29 kwietnia 2010

Zwycięstwo nr 1

Tak szybkiej reakcji się nie spodziewałem. Praktycznie w czasie poniżej 12 godzin firma Coca-Cola wycofała swoje logo z reklamy ESKA-ROCK. Tu na marginesie, to że wycofali logo to jest jedno, a to czy wycofali sponsoring to jest inne pytanie i rzecz do sprawdzenia.
Coca-Cola musiała dostać na prawdę dosyć pokaźną porcję maili z groźbami zaniechania kupna ich produktów skoro podjęli taką decyzję.
Z niecierpliwością należy oczekiwać na kolejne tego typu wydarzenia.
To jest sprawdzian, sprawdzian tego, czy społeczeństwo jest w stanie zachować się solidarnie i wymusić na koncernach odpowiednie zachowanie.
Osobiście oczekiwał bym publicznych deklaracji ze strony koncernów reklamujących się w mediach uznawanych za niepożądane, że nie będą się tam reklamować.

Według mnie nastąpił wyłom w murze. Żeby było śmieszniej to pierwsza wyrwana "cegła" była wielkości "sporej bryły zbrojonego betonu". Wszak firma C-C jest jednak potentatem światowym i może sobie pozwolić na dowolne straty finansowe. Dla nich rynek w Polsce jest kwestią marginalną. Ale jednak się ugięli.
To oznacza, że działając spójnie, solidarnie i konsekwentnie jesteśmy w stanie jako obywatele zmusić również inne firmy do uległości.
Będą musieli przestać się reklamować w firmach medialnych koncernu AGORA. Wystarczy cierpliwość. Muszą przegrać.

Do tej pory we wszelkich rozważaniach na temat sytuacji w Polsce padał argument, że "oni mają media i niewiele im możemy zrobić". Dzisiaj ten argument upadł. Media są zależne od reklamodawców. Jeżeli poprzez nacisk na firmę sponsorującą - reklamodawcę społeczeństwo jest w stanie wymusić praktycznie natychmiastową reakcję to oznacza, że niepożądane firmy medialne można puścić z torbami w dającej się przewidzieć przyszłości. Oni bez reklam i sponsoringu po prostu muszą upaść.
Chciałbym znać jedną wartość liczbową: ile maili mówiących o tym, że zamierza się bojkotować produkty firmy C-C przyszło w dniu dzisiejszym do jej centrali w Polsce, a również ile takich maili przyszło do centrali głównej w USA. Chciałbym to wiedzieć, aby móc wyrobić sobie zdanie jakiego rzedu jest potrzebny nacisk, aby firma o zasięgu globalnym się ugięła.

Towarzystwo umoczeńców czyli "autorytety moralne"

Co trzeba zrobić, aby być "autorytetem moralnym".
Ano trzeba być byłym TW lub być zmoczonym w inny sposób.
Prześleðźmy to na paru przykładach
Szczypiorski - TW
X Czajkowski - TW
Kapuściński - TW
Drawicz- TW
Wajda - o to jest ciekawy przypadek. Wprawdzie na razie nic nie wiadomo aby był TW, ale przecież "salon" i służby mają go pod butem. Wystarczy żeby wznowiono śledztwo w sprawie śmierci B. Frykowskiego. No, cóż każdy stara się ochronić swoje dzieci, a latorośl pana Wajdy i pani Tyszkiewicz to nawet w tej sprawie nie została porządnie przesłuchana. A jak przypomniano wajdalizm Słonimskiego to się dopiero zagotowało.

Biorąc pod rozwagę powyższe przypadki, nie wszystkich oczywiście, tylko te bardziej znaczące, to widać wyraźnie jaki schemat powołania do "stanu autorytetu moralnego" obowiązuje.
Ciekawe skąd się to wzięło?
Mam nieodparte wrażenie, że to pokłosie tego kilkumiesięcznego buszowania "komisji Michnika" po archiwach SB zaraz po 1989 roku. Nawet jestem w stanie sobie to wyobrazić.
Michnik wszedł, przeczytał parę teczek z czystej ludzkiej ciekawości, potem objął go strach, że co drugi "z towarzystwa" jest zmoczony, a potem uzmysłowił sobie jakie olbrzymie pokłady władzy kryją się w tych teczkach.
Nawet nie musiał wypisywać szczegółów. wystarczyło, że znał pseudonim takiego osobnika i ktoś taki stawał się jego bezwolnym popychlem do końca swych dni.
Tak to działa do tej pory w moim pojęciu, i nie jest to teza podparta żadnymi dowodami, ale zwykłe logiczne wyjaśnienie tego co się dzieje. Jak ktoś potrafi znaleźć lepsze to zapraszam.

27 kwietnia 2010

Ja czegoś tutaj nie rozumiem (w kwestii tragedii w Smoleńsku)

No właśnie, ja czegoś nie rozumiem.
Rosjanie prowadzą swoje śledztwo, prowadzą. Dojdą pewnie do jakichś wniosków, w tej chwili wszystko jedno jakich.
Tymczasem my możemy prowadzić własne, absolutnie nie związane i nie podporządkowane temu co robią i co przekażą naszej stronie władze Rosji.
Z pokładu rozbitego samolotu wydobyto TRZY czarne skrzynki - dwie firmowe zakładów produkujących i serwisujących tego typu maszyny oraz trzecią NASZĄ, na której wprawdzie tylko zapisywane są parametry techniczne lotu, ale jest to nasza skrzynka, której Rosjanie nawet nie usiłowali odczytywać, tylko przekazali ją naszym władzom.
Jednocześnie w mediach w zeszłym tygodniu pojawiła się informacja, że ABW miała ten samolot, a konkretnie kabinę pilotów, na podsłuchu na żywo, i że było to rejestrowane poprzez jakiś przekaz radiowy u nas w kraju.
To ja się pytam o co chodzi.
Przecież to jest brednia. Jeśli była TRZECIA CZARNA SKRZYNKA i był rejestrowany głos w ABW to nie ma żadnej konieczności oczekiwać na wersję zapodaną nam przez Rosjan. Można samemu we własnym zakresie coś tam opublikować.

Jeżeli była ta TRZECIA czarna skrzynka, to gdzie jest w tej chwili. Jeśli była rejestracja głosów z kabiny pilotów, to gdzie do cholery jest w tej chwili to nagranie.

Po co ta cała szopka.

Rosjanie swoją drogą jakby pomyśleli i byli pewni, że nie mają nic do ukrycia to sami powinni zaordynować przysłanie międzynarodowej komisji do zbadania tego co się wydarzyło pod Smoleńskiem. Sami poprzez utajnianie doprowadzają do tego, że ludzie zaczynają wierzyć w najbardziej nawet dziwaczne teorie.

26 kwietnia 2010

Wiwat WĘGRZY

Na Węgrzech partia Fidesz uzyskała w wyborach parlamentarnych ponad 2/3 składu izby. Wynika z tego i z ich ordynacji parlamentarnej i wyborczej, że mogą samodzielnie dokonać zmiany konstytucji. Mogą praktycznie wszystko.
Mają tylko jeden problem.
Muszą, ze względu na olbrzymie kłopoty finansowe, uzyskać pożyczkę z MFW. i tu jest problem, bo w MFW nie siedzą ludzie bezstronni. Ci z MFW bardzo chętnie dali by kolejne pieniądze dotychczasowemu rządowi, który w sposób jawny okradał swoje społeczeństwo. Ale dać prawicy, no tu może być pewien problem.
Jestem niezmiernie ciekawy jak ta sytuacja się rozwinie, bo jeżeli Fidesz pogra sprytnie, to najpierw uzyska pożyczkę, a potem zajmie się tępieniem komuchów i ich popleczników na swoim terenie. Czego im serdecznie życzę.
Tu dygresja osobista, byłem na Węgrzech w zeszłym roku. Praktycznie zawsze gdy się okazywało, że jestem z Polski spotykały mnie jakieś tam wyrazy serdeczności, mniejsze bądź większe. Poczynając od tego, że sprzedawca na kasie w sklepie sam z siebie usiłował mówić do mnie w moim języku: "dziękuję", "proszę" i inne proste zwroty.
Gdybym w pewnej knajpie w Budapeszcie, w czasie gdy wszyscy już byli na niezłej bani zakrzyknął: "Czas spalić ruską ambasadę", to tak by się stało, chociaż ci zgromadzeni naokoło ludzie mnie nie znali, ani ja ich.
Oni nas lubią!

Powinniśmy im to odwzajemnić.

Nasi bratankowie z przysłowia dali nam przykład. Pójdźmy za nimi, w wyborach prezydenckich w tym roku i w wyborach parlamentarnych w przyszłym.
Niech Europa środkowo - wschodnia stanie się obszarem wolnym od komuchów, ich popleczników i ich następców.

25 kwietnia 2010

Wajdalizm

Niniejszym przekopiowuję cały felieton jaki Marek Król, były naczelny i były właściciel WPROST zamieścił w tym tygodniku w dniu 19-04-2010. Należy nadmienić, że jest to ostatni felieton jaki pozwolono redaktorowi Królowi tam zamieścić. No taka mała cenzura prewencyjna, żeby się oszołomom nie wydawało, że mogą gdzieś dotrzeć ze swoim oszołomskim przekazem.

Ciekawe swoją drogą kto się bardziej wkurwił, Michnik czy Wajda?

Oto ten tekst

Nie polezie orzeł w GWna

„Sen Wyspiańskiego o Polsce wolnej, żal do współczesnej, ból, sarkazm, ten porachunek poetycki z własnym pokoleniem Wajda przetłumaczył na język filmu, a raczej na wrzask i bełkot. Inteligencję tych czasów przedstawił nam jako bandę niezdolnych do czynu kabotynów, którym w pijackim zamęcie coś tam we łbach się majaczyło. Kazał nam zapomnieć, że z tego środowiska, z tej ziemi, już za lat 30 wyszli pierwsi od lat polscy żołnierze”. W czasach, z których pochodzi ten cytat, nie należało przypominać, że żołnierze ci to legiony Piłsudskiego. Nie napisał tych słów jakiś wyznawca kaczyzmu czy ideolog PiS. To fragment felietonu z początku lat 70. Antoniego Słonimskiego.

Nikt tak konsekwentnie nie zwalczał w tamtych czasach popieranego przez partię i rząd zjawiska wajdalizmu jak twórca tego zapomnianego określenia - Antoni Słonimski. Co było istotą wajdalizmu, wyjaśnia następny cytat z felietonu Słonimskiego. „Niechęć swoją do romantycznych kart naszej historii wyraził już Wajda w »Popiołach« Żeromskiego. Już nam pokazał, że napoleonidzi, którzy nieśli do Polski sztandary wolności i hasła rewolucji francuskiej, to były żałosne łachudry, kondotierzy spraw przegranych, niepochowane trupy ziemi jałowej”. Mijały lata i wydawać by się mogło, że wajdalizm rósł w siłę. Wizja Polski jako brzydkiej panny na arenie międzynarodowej, niezbyt lubianego członka rodziny europejskiej, zdominowała, wydawało się, serca i umysły Polaków. Katastrofa, w której zginął prezydent Lech Kaczyński i znacząca część elit przeciwstawiająca się takiej wizji Polski zdegradowanej, ich tragiczna śmierć, mogła ostatecznie pogrzebać ducha Wernyhory. Ku zaskoczeniu salonu i jego autorytetów tysiące, a może setki tysięcy Polaków w ostatnim tygodniu noc i dzień składało hołd prezydentowi i jego żonie Marii, pierwszej parze najjaśniejszej Rzeczypospolitej.

Mimo że wcześniej sam Donald Tusk zdegradował prezydenturę do żyrandola i czerwonego dywanu, powtarzając, że prezydent nie jest mu do niczego potrzebny, mimo nieustannego poniżania prezydenta przez Komorowskiego, Niesiołowskiego i Palikota, mimo tego wszystkiego Lech Kaczyński doczekał się wdzięczności i szacunku Polaków. Był z nich dumny i jako pierwszy obywatel kochał, szanował i wierzył w wielkość swoich rodaków. I dlatego, choć poniżany i niedoceniany za życia, po tragicznej śmierci stał się wielkim symbolem dumnej Polski. A symbole w Polsce są bardzo niebezpieczne, bo mogą zniszczyć wieloletni dorobek postępowych polskich Europejczyków, ukrywających brzydką pannę w kątach salonów Brukseli, Paryża czy Berlina.

