31 grudnia 2009

Zawsze warto podsumować mijający rok

Problemem jest to, co wybrać, co było istotne, a co zwykłymi plewami, ale spróbujmy.

Najpierw w kraju.

Polityka:
Zaistnienie afery hazardowej było jednak pewnym zdziwieniem. Przecież ta ekipa dostała pełne poparcie mediów (i nadal je posiada), a pomimo to spotykają się na cmentarzu z szemranymi typami - żenada. W moim pojęciu ludzie ci powinni najpierw nauczyć ię spuszczać wodę w kiblu po sobie a dopiero potem brać się za rządzenie.

Media:
Kop w jaja jaki dostała GW od TVN-u w postaci filmu "Trzech kumpli". Rzecz praktycznie bez precedensu w ostatnim 20-to leciu. Jeden z filarów gazety zwanej "Wiodącym Tytułem Prasowym" zostaje sponiewierany do spodu, a jednak GW nie wszczęła kampanii medialnej przeciwko TVN-owi, co z drugiej strony nie dziwi. Poprzednie starcie pomiędzy beneficjentami okrągłego stołu zaowocowało dwoma latami rządów Kaczyńskich. W pewnym wymiarze można przyjąć, że ten film był swego rodzaju pokutą jaką "UKŁAD" zadał A. Michnikowi i GW. W innym wymiarze jest to swego rodzaju ustalenie hierarchii. Ważniejsi są bezpieczniacy wojskowi (WSI) niż cywilni (SB).

Zagranica

Polityka:
Przyznanie Barackowi Obamie nagrody Nobla "na zachętę" jest czymś czego nikt chyba nie byłby sobie w stanie wyobrazić. Nikt? Chyba jednak ktoś to sobie wcześniej wyobraził. Stanisław Bareja w jednym ze swoich filmów. Gdyby szacowne grono decydujące o przyznaniu tegorocznego Nobla znało film "Miś" to podejrzewam, że przenigdy by takiego wyboru nie dokonali, ponieważ zdawali by sobie sprawę, że jest przynajmniej jeden kraj na świecie gdzie podobne absurdy pokazano w sposób tak prześmiewczy, że aż uwłaczający. A nikt nie lubi byc wyśmiewany nawet przez nic nie znaczących mieszkańców kraju nad Wisłą.

Media:
Media wpisują się całym szeregiem swoich działań jak i zaniechań tychże działań w dosyć smutny scenariusz (ta sytuacja zaczęła się wiele lat temu).
Media nie informują tylko zamulają, informacji się nie przekazuje ale je przetwarza. O pewnych sprawach nie wspomina się nigdy, natomiast inne stanowią pożywkę dla "niekończących się opowieści". Media przestały być kontrolerem trzech filarów władzy a stały się elementem tejże władzy. Dosyć często następuje również przejście z szeregów dziennikarzy do szeregu polityków i odwrotnie - dzieje się tak również w Polsce. To zjawisko świadczące o skrajnej patologii systemu mediów.
Media korumpują polityków tak znacznymi darowiznami (w różnych formach) na kampanię wyborczą, że potem zaczyna obowiązywać jeden i tylko jeden punkt widzenia prezentowany w tychże mediach.

Podsumowanie
Mijający rok nie przyniósł żadnych drastycznych zmian, co najwyżej ci spośród co wnikliwszych obserwatorów sceny politycznej (krajowej i zagranicznej) mogli się trochę pośmiać. Niestety zbyt często był to śmiech przez łzy lub przez zaciśnięte z wściekłości zęby. Bezsilność zwykłych ludzi wobec otaczającego ich systemu staje się coraz bardziej widoczna. Ludzie, którzy powinni wieść społeczeństwa ku lepszemu niezwykle często wiodą nas na manowce i czynią to dla swoich miałkich korzyści. Wcześniej czy później taka sytuacja musi doprowadzić do jawnego konfliktu.
Żyjąc w czasach kolejnej rewolucji technologicznej (informacyjno - informatycznej) powinniśmy być przygotowani na olejną rewoltę fizyczną.

Życzę wszystkim moim czytelnikom wszystkiego najlepszego w nadchodzącym 2010 roku.
Andrzej.A

30 grudnia 2009

Jak to jest z tymi drogami i drogowcami?

Byłem w górach, dojazd na miejsce całkiem przyjemny i w przyzwoitym czasie. Na miejscu mieszkaliśmy w hotelu nieco oddalonym d głównej drogi, a z miasteczka żeby dojechać to trzeba było po takich serpentynach się wspinać - ale w sumie nic strasznego.
Ciekawe rzeczy zaczęły dziać się później. Trochę padał śnieg, trochę za dnia przepiekło słoneczko co dla odmiany w nocy przymarzło i zrobiło się lodowisko.
Wracam do hotelu i mówię do kogoś z obsługi, że około 2 km od hotelu w rowie leży samochód. Obsługa hotelu natychmiast za telefon żeby zadzwonić, ale bynajmniej nie do odpowiedniego zarządu dróg i mostów, ale do pana Kazia (może Zdzicha), który ma umowę z rzeczoną dyrekcją od dróg i mostów na odśnieżanie tego odcinka drogi. Dzwonią i mówią: Kaziu weź no posyp, bo żeby nie było awantury że nie posypane.
Niby to życzliwie zaczynam podpytywać i okazują się inne ciekawostki. Trzy dni przed moim przyjazdem dwie dziewczyny spadły samochodem kilkadziesiąt metrów w dół, wydobyte w stanie ciężkim, nie wiadomo czy przeżyły. Dzień wcześniej jeden zawisł na krawędzi i tylko cudem nie polecieli w dół.
Jak nie mogą złapać bezpośrednio pana Kazia (tego od posypywania) to dzwonią do pani Krysi (może Jadzi) z tejże dyrekcji dróg i mostów, a ona tylko sobie znanymi metodami odnajduje pana Kazia i motywuje go do tego żeby posypał.
Gdy wyjeżdżałem dzisiaj rano z tego skądinąd ślicznego zakątka naszego kraju rzeczony odcinek drogi był zlodzony jak dobre lodowisko. Mnie to nie wadziło, mając samochód 4 WD mogę sobie na różne fanaberie pozwolić.

Podsumowanie:
Ja rozumiem, że pan Kazio (ten od posypywania) i pani Jadzia (ta z dyrekcji tego i owego) są skumplowani z hotelem i jego obsługą - bo to w sumie mała mieścina i wszyscy się tam ze wszystkimi znają, a tylko notoryczny najazd turystów powoduje to, że tego na bieżąco nie widać.
Ale widząc co się dzieje to właściwie ma się ochotę wsiąść w samochód i przejechać ten odcinek z pełną dopuszczalną prędkością (90 km/h) gdyż nie ma tam żadnych ograniczeń, są tylko postawione znaki wiele zakrętów na odcinku 8 km. A potem mając wypadek (co jest raczej pewne) mieć nagranie z drugiego samochodu obrazujące stan tej drogi, żeby nikt nie mógł mieć wątpliwości kto jest odpowiedzialny za jej stan i za tenże wypadek.
Proces o odszkodowanie jest raczej do wygrania i nie pomoże zadne tłumaczenie przez rzeczoznawców PZMotu; ".. Niedostosowanie prędkosci do warunków atmosferycznych. ..." gdyż ten akurat odcinek drogi nie jest w żaden sposób specjalny oznakowany.

Wnioski:
Dopiero gdy pan Kazio będzie musiał zapłacić za czyjeś straty, krzywdę lub śmierć z własnej kieszeni (lub też zapłaci za to jego firma ubezpieczająca z polisy OC) to takie sprawy przestaną mieć miejsce. Bo w sumie karanie takiego Kazia nawet odsiadką za spowodowanie czyjejś śmierci nic nie zmieni.
Tylko i wyłącznie sięgnięcie do kieszeni takiego ancymonka, który poprzez swoje zaniedbanie doprowadza do poważnych wypadków może spowodować zmianę nastawienia jego następców.
Dotyczy to nie tylko tego odcinka tylko tej górskiej drogi i nie tylko anonimowego pana Kazia.
Przypomina się sprawa juniora Zientarskiego i rozbitego Ferrari tudzież związanej z tym incydentem śmierci człowieka. Junior Zientarski dostał papiery medyczne, które uwalniają go od wszelkiej odpowiedzialności, nie może stawać przed sądem, a jednocześnie tenże sam junior Zientarski jest widywany na imprezkach z dużą ilością wódeczki i stan zdrowia wyraźnie nie przeszkadza mu imprezować.
Gdyby rodzina Zientarskich musiała zapłacić odszkodowanie za wyczyny juniora to chyba by to trochę inaczej wygladało.
A tak, to anonimowy pan Kazio widząc, lub tylko domyślając się co wyczynia rodzina Zientarskich robi w sumie to samo tylko na mniejszą bo lokalną skalę.

Ryba psuje się od głowy.

P.S.
Powrót był makabryczny jechałem prawie 9 godzin (w tamtą stronę 6).

25 grudnia 2009

Taka sytuacja zdarzyć się nie może !!!

Przeprowadźmy pewien eksperyment myślowy. W "Szkle kontaktowym", albo u Szymona Majewskiego lub też u Kuby Wojewódzkiego pojawia się na wizji "na żywo" ktoś taki: Jan Pietrzak (kabaret "Pod Egidą"), albo Ryszard Makowski (kabarey OT.TO i "Pod Egidą"), albo Janusz Rewiński.
I co się dzieje. To oczywiste, Donald Tusk i jego komiltoni zostają rozjechani niczym pomidor na drodze szybkiego ruchu - mokra plama i pasztet.
Każdy z wymienionych kabareciarzy może w każdej chwili zrobić mokrą plamę z obecnego rządu dosłownie w kilka minut. To nie jest trudne. Tylko, że oni nie mają szans na takie działania. Jest to pewnego rodzaju cenzura prewencyjna - wiadomo co mógłby zrobić każdy z tej trójki, w związku z czym żadnego z nich się nie zaprasza do w/w programów.
Ryszard Makowski w wywiadzie dla Rzepy mówi tak: "... Miałem propozycję ze „Szkła kontaktowego”, ale jak powiedziałem, że chętnie, tylko muszę uprzedzić, że nie jestem proplatformerski, to jeszcze na mnie nakrzyczano. W takich audycjach jest dosyć ograniczony zestaw do pośmiania: ojciec dyrektor, mohery, PiS, „Kaczory”. Jeśli ktoś wychodzi poza ten zestaw, to wszyscy patrzą na niego jak na odmieńca. W sumie sam jest sobie winien. Bo przecież mógł się trzymać zestawu i byłoby wszystko dobrze. A jak się nie trzyma zestawu, to niech się popuka w głowę. To ja się pukam i robię swoje. "
(Źródło: http://www.rp.pl/artykul/410587_Makowski__Pukam_sie_w_glowe__i_robie_swoje.html)
No więc tak jest u nas realizowany pluralizm medialny - jakby jeszcze ktokolwiek miał wątpliwości.
W związku z powyższym, to tak jak w tytule, taka sytuacja zdażyć się nie może, ponieważ wprowadziła by tylko i wyłącznie zamęt w głowach wykształciuchów i lemingów, a do tego media mainstreamowe dopuścić nie mogą.

Ciekawi mnie jak bedzie wyglądała tegoroczna szopka noworoczna w TVP?

Skąd my to znamy - rzecz o mediach.

Ten tekst pochodzi z tego adresu:

http://www.rp.pl/artykul/410367_Konserwatywny__glos_Ameryki.html

Od siebie dodam, że niestety w Polsce nie ma kogoś takiego jak Rupert Mudoch, chociaż właśnie on usiłował przejąć jedną z telewizji i dokonać lekkiego zrównoważenia tego co się dzieje na naszym rynku medialnym. Niestety nadal mamy ostry przechył w lewą stronę. Charakterystyczne jest, praktycznie tak samo jak w Polsce, to, że gdy pojawia się firma prezentująca odmienną linię programową od lewicowo - libertynistyczno - postępackiej, to natychmiast cała reszta mediów, które są odchylone na lewo natychmiast podnosi straszny rwetest. Że brak uczciwości dziennikarskiej, że przechył prawicowy. A przecież FOX ma tylko około 1% widzów w całych USA - a rwetest jest straszny. Z tego wynika poprawnie rozumując, że ten jeden procent stanowi zagrożenie dla lewackiej reszty. To zagrożenie pojawia się z bardzo prostego powodu, ponieważ zmusza ludzi do podejmowania decyzji, a te decyzje nie są zawsze korzystne dla lewaków.

Analogicznie w Polsce Radio Maryja i TV Trwam są identycznym zagrożeniem dla lewackiego mainstreamu. Można się nie zgadzać z tym co jest przekazywane przez media z Torunia, ale pojawienie się głosu zmuszającego do refleksji i podjęcia decyzji staje się poważnym problemem dla lewactwa. Bo przestaje być oczywistością to, że w wyborach głosuje się na "partię ludzi rozumnych", jak również trzeba się zastanowićnad wieloma inymi elementami naszego życia połeczno - politycznego.

Nie ma gotowców - trzeba myśleć i samodzielnie podejmować decyzje.


Oto ten tekst:

– Jest jedna stacja telewizyjna całkowicie oddana atakom na moją administrację – skarżył się już w połowie roku Barack Obama, nie wymieniając jednak wówczas jej nazwy. Nie padła ona również we wrześniu, gdy amerykański prezydent udzielił wywiadów wszystkim ważniejszym stacjom telewizyjnym poza Fox News. Była to już jednak wyraźna lekcja udzielona przez demokratycznego prezydenta, który wśród dominujących w USA liberalnych lub lewicowych dziennikarzy wciąż może liczyć na taryfę ulgową. Tymczasem prawicowa Fox News bezustannie go krytykuje: za reformę służby zdrowia, za nieudane recepty na uzdrowienie gospodarki, za strategię wobec Afganistanu.

We wrześniu doszło więc w Nowym Jorku do spotkania prezesa Fox News Rogera Ailesa z jednym z czołowych doradców prezydenta Obamy Davidem Axelrodem. Żadna ze stron nie ujawniła wówczas tematu rozmowy. Rzecznik Fox News oświadczył jedynie, że była to „serdeczna rozmowa przy kawie”. Media spekulowały, że była to próba wznowienia zawieszenia broni, zawartego ponoć wcześniej na jakiś czas w połowie 2008 roku. Tym razem negocjacje musiały się jednak zakończyć niepowodzeniem, bo w połowie października Biały Dom wytoczył przeciw najpopularniejszej stacji informacyjnej w amerykańskich kablówkach najcięższe działa.

