30 stycznia 2008

"Wypędzona" Erica Steinbach

To taka mała porada dla wszystkich naszych oficjeli, którzy kiedykolwiek będą rozmawiać ze stroną Niemiecką i przy okazji tej rozmowy wyniknie kwestia "wypędzonych"
Erica Steinbach urodziła się w Rumii podczas II WŚ. Ciekawe skąd się tam wzięła cała jej rodzina?
Na jakąkolwiek sugestię ze strony Niemieckiej o "wypędzonych" należy natychmiast zadać pytanie czy interlokutor do "wypędzonych" zalicza również Ericę Steinbach. Jeżeli odpowie, że tak to należy natychmiast zadać następne pytanie: W jakim trybie i w jakim czasie rodzina Steinbach stała się "właścicielem" zamieszkiwanego w czasie II WŚ lokalu? To bardzo proste, żadna filozofia.
Niestety do tego potrzebna jest polityka historyczna, a nie chowanie głowy w piasek.

27 stycznia 2008

Małe przewidywanie przyszłości

Zima jaka jest każdy widzi. Drogowcy się cieszą, bo nic ich nie zaskakuje, władze samorządowe tak samo, bo nie trzeba wydawać forsy na odśnieżanie dróg, tyle tylko, że nie ma nic za darmo. Słaba zima (brak mrozów i opadów śniegu) będzie miała swoje nieubłagane konsekwencje.
W rolnictwie: zboża ozime wygniją ze szczętem, to już jest praktycznie pewne. To musi spowodować wzrost cen pasz oraz przetworów zbożowych. Jeżeli w lutym i na początku marca nadal nie będzie mrozów to wegetacja roślin ruszy wcześniej, ale w tym momencie nawet krótkotrwały atak zimna (do 48 godzin i -5 C) spowoduje wymarznięcie kwiatów na drzewach (owocowych) tudzież wiele innych strat. I ciekawe kto i w jakim trybie będzie wtedy pytał premiera Tuska o ceny jabłek. Może być oczywiście jeszcze gorzej, wegetacja ruszy, soki zaczną krążyć w drzewach, a wtedy atak zimy na co najmniej 7 dni i z temperaturą do -15 C spowoduje, że drzewa zaczną pękać i się łamać (woda w drzewie rozsadzi drzewo i je zniszczy kompletnie). W tym mechanizmie również inne rośliny mogą ulec totalnemu zniszczeniu (nie tylko drzewa).
Brak śniegu i mrozów powoduje ponadto, że wiele pasożytów, które normalnie giną, przeżyje. Będą one z jeszcze większą siłą atakować uprawy rolne. Tu nie chodzi już tylko o sadowników, ale praktycznie o wszystkie uprawy, zwłaszcza na dużych areałach z monokulturą. Typowym objawem tego może być zwiększona populacja komarów, co jest w sumie dla człowieka upierdliwe ale realnie mało groźne.
Polska i tak ma deficyt wody, brak śniegu, który normalnie ulega roztopom nawet do połowy maja spowoduje drastyczny spadek poziomu wód gruntowych jak również rzek. Może to spowodować poważne utrudnienia w transporcie rzecznym o ile nie całkowicie go uniemożliwi, albo uczynić ekstremalnie niebezpiecznym. Możemy mieć w związku z tym realny problem racjonowania wody w czasie najbliższego lata (zwłaszcza w dużych miastach), a na obszarach wiejskich należy się liczyć z możliwością wysychania studni.

19 stycznia 2008

Co by powiedzieli rodzice?

No właśnie, co by powiedzieli rodzice J.T.Grossa na temat jego twórczości?
Dla osób nie znających tego fragmentu życiorysów rodziny Pana Grossa wypada przypomnieć, że jest on synem żydowskiego chłopaka, którego podczas wojny ukrywała jego późniejsza żona.
Mówiąc o wręcz "endemicznym antysemityzmie" społeczeństwa w Polsce do tej samej kategorii zaliczył również swoją matkę - ot ciekawy przypadek.
Po zapoznaniu się z tym fragmentem Jego rodzinnej historii to mogę tylko Mu współczuć. Dla "prawdziwych Polaków" zawsze będzie "parszywym Żydem", dla ortodoksyjnych Żydów zawsze będzie gojem. Ot i cała filozofia, nikt Go nie chce, wszędzie jest obcy lub co najmniej trefny, no to stara się uwiarygodnić w tej grupie do której chyba w sumie bardziej przez przypadek się dostał.
Jest jeszcze jeden element, którego w tej chwili nie znam. Na ile działalność ojca wpłynęła na postawę autora "Strachu". Bo jak się dobrze przyjrzeć nazwiskom pracowników stalinowskiej bezpieki to tam występuje nazwisko Gross. Ciekawe, czy to Jego ojciec czy też przypadkowa zbieżność.
Dopisek 1
Ojciec J.T.Grossa był funkcjonariuszem UB, ale czy i jak się zasłużył to tego jeszcze nie wiem.
W 1968 po aresztowaniu strasznie sypał swoich znajomych z grupy tzw. "komandosów", być może również opowiadał tatusiowi i coś tam wcześniej dzięki czemu to środowisko w pewnej części uważało go za kapusia - pisał o tym np. Józef Dajczgewand.

04 stycznia 2008

Dwie recenzje

Tomasz Łysiak: "Szalbierz"
Dla kogoś kto nie czytał Krzyżaków, Trylogii oraz sagi o Wiedźminie będzie to książka ciekawa, wręcz pasjonująca. Niestety nie dla mnie. Po przeczytaniu w/w pozycji "Szalbierz" jest pozycją dosyć wtórną, aczkolwiek zakończenie może sugerować ciąg dalszy. Facet się swoją drogą narobił, a akcja jest wartka i miejscami dosyć zaskakująca.

Waldemar Łysiak: Tylerand
Bardzo pouczająca lektura Niby historyczna, a jednoczenie jakże aktualna. W polityce nic się nie zmieniło od 200 lat. Te same zdrady, przeniewierstwa, służalstwo wobec Moskwy. To wszystko już było. Tylko persony jakby mniejszego kalibru.
Tylerand to był gość - panisko. Jak brał łapówkę (prawie oficjalnie) to potem mógł sobie pozwolić na to żeby w swoim majątku chłopom zafundować szkołę i parę innych udogodnień.
A teraz, nawet nie miałbym Go z kim porównać - nie ma ludzi takiego kalibru w polityce światowej. Był geniuszem. Największy koncert swojego geniuszu pokazał na konferencji w Wiedniu. Francja była pokonana, a dzięki jego działaniom wyszła z tej opresji jako jedno z silniejszych państw Europy. To jest zresztą dosyć ciekawie pokazana koncepcja, jak nie będąc gigantem można poprzez odpowiednie zabiegi dyplomatyczne i skomasowanie wokół siebie jeszcze mniejszych stworzyć siłę, która może przeciwstawić się dyktatowi potężnych. Bardzo pouczjąca laktura - zwłaszcza dla naszych polityków. Nie dać się wyizolować, nie dać się przekupić jakimiś drobiazgami i błyskotkami tylko twardo walczyć o swoje.