28 października 2009

Świat się wali?

"Stokrotka" urządziła ostrą odpytkę kmiotowi z Biłgoraja. Zachowywała się tak jakby siedział tam Macierewicz albo Zybertowicz albo Ziobro. Jednym słowem pełny atak.
Ciekaw jestem co spowodowało takie zachowanie (zmianę nastawienia) do kmiota, a może i do całej reprezentowanej przez kmiota formacji. Jestem również ciekaw czy ta tendencja to zmiana trwała i mająca zaistnieć na wszystkich odcinkach frontu ideologicznego, czy też jest to raczej chwilowe takie pogrożenie palcem. "Wicie rozumicie, jak nie będziecie grzeczni to możemy ten cały burdel na kółkach zwany mediami skierować przeciwko wam, a już po tym jednym wyczynie to chyba widzicie, że sobie nie poradzicie".
Ciekaw jestem też czy był to właśnie jednorazowy wyskok mający za zadanie uzmysłowić Tuskowi i jego ludziom, że są nikim, że funkcjonują w przestrzeni publicznej tylko z woli mediów i tylko z woli mediów mają takie poparcie społeczne jakie mają.
Czy też był to indywidualny wybryk "Stokrotki" wobec faceta, którego po prostu nie lubi.
Bo w taki cud, że jest to trwałe odwrócenie trendu w mediach to jak na razie nie jestem w stanie uwierzyć.
Ciekaw jestem również co było bezpośrednią przyczyną takiej akcji i osobiście obstawiam, że olanie przez Tuska afery podsłuchowej jest tego bezpośrednią przyczyną.
Jeżeli tak, to rysuje się całkiem interesująca wojenka wewnątrz establiszmentu (bardziej mętu niż establisz). Z jednej strony aktualne służby + rząd a z drugiej stare służby + media. Jeżeli tak zdefiniowany front by zaistniał to rzeczywiście moglibyśmy mieć szansę wyrwać się z tego bagna.

26 października 2009

Gospodarka, padaczka, katastrofa

Minister Finansów J. Vincent "bez pesel" Rostowski "pomylił się" leciutko w obliczeniach przyszłorocznego budżetu:
źródło tutaj: http://www.rp.pl/artykul/383267_Dlug_publiczny_jak_lawina.html
Zapowiada się ciekawie, zwłaszcza możliwość że nie będzie pieniędzy na realizację zobowiązań NFZ i ZUS.
Przekładając to z "urzędniczego" na polski można powiedzieć, że ludzie będą umierać w szpitalach na błache choroby z powodu braku pieniędzy na opłacenie rzeczy elementarnych, natomiast w domach i na ulicach wzrośnie liczba zgonów osób starszych (emerytów i rencistów), którzy to ludzie będą umierali z głodu, wychłodzenia (nie koniecznie w czasie srogiej zimy) i niedożywienia.
Istnieje realne zagrożenie, że deficyt sięgnie progu konstytucyjnego.
Jednocześnie w USA grozi kolejne tąpnięcie na rynkach.
Źródło tutaj: http://www.forbes.pl/forbes/2009/10/22/032_20_pytan_petera.html
Peter Schiff to jest niestety ten sam facet, który przewidział ostatnie zawirowania na rynkach finansowych.

A u nas co więksi "mundrole" mówią od jakiegoś czasu, że ten kryzys co go nie było, nie ma i nie będzie to się już dawno skończył. Niestety wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że tak na serio to ten kryzys się jeszcze na dobre nie zaczął.

Moje podsumowanie:
Można oczywiście opowiadać dyrdymały o tym, że kryzys da się zablokować poprzez działania typu dodruk pustego pieniądza, czy też zwiększanie deficytu budżetowego, ale "praw fizyki Pan nie zmienisz i nie bądź Pan głąb, dana woda, ona podlegając ciśnieniu, ona napotykając na otwór czyli szczelinę wypływa".
Radosne pierdy jakie dochodzą nas z okolic naszego rządu, jaką to jesteśmy wyspą szczęśliwości i dostatku w ogarniętej kryzysem Europie a nawet całym świecie, nie są właśnie niczym innym tylko pierdami obliczonymi na totalną niewiedzę statystycznego odbiorcy. Bo kto czytuje takie pismo jak Forbes, czy też PiS-owską Rzepę - ciemnogród i oszołomy, no taka jest w każdym razie teza głównego nurtu medialnego w Polsce.
Mogliśmy mieć kryzys, recesję i inflację. W związku z kretyńskimi działaniami jakie podjęli politycy w Polsce, w USA, w Europie, ale i gdzie indziej, będziemy mieć kryzys - tyle tylko że głębszy, będziemy mieć recesję również głębszą, inflacja tak samo a ponadto będziemy mieć olbrzymie długi do spłacenia (to ten wydrukowany pusty pieniądz co to miał zachamować kryzys).

