27 czerwca 2009

Kwestia grubej kreski w kulturze

Pojawia się kilka, czy też kilkanaście tekstów na temat grubej kreski, przeszłości różnych osobistości naszego aktualnego życia publicznego.
Wypomina się różnym ludziom różne ich uczynki z przed około 40 lat i słusznie że się wypomina. Noblistka co wielbiła swoimi strofami satrapę(Szymborska), dziennikarz co swoimi tekstami flekował biskupa (Mazowiecki), oraz wielu innych mniejszych i pomniejszych.
Z mojego punktu widzenia ludzie ci należą do towarzystwa hakowego vel umoczeńców. Nikt by ich nigdy nie wziął na piedestał gdyby nie mieli czegoś wstydliwego w życiorysie. A z punktu widzenia społeczeństwa coś wstydliwego w życiorysie mają. Bo gdy Szymborska pisała płomienne wiersze po śmierci Stalina, zwykłe uczennice liceum w Katowicach potrafiły rozrzucać ulotki sprzeciwiające się przemianowaniu Katowic na Stalinogród. Za co były szykanowane i maltretowane jak na gestapo. Śledztwo i szykany przeżyły, ale niewiele z nich przeżyło w tak dobrym zdrowiu jak Szymborska do czasów obecnych.
Tak to wygląda do obecnych czasów.
W czasie stanu wojennego z Polski wyjechało około 2.3 mln ludzi, ludzi aktywnych, przedsiębiorczych, rzutkich.
Tych ludzi obecnie brakuje. Nie było by Samoobrony gdyby ci ludzie nadal w Polsce przebywali. Partie, które obecnie występują na naszej arenie również inaczej by wyglądały, nawet te partie, z którymi człowiek o pogladach narodowo-prawicowych wiąrze pewne nadzieje.

Biznes na służbie zdrowia będzie robiony

Dzisiaj rano w trzecim programie PR wysłuchałem pewnej wiadomości (cytat z pamięci): "... NFZ nie będzie płacił szpitalom za wykonane ale nie zakontraktowane usługi. ..."
Skutki takich działań są oczywiste. Oto jakie są możliwości.
1. Szpitale będą wykonywały swoją pracę zgodnie z zasadami sztuki i moralności - czyli pracowały normalnie, czego efektem będzie popadanie w długi, co niewątpliwie jest na rękę tym wszystkim, którzy mają ochotę na "prywatyzację" czyli rozkradzenie majątku służby zdrowia.
2. Szpitale pomimo istnienia pewnych mocy przerobowych będą pracowały na 80 procent możliwości aby zawsze mieć rezerwę dla niespodziewanych przypadków elementem patologicznym w tym rozwiązaniu jest tworzenie sztucznej kolejki pacjentów do zabiegów.
3. (dosyć abstrakcyjny) Szpital będzie pracował na pełnych obrotach, czyli przyjmował wszystkich zarówno zabiegi zaplanowane jak i nagłe do momentu wyczerpania się limitu w danym miesiącu (roku), a potem do końca okresu rozliczeniowego będzie się wieszać na drzwiach kłódkę.

Szpital proszę państwa to jest taki hotel z pewnymi dodatkowymi usługami. Ale to właśnie te dodatkowe usługi kosztują. Wyposażenie sali operacyjnej (takiej standardowej - nie do przeszczepu serca) kosztuje ładnych parę złotych. A sprzęt się zużywa niezależnie od tego czy wykonujemy na nim 2 czy 6 operacji na dobę. Jak wykonamy tylko 2 operacje to się może okazać, że koszt amortyzacji tego sprzętu w przeliczeniu na pacjenta jest astronomiczny, ale NFZ zapłaci, cóż z tego skoro pomimo wykonania tylko 2 zabiegów nie będzie nas stać na kupienie nowego sprzętu - bo za co.
Jak wykonamy 6 zabiegów to NFZ nie zapłaci i popadniemy w długi pomimo iż sprzęt będzie eksploatowany racjonalnie.

To są skutki tego, że pieniądze nie idą za pacjentem. Pacjent wybiera ten ośrodek, w którym wg niego są dobrzy specjaliści i ma dużą szansę na wyzdrowienie. Administracyjne czy też jakiekolwiek inne próby przymuszania pacjentów do innych zachowań są z góry skazane na niepowodzenie.