– Fox News nie jest stacją informacyjną – przekonywał na antenie CNN Rahm Emanuel, szef gabinetu prezydenta USA. – Gdy oni prowadzą wojnę przeciwko Obamie i Białemu Domowi, nie musimy udawać, że tak po prostu zachowują się media – mówiła z kolei Anita Dunn, szefowa Departamentu Komunikacji Białego Domu, przekonując, że stacja Fox News często działa tak, jak gdyby była „skrzydłem Partii Republikańskiej”, i dlatego Biały Dom będzie ją traktować tak samo, jak traktuje swych politycznych przeciwników. – Ważne, by CNN i inni na świecie nie poszli śladem Fox – wyjaśniał sens tej batalii Rahm Emanuel, na antenie CNN oczywiście.

Odwilż przyszła jednak dopiero w połowie listopada, gdy prezydent Barack Obama udzielił konserwatywnej stacji wywiadu w sprawie Afganistanu. Czy Fox bardzo stracił na wojnie z urzędnikami Białego Domu? Wręcz przeciwnie, zgodnie z przewidywaniami medioznawców bardzo na niej zyskał. – Za każdym razem, gdy nas krytykują, nasza oglądalność rośnie – wyjaśniał wiceprezes stacji Bill Shine, cytowany przez „New York Times”.

Walka o kabel

Historia Fox News zaczyna się w 1996 r., gdy australijski magnat medialny Rupert Murdoch powierzył misję budowy nowej amerykańskiej 24-godzinnej telewizji informacyjnej Rogerowi Ailesowi, znanemu z konserwatywnych poglądów producentowi telewizyjnemu, byłemu szefowi CNBC, który był doradcą w sprawach kontaktów z mediami m.in. Richarda Nixona, Ronalda Reagana i George’a Busha seniora.

Początkowo stacja miała ogromne kłopoty z dostępem do odbiorców. Właściciel Fox News, by namówić właścicieli kablówek, nie tylko nie żądał opłat za dostarczany program, ale był gotów płacić nawet 11 dolarów za każdego abonenta, byle włączyli nową stację do swojej oferty. Mimo to, gdy Fox News Channel zaczął nadawać, był dostępny jedynie dla kilkunastu milionów abonentów kablówek. Nawet w Nowym Jorku, gdzie miała siedzibę nowa telewizja, oglądać ją mogli tylko klienci Cablevision Systems na Bronksie i Brooklynie.

Szefowie Fox News Channel nim jeszcze rozpoczęli nadawanie, już toczyli pierwszą wielką wojnę. Time Warner obsługujący zdecydowaną większość kablowych gniazdek w Wielkim Jabłku nie chciał bowiem włączyć FNC do swojej oferty, bo bał się konkurencji dla swojej CNN. Firma została jednak zmuszona do udostępnienia abonentom drugiego kanału informacyjnego. Szefowie Time Warner wybrali wówczas MSNBC, słusznie uważając Fox News za większe zagrożenie. Ta decyzja rozwścieczyła burmistrza Nowego Jorku Rudolfa Giulianiego, który podkreślał, że Time powinien dać szansę nowemu nadawcy, bo jeśli upadnie, to w mieście ubędzie kilkaset etatów. Po prawnej batalii udało się jednak w końcu doprowadzić do ugody i Fox News trafił do abonentów nowojorskiej kablówki.

Przy okazji walki z Murdochem słynny założyciel CNN Ted Turner mówił publicznie, że nie może się doczekać, „aż zmiażdży Ruperta niczym robaka”. Porównywał też australijskiego konkurenta do Adolfa Hitlera. Murdoch nie pozostawał dłużny. Jedno z jego pism – „New York Post” – opublikowało m.in. tekst, którego autor zwracał uwagę na to, że Turner „niebezpiecznie zmierza w stronę szaleństwa”, i pytał czytelników: „Czy Ted zwariował? Sami zdecydujcie”.

Konserwatywna czy obiektywna?

Uczciwość i obiektywizm”, „My informujemy. Ty decydujesz”, „Wiadomości bez stronniczości” – to główne hasła reklamowe Fox News Channel, które ukazały się na łamach gazet w 1996 roku. Szef stacji Roger Ailes podkreślał, że będzie ona przedstawiała newsy w sposób bardziej obiektywny niż inne media, które – jak zaznaczał – mają skłonność do przechylania się w lewo. Sam Murdoch jeszcze przed rozpoczęciem nadawania podkreślał, że obserwuje, jak stronnicze są liberalne media i przytaczał wyniki sondaży pokazujące, że wielu Amerykanów zgadza się z jego oceną. Australijski magnat wykorzystał więc niszę i tchnął w liberalną przestrzeń medialną trochę prawicowego światopoglądu. To dzięki Fox News konserwatyści zaczęli znów mieć możliwość udziału w debacie publicznej. Nowa telewizja stała się zagrożeniem dla CNN, określanej przez część amerykańskiej prawicy jako Communist News Network.

Murdoch podkreślał, że chce, by analizy i opinie były wyraźnie oddzielone od informacji. – Ważne, by być pierwszym w podawaniu newsów, ale jeszcze ważniejsze jest bycie uczciwym – mówił podczas przyjęcia z okazji uruchomienia stacji. Wiadomości w Fox miały być „uczciwe i wyważone”. – Nie oczekuję, że nie będziecie stronniczy w życiu prywatnym. Bylibyście piekielnie nudni, gdybyście siedząc przy kolacji, nie mieli własnej opinii. Ale gdy wchodzicie do newsroomu, macie być uczciwi w stosunku do ludzi, którzy nie podzielają waszych poglądów – powtarzał Ailes swoim dziennikarzom.

Zespół stosunkowo młodych reporterów tworzenia obiektywnych informacji uczył John Moody – były dziennikarz magazynu „Time”. Dlaczego akurat on? Moody przez niemal 15 lat pracował jako korespondent zagraniczny w Europie Środkowo-Wschodniej i we Włoszech. I to właśnie relacje z rzymskiej placówki zwróciły uwagę Ailesa. Jak pisał „New York Times”, szef Fox News i reporter „Time’a” zgodzili się, że w wielu mediach artykuły dotyczące religii są pisane tak, by dokopać Jezusowi, a czasem ocierają się wręcz o świętokradztwo. Nowa telewizja miała w tych kwestiach reprezentować inne podejście. – Nie będziemy wychodzić z założenia, że ludzie wierzący to głupcy – zapowiadał w 1996 roku Ailes, który do dziś jest prezesem Fox News. Prezenterzy poświęcają więc tematyce religijnej sporo czasu, prowadzą wywiady, podczas których pytają gości m.in. o Boga czy Jezusa, dyskutują o niewierzących Amerykanach i przedstawiają problemy tych, którzy wierzą. Komentatorzy stanowczo przeciwstawiają się zaś aborcji czy małżeństwom gejów.

Patriotyczne łupy wojenne

Podejście do kwestii wiary to niejedyna różnica między Fox News a innymi czołowymi stacjami w USA. Stacja podkreśla swój patriotyzm, m.in. wykorzystując w swoim logo amerykańską flagę. A gdy 11 września 2001 roku zamachowcy zniszczyli World Trade Center, a George W. Bush podjął decyzję o rozpoczęciu operacji w Afganistanie, prezenterzy Fox News islamskich bojowników nazywali po prostu terrorystami, a o walczących z talibami wojskowych mówili „nasi żołnierze”. Komentatorzy stacji przekonywali też widzów, że Stany Zjednoczone mogą bez najmniejszego problemu prowadzić dwie wojny jednocześnie, a także, że Amerykanie powinni poprzeć wojnę w Iraku i swoją armię, a jeżeli nie mogą tego zrobić, to powinni po prostu zamilknąć.

Dla wielu liberalnych dziennikarzy taki sposób relacjonowania konfliktu był poważnym naruszeniem zasad etyki dziennikarskiej. Ted Turner stwierdził nawet, że Murdoch podżega do wojny. Na szczęście dla Fox News zwykli Amerykanie patrzyli na to „patriotyczne dziennikarstwo” zupełnie inaczej, a słupki oglądalności FNC poszybowały w górę. Już w 2002 roku Fox stał się najchętniej oglądaną stacją informacyjną wśród abonentów kablówek, wyprzedzając CNN, a w najważniejszych momentach wojny zwiększył oglądalność o 300 procent, do ok. 3,3 miliona widzów dziennie. Podczas irackiego konfliktu stacja Murdocha podwoiła więc dochody z reklam, co pozwoliło jej z łatwością pokryć wszelkie koszty związane z relacjonowaniem wydarzeń na froncie. Fox News utrzymał wysoką oglądalność również dzięki relacjom z konfliktu domowego w Libanie czy kryzysowi związanemu z próbami rakietowymi Kim Dzong Ila.

Miliony z gwiazdami

Ale jak zapewnić oglądalność stacji informacyjnej, gdy nie ma nowych wojen? Wówczas miliony widzów przyciągają przed ekrany prawicowi komentatorzy – zagorzali wrogowie liberałów. Najbardziej popularny jest Bill O’Reilly. Łysiejący 60-letni showman z szyderczym uśmieszkiem nie wygląda w połowie tak atrakcyjnie jak 42-letni Anderson Cooper z CNN, a jednak to właśnie on każdego dnia jest oglądany przez 3,4 miliona widzów. To rekord wśród programów informacyjnych w amerykańskich kablówkach – widownia Coopera jest niemal pięć razy mniejsza. Na czym polega fenomen O’Reilly’ego? Ma cięty język, specyficzne poczucie humoru i niektóre rozmowy prowadzi bezpardonowo. – Jesteś hochsztaplerem. Przecież musisz wiedzieć, że ludzie cię nienawidzą – powiedział niedawno na antenie do Scotta Fenstermakera, obrońcy jednego z oskarżonych o przygotowywanie zamachów z 11 września. Podczas nadawania programu staje się władcą absolutnym. – Zamknij się! – to zdanie usłyszało od prowadzącego co najmniej kilku gości. A jeśli ktoś nie posłucha? To przekona się, że ma już wyłączony mikrofon. O innych – tak jak o wspomnianym Fenstermakerze – w jednym z kolejnych odcinków O’Reilly rozmawiał ze specjalistą od mowy ciała, analizując znaczenie gestów „hochsztaplera”. Ośmieszanie gości, którzy podpadli, to bowiem jedna z technik tego prowadzącego.

O’Reilly nie nazywa siebie konserwatystą, lecz tradycjonalistą. Od 2005 roku atakował w swoim programach słynnego „doktora aborcję” George’a Tillera, który specjalizował się w przeprowadzaniu tych zabiegów po 21. tygodniu ciąży. O’Reilly mówił o nim „Tiller baby killer” i gdy w maju Tiller został zastrzelony przez przeciwnika aborcji, komentator Fox News został przez niektórych publicystów oskarżony o stworzenie atmosfery sprzyjającej temu zabójstwu. Wcale się tym jednak nie przejął. – Każde słowo, które powiedziałem o Tillerze, było prawdziwe – podkreślił.

Grubo ponad 2 miliony widzów gromadzi przed telewizorami Glenn Beck. To dość nowy nabytek Fox News, ściągnięty przed rokiem z CNN. Pełen energii, postawny komentator z ogromnym doświadczeniem radiowym i telewizyjnym, prowadząc program, często wygraża palcem i krzyczy w obronie ludu. By ułatwić przekaz, wypisuje najważniejsze myśli kredą na tablicy. Ostrzega przed niebezpiecznymi ustawami i szalonymi pomysłami polityków. Uwielbia zadawać trudne pytania i prowokować. „Może powinieneś popracować trochę w McDonaldzie, żeby przypomnieć sobie, jak wygląda prawdziwa praca” – mówił niedawno, zwracając się pośrednio do demokratycznego senatora Chucka Schumera, który nazwał stewardesę dziwką, bo kazała mu w samolocie wyłączyć telefon komórkowy. Czasem rozśmiesza, czasem wzrusza. Otwarcie przyznaje, że był kiedyś uzależniony od alkoholu i narkotyków, a powrót do kariery umożliwiło mu znalezienie nowej miłości (drugiej żony – Tanii) oraz religii – został mormonem.

Wielką trójkę publicystycznych gwiazdorów zamyka Sean Hannity. Pochodzący z domu irlandzkich imigrantów bardzo ostro krytykuje demokratów, Obamę i różnego rodzaju „wymysły”, jak choćby globalne ocieplenie. Zagorzały przeciwnik praw gejów i lesbijek, a także zwolennik stosowania „poszerzonych technik przesłuchań”, takich jak podtapianie, wobec podejrzanych o terroryzm. Podczas programów przeprowadza „hannityzację” polegającą na oczyszczeniu z liberalnych poglądów. Słowo to stało się już na tyle popularne, że jest wymieniane w niektórych słownikach.

Kto niszczy dziennikarstwo

Krytycy Fox News Channel nie mają wątpliwości, że to wyjątkowo stronnicza stacja, która nie oddziela wiadomości od komentarzy.

Choć Fox News jest najpopularniejszym kanałem informacyjnym, to i tak ogląda go mniej więcej jeden procent dorosłych mieszkańców USA

– Fox News Channel usunął ze swojego produktu dziennikarstwo w takim znaczeniu, w jakim tradycyjnie je rozumiemy – podkreślał Bob McChesney, założyciel organizacji Free Press, w powstałym w 2004 roku filmie „Outfoxed: Rupert Murdoch’s War on Journalism”.

Jego autor Robert Greenwald krytykuje Fox News Channel za stronniczość i celowe oszukiwanie widzów. Śledzeniem błędów i wypaczeń Fox News zajmuje się między innymi organizacja Media Matters for America.

– Murdoch nie wierzy w obiektywizm, gardzi dziennikarstwem i chciałby, żeby wszystkie informacje były oparte na opiniach. Bo wtedy nie da się udowodnić, iż są fałszywe – uważa David Brock, prezes Media Matters, przekonując, że ma wiele dowodów na stronniczość Fox News Channel.

Murdoch odpiera te argumenty, tłumacząc, że jego telewizja daje po prostu prawo głosu republikanom i demokratom, a wcześniej prawo to mieli tylko demokraci.

– NBC, ABC, CBS, CNN są tak bardzo przechylone w lewą stronę, podobnie jak „New York Times”, „Washington Post”, „USA Today”, że gdy na rynku pojawia się nowa stacja telewizyjna, która po prostu podaje wiarygodne informacje, wydaje się przechylona w prawo – mówi „Rz” Seton Motley, dyrektor ds. komunikacji konserwatywnego Media Research Center (MRC). – Dlatego zachowanie Obamy, który skarży się na Fox News, gdy ma poparcie wszystkich wymienionych wcześniej mediów, wydaje mi się małostkowe – dodaje Motley. Walczący ze „stronniczością liberałów” MRC zbiera dowody na to, że takie media jak ABC, CBS czy NBC są tendencyjne i sympatyzują z demokratami. O problemie lewicujących mediów pisał też Bernard Goldberg – wielokrotny laureat Nagrody Emmy, dziennikarz i pisarz, który przez 30 lat pracował w CBS, a teraz jest komentatorem w konserwatywnej stacji Fox News. W bestsellerze „Bias: A CBS Insider Exposes How the Media Distort the News” („Stronniczość: człowiek z wewnątrz CBS ujawnia, jak media przeinaczają wiadomości”) zdradzał szczegóły działania „liberalnej mafii” w telewizyjnym newsroomie.