20 października 2009

Atak Izraela na Iran?

Od kilku dni pojawia się informacja o możliwym nalocie jaki zamierzają przeprowadzić władze Izraelskie na zakłady wzbogacania uranu w Iranie. Dzisiaj rano w internetowym wydaniu Rzepy był na ten temat wywiad z ministrem Sikorskim, który był ostatnio w Izraelu i na ten temat rozmawiał. Niestety obecnie wywiadu tego nie widać w internecie.
Nie wiem po co minister Sikrski w tej sprawie rozmawiał z Izraelczykami. Przecież oni już decyzję podjęli i to podjęli ją niezwykle dawno. Ta decyzja mówi, że nikt z sąsiadów bliższych i dalszych nie może dysponować bronią masowego rażenia. Izrael pragnie być jedynym posiadaczem atomu na bliskim wschodzie. Ponieważ ta decyzja władz Izraela jest nacechowana czystą ideologią i chciejstwem to żadna siła nie jest ich w stanie odwieźć od chęci zniszczenia zakładów wzbogacania uranu w Iranie.
Izrael postępuje tutaj na zasadzie - my tak chcemy i tak ma być. Żadna argumentacja ani międzynarodowa kontrola w irańskich zakładach tego nie zmienią. Izrael zaatakuje bo uważa, że ma do tego moralne prawo.
Mam tylko nadzieję, że minister Sikorski nie wsparł nawet werbalnie poczynań Izraela, bo to już jest jednak pewna przesada.

18 października 2009

Polemika z FYM-em i MF - rzecz o Mediokracji

Kolega Moherowy Fighter zamieścił tekst:
http://niepoprawni.pl/blog/625/masz-racje-fym%E2%80%99ie

To wadliwa interpretacja rzeczywistości.
Po pierwsze nazewnictwo grup czy też stronnictw jest anachroniczne.
Przykład, proszę bardzo. PiS nie jest partią prawicową, a partią ludzi będących pro-państwowcami z lekką domieszką socjalizmu (etatyzmu) w warstwie gospodarczej.
Oczywiście rozumiem, że jakoś te wszystkie ugrupowania należało nazwać na potrzeby powyższego wywodu, ale użycie klasycznych nazw lewica/liberałowie/prawica według mnie zaciemnia tylko obraz.

Problem nie polega na tym na kogo chcą głosować ludzie tylko na tym jak jest ukierunkowany przekaz medialny i czy jest on spójny z indywidualnym odbiorem.
Gdy przekaz jest spójny, to wynik jest łatwy do przewidzenia - wygrywa ta partia, która ma poparcie mediów - kiedyś to było SLD i UW, teraz PO.
Gdy decydenci medialni czyli salon nie wiedzą na kogo postawić, a dotychczasowi faworyci to gwarantują jedynie spektakularną porażkę (2005) - to następuje natychmiastowy przechył na stronę zwaną tutaj umownie prawicową. Należy zwrócić uwagę, że taka partia jak PO z roku 2005 to było coś zupełnie innego niż niby to samo PO z roku 2007. Dla salonu PO z roku 2005 była co najmniej tak samo groźna jak PiS. Dopiero po wyborach 2005 gdy chyba zwykła wściekłość Tuska na to, że umoczył na całej linii, spowodowała przejście PO na stronę salonu a co za tym idzie odsunięcie Jana Rokity i zmarginalizowanie jego środowiska na rzecz środowiska "lodziarzy" od Schetyny. Co by o Rokicie nie mówić to jest on jednak pro-państwowcem a nie "lodziarzem".