25 czerwca 2009

Jak wygląda nasza gospodarka realnie?

Dzisiaj (25-06-2009) o godzinie 8:15 w TVP3 poseł Waldy Dzikowski powiedział: "sytuacja gospodarcza jest tak nieprzewidywalna, że nie wiadomo, co się wydarzy za 24 godziny"

W dniu wczorajszym poseł Chlebowski w TVN mówił o dziurze w budżecie na poziomie 47-50 mld. Minister Rostowski mówi o 18-20 mld.
Premier Tusk w swojej wypowiedzi zawarł frazę: "... nie ma pieniędzy na leczenie dzieci w Polsce...", mówił to w kontekście targów o pieniądze na telewizję publiczną.

Nawet łgać porządnie nie potrafią, żeby łgarstwo było skuteczne musi być spójne.

Jak pod koniec zeszłego roku minister finansów bredził o wzroście PKB rzędu 3-4 procent, to ludzi którzy mówili o wartościach rzędu 0,5-1,0 nazywano oszołomami. Obecnie tenże sam minister bredzi o wartościach rzędu -0,5 do +0,5, ludzie rozsądni, czyli ci co nie są uwikłani w przewlekłą kampanię prezydencką Donalda Tuska prognozują recesję rzędu -1,0 do -1,5.
Nawet te najczarniejsze scenariusze, spadek PKB o -1,5 procenta, mogą okazać się wartościami zawyżonymi. W mediach dominuje przekaz, że to iż nasza gospodarka nie spadła o 6 czy 7 procent jest rewelacyjne i stanowi wielki sukces tego rządu. To wadliwa interpretacja rzeczywistości. Wbrew pozorom lepsze jest jednorazowe tąpnięcie i potem wychodzenie na prostą niż ślamazarne nic nie robienie. To może oznaczać, że później również wchodzenie na ścieżkę wzrostu będzie się wlekło w nieskończoność.

Jako społeczeństwo jesteśmy skazani na zgadywankę, czy to jest dziura rzędu 18-20 mld czy może jednak 47-50 mld. A być może jeszcze inna wartość.

To już lepiej jest grać w Toto-lotka, tam przynajmniej obowiązują pewne zasady.

24 czerwca 2009

To ile w końcu jest tej dziury budżetowej?

Całość pochodzi z tego adresu: http://www.tvn24.pl/-1,1606750,0,1,dziura-na-50-mld-zlotych,wiadomosc.html
Czy w budżecie jest dziura w wysokości 50 mld zł? Zbigniew Chlebowski szef Klubu Parlamentarnego PO w progranie "24 godziny" odpowiada: - Nie ma 50 mld zł dziury. Ale zaraz potem dodaje: - Ale sięga prawie tej kwoty. Bo gdyby zliczyć 27 mld zł deficytu plus prawie 20 mld zł oszczędności w wydatkach, byłoby to blisko 50 mld zł.
To nie koniec złych wiadomości. W przyszłym roku budżet także będzie pękał w szwach.
- Do 2012 roku Polska musi zmniejszyć deficyt finansów publicznych do... czytaj więcej »


- W przyszłym roku sytuacja może być znacznie trudniejsza - mówi Chlebowski. I dodaje, że jego zdaniem nieuniknione będą podwyżki podatków.

- Nie chciałbym, żeby była podwyżka CIT-u (czyli podatku od osób prawnych, który płacą firmy od zysku - red.). Ale możliwe jest podniesienie stawek podatkowych, przywrócenie najwyższej 40-procentowej stawki PIT (podatku od dochodów osobistych) - mówi Chlebowski dodając, że nadal jest zwolennikiem podatku liniowego.

Wyższe podatki czy większe długi?

Podwyżki podatków są alternatywą dla wzrostu deficytu budżetowego, a tym samym zadłużenia. Wzrostu zadłużenia rząd nie chce.
Kondycja polskich finansów publicznych wygląda coraz gorzej. Rząd planuje... czytaj więcej »


- Nie ma zgody, żeby zadłużać Polaków, chcemy racjonalnie operować deficytem budżetowym.