Ideologiczne starcie

To, czy dane medium będzie uznane za stronnicze, zależy oczywiście od punktu widzenia obserwatora. Ludzie nigdy nie uważali, że dziennikarze są całkowicie neutralni. Od zawsze byli przekonani, że media są tendencyjne, bo np. się z nimi nie zgadzali lub zauważali błędy, które zdaniem większości musiały wynikać ze stronniczości – podkreśla w rozmowie z „Rz” profesor Richard Wald, były prezes NBC News i wiceprezes ABC News, obecnie profesor dziennikarstwa na Columbia University. Jak podkreśla Wald, decyzja Murdocha o uruchomieniu stacji dla ludzi o poglądach konserwatywnych była doskonała z punktu widzenia biznesowego. Zauważa jednak, że choć Fox News jest najpopularniejszym kanałem informacyjnym, to i tak ogląda go mniej więcej jeden procent dorosłych mieszkańców USA. Według badań Instytutu Nielsen w tzw. prime time Fox News może liczyć średnio na ok. 2,3 mln widzów dziennie. W przypadku CNN to ok. 1,1 mln, a MSNBC ok. 950 tysięcy. Średnia dla całego dnia to odpowiednio 1,2 mln, 740 tys. i ok. 470 tysięcy.

Skarżą się wszyscy

Stacja Fox News Channel jest postrzegana jako „głównie konserwatywna” przez 47 proc. Amerykanów. Dla porównania MSNBC za „głównie liberalną” uważa 36 proc., a CNN 37 proc. pytanych. – Szefowie Fox News obrali inny kurs, co przyniosło im spory sukces i świetne wyniki w rankingach oglądalności. Ceną, którą płacą, jest jednak reputacja najbardziej zideologizowanej stacji telewizyjnej – zauważa w rozmowie z „Rz” Carroll Doherty, jeden z dyrektorów waszyngtońskiego Pew Research Center. – Republikanie przeważnie postrzegają inne stacje telewizyjne jako stronnicze i ideologiczne. Z kolei demokraci i wyborcy niezależni widzą w ten sposób Fox News – dodaje.

Być może dlatego na brak dziennikarskiej rzetelności i bezstronności w przekazywaniu faktów skarży się zdecydowana większość Amerykanów. Według Pew Research Center tylko 26 proc. uważa, że dziennikarze starają się, by ich wiadomości nie były tendencyjne. Aż 60 proc. jest zaś przekonanych, iż media są stronnicze. Tylko według co trzeciego pytanego informacje przedstawiane są w sposób rzetelny. Czy zawsze było tak źle?

– Ostatnie wyniki są najgorsze od ponad dwóch dekad. Złe opinie o wiarygodności mediów słyszymy jednak już od lat 90. Republikanie dawno doszli do wniosku, że większość materiałów w mediach jest nierzetelnych. W ostatnim roku podobny pogląd zaczęło reprezentować coraz więcej demokratów, po części dlatego, że uważają, iż media zbyt krytycznie podchodzą do tego, co robi prezydent Barack Obama – tłumaczy „Rz” Carroll Doherty z Pew Research Center

23 grudnia 2009

Prawie 139 ton złota

Ten tekst pochodzi z tego adresu: http://www.niezalezna.pl/article/show/id/28912

Nie będę tego dodatkowo komentował. Można tylko się zapytać dlaczego takie tematy nie są pokazywane w mediach głównego nurtu. To są przecież tematy istotne, ważne dla całego społeczeństwa, ale nie, o tym się nie mówi. Czyżby obawiano się, że zatomizowane społeczeństwo mogło by się z powrotem przekształcić w Naród gdyby pojawiły się takie wspólne - ważne dla wszystkich czynniki jednoczące, jak na przykład problem odzyskania zagrabionych z Polski dóbr w czasie II WŚ.


Oto ten tekst

Podczas II wojny światowej Niemcy zagrabiły Polsce prawie 139 ton złota. Zgodnie z prawem międzynarodowym powinno ono wrócić do Polski, jednak od 1948 roku stanowi depozyt USA, Wielkiej Brytanii i Francji w Bank of England w Londynie.

– Gdy złoto wywiezione z Polski do Niemiec zostało odzyskane, decyzją rządów trzech koalicjantów: USA, Wielkiej Brytanii i Francji zdeponowano je, czyli złożono na przechowanie w banku w Londynie. Jego wartość wynosi obecnie około 14,3 mld zł, nie licząc wielokrotnie wyższych od jego wartości odsetek i zysków z operacji finansowych, w których było wykorzystywane. Polacy mają prawo wiedzieć, co dzieje się z ich narodową własnością o ogromnej wartości. Dlaczego ta sprawa do dziś stanowi temat tabu? – pyta Wiesław Serwach z Kołobrzegu, który od czterech lat próbuje bezskutecznie zainteresować nią polskie władze.

Zagrabione przez Niemców, zawłaszczone przez aliantów

Jak wyliczyli historycy, tylko na obszarze Generalnego Gubernatorstwa do początku 1940 r. Niemcy zabrali z polskich sejfów bankowych dewizy i różne kosztowności (także biżuterię) o wartości 2 238 149 ówczesnych marek niemieckich. Samych metali szlachetnych wywieziono do Niemiec 28 ton. Przez następne pięć lat wojny – do 1945 r. zagrabili wielokrotnie więcej.

Według Encyklopedii Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych z 1976 r. (str. 230) „nie uregulowaną dotychczas sprawą związaną z odszkodowaniami wojennymi jest restytucja przez Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię i Francję złota zagrabionego w Polsce przez Niemcy i znajdującego się w depozycie 3 mocarstw”. Autorem opracowania prawnego na ten temat – Problem prawny restytucji złota zagrabionego w okresie wojny opublikowanego w miesięczniku Komitetu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk „Państwo i prawo” 1960 r., nr 6 – jest nieżyjący już polski prawnik i dyplomata Manfred Lachs. Lachs, profesor prawa międzynarodowego na Uniwersytecie Warszawskim, był członkiem polskiej delegacji na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ oraz sędzią Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w latach 1967–1993. Od 1973 do 1976 r. pełnił funkcję przewodniczącego Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. Według Manfreda Lachsa, roszczenia Polski obejmują złoto przejęte przez Reichskreditkassen i Emissionsbank, przez filie Reichsbank; skonfiskowane w Kasach Oszczędności i u osób prywatnych oraz zagrabione w obozach koncentracyjnych. W sumie 138 738,530 kg.

Zgodnie z prawem międzynarodowym, restytucja tego złota jest nieuregulowaną dotychczas sprawą związaną z odszkodowaniami wojennymi. Niemcy już kilka lat po wojnie wywiązały się całkowicie z zobowiązań wobec wszystkich państw zachodnioeuropejskich i Izraela (kompensaty finansowe i reparacje) oraz ich obywateli w zakresie roszczeń cywilnoprawnych. Tymczasem wobec strony polskiej – państwa i obywateli – mają poważne zaległości. W myśl prawa międzynarodowego roszczenia państwa poszkodowanego o odszkodowania wojenne nie ulegają – podobnie jak zbrodnie wojenne – przedawnieniu.
Zasadność polskich roszczeń potwierdziła powołana 27 września 1946 r. przez rządy USA, Wielkiej Brytanii i Francji specjalna komisja pod nazwą: Komisja Trójstronna dla Restytucji Złota Monetarnego z siedzibą w Brukseli, będąca efektem odbytej na przełomie listopada i grudnia 1945 r. w Paryżu konferencji reparacyjnej poświęconej problemowi odszkodowań od Niemiec. Zgodnie z jej postanowieniami powstał wspólny fundusz (pula), z którego miał nastąpić przydział złota proporcjonalnie do strat poniesionych przez państwa poszkodowane przez Niemcy z powodu dokonanych przez nie grabieży i zaboru mienia. Polska należała do państw, które najbardziej ucierpiały w II wojnie światowej. Nasze straty materialne zostały oszacowane przez powojenne Ministerstwo Administracji Publicznej na bilion (!) USD, tj. 38 proc. stanu z 1939 r. Ich częścią jest prawie 139 ton zagrabionego złota.

6 lipca 1949 r. Polska przystąpiła do III części aktu końcowego paryskiej konferencji reparacyjnej, określającego uprawnienia i obowiązek trzech koalicjantów do rozdziału odzyskanego złota. Poszczególne państwa zostały w nim zobligowane do przekazania „szczegółowych i prawdziwych danych dotyczących strat złota zagrabionego lub wywiezionego do Niemiec (pkt. E)”.

Milczenie premiera Tuska

– Komisja Trójstronna przesłała do wypełnienia wszystkim zainteresowanym państwom opracowany przez siebie kwestionariusz. Dysponują nimi rządy USA, Wielkiej Brytanii, Francji i oczywiście Polski. Premier Donald Tusk powinien go bezzwłocznie publicznie ujawnić, biorąc pod uwagę wagę sprawy. Tymczasem premier Tusk i jego rząd od dwóch lat nabrali w tej sprawie wody w usta
– mówi „GP” Wiesław Serwach, który wysłał dwa pisma w tej sprawie do premiera Tuska. W pierwszym, z 26 listopada 2007 r., napisał: Mając na względzie polski interes narodowy, apeluję do Pana o bezzwłoczne podjęcie działań zmierzających do jak najszybszego odzyskania złota zagrabionego Polsce przez Niemcy podczas II wojny światowej, a od 1948 r. stanowiącego depozyt USA, Wielkiej Brytanii i Francji w Bank of England w Londynie”. […] Nadszedł czas, by polski naród dowiedział się oficjalnie, że posiada za granicą prawie 139 ton złota […].

Fakt istnienia tego zobowiązania potwierdził wcześniej Wiesławowi Serwachowi, 5 listopada 2005 r. w audycji „Rozmowy niedokończone” w telewizji TRWAM, ówczesny premier rządu RP Kazimierz Marcinkiewicz.

29 stycznia 2008 r. z powodu braku odpowiedzi Serwach napisał kolejne pismo do Tuska. Wówczas otrzymał odpowiedź, że „Kancelaria Prezesa Rady Ministrów nie może ustosunkować się do zawartych uwag i sugestii”.

Napisał więc do prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Jego pismo Kancelaria Prezydenta przekazała 26 lutego 2008 r. ministrowi finansów z prośbą o „dokonanie analizy problemu i poinformowanie o zajętym stanowisku Kancelarii Prezydenta RP oraz autora listu”.

Po prawie siedmiu miesiącach milczenia ze strony ministra finansów Jana-Vincenta Rostowskiego Wiesław Serwach 12 października 2008 r. pisze w tej sprawie do prezydenta RP, Lecha Kaczyńskiego.

3 grudnia 2008 r. Kancelaria Prezydenta ponownie występuje do ministra Rostowskiego.

– Mimo upływu roku minister nie reaguje, dając tym dowód swojej arogancji wobec polskich obywateli i lekceważenia głowy państwa polskiego – mówi Serwach.

22 grudnia 2009

O internecie

Jeśli TY szukasz czegoś o NICH, to bądź pewien, że ONI szukają czegoś o TOBIE.

Przeglądając zasoby internetu wielokrotnie na to trafiamy. Dowodem jest chociażby "sprawa Kataryny". Słynna blogerka śledcza została "rozpracowana" przez dziennikarzy. Podano na tyle dużo danych na Jej temat, że każda średnio rozgarnięta małpa o IQ Rezusa mogła dojść o kogo chodzi. Kataryna wykonuje w sumie dosyć prostą robotę analityka, czyta, pisze i dokonuje interpretacji zgodnie ze zdrowym rozsądkiem omijając całą "dialektykę marksistowską". Tylko tyle i aż tyle. To jednak we współczesnym świecie jest bardzo dużo. Większość tego co jest nam dostarczane w formie gazet, programów informacyjnych telewizyjnych bądź radiowych oraz informacji zawartych na portalach internetowych mediów głównego nurtu, jest nie rzetelną informacją, ale przetrawioną papką medialną.
Informacji obecnie się nie przekazuje, ale nimi zarządza - tworzy się odpowiedni (poprawny) obraz rzeczywistości u przeciętnego odbiorcy.
O pewnych wydarzeniach, czy też problemach nie mówi się nigdy, natomiast inne przekształcane są w "niekończącą się opowieść" - ciągle się je wałkuje, pomimo iż ich sens jak i znaczenie są zerowe.

Sieć WWW jest monitorowana, analogicznie monitorowane są maile. Wystarczy zrobić proste doświadczenie.
1. załóż sobie dwie skrzynki e-mailowe
2. prześlji jakąś nieszkodliwą, ale długą wiadomość z jednej na drugą (najlepiej jakiś dokument tekstowy)
3. Zaszyfruj ten sam dokument używając PGP
4. porównaj czas jaki był potrzebny na przejście dokumentu niezaszyfrowanego z dokumentem zaszyfrowanym.
W ten sposób można stwierdzić ile czasu otrzebują komputery na deszyfrację jakiejkolwiek widomości zaszyfrowanej przy użyciu PGP (lub innej metodologii).

Jeśli w treści maila pojawią się słowa, które są istotne to automaty (odpowiednie programy) natychmiat podniosą alarm.
Nawet stosowanie zamkniętych grup dyskusyjnych jak również takich udogodnień jak TOR (lub analogiczne) nie gwarantje pełnej anonimowości.

Wolnośc, którą aktualnie jeszcze posiadamy jest ostro zagrożona.

Po kradzieży w Oświęcimiu

Kradzież przewrotnego napisu z nad bramy w Oświęcimiu była od samego początku dziwolągiem. No owszem są na świecie ludzie, którzy zlecają aby im "dostarczono" pewne wspaniałe dzieła malarstwa, by potem w zaciszu swych willi "onanizować się intelektualnie" wpatrując się godzinami w upragnione dzieło. No cóż jak ktoś jest odchylony to trudno, ale ten przypadek chyba jednak nie mieści się w takich kategoriach. Nawet gdyby przyjąć założenie, że zleceniodawcą była osoba, która przeszła przez tamto piekielne miejsce (lub potomkowie takiej osoby), to jednak nie zachodzi tutaj element upajania się posiadaniem na wyłączną własność rzeczy pięknej.
Teraz o wykonawcach.
Zatrzymano pięć osób, z czego czterech to typowi zawodowi kryminaliści, karani już uprzednio za różne czyny niezgodne z prawem. Ci czterej dosyć chętnie zaczęli współpracować z policją, z czego poprawnie rozumując wynika, że dzięki ich współpracy zatrzymano tego piątego.
O tym piątym na razie nic nie wiadomo - albo jeszcze nic nie wyciekło z policji (dosyć wątpliwe), albo media nie chcą tego przekazywać (ciekawe dlaczego?).
Człowiek ten (NR 5) jak na razie odmawia zeznań - ciekawe jak długo to będzie czynił.
Pochwyceni jak do tej pory osobnicy nie są mózgami tej operacji - czterech fizycznych wykonawców i piąty pośrednik koordynator. Wystarczy wyeliminować NR 5 a cała sprawa rozejdzie się po kościach. Podobnie zadziałano w sprawie Olewników, tam też wyeliminowano szczebel pośredni aby potem móc spokojnie zamknąć sprawę. Tutaj najprawdopodobniej stanie się identycznie.