Nie dość, że wbrew zaleceniom Polacy zaczęli się narodowo bałamucić, to jeszcze ten pochówek pary prezydenckiej na Wawelu. To był kolejny policzek dla postępowego salonu i zagrożenie, że prawicowo-romantyczna hydra, demony, jak je nazwał Kazimierz Kutz, urosną w siłę. Bezideowe palikmioty nie mogły na coś takiego pozwolić. Redaktor Adam chwycił zdenerwowany za telefon i zadzwonił do Andrzeja do Krakowa. „A… a… Aaandrzej naa... na… napisz list. Zde… zde… zdewaweluj Kaczora. Ty ma… ma… masz sukces z ty… tym »Katyniem«, to… tobie wolno. A my w… w… w »Gazecie« cię po… po… poprzemy”. Trudno odmówić racjonalności działaniu redaktora, który pokochał jak nikt inny organizacyjną funkcję prasy. Niestety, poparcie było niewielkie, bo Polacy nie dorośli do poziomu wajdalizmu historii.

Niezależnie od opinii i ocen prezydenta Kaczyńskiego, Polacy pożegnali swojego prezydenta, podkreślam: swojego prezydenta, po królewsku. Jestem z tego dumny, bo moi rodacy jeszcze raz potwierdzili to, o czym w „Weselu” tak dobitnie pisał Stanisław Wyspiański: „Ptok ptokowi nie jednaki./ Człek człekowi nie dorówna,/ dusa dusy zajrzy w oczy,/ nie polezie orzeł w gówna”. A dzisiaj już wiemy: nie polezie orzeł w GWna, drodzy redaktorzy.

24 kwietnia 2010

Kto jest przeciwnikiem a kto wrogiem

W Polsce istnieje fałszywy podział sceny politycznej. Zwykło się uważać, i tak definiują scenę polityczną media w swoich przekazach, że dzieli się ona na prawicę i lewicę. Według mnie nic bardziej mylnego. Nowoczesny ani tym bardziej klasyczny podział na lewicę i prawicę jest absolutnie nieadekwatny do aktualnej sceny politycznej w Polsce.
Według narracji mediów obecnie głównymi protagonistami na scenie politycznej są albowiem dwie partie prawicowe czyli PO i PiS.
Przecież to bezsens.
Jakim cudem mogą ze sobą walczyć praktycznie na noże dwie niby zbliżone formacje, przecież to się nie trzyma ładu i składu.
Jeżeli natomiast przyjmiemy podział wynikający z akceptacji bądź kontestacji istniejącego układu politycznego w Polsce, to wtedy sytuacja staje się dużo bardziej klarowna. Nagle się okazuje, że działania poszczególnych podmiotów na naszej arenie politycznej nabierają przy takim założeniu sensu.

Żeby to dobrze zrozumieć należy najpierw zdefiniować kto jest po której stronie konfliktu.
Głównymi protagonistami konfliktu politycznego w Polsce są, wbrew temu co twierdził w swej książce pod tytułem "Czas wrzeszczących staruszków" Rafał Ziemkiewicz, Jarosław Kaczyński i Adam Michnik. Ziemkiewicz twierdził, że czas tych dwóch głównych protagonistów to czas przeszły dokonany, ja twierdzę, że czas tego konfliktu czasem bieżącym.

Ci dwaj ludzie uosabiają chęć zmiany zgodnie ze swoją wolą. Jeden (A.Michnik) pragnie dokonać "upgradu" Polaka - Katolika - ksenofoba - antysemity - homofoba (skądinąd figury absolutnie wydumanej i sztucznej) do postaci Polaka - Europejczyka.

Drugi (J. Kaczyński) pragnie zachować wzorzec kulturowy, etniczny i światopoglądowy ludzi zamieszkałych nad Wisłą, taki sam jak panował tu przez dziesiątki jeśli nie setki lat.
Z tolerancją rozumianą według pierwotnej definicji encyklopedycznej, a nie rozumianej jako akceptacja i afirmacja dla sodomitów i innych wynaturzeń, ale również dla mniejszości religijnych i etnicznych. Mają prawo tu żyć i nikt nie ma prawa im robić przykrości ze względu na ich inność. To wbrew pozorom bardzo dużo. Dużo więcej niż większość tak zwanego cywilizowanego świata oferowała mniejszościom przez setki lat. Dużo więcej niż oferowała Europa w okresie dwudziestolecia międzywojennego.

Nie będę wnikał dlaczego A.Michnik przyjął takie a nie inne założenia do swego programu politycznego, w moim pojęciu jest to bardziej kwestia dla psychoanalityka, a nie dla blogera - komentatora politycznego. No takie mam na ten temat zdanie.
Jedno w tej kwestii pozostaje pewne. Obie te postawy, poglądy są ze sobą nie do pogodzenia nawet w najdrobniejszych elementach.
Pogląd A.Michnika jest poglądem wrogim wobec tradycyjnie rozumianego społeczeństwa i narodu, i jako taki musi być zniszczony jako rzecz wadliwa oraz niebezpieczna dla spoistości i ciągłości narodu.
Pogląd A.Michnika jest wrogiem dla tych wszystkich, którzy utożsamiają się ze spuścizną 20-lecia międzywojennego i wcześniejszymi okresami państwowości polskiej. Dlatego ten pogląd musi zostać zniszczony i wypleniony jako rzecz niezwykle groźna dla społeczeństwa i narodu.

W moim pojęciu, albo zwycięży koncepcja J.Kaczyńskiego i będziemy w miarę niezależnym i w miarę liczącym się państwem na arenie międzynarodowej i europejskiej, albo zwycięży koncepcja A.Michnika i wtedy zostaniemy dosyć szybko przytroczeni do siodła moskiewskiego ze wszystkimi tego konsekwencjami (głównie negatywnymi). Ci, którzy pamiętają czasy PRL-u łatwo mogą wyjaśnić pewne niuanse osobom młodszym.

Zupełnie czym innym są ludzie, którzy są przeciwnikami politycznymi.
Przeciwnikami politycznymi są ludzie, z którymi można o czymś tam dyskutować, coś wynegocjować, z czymś się zgodzić a z czymś nie. Są to ludzie, którzy rozumują według mniej więcej takiego samego wzorca. Tym wzorcem jest nadrzędność istnienia i samostanowienia narodu i społeczeństwa. Nie usiłują nagle wprowadzić tutaj jakiegoś dziwnego i nie do końca zdefiniowanego tworu jakim ma być "naród europejski", a rozumieją i akceptują inność ludzi mieszkających nad Wisłą.

Taki jest według mnie główny podział sceny politycznej w Polsce. Podział ten nie zaistniał tydzień ani miesiąc temu. On istnieje co najmniej od 20 lat. Co najwyżej był ukrywany poprzez machinacje medialne. Dopiero ostatnie dwa tygodnie ujawniając wiele z medialnych machlojek ujawniły równocześnie istotę tego podziału.

23 kwietnia 2010

Niedparte wrażenie

Gdy opadł kurz emocji pewne sprawy zaczęły wyglądać troszeczkę inaczej. W pierwszym odruchu sądziłem, że nieobecność "wielkich" tego świata na pogrzebie Lecha i Marii Kaczyńskich jest typowym olaniem nic nie znaczącego państewka jakim dla nich była i jest, zwłaszcza pod rządami Tuska, Polska. Jednakże po pewnym zastanowieniu i po ujawnieniu pewnych innych aspektów ostatnich wydarzeń doszedłem do innego wniosku.
Reprezentanci krajów było, nie było demokratycznych postanowili, być może po uzgodnieniach, a być może każdy z osobna, że nie będą przylatywać do Krakowa tylko z jednego powodu. Aby nie spotkać się tam z Miedwiediewem - aktualnym prezydentem Rosji i aby swoją obecnością nie legitymizować ewidentnej hucpy jaką robią Rosjanie, a rząd w Polsce na to pozwala. Dla większości tych ludzi, takich jak Obama, Merkel, Sarkozy, X Walii, to są rzeczy, które się w głowie nie mieszczą.
Umówmy się szczerze. Żaden z tych krajów nie pozwolił by sobie na coś takiego, żeby katastrofę ich samolotu rządowego z najwyższymi przedstawicielami na pokładzie badał zespół tylko i wyłącznie składający się z ludzi kraju gdzie to się wydarzyło - niezależnie od tego czy była by to Rosja czy Burkina Faso.
Po prostu ci przywódcy postanowili nie legitymizować swoją obecnością hucpy, panoszenia się Miedwiediewa i nieporadności Tuska zachowującego się jak smarkacz, jak chłopaczek z boiska lub plaży.
Nie znam treści raportów specjalnych wywiadów od CIA i MI5 zaczynając na temat tragedii w Smoleńsku, ale sądząc po zachowaniach tych przywódców to w tych raportach nie zostawiono suchej nitki na Rosjanach, ale również na ludziach odpowiedzialnych ze strony naszego kraju za bezpieczeństwo tej wizyty.

Nawet TVN 24 publikuje dzisiaj wywiad z szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmundem Klichem (zbieżność nazwisk z ministrem przypadkowa).

Źródło: http://www.tvn24.pl/-1,1653371,0,1,klich-nie-musielismy-byc-petentem-rosjan,wiadomosc.html

Publikacja ta nie jest zbyt pochlebna dla rządu i ministra Klicha osobiście. Zasadniczo to minister Klich już powinien pakować manatki ze swojego biurka po czymś takim. Wiele wcześniejszych enuncjacji medialnych coś takiego sugerowało, ciekawe co wydarzy się teraz.
Ano zobaczymy.

Czyli nawet TVN, było nie było firma organizująca klakę medialną dla Tuska i jego ekipy stwierdziła, że to już przesada, być może stwierdzili, że ilość wpisów na forach internetowych krytykujących postawę naszego (jakiego naszego?) rządu przekroczyła pewien bezpieczny poziom powyżej którego dalsze upieranie się przy dotychczasowych tezach może przynieść tylko więcej strat niż korzyści. To też jest możliwe.
Według mnie postanowiono poświęcić ministra Klicha (szefa MON) aby ratować pozycję Tuska i Komorowskiego.

Sytuacja jest arcyciekawa według mnie.
Istnieją niewątpliwie wewnątrz szeroko rozumianego Salonu frakcje. Jedną z tych frakcji przewodzi A.Michnik, który z racji pochodzenia (rozumianego etnicznie jak i światopoglądowo) jest wrogiem Narodu polskiego.
Niewątpliwie są też inne frakcje, niezbyt może związane z poczuciem wspólnoty ale w takich sytuacjach zaczynające zgrzytać zębami na poczynania Rosji.
Jeśli dojdzie do starcia między tymi frakcjami to może być arcyciekawie.
Tu ciekawostka przyrodnicza, redaktor Sakiewicz twierdzi w wypowiedzi po kolejnym dniu procesu, który jemu osobiście i Gazecie Polskiej wytoczyła GW i A.Michnik, że redaktor Michnik był nieobecny na rozprawie z powodu swojej obecności w Moskwie - po instrukcje tak jak w 89 pojechał, czy co?

Walka między ośrodkami sterowania mediów może stanowić dla reszty, czyli tych, którzy są pro - państwowcami szansą na przejęcie władzy i oby ta walka trwała jak najdłużej. Ostatnie takie starcie mieliśmy w roku 2005 i wtedy wybory były w praktyce niesterowane, chociaż pewne zaszłości zaważyły na takim a nie innym wyniku. W chwili obecnej gdyby doszło do podobnego zwarcia to nie weszły by do sejmu takie ugrupowania jak LPR i SO co niewątpliwie zmieniło by obraz sytuacji.

Ale nic to, na razie przed nami wybory prezydencki.