Jeżeli weźmiemy wynik wyborczy z roku 2005 to się okaże, że 80 procent elektoratu zagłosowało przeciwko partiom kojarzonym z dotychczasowym establiszmentem (suma poparcia PO+PiS+LPR+SO).
Według mnie wynik wyborczy jest niepewny lub też niezgodny z oczekiwaniami salonu gdy "rzeczywistość zgrzyta".
"Rzeczywistość zgrzyta" wtedy gdy przekaz medialny nie jest w sposób zadowalający spójny z indywidualnym odbiorem rzeczywistości przez statystycznego wyborcę, lub też gdy istnieje dostatecznie duża grupa wyborców, którzy się nie dają zindoktrynować.
To dlatego w chwili obecnej pojawia się tak ogromny nacisk medialny na to żeby afery hazardową, stoczniową i podsłuchową zakrzyczeć, zasypać, a jeszcze lepiej zwalić na PiS i konfabulacje Kamińskiego i CBA jako PiS-owskiej policji politycznej. Bo jeśli by tego nie zrobiono, to za najdalej miesiąc notowania PO zleciały by do poziomu góra 10 %, a PiS nie musiał by nic przy tym robić.
Salon nie ma w tej chwili realnej alternatywy dla PO. A ruchy jakie przy okazji wykonuje Tusk są wbrew pozorom dla salonu bardzo groźne - próba skaptowania Cimoszewicza na ministra, taki mariaż liberałów z było nie było komuchem jest dla pewnej grupy wyborców PO jednak nie do strawienia.
Ponieważ przekaz medialny jest sprzeczny obecnie ze zwykłym zdrowym rozsądkiem to dlatego ma takie natężenie, jest to najzwyklejszy łoskot medialny. Zwykły człowiek jeżli tylko zastanowi się przysłowiowe 5 sekund to musi dojść do wnioski, że afery pokazane w ciągu ostatnich kilkunastu dni nie mogą być wymysłem Kaczora, ale są realiami aktualnie rządzącej partii. A to musi prowadzić do odwrócenia się elektoratu od PO.

Reasumując.
Nie żyjemy w państwie o ugruntowanej demokracji republikańskiej. Żyjemy w państwie, gdzie duże grupy interesu realizują swoje cele poprzez odpowiednie ukierunkowanie przekazu medialnego czyli w Mediokracji. Władza jest zdobywana poprzez współpracę pewnych polityków z oligarchią medialną, a tylko w bardzo skrajnych przypadkach w opozycji do mediów. To, że już się coś takiego wydarzyło świadczy tylko i wyłącznie o tym, że ci co idą do polityki to durnie nie potrafiący właściwie korzystać z posiadanych zasobów (poparcia mediów). Gdyby korzystali z tego z umiarem to rzadne dojście Kaczorów do władzy by im nie groziło (Kaczory są tu pewnym symbolem).
Jak się chce w czasie jednej kadencji sejmowej dojść do takich zasobów do jakich normalnie dochodzą ludzie po kilku pokoleniach ciężkiej pracy to się tak kończyć musi.
Zamiast jeść łyżeczką od herbaty to usiłują żreć hohlą z kuchni polowej - tak się nauczyli za młodu i nic tego nie zmieni.

17 października 2009

W każdej gminie i inne.

Jeżeli zastosujemy argumentację jaką stosują urzędnicy od ministra Grada - tą o "bezinteresownym wspieraniu jedynego sensownego inwestora", to każdy wójt w każdej gminie będzie mógł w sposób jawny powiedzieć:
"Tak, wspieram firmę szwagra bo wiem, że jest to firma solidna, która gwarantuje uczciwe, rzetelne, terminowe i na wysokim poziomie wykonanie zamówienia jakie daje gmina".
I co mu zrobicie, co powiecie że to nieuczciwe - nie możecie tak powiedzieć bo w przypadku stoczni tak nie powiedzieliście.
To jest niestety psucie podstaw i fundamentów praworządności (o ile jeszcze jakoweś się uchowały).


Donald Tusk, a raczej jego spece od marketingu wymyślili hasło: "Nie stać nas na powrót Kaczorów".
No to ja mam kontr propozycję: "Czy stać nas na to żeby nasz kraj był jedną wielką lodziarnią - bo dla wszystkich tych lodów do kręcenia to raczej nie wystarczy."

Człowieczek o nazwisku Chlebowski błysnął fantastyczną wręcz myślą: "Przyjaciół się nie wybiera"
Był już taki czas gdy nawet na taki temat piosenkę śpiewano:
"Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał
Wrogów poszukam sobie sam
Dlaczego wciąż bez przerwy
Poucza ktoś w co wierzyć mam. ..."
Ja tylko się dziwię, że nikt nie zwrócił temu osobnikowi uwagi, że to z kim się pije wódkę to jednak można wybrać w przeciwieństwie do rodziny.