Rząd zdecydował we wtorek, że w tym roku zwiększy deficyt budżetu z 18,2 do 27 mld zł. Nie zdecydował się ani na podwyższenie podatków, ani na większe cięcia wydatków. Powodem nowelizacji budżetu jest globalny kryzys finansowy i spowolnienie polskiej gospodarki. Rząd przyjmował projektując budżet na ten rok, że gospodarka urośnie o 3,7 proc. We wtorek zrewidował prognozę wzrostu PKB do 0,2 proc. w tym roku.

- Musimy podejmować trudne, odpowiedzialne decyzje, żeby nie doprowadzić do takiej sytuacji jak w państwach bałtyckich - powiedział Chlebowski.

Przypomnijmy wszystkim zainteresowanym, że jeszcze wczoraj, co ja gadam, jeszcze dzisiaj rano mówiono o 37 mld deficytu, z czego 20 załatano poprzez wcześniejsze "oszczędności", 8 mld załatwiła dywidenda z PKO BP, a pozostałe 9 mld miało zostać załatwione przez nowelizację budżetu.
Tymczasem tutaj takie ładne kwiatki.
Chlebowski mówi, że nie 50, ale 20 plus 27 to razem jakieś 47 (50 to takie niewinne zaokrąglenie).

Co innego jest dramatem obecnej sytuacji. Zbliżamy się powoli do granicy długu zapisanego w konstytucji. Jeżeli ta granica zostanie przekroczona to następny budżet będzie musiał być zrównoważony. To niestety oznacza albo wariant argentyński (bankructwo) albo ostre niepokoje społeczne.

17 czerwca 2009

Zupa cebulowa

Porcja dla większej ilości osób lub dla 3 osobowej rodziny na 2 dni
Składniki
2,5 kg cebuli
200 g białego wytrawnego wina
200 g koniaku (zwykłej brandy)
200 g miodu (najlepiej wielokwiatowego lub lipowego)
1 mały chleb razowy na miodzie
1 paczka majeranku
100 gram masła ghee (lub masła zwykłego pół na pół z oliwą)
2 kostki rosołowe

Sposób przyrządzenia
Cebulę obrać i zacząć dusi, gdy się zeszkli dodać miód.
Delikatnie zbrązowić, dolać białe wytrawne.
Chlebek razowy pokroić w drobną kostkę i powoli dorzucać do gotującej się pulpy.
Po około 10 minutach gotowania odstawić do wystygnięcia.

W drugim dużym garnku rozpuścić kostki rosołowe w około 1 litrze wody, dosypać majeranek i na wolnym ogniu gotować.

Masę cebulowo - chlebkową zmiksować.
Zmiksowaną masę przekładać powoli do garnka z bulionem tak aby cały czas się delikatnie gotowała.
Po dołożeniu całej masy wlewamy koniak i dalej gotujemy, aż do odparowania alkoholu.

Podawać:
W kokilkach, na wierzchu z grzankami lub jedną dużą grzanką z rozpuszczonym na wierzchu żółtym serem.

Strasznie się wnerwiam, gdy w knajpie dostaję "zupę cebulową", która jest zwykłym rosołem z kilkoma piórkami cebuli. Ale jak wchodzę do knajpy i mówię do kelnera: "inwalidę proszę" i matoł nie wie o co mi chodzi to już cebulowej nie usiłuję zamawiać.