21 kwietnia 2010

Sztuczki

Sztuczka z 1992 roku to był numer jednorazowy. Takim samym numerem jednorazowym była sztuczka z roku 2007. Nie da się tego powtórzyć, ani jednaj ani drugiej. Przynajmniej nie na taką skalę. Ciekawe co w takim razie są w stanie wykoncypować. Bo, że kombinują w tej chwili na maksa to chyba widać, słychać i czuć.
Społeczeństwo, każde społeczeństwo, staje się odporne po pewnym czasie na indoktrynację płynącą z mediów. Tylko wykoncypowanie nowej formuły, nowego elementu daje szansę na to, żeby propaganda zadziałała prawidłowo. W przeciwnym przypadku staje się ona przeciwskuteczna. Im bardziej się pluje na jakiegoś kandydata - ugrupowanie, tym większy coraz bardziej elektorat zaczyna taki opluwany podmiot skupiać.
W przypadku Jarosława Kaczyńskiego i PiS ten próg został już dawno przekroczony. Zwykłe opluwanie nie miało już żadnego znaczenia. Praktycznie co kilka dni musiano wymyślać coś nowego aby swój własny elektorat nie owracał się od PO.
Ci, którzy okopali się po jednej stronie nie mogli i nie chcieli przejść na stronę drugą i odwrotnie. Śmierć na lotnisku w Smoleńsku zaburzyła ten w miarę stabilny układ sił. Pojawił się czynnik psychologicznego współczucia dla Jarosława Kaczyńskiego, brata zmarłego tragicznie prezydenta, oraz wymuszone przyznanie się przedstawicieli mediów o nieprawdziwie kreowanym wizerunku zmarłego Prezydenta. Co bystrzejsi zauważyli, że nie tylko względem zmarłego tragicznie prezydenta dopuszczno się manipulacji medialnych, ale względem innych również, aczkolwiek ta teza nie została na razie publicznie wypowiedziana.
Zmniejszenie popularności marszałka Komorowskiego, wynikające z opublikowanych dzisiaj sondaży, jest absolutnie nieadekwatne do tego jak zareagował elektorat na Placu Piłsudskiego, gdzie po mowie trzymanej przez marszałka zaległa głucha, wręcz wroga, cisza. Oczywiście można argumentować, że tam przybył głównie elektorat PiS-u, ale to chyba nie do końca prawda, bo przecież premier Tusk otrzymał brawa, wprawdzie dosyć zdawkowe i grzecznościowe, ale jednak.

Żyjemy w świecie sterowanym przez przekaz medialny, co jest truizmem. Niezwykle trudno jest się takiemu przekazowi przeciwstawić, ponieważ jest on wszechogarniający. Ale wbrew pozorom, mając podstawy teoretyczne do wychwycenia fałszów z przekazu medialnego można się temu oprzeć. Można się temu oprzeć nie mając nawet takich podstaw teoretycznych, wystarczy mieć coś, co się zwie kręgosłupem moralnym. Ten rzadki przymiot posiadają ludzie zwani pogardliwie "moherami". Oni nie muszą wiedzieć co to sofizmat albo erystyka, oni czują fałsz szóstym zmysłem, właśnie na podstawie posiadanego kręgosłupa moralnego, owej niezachwianej wiary, że tak trzeba, a czegoś innego robić się nie godzi.

Sztuczki medialne działają na tych ,którzy owego kręgosłupa lub wiedzy teoretycznej nie posiadają, ale właśnie o te sztuczki chodzi.
Jaką jeszcze sztuczkę są w stanie wykoncypować spece od PR aby jeszcze raz otumanić znaczną część wyborców. Dużo możliwych argumentów i sztuczek już im nie zostało w arsenale.

Ale zobaczymy.

Gaz

"... W latach 70-tych Radzieccy bardzo się starali o to żebyśmy nie uniezależnili się od ich surowców energetycznych. ..." [Edward Gierek w książce "Przerwana dekada"]
(cytat może nie dosłowny bo z pamięci, ale sens niewątpliwie oddany).


Wszelkie cytaty poniżej pochodzą z tego źródła: http://niezalezna.pl/article/show/id/31798

Czytając te artykuły, w sumie sześć, człowiek zaczyna się łapać za głowę i myśleć w jakim kraju ja żyję.
Pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi. Na przykład takie:
Kto pisał statut PGNiG, z którego wynika, że szukanie a zwłaszcza eksploatacja złóż w Polsce może być poczytana za działanie na szkodę spółki. Ktoś to napisał, ktoś to zatwierdził, ktoś nad tym przeszedł do porządku dziennego. Kim byli ci wszyscy ludzie. Tego na razie nie wiadomo.

Wicepremier Pawlak z charakterystyczną miną cyborga śmie mówić, że w negocjacjach z Rosją odniósł sukces - i nikt mu nie powiedział, żeby przestał opowiadać brednie.

Amerykańskie koncerny to nie harcerze ani nie organizacje charytatywne, ale przy eksploatacji tych złóż przez te koncerny to dosyć dużo ludzi w Polsce by się jednak całkiem nieźle pożywiło. Tymczasem Rosja jak sądzę chce przejąć te złoża w sposób charakterystyczny dla siebie.
Pracując niewątpliwie równocześnie bardzo intensywnie nad "pozyskaniem" technologii od tych koncernów. O sposobach takiego "pozyskiwania" technologii to w swoim czasie dużo pisał niejaki Suworow. Za pięć lat tego dokonają, a może dopiero za dziesięć.

Przestaje w związku z tym budzić zdziwienie tytuł artykułu w "Moscov Times": "Nad miejscem katastrofy w Smoleńsku unosi się zapach gazu łupkowego".

Tyle moich uwag, poniżej garść cytatów z tych artykułów.


"... analitycy instytutu Wood Mackenzie oceniają, że w polskich pokładach łupkowych znajduje się nawet do 1,4 bln m sześc. gazu o wartości rynkowej ponad 240 mld dolarów. Henryk Jezierski, wiceminister środowiska i główny geolog kraju, uważa, że gazu niekonwencjonalnego mamy nawet do 3 bln m sześc., i jest zdania, że praktycznie eksploatacja przemysłowa stanie się faktem za 8 do 10 lat. Zasoby gazu z łupków łącznie ze złożami gazu ziemnego zapewnią Polsce pełną samowystarczalność gazową na ponad 100 lat. W dodatku mamy duże zasoby gazu zamkniętego w porach skalnych. Zasoby te zostały dobrze udokumentowane przez polskich geologów jeszcze w latach 70., znajdują się w piaskowcach czerwonego spągowca (dewon) na dużej głębokości w centralnej Polsce."

i dalej

"Trudno ocenić, ile dotychczas zainwestowały koncerny amerykańskie w poszukiwania gazu łupkowego w naszym kraju. Faktem jest, że taka duża obecność kapitału amerykańskiego oraz koncesji na złoża gazonośne może okazać się lepszą tarczą ochronną dla Polski niż baterie rakiet Patriot. Bezpieczeństwo energetyczne ma również aspekt geopolityczny. Za kilka lat Polska może być Kuwejtem Europy – powtarzają eksperci Wood Mackenzie. A Kuwejtu się broni."

i następny fragment:
"Tymczasem 27 stycznia br. Gazprom i Polskie Górnictwo Naftowe i Gazowe zawarli w Moskwie po wielomiesięcznych negocjacjach porozumienie przewidujące przedłużenie kontraktu na dostawy gazu z Rosji do Polski do 2037 r. Uzgodniono zwiększenie od 2010 r. wolumen dostaw do 10,2 mld m sześc. rocznie i przedłużono do 2045 r. kontrakt na przesył rosyjskiego gazu przez Polskę do krajów Europy Zachodniej. Porozumienie – przedstawiane jako duże osiągnięcie rządu PO–PSL – jest tylko sukcesem Rosji, zapewniając jej polski rynek zbytu na lata, nawet gdy będziemy mieli pełną samowystarczalność gazową. Gazprom liczy też na pozbycie się konkurencji – zniechęcenie amerykańskich firm do udziału w eksploatacji gazu niekonwencjonalnego w Polsce.

Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) nie jest zainteresowane gazem niekonwencjonalnym. Oficjalnie przedstawiciele spółki twierdzą, że ze względu na skomplikowaną i drogą technologię wydobycia. Ale prawda jest inna: polska firma woli kupować błękitne paliwo od Rosjan, bo je potem sprzedaje z dużym zyskiem. A zgodnie z rozporządzeniem Urzędu Regulacji Energetyki (URE), PGNiG nie może za gaz wydobywany w kraju otrzymać takiej ceny, jak za gaz z Rosji. Dlatego wzrost wydobycia krajowego nie zwiększa zysku spółki, a inwestowanie w poszukiwanie i eksploatację może być uważane za działanie na jej szkodę. PGNiG wprawdzie ostrożnie planuje udział w poszukiwaniach gazu łupkowego wraz z amerykańskimi firmami Marathon Oil i Chevronem, ale zdaniem przedstawicieli polskiej spółki, amerykańskie koncerny co najmniej przesadzają w optymistycznych ocenach zasobów gazu łupkowego w naszym kraju.

Eksperci PGNiG uważają, że gaz z łupków – jeśli w ogóle będzie – jest za drogi, więc nie będzie miał zbytu. Faktem jest, że polskie firmy nie dysponują środkami na bardzo drogie inwestycje poszukiwawcze, jest to jeden z powodów, dla których na nasz rynek wchodzą czołowe koncerny amerykańskie. Dla skarbu państwa to opłacalny interes – koncerny sporo płacą za koncesję na poszukiwanie surowca, a jeśli go znajdą – wykupują koncesję na wydobycie niezależnie od podatków oraz innych opłat. Amerykańskie firmy płacą nam, Gazpromowi płacimy my. Narażając się, że Kreml zawsze może nam zakręcić kurek od gazu."

"Amerykanie najpierw znaleźli się nad Dunajem. Węgierski koncern paliwowy MOL oraz jedna ze spółek zależnych ExxonMobil podpisały porozumienie w sprawie wspólnej eksploatacji złoża łupków gazonośnych o nazwie Mako Trough na terenie Węgier. Podstawą umowy jest wspólne studium techniczne obu spółek, które było realizowane na obszarze wspomnianego złoża już w 2007 r.



Obecnie rozpoczął się badawczy program wydobywczy, który obejmie dwa bloki skał łupkowych (106 i 107) na złożu Mako Trough obejmującym 1560 kilometrów kwadratowych. Inwestycję finansuje ExxonMobil, który posiada 50 proc. udziałów w przedsięwzięciu. Pierwsze odwierty wydobywcze na głębokości 4,3 tys. metrów zostały już wykonane, teraz trwa ich testowanie oraz szacowanie wielkości złoża łupków gazonośnych. Węgierski MOL uczestniczy w realizacji jeszcze jednego amerykańskiego programu gazowego. Zaczęło się też od ExxonMobil, który w kwietniu 2007 r. podpisał umowę na rozwój i eksploatację łupków z inną firmą amerykańską, Falcon Oil and Gas i jej spółką zależną TXM Exploration and Production LCC. MOL przejął 50 proc. udziałów w tym programie, który będzie realizowany na obszarze ok. 750 kilometrów kwadratowych. Koszty pierwszej fazy prac, szacowane na 75 mln dol., zostały podzielone po połowie pomiędzy MOL i ExxonMobil. Z obu tych inwestycji wydobycie gazu niekonwencjonalnego na skalę przemysłową spodziewane jest za trzy – cztery lata.

Gazowa wojna z Rosjanami

Węgry to dla ExxonMobil przyczółek w kampanii wypierania Gazpromu z rynku europejskiego – oceniają analitycy z Wood Mackenzie (konsultacyjnej firmy z branży paliwowo-energetycznej). Także przedstawiciele koncernu z Teksasu nie ukrywają, że ich celem jest zastopowanie rosyjskiej ekspansji gazowej w Europie. Zresztą konkurencja między Gazpromem i ExxonMobil coraz bardziej zaczyna przypominać wojnę ekonomiczną.



Gazprom chce zakończyć negocjacje z ExxonMobil w sprawie zakupu na wyłącznie rosyjski rynek, gazu ze złóż Sachalin-1. Zapowiedział to wiceprezes rosyjskiego koncernu Aleksandr Ananienkow.



Zupełnie inne plany mieli Amerykanie. Exxon, który w eksploatację złóż na Sachalinie zainwestował już 6 mld dol., chciał eksportować z nich gaz do Chin, gdzie ceny tego surowca są do trzech razy wyższe niż w Rosji. Ale plany Amerykanów blokuje Gazprom, twierdząc, że surowiec ze złóż, na które koncesję kupił ExxonMobil, jest potrzebny Rosji na jej potrzeby na Dalekim Wschodzie.



Niedawno premier Władimir Putin uroczyście otworzył budowę mierzącego 1,8 tys. kilometrów gazociągu, który ma połączyć pola na Sachalinie z Władywostokiem. Inwestycja wyceniona na niebotyczną kwotę 11 mld dol. ma być zakończona do 2012 r., kiedy we Władywostoku Rosja ma zorganizować szczyt państw Forum Gospodarczego Azja - Pacyfik.



