03 lipca 2008

Takie sobie przemyślenia

Na początek trochę danych:
Największą ilość TW pozyskano w latach 1983-1987, która to liczba w szczytowym momencie wynosiła około 100'000 dusz.
To niezwykle ciekawa informacja stojąca w jawnej sprzeczności ze wszystkimi wspomnieniami polityków z okresu 1985-1989. W większości tych wspomnień przebija jeden element. Już w 1986 było wiadomo, że czerwoni będą chcieli się dogadać. Komu było wiadomo temu było, ja tam pamiętam, że jak Rakowski zostawał premierem to uznałem, że teraz dostaniemy w dupę w sposób wręcz przykładowy.
Pomyślmy teraz o tych 100'000 TW, którzy byli zwykłymi konformistami - co ci ludzie zrobili by gdyby wiedzieli, że za najwyżej 3-4 lata czerwoni sami się poddadzą. Nawet niechby i ta perspektywa była rzędu 10 lat, to czy rzeczywiście było by tylu chętnych aby zostać TW - zwłaszcza w końcówce rządów czerwonych, gdy wiadomo, że jest to końcówka. Śmiem wątpić. Nawet największa kanalia i karierowicz nie będzie się brudził jeżeli tylko zauważy, że istnieje możliwość ominięcia gówna w którego wdepnięcie się mu proponuje.
Może i opozycyjni działacze tacy jak Kuroń, Mazowiecki, Geremek czy też Rokita i Kaczyńscy mieli świadomość schyłku komuny, ale ta świadomość po pierwsze nie była powszechna. O tym paradoksie poznawczym świadczyć może również mizerność strajków roku 1988 i 1989. Przecież w porównaniu ze strajkami roku 1980 to była to zwykła żenada. Wystarczyły by dwa plutony zomoli i było by po zawodach. Nawet nie trzeba by było kogokolwiek pałować ani wsadzać do pierdla, towarzystwo by się rozeszło na pierwszy sygnał o możliwości użycia siły wydany przez oficera dowodzącego akcją.
Wniosek jest dosyć oczywisty - strajki roku 1988 i 1989 były jeśli nie reżyserowane to w każdym razie "przywódcy" tych strajków wiedzieli, że żadnej interwencji siłowej nie będzie. Cały tzw. "przełom" roku 89 to fikcja i fasada do spodu.
Pytanie może być tylko jedno. Którzy z opozycjonistów wiedzieli, a którzy dali się podejść i wciągnąć w tą zabawę. Jest oczywiście trzecia możliwość - wiedzieli, że to kant ale grali tak żeby wszyscy uważali ich za szczerych i wciągniętych na zasadzie "frajerów".
To są według mnie elementarne wnioski jakie można wyciągnąć z tego co się działo, istotnym elementem tej wiedzy jest tu książka Cenckiewicz i Gontarczyka o 'Bolku'.