane przy założeniu, że osoba uczestnicząca w wyborach poświęci trochę swojego czasu na przeanalizowanie „ofert” jakie składają wyborcy poszczególne partie. Oraz, że wybór nie jest dokonywany poprzez wyliczankę nad kartą do głosowania typu „entliczek pentliczek” i nie dokonuje się wyboru kandydata na podstawie jego fizjonomii, ale to dotyczy bardziej wyborów prezydenckich.
Przez poprzednie 18 lat wmawiano nam, że najważniejszy jest wybór ludzi światłych, a kto jest „światły” a kto „oszołom” to mówili ci sami, którzy forsowali jakieś tam kandydatury i pompowali różnych innych na „autorytety moralne”. Niestety niektóre z tych „autorytetów” zużyły się, nomen omen moralnie, ponieważ okazali się być TW.
Dziękuję tygodnikowi „WPROST” za to wsparcie, a jednocześnie wyrażam ubolewanie, że tak późno.

20 maja 2007

Analiza systemu (pobojowiska)

Motto: Nie popełnia błędów tylko ten co nic nie robi.

Nikt nie lubi jak mu się wtyka palec w oko i wypomina to co kiedyś mówił, pisał (podpisywał), czynił. Każdy wolałby zapomnieć o swoich niezbyt chwalebnych czynach i wyczynach, również o swoich porażkach. Tak po prostu jesteśmy skonstruowani i nie ma w tym nic dziwnego. W podświadomości jednak pamiętamy o błędach, które popełniliśmy jakiś czas temu i gdy dochodzi do sytuacji kryzysowej wyciągamy te wspomnienia z zakamarków pamięci i one nas ostrzegają przed powtórzeniem tego samego błędu lub popełnieniem nowego.
Tak jest zazwyczaj.
Istnieje jednak pewna grupa ludzi, którzy ze względu na osiągniętą pozycję społeczną i/lub naukową uważają, że ich to nie dotyczy. Zawsze postępowali właściwie, godnie i honorowo. Po prostu „święci nie cudowni”. No cóż odstępstwa od normy zdarzają się wszędzie, nawet wśród profesorów uniwersytetów i noblistów. Gorsze jest coś innego. Otóż zdarzają się ludzie, w tym również profesorowie uniwersytetów, którzy tych zapominalskich utwierdzają w ich „świętości”.
Właśnie coś takiego wydarzyło się w SALONIE 24, a mnie osobiście skłoniło to do założenia tego bloga.
Jednym z podstawowych składników argumentacji jaki stosują ci zapominalscy i ci którzy ich wspierają jest argument „z autorytetu”.
Metoda jest prosta jak konstrukcja cepa: X twierdzi, że sprawy w kraju idą w złym kierunku, demokracja jest zagrożona itd.. itp. A ponieważ X jest „autorytetem” i to w dodatku „moralnym” to znaczy, że X mówi prawdę całą prawdę i tylko prawdę. Taki jeden z drugim nie zadaje sobie nawet trudu powiedzenia „... moim zdaniem sprawy w kraju idą w złym kierunku ...”, tylko wali na odlew tekst, który według niego powinien zostać przyjęty jako „prawda objawiona” przez wszystkich.
Od ogółu przejdźmy do szczegółu.