Podczas ceremonii otwarcia budowy Putin poparł stanowisko Gazpromu: „Gaz ze złóż we Wschodniej Syberii i na Dalekim Wschodzie ma być wykorzystany przede wszystkim na rodzimym rynku” - stwierdził. Analitycy Wood Mackenzie nie mają wątpliwości – to była presja na ExxonMobil. A Michaił Krutichin, z firmy doradczej RusEnergy, potwierdził, że Gazprom nie pozwoli sobie odebrać prymatu na rynku gazu.



Amerykanie uważają, że stawką w grze jest monopol Gazpromu na eksport gazu z Rosji, który ten państwowy koncern dostał formalnie trzy lata temu. Od tego monopolu przyznano wtedy tylko trzy wyjątki - na umowy podpisane z zachodnimi koncernami jeszcze za prezydentury Borysa Jelcyna.



Obecnie prawo do eksportu gazu z Rosji ma już tylko ExxonMobil. Straciły je koncerny Shell i BP, które odstąpiły Gazpromowi kontrolę nad zakupionymi przez siebie złożami na Sachalinie i Syberii, bo Moskwa groziła im odebraniem koncesji pod pretekstem szkód ekologicznych. Utrata koncesji grozi też ExxonMobil, bo niedawno rosyjskie władze oceniły, że amerykański koncern opóźnia się z wypełnieniem zobowiązań inwestycyjnych. To tylko pretekst, żeby się pozbyć Amerykanów z Sachalinu bez odszkodowania – uważają międzynarodowi analitycy. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że jeśli Moskwa czegoś chce, to zagraniczny partner przestaje się liczyć. Ale tym razem partner jest na tyle potężny, że podejmuje wyzwanie. Na początek tworząc podstawy nowej gazowej potęgi w krajach europejskich i zapowiadając wyparcie Gazpromu z tego rynku."

"Rosjanie doskonale wiedzą, że gaz łupkowy to realna perspektywa uniezależnienia energetycznego Europy od Gazpromu. Pod znakiem zapytania stoi więc rentowność rozpoczęcia bardzo kosztownego wydobycia gazu ziemnego ze złoża Sztokman, znajdującego się na szelfie kontynentalnym Morza Barentsa. Z tego złoża zaś ma pochodzić większość surowca, który za pośrednictwem rurociągu Nord Stream przez Morze Bałtyckie ma płynąć z Rosji do Niemiec. Francuski „Total” już wstrzymał się z inwestycją z Gazpromem, bo potrzeba na nią ok. 25 mld dol. Program inwestycyjny i model biznesowy Rosjan przewidywał, że głównym odbiorcą skroplonego gazu będą USA i Kanada. Planowano nawet budowę w USA 20 terminali na odbiór LNG. Dziś to wszystko jest zupełnie nieaktualne z powodu gazu z łupków. Wszystko to będzie mieć również określone skutki polityczne. To gra o ogromne pieniądze, ogromne wpływy oraz ogromne interesy. Także państwowe, bo wydobycie gazu łupkowego jest realną alternatywą dla źródeł rosyjskich, zmieni nie tylko układ sił w branży energetycznej, ale również może istotnie przekształcić relacje polityczne między Rosją a partnerami z Unii Europejskiej."

20 kwietnia 2010

Nie ma kwestii CZY, jest kwestia KTO

Nie ma według mojej oceny kwestii CZY był zamach, jest raczej kwestia KTO to zrobił i zorganizował, oraz kwestia czy to wyjdzie na światło dzienne.

W mojej ocenie dotychczas dostępnego materiału, jak również przysłuchiwania się temu co wyczyniają media można z dosyć dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że zamach był.
Przy czym ja za zamach uważam również celowe zaniechanie podjęcia pewnych czynności, które powinny zostać podjęte w celu zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom RP poza granicami kraju, a Pierwszemu Obywatelowi w szczególności.

Niestety w mojej ocenie pierwsze miejsce na liście podejrzanych znajdują osoby będące obywatelami i w dodatku funkcjonariuszami wojskowych służb specjalnych - umownie nazwijmy ich WSI.
Motywy tego środowiska chyba są w większości znane i nie trzeba ich wymieniać.

Na drugim miejscu Rosja, tu motywy też są znane, od zaszłości aż po działania wyprzedzające czyli chęć przechwycenia przez Rosję naszych złóż gazu łupkowego. To się bardzo szybko okaże, ponieważ jeśli amerykańskie firmy, które właśnie uzyskały koncesje na poszukiwanie i eksploatację tych złóż nagle te koncesje utracą, to będzie to dosyć istotna wskazówka.

Na trzecim miejscu wymienił bym współdziałanie dwóch pierwszych czynników, gdzie każdy z "kontrahentów" załatwiał przy tym swoje sprawy.

Na czwartym miejscu wymienił bym niestety USA.
Motyw: Lech Kaczyński jako pro-państwowiec mógł blokować zbyt łatwe oddawanie pola wobec amerykańskich koncernów chcących eksploatować nasze złoża gazu łupkowego, A te koncerny to nie są harcerze i ludzie o czułych sercach. Niestety znane są przypadki dokonywania przez USA tego typu działań gdzie indziej. A my tak na prawdę nie wiemy jak wielkie są te złoża i jaką przedstawiają wartość. W związku z czym nie wiemy na ile była silna presja na to żeby te koncesje uzyskać i jaką to ma realną wartość.

Teraz zachodzi pytanie czy to wyjdzie na jaw.
Według mnie jest to bardzo prawdopodobne. Obecny przepływ informacji stwarza duże możliwości zarówno do przypadkowego wycieku takich informacji poza ściśle wyznaczone grono, jak i przekazanie takiej informacji świadomie przez niższego szczebla uczestnika takich działań, który się na coś takiego nie godzi.
Świat się skurczył, a czas biegnie szybciej. Takie informacje mogą wypłynąć w Australii, RPA, Ameryce Południowej, gdziekolwiek. Jest tylko kwestia co potencjalny przypadkowy adresat zrobi z mailem, który otrzymał. Wszystko dzieje się również szybciej. Afera Watergate wymagała tygodni i miesięcy śledztwa, dziesiątków rozmów twarzą w twarz, a dzisiaj wystarczy wideokonferencja przez internet a nawet spotkanie na czacie i informacja biegnie dalej.

Ale zobaczymy.

19 kwietnia 2010

Kto chciał to dojechał

Mam na myśli te wszystkie oficjalne delegacje, które miały dotrzeć na pogrzeb Prezydenta i jego małżonki na Wawel.
Chciał prezydent Gruzji i wprawdzie ostro spóźniony, ale dojechał.
Chciał prezydent Czech, który udzielił zresztą radiu czeskiemu takiej wypowiedzi, która w niezbyt dobrym świetle stawia te tak zwane "euro-elity". I dojechał.
Prezydent Łotwy albo Estonii powiedział, że jak się nie da samolotem, to on nawet 18 godzin będzie jechał samochodem.

Mam nieodparte wrażenie, że większa część tych absencji była spowodowana zniechęcającymi wypowiedziami ze strony naszych polityków i tak zwanych kręgów opiniotwórczych. Takie mam niestety podejrzenie. Owszem niczym nie podparte, żadnymi twardymi dowodami, ale tak mi się wydaje. No cóż udało im się.
Tylko kto zdrowo myślący uwierzy, że Angela Merkel nie mogła skoro Horst Keller dał radę. Wszak mieli taki sam dystans do pokonania. I co jednaj osobie startującej z Berlina się udało, a druga "nie mogła". Nie mogła, czy nie chciała.
Ale to może i lepiej, że tak się stało. Widzimy przynajmniej na czym stoimy.

Salon zatriumfuje, już widzę te jutrzejsze nagłówki w GW i TVN.
"Warcholstwo Jarosława Kaczyńskiego przyczyną nieobecności najważniejszych" - lub coś w tym stylu. Tylko co to im da, nic. Ci, którzy protestowali w Krakowie na Franciszkańskiej i tak są przekonani (lub sowicie opłaceni), a reszta. Reszta, chyba wreszcie zaczęła mieć własne zdanie, a nie postępować tak jak napiszą w GW i pokażą w "Szkle kontaktowym".

17 kwietnia 2010

Polskojęzyczne media

Nie, nie chodzi mi o wściekliznę jakiej dostali po informacji, że Lech i Maria Kaczyńscy zostaną pochowani na Wawelu, to wbrew pozorom jest zrozumiałe w kontekście bieżącej jak i przyszłej walki politycznej na arenie wewnętrznej.
Chodzi mi o coś innego.
O bezkrytyczne powtarzanie, za źródłami rosyjskimi, wszystkich tych niesprawdzonych informacji tuż po katastrofie. Te "cztery podejścia do lądowania", te "naciski Prezydenta na pilota", a nawet liczbę ofiar. Przypomnijmy, że w pewnym momencie podano liczbę ponad 130 osób, przecież to wygląda na sumę z dwóch samolotów, tego prezydenckiego i tego, którym przylecieli wcześniej dziennikarze. Nie ma znaczenia, że informacje te są nieprawdziwe. Podają je do publicznej wiadomości byle szybciej i bardziej bez sensu. Jednym słowem działają tak aby zamulić i zaciemnić obraz, a nie żeby coś istotnego przekazać.

Jeszcze gorzej było później. Zdjęcia, które obnażają działania służb rosyjskich polegające na wymianie oświetlenia już po tym zdarzeniu zrobili i opublikowali jako pierwsi dziennikarze z Białorusi i Ukrainy. To ilu przepraszam było tam dziennikarzy z Polski, a ilu Ukraińców i Białorusinów? Chyba jednak większość musieli stanowić ci z Polski. I co, żaden z nich nie zrobił takich fotek, a może je ukrywa. Jak nie zrobił to jest durniem, który nie powinien się tam znaleźć, a jak zrobił i ukrywa - to sami sobie odpowiedzcie czym i kim jest.

Analizy pogłębione.
Tutaj to już jest kompletna makabra. Wszelkie próby dociekań, czy nie był to zamach natychmiast są klasyfikowane jako "oszołomstwo" i "spiskowa teoria dziejów". Takich analiz w wysoko nakładowych mediach po prostu nie ma. Pojawiają się tylko w niszowych pismach o niskim nakładzie - żeby było śmieszniej nie ma ich w tabloidach, a przecież właśnie tabloidy z samej definicji karmią się takimi rzeczami, tanią sensacją i spiskowymi teoriami.
Ale nie tym razem, co to, to nie.
Na portalach internetowych (jak S24) wypowiedzi blogerów, którzy coś tam podejrzewają są kasowane i ich konta blokowane - to już cenzura.
Promowane są za to wypowiedzi takich ancymonków, którzy w czterech kolejnych artykułach w sposób niezwykle sprawny retorycznie wyśmiewają wszelkie tego typu dociekania (ci którzy jeszcze tam zaglądają to łatwo się mogą domyśleć o kogo mi chodzi). Taki ancymonek z niezmąconym spokojem jawi się z tych artykułów jako znawca meteorologii, zagadnień ruchu lotniczego i kwestii bezpieczeństwa oraz oczywiście polityki - prawdziwy człowiek renesansu no cóż są na świecie geniusze.
To z zagranicznych mediów i zagranicznych opracowań dochodzą nas pytania, których nasze media nie chcą, nie potrafią a może nie mogą zadać.
Takich pytań jest wiele. Może choć takie jedno tu zacytuję: "Zapach gazu łupkowego czuć nad miejscem tragedii w Smoleńsku". To tytuł będący chyba wyraźną sugestią co jest zawartością tego artykułu. Bo jeśli Polska w dającej się przewidzieć przyszłości z importera stała by się eksporterem gazu ziemnego to co by to oznaczało?

Tych i innych pytań media w Polsce nie zadają, to jakim cudem mamy wierzyć, że działają na korzyść Społeczeństwa i Narodu - są wrogiem wewnętrznym bardzo groźnym w dodatku. I nie jest to treść, którą napisałem pod wpływem jakichś tam emocji - ja to taki zimny drań jestem raczej, a nie egzaltowana panienka.