Czytajcie do cholery Sołżenicyna

Na blogach (S24, niepoprawni), pojawiło się kilka tekstów, w których rozważa się kto jest odpowiedzialny za wprowadzanie komunizmu (realnego socjalizmu) w Polsce po 1945 roku. Padają różne argumenty, że żydokomuna, że zlewaczałe elity intelektualne. Wszystko to prawda, jednakże najważniejszy element, najważniejszy bo najszerszy, to kooptacja przez aparat represji zwykłej bandyterki.
Bezpośrednio po 1945 było to dokooptowanie niepiśmiennych mentów z nizin społecznych - zwykłych lumpów. Potem było trochę inaczej ale zasada pozostała ta sama.
Przeciwstawienie społeczeństwa jako całości marginesowi społecznemu chyba po raz pierwszy opisał Aleksander Sołżenicyn w "Archipelag GUŁag". To tam możemy zobaczyć pierwotny wzorzec tego jak postępowano w Polsce na przestrzeni od 1945 - praktycznie do chwili obecnej. To tam możemy zobaczyć, że aparat represji wspierał się systemowo na współpracy z bandziorkami - szczując wręcz margines społeczny przeciwko reszcie.
To "szczucie" może mieć różny wymiar. Przypomnijmy sobie początki "przemian" po 1989 roku, przecież wtedy był taki okres, że żulia wręcz w sposób bezkarny terroryzowała społeczeństwo. Strach było mieć lepszy samochód.
Ostatnim spektakularnym przykładem takich działań czerwonych bandytów w garniturach jest "sprawa Olewników", gdzie zwykłej żulii po prostu "nadano temat". Rozkazano im wykonać pewne "zlecenie".
Nikt mnie nie przekona, że facet, który ma ukończone przysłowiowe 3 klasy i czwarty korytarz jest w stanie mentalnie zapanować nad procederem sprowadzenia, dystrybucji i rozliczenia dostawy dużej partii narkotyków z dowolnego kierunku (heroina, kokaina), a jeśli dochodzi do tego zapłata dla dostawcy w formie idącej w drugą stronę dostawy broni, to mnie pusty śmiech ogarnia gdy ktoś mówi, że zrobił to samodzielnie jakiś bandziorek. Nie mówiąc o zorganizowaniu produkcji własnej (amfetamina).

15 czerwca 2009

Prównajmy wyniki w wyborach do Europarlamentu

To są suche dane statystyczne pochodzące ze stron PKW

Rok 2004
PO - 1'467'775 głosów - 24.10% - 15 mandatów
SO - 656'782 - 10.78% - 6
SLD-UP - 569'311 - 9.35% - 5
Socjaldemokracja - 324'707 - 5.33% - 3
PiS - 771'858 - 12.67% - 7
LPR - 969'689 - 15.92% - 10
UW - 446'549 - 7.33% - 4
PSL - 386'340 - 6.34% - 4

Rok 2009
PSL - 3 mandaty - 516'146 - 7.01%
SLD-UP - 7 mandatów - 908'765 - 12.34%
PO - 25 mandatów - 3'271'852 - 44.43%
PiS - 15 mandatów - 2'017'607 - 27.40%

To są tylko częściowe dane ze stron PKW. Żeby to przedstawić uczciwie to należałoby przepisać wszystko, włącznie z tymi ugrupowaniami, które w 2004 i 2009 brały udział w tych wyborach a nie osiągnęły wyniku, który uprawniał by je do partycypacji w podziale mandatów.

Żeby pokusić się o rzeczową analizę należało by również posiadać dane o przepływach elektoratu. I to takie uczciwe dane statystyczne.

Jednakże wieszczenie z tych danych upadku PiS, wielkiej przegranej Jarosława Kaczyńskiego, rozpadu tejże partii - to jednak gruba przesada.

Jedyny uczciwy wniosek jaki można z tych danych wyciągnąć, to taki że nastaje powoli okres dwubiegunowej sceny politycznej, gdzie w 2004 taka Socjaldemokracja dostała 324 tysiące głosów i miała 3 Eurodeputowanych, a w 2009 roku jeden człowiek robił wynik o podobnej wartości (Buzek i Ziobro).

10 czerwca 2009

Dlaczego mam pretensje do RAZ-a i pewnej części prawicowych blogerów?

Barbara Fedyszak Radziejowska w swoim wystąpieniu (prezentowanym tutaj: http://www.polityczni.pl/20_lat_temu_,audio,51,3820.htm ) opisuje to w sposób według mnie bezbłędny.
Bo z jednej strony pojawia się głos środowisk lewicowych (w tym lewicy laickiej czyli GW), który tępi w sposób wręcz niemiłosierny każdy przejaw dumy narodowej jaki się Polsce i Polakom należy, a z drugiej strony pojawiają się głosy publicystów i naukowców, którzy mówią o "polactwie", "społeczeństwie post niewolniczym", itd itp.
Ja już o tym pisałem tutaj ( http://pulldragontail.blogspot.com/2009/06/dlaczego-jest-problem-z-04-06-1989.html ).
Tylko, że te głosy mówiące o "polactwie" nie do końca prawdziwie definiują problem. To, że społeczeństwo głosuje w wyborach tak jak głosuje to jest wbrew pozorom sprawka mediów. Żeby było śmieszniej to taki RAZ udowodnił w swoich książkach, że jest możliwym żeby ukierunkowany przekaz medialny spowodował takie a nie inne zachowania społeczne. Tym dowodem jest lichość strajków po 13-12-1981. Ludzie byli po prostu zmęczeni, a przekaz medialny był spójny z indywidualnym odczuciem przeciętnego zjadacza chleba.