15 grudnia 2009

Porównanie po latach

Ponieważ to co się dzieje aktualnie bardzo przypomina czasy dawniejsze, to może nie ma się co wysilać i przywołać stary skecz kabaretowy z przed 47 lat.
To jest tekst jaki mówił w Piwnicy pod Baranami Wiesław Dymny, jako ewidentną parodię wystąpień Gomułki. Timbre głosu Dymnego był niezwykle sugestywnie podobny do głosu "Gnoma". (wydaje mi się, że autorem był "Szpot"). Dokładnie tego samego rzędu debilizmy wypowiada obecny premier i jego totumfaccy.
Tu uwaga dla młodszej części słuchaczy - w swoim czasie za posiadanie nagrania z tego kabaretu to można było trafić do pierdla.

Oto ten tekst:
W dzisiejszym wystąpieniu, nie chciałbym poruszać spraw państwowych takich jak: rozwój rolnictwa i przemysłu w naszym kraju, wzrostu pogłowia bydła, trzody chlewnej, koni mięsnych i rogacizny na jednego mieszkańca w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego, i tym podobnych, a raczej zająć się sprawami bieżącymi.
Tak się akurat złożyło, że dzisiejsza uroczystość zbiega się z okresem, kiedy wkroczyliśmy w nowe tysiąclecie. Dlatego też, zanim przejdę do spraw bieżących należy się zapytać jak to nasze pierwsze tysiąclecie się zaczęło.
Otóż nasza cała epopeja, że tak powiem, zaczęła się od puczu pułkownika Piasta Wodzireja, eee, Piasta Kołodzieja i trwała aż do czasów Władysława. Gdy po latach powstał Kraków, tak pisał do władzy lud tej okolicy, cytuję: „prosimy o założenie w Krakowie stolicy”, koniec cytatu, to odpowiedź z Warszawy przywiózł sam królewicz, w której było napisane: „Zgadzam się na stolicę – Józef”.
Potem byli krzyżacy. I pytam się właściwie, po co ich sprowadzono? Dla draki? Dla sportu? Nie szanowne zbiegowisko, to był tylko przykład polskiego importu.
Dalej były wojny, zabory i jeszcze raz wojny, aż doszliśmy do teraźniejszości. I cóż my możemy takiego o tym okresie powiedzieć? Otóż możemy powiedzieć dużo.
I tak na przykład, liczba traktorów na jeden hektar za cara Wilusia wynosiła 0, natomiast w roku bieżącym 0,003.
Polscy ekonomiści zastanawiali się jak zwiększyć wartość naszej złotówki i po przeszło trzydziestoletniej pracy doszli do wniosku, że należy w złotówce wywiercić dwa otwory i sprzedawać jako guziki po złoty pięćdziesiąt za sztukę.
Za czasów sanacji mówiono: „czym chata bogata tym rada”, a obecnie co raz częściej słyszy się następujące stwierdzenie” „tym chata bogata, co ukradnie tata”.
Na wsi polskie hoduje się bardzo często trzodę chlewną, krótko mówiąc – świnie. Dlatego też, w roku 1980 na każdego obywatela będzie przypadało po pół świni, a komu się to nie będzie podobało, to dostanie także po ryju.
My [kaszle] dajemy masło. A [kaszle] w zamian za to bierze od nas chleb, cukier, statki i tym podobne.
Dzięki tej korzystnej wymianie, w najbliższym dziesięcioleciu nadgonimy takie kraje przemysłowo rozwinięte jak Gabon, Honduras, Wybrzeże Kości Słoniowej i inne. Nie prawdą jest jakoby [kaszle] brał za darmo od nas węgiel. Bowiem w zamian za to otrzymujemy rocznie sto tysięcy par butów do podzelowania.
Nasz kury polskie, idąc za przykładem bohaterskich kur radzieckich, zniosły o 3,6 jaja więcej od kur zgniłego zachodu.
A co się dzieje w Chinach? W Chinach Ludowych ostatnio zarysował się poważny wpływ monsunów utrudniający rozwój kolarstwa w tymże kraju. Pojawienie się zorzy polarnej spowodowało zanik miesiączkowania u pingwinów.
Papież Paweł VI na Drugim Soborze Watykańskim poruszając sprawę Polski powiedział, cytuję: „Jezus Maria!”, koniec cytatu.
Nawiązując do wizyty generała De Gaulle’a w Polsce, wyłania się następujący problem: dlaczego De Gaulle będąc z wizytą w Polsce przemawiał bez kartki, w przeciwieństwie do naszych? Otóż nie będzie niedyskrecją, jeżeli powiem, że De Gaulle nie tylko, że był generałem, ale także analfabetą.
Nie będziemy sprzedawać rowerów pancernych Bundeswehrze.
Drodzy słuchacze i słuchawki!
Idąc za radą Wolnej Europy, postanowiliśmy, że należy zmienić nazwę Alei Jerozolimskich, jako nazwy syjonistycznej, na Aleję Kairską.
Należy z całą stanowczością stwierdzić, że sytuacja uległa dalszej, znacznej poprawie.
I tak, dnia 13 marca 68 roku, wielka orkiestra Komendy, wykonała na pałki, przed pomnikiem Mickiewicza, pierwszy koncert Moczarta. Entuzjazm i okrzyki wichrzycieli świadczące o wysokim poziomie wykonawczym zespołu spowodował, że przy otwartej kurtynie wystąpił zespół mocnego uderzenia w mocach wojsk, który po trzech bitych godzinach zakończył częściowo swój występ, powtarzając go w godzinach wieczornych także w innych częściach miasta.
Czyż nie pięknie wyglądali ci młodzieńcy, w tyrolsko-blaszanych kapelusikach, trzymających w ręce te delikatne instrumenty, które przy uderzeniu wydawały tony jakże znanej nam melodii.
A towarzysz Mickiewicz, patrząc na to wszystko z wysokości swego cokołu, powiedziałby zapewne nie inaczej jak tylko: „Ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra”.
Minął marzec, przeszła wiosna i nadeszło bardzo gorące lato 68, rzec by można lato stulecia. W tych warunkach najlepiej obrodziły grzyby, które pojawiły się w najmniej oczekiwanym czasie i miejscu. I tak, na ulicach Pragi spotkać można było ogromne ilości czerwonych kozaków, które zatruwały życie spokojnych mieszkańców tego dostojnego grodu. Jednak szczytem biurokracji jest fakt, że Czechosłowacja prosiła o pomoc w roku bodajże 1938, a otrzymała dopiero po trzydziestu latach. Na dodatek do dziś jeszcze trwają poszukiwania osobnika, który ośmielił się wysłać to zaproszenie.
Innym bardzo ważnym wydarzeniem roku 68 był piąty zjazd organizacji, która tak prężnie się nam rozwijała. Otwarcia tego zjazdu dokonała towarzyszka Kunicka, przepraszam, dokonał towarzysz Połomski wygłaszając referat pod tytułem „Cała sala śpiewa z nami”, przyjęty owacyjnie przez zebranych. Należy jeszcze odnotować wystąpienie towarzysza Wyszyńskiego pod tytułem „Jak pracować za Bóg zapłać?”, które spotkało się ze szczególnym zainteresowanie szerokich mas. Oraz referat kontrowersyjny obywatela Pendereckiego zatytułowany „Szewska pasja według Władysława”. Zamknięcia dokonała Kunicka wygłaszając referat pod tytułem „Marionetki”.
Ale o to nadszedł rok 69, rok wyborów, w którym działy się rzeczy dziwne a ciekawe. Zanim do urn wyborczych stanęły różnego rodzaju wyznania takie jak: prowiesławizm, gierko-katowicyzm, moczartyzm oraz pozostałe nacje, to znaczy protestanci, którzy ciągle protestują, należy podsumować ostatnią kadencję działalności sejmu.
I tak, przed wojną staliśmy nad przepaścią, a obecnie zrobiliśmy poważny krok naprzód. Dzięki temu notujemy ogromny postęp w rolnictwie. Dla potwierdzenia tych fakt, posłużę się rocznikiem statystycznym i podam parę cyfr: 2, 7, 14, 28, 32, 46 oraz liczba dodatkowa 10. Numeru banderoli niestety nie pamiętam.
Jak dotychczas nie zostały zrealizowane trzy plany, dotyczące zrównania chłopa z ziemią, wprowadzenia strefy bezmięsnej w Polsce i dodania „dlaczego” do naszego hymnu.
A teraz chciałbym odpowiedzieć na interpelacje szerokich mas dotyczące zapytania, dlaczego sala sejmowa jest okrągła. Otóż na te pytanie chciałbym dać dwie odpowiedzi: sala sejmowa jest okrągła dlatego, aby opozycja nie mogła się chować po kątach oraz druga odpowiedź w formie pytania: czy widział kto cyrk kwadratowy?
Szanowne zbiegowisko, braci, chłopi!
Na zakończenie mojego, bądź co bądź krótkiego wystąpienia, chciałbym ze swej strony dodać, że nie po to szczerbiliśmy sobie zęby na zrębach żelaznej kurtyny, aby je teraz plombować.
Studenci – pamiętajcie o tym, że studiujecie za darmo, a pracować będzie na darmo.

13 grudnia 2009

Fakty w liczbach o tym co było 28 lat temu

Liczba ofiar stanu wojennego - tak na prawdę nieznana, mówi się o 140-150 osobach wymienionych w "Raporcie Rokity", który to dokument przez długie lata był dokumentem tajnym.
Ludzie którzy zostali wyrzuceni z kraju - około 2,4 miliona (taką wartość podano w pierwszym odcinku serialu "System 09"), a byli to w większości ludzie aktywni politycznie, naturalni przywódcy. Chociaż sam osobiście znam człowieka, który dał łapówkę żeby zostać internowanym i na tej podstawie wyjechał z kraju - z tego co wiem wiedzie mu się zdecydowanie lepiej niż gdyby został i robił to samo co robi tam. Również tacy ludzie należeli do bardziej aktywnych, przedsiębiorczych i twórczych.

Totalna zapaść gospodarcza, która zaczęła się właśnie PO wprowadzeniu stanu wojennego a nie na skutek "warcholstwa solidaruchów". Udowodnił to w swoim czasie senator Romaszewski, który prześledził zapotrzebowanie i zużycie przez zakłady produkcyjne energii. Ani razu w ciągu 16 miesięcy od sierpnia 80 do grudnia 81 te parametry nie spadły. Załamanie następuje dopiero od stycznia 1982, czyli PO wprowadzeniu stanu wojennego. Ci, którzy nie chcą w to wierzyć niech sobie przypomną kto był w owym czasie właścicielem środków produkcji i dystrybucji WSZYSTKIEGO.
Mieszkańcy Warszawy mogą sięgnąć pamięcią do tego jakie były kolejki w sklepach i przypomnieć sobie kontrast jaki na tym tle stanowiły bazary - bazar na Polnej i bazar przy Hali Mirowskiej (te znałem osobiście). Na tych bazarach można było kupić wszystko (żywność), dopóki nie zaczęły być problemy z przepustkami dla samochodów, czyli również PO 13 grudnia - potem to wróciło do normy, czyli jacyś SB-ecy wzięli parę złotych za wydanie iluś tam pozwoleń na poruszanie się samochodami.
Można to przyrównać tylko i wyłącznie do czasów okupacji hitlerowskiej z okresu II WŚ, kiedy za przywożenie do miasta produktów żywnościowych ze wsi można było trafić pod mur.
Sam osobiście pamiętam jak jeździłem z ojcem po "blondynkę" i zawsze mieliśmy w samochodzie dwie flaszki wódki i parę złotych dodatkowo aby przekupić ewentualny patrol, który by nas zatrzymał. Bo za taki "przemyt" groziła utrata środka transportu czyli samochodu.

Nie chodziło o nic innego tylko i wyłącznie o to żeby ludzi upodlić, zniszczyć, zabić w ludziach wszelkie odruchy solidarności grupowej. Sądzę, że wtedy się to nie powiodło. To co widzimy w tej chwili jako rozdźwięk w odbiorze rzeczywistości przez różne grupy społeczeństwa pojawiło się później.
Elity, które się ukształtowały po 1989 potrzebowały nowych pretorian, analogicznie jak po 1945 władza komunistyczna potrzebowała nowego narybku.
Tymi nowymi pretorianami systemu są "lemingi" vel "wykształciuchy". Kupiono ich poprzez drastyczne obniżenie poziomu wykształcenia i umożliwienie "awansu" ze wsi (rzadziej), a częściej z małego miasteczka.

Brak rozliczeń za stan wojenny i za 45 lat komunizmu do niczego nie doprowadzi. Bo każde kolejne pokolenie beneficjentów tego systemu będzie się coraz bardziej bało społeczeństwa. Czyli będzie coraz bardziej grało przeciwko Narodowi, którego przynajmniej teoretycznie powinno być przywódcami.
Tylko, że takie spychanie tematu rozliczeń na niewiadomo kiedy musi się wcześniej czy później skończyć niekontrolowanym społecznym wybuchem - a im później to wybuch będzie tym większy.

12 grudnia 2009

Jeszcze jeden "skrzywdzony"

O kogo chodzi - to oczywiste, o senatora Piesiewicza.
Tym razem nie ma tak jak u Polańskiego nastoletniej lolitki, której wdzięki wykorzystuje zarówno "mamusia" jak i "obleśny staruch". Tym razem jest inaczej. Senator pozwala na wejście do swojego domu dwóch pań, które dokonują czynów dziwnych.
Tu niestety przypomina się historia niajakiego "Perszinga", zastrzelonego w Zakopanem. Jemu też towarzyszyła "panienka". Tylko, że ta "panienka" pierwszą czynnością, którą wykonała po zastrzeleniu jej "oblubieńca" było zniszczenie karty
SIM z jego telefonu komórkowego. Tak się nie zachowują panienki z agencji towarzyskich. Tak się zachowują będące na to przygotowanymi osoby po przeszkoleniu w służbach specjalnych. "Perszing" był pod nadzorem oficera prowadzącego w osobie tej "panienki".
Pytanie jest tylko jedno czy był tego świadom czy nie. Statystyka dowodzi, że był tego świadom i że sam osobiście był informatorem SB lub WSW. Nikt na razie nie dowiódł, że badania profesora Zybertowicza na temat zinfiltrowania środowiska przestępczego przez SB (i/lub WSW) są w jakimkolwiek stopniu wadliwe.
Powróćmy do senatora Piesiewicz.
Znów pojawia się rozdźwięk pomiędzy tym co na ten temat mówią "elity" a tym co mołi "ulica".
Będąc na tak eksponowanym stanowisku nie można sobie pozwolić na najdrobniejsze nawet uchybienie. Bo po prostu nie uchodzi.
Jeśli senator Piesiewicz miał takie ciągoty - do zabaw z użyciem narkotyków i w trójkątach to powinien sobie darować kandydowanie do władz obieralnych i związane z tym strojenie się w szaty Katona. Jeśli zaś został w to wrobiony (podano mu narkotyk i następnie upozowano kilka ujęć z kamery) to również powinien zrzec się mandatu senatora albowiem dopuszczenie do takiej koincydencji świadczy o niezwykle niskiej ocenia intelektualnej jaką można senatorowi wystawić.