13 października 2009

To ja wolę być Edkiem

Parę dni temu prof. Sadurski na S24 określi wszystkich tych, którzy wypowiadali się przeciwko specjalnemu traktowaniu Polańskiego per Edki. To, że Sadurski w swoim wywodzie przeinaczył sens wypowiedzi ludzi. którzy byli przeciwni wprowadzaniu specjalnych standardów dla celebrytów to w sumie norma. Głupotą większego kalibru było natomiast przywołanie Mrożkowskiego Edka.
Nie minęło kilka dni i ci sami ludzie, którzy w niezwykle agresywnej formie żądali wręcz natychmiastowego uwolnienia Polańskiego zabrali głos ponownie (może nie fizycznie ci sami ale z tej samej grupy). Mówili wzniosłe słowa o zagrożonej demokracji, o szalejących destruktorach porządku demokratycznego. I wszystko to mówili ze śmiertelną powagą.
Bronili i bronią nadal rzeczy, której obronić się dać nie powinno. Bronią rządu, w ramach którego zasiadali bądź nadal zasiadają persony tak nędznej konduity moralnej, że przeciętny człowiek nie chciałby wpuścić kogoś takiego do swojego mieszkania.
Ludzie będący w rządzie mający za kumpli innych ludzi mających na swym koncie wyroki za łapówkarstwo, prowadzący działalność gospodarczą o której wiadomo, że jest domeną bandyterki. I ktoś taki zasiada w ławach sejmowych, jest ministrem. A ludzie pokroju Sadurskiego wychodzą na przysłowiową ambonę i bez cienia zażenowania twierdzą, że lepsi są właśnie ci z nieciekawymi powiązaniami bo inaczej wrócą ich poprzednicy i dopiero wtedy będzie strasznie. Oczywiście nie są w stanie udowodnić na czym owo strasznie miałoby polegać.
Jeżeli ktoś wprowadza taką dychotomię to ja właśnie wolę zostać uznany za Edka.

Wolę być Edkiem bo nie chciał bym żeby ktokolwiek z moich znajomych nawet przez sekundę pomyślał, że swój stan posiadania zawdzięczam jakimś niejasnym powiązaniom.

Wolę być Edkiem aby nie musieć rano przy goleniu spluwać z obrzydzeniem w lustro.

12 października 2009

Po co stworzono CBA?

Duża część komentatorów zdaje się nie zauważać tego pytania w swoich rozważaniach. Otóż CBA powstało dlatego, że po aferze Rywin-Michnik i po przesłuchaniach przed komisją śledczą Sejmu główny machinator naszej sceny politycznej czyli Jarosław Kaczyński doszedł do niewątpliwie słusznego wniosku, że jakakolwiek próba reformowania dotychczasowych służb nie koniecznie musi skończyć się powodzeniem. Co niestety okazało się później prawdą.
Stąd zrodził się pomysł na utworzenie nowej służby, której funkcjonariusze nie będą mieli w swoim życiorysie epizodów typu praca w SB, szkolenia w GRU lub KGB, praca dla lub w WSI. Tylko tyle i aż tyle.
Po to i tylko po to stworzono CBA.
Jestem w stanie sobie wyobrazić ciąg dalszy tak zaplanowanej akcji. Po kilku latach kolejni naczelnicy z CBA zostają oddelegowani do MSW i tam, mając doświadczenie w pracy z Mariuszem Kamińskim formują wydziały, sekcje i departamenty w taki sposób żeby pracowali tam ludzie będący autentycznymi propaństwowcami. A wszyscy ci, którzy mają owe niepożądane z punktu widzenia interesu narodowego epizody w życiorysach zostają z całym spokojem odesłani na emeryturę.
Scenariusz takiego posunięcia jawi się według mnie jako pewna oczywistość wobec niemożności przeprowadzenia rzetelnej lustracji, dekomunizacji i deubekizacji.

Oczywiście moje wymysły nie muszą być prawdą, proszę jednak o to aby każdy, kto nie zgadza się z tak przedstawioną narracją, wykazał gdzie tkwi bląd w moim rozumowaniu, a nie uciekał się do tanich sztuczek sofizmatyczno - erystycznych, w których będzie się udowadniać, że CBA powstało po to aby inwigilować całe społeczeństwo.