Słusznie dr Radziejowska zauważa, że 04-06-1989 Naród wywrócił wszelkie ustalenia magdalenkowo - okrągłostołowe. Był to ostatni zryw społeczny na taką skalę.
Później już nic takiego nie nastąpiło (przynajmniej jak na razie).

Co się zmieniło po 1989 roku
Mamy po 100 kanałów w telewizji - mamy
Mamy paszporty w domach - mamy

Zamiast codziennego użerania się o rolkę papieru toaletowego (kawałek szynki w sklepie lub cokolwiek innego) mamy kolejny sit-com, który odmóżdża w sposób wręcz niemiłosierny - dużo bardziej niż propaganda z okresu Gierka i Jaruzela razem wziętych.

System się dostosował (patrz System 09 - odcinek 1).

I na to wszystko przychodzi taki RAZ, i mówi: "Polactwo, pańszczyźniani, post niewolnicy" - jesteście dnem.
To prawda, społeczeństwo w znacznej mierze zachowuje się tak jak to opisuje redaktor Ziemkiewicz. Nie bierze On jednak pod rozwagę dlaczego tak jest.

Dr Radziejowska zdaje się rozumieć tę subtelną różnicę, w przeciwieństwie do RAZ-a. Bo jeżeli istnieje grupa, czy też sekta, która notorycznie dąży do zdołowania poczucia własnej wartości przez społeczeństwo, a jednocześnie istnieje grupa, która to widzi, to ci drudzy powinni chwalić społeczeństwo nawet wbrew faktom.

Dr Radziejowska przytoczyła pojęcie "toksycznych rodziców" i wywiodła z tego pojęcie "toksycznych elit".
Co to sa toksyczni rodzice - to osoby, które wobec swoich dzieci zawsze wyrażają niezadowolenie z osiągniętych przez ratolośle wyników w nauce. Jak się tak odpowiednio dłudo i wytrwale postępuje to w końcu osiąga się sukces - czyli dziecko choćby nie wiem jak inteligentne, oczytane i sprawne intelektualnie nie kończy studiów i się stacza.
Analogicznie jest ze społeczeństwami jako całością, czyli z toksycznymi elitami. Początki tej działalności to oczywiścia: "AK - zapluty karzeł reakcji", element finałowy to "AK rozstrzeliwująca niedobitki żydów w czasie Powstania Warszawskiego".

Chwytacie mój tok rozumowania, bo jeżeli nie to ja nie mam ochoty wyjaśniać, z zaczadzonymi nie rozmawiam.

08 czerwca 2009

Pierwsze pobicie o podłożu politycznym

Rzepa pisze o tym tutaj: http://www.rp.pl/artykul/2,317325_Pobito_aktorke_ze_spotow_PiS.html
Fajnie wygląda "państwo miłości" Donalda Tuska - no fantastycznie.
Aktorkę brutalnie skopano.

Ja się niestety obawiam, że wykrakałem. Bo pisząc o książce Pawła Zyzaka zadałem pytanie "Kiedy zostanie pobity Zyzak, kiedy zostanie pobity profesor Nowak (ten z Arcanów)". No wprawdzie żaden z wyżej wymienionych nie został pobity, ale pobito aktorkę.

Niestety Rzepa nie pisze kiedy zdarzenie miało miejsce.
Ciekawi mnie kiedy zdarzenie miało miejsce, przed czy po wyborach. Czy media wiedziały o zdarzeniu prze czy po wyborach.
To są niezwykle istotne pytania, na które odpowiedź jest niezbędna aby dalej coś można było o tym dywagować.

Dopisek 1
Podobno pobicie miało miejsce w piątek, czyli że media powinny to ujawnić nawet w czasie ciszy wyborczej

Będzie konfuzja?