09 grudnia 2009

Dlaczego ścigano szmalcowników i volksdoiczów?

No właśnie dlaczego to robiono?
Przecież ludzie ci w swoim czasie wykazywali się tylko i wyłącznie realizmem politycznym aktualnego dla ich czasu. Nic więcej. Byli zwykłymi oportunistami, takimi samymi jak ci co pod koniec lat 80-tych byli TW, OZI, KO i co tam jeszcze w tych archiwach SB można za różne kwalifikacje wyczytać.
Ostatnie ekscesy Jaruzela i Kwacha właśnie to pytanie uwypuklają. Przecież nic nie różni tych postaw.
Postawy służalca i gorliwego wykonawcy rozkazów Moskwy niczym się nie różni z takim volksdoiczem, który dodatkowo może służyć jako agentura penetrująca podziemie zbrojne.
Postawa szmalcownika niczym się nie różni od TW -

TO JEST TAKA SAMA POSTAWA

I nie ma dla niej wyjaśnień. To jeżeli w Polsce nie ściga się różnych TW i popleczników Moskwy to dlaczego takie straszne odjum ma niby spadać na volksdojczów i szmalcowników?

08 grudnia 2009

Buddyści, Sikhowie , wyznawcy Zen i Zaratrustianie

Kraj Buddystów, w którym zamieszkiwali również w dużej liczbie Sikhowie został najechany przez wyznawców Zen.
Wyznawcy Zen ogłosili, że za każdego wydanego Sikha każdy jeden Buddysta dostanie nagrodę, ale tak na prawdę wyznawcy Zen mordowali każdego, zarówno Buddystę jak i Sikha. Ale niektórzy Buddyści pomagali wyznawcom Zen i wyłapywali Sikhów. Znacznie jednak większa ilość Buddystów pomagała Sikhom przetrwać ten ciężki czas, płacąc za tę pomoc nierzadko śmiercią.
Wyznawców Zen z kraju Buddystów wygnali Zaratrustianie, którzy jednocześnie Sikhów uznali za swoich naturalnych sprzymierzeńców, albowiem wśród Buddystów nie było zbyt wielu zwolenników Zaratustry. I tu Sikhowie sprzymierzyli się z Zaratrustianami przeciwko swoim dotychczasowym dobrodziejom - Buddystom.
Wiele lat po tych wydarzeniach Sikhowie, którzy nadal zamieszkują kraj Buddystów na każdą wzmiankę o tym, że zachowali się nieładnie reagują alergicznym zwrotem, że to anty-Sikhizm, jednocześnie identycznie reagują na każdą sugestię, że jak im tak w kraju Buddystów źle to może by sobie wyjechali do swojego Sikho-kraju, również tego typu propozycje uznając za anty-Sikhizm. Wspierają ich w tym zarówno Zaratrustianie jak i wyznawcy Zen, zdając sobie sprawę, że Buddyści gdy im się pozwoli to potrafią dużo, dlatego lepiej ich trzymać pod kontrolą tajnych Sikhów, tajnych Zaratrustian i tajnych wyznawców Zen, którzy to udają szczerych Buddystów.

Również każde nazwanie tajnego Sikha - Sikhiem jest uznawane za anty-Sikhizm. Ale Buddyści powoli odbudowują swoją świadomość i być może przepędzą w końcu wszystkich szkodliwych Sikhów jak i wszystkich tajnych wyznawców Zen jak i tajnych Zaratrustian.

05 grudnia 2009

Bolszewia

PO działa jak bolszewicy, w starym dobrym stylu. Usunięcie z komisji dwojga posłów PiS zniesmaczyło nawet SLD-owców.
Stosowanie sztuczek P-R tudzież kruczków prawnych w celu osiągnięcia sukcesu jest tak znane, że aż staje się monotonne.
Tylko co wtedy gdy pomimo stosowania tychże sztuczek pewnych rzeczy nie da się przeforsować. Tutaj też bolszewicy pewnie posłużą przykładem - będzie się strzelać do opornych, czyli w praktyce do sporej części Narodu. To też już widzieliśmy i to całkiem niedawno.
To z drugiej strony zastanawiające, że przez dwa lata cały wysiłek medialny idzie w jednym kierunku - OBRZYDZIĆ KACZYŃSKICH.
Przecież PiS przegrało wybory i nie ma żadnego wpływu na sprawowanie władzy. Czyli, że istnieje realne zagrożenie powrotu Kaczorów do władzy i jedynie stały łoskot medialny jest w stanie utrzymać sytuację, w której Tusk i PO nadal mają poparcie społeczne (aczkolwiek tym wynikom badań co są prezentowane w mediach to ja bym nadmiernie nie ufał).
Ostatni okres to również totalne i jawne wystąpienie elit przeciwko społeczeństwu. Praktycznie po raz pierwszy elity opowiedziały się przeciwko w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości. Chodzi mi o sprawę aresztowania R. Polańskiego. Naprawdę nieliczni spośród ludzi "establisz - mętu" nie wystąpili z tezami, że "nam wielkim i wspaniałym wolno więcej, a wy motłoch powinniście być wdzięczni, że MY pozwalamy się podziwiać". Taki mniej więcej przekaz płynął i nadal płynie z mediów w tej sprawie, co stoi w jawnej sprzeczności z tym co myśli ulica.
Oczywiście elity występowały przeciw zdaniu Narodu już wielokrotnie, ale nie było to tak widoczne, dzięki czemu nadal mogli odgrywać rolę elit, moralizatorów i autorytetów od wszystkiego.

Wnioski:
Jeżeli PO przegra jakieś wybory to należy się liczyć z możliwością wyprowadzenia na ulicę wojska, policji i prywatnych firm ochroniarskich w celu pacyfikacji nastrojów społecznych. Jednocześnie należy stwierdzić, że PO nie może sobie pozwolić na przegranie jakichkolwiek wyborów, ponieważ może to oznaczać wieloletnie wyroki więzienia dla co bardziej prominentnych polityków tej partii, a na takie rozwiązanie to nie sądzę żeby ktoś z nich miał ochotę.
Charakterystyczne jest tutaj to co redaktor Janecki (naczelny "Wprost") powiedział dzisiaj w porannej Trójce (Salon prasowy) - cytuję z pamięci: "... politycy, ci z drugiego i trzeciego szeregu, PO pytają się mnie z wyraźnym przestrachem co jest szykowane przeciwko PO. ..."
Jako Naród powinniśmy się przygotować na wiele prowokacji obecnej władzy i wspierających ją służb i mediów, aby nie dać im pretekstu do użycia środków specjalnych.

02 grudnia 2009

Na co idą nasze podatki

A na przykład na firmę DELL.
Źródło: http://www.rp.pl/artykul/9211,400433_Dell_sprzedal_fabryke_w_Lodzi.html
Jednym słowem firma DELL, która żyje między innymi z takich ludzi jak ja - bo również ja kupuję produkty wyprodukowane przez te zakłady to potem jeszcze z moich podatków jest wspierana. Powiedzmy sobie szczerze, firma DELL nie jest ubogim krewnym, którego wypada wesprzeć bo mu nie starcza do pierwszego, lecz jest jednym z potentatów światowych w dziedzinie komputerów. 54,5 mln EURO daje ponad 220 mln. złotych. Czyli do każdego z potencjalnych dodatkowych 3000 stanowisk pracy dołożono około 75'000 złotych.
Co stanowi całkiem niezłą roczną pensję (6200 brutto miesięcznie). Ale nawet tego nie ma. Oczywiście firma, która to przejęła (czy też przejmie) może rozszerzyć produkcję i rozbudować zakład i być może te dodatkowe 3'000 osób znajdzie tam zatrudnienie. Tylko ja się pytam ile ci ludzie powinni tam pracować żeby te pieniądze się zwróciły w formie podatków i innych elementów do budżetu.
A może i ta nowa firma załatwi sobie takie samo dofinansowanie z moich pieniędzy.
Zaiste fantastycznych rządzących mamy w naszym kraju skoro lekką ręką wydatkują takie sumy z naszych pieniędzy i nawet się nie zatroszczą o to żeby się to zwróciło.

01 grudnia 2009

Kolejny problem TOLERASTÓW

Źródło: http://www.tvn24.pl/-1,1631508,0,1,zabil-rodzicow--bo-nie-akceptowali-jego-homoseksualizmu,wiadomosc.html
Chłopak zabił swoich rodziców, ponieważ nie akceptowali oni jego sodomskich ciągotek.
Pytanie podstawowe: Col to znaczy nie akceptowali.
Pytanie następne, w jakim trybie i przy jakim nacisku mediów, środowisk sodomickich, i innych ten człowiek będzie sądzony.
Podwójna zbrodnia ojcobójstwa, jak się wydaje w tej chwili zaplanowana i przemyślana oraz wykonana. Czyli zrobione to zostało z pełną premedytacją. Człowiek ten zrobił to z rozmysłem, sam zawiadomił po fakcie policję, następnie poczekał i w czasie pierwszego przesłuchania przyznał się do winy.
Nie ma w moim pojęciu usprawiedliwienia dla takiego czynu, nawet jeżeli rodzice tego "człowieka" powiedzieli mu, że nie ma więcej wstępu do ich domu, oraz, że zostaje wydziedziczony i przeklęty po wsze czasy - to to jest prawo rodzica, aby dokonywać takich kategorycznych ocen.
"Człowiek" ten w moim pojęciu nie zasłużył na miano CZŁOWIEKA, gdyż przedłożył swoją seksualną rządzę sodomską nad umiłowanie życia innego człowieka - swych rodziców.
Zasłużył tylko na jeden rodzaj kary (niestety ten rodzaj kary nie jest w Polsce orzekany ani wykonywany od lat kilkunastu).

29 listopada 2009

Toleraści mają problem

Szwajcarzy w referendum zdecydowali, że nie będzie wolno wybudować więcej minaretów w ich kraju.
Źródło: http://www.rp.pl/artykul/2,398987_Szwajcaria_bez_minaretow.html.
Najśmieszniejszy jest oczywiście ostatni fragment, w którym Szwajcarscy Zieloni stwierdzają ni mniej ni więcej, że w dupie mają decyzję suwerena jakim jest naród i założą przeciwko temu rozstrzygnięciu sprawę w Strasbourgu. Ja jestem ciekaw jakie może być umotywowanie takiego pozwu. Nie jestem prawnikiem, ani tym bardziej znawcą Szwajcarskiej Konstytucji, ale z wiedzy potocznej wiem, że referendum jest bardzo często stosowaną metodą rozstrzygania sporów politycznych w Szwajcarii. Helweci stosują tą metodę statystycznie częściej niż inne narody, tak przynajmniej wynika z doniesień medialnych.
W powszechnym odczuciu wyrażenie woli w referendum jest najwyższym możliwym sposobem emanacji politycznej Woli Narodu (każdego Narodu). Jeżeli jakiejś grupie zdanie wyrażone w ten sposób się nie podoba, to zgodnie z logiką (ale taką zwykłą logiką, nie marksistowską) ludzie ci powinni opuścić kraj, który przyjął jakieś tam prawo w drodze referendum, lub też przyjąć taki fakt do wiadomości.
Jaki może być wyrok trybunału w Strasbourgu na taki pozew nie jest trudno się domyśleć zwłaszcza po ostatnich rewelacjach tejże instytucji w kwestii krzyży we Włoskich szkołach.
Warto będzie obserwować dalszy ciąg zdarzeń związanych z tym zagadnieniem, ponieważ to w jaki sposób się dalej potoczy ta sprawa będzie bardzo wyraźnym wyznacznikiem tego w jakim świecie żyjemy. Czy będzie to świat wolności Narodów, czy też Helweci zostaną zmuszeni do zmiany prawa zdecydowanego w referendum na skutek nacisków zewnętrznych.

