30 września 2010

Dlaczego mam wrażenie, że Wyszkowski ma rację?

Krzysztof Wyszkowski tutaj (http://niezalezna.pl/article/show/id/39593)
pisze: "A może wszystko jest już rozstrzygnięte? Może Tuska, Komorowskiego i Sikorskiego należy pytać już nie o to, jak zamierzają bronić polskiej racji stanu, lecz o to, czy ich walka z prezydentem Kaczyńskim była elementem postanowionego już powrotu do dawnych planów – NATO-bis i EWG (RWPG)-bis? "

Dlaczego mam dziwne wrażenie, że ma On rację?
Przywołuje w tym artykule kwestię analogiczną, czyli wydarzenia z okresu II WŚ, kiedy to w Teheranie dokonano rzeczy haniebnej i sprzedano nas sowietom, w dodatku za bezcen.
To nie koniecznie i nie na pewno musi oznaczać zaraz stacjonowanie kacapskich wojsk na naszym terytorium, ale może to oznaczać. Jednak takie rzeczy załatwia się obecnie w sposób dużo bardziej subtelny. A przy odpowiedniej dozie sprzyjających okoliczności tubylcy w znacznej swej części nawet się nie zorientują, że zostali sprzedani.
Póki mają nowe komórki, gadżety, wyjazdy na Majorkę, paszporty w domach, to szafa gra, nic się złego nie dzieje. Zresztą lemingi idą dużo dalej w swych tezach: po co nam niepodległość, po co rozprawiać o historii, o zaszłościach, przecież tym brzucha nie napełnisz.
Pozory wolności i demokracji zostaną zachowane, co przy zapewnieniu pełnej michy gwarantuje jak widać do tej pory, że w Polsce żadna rewolta nie grozi. Trochę sobie tam poprotestują jacyś związkowcy, trochę tam "mohery" coś będą plotły trzy po trzy, ale szerokich mas nic i nikt nie ruszy. A poziom nauczania stale i skutecznie obniżany gwarantuje, że protestujących będzie ubywać.
A nawet jakby się zorientowali to co, nic. Przecież 38 milionów ludzi nie wyjedzie, bo nikt ich nie przyjmie, ale również 3 milionów nikt nie przyjmie, ani nawet 300 tysięcy.
Ale nawet gdyby przyjąć wariant pesymistyczny i pojawiły by się tutaj kacapskie wojska, granica została by obstawiona, te paszporty co są w domach unieważnione. A o nowy trzeba się starać, przynieść z zakładu pracy zaświadczenie o należytym stosunku do obecnej rzeczywistości, to co wtedy. Nic, przecież ci, którzy tak wesoło się bawili pod Krzyżem na Krakowskim Przedmieściu będą dostawać te zaświadczenia i paszporty od ręki. Żeby wyrosło nowe pokolenie, które będzie miało świadomość straty, to potrzeba co najmniej 25 lat. A przy odpowiedniej obróbce medialnej nawet dłużej.

Szansa, którą mieliśmy 15 lat temu została zaprzepaszczona, powiem więcej przesrana i to w dodatku za bezdurno. Powiedzieć, że żal dupę ściska na takie porządki i prowadzenie nawy państwowej to powiedzieć stanowczo za mało. Ciekawi mnie skądinąd bardzo jak by wyglądała facjata takiego szeregowego leminga jakby zobaczył pod oknami swojego mieszkania kacapski transporter opancerzony. Zapowietrzy się czy będzie udawał, że to go nie dotyczy. Ja to takie rzeczy już widziałem, to mnie nie rusza.

Wyszkowski twierdzi w swoim artykule, że obecne przesilenie na scenie światowej rozpocznie się od ataku na Iran, do czego wstępem mają być obecne rokowania pomiędzy Izraelem a Palestyńczykami odbywające się aktualnie w Waszyngtonie.