10 października 2009

Nie trzeba było długo czekać.

Jeszcze wniosek o odwołanie Mariusza Kamińskiego nie zdążył ostygnąć a CBA przedstawiło kolejne wyczyny rządzących. Tym razem sprawa dotyczy prywatyzacji stoczni.
Nawet politycy PO, którzy się na ten temat wypowiadali, mówili o dużym ciężarze materiałów przekazanych przez CBA. Niejaki Arabski to się nawet tak zagalopował, że nie omieszkał złożyć zawiadomienia do prokuratury, oczywiście na M. Kamińskiego, za to, że ten ostatni nie powiadomił prokuratury.

Platforma nie walczy już o przetrwanie, oni walczą już tylko o to, żeby nie zostać aresztowanymi za miesiąc, dwa, tylko żeby to odwlec do wyborów. Niestety wszystko wskazuje na to, że D. Tusk będzie pierwszym w historii premierem, który trafi za kratki. To jednak przykre nawet dla kogoś kto jest przeciwnikiem aktualnie rządzącej partii, że premier może zostać skazany za przestępstwo pospolite popełnione podczas sprawowania urzędu.

Na zupełnego michałka zasługuje informacja o tym jakich informacji żądał od szefowej hotelu sejmowego marszałek Komorowski. A to podobno za PiS-u była totalna inwigilacja i podsłuchiwanie wszystkich.

Można zaistniałą sytuację porównać do sytuacji walki w klatce.
Afera hazardowa to było pierwsze poważne trafienie przeciwnika. Nie byłoby poważne gdyby D.Tusk zareagował prawidłowo po pierwszym spotkaniu z Kamińskim 14 sierpnia.
Ponieważ PO zareagowała próbą pogryzienia karcącej ręki sprawiedliwości (wyrzucenie Kamińskiego), to otrzymali drugi cios, który w warunkach normalnych powinien walkę zakończyć. W warunkach normalnych czyli w państwie o trochę wyższym poziomie kultury parlamentarnej i politycznej po takim tygodniu zostają rozpisane wcześniejsze wybory parlamentarne czyli następuje koniec walki.

09 października 2009

Na zachętę

W "Misiu" prezes Ochódzki zostaje "poproszony" przez partyjnego czynownika o puchar dla latorośli. Prezes oczywiście dostarcza rzeczony puchar z odpowiednio wygrawerowanym tekstem: "Za zajęcie pierwszego miejsca". Ochódzki przekazując czynownikowi puchar mówi, że to na zachętę, żeby się młody człowiek nie zniechęcał.

Tak samo jest z tegorocznym Pokojowym Noblem, został przyznany na zachętę.