16 kwietnia 2010

Dlaczego taki jazgot

Dlaczego pochówek Prezydenta Kaczyńskiego na Wawelu powoduje taki jazgot?
To dosyć proste, ponieważ fakt ten przemodelowuje naszą scenę polityczną na długie dziesięciolecia. Michnikowszczyzna vel Salon od 20 lat steruje nastrojami społecznymi z jednego powodu. Powodem tym jest przyznanie sobie ex catedra "Wyższości Moralnej". Nie wiadomo dlaczego, nie wiadomo jakim prawem, ale sobie przyznali. I gdy nie mieli w jakiejś tam dyskusji argumentów to zawsze używali tego i było pozamiatane.
Pochówek Prezydenta Kaczyńskiego na Wawelu wywraca to nieuczciwe założenie, które przez 20 lat sterowało naszą polityką. Będą musieli wypracować nowy mechanizm żeby to zrównoważyć. A wypracowanie takiego mechanizmu nie jest wcale rzeczą trywialną. Ponadto taki nowy mechanizm musi się w świadomości społecznej ugruntować, a na to potrzeba lat jeśli nie dziesiątek lat. Ponadto nie mają ze swego grona nikogo, kto mógłby chociaż potencjalnie pasować również do pochówku na Wawelu. I to też jest problem. Dla Miłosza ledwo się udało wytargować Skałkę.
Wyżej nerek nie podskoczą.
Znika element "wyższości moralnej" - w praktyce nie można go już użyć. Nie można ponadto rozpocząć ponownie opluwania Lecha Kaczyńskiego w mediach po zakończeniu żałoby, to też nie przejdzie.
Zgodzili by się na wiele, ale na to zgodzić się bez walki nie mogli. Zgodzili by się nawet na Aleję Zasłużonych na Powązkach nawet z obowiązkowym wcześniejszym usunięciem stamtąd Bieruta i innych, byle tylko nie był to Wawel.
Oczywiście nie mówię tutaj o tych, którzy biorą udział w tych pikietach na ulicy Franciszkańskiej w Krakowie lub w innych miejscach. Ci to nawet z takich niuansów sobie sprawy nie zdają, zostali poszczuci i robią swoje. Mówię tutaj o centrach decyzyjnych, które ten jazgot spuszczają ze smyczy.

Nie wiem co będą usiłowali wykombinować jeszcze aby temu przeciwdziałać lub przeszkodzić, być może będą po prostu sprawę załatwiać przez przemilczenie i zapomnienie.

15 kwietnia 2010

Przeciwnikom teorii spiskowych pod rozwagę

Kto jest największym zwolennikiem "teorii spiskowych" w RP?
No dwóch jest takich, Waldemar Łysiak i Antoni Macierewicz. Oni są w czołówce i walczą o laur zwycięzcy, reszta to ich nędzni epigoni. Waldemarem Łysiakiem, jako że nie zajmuje ważnych funkcji publicznych, ani o żadne urzędy się nie ubiegał i nie sądzę, żeby zamierzał, to nim zajmować się nie będziemy.
Pozostaje Antoni Macierewicz - można powiedzieć "Naczelny Oszołom RP". Tak zaklasyfikowano Macierewicza w latach 90-tych ubiegłego wieku i tak zostało. Cokolwiek Macierewicz powie to bujda i oszołomstwo - taki jest wyrok zanim jeszcze Macierewicz otworzy usta.
Tymczasem co Macierewicz mówił?
Ano mówił na początku lat 90-tych o tworzeniu się struktur mafijnych składających się z byłych ubeków i będących ramieniem wykonawczym tych struktur mięśniaków z marginesu społecznego. Został za to okrzyknięty oszołomem. Mówił o przenikaniu środowisk post ubeckich do świata biznesu i eliminowaniu konkurencji. Mówił o nieprawidłowościach i kryminalnej działalności WSI, mówił.
I takiego "oszołoma" i "zwolennika teorii spiskowych" uczynił Jarosław Kaczyński likwidatorem WSI i głównym weryfikatorem oficerów tej instytucji. Dziwne, przecież nawet najwięksi przeciwnicy "teorii spiskowych" (ci, którzy deklarują trzymanie z prawą stroną sceny politycznej) jednak w jakimś tam zakresie poważają Jarosława Kaczyńskiego i nie uznają Go za debila, półgłówka i imbecyla. Czyli ta decyzja personalna musiała się jednak mieścić w ogólnych warunkach działania Jarosława Kaczyńskiego i nie wywołała zdziwienia wśród ludzi Go popierających. A wtedy to również było przyjmowanie praktycznie "na wiarę" tego co mówił Antoni Macierewicz. Bo szeroka publiczność nie znała szczegółów. Nie była jeszcze nagłośniona sprawa Olewników, sprawa Romana Kluski gdzieś tam się ledwo przebijała do publicznej wiadomości.
Przejdźmy może do meritum tego wpisu, bo wszystko co do tej pory to wstęp.
Dlaczego w takim razie, gdy na podstawie ewidentnych fałszerstw informacyjnych pochodzących ze strony rosyjskiej, gdy na podstawie tych fałszerstw ktoś - ktokolwiek zaczyna twierdzić, że to był zamach i morderstwo to zaczynacie szanowni przeciwnicy "teorii spiskowych" traktować autorów takich enuncjacji identycznie jak media głównego nurtu traktowały i nadal traktują Antoniego Macierewicza. Bo co, jest to wersja niemożliwa - owszem niestety jest możliwa a elementy dodatkowe takie jak usunięcie systemu naprowadzania oraz nagłe modyfikowanie systemu oświetlenia lampami stroboskopowymi ścieżki schodzenia (co zostało uwiecznione na zdjęciach dostępnych w internecie) tylko coś takiego czynią bardziej prawdopodobnym.
Zamach nie koniecznie musi oznaczać wywalenie dziury w poszyciu o powierzchni kilku metrów kwadratowych, może to być rzecz dużo bardziej delikatna i niezwykle trudna do stwierdzenia. Że ktoś, ktokolwiek twierdzi, że na podstawie pozyskanego do tej pory materiału stwierdza, że był to zamach to ma do tego prawo, ma prawo również do niewiary w dobre intencje strony Rosyjskiej.
Bo dobre intencje i państwo Moskiewskie to nadal są dwie sprzeczności.
Ponadto dochodzi do tego cała osłona medialna, która dla w miarę wprawnego obserwatora poczynań Moskwy i ich poputczików jest wbrew pozorom dosyć czytelna. Chóralne "kochajmy się" nic nie zmieni, nic nie zmieni również postawa zwykłych obywateli Rosji, którzy wiedzeni dobrym sercem składają kwiaty pod naszą ambasadą w Moskwie. Należy oddzielić to co czynią, czują i robią zwykli obywatele od tego co robią władze Rosji.
Dlatego uważam, że każdy ma prawo do swojej opinii na ten temat, również twierdzeń, że był to zamach. I dopóki nikt nie udowodni ponad wszelką wątpliwość, że zamachu nie było to każdy ma prawo uważać, że zamach był. I nie pomoże nazywanie zwolenników takich koncepcji "szalonymi wujkami", albo "oszołomami", albo "zwolennikami spiskowych teorii dziejów".
To są równie uprawnione teorie jak i inne.

A teraz test dodatkowy dla przeciwników spiskowych teorii dziejów. Obejrzyjcie sobie kochani milusińscy zdjęcia z tego tragicznego zdarzenia z 10-04-2010 i zdjęcia z Shanksville. Dla przypomnienia, Shanksville to miejsce gdzie rozbił się czwarty samolot "porwany" w dniu 11-09. Powiedzcie mi co widzicie.
Bo ja widzę jedno.
W Shanksville nie było żadnego samolotu, a w każdym razie nie był to samolot o gabarytach zbliżonych do tego, który teoretycznie miał się tam rozbić.
Samoloty Tu 154 i Boening 757 są maszynami o zbliżonych gabarytach. W granicach plus minus 10 procent są to takie same gabarytowo maszyny. o podobnej masie, rozpiętości skrzydeł, długości.
Gdzie do ciężkiej cholery jest ten samolot z Shanksville. Nie ma go. Wyparował? Ci gostkowie co tam chodzą po polu i zbierają jakieś odłamki to zasadniczo chodzą ze szkłami powiększającymi. A jak się spojrzy na szczątki z pod Smoleńska to co widać - całą goleń samolotu, potężny element dziobowy (wypalony i zniszczony ale w jednym kawałku). Do podniesienia resztek tego samolotu musiano sprowadzić ciężki sprzęt i nadal nie wiadomo, czy uda się go podnieść w całości, czy też trzeba będzie go przecinać.
Gdzie w Shanksville są tak wielkie elementy?
Nie ma ich.
To może ktoś mi powie co się rozbiło lub eksplodowało w Shanksville, bo ja nie kupuję tego, że tam się rozbił B-757, bo nic na to nie wskazuje.

Dlaczego nie ma zgody?

Konkretnie dlaczego część ludzi, takich zwykłych, nie tych celebrytów nie wierzy w to, że ci celebryci szczerze opłakują tych co odeszli.
Przeprowadzimy wywód nie wprost, ale z pozycji odwrotnej.
Weźmy pod rozwagę osobę Pana Ryszarda Bugaja, człowieka który dla ludzi mieniących się prawicowcami powinien być uznawany za diabła wcielonego. Tymczasem nie, nikt na temat Ryszarda Bugaja nie wypisuje głupot, nie uważa go za wcielenie diabła, nikt na nim psów nie wiesza, nikt go nie ośmiesza, nie postponuje, ani mu nie uwłacza i na koniec nikt nie usiłuje go wykluczyć z udziału w publicznej dyskusji poprzez deprecjację działań i osiągnięć.
Jeżeli dochodzi do rozważań nad tezami, które głosi Pan Ryszard Bugaj, to dyskutuje się właśnie z tezami, czy też wnioskami i z reguły mówi się, że są błędne bądź też wadliwe ponieważ to, to i to. Pomimo bycia w skrajnym sporze nikt na nikogo nie bluzga, ani nie wyśmiewa - i na tym polega dyskurs w systemie demokratycznym.
To teraz powróćmy do realiów.
Zawłaszczenie przestrzeni debaty publicznej jakie dokonało się po 1989 roku jest pierwotną przyczyną tej odmowy jaka dotknęła w tej chwili tych, którzy się tak żalą na ten fakt w tym momencie. Wyciągają oczywiście wnioski korzystne dla siebie, że kołtuneria, że ciemnogród, za chwilę ktoś dołoży, że antysemityzm - bo dlaczego nie?
Niestety patrzą na owoce własnej działalności. Przez 20 lat mówili co chcieli nie zwracając uwagi na to co mówi i czego oczekuje reszta społeczeństwa, mając zresztą tą resztę społeczeństwa za motłoch za mierzwę, którą należy "ucywilizować". A nie spojrzeli najpierw w lustro i nie sprawdzili czy sami są dostatecznie cywilizowani aby pouczać innych.
Przez ostatnie 5 lat zafałszowywali świadomie i z pełną premedytacją obraz Prezydenta Kaczyńskiego, świadomie wykluczali z równoprawnej debaty publicznej program i poglądy polityczne i społeczne jakie reprezentował i uosabiał Prezydent Kaczyński i jego obóz. To, że się w tej chwili przyznali, ale przyznali się tylko do części swoich machlojek medialnych. Jak złodzieje złapani za rękę i krzyczący, że to nie ich ręka. A co z obrazem medialnym innych polityków Macierewicza, Olszewskiego, Jarosława Kaczyńskiego, Ziobry i wielu innych. Co z dopuszczeniem do równoprawnej debaty publicznej nad programem, który ci ludzie reprezentują - tu niestety zapada cisza, nikt nic nie wie, nikt nie jest winien tych pytań publicznie nie zadano nawet.
A skoro się przyznali do oczerniania Prezydenta Kaczyńskiego, to może by się przyznali również do tego, że potknięcia obecnego rządu i obecnego Premiera były przemilczane a obraz medialny rządu jest równie fałszywy jak obraz nieżyjącego Prezydenta, tylko że na odwyrtkę.
Tu również cisza, te kwestie również publicznie nie zostały podniesione.

Dlatego nie ma zgody i zgody nie będzie.
Bo kłamstwa sięgają 20 lat wstecz, a czasami jeszcze dawniej. Duża część ludzi musiała by przekreślić większość swojego dorobku, powiedzieć, że cała ich dotychczasowa praca zawodowa była jednym wielkim kłamstwem, a nikt nie ma ochoty na to żeby przekreślać praktycznie całe swoje życie zawodowe.
Bo zamiast dyskusji o programach politycznych różnych opcji robiono medialny szoł. Nie dyskutowano o tym co polityk ma do przekazania, tylko o tym jak się ubiera, jak uśmiecha i jaki ma wzrost - tu też dokonując manipulacji na dużą skalę. W jednej z kampanii wyszło tak, że A.Olechowski, który ma 190 cm wzrostu jest niższy od A.Kwaśniewskiego, który ma około 170cm - a przynajmniej tak to pokazały media.