Sprzysiężenie zwrotne

Jarosław Kaczyński napisał pewien tekst diagnozujący aktualną sytuację. Od razu trzęsienie ziemi [to aktyw tak się zatrząsł czymś wzburzony okropnie]. Można się z tezami tego tekstu zgadzać lub nie, kwestia oceny, czyli indywidualnego i osobniczego odbioru rzeczywistości. Ale nie, od razu z GRUBEJ RURY, że skandal, że Jaro nie miał prawa, że jak to wysłał ten list do ambasadorów i parlamentarzystów PE - jakim prawem [to Sikorski tak się pali by na funkcji pozostać].
Jarosław Kaczyński nazwał po imieniu i publicznie aktualną sytuację w jakiej znajduje się Polska wobec istniejących i jak najbardziej realnych zagrożeń współczesnego świata. Napisał to samo co wielu innych blogerów napisało już wcześniej. Ale jak do tej pory nikt z głównego nurtu politycznego tego nie opisał tak jednoznacznie.
I tu dochodzimy do tytułowego "sprzysiężenia zwrotnego". Bo gdy Jacek Kuroń w swej książce "Pięciolatka, czyli kto ukradł Polskę" mówił o nieformalnych powiązaniach, grupach nacisku i wpływu, to mówi dokładnie to samo co Jarosław Kaczyński gdy mówi o "układzie". I nikt na enuncjacje Jacka Kuronia nie reaguje tak alergicznie jak na te same co do sensu słowa Kaczyńskiego. Gdy Kwaśniewski mówi o "nowej mutacji Urzędu Bezpieczeństwa", to również mówi to samo co Kuroń i Kaczyński. Ludzi, którzy głoszą, czasami i niezbyt często, ale identyczne w swej wymowie tezy co Jaro jest całkiem sporo i to z zupełnie przeciwnych obozów politycznych są ci ludzie, z Kaczyńskim jest im nie po drodze i to bardzo nie po drodze. A jednak co pewien czas ktoś z nich walnie jakimś tam tekstem, który gdyby nie wiedza o tym kto to powiedział to większość ludzi w Polsce w ciemno by to przypisała Kaczyńskiemu. To jest właśnie to sprzężenie wraz z ze sprzysiężeniem, tych wszystkich, którzy Kaczyńskiego nienawidzą. Nienawidzą i boją się jednocześnie.
Reakcja salonu i władz jest dokładnie na takim samym poziomie na jakim była reakcja władz PRL po opublikowaniu przesłania I Zjazdu Solidarności do Narodów Europy. Natychmiast było o podważaniu sojuszy i oczywiście o szkalowaniu "miłującego pokój ZSSR".
Z tym tekstem nie ma zresztą żadnej polemiki, jest tylko odsądzanie od czci i wiary, bo tak jest wygodniej, tak jest łatwiej i do takiego poziomu "dyskusji" przyzwyczajono wyborców. Mają reagować jądrami bądź macicami (w zależności od płci), ale nie mają reagować mózgiem, czyli nie myśleć. Bo od myślenia są inni mądrzejsi. Czy mądrzejsi, to jest kwestia wielce dyskusyjna, zwłaszcza po ostatnich wyczynach rządu i parlamentarzystów.
Mam niejasne podejrzenie, że wszelka niechęć do Jarosława i Lecha Kaczyńskich miała i ma swoje źródło w sławetnej "komisji Michnika". Michnik wlazł do archiwum MSW aby poszukać haków na kumpli i się przeraził. Bo znalazł na większość, a na Kaczyńskich znalazł jakieś duperele.
Kaczyński po prostu nie jest umoczony i nie można go "trzymać za jaja" dlatego jest tak groźny i znienawidzony. Ale to jest tylko moja opinia i w dodatku kwestia oboczna w tym tekście. Ale oczywiście wyjaśnia praprzyczynę tego jak Kaczyński jest odbierany.

P.S.
W tekście w nawiasach [] wykorzystałem fragmenty monologu z kabaretu "Pod Egidą" z 1981 roku, o ile mnie pamięć nie myli to monolog ten wygłaszał Stanisław Klawe.

28 września 2010

Co jeszcze wyniknie w sprawie "Smoleńskiej"

Zgodnie z informacją zawartą  tutaj: http://niezalezna.pl/article/show/id/39473 z terenu tragedii odjechały NA SYGNALE trzy karetki pogotowia. Co jest zgodne z doniesieniami z pierwszych godzin, o tym, że trzy osoby przeżyły.
Nie wiem jakie pod tym względem panują obyczaje w Rosji, ale w Polsce karetki nie odjeżdżają NA SYGNALE z miejsca wypadku "na pusto", ani tym bardziej wtedy, gdy przewożą zwłoki. Zresztą do przewozu zwłok używa się innych pojazdów, przynajmniej w Polsce.
Nie jest według mnie wykluczone, że za jakiś czas odnajdzie się osoba, jedna z tych dziewięćdziesięciu sześciu, która udała trupa na miejscu katastrofy, potem się gdzieś odczołgała i gdzieś tam się ukrywając kuruje aktualnie. I ostro się zastanawia, jak tu się przedostać do kraju żeby nie wzbudzić czujności służb i żeby przeżyć.
Na podstawie dotychczasowych zdarzeń oceniam prawdopodobieństwo czegoś takiego na co najmniej niezerowe. Dlatego należy dążyć do jak najszybszego dokonania ekshumacji wszystkich osób pochowanych, aby takie spekulacje uciąć.