07 października 2009

Afera Rywina w porównaniu z hazardową

Duża część komentatorów i to zarówno tak zwanych zawodowców (dziennikarzy) jak amatorów (blogerów) przyrównuje te dwie afery i stawia między nimi coś na kształt znaku równości.
Według mnie nic bardziej błędnego.
Afera Rywina, a właściwie afera Rywin-Michnik (R-M) nie była na tym poziomie na jaki weszła obecna afera. Jak by na to nie patrzeć i jak by nie oceniać to jednak Rywin nie zlecał ówczesnemu szefowi klubu SLD żeby było po jego myśli a tenże szef klubu (nie pamiętam nazwiska i sprawdzać w sieci mi się nie chce) nie podchwytywał z taką uniżonością wszystkich słów swego interlokutora jak obecnie osobnik Chlebowski. W aferze R-M było jednak coś na kształt walki pomiędzy SLD a GW.
Również jeśli chodzi o zakres patologii w rządzie to obecna afera jest dużo poważniejsza. Co by nie mówić o Millerze, to jednak nie zaistniał w owym czasie nawet cień podejrzeń, że Miller kogoś ostrzegł i w związku z tym jakaś tam akcja służb spaliła na panewce. Millerowi można było co najwyżej zarzucić niedopełnienie obowiązków służbowych (brak doniesienia do prokuratury - swoją drogą dlaczego go o to nie ścigano to nie rozumiem).
Tymczasem obecnie urzędujący premier w świetle dotychczas przedstawionych dokumentów oraz faktów jest osobą podejrzaną (przynajmniej w moim pojęciu) o to że ostrzegł swoich kumpli o szykujących się wobec nich kłopotach.
Czyli poprawnie rozumując w chwili obecnej mamy do czynienia z takim skrzyżowaniem afery Starachowickiej z aferą Rywin-Michnik.
Również reakcja ówczesnych polityków obozu rządzącego czyli SLD jest wbrew pozorom na dużo wyższym poziomie niż obecna reakcja PO. SLD w sumie bez mrugnięcia okiem zaaprobowało powstanie sejmowej komisji śledczej.
Natomiast obecnie PO stara się wykręcić jak piskorz z tego pomysłu, a jak się zdaje stara się jako główny punkt przed powołaniem takiej komisji przejąć CBA. Bo przejęte przez PO CBA nie jest już takie groźne i pewnych rzeczy może nie pokazać sejmowej komisji. A nawet jeżeli obecni pracownicy CBA byli by przesłuchiwani to bez papierów ich słowa są tylko słowami - a kwitów nie będzie i co komu udowodnicie.
Taki jest według mnie główny tok rozumowania i główny sens prób odwołania Super Maria. Oczywiście cały ten cyrk z dzisiejszą konferencją prasową ma również znaczenie w sensie P-R, ale jest to głównie przekaz do elektoratu własnego. Ten przekaz to mniej więcej coś takiego: "Słuchajcie kochani, nic się nie stało, to tylko wina tego pisowskiego psa Kamińskiego, który judził, judzi i judzić będzie jeśli tylko się go nie usunie." (koniec przekazu)

Istnieją oczywiście również podobieństwa w tych dwóch aferach. Ale podobieństwa są w obszarach drugorzędnych. Obie te afery odkrywają co i jak jest ustalane w procesie sejmowej legislacji. W obu przypadkach widać wyłażące nieprawidłowości lub co najmniej wadliwe (lub całkowity jego brak) poczucie interesu narodowego (społecznego) przez stronę rządową.
Ale tą wiedzę, o poziomie patologii w naszym państwie, to wszyscy ci, którzy nie traktują G-W I TVN jak świętych wyroczni to jednak mają.

SLD wtedy i PO teraz odsłoniły się i pokazały czym są i jakie są ich cele. Ale nawet w tym porównaniu to SLD wychodzi lepiej niż PO.
To ludzie SLD mówią jakimś szemranym typom co te typy mają robić i mówić (Kuna i Żagiel). Natomiast obecnie to szemrane typy mówią parlamentarzystom i ministrom co ma być dla nich załatwione.

Mam nadzieję, że osobnik który jest obecnie premierem w naszym kraju skończył się jako polityk dla na tyle dużej gruy wyborców, że o prezydenturze to może zapomnieć.

Uzupełnienie 1
Ostatnia odzywka Tuska: "Albo ja, albo Kamiński" oraz cała retoryka wojenna i chęć wykazania, że za całą tą aferą stoi PiS tylko potwierdza w moim mniemaniu niestety, że CBA jeszcze wszystkich kwitów na stole nie położyła i pewnikiem mają coś na Tuska również.

06 października 2009

Zaklinanie rzeczywistoci

Medialna orkiestra zaklina rzeczywistość. Próby falsyfikowania rozpoczęły się praktycznie natychmiast po pierwszej publikacji Rzepy o aferze hazardowej. Starano się za wszelką cenę zdyskredytować CBA i M. Kamińskiego osobiście.
Argumenty padały różne od śmieszno kabaretowych po zamordystyczno straszne. Ale niestety parę elementów ujrzało światło dzienne i z większości tych argumentów można się tylko śmiać.
Oczywiście jest możliwym, że jutro rano siedziba CBA będzie otoczona przez oddziały wojska wiernego premierowi, a Super Mario i jego współpracownicy nie zostaną wpuszczeni do swoich biur, takie rozwiązanie już raz w Polsce przeprowadzono i to z powodzeniem.
Patrząc realistycznie to jednak będzie to robione inaczej. Te zarzuty postawione dzisiaj szefowi CBA w prokuraturze w Rzeszowie będą podtrzymane i sprawa trafi do sądu. Równocześnie przez cały czas medialna orkiestra będzie bez przerwy przypominała, że ten "PiS-owski sługus ma sprawę w sądzie i nie powinien zajmować stanowiska porównywalnego z ministerialnym." Taka nawalanka będzie trwała do tego momentu, aż w sondażach wyjdzie, że ludzie już nie rozumieją o co tu chodzi i in gremio uznają M. Kamińskiego za czarny charakter tej bajki.
To, że D. Tusk działa tylko i wyłącznie powodowany sondażami to truizm, ale tym razem przekroczyło to ramy zdrowego rozsądku. Po początkowych zapewnieniach, że nic się nie stało szybko nadeszła dymisja dwóch dosyć wysoko postawionych w hierarchii PO Chlebowskiego i Drzewieckiego, a na dodatek rozpatruje się w tej chwili sprawę kolejnych dwóch dymisji czyli Czumy i Schetyny - bo tak chce ulica.
Wielkość polityka Panie Tusk ocenia się nie po tym, że postępuje tak jak chce ulica, ale po tym, że działając wbrew aktualnemu zdaniu ulicy wdraża swój program. Inaczej jest się mydłkiem bez właściwości, takim politycznym żigolakiem.