Według sondaży Z.Ziobro wszedł do Europarlamentu.
Jednocześnie tenże Ziobro jest notorycznie ścigany przez prokuraturę, która zdaje się już raz złożyła wniosek o uchylenie mu immunitetu.
Ciekawe jak w tym wypadku zachowają się przewodniczący PE i tacy ludzie jak Cohn-Bendit, czy będą równie zaciekle bronić europosła Ziobry jak bronili przed "kaczyzmem" europosła Geremka.

07 czerwca 2009

Większość wiedzy uzyskujemy dzięki porównaniom

RAZ pisze w sposób klasyczny dla siebie w artykule pod tym adresem: http://www.rp.pl/artykul/61991,313051_Ziemkiewicz__Wolnosc_na_folwarku.html , formułuje typowe dla swojego poglądu opinie. Wyrażone już uprzednio w kilku książkach i bliżej nie określonej liczbie felietonów. Zestaw argumentów i tez jest znany większości czytelników redaktora Ziemkiewicza. Że wymordowane elity, że społeczeństwo post niewolnicze, znamy wszyscy ten zestaw argumentacji. W książkach RAZ-a ta argumentacja jest jeszcze bardziej rozbudowana. Tylko, że jeśliby przeczytać "Polactwo", "Michnikowszczyznę", "Czas wrzeszczących staruszków" jako swoistą trylogię to natychmiast budzi się w człowieku pewna myśl, która każe ostro skrytykować redaktora Ziemkiewicza za pominięcie kilku istotnych aspektów opisu naszego społeczeństwa.

Porównajmy zatem.
Tu przytoczę anegdotkę z własnego życiorysu. Byliśmy ze szwagroskimi na nartach w Austrii, mieszkaliśmy u chłopa. Pod koniec pobytu gospodyni poprosiła o paszporty, my grzecznie przynieśliśmy w sumie 6 paszportów (2 rodziny po 3 sztuki), co gospodyni skwitowała, że wystarczą paszporty od jednej rodziny. Na co ja już po polsku powiedziałem: "Właśnie nasza gospodyni pierdolnęłą swój urząd skarbowy na parę groszy".

To czym to się różni od tego w jaki sposób kombinuje na lewo i prawo statystyczny obywatel RP? W moim pojęciu niczym. Zresztą sam redaktor Ziemkiewicz nie jest tutaj lepszy. Prawo (raczej lewo) daje mu szansę zaliczyć się do grona rolników i płacić składkę na KRUS zamiast na ZUS. A to są całkiem wymierne pieniądze. Ja płacę niecały tysiąc miesięcznie, a z tego co wiem składka KRUS-owska to jest 200 zł na kwartał. Gdyby redaktor Ziemkiewicz był rzeczywiście rolnikiem i płacił ten KRUS to ja osobiście nie miał bym do RAZ-a żadnych zastrzeżeń, co najwyżej do systemu, ale przecież wszyscy wiedzą, że redaktor nie utrzymuje się z rolnictwa tylko z pisania.
Czym się różni zachowanie austryjackiej gospodyni od zachowań Ziemkiewicza - niczym. To jest taki sam stosunek do państwa jako opresora. To gdzie jest ta różnica pomiędzy zachowaniami "wolnych" obywateli Austrii, a rzekomo "pańszczyźnianych" Polaków.

A teraz porównajmy inny element.
Na Węgrzech rok 1956 - praktycznie rewolta wobec komunizmu, w Czechosłowacji rok 1968, w NRD powstanie berlińskie w roku 1953, nie mam wiedzy na temat analogicznych wydarzeń w Rumunii i Bułgarii.
Dla porównania w Polsce: rok 1956 - Poznań, rok 1968 - większość ośrodków uniwersyteckich w stanie ostrego wrzenia, rok 1970 zamieszki na wybrzeżu, rok 1976 Radom i Ursus, rok 1980 znów wybrzeże zakończone stanem wojennym w 1981 roku. Czyli jest gdzieś w naszym społeczeństwie czynnik, który powoduje, że w pewnych sytuacjach dochodzi do wybuchu. Pomimo braku elit - tych przedwojennych. Pomimo zglajszachtowania, pomimo opresji ze strony państwa w naszym społeczeństwie pojawia się czynnik, który co jakiś czas powoduje wybuch. Żadne inne z państw tak zwanego obozu socjalistycznego nie miało w swojej historii aż tylu prób zrywu niepodległościowo - antysystemowego jak Polska.