Jeszcze do niedzieli, czyli do pogrzebu jakoś się to dotelepie, chociaż już dzisiaj pewna "dziennikarka" mówiła, że już po żałobie, już nie ma tłumów. Gdybym dzisiaj nie przejeżdżał w okolicach Torwaru to bym uwierzył, ale przejeżdżałem i wiem, że ta paniusia kłamie.
Od kłamstw medialnych się zresztą cała ta obecna tragedia zaczęła: "cztery podejścia do lądowania", "nacisk Prezydenta na pilota" - wszyscy to pamiętają, bo ja tak.

Nie dziwmy się zatem, że ludzie odmawiają tym "dziennikarzom" i innym z nimi współgrającym prawa do smutku, do okazywania żałoby. Skoro dokonali tylu rzeczy niegodnych to dlaczego mamy wierzyć, że teraz będą się zachowywać godnie już zawsze. Jeszcze się nie wyspowiadali ze swoich wszystkich grzechów, powiedzieli tylko to co musieli powiedzieć, bo część prawdy się niejako przy okazji sama ujawniła. A co z resztą tych opisanych powyżej zarzutów?

Media są stroną konfliktu społecznego i te media grają przeciwko pewnej części społeczeństwa. Tej części społeczeństwa, dla której ważniejsze niż własna kieszeń jest dobro NARODU I PAŃSTWA. Ale też dla tych mediów samo słowo naród jest już podejrzane.

To jakim cudem ma być zgoda. W tej chwili jest coś na kształt zawieszenia broni - bo nie wypada, ale od poniedziałku się zacznie ze zdwojoną siłą.
Zresztą teraz też usiłowano zanegować prawo do pochówku na Wawelu stosując taki charakterystyczny mendowsko - mentorski ton perswazji - mam nadzieję, że nikt się nie ugnie w tej kwestii.

13 kwietnia 2010

Jaki jest możliwy kalendarz wyborów prezydenckich

Ustawa o Wyborze Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej
Art. 7 p.2 mówi, że:
W razie opróżnienia urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej Marszałek Sejmu zarządza wybory nie później niż w czternastym dniu po opróżnieniu urzędu i wyznacza datę wyborów na dzień wolny od pracy przypadający w ciągu 60 dni od dnia zarządzenia wyborów.

Jednocześnie w mocy pozostają pozostałe artykuły, odnoszące się do warunków normalnych a nie nadzwyczajnych. W zaistniałej sytuacji tylko duże "firmy" na naszej scenie politycznej mogą zdążyć z rejestracją swoich kandydatów na urząd Prezydenta. Tymi firmami są: SLD, PSL, PO, PiS oraz dwie instytucje będące niby poza polityką, ale aktywnie w politykę wchodzące czyli SOLIDARNOŚĆ i Radio Maryja.
Tu chodzi o zwykłą techniczną rzecz, czyli o zebranie 100'000 podpisów ludzi w bardzo krótkim okresie czasu.
Niestety, nie będzie czasu na to żeby przeprowadzić dyskusję wewnątrz partii a tym bardziej wsłuchać się w głosy wyborców. Trzeba stawiać na pewniaki. Taka jest niestety rzeczywistość.
Jeżeli Bronisław Komorowski odpowiednio ustawi kalendarz wyborczy to możliwym jest nawet, że wybory będą się odbywały 6 czerwca, tylko wtedy na zebranie podpisów to będzie 3 dni. To jest a według mnie będzie na pewno, jeden ze sposobów zabetonowania sceny politycznej.
Nie służy to demokracji.
Takie partie jak Prawica Rzeczypospolitej, Polska +, Polska 21 są skazane na niepowodzenie. Mają zbyt małe struktury aby móc sobie poradzić z takim wyzwaniem. Nawet gdyby nie dokonano zawężenia kalendarza wyborczego to i tak te "małe firmy" mając w wariancie optymistycznym 2 tygodnie na zebranie tych podpisów stają przed trudnym do wykonania zadaniem.
Niestety musimy zapomnieć o takich możliwościach jak poparcie przez PiS kandydatury Kornela Morawieckiego czy też kogokolwiek innego.
Aktualnie oceniam, że Jarosław Kaczyński będzie kandydatem PiS w wyborach z prawdopodobieństwem 95 %, natomiast pozostałe 5 procent daję Zbigniewowi Ziobro. Swoją ocenę opieram na informacjach pochodzących "z tyłu sklepu warzywnego".

Skoro medialne hieny powiedziały A, to może dojdą do końca alfabetu

W ostatnich dniach dowiedzieliśmy się, że media kreowały nieprawdziwy wizerunek Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego żony.
Jeżeli kreowano nieprawdę na temat jednego człowieka to może nie tylko na temat TEGO JEDNEGO tak postępowały. Może na temat innych uczestników życia politycznego również stosowano podobne manipulacje.
Może ktoś by się zapytał tych uderzających się w piersi (ale głównie cudze), tych niby dziennikarzy, jak to jest z przekazem medialnym na temat innych polityków.
Na temat Jarosława Kaczyńskiego, Antoniego Macierewicza, Jana Olszewskiego i wielu innych.
Na temat tych wszystkich, którzy są normalnymi ludźmi, a stają się pryncypialni i nieustępliwi gdy sprawy zaczynają dotyczyć PAŃSTWA i NARODU. Na temat tych wszystkich, którzy są patriotami i nie wstydzą się swego patriotyzmu. Na temat tych wszystkich, którzy nie traktują PAŃSTWA jako "postawu sukna" za który trzeba ciągnąć aby wyszarpać jak najwięcej dla siebie i swej kamaryli.

Oczywiście nie liczę na taki cud, żeby ktokolwiek z tej bandy coś takiego powiedział. Chyba tylko incydent jaki wydarzył się przed Pałacem Prezydenckim z udziałem pewnej dziennikarki skłonił to towarzystwo do takich wynurzeń na temat nieżyjącego Prezydenta.
Dla mnie osobiście nie muszą tego mówić, ja wiem, że tak samo postępują wobec wielu innych osób ze sceny politycznej.
Ale chodzi mi o tych wszystkich, którzy dają się nabierać na okrągło na zafałszowany przekaz medialny.
Żeby zafałszowany przekaz medialny nie decydował o tym kogo wielbią tłumy.

12 kwietnia 2010

Przeprosiny

Przepraszam wszystkich TYCH, których "uśmierciłem" w swojej pierwszej notce z dnia 10-04-2010, a którzy po prostu nie byli obecni z różnych względów na pokładzie tego feralnego samolotu. Przepraszam również ICH RODZINY, PRZYJACIÓŁ I ZNAJOMYCH. Mam jednocześnie nadzieję, że nikt nie ucierpiał w żaden sposób czytając mój post i blednąc wyczytując nazwisko znajomego, przyjaciela lub członka rodziny.
Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć jedno, że korzystałem z aktualnego wykazu osób, które miały się znajdować na pokładzie tego samolotu opublikowanym przez "Rzepę", co zresztą w tej notce uwidoczniłem.
Niestety jako bloger muszę opierać się na wiadomościach przekazywanych przez media wielkonakładowe i na serwisy informacyjne z tymi mediami związane.
Nie będę publikował uaktualnionej listy ofiar, ponieważ media zrobiły to już wielokrotnie.

Zapis się zakodował trwale

Miałem dzisiaj nieprzyjemność być w pewnej państwowej instytucji naukowej. Sami wykształceni, z doktoratami, habilitacjami, profesorowie tytularni i "Belwederscy".
Oto co mówili:
"No dobrze, że już go nie ma, przecież to taki matoł był, a ta jego żonka - wprost okropna."
I tak jeden w drugiego, oczywiście zestaw się trochę zmieniał, ale przekaz pozostawał w swej głównej treści niezmienny.
Jedynie pewna część młodszych wiekiem i dorobkiem naukowym siedziała cicho po kątach i patrzyła na to z wyraźnym obrzydzeniem. Zaczepiwszy kogoś z tych młodszych, po pewnym odruchu przestrachu ta osoba powiedziała - Ja też jestem za Kaczyńskimi tak jak pan, ale wolę się nie odzywać. Pan usiłował z nimi dyskutować i pan może sobie na to pozwolić bo na co dzień pan od nich nie zależy.

Tak prawdę mówiąc to niezbyt intensywnie z tym niby szacownym gronem dyskutowałem, bo gdybym chciał iść na ostro to zasadniczo powinienem powiedzieć, że media robią z nich debili bez grama wysiłku, ale tego nie powiedziałem.

Wniosek:
Nawet jeżeli "Stokrotkę" ktoś zbluzgał na Krakowskim Przedmieściu gdy chciała zapalić znicz przed Pałacem Prezydencki i kazał jej się wynosić, a nawet fakt, że ona sama o tym powiedziała na wizji i fonii, to to niczego nie zmienia. Za najdalej tydzień wróci "normalność", występy kmiotka z Biłgoraja i nikt ale to nikt nie zauważy różnicy.
Fakt, że kilku, czy też kilkunastu dziennikarzy jawnie się przyznało do niezbyt uczciwego traktowania Lecha Kaczyńskiego nie będzie miał dla nikogo większego znaczenia, nikt tego nie zauważy i nikt o tym nie wspomni. Chyba, że "hołota gardłująca w internecie" lub też "żulia internetowa" - jak to były łaskawe powiedzieć pewne panie zatrudnione w pewnej gazecie.
Istotne jest również to, że do takiego niezbyt fair traktowania to się przyznali głównie ludzie, którym na serio to nie da się zbyt dużo zarzucić - to ci, którym media systemowe (salonowe) przyklejały łatkę PiS-owskich dziennikarzy i oszołomów, jak Janecki, Ziemkiewicz, Janke i inni.

10 kwietnia 2010

Media ponoszą odpowiedzialność za tą tragedię

To dosyć karkołomna teza, ale czy taka nieprawdopodobna.
Nie sądzę.
Wystarczyło, żeby kapitanem tego statku powietrznego był w sensie ogólnoludzkim zwykły przyzwoity człowiek, który nie godził się na to żeby drugiemu człowiekowi (Prezydentowi Kaczyńskiemu) czyniono afronty za rzeczy, które od niego nie zależą. Który był sobie w stanie wyobrazić jaka była by wrzawa w mediach gdyby Prezydent dotarł na te uroczystości do Katynia z 5-cio godzinnym opóźnieniem. Człowiek ten podjął tragiczną w skutkach decyzję, ale czy z psychologicznego punktu widzenia miał wybór, raczej nie.
To media, które latami prezentowały Lecha i Marię Kaczyńskich w sposób uwłaczający przeciętnemu człowiekowi, z grymasem na twarzy. To te same media, które zezwalały różnym pajacom i chamom poniżać Urząd Prezydenta prezentując na fonii i wizji różnych kmiotków wyrażających się o Prezydencie per: "kartofel", "karzeł moralny", "cham", "hamulcowy postępu", "wstecznik", oraz inne epitety.
To te same media, które promowały ludzika, który notorycznie sugerował Prezydentowi chorobę alkoholową, a ostatnio raczył powiedzieć o Prezydencie, że "jest ledwo żywy" - no i się dokonało, już nie żyje.
A dzisiaj, te same media mówią o Prezydencie Kaczyńskim i jego żonie, że to BYLI tacy sympatyczni, kulturalni, współczujący, skromni i delikatni ludzie.

Nie ma w słowniku kulturalnych ludzi słów na określenie tego co robiły i na co pozwalały innym media wobec Prezydenta Kaczyńskiego.
Ja ze swej strony powiem jedno, to wy dziennikarze, wy wydawcy, wy właściciele mediów jesteście za to co się wydarzyło odpowiedzialni.
Dowód został przedstawiony.
Spróbujcie go obalić.

Możliwe konsekwencje, możliwe scenariusze

Niestety same negatywne.

Najpierw możliwe scenariusze.
B. Komorowski jako marszałek sejmu zarządzi zgodnie z konstytucją przedterminowe wybory prezydenckie i sam będzie w nich kandydował.
Alternatywną wobec powyższego jest, że albo PO wybierze nowego kandydata na prezydenta - być może wróci tutaj kandydatura Tuska (ale to raczej mało prawdopodobne), albo B. Komorowski zrzeknie się funkcji marszałka sejmu, aby kandydować. Ale jest to raczej mało prawdopodobne. Dotychczasowe wzorce zachowań jakie prezentowali politycy PO nie wskazują na to żeby ktokolwiek z nich wpadł na pomysł zachowania się w sposób dżentelmeński i z umiarem. Niestety nie ten kaliber ludzi.