05 października 2009

LUDZIE - kto tu rządzi???

Świeżo upieczonym parlamentarzystom brytyjskim zwykło się mówić (niezależnie od tego z której partii są): patrz na przeciwko - tam widzisz swoich przeciwników, ale prawdziwi wrogowie siedzą obok Ciebie.
Premier Tusk najwyraźniej albo zapomniał o tych oczywistościach, albo był całkowicie świadom tego co, w jakim kierunku i na czyje zapotrzebowanie organizują jego ludzie w kwestii ustawy hazardowej.
Trzeciej możliwości nie ma. Albo, albo.
Osoba, z którą tak chętnie, żeby nie powiedzieć w sposób uniżony, rozmawiał były przewodniczący Chlebowski to niejaki Sobiesiak.
Jeśli cofniemy się parę lat do tyłu i zechcemy zapoznać się ponownie ze sprawą fundacji "Bezpieczna służba", to znajdziemy również tam nazwisko tego samego jegomościa.
Tak, Sobiesiak występował wówczas razem z Kuną, Żaglem, Hirszmanem i innymi, że o ówczesnym ministrze Widackim to prawie nie trzeba chyba przypominać.
Sobiesiak to skądinąd były piłkarz Śląska Wrocław.
Z powyższego wynika, poprawnie rozumując, że za całą aferą stoi Grzegorz Schetyna, a Chlebowski i Drzewiecki to wykonawcy jego rozkazów.
I w ten oto prosty i niekomplikowany sposób doszliśmy do punktu, w którym należy użyć słów: układ, nieformalne powiązania, szara sieć, powiązania biznesowo - przestępczo - polityczne. I tak dalej, i tym podobne. Ilość zwrotów na określenie tego co widzimy już w tej chwili, a jak należy podejrzewać, jest to jedynie drobny fragment przez przypadek w sumie odkryty, jest dosyć duża. Słownictwo w naszym języku jest dosyć bogate pod tym względem.
A jak już doszliśmy do tego punktu, to pozostaje podać tylko przyczynę pierwotną, tym elementem jest brak lustracji, dekomunizacji i deubekizacji.
Wszystko inne jest tylko skutkiem zaniechania tych działań.

Na zupełną kpinę zakrawa fakt, że najbliższy współpracownik Drzewieckiego to jeden z tych chłoptasiów, którym zarzucono wyprowadzanie kasy z funduszu wyborczego PO. Fachowiec drugiego fachowca potrafi docenić i nie da koledze po fachu zginąć z głodu.

04 października 2009

Świat się zmienia - na gorsze.

Irlandia zagłosowała na TAK w kwestii TL.
Oczywiście zmiany nie nastąpią momentalnie. Raczej będą wdrażane powoli. Dlatego nie jest prawdą, że jutro powstaną obozy reedukacyjne dla nieprawomyślnych. Ale za 20 lat za poglądy prezentowane na tym blogu będzie można trafić do pierdla - to jest według mnie pewne.
Nie wiem jaki cud musiał by się wydarzyć, żeby TL w obecnej formie przepadł. Być może skierowanie tego dokumentu do TK mogłoby sprawę opóźnić, bo na zasadniczą zmianę, chociażby taką jaką zaordynował odpowiednik TK w Niemczech to ja bym nie liczył. Nie ten kaliber ludzi tam zasiada aby coś takiego się mogło wydarzyć.