Napływające informacje, oraz coraz dokładniejsza analiza sławetnego filmu "1:24" i pojawiające się w telewizji materiały będące ewidentnymi manipulacjami niestety wzmacniają prawdopodobieństwo takiego zdarzenia.
O kuriozalnych kwalifikacja lotu jako lotu cywilnego, nie ma co nawet wspominać. Bo tak, lot obsługiwany przez 36 Pułk specjalny Lotnictwa Transportowego, załoga - wojskowi, na pokładzie cała generalicja, zwierzchnik sił zbrojnych i na koniec sprawą zajmuje się od blisko pół roku prokuratura wojskowa. I wychodzi taki patafian i mówi, że to był lot cywilny. Rewelacja, po prostu rewelacja.

To, że Rosja przy tym chachmęci to jest zrozumiałe. Bronią swojego, aby nie musieć płacić odszkodowań. Ale, że teoretycznie "nasz rząd" również w tym uczestniczy to już dla mnie zrozumiałym nie jest, chyba, że są wspólnikami. Ale to powinno oznaczać, że kara śmierci powinna zostać przywrócona.

25 września 2010

Przekładając z Tuskowej nowomowy na normalny język

"Premier: Wykonaliśmy kawał dobrej roboty". Wyjaśnienie 1  (dla salonu): No i widzicie, opłaciło się na nas postawić, a w szczególności na mnie.
Wyjaśnienie 2 (dla lemingów): Sami pracujecie w wielkich korporacjach, sami wiecie jak trudno jest się przedrzeć z papierami, to się nie dziwcie, że nic jeszcze nie zrobiliśmy, wszak Państwo to taka Wielka Korporacja, czyli więcej papierków.
Kupa roboty z przewagą kupy, ale nic to najważniejsze, że Kaczyński nie jest prezydentem 

"Tusk: Nie będzie reform dla poklasku".  
Wyjaśnienie 1 (dla salonu): Nic nie bójta chłopaki i dziewczyny, nadal możecie nas popierać, nie zrobimy nic co było by wam nie na rękę. A jakby coś wam przeszkadzało w kręceniu lodów to telefony znacie i wiecie jaka jest stawka.
Wyjaśnienie 2 (dla lemingów):  Pracujemy jak te mrówki, ale sami rozumiecie, żeby cokolwiek zrobić to musimy złogi kaczystowskie usunąć. A to trwa.


"Powiem mu otwarcie - chłopie, nie stój w przeciągu. Chcielibyśmy zamknąć drzwi, bo trochę wieje. Albo wte albo wewte - tak premier mówił o Januszu Palikocie, ..."
Wyjaśnienie 1 (dla salonu i Palikota): Janusz, spoko, robimy jak było ustalone. Ty zakładasz nowe ugrupowanie, które skanalizuje pewną część elektoratu. Cóż z tego, że ta partia będzie fasadowa, kto się ma załapać to się i tak załapie. Chłopcy z wsi już uprzedzeni, będą ci pomagać.
Wyjaśnienie 2 (dla lemingów): To, że wam wmawiają, że to nowe ugrupowanie to bujda i fasada to prawdą nie jest. Palikot ma tylko dwa wyjścia, albo zostać albo nas opuścić. Ale dajcie mu szansę na pewno was, jego potencjalnych wyborców nie zawiedzie.