Możliwe konsekwencje
B. Komorowski, lub ktokolwiek inny kto potencjalnie zastąpi go na stanowisku marszałka, podejmie zgodnie z konstytucją obowiązki prezydenta. Niestety konstytucja w tej materii nie precyzuje jak i w jakim zakresie te obowiązki powinny być sprawowane. Jedynym obowiązkiem ewidentnym jest ogłoszenie najpóźniej za dwa tygodnie terminu wcześniejszych wyborów prezydenckich, z czego wynika, że wybory muszą się odbyć w okolicach 20 czerwca.
A mamy w tej chwili czas niezwykle istotny. Przeszły albowiem całą ścieżkę legislacyjną dwie ustawy wybitnie szkodliwe. Znowelizowana ustawa o IPN oraz ustawa o "przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie". Istnieje uzasadnione podejrzenie, że nieżyjący prezydent Kaczyński obie te ustawy zawetował by z punktu. Oczywiście obie te ustawy nie są niezwykle istotne dla sprawnego bieżącego funkcjonowania państwa, ale jest to właśnie kwestia interpretacji tego co jest ważne oraz tego co musi a co może marszałek występujący w zastępstwie prezydenta.
Ważnym i chyba jedynym elementem mogącym powstrzymać marszałka przed nadinterpretowaniem uprawnień może być tylko to, że prezydent pochodzi z wyborów powszechnych i ma dużo większy mandat społeczny niż poseł, a wszak marszałek sejmu jest tylko jednym z posłów. Ale jak napisałem powyżej nie spodziewam się zachowania z umiarem ze strony funkcjonariuszy PO.

W tej katastrofie straciło życie oprócz prezydenta jeszcze kilkunastu ludzi, którzy byli niezwykle istotni dla prawidłowego funkcjonowania państwa.
Najpierw sprawy gospodarcze.
Sławomir Skrzypek, nieżyjący prezes NBP. Ostatnie działania rządu zmierzające do przejęcia zysku NBP-u oraz konflikt na arenie RPP dowodzą, że to niezwykle istotna osoba. Prezesa NBP powołuje Sejm na 6-cio letnią kadencję na wniosek prezydenta (tak mówi ustawa). Prezes NBP jest z automatu członkiem i przewodniczącym RPP, jego pierwszy zastępca, jako osoba nie pochodząca z wyboru już takich uprawnień nie posiada. To jak w takiej sytuacji postąpi Marszałek Sejmu - czy kogoś podeśle Sejmowi do zaaprobowania, czy będzie czekał. Tego nie wiemy. RPP podała dzisiaj do wiadomości, że na najbliższym posiedzeniu wybierze nowego przewodniczącego obrad. Niedobory w kasie, które minister Rostowski usiłował zatkać podbierając z NBP-u są na wyciągnięcie ręki - pokusa jest znaczna.

Sprawy bezpieczeństwa i obronności

BBN i kancelaria Prezydenta
Władysław Stasiak - szef kancelarii Prezydenta
Aleksander Szczygło - szef BBN
Jacek SASIN Sekretarz Stanu, Zastępca Szefa Kancelarii Prezydenta
Paweł WYPYCH Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP
Mariusz HANDZLIK Podsekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP
Tych ludzi nie ma, zginęli. Czy Marszałek Sejmu będzie chciał powołać innych na te stanowiska, czy też zadowoli się oczekiwaniem na rozstrzygnięcie wyborcze, tego nie wiemy. Ale niestety znając uwikłanie Bronisława Komorowskiego w działania WSI to ja osobiście nie mam złudzeń. Nowy szef BBN-u będzie wybrany szybko i przy pełnej aprobacie usłużnych "dziennikarzy" i "konstytucjonalistów", a wrota sejfów w BBN-ie staną przed WSI i Komorowskim otworem.

Obronność
Gen. Franciszek GĄGOR Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego
Gen. broni Bronisław KWIATKOWSKI Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych RP
Gen. broni pil. Andrzej BŁASIK Dowódca Sił Powietrznych RP
Gen. dyw. Tadeusz BUK Dowódca Wojsk Lądowych RP
Gen. dyw. Włodzimierz POTASIŃSKI Dowódca Wojsk Specjalnych RP
Wiceadmirał Andrzej KARWETA Dowódca Marynarki Wojennej RP
Gen. bryg. Kazimierz GILARSKI Dowódca Garnizonu Warszawa

Praktycznie cała generalicja, która była promowana przez Prezydenta Kaczyńskiego przestała istnieć. Uchował się tylko były dowódca GROM-u Generał Polko, który wpadł w niełaski u Prezydenta po udziale w jakimś medialnym spektaklu.
Kwestia obronności nie jest aż tak istotna, gdyż tutaj pierwsi zastępcy z automatu przejmują stanowiska swoich zmarłych przełożonych, dopiero potem ewentualnie trwa oczekiwanie na zmiany wynikające z polityki, ale co by o tym nie mówić nie jest to sytuacja pozytywna.

Inne ważne osoby
Janusz KOCHANOWSKI Rzecznik Praw Obywatelskich
Janusz KURTYKA Prezes Instytutu Pamięci Narodowej
Janusz KRUPSKI Kierownik Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych
Andrzej PRZEWOŹNIK Sekretarz ROPWiM
Maciej PŁAŻYŃSKI Prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”
To osoby, które wspierały Prezydenta w jego walce o pamięć i politykę historyczną, a w przypadku RPO, to również osoba, która zamierzała zaskarżyć znowelizowaną ustawę o IPN do Trybunału Konstytucyjnego. Czy Marszałkowi Sejmu zadrży ręka gdy będzie jako "pełniący obowiązki prezydenta" podpisywał nominację na któreś z tych stanowisk, to śmiem wątpić.

Nie chciał bym w ten sposób powiedzieć, że inne, nie wymienione tutaj osoby są mniej ważnymi ofiarami tej tragedii. Ale te wymienione powyżej są istotniejsze z punktu widzenia bieżącej jak i długofalowej polityki. Ich brak będziemy odczuwać przez długie lata, zwłaszcza, że duża część z nich odeszła w kwiecie wieku.

Proces zawłaszczania Państwa przez PO nabierze według mnie drastycznego przyspieszenia.

Rozpoczyna się kolejny rozbiór Polski.

Jeden pozytyw wynikający z dzisiejszego tragicznego dnia - miliony ludzi na cały świecie dowiedziały się o Katyniu. I chyba nikt z nich nie będzie potem miał wątpliwości kto tego dokonał. Ale to słabe pocieszenie, a ponadto cena za takie rozpropagowanie tego mordu z przed 70 lat jest według mnie zdecydowanie zbyt wysoka.

Po tragedii

1. Wszystkie szczątki samolotu powinny zostać przetransportowane do Polski i tu poddane badaniom
2. Ciała ofiar powinny zostać przetransportowane do Polski i tu poddane identyfikacji

Jeśli tak się nie stanie to zawsze będę miał podejrzenia, że coś zostało zakombinowane.

Słuchałem dzisiaj w audycjach radiowych różnych "mundroli" specjalistów od lotnictwa, którzy mówili, że samolot był sprawny technicznie.
To ja mam takie porównanie. Mam nowy i nowoczesny samochód, silnik V6, wyposażony w ABS, TSC, 6 poduszek powietrznych, kurtyny powietrzne - jest to tak zwany samochód terenowy (w moim pojęciu to jest pojazd miejsko - terenowy).
Wyobraźmy sobie, że przy prędkości 130 km/h trafiam na plamę oleju i wpadam w poślizg. To jednak ze względu na różne udogodnienia techniczne zainstalowane w tym pojeździe mam dużą szansę, że nawet nie wypadnę z toru jazdy, a nawet jeśli bym wypadł z drogi to inne zabezpieczenia spowodują, że jednak nic mi ani nikomu podróżującemu ze mną się nie stanie.
A teraz drugi samochód - 15 letni bez ABS, bez TSC i bez poduszek powietrznych. Również przy takiej samej prędkości trafia na plamę oleju. Co się dzieje - poślizg, rów, dachowanie, drzewo, ofiary śmiertelne - i jest to raczej pewne, a nie spekulacja.

W tym samolocie właśnie zabrakło tych dodatkowych gadżetów, dzięki którym możliwe jest lądowanie nawet przy zerowej widoczności.

Wszyscy zginęli

Źródło: http://www.rp.pl/artykul/2,459498_Nikt_nie_przezyl_katastrofy_.html


Pan Lech KACZYŃSKI Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej

Pani Maria KACZYŃSKA Małżonka Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej

DELEGACJA OFICJALNA

1. Pan Ryszard KACZOROWSKI b. Prezydent RP na Uchodźctwie

2. Pan Krzysztof PUTRA Wicemarszałek Sejmu RP

3. Pan Jerzy SZMAJDZIŃSKI Wicemarszałek Sejmu RP

4. Pani Krystyna BOCHENEK Wicemarszałek Senatu RP

5. Pan Jerzy BAHR Ambasador RP w Federacji Rosyjskiej 6. Pan Władysław STASIAK Szef Kancelarii Prezydenta RP

7. Pan Aleksander SZCZYGŁO Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego

8. Pan Jacek SASIN Sekretarz Stanu, Zastępca Szefa Kancelarii Prezydenta RP 9. Pan Paweł WYPYCH Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP

10. Pan Mariusz HANDZLIK Podsekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP

11. Pan Andrzej KREMER Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych

12. Pan Stanisław KOMOROWSKI Podsekretarz Stanu w MON

13. Pan Tomasz MERTA Podsekretarz Stanu w MKiDN

14. Gen. Franciszek GĄGOR Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego

15. Pan Andrzej PRZEWOŹNIK Sekretarz ROPWiM

16. Pan Maciej PŁAŻYŃSKI Prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”

17. Pan Mariusz KAZANA Dyrektor Protokołu Dyplomatycznego MSZ

PRZEDSTAWICIELE PARLAMENTU RP

1. Pan Leszek DEPTUŁA Poseł na Sejm RP

2. Pan Grzegorz DOLNIAK Poseł na Sejm RP 3. Pani Grażyna GĘSICKA Poseł na Sejm RP

4. Pan Przemysław GOSIEWSKI Poseł na Sejm RP

5. Pan Sebastian KARPINIUK Poseł na Sejm RP

6. Pani Izabela JARUGA – NOWACKA Poseł na Sejm RP

7. Pan Zbigniew WASSERMANN Poseł na Sejm RP

8. Pani Aleksandra NATALLI – ŚWIAT Poseł na Sejm RP

10. Pan Arkadiusz RYBICKI Poseł na Sejm RP

11. Pani Jolanta SZYMANEK – DERESZ Poseł na Sejm RP

12. Pan Wiesław WODA Poseł na Sejm RP

13. Pan Edward WOJTAS Poseł na Sejm RP

14. Pani Janina FETLIŃSKA Senator RP

15. Pan Stanisław ZAJĄC Senator RP

OSOBY TOWARZYSZĄCE

1. Pan Janusz KOCHANOWSKI Rzecznik Praw Obywatelskich

2. Pan Sławomir SKRZYPEK Prezes Narodowego Banku Polskiego

3. Pan Janusz KURTYKA Prezes Instytutu Pamięci Narodowej

4. Pan Janusz KRUPSKI Kierownik Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych

PRZEDSTAWICIELE KOŚCIOŁÓW I WYZNAŃ RELIGIJNYCH

1. Ks. Bp. gen. dyw. Tadeusz PŁOSKI Ordynariusz Polowy Wojska Polskiego

2. Abp gen. bryg. Miron CHODAKOWSKI Prawosławny Ordynariusz Wojska Polskiego

3. Ks. płk Adam PILCH Ewangelickie Duszpasterstwo Polowe 4. Ks. ppłk Jan OSIŃSKI Ordynariat Polowy Wojska Polskiego

PRZEDSTAWICIELE RODZIN KATYŃSKICH I INNYCH STOWARZYSZEŃ

1. Pan Edward DUCHNOWSKI Sekretarz Generalny Związku Sybiraków

2. Ks. prałat Bronisław GOSTOMSKI

3. Ks. Józef JONIEC Prezes Stowarzyszenia Parafiada

4. Ks. Zdzisław KRÓL Kapelan Warszawskiej Rodziny Katyńskiej 1987-2007 5. Ks. Andrzej KWAŚNIK Kapelan Federacji Rodzin Katyńskich

6. Pan Tadeusz LUTOBORSKI

7. Pani Bożena ŁOJEK Prezes Polskiej Fundacji Katyńskiej

8. Pan Stefan MELAK Prezes Komitetu Katyńskiego

9. Pan Stanisław MIKKE Wiceprzewodniczący ROPWiM

10. Pani Bronisława ORAWIEC - LOFFLER

11. Pani Katarzyna PISKORSKA

12. Pan Andrzej SARIUSZ – SKĄPSKI Prezes Federacji Rodzin Katyńskich

13. Pan Wojciech SEWERYN

14. Pan Leszek SOLSKI

15. Pani Teresa WALEWSKA – PRZYJAŁKOWSKA Fundacja „Golgota Wschodu”

16. Pani Gabriela ZYCH

17. Pani Ewa BĄKOWSKA wnuczka Gen. bryg. Mieczysława Smorawińskiego

18. Pani Maria BOROWSKA

19. Pan Bartosz BOROWSKI

20. Pan Dariusz MALINOWSKI

PRZEDSTAWICIELE SIŁ ZBROJNYCH RP

1. Gen. broni Bronisław KWIATKOWSKI Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych RP

2. Gen. broni pil. Andrzej BŁASIK Dowódca Sił Powietrznych RP

3. Gen. dyw. Tadeusz BUK Dowódca Wojsk Lądowych RP

4. Gen. dyw. Włodzimierz POTASIŃSKI Dowódca Wojsk Specjalnych RP 5. Wiceadmirał Andrzej KARWETA Dowódca Marynarki Wojennej RP

6. Gen. bryg. Kazimierz GILARSKI Dowódca Garnizonu Warszawa

Konstytucja RP mówi, że
Art. 131.