28 listopada 2009

Trockizm

Wiele osób prowadzi rozważania na temat NWO (New World Order). Rozważania te są o tyle jałowe, że aż miejscami śmieszne. Jednocześnie pojawiają się opinie, które powyższe rozważania mają niejako zapędzić do szuflady pod tytułem "teorie spiskowe". Fakt, wiele spośród tez głoszonych przez ludzi doszukujących się dzałań takich grup jak Bilderbergie, iluminaci, masoni i inni są co najmniej kontrowersyjne - trudno jest udowodnić tezy jakie głoszą ludzie doszukujący się działań tych grup w naszej globalnej wiosce. Jednakże podsumowywanie tych tez poprzez nadmierne uogólnienie i obśmiewanie jednym krótkim acz niezbyt wyrafinowanym zwrotem per "spiskowe teorie dziejów" też iewiele wnosi. Jedni i drudzy okopują się na swoich stanowiskach.
Jeden z najlepszych naszych pisarzy zapytany kiedyś: "Czemu Pan opisuje spółczesny świat za pomocą teorii spiskowych". Odparł - "A są jakieś inne?" (W. Łysiak)
Wiele rzeczy można powiedzieć o Łysiaku, ale niewątpliwie jest to człowiek inteligentny i oczytany, to czemu jego tezy lądują tam gdzie zwykło się umieszczać margines myśli politycznej i społecznej? Odpowiedź jest według mnie prosta - ponieważ tezy te są niezwykle bliskie rzeczywistoci i zagrażają medialnej rzeczywistości jaka od 20 lat u nas obowiązuje.
A czym jest, ewentualnie do czego jest najbliższa ta rzeczywistość - jest bardzo bliska TROCKIZMU i to zarówno na poziomie laklnym (krajowym) jak i na poziomie globalnym (światowym).
Większość tego co jest sprzedawane ludziom jako nieunikniona rzeczywistość jest TROCKIZMEM. UE i jej regulacje, globalna współpraca i globalna unifikacja - to czysty żywy TROCKIZM.
Wielu ludzi, skądiną inteligentnych i oczytanych, odrzuca takie tezy, mówiąc o "szalonych wujkach", "spiskowych teoriach" i innych elementach. Ale poza obśmianiem i wykpieniem, to nie są w stanie wykazać, że te terie nie spełniają logicznej spójności. Stosują przy tym jedną z odwiecznych sztuczek erystycznych pod tytułem "nadmierne uogólnienie" ewentualnie używają innej sztuczki "ad personam" jeśli tylko osoba głosząca jakieś tego typu tezy może zostać obśmiana osobiście z zupełnie innego powodu (na przykład niskiego wzrostu). Tylko, że tak działając nic się nie da osiągnąć.
Przeciwnicy takich teorii mówią, że nie ma możliwości dokonania aż tak daleko idących manipulacji w świadomości społeczeństw, narodów i całej ludzkości - powtarzają tą tezę bez żadnego dowodu, jako fakt objawiony. A przepraszam bardzo, czy działania koncernów medialnych na naszym własnym podwórku (koalicja 21 października), nie świadczą bynajmniej o czymś wręcz przeciwnym. Nie świadczą przypadkiem o tym, że odpowiednia koncentracja przekazu medialnego może spowodować drastycznie istotną zmianę nastawienia elektoratu?
Ja rozumiem, że ludzi, którzy posiadają jakie takie wykształcenie i znają takie słowa jak sofizmat i erystyka popełniają jeden podstawowy błąd w ocenie rzeczywistości. Tym błędem jest przykładanie miary swojej wiedzy i doświadczenia do zachowań większości ludzi w kraju i na świecie.
Otóż niestety jest to fałsz.
Większość ludzi (w Polsce i na świecie) nie zna nawet takich słów jak erystyka i sofizmat, nie mówiąc już o umiejętności wychwytywania takich zagrywek z przekazu medialnego.
A te zagrywki medialne służą jednemu celowi - wypromowaniu spolegliwych względem centrów decyzyjnych i medialnych (to w praktyce to samo) polityków, którzy będą realizowali program korzystny dla tychże ośrodków.
A to jest właśnie istotą TROCKIZMU, gdzie ludzie mają być podzieleni na warstwy decyzyjne i wykonawcze. Każdy ma być "żołnierzem w armii pracy".
Trockizm niesie za sobą jeszcze inne "dobrodziejstwa" - nie będę ich wymieniał. Nikt z tych, którzy zgodnie z tą ideologią dążą do zainstalowania takiego systemu w skali globalnej oczywiście się do tego nie przyzna - bo to jest passe. Ale działania, które są podejmowane nie pozostawiają według mnie zbyt dużo wątpliwości.
NWO = TROCKIZM.

20 listopada 2009

Koalicja PO-SLD i PSL

To wbrew pozorom dobra wiadomość. Przypomina się taki cytat: "... Pijaniusieńcy Kwaśniewski i Szmajdziński chodzili po osiedlu od drzwi do drzwi i mówili, że niedługo będą razem z Michnikiem w jednej partii. ..." (to chyba było u Łysiaka).
Gdyby takie coś wydarzyło się 20 lat temu, to nie było by możliwości żeby udawać zmiany ekip rządzących gdzie SLD robiła za lewicę, a UD, UW, PO za jeśli nie prawicę to przynajmniej za centrum.
Dla wielu osób będących wyborcami SLD jest nie do przyjęcia sytuacja, że na jednej liście wyborczej znajdują się obok siebie Czarzasty i Mazowiecki (taki casus miał miejsce w 2005) i w drugą stronę działa to analogicznie.
Obecnie najsilniejszą partią "systemu" jest PO, jedynym przeciwnikiem realnie liczącym się na rynku jest PiS.
Wprawdzie nie mówi się o połączeniu PO i SLD, ale podejmowane działania dla pewnych grup elektoratów tych partii mogą być nie do zaakceptowania.
Tu pojawia się dosyć istotne pytanie: co zrobią wnerwieni postawą partyjnego szefostwa wyborcy tych partii (zarówno SLD jak i PO).
Przekaz medialny jaki pojawia się przy okazji tych deklaracji sprowadza się tylko do jednego: "nigdy więcej PiS". To trochę mało jak na program, ale sugeruje z drugiej strony, że publikowane sondaże to są co najmniej naciągane.
Analogiczną do deklaracji polityków SLD jest deklaracja Cimoszewicza: "Poprę tego kandydata, który będzie w stanie pokonać Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich". To sugeruje, że wcale nie jest takie niemożliwe, że Cimoszewicz będzie tym kandydatem i wtedy otrzyma poparcie od Tuska i PO.

Konkluzja:
Dopóki udawało się oszukiwać społeczeństwo i pokazywać szopkę wyborczą z przychodzeniem i odchodzeniem kolejnych ekip można było to odpowiednio rozgrywać. Natomiast w sytuacji gdy pojawia się wyraźna granica, gdzie z jednej strony występują czerwoni z różowymi i innymi umoczeńcami a z drugiej partia która składa się z pro - państwowców to podział jest na tyle czytelny, że trudno go nie zauważyć. Dlatego uważam, że to dobrze się stało iż SLD w sposób jawny chce wspierać PO.

18 listopada 2009

Wskaźnik Gazety Polskiej

Rozmawiałem ze znajomym, stałym czytelnikiem Gazety Polskiej. W pewnym momencie On powiedział, że ostatnio nie mógł kupić GaPola, co mnie lekko zdziwiło. Prawie w centrum Warszawy nie móc kupić GaPola - dziwne. Potem jeszcze dopowiedział, że w kiosku, w którym od zawsze kupuje to zaprzyjaźniony kioskarz powiedział, że jest to jedyna gazeta, która nie ma w ogóle zwrotów, albo ilość zwrotów jest na znikomo niskim poziomie.

Wniosek i komentarz (tylko mój)
Ludzie, w swojej masie, zaczęli lub zaczynają szukać medium, które nie opowiada bajek z mchu i paproci, ale przekazuje rzetelne sprawdzone informacje. Ponadto medium to nie może mieszać komentarza wyrażającego linię redakcyjną z przekazywanymi faktami.
O ile jeszcze rok czy też dwa lata temu osoby czytające GaPola były nielicznymi wyjątkami, a kupując taką gazetę można się było spodziewać, że zostanie się obrzuconym wyzwiskami per "moher", "rydzykoid', "ciemnogród", itd., itp.
To obecnie gazeta ta może stać się głównym źródłem wiedzy dla dużej liczby czytelników.
W związku z powyższym uważam, że sensowne jest ustanowienie "WSKAŹNIKA GAZETY POLSKIEJ" jako swoistego miernika odwrócenia się społeczeństwa od mediów głównego nurtu.
Oczywiście moja obserwacja może mieć tylko i wyłącznie wymiar lokalny i w związku z tym być bezsensowną, ale tak mi się zdaje, że nie jest to rzecz incydentalna i lokalna.

16 listopada 2009

Na czym polega oszustwo w sondażach?

Opublikowane dziś na stronach TVN24 wyniki sondaży na temat 2 lat rządów PO i D. Tuska osobiście przynoszą ciekawe wyniki.
Oto pierwsza i chyba zarazem główna część sondaży:
Pytanie: Jak oceniasz rząd D. Tuska po 2 latach?
i możliwe odpowiedzi:
1. Jest fatalnie. Najgorszy rząd po 1989 - 33%
2. Jest bardzo źle. Naobiecywali i nie dotrzymują - 9%
3. Rozumiem, że jest kryzys ale rząd sobie nie radzi - 5%
4. Nie jest źle, mogło być dużo gorzej - 26 %
5. Jest bardzo dobrze, choć niedociągnięcia się zdarzają - 24 %
6. Nie mam pytań, nie mam zastrzeżeń - 3 %

Oddanych głosów: 103'108

Źródło: http://www.tvn24.pl/0,2282734,0,0,1,1,,jak-oceniasz-rzad-donalda-tuska-po-dwoch-latach,galeriamax.html

Najważniejsze jest to, że pytanie i potencjalne odpowiedzi nie są logicznie konsekwentne - nie domykają się logicznie.
Do tak sformułowanego pytania i odpowiedzi pierwszej aby zachować spójność logiczną to jedna z kontr - odpowiedzi powinna brzmieć: "Jest świetnie, najlepszy rząd po 1989".

W przypadku punktu drugiego, to nie jest odpowiedź na pytanie główne, tylko na pytanie: "Jak oceniasz stopień realizacji obietnic wyborczych przez obecny rząd?"

W punkcie trzecim analogicznie. Pytanie główne powinno brzmieć: "Czy rząd radzi sobie z kryzysem gospodarczym?"

Punkty 4 i 5 również powinny mieć takie pytanie główne jak punkt 3.

Istnym kuriozum jest odpowiedź 6. Tu pytanie główne powinno brzmieć: "Czy masz zastrzeżenia do działań rządu D. Tuska?"

Oczywiście wiadomo, że jest to zwykły test popularności i skuteczności działań mediów, w tym TVN, w procesie promocji PO i D. Tuska osobiście.

Interpretacja wyników (moja czysto subiektywna, a ponadto amatorska bo socjologiem ani politologiem nie jestem)

Ci, którzy udzielili odpowiedzi 1 - zwolennicy ostrej zmiany - w przeważającej większości ci co głosowali i zagłosują na PiS

Ci, którzy udzielili odpowiedzi 2 i 3 - głosowali na PO i się zawiedli, możliwym jest, że udzielający odpowiedzi 2 zagłosują w najbliższych wyborach na PiS, a ci co wskazali 3 pozostaną przy PO.

Ci, którzy wskazali 4 lub 5 - głosowali na PO i dalej tak głosować będą.

Wskazujący 6 - to raczej ci, którzy tak na prawdę nie mają zdania - raczej głosowali i zagłosują na PO z przyczyn środowiskowych (bo tak głosują wszyscy kumple, oraz tak naucza GW i TVN).

O mediach część I

Motto:
"Telewizja to fantastyczny wynalazek, ilekroć ktoś włącza TV natychmiast idę do drugiego pokoju aby poczytać książkę." [Groucho Marx]

Studentom szkoły imienia Melchiora Wańkowicza poświęcam.

Życzę Wam, abyście byli jak Wasz patron. Potrafili rozróżniać ziarno od plew. Aby nie mogła zdarzyć się taka sytuacja, że jakiś cwaniaczek przywołując łacińską sentencję "pacta sund servanta" nie napotyka natychmiast na kontrę, w której ktoś z waszego środowiska dopowiada natychmiast "a rebus sint stantibus".
Pomyślcie o tym, Wy wszyscy, którzy studiujecie w szkole imienia Melchiora Wańkowicza, nestora i mentora Dziennikarstwa nad Wisłą.
Pomyślcie o tym, na jakim poziomie wiedzy ogólnej jesteście wobec M.Wańkowicza, pomyślcie ile poziomów wiedzy ogólnej i oczytania dzieli Was od Mistrza Wańkowicza zanim zaczniecie nazywać się dziennikarzami.
Pomyślcie o całej tej erudycji jaką M. Wańkowicz posiadł zanim stał się dziennikarzem.
Niestety nie jesteście tacy jak nestor dziennikarstwa nad Wisłą. Jesteście (statycznie) płascy, gonicie za tanią sensacją, Nie rozumiecie, lub nie chcecie zrozumieć na czym polegają prawdziwe problemy w kraju nad Wisłą. Gonicie za sensacją, oglądalnością, pieniądzem. Ale to jest tylko pozłotka, warstwa wierzchnia, która owszem świadczy o kunszcie i refleksie , ale nie świadczy o odpowiedzialności za losy kraju.
Nie jest prawdą, że nie ma w Polsce wzorca dobrego dziennikarstwa, owszem jest. Tym wzorcem jest Melchior Wańkowicz, ale ilu (ile procent spośród ludzi obecnie uprawiających ten zawód) się do tych norm stosuje.
Znakomita mniejszość.
Jeśli redaktorka medium które jest uznawane za opiniotwórcze, potrafi zrobić taki manewr, że z już przeprowadzonego i autoryzowanego przez premiera wywiadu wycina swoje pytania i odpowiedzi premiera, po interwencji redaktora naczelnego innego medium, to jak to scharakteryzować.
Przeprowadźmy eksperyment myślowy:
Jesteśmy jednym z dwójki redaktorów WP, którzy pracują nad sprawą Watergate. Mamy wszystko zapięte na ostatni guzi, wszystkie wywiady, potwierdzenia od "głębokiego gardła" i inne. I nagle nasz naczelny mówi: STOP. Nie publikujemy, ponieważ temat jest "własnościa" innego dziennika. Dysponentem tematu jest naczelny innej gazety.
Ktoś zakrzxyknie: NIEMOZLIWE
Fakt, w USA niemożliwe, u nas na porządku dziennym.
Dokładnie takiego tłumaczenia użyła redaktor Paradowska z POLITYKI. Nie jest ona w stanie wyprzeć się swojego działania. Istnieje dostateczna ilość przekazów medialnych, które jej wypowierdź zarejestrowały. I nic się nie stało, nikt z konkurentów red. Paradowskiej nie zakrzyknął "Hańba",
To czemu się dziwicie teraz, wy wszyscy, którzy nie zakrzyknęliście HAŃBA wtedy, że teraz red. Paradowska i inni z tej samej stajni promują bez żenady ewidentne kłamstwa.
To co dzieje się teraz jest naturalną konsekwencja tego, że wtedy nie zakrzyknęliście "HAŃBA".