23 września 2010

Walić w mordę

Powtórzmy za księciem Repninem, który w tych słowach wyrażał się o magnaterii będącej na żołdzie Rosji: "... jedną ręką wypłacać jurgielt, a drugą walić w mordę. ..." [cytat z pamięci], cytat ten pochodzi z książki Waldemara Łysiaka "Milczące Psy".
To bardzo ciekawa i adekwatna do obecnej sytuacji w Polsce książka. Ciekawa z wielu względów. Po pierwsze autor jej nie dokończył, a rozpoczął pracę nad nią w roku 1983, by w efekcie z zaplanowanej trylogii wydać w formie książkowej tylko jeden tom i szkice do dwóch pozostałych w roku 1990.
Ciekawa również z innego powodu. To w tej pozycji pada chyba po raz pierwszy określenie "leming" w stosunku do grupy ludzi, na określenie ich zachowań. Lemingami nazwał Łysiak tych wszystkich "Panów Braci", tą całą szlachtę zagrodową, która uczepiona u pańskiej klamki wielkich magnatów tylko na tym egzystowała. Że wielki pan coś da uszczknąć z Pańskiego stołu. A magnateria dawała uszczknąć, wszak nie dawali swojego tylko przekazywali to co wcześniej 'pauczyli' od ambasadora. To historia zdrady, zaprzaństwa, przekupstwa i wszystkich tych rzeczy, które postępackie media zwykle kwitują zwrotem "teorie spiskowe". Jak to u Łysiaka książka ta ma również swoich pozytywnych bohaterów, cóż, że wymyślonych - wszak to powieść historyczna. Czyli na tyle osadzona w realiach, że jednak mogło się to wydarzyć.
Czy Łysiak zarzucił kontynuację tego dzieła, bo sam przestraszył się tego co napisał, czy też był to tylko zanik weny twórczej, tego nie wiadomo. Jest to jednak ewenement w działalności autora.
Jeżeli przestraszył się tego co napisał, to książka ta winna być uznana za profetyczną. Wszystko to, co dzieje się obecnie, a co uosabia rząd PO z Tuskiem i obecny prezydent (nie mój, nie mój) jest idealnym wręcz powtórzeniem tego co opisał Łysiak. Za wyjątkiem sztafażu technologicznego nic się nie zmieniło. Nadal są ludzie, którzy uważają, że współpraca z Rosją lub Niemcami jest działaniem na korzyść Ojczyzny.
Różnice są, tych co się przeciwstawiają jest trochę więcej niż u Łysiaka (5-7), a nie kilka milionów. Nawet jeśli z tych kilku milionów wziąć tylko 10% tych najtwardszych, tych "fighterów", to nadal jest to sporo luda, żeby nie dało się tutaj czegoś siłowo załatwić.
Trudno jest opisywać książkę, którą czytało się kilka lat temu, a która wypływa jako skojarzenie z dzisiejszym stanem Państwa, a w dodatku książka gdzieś zanikła i nie można choćby przekartkować żeby pewne elementy pokazać szczególnie.

P.S.
Sprawdziłem w necie, można kupić bez problemów, ale raczej z drugiej ręki. Polecam wielbicielom Łysiaka, a również tym, którzy chcieli by tylko skonfrontować tamtą i obecną rzeczywistość.

19 września 2010

O tolerancji lub o pluraliźmie w mediach

Jak sama nazwa wskazuje tolerancja to tolerowanie czyjejś odmienności. Tolerowanie, czyli nie czynienie tej osobie afrontów, przykrości, świństw z powodu tego, że jest inna. Ostatnimi czasy jednak taka definicja nie wystarcza i tolerancją zaczęto nazywać afirmację i akceptację dla inności (ale nie dla każdej). A każdego, kto nie dość gorliwie popiera akceptację i afirmację dla pewnych zjawisk natychmiast wrzuca się do wora pod tytułem faszysta, ksenofob, homofob, do wyboru i koloru.
Ale są dwa wyjątki. Otóż można być nietolerancyjnym wobec PiS-owców i wobec moherów - ludzi modlących się publicznie.
Na grubą ironię zakrawa fakt, że publicznie powiedziano o ludziach modlących się pod Krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, że "... to margines i należy się go pozbyć. ...". Margines czyli mniejszość. Ciekawe co by odparła osoba, która te słowa wypowiedziała gdyby usłyszała w odpowiedzi, że sodomitów też należy się pozbyć bo są marginesem.
(Nie)Tolerancja w sieci.
Na portalu 'niepoprawni.pl' pojawia się osobnik, który sieje tekstami: "jesteście gnidy i pluskwy - należy was rozdeptać.", "zamknąć was w gettach", "jesteście chorzy z nienawiści do tych co nie głosowali na Kaczyńskiego", i tak dalej w ten sam deseń. Pomińmy aspekt prowokacji i zwykłego chamstwa autora takich tekstów (co nie oznacza, że te elementy są niemożliwe), a skoncentrujmy się na próbie zrozumienia sensu. Ktoś kto pisze takie teksty to jest dopiero totalitarysta. Wygłaszanie uwag krytycznych wobec obecnego rządu jest w przypadku takiej osoby uznawane za obrazę wymagającą krwi. No widać wyraźnie, że dany osobnik nie rozumie zasad systemu demokratycznego, tego, że każdy może mieć swoje zdanie w każdej kwestii. To jest jądro systemu demokratycznego, że każdy może mieć odmienne lub tylko minimalnie różne zdanie w jakiejś sprawie.
Pewien bloger napisał: "Nie dam ani grosza na WOŚP, bo mi się Pan Owsiak nie podoba ze względu na wyznawane poglądy. ...". Pierwszy komentarz: "Nie dasz na WOŚP, nie jesteś tolerancyjny - to zaraz w ryj zaliczysz. ...". Podobnych w tonie komentów było sporo.
Czyli jest pewna grupa, bo jak widać nie są to przypadki odosobnione, która uznaje, że