1. Jeżeli Prezydent Rzeczypospolitej nie może przejściowo sprawować urzędu, zawiadamia o tym Marszałka Sejmu, który tymczasowo przejmuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej. Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej.

2. Marszałek Sejmu tymczasowo, do czasu wyboru nowego Prezydenta Rzeczypospolitej, wykonuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej w razie:

1) śmierci Prezydenta Rzeczypospolitej,

2) zrzeczenia się urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej,

3) stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze,

4) uznania przez Zgromadzenie Narodowe trwałej niezdolności Prezydenta Rzeczypospolitej do sprawowania urzędu ze względu na stan zdrowia, uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby członków Zgromadzenia Narodowego,

5) złożenia Prezydenta Rzeczypospolitej z urzędu orzeczeniem Trybunału Stanu.

3. Jeżeli Marszałek Sejmu nie może wykonywać obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej, obowiązki te przejmuje Marszałek Senatu.

4. Osoba wykonująca obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej nie może postanowić o skróceniu kadencji Sejmu.


Mój komentarz.
Z innych zapisów konstytucji wynika, że wybory prezydenckie powinny odbyć się jeszcze przed wakacjami, czyli że cały kalendarz wyborczy ulega totalnemu wywróceniu.

Stawiam tezę, że jeżeli Jarosław Kaczyński zdecyduje się startować w wyborach na prezydenta, to ma praktycznie zwycięstwo w kieszeni. Ale możliwym jest również, że złoży mandat i odejdzie z polityki, bo wbrew temu co o Nim mówią media, to nie jest cyborg latający z nożem w zębach.

08 kwietnia 2010

A dlaczego nie?

Po uroczystościach w Katyniu same zachwyty, głównie w środowisku dziennikarskim. Sprzedawana jest również taka myśl, że Putin nie mógł powiedzieć nic więcej, bo to mogło by spowodować lawinę pozwów osób prywatnych wobec Rosji, a co za tym idzie olbrzymie odszkodowania, które Rosja musiała by wypłacić. Dodatkowy element w tych wypowiedziach to, to że nie możemy do tego dopuścić bo spowodowało by to ochłodzenie wzajemnych stosunków.
A ja się pytam dlaczego do jasnej cholery "dziennikarze" pracujący w polskich podobno mediach opowiadają się przeciwko potencjalnym roszczeniom finansowym rodzin ludzi zamordowanych przez Sowiety, a tym samym przeciwko elementarnej sprawiedliwości i elementarnemu zadośćuczynieniu.
To może Państwo Polskie jest tak zasobne, że może z własnej kieszeni takie roszczenia zaspokoić - nie zauważyłem.
Należy zwrócić uwagę, że odmawiając prawa do roszczeń wobec Rosji ci sami dziennikarze odmawiają również prawa do roszczeń wobec Niemiec (roszczeń indywidualnych lub też pozwów zbiorowych). chyba, że zaczniemy traktować Niemcy inaczej a Rosję inaczej, czy tego chcą agenci wpływu umiejscowieni na stanowiskach dziennikarzy - pewnie tak.

Tu wypada zwrócić uwagę na środowiska żydowskie, które z podobnego procederu uczyniły kurę znoszącą złote jajca. Osobiście nie namawiam nikogo do traktowania tego problemu w tak hucpiarski sposób, ale to jednak Polska najwięcej utraciła ludności (procentowo) na skutek II WŚ.
Straciliśmy około 20 procent obywateli, a w warstwie ludzi wykształconych 75 procent.
Ciekawi mnie swoją drogą co innego, dlaczego środowiska żydowskie nie wyskoczyły do tej pory z żadnymi żądaniami rekompensat wobec Rosji (ja w każdym razie o czymś takim nie słyszałem), a przecież osoby wyznania mojżeszowego potraciły tam olbrzymie majątki, że o liczbie zamordowanych przez CzK nie wspomnę - jednak nic głucha cisza.

Powtórzmy, dlaczego osoby prywatne nie miały by występować przeciwko Rosji z roszczeniami finansowymi za utraconych bliskich, utracone na wschodzie majątki i inne. Bo alternatywą jest to, że to my wszyscy mamy się w płaconych podatkach na takie odszkodowania zrzucić - a z jakiej parafii mam płacić za czyjeś bandyckie działania.

07 kwietnia 2010

Co się nie udaje w sferze wyrozumowanej, być może się uda w sferze emocji?

GW i ITI poszły na wojnę z kibolami. Konkretnie z kibicami Lecha Poznań. Zrobili kilka artykułów, oraz kilka reportaży, które miały "załatwić" kibiców klubów piłkarskich i nacięli się na kontrę.
Tutaj opis tych wyczynów (http://niezalezna.pl/article/show/id/32752). Opis jest długi i przewlekły, jednakże najważniejsze jest w nim to, co w sposób jednoznaczny obnaża kanciarstwa medialne w wykonaniu GW i ITI.
Jako dodatkowy komentarz do tego artykułu od siebie to mogę dopowiedzieć jedno: znam człowieka, który całkiem niedawno uczestniczył w tak zwanych ustawkach czyli bijatykach kibiców dwóch drużyn. Jednym z elementów, o które dbali organizatorzy tych mordobić zbiorowych było zapewnienie opieki medycznej. Po prostu, ci piorący się po mordach pacjenci płacili za to zrzucając się na obowiązkową obecność karetki reanimacyjnej w pobliżu miejsca takiej bijatyki.
No cóż, ludzie na różne brewerie wydają pieniądze.
Ciekawy w tym tekście jest pasus o tym, że podobne problemy z kibicami Lecha Poznań to miał już człowieczek o nazwisku Kulczyk, i dosyć szybko musiał przestać zadzierać nosa.
Uderzenie po kieszeni firm ITI i GW (Agora) może być niezbyt zauważalne w sensie globalnym, ale warto według mnie obserwować co się dalej wydarzy w Poznaniu.

W nawiązaniu do tytułu notki, to można powiedzieć jedno: Wiele atramentu (kliknięć klawiatury dokonano) wylano i nic z tego nie wynikło.
Wystarczyło natomiast, że ITI i GW zaatakowały element będący z punktu widzenia inteligentów mało znaczącym, wręcz prymitywnym, pierwotnym. I może się okazać, że atakując ten element dostaną łupnia.

Dwa morały
1. To niezwykle ciekawe, że dopiero atakując tak pierwotne poczucie wspólnoty ITI oraz GW nadziewają się na odpór szerokiego kręgu społecznego
2. Jakich technik używać winna opozycja antysystemowa aby trafiać bezpośrednio do tych samych środowisk, które dopiero w takim momencie się uaktywniły.

03 kwietnia 2010

Gesty i czyny

W rosyjskiej telewizji wyemitowano film "Katyń" Andrzeja Wajdy, po filmie tym była dyskusja, w której różni ludzie mówili zasadniczo jednym głosem, że nie ma kwestii kto to zrobił. Piękny gest, ale to tylko gest.
Ponadto kanał telewizji, na którym ten film pokazano to zdaje się taki odpowiednik TVP Kultura, czyli o małej oglądalności.
Inny gest to "zaproszenie" przez Putina Donalda Tuska do Katynia na obchody rocznicy - według mnie rzecz absolutnie niezręczna żeby nie powiedzieć chamstwo.

A jakie są czyny.
Rosja odrzuciła (rząd rosyjski) pozew jaki przyszedł ze Strasburga argumentując, że w ogóle nie wiadomo czy ci ludzie zginęli, czy zostali rozstrzelani, a może jednak nadal gdzieś żyją i się ukrywają, a ponadto dotyczy to sprawy, która miała miejsce przed przystąpieniem Rosji do traktatu, który związuje ją do stosowania się do pewnych międzynarodowych norm prawa, a ponadto nie ujawnią żadnej dokumentacji BO NIE.
I to jest oficjalne stanowisko Rosji w tej kwestii, a nie wypowiedzi nic nie znaczących ludzików na antenie telewizji o znikomym oddziaływaniu.

Ani Tusk do Katynia na zaproszenie nikogo ze strony Rosji jechać nie powinien, ani tym bardziej Lech Kaczyński czy jakikolwiek inny prezydent RP na obchody 9 maja również jechać nie powinien. Żeby być precyzyjnym, to na te obchody do Moskwy to nie powinien jechać nikt ani z Polski ani z żadnego innego kraju, no chyba, że kanclerz lub prezydent Niemiec - to by było zrozumiałe, ale oni to się powinni raczej spotykać innego dnia (rocznica paktu Ribentrop - Mołotow). To tak żeby być w zgodzie z prawdą historyczną.

01 kwietnia 2010

Znowu Jaruzel

Sytuację wszyscy chyba znają, jak również domyślają się dlaczego i po co Moskwa robi takie sztuczki. To teraz pomyślmy chwilę co powinien zrobić Jaruzelski, a również każdy inny lojalny obywatel naszego państwa gdyby kiedykolwiek dostał podobne zaproszenie ze strony dowolnego innego państwa.
Każdy, ale to każdy powinien się w takiej sytuacji zwrócić do kancelarii premiera i prezydenta równocześnie z jednym prostym pytaniem: Czy fakt obecności na jakiejś tam uroczystości obywatela RP (tu właściwe imię i nazwisko) nie stanowi niedogodności lub też nie stawia w sytuacji niekomfortowej premiera/prezydenta (niepotrzebne skreślić)?
Tylko tyle i aż tyle.
Po odpowiedzi z któregokolwiek z tych ośrodków, że obecność obywatela (tu właściwe imię i nazwisko) na uroczystościach w (tu nazwa kraju lub instytucji) stwarza pewien problem dla kancelarii premiera/prezydenta (niepotrzebne skreślić), taki człowiek powinien odpowiedzieć stronie zapraszającej, że niestety jest mu bardzo przykro, ale niestety względy zdrowotne/inne zobowiązania (niepotrzebne skreślić) mu na to nie pozwalają.
Z powyższego wynika poprawnie rozumując, że Jaruzelski nie jest lojalnym obywatelem naszego kraju, co w sumie żadną nowością nie jest.
Zaistniała sytuacja wydaje się sytuacją bez wyjścia - jak by Lech Kaczyński nie postąpił będzie źle. Sądzę, że znalazłem wyjście z tego problemu, wprawdzie bardzo niestandardowe ale jednak. Otóż należy zrobić tak, kancelaria prezydencka coś tam uzgadnia z Moskwą w kwestii tej wizyty, kłócąc się o rzeczy drugorzędne, jednocześnie oficjalnie zaprasza Jaruzelskiego na pokład samolotu, którym ma lecieć prezydent, a następnie Lech Kaczyński pół godziny przed odlotem oświadcza, że niestety lecieć nie może, ale oczywiście samolot z Jaruzelskim startuje i Jaruzel wychodzi sam na lotnisku w Moskwie. Rosjanie wbrew pozorom zrozumieją, co chciano przez to powiedzieć. Można dodatkowo ten samolot prezydencki zabrać od razu z powrotem jako pewien dodatkowy gest, ale można też tego nie robić.