Autorytet nr 1 ostatnich dni to oczywiście Bronisław Geremek. Profesor historii, ze specjalnością jak to złośliwie powiedział J. Urban – "docent od prostytutek". Były minister spraw zagranicznych, były przewodniczący sejmowej komisji SZ, obecnie eurodeputowany. Ministrem SZ został, że tak powiem z jakiego paragrafu, bo w życiorysie nigdzie nie wyczytałem, że ukończył jakąś akademię dyplomatyczną. Chyba, że był słuchaczem MGiMO w Moskwie i w dobie obecnej ustawy lustracyjnej nie ma ochoty się do tego przyznać. Autorytetem to pan Geremek może być w dziedzinie historii, ale nawet w tej dziedzinie, to po jego ostatnich wyczynach to zanim bym uwierzył w to co mówi to wolałbym sprawdzić u innych specjalistów od tego samego okresu historycznego.
Autorytet nr 2 czyli pan Tadeusz Mazowiecki, były premier, przedtem doradca „S”, przedtem poseł na sejm w okresie PRL-u. W niektórych kręgach tytułowany „profesorem” – to dopiero ciekawostka, człowiek mający ledwo maturę awansuje na profesora. W jakiej dziedzinie wiedzy ktoś taki może być autorytetem. Owszem należy dopisać jeszcze, że praktycznie przez całe swoje życie uprawiał politykę, czyli jest politykiem, ale autorytetem to niby z jakiej parafii.
Nr 3. Nieśmiertelny Adam Michnik. Redaktor naczelny GW. Powiedziałbym, że obecnie w stanie zawieszenia, czy to ze względów zdrowotnych, czy też chyba również politycznych i finansowych koncernu Agora. Był posłem na sejm, przedtem jak to się mówiło „zawodowy opozycjonista”. Za PRL-u siedział i to kilkakrotnie. Ukończył wydział historii UW. A to już jest ciekawostka. Człowiek, który już jako licealista był zaangażowany politycznie, w początkowej fazie studiów dostaje wyrok, jednak udaje mu się skończyć studia i to w dodatku na jednym z najbardziej skomunizowanych wydziałów UW. Znam ludzi, którzy mieli dużo mniej na pieńku z PRL-em i studia mogli kończyć dopiero po 1989 roku, a znam i takich, którzy maturę robili też po 89 z tych samych powodów.
Listę tak eksponowanych „autorytetów” można by pociągnąć dalej i wtedy dopiero zrobiło by się śmiesznie bo duża część tych, którzy byli na „autorytety” kreowani okazała się być TW. Praktycznie w chwili obecnej każdego kogo, zgodnie z nomenklaturą Łysiaka można przypisać do „Salonu” a dla odmiany zgodnie z nazewnictwem Ziemkiewicza do „Familii”, można a priori podejrzewać o agenturalność (bycie TW). Nie sądzę aby błąd takiego założenia domyślnego przekraczał 10 procent.

15 maja 2007

Co chciałbym wiedzieć o prezesie Stępniu ale i o innych

Trybunał Konstytucyjny „uwalił” ustawę lustracyjną, co było do przewidzenia. Ustawa nie była dobrym „produktem”. Problem nie polega na tym, że TK praktycznie zmasakrował ustawę, ale na tym w jakim to zostało uczynione trybie i jakie komentarze po tym werdykcie wygłosili sędziowie z TK w tym prezes Stępień. Praktyczny wniosek jest taki, że nie ma takiej ustawy lustracyjnej czy też dekomunizacyjnej lub deubekizacyjnej, której trybunał by nie uwalił, a przynajmniej w tym składzie.
Jeżeli prezes Stępień mówi w wywiadzie: „... Czy wszyscy mają wiedzieć wszystko o wszystkich ...”, to jest to jasna sugestia, że każda następna taka próba zostanie przez TK skasowana, a przynajmniej wiadomo w jaki sposób będzie głosował prezes Stępień. Ale pan Stępień ma rację. Oczywiście nie wszyscy muszą wiedzieć wszystko o wszystkich.
Ale jak ktoś aspiruje do bycia prezesem np. TK to ja osobiście życzyłbym sobie wiedzieć co taka osoba robiła w sensie politycznym 10, 20 czy nawet 40 i 50 lat temu, krok po kroku. Jakie kończyła liceum, w którym roku dostała się na studia, kto był promotorem pracy magisterskiej, czy przynależała do organizacji młodzieżowej i jakiej, kto i kiedy był promotorem pracy doktorskiej i habilitacyjnej. Do jakich organizacji i partii taka osoba należała już w życiu dorosłym, czy podpisywała listy otwarte i w jakiej sprawie, do jakiej partii należała i wreszcie najważniejsze czy taka osoba była uwikłana w kontakty z SB lub UB i/lub WSI lub WSW lub IW. Czy jest zdrowa psychicznie i czy nigdy w dotychczasowym życiu nie była leczona psychiatrycznie lub z choroby alkoholowej lub z innego uzależnienia.
To bym chciał wiedzieć i jest to w moim pojęciu minimum minimorum wiedzy jaką powinni dysponować wszyscy na temat osoby aspirującej do takiego stanowiska.
A teraz o rzeczach, które mnie nie interesują a nawet nie chciałbym ich znać. Czy taka osoba ma (miała) kochankę (kochanka), czy jest (była) chora wenerycznie, czy ma psa, kota a może hoduje rybki i papużki faliste. Czy ma żonę, czy jest homo czy też hetero. To są elementy sfery prywatnej o których wiedzieć nie potrzebuję a nawet nie chcę.
A teraz proponuję aby prezes Stępień usiadł jako uczciwy obywatel ale i prawnik i tak napisał treść tej ustawy aby nie dało się jej obalić przed Trybunałem Konstytucyjnym.
Identycznej wiedzy oczekuję o ludziach następujących profesji:
politycy wszystkich szczebli, dziennikarze, sędziowie, prokuratorzy, adwokaci, radcowie prawni, notariusze, nauczyciele akademiccy, nauczyciele w liceach, gimnazjach i podstawówkach, policjanci wszystkich szczebli, strażnicy miejscy, szeroko rozumiane szefostwo spółek giełdowych a również spółek Skarbu Państwa.
Jednym słowem interesują mnie ci wszyscy, którzy ze względu na wykształcenia lub wykonywany zawód bądź sprawowaną funkcję mają wpływ na otaczającą ich i mnie rzeczywistość lub na kształtowanie wiedzy i oglądu tej rzeczywistości przez innych.
Jak widać nie interesują mnie: ślusarze, spawacze, murarze, glazurnicy, hydraulicy, motorniczowie tramwajów, kierowcy autobusów miejskich ani tym bardziej przysłowiowy suwnicowy z PaFaWaGu