14 listopada 2009

Wpis o mediach - w odpowiedzi Katarynie

Żyjemy w MEDIOKRACJI a nie w demokracji republikańskiej. Wiele uwag, jakie wobec społeczeństwa mają tacy ludzie jak Ziemkiewicz uważam skądinąd za nietrafne - exemplum określenie POLACTWO.
Fakt, ludzie się tak, jak to opisuje Ziemkiewicz zachowują, tylko, że taki RAZ nie uwzględnia jednego "drobnego" elementu. Ilu (ile procent) spośród odbiorców codziennej sieczki medialnej zna takie słowa jak sofizmat i erystyka, nie mówiąc już o wyłapywaniu chwytów erystyczno - sofizmatycznych z przekazu medialnego. RAZ i inni popełniają tu błąd polegający na tym, że przykładają miarę swojej wiedzy do zachowań przeciętnego "Kowalskiego", a to prawdą nie jest - przeciętny "Kowalski" nie zna słów sofizmat i erystyka. A przecież z tego wszystkiego bierze się potem wynik sondażowy PO i Tuska osobiście.
Media są częścią systemu władzy nie tylko u nas. Analogiczne procesy zachodzą w USA, Francji, Niemczech, Włoszech. Nie mam zdania i wiedzy o tym co się dzieje obecnie w Anglii w tej kwestii. Anglia jest tutaj dosyć specyficznym krajem, chociażby dlatego, że podstawy tego co nazywamy parlamentaryzmem wykształciły się właśnie w Anglii i tam są najsilniejsze.
W USA na media działa silne lobby żydowskie (gazety - NYT i WP) + lobby przemysłu zbrojeniowego (telewizja - General Electric). Oczywiście również tu nikt nie mówi o cenzurze. Ale istnieje pewien schemat rozumowania poza który reporterzy, komentatorzy i dziennikarze nie wychodzą. O ile w mediach papierowych jest to łatwe do realizacji, to w mediach elektronicznych jest to raczej kwestia tego, że zatrudnia się ludzi, którzy już na samym wstępie wykazują "właściwy" ogląd rzeczywistości.
Tak samo a być może jeszcze bardziej kuriozalnie sytuacja wygląda we Włoszech. Premierem jest magnat medialny Berlusconi, który wielokrotnie pokazał, że jego miejsce jest raczej w rynsztoku a nie na salonach władzy, ale on ma swoje media to sobie dokazuje.
W Niemczech i we Francji sytuacja jest trochę inna. Media w tych krajach nie działają na konkretne zamówienie polityczno - partyjne, ale mają wyraźną tendencję do forowania lewicowych opcji politycznych. Jednocześnie media w tych wszystkich wymienionych wyżej krajach stają murem za swoim rządem w przypadku konfliktu (nawet słownego) na arenie międzynarodowej - czego o naszych mediach powiedzieć nie można. W związku z czym używanie frazy "polskojęzyczne media" nie jest wcale takie bezsensowne ani tym bardziej szowinistyczno - rasistowskie.
Bo, jeżeli media będące własnością medialnych koncernów niemieckich prezentują taki a nie inny obraz rzeczywistości w naszych kontaktach z zachodnimi sąsiadem, to można wysnuć wniosek o tym że działają na szkodę NARODU POLSKIEGO. Jednocześnie jeżeli GW zapodaje na stronie głównej tytuł: "JEROZOLIMA NASZA", to ja się pytam czyja? Bo jakoś nie zauważyłem, żeby polskie jednostki wojskowe miały z tą operacją cokolwiek wspólnego.
Przykładów można by mnożyć na pęczki, również o tym co jest przemilczane w kwestiach zasobów i możliwości jakie tkwią w Polsce i to zarówno w kwestii surowcowej (geotermia, złoża rudy żelaza, złoża gazu) jak i o potencjale naukowo technicznym (wyniki światowych olimpiad informatycznych z ostatnich lat), jak również o innych elementach rzeczywistości.
Media zamiast wspierać naturalne dążenie Narodu do bycia wielkim (w dowolnej dziedzinie) raczej spłaszczają wszelkie sukcesy, a wszelkie elementy, które mogły by podbudować morale zostają z reguły przemilczane.

11 listopada 2009

Bezsensowne ocenianie

Jak zwykle z okazji Święta 11 listopada pojawia się festiwal wpisów w internecie oceniających II RP i Marszałka Piłsudskiego osobiście. Wpisy te, zarówno zawodowców czyli dziennikarzy jak i blogerów - amatorów, są robione na jedno kopyto.
Że Sanacja to faszyści, że brak było wolności demokratycznych, że soldateska i kolesiostwo, że Piłsudski był agentem Wiednia, że Bereza, że antysemityzm. Repertuar jest znany od lat i w zasadzie niezmienny.
Wszelką wiedzę uzyskujemy poprzez porównanie. Porównajmy zatem system państwowy II RP, tylko z czym to będziemy porównywać. Bo jeżeli będziemy porównywać z obecnymi systemami demokracji republikańskiej, to rzeczywiście takie porównanie nie może wypaść korzystnie dla II RP. Tylko, że takie porównanie jest co najmniej nieuczciwe.
Porównać możemy II RP z innymi krajami w tym samym okresie czasu. No to może z Rosją sowiecką, chyba jednak wygrywamy w przedbiegach, u nas nie było konc-łagrów, a władze nie doprowadziły do zagłodzenia sporej części swoich obywateli.
To może z Niemcami, tylko z którymi, z tymi przed czy po dojściu Hitlera do władzy.
Jak po dojściu Hitlera do władzy to raczej tak samo jak w przypadku sowietów.
Tu uwaga na marginesie. Często się przyrównuje Berezę do obozu koncentracyjnego, celują w tym zwłaszcza komuniści. Jest to kolejny przykład na to, że czerwoni łżą zawsze gdy tylko mogą. Bo gdyby Bereza była tym co się jej przypisuje to nie było by świadków, którzy mogli by to opisać.
Przejdźmy do jakiej takiej sensowności wywodu.
Porównajmy II RP i stosunki panujące w sferze polityki i ogólnego pojęcia demokracji do krajów, które zawsze uchodziły i uchodzą za wzrór tejże, czyli Angla i Francja.
Jednym z wyróżników tego czy system jest czy nie jest demokratyczny jest to kto może brać udział w głosowaniu do parlamentu, czyli o równouprawnieniu wszystkich obywateli.
W Polsce równość wyborczą mężczyzn i kobiet zadekretował swoim rozporządzeniem Piłsudski już w 1918 roku. We Francji tak rewolucyjną zmianę wprowadzono dopiero po II WŚ, ponad 25 lat później, inaczej licząc pokolenie później (w Anglii nastąpiło to również później). To które państwo z definicji miało mniejszą procentowo liczbę wykluczonych II RP czy Francja?
Pozostańmy na chwilę przy Francji - afera Dreyfusa. Czy w Polsce międzywojennej zdarzył się przypadek aby w praktyce cały aparat państwowy, głównie tajny, uwziął się na jednego oficera z powodu jego pochodzenia, ja o czymś takim nie słyszałem, ale może mnie ktoś oświeci i wygrzebie gdzieś taki casus. To gdzie był większy antysemityzm pod szyldem państwa w Polsce czy we Francji?

Mam prośbę do tych wszystkich krytykantów II RP, aby wypisując swoje enuncjacje byli łaskawi w sposób jawny mówić, że porównali to co działo się w II RP z innym krajem i w jakim konkretnie okresie historycznym, bo takie ocenianie w oderwaniu od możliwości porównywania jest właśnie BEZSENSOWNYM OCENIANIEM, ponieważ nie ma skali porównawczej.

08 listopada 2009

Pytanie do ekstremalnych wolnościowców?

Pytanie jest skierowane do tych wszystkich, którzy w swoich wpisach mówią o "łasce jazdy" jako o zbędnym kwitku, który niczego nie zmienia w sposobie zachowania się danego osobnika w ruchu drogowym.
Co według was powinno się zdarzyć z facetem, który narobił takich rzeczy:
http://www.tvn24.pl/-1,1627710,0,1,kierowca_pijak_recydywista-z-zarzutami-ofiary-w-szpitalach,wiadomosc.html

07 listopada 2009

Kolejny "genialny" pomysł na wypadek przyszłego kryzysu

Premier W. Brytanii na spotkaniu G-coś tam, stwierdził, że Banki powinny płacić specjalny dodatkowy podatek (coś na kształt obowiązkowych rezerw jakie nasze banki wpłacają do NBP). Z tych pieniędzy miały by być finansowane wszelkie pretuberencje jakie mogły by dotknąć system bankowy w przyszłości.
Uzasadnienie tego pomysłu było takie, że to wyeliminuje na przyszłość taką sytuację, że wszyscy będą się zrzucać na ratowanie banków.
Premier W. Brytanii chyba nie wie co mówi. Po pierwsze taki para-podatek to sobie bankierzy wliczą w koszta i niewątpliwie przerzucą go na swoich klientów. Po drugie coś takiego stworzy niejako automatyczną poduszkę bezpieczeństwa, która wbrew pozorom zwiększy a nie zmniejszy chęć banków do podejmowania nadmiernie ryzykownych operacji. Zasada jest prosta - jesteśmy ubezpieczeni to można szaleć.
Przy okazji tych enuncjacji przemknęła taka informacja, że W. Brytania przeznaczyła około 50 mld GBP na ratowanie swoich banków, a podatnicy będą spłacać wynikłe z tego zadłużenie wewnętrzne przez kilkadziesiąt lat (ile to nie podano).
Nie podaję źródła tych informacji, gdyż są to rzeczy, które usłyszałem dzisiaj po południu w jednym z serwisów III programu PR, a nie znalazłem na razie potwierdzenia tego nigdzie w sieci.
No cóż, nie tylko my mamy "genialnego" premiera, ale to jednak żadna pociecha.

06 listopada 2009

Co powie Tusk Cimoszewiczowi

Dopuszczam również sytuację odwrotną, że to Cimoszewicz powie do Tuska: "słuchaj chłopcze masz zrobić tak i tak".
To szumnie zapowiadane spotkanie będzie się sprowadzało do jednego zdania, które wygłosi Tusk: "Stary, teraz gramy w jednej drużynie".
I to jest główny punkt zbliżenia pomiędzy Tuskiem i PO a SLD i Cimoszewiczem.
Najprawdopodobniej Napieralski i Olejniczak zostaną zepchnięci przez starych wyjadaczy, według mojej oceny nastąpi to najpóźniej w styczniu - lutym przyszłego roku. Zarówno Napieralski jak i Olejniczak to byli i są tacy chłopaczkowie, których wystawiono do pierwszej linii po to żeby publika zapomniała o starych PZPR-owcach. Teraz Cimoszewicz i Szmajdziński wrócą do rozgrywki, bo taka jest potrzeba chwili. O czym jeszcze będą rozmawiali wymienieni w tytule osobnicy? Ano o tym, który z nich w jakiej konfiguracji sondażowej będzie rzeczywistym przeciwnikiem Lecha Kaczyńskiego. I nie mam tu na myśli sondaży upublicznianych, tylko te, które są robione rzetelnie na zamówienie partyjnych szefów.
Cimoszewicz jest najzwyczajniej w świecie wyjściem awaryjnym dla establiszmętu PRL-bis vel III RP.
Cimoszewicz rzecz jasna będzie się do ostatniej możliwej chwili zapierał publicznie, że on się do żadnego kandydowania nie przymierza, by potem w odpowiedniej chwili wygłosić znaną już z poprzednich wyborów mowę o tym ile to listów, maili i sms-ów dostał z błaganiami, żeby kandydował. Ten chwyt już był przerabiany w roku 2005.
Wszystko zależy od tego jak bardzo Tusk się zużyje jako premier i jakie będzie miał rzeczywiste szanse na wybór. Jeżeli obecnemu post-rządowi uda się dociągnąć fikcję literacką jaką jest opis stanu naszego państwa do wyborów to Tusk bedzie kandydatem numer jeden. Jeżeli natomiast wydarzy się coś co w sposób drastyczny zmniejszy szanse Tuska to kandydatem obozu PRL-bis będzie Cimoszewicz.
Jednakże po ostatnich wydarzeniach i sposobie ich opisu przez media to nie jestem sobie w stanie w chwili obecnej wyobrazić jak wielki musiał by nastąpić kataklizm aby Tusk utracił swoją pozycję "złotego dziecka" i beniaminka salonu.

05 listopada 2009

Krótkie podsumowania

Po jaką cholerę powstała ta komisja śledcza
Przecież "winnych" wykrycia afery już ujawniono i ukarano

D.Tusk pojechał do Francji i tam z wielką pompą zadeklarowano rozpoczęcie w Polsce modernizacji polskiej energetyki, zapewne na licencji francuskiej, poprzez wybudowanie iluś tam elektrowni atomowych.
Ja się pytam po co?
Jeśli spojrzymy na mapę Polski i Europy to się okazuje, że około 80 % naszego terytorium znajduje się na obszarze geotermalnie aktywnym, czyli wystarczy wykonać kilkadziesiąt takich odwiertów jakie są na przykład w Mszczonowie żeby drastycznie ograniczyć wydzielanie CO2 przez nasz przemysł. Wtedy my byśmy mogli narzucać wyśrubowane normy ekologiczne innym.
Drugi element z tego samego podwórka. Profesor Nazimek i jego metoda sztucznej fotosyntezy - opatentowana z niemałym trudem. Czyli na każdym "brudnym" kominie instalujemy jakąś tam aparaturę i w efekcie uzyskujemy metanol do dalszego spalania.
Ale takich informacji się szeroko rozumianej publiczności nie ujawnia, bo po co. Jeszcze by sobie publika pomyślała, że możemy coś zrobić samodzielnie, a to jest przecież niedopuszczalne.
To jest mniej więcej taka sama sytuacja jaką opisywali w swoim czasie Joanna i Andrzej Gwiazdowie, gdzie na jakiejś naradzie jakiś partyjny (pzpr-owiec) matoł twierdził, że nikt w Polsce nie jest w stanie zaprojektować jakiegoś tam typoszeregu pomp. Co Gwiazda skomentował w ten sposó, że coś takiego dobrze to jest w stanie zrobić student każdej polibudy w Polsce, a każdy inżynier w sposób wręcz modelowy.
Aleksandrowi Gudzowatemu złożono "propozycję nie do odrzucenia". Jak się wycofa z zarządzania przesyłem gazu przez Polskę to się mu umożliwi wybudowanie odnogi gazociągu Bernau-Szczecin.
Nie lubię faceta, znaczy się Guzowatego, ale spośród hien, które obsiadły naszą gospodarkę to jednak ten człowiek wygląda na jedynego propaństwowca.

Rozpisałem się trochę o energetyce i okolicach, ale to jest ważne, według mnie ważniejsze niż komisje, podsłuchy i inne pierdolety.
Jak nie będziemy zabezpieczeni energetycznie to nic nie będziemy mogli zrobić samodzielnie.

01 listopada 2009

Ile musieli dać piekarze (pigularze)?

Jest taki stary kawał.
Do Papieża przybyła delegacja producentów serów i proponują za "drobnym co łaska", żeby w czasie liturgii nie mówiono "chleba naszego powszedniego" a "sera naszego powszedniego". Proponują coraz więcej "co łaska" i oczywiście odchodzą z kwitkiem. Już po wyjściu z sali mówią między sobą: to ile musieli dać piekarze?
Jest oczywiście kilka wersji tego kawału mniej więcej z taką samą puentą.

To ja się pytam ile dali producenci szczepionek przeciwko grypie i komu, bo to że ta cała "pandemia" grypy A/H1N1 jest bzdurą to w praktyce już w tej chwili wiadomo.
Grypa ta zbiera żniwo w krajach ubogich, gdzie ilość ludzi niedożywionych jest statystycznie większa. Obecnie media atakują nas informacjami o blisko 50 ofiarach na Ukrainie. Ale brakuje informacji o:
- ile było zachorowań głobalnie
- jaki był stan ogólny tych co zmarli
- jakie były przyczyny zgonu (sama grypa czy powikłania)
- jaki był (jest) przedział wiekowy tych co chorują i jaką grupę stanowią na tym tle ofiary.
Tych informacji nie ma.
Jednocześnie zaczynają się pojawiać informacje o tym, że ci którzy przyjęli szczepionkę w tym roku, zaczęli chorować i to w cięższym wymiarze niż w poprzednich latach.
Dochodzą informacja na przykład z Niemiec, że tzw. służby mundurowe i szeroko rozumiany establiszment polityczny i gospodarczy ma być zaszczepiony inną szczepionką niż statystyczny obywatel.