Oczywiście sytuacja po roku 1989 uległa diametralnej zmianie. Nie dziwmy się zatem, że społeczeństwo w swojej masie jest targane silnymi emocjami, podsycanymi umiejętnie przez media. Co kanalizuje się na razie tylko przy urnach wyborczych. Raz ostry zwrot na lewo, to znów w przeciwnym kierunku. Społeczeństwo "próbkuje", która opcja polityczna jest jej najbardziej przyjazna. Niebagatelne znaczenie ma tutaj stanowisko jakie zajmują media głównego nurtu. Ale nawet spece od PR w tychże mediach wiedzą o tym, że są to jednorazowe numery. Taka koalicja 21października, zawiązana z okazji wyborów w 2007 roku w celu odsunięcia Kaczorów od władzy, to może zadziałać skutecznie jeden raz, później reaktywacja takich haseł raczej pozytywnego rezultatu nie przyniesie.


Jak zwykle nie napisałem wszystkiego co w takiej sytuacji powinno się napisać, ale gdybym napisał wszystko to pewnie wyszła by z tego taka całkiem nieduża książeczka.

04 czerwca 2009

Dlaczego jest problem z 04-06-1989

Według mnie problem wynika nie z tego co się wydarzyło czwartego czerwca i wcześniej, ale z tego co się wydarzyło później, a precyzyjniej sprawa dotyczy tego czego później NIE ZROBIONO.
Bo co zrobiono to z grubsza wiadomo, pogłaskano czerwonych zbrodniarzy po główce, pogrożono im palcem w bucie (żeby się za bardzo nie stresowali) i zamknięto temat 45 lat okupacji (razem z okupacją okresu II WŚ to 50 lat) i niszczenia społeczeństwa na cztery spusty. A każdego, kto chciał wracać do tych spraw odsądzano od czci i wiary, określając odpowiednimi epitetami.
Sławetne Geremkowskie „pacta sunt servanda", zapomniał tylko biedaczek dodać: " e rebus sic stantibus", co przekłada się: "Umów trzeba dotrzymywać w niezmienionych warunkach (okolicznościach)".
A okoliczności właśnie czwartego czerwca się zmieniły. Głos zabrał Naród czyli suweren. Nikt przedtem nie wiedział jaki może być wynik tych wyborów.
Należy podkreślić, że wybory z 1989 nie były pierwszymi wolnymi wyborami po 1945 roku (te z 1989 też wolne były tylko częściowo), poprzednie wolne wybory odbyły się wtedy gdy wybierano delegatów na sławetny zjazd Solidarności. Tamte też się nie spodobały zarówno korowcom jak i władzy.
Zmiana jakościowa, która dokonała się czwartego czerwca polegała na tym, że już nikt nie mógł mówić, że społeczeństwo jest za socjalizmem (komunizmem), bo właśnie w tych wyborach społeczeństwo powiedziało NIE realiom państwa socjalistycznego. Żeby było śmieszniej to również w zamkniętych okręgach wyborczych, czyli tam gdzie głosowali wojskowi zwyciężyła Solidarność.
Istnieje oczywiście możliwość, że wszelkie późniejsze działania, ale głównie zaniechania pewnych działań, jakie wykonał premier Mazowiecki jak również jego następcy było wynikiem błędu, niewiedzy - ale na to to ja osobiście dużych pieniędzy bym nie postawił.
Są dwa warianty, oba według mnie równie prawdopodobne, tego dlaczego postępowano później tak a nie inaczej.
Wariant Pierwszy.
Strach. Strach przed społeczeństwem, które postanowi wziąć odwet za 45 lat upodleń, strachu, kolejek po srajtaśmę, za wszystko. Ten strach to ja jeszcze jestem w stanie zrozumieć u czerwonych, mieli się czego bać (i nadal powinni się bać), ale czego bali się Mazowiecki, Kuroń, Geremek i inni korowcy (Geremek do KOR-u nie należał). Jakichś endeckich demonów - przecież to bzdura. To, że Mazowieckiemu wyciągnięto by niesławny udział w opluwaniu biskupa Kaczmarka - i tak mu to wyciągnięto.
Wariant Drugi.
Działanie umyślne obliczone na przejęcie całości, a zapewne większości aktywów gospodarczych - jednym słowem mamona.
"Pierwszy milion trzeba ukraść", "Kapitalizm jest niemoralny i opiera się na wyzysku". Takie hasła funkcjonowały w początkowym okresie tak zwanej "transformacji ustrojowej". Kto mógł ukraść ten mógł i dosyć często skorzystał z nadarzającej się okazji, a że w większości beneficjentami tych haseł byli członkowie nomenklatury kompartii, to już zupełny detal.