Mainstream versus blogerzy

Blogi, a nawet możliwość komentowania artykułów w internetowych wydaniach gazet są zagrożeniem dla maimstreamu. Oczywiście jeżeli za mainstream uznamy GW z nakładem 400 tyś egzemplarzy + Politykę + Rzepę (ale tylko pod kierownictwem Gaudena), co w sumie dawało około 70-80 procent rynku gazet istotnych do kształtowania poglądów społeczeństwa na tematy społeczno - polityczne. To w czasie afery Rywina Bogucka sypnęła tym tekstem o hołocie gardłującej w internecie i jestem dziwnie spokojny, że nie miała na myśli ludzi wypisujących brednie, ale właśnie tych, którzy poprzez rzeczową analizę i wychwytywanie nieścisłości i przemilczeń mainsteamu odebrali mainsteamowi monopol na przekaz informacyjny. Oczywiście blogerzy nie mają całego tego zaplecza jakim dysponują dziennikarze, nie mają dostępu bezpośredniego do wiadomości agencyjnych, nie mają swoich kontaktów ze światem polityki, nie mają swoich informatorów. Ale pomimo tych wszystkich braków w zapleczu blogerzy potrafią poprzez czy to samodzielną analizę faktów podanych w mediach, czy to poprzez wyszukiwanie nieścisłości wytworzyć wartość dodatkową, jaką niewątpliwie jest inne niż mainsteamowe zinterpretowanie faktów. I to jest główny problem dla takich jak Bogucka, Kalukin, Wroński, Czuchnowski, Milewicz czy też Sadurski. Utracili monopol na kreowanie nastrojów społecznych, utracili monopol na wmawianie swoim czytelnikom, że ten jest dobry a tamten to oszołom (no tego to nie utracili, ale coraz mniej ludzi im wierzy), utracili również monopol na pamięć historyczną. Bo czymże jest wypominanie Szymborskiej jej podpisów pod apelami w latach 50-tych, czymże jest przypominanie panu Mazowieckiemu jego twórczości literackiej z okresu procesu biskupa Kaczmarka, czymże jest przypominanie panu Geremkowi jego zasług dla PZPR - jest właśnie pamięcią historyczną. To nie jest żadne szkalowanie, przypomina się po prostu o faktach, które obiektywnie miały miejsce i zwraca się innym uwagę mówiąc: patrzcie, ci ludzie robili przedtem takie i takie rzeczy w związku z tym należy podchodzić z pewną ostrożnością do tego co mówią i czynią dzisiaj.

04 maja 2007

Na początek

Jeszcze tego nie robiłem, raczej komentowałem wpisy innych bloggerów. Nie mam tyle czasu, ale zawsze można spróbować. Może się czegoś ciekawego nauczę.