Tu uwaga na marginesie do naszych pożal się Boże polityków. Jeżeli kiedykolwiek jakikolwiek polityk z Niemiec zacznie przy was coś bredzić o równości, wyrównywaniu szans i tym podobne inne bzdety to przypomnijcie mu ten incydent - własnego Narodu nie traktują tak jak trzeba a bredzą o równości wewnątrzunijnej.

Wracając do meritum.
Środowisko lekarskie, nie tylko w Polsce, jest co najmniej sceptyczne wobec prób szczepienia na siłę. Ponadto brak informacji o tych elementach statystycznych, które wymieniłem wyżej w sposób ewidentny nasuwa skojarzenia z kanciarstwem na szeroką bo wręcz ogólnoświatową skalę.

To jest spisek.
To spisek mediów i firm farmaceutycznych. Bo cóż to za problem dla takiej firmy farmaceutycznej "zasponsorować" wyjazd ekipy telewizyjnej do jakiegoś tam miasteczka, gdzie rzeczywiście ludzie chorują i umierają. Potem się taki materiał obrobi, odpowiednio skadruje, przetworzy i wychodzi z tego co najmniej alarmistyczna informacja. Przecież to lepsze i tańsze dla takiej firmy niż wykupywanie czasu antenowego na reklamę, a wykupiona reklama puszczona po takim "programie informacyjnym" będzie miała dużo lepszą skuteczność.

Tu uwaga do czytelników tego tekstu. Nie mam wiedzy (dowodów), że takie machinacje miały (mają) miejsce. To jest po prostu wynik moich przemyśleń powstałych na podstawie informacji w mediach, internecie oraz ze środowiska lekarskiego, czyli skutek pracy myślowej zwanej dedukcją.

To jeszcze razponówmy pytanie: ile i komu dali pigularze?

28 października 2009

Świat się wali?

"Stokrotka" urządziła ostrą odpytkę kmiotowi z Biłgoraja. Zachowywała się tak jakby siedział tam Macierewicz albo Zybertowicz albo Ziobro. Jednym słowem pełny atak.
Ciekaw jestem co spowodowało takie zachowanie (zmianę nastawienia) do kmiota, a może i do całej reprezentowanej przez kmiota formacji. Jestem również ciekaw czy ta tendencja to zmiana trwała i mająca zaistnieć na wszystkich odcinkach frontu ideologicznego, czy też jest to raczej chwilowe takie pogrożenie palcem. "Wicie rozumicie, jak nie będziecie grzeczni to możemy ten cały burdel na kółkach zwany mediami skierować przeciwko wam, a już po tym jednym wyczynie to chyba widzicie, że sobie nie poradzicie".
Ciekaw jestem też czy był to właśnie jednorazowy wyskok mający za zadanie uzmysłowić Tuskowi i jego ludziom, że są nikim, że funkcjonują w przestrzeni publicznej tylko z woli mediów i tylko z woli mediów mają takie poparcie społeczne jakie mają.
Czy też był to indywidualny wybryk "Stokrotki" wobec faceta, którego po prostu nie lubi.
Bo w taki cud, że jest to trwałe odwrócenie trendu w mediach to jak na razie nie jestem w stanie uwierzyć.
Ciekaw jestem również co było bezpośrednią przyczyną takiej akcji i osobiście obstawiam, że olanie przez Tuska afery podsłuchowej jest tego bezpośrednią przyczyną.
Jeżeli tak, to rysuje się całkiem interesująca wojenka wewnątrz establiszmentu (bardziej mętu niż establisz). Z jednej strony aktualne służby + rząd a z drugiej stare służby + media. Jeżeli tak zdefiniowany front by zaistniał to rzeczywiście moglibyśmy mieć szansę wyrwać się z tego bagna.

26 października 2009

Gospodarka, padaczka, katastrofa

Minister Finansów J. Vincent "bez pesel" Rostowski "pomylił się" leciutko w obliczeniach przyszłorocznego budżetu:
źródło tutaj: http://www.rp.pl/artykul/383267_Dlug_publiczny_jak_lawina.html
Zapowiada się ciekawie, zwłaszcza możliwość że nie będzie pieniędzy na realizację zobowiązań NFZ i ZUS.
Przekładając to z "urzędniczego" na polski można powiedzieć, że ludzie będą umierać w szpitalach na błache choroby z powodu braku pieniędzy na opłacenie rzeczy elementarnych, natomiast w domach i na ulicach wzrośnie liczba zgonów osób starszych (emerytów i rencistów), którzy to ludzie będą umierali z głodu, wychłodzenia (nie koniecznie w czasie srogiej zimy) i niedożywienia.
Istnieje realne zagrożenie, że deficyt sięgnie progu konstytucyjnego.
Jednocześnie w USA grozi kolejne tąpnięcie na rynkach.
Źródło tutaj: http://www.forbes.pl/forbes/2009/10/22/032_20_pytan_petera.html
Peter Schiff to jest niestety ten sam facet, który przewidział ostatnie zawirowania na rynkach finansowych.

A u nas co więksi "mundrole" mówią od jakiegoś czasu, że ten kryzys co go nie było, nie ma i nie będzie to się już dawno skończył. Niestety wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że tak na serio to ten kryzys się jeszcze na dobre nie zaczął.

Moje podsumowanie:
Można oczywiście opowiadać dyrdymały o tym, że kryzys da się zablokować poprzez działania typu dodruk pustego pieniądza, czy też zwiększanie deficytu budżetowego, ale "praw fizyki Pan nie zmienisz i nie bądź Pan głąb, dana woda, ona podlegając ciśnieniu, ona napotykając na otwór czyli szczelinę wypływa".
Radosne pierdy jakie dochodzą nas z okolic naszego rządu, jaką to jesteśmy wyspą szczęśliwości i dostatku w ogarniętej kryzysem Europie a nawet całym świecie, nie są właśnie niczym innym tylko pierdami obliczonymi na totalną niewiedzę statystycznego odbiorcy. Bo kto czytuje takie pismo jak Forbes, czy też PiS-owską Rzepę - ciemnogród i oszołomy, no taka jest w każdym razie teza głównego nurtu medialnego w Polsce.
Mogliśmy mieć kryzys, recesję i inflację. W związku z kretyńskimi działaniami jakie podjęli politycy w Polsce, w USA, w Europie, ale i gdzie indziej, będziemy mieć kryzys - tyle tylko że głębszy, będziemy mieć recesję również głębszą, inflacja tak samo a ponadto będziemy mieć olbrzymie długi do spłacenia (to ten wydrukowany pusty pieniądz co to miał zachamować kryzys).

20 października 2009

Atak Izraela na Iran?

Od kilku dni pojawia się informacja o możliwym nalocie jaki zamierzają przeprowadzić władze Izraelskie na zakłady wzbogacania uranu w Iranie. Dzisiaj rano w internetowym wydaniu Rzepy był na ten temat wywiad z ministrem Sikorskim, który był ostatnio w Izraelu i na ten temat rozmawiał. Niestety obecnie wywiadu tego nie widać w internecie.
Nie wiem po co minister Sikrski w tej sprawie rozmawiał z Izraelczykami. Przecież oni już decyzję podjęli i to podjęli ją niezwykle dawno. Ta decyzja mówi, że nikt z sąsiadów bliższych i dalszych nie może dysponować bronią masowego rażenia. Izrael pragnie być jedynym posiadaczem atomu na bliskim wschodzie. Ponieważ ta decyzja władz Izraela jest nacechowana czystą ideologią i chciejstwem to żadna siła nie jest ich w stanie odwieźć od chęci zniszczenia zakładów wzbogacania uranu w Iranie.
Izrael postępuje tutaj na zasadzie - my tak chcemy i tak ma być. Żadna argumentacja ani międzynarodowa kontrola w irańskich zakładach tego nie zmienią. Izrael zaatakuje bo uważa, że ma do tego moralne prawo.
Mam tylko nadzieję, że minister Sikorski nie wsparł nawet werbalnie poczynań Izraela, bo to już jest jednak pewna przesada.

18 października 2009

Polemika z FYM-em i MF - rzecz o Mediokracji

Kolega Moherowy Fighter zamieścił tekst:
http://niepoprawni.pl/blog/625/masz-racje-fym%E2%80%99ie

To wadliwa interpretacja rzeczywistości.
Po pierwsze nazewnictwo grup czy też stronnictw jest anachroniczne.
Przykład, proszę bardzo. PiS nie jest partią prawicową, a partią ludzi będących pro-państwowcami z lekką domieszką socjalizmu (etatyzmu) w warstwie gospodarczej.
Oczywiście rozumiem, że jakoś te wszystkie ugrupowania należało nazwać na potrzeby powyższego wywodu, ale użycie klasycznych nazw lewica/liberałowie/prawica według mnie zaciemnia tylko obraz.

Problem nie polega na tym na kogo chcą głosować ludzie tylko na tym jak jest ukierunkowany przekaz medialny i czy jest on spójny z indywidualnym odbiorem.
Gdy przekaz jest spójny, to wynik jest łatwy do przewidzenia - wygrywa ta partia, która ma poparcie mediów - kiedyś to było SLD i UW, teraz PO.
Gdy decydenci medialni czyli salon nie wiedzą na kogo postawić, a dotychczasowi faworyci to gwarantują jedynie spektakularną porażkę (2005) - to następuje natychmiastowy przechył na stronę zwaną tutaj umownie prawicową. Należy zwrócić uwagę, że taka partia jak PO z roku 2005 to było coś zupełnie innego niż niby to samo PO z roku 2007. Dla salonu PO z roku 2005 była co najmniej tak samo groźna jak PiS. Dopiero po wyborach 2005 gdy chyba zwykła wściekłość Tuska na to, że umoczył na całej linii, spowodowała przejście PO na stronę salonu a co za tym idzie odsunięcie Jana Rokity i zmarginalizowanie jego środowiska na rzecz środowiska "lodziarzy" od Schetyny. Co by o Rokicie nie mówić to jest on jednak pro-państwowcem a nie "lodziarzem".

Jeżeli weźmiemy wynik wyborczy z roku 2005 to się okaże, że 80 procent elektoratu zagłosowało przeciwko partiom kojarzonym z dotychczasowym establiszmentem (suma poparcia PO+PiS+LPR+SO).
Według mnie wynik wyborczy jest niepewny lub też niezgodny z oczekiwaniami salonu gdy "rzeczywistość zgrzyta".
"Rzeczywistość zgrzyta" wtedy gdy przekaz medialny nie jest w sposób zadowalający spójny z indywidualnym odbiorem rzeczywistości przez statystycznego wyborcę, lub też gdy istnieje dostatecznie duża grupa wyborców, którzy się nie dają zindoktrynować.
To dlatego w chwili obecnej pojawia się tak ogromny nacisk medialny na to żeby afery hazardową, stoczniową i podsłuchową zakrzyczeć, zasypać, a jeszcze lepiej zwalić na PiS i konfabulacje Kamińskiego i CBA jako PiS-owskiej policji politycznej. Bo jeśli by tego nie zrobiono, to za najdalej miesiąc notowania PO zleciały by do poziomu góra 10 %, a PiS nie musiał by nic przy tym robić.
Salon nie ma w tej chwili realnej alternatywy dla PO. A ruchy jakie przy okazji wykonuje Tusk są wbrew pozorom dla salonu bardzo groźne - próba skaptowania Cimoszewicza na ministra, taki mariaż liberałów z było nie było komuchem jest dla pewnej grupy wyborców PO jednak nie do strawienia.
Ponieważ przekaz medialny jest sprzeczny obecnie ze zwykłym zdrowym rozsądkiem to dlatego ma takie natężenie, jest to najzwyklejszy łoskot medialny. Zwykły człowiek jeżli tylko zastanowi się przysłowiowe 5 sekund to musi dojść do wnioski, że afery pokazane w ciągu ostatnich kilkunastu dni nie mogą być wymysłem Kaczora, ale są realiami aktualnie rządzącej partii. A to musi prowadzić do odwrócenia się elektoratu od PO.

Reasumując.
Nie żyjemy w państwie o ugruntowanej demokracji republikańskiej. Żyjemy w państwie, gdzie duże grupy interesu realizują swoje cele poprzez odpowiednie ukierunkowanie przekazu medialnego czyli w Mediokracji. Władza jest zdobywana poprzez współpracę pewnych polityków z oligarchią medialną, a tylko w bardzo skrajnych przypadkach w opozycji do mediów. To, że już się coś takiego wydarzyło świadczy tylko i wyłącznie o tym, że ci co idą do polityki to durnie nie potrafiący właściwie korzystać z posiadanych zasobów (poparcia mediów). Gdyby korzystali z tego z umiarem to rzadne dojście Kaczorów do władzy by im nie groziło (Kaczory są tu pewnym symbolem).
Jak się chce w czasie jednej kadencji sejmowej dojść do takich zasobów do jakich normalnie dochodzą ludzie po kilku pokoleniach ciężkiej pracy to się tak kończyć musi.
Zamiast jeść łyżeczką od herbaty to usiłują żreć hohlą z kuchni polowej - tak się nauczyli za młodu i nic tego nie zmieni.

17 października 2009

W każdej gminie i inne.

Jeżeli zastosujemy argumentację jaką stosują urzędnicy od ministra Grada - tą o "bezinteresownym wspieraniu jedynego sensownego inwestora", to każdy wójt w każdej gminie będzie mógł w sposób jawny powiedzieć:
"Tak, wspieram firmę szwagra bo wiem, że jest to firma solidna, która gwarantuje uczciwe, rzetelne, terminowe i na wysokim poziomie wykonanie zamówienia jakie daje gmina".
I co mu zrobicie, co powiecie że to nieuczciwe - nie możecie tak powiedzieć bo w przypadku stoczni tak nie powiedzieliście.
To jest niestety psucie podstaw i fundamentów praworządności (o ile jeszcze jakoweś się uchowały).


Donald Tusk, a raczej jego spece od marketingu wymyślili hasło: "Nie stać nas na powrót Kaczorów".
No to ja mam kontr propozycję: "Czy stać nas na to żeby nasz kraj był jedną wielką lodziarnią - bo dla wszystkich tych lodów do kręcenia to raczej nie wystarczy."

Człowieczek o nazwisku Chlebowski błysnął fantastyczną wręcz myślą: "Przyjaciół się nie wybiera"
Był już taki czas gdy nawet na taki temat piosenkę śpiewano:
"Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał
Wrogów poszukam sobie sam
Dlaczego wciąż bez przerwy
Poucza ktoś w co wierzyć mam. ..."
Ja tylko się dziwię, że nikt nie zwrócił temu osobnikowi uwagi, że to z kim się pije wódkę to jednak można wybrać w przeciwieństwie do rodziny.