Te dwie możliwości, oraz być może jakaś ich kompilacja uzasadniają dlaczego stało się tak jak się stało. Właśnie z tych powodów nie dokonano lustracji i deubekizacji, a IPN powołano dopiero w roku 1999 czyli dziesięć lat po sławetnych wyborach. To są przyczyny pierwotne tego, że patrząc wstecz na wybory z czerwca 1989 nie czujemy żeby to było Nasze Narodowe święto. Bo mówiąc obrazowo, a dosadnie, to nas jako Naród najzwyczajniej w świecie wydymano na maksa.
Społeczeństwo dzieli się obecnie na dwa odłamy. Tych, którzy zdają sobie sprawę z tego, że zostali oszukani oraz tych tak zwanych "młodych, wykształconych z wielkich miast" zwanych inaczej lemingami albo wykształciuchami - ci jeszcze tego nie wiedzą, ale wcześniej czy później ta wiedza do nich dotrze. Zrozumieją bo przecież podróżują, że ich status materialny jest mówiąc delikatnie mierny w porównaniu do analogicznie wykształconych ludzi gdzie indziej. Wtedy być może pójdą po rozum do głowy i zapytają się "DLACZEGO?".

Jest wiele elementów opisu, których w tym krótkim wpisie zawrzeć nie mogłem, ale uważam, że oddałem sens problemu.

02 czerwca 2009

Polityka można zabić gazetą, wygląda że na dzienniikarza wystarczy parę wpisów w internecie - i dobrze

To było do przewidzenia.
Firma Axel Springer nie jest zarządzana przez głupoli i jeżeli redaktor naczelny jednej z gazet podległych w swoim artykule mówi do czytelników (a w każdym razie pewnej części czytelników), że mogą go pocałować w de to się takiego bucefała wywala z roboty. Ciekawe co się stanie z Cezarym Michalskim, który na niesławnym, niesławnym dla niego, panelu wyrażał się o internautach w stylu sugerującym tajną współpracę lub o mentalności niewolniczej. Pewnie na Czerskiej znajdą się ze dwa etaty a A.Michnik powtórzy swoje sławetne zdanie, które wypowiedział gdy przechodzili do GW ludzie opuszczający "Tysola".
Swoją drogą to szkoda, że taka TVN nie ma jakiegoś zagranicznego potężnego udziałowca, bo po takim numerze jaki wywinęła "Stokrotka" to ilość jobów jakie zebrałaby od internautów i nie tylko, to raczej długo by tego miejsca pracy nie zagrzała. Ciekawe czy "Człowiek Zwany Koniem" wytoczy o to proces. Przecież nawet policja nie może przesłuchiwać czyjegoś dziecka bez zgody rodziców i to w dodatku musi się odbywać w specjalnych warunkach. Ale tu można powiedzieć, że "Człowiek Zwany Koniem" sam się zasłużył. Gdyby w swoim czasie na okrzyk "dziennikarza" - "Roman przestań pieprzyć" przylał gnojowi z liścia to by mu nie podskakiwano w taki sposób teraz.

Wojna informacyjna ze społeczeństwem trwa w najlepsze. O ile podczas poprzednich wojen społeczeństwo było w sensie informacyjnym bezbronne to teraz mamy internet. I widać, że na tym polu społeczeństwo zaczyna powoli zwyciężać. Nie są to może bardzo spektakularne sukcesy, nie ma fajerwerków, ale powolutku, po malutku zaczynamy wychodzić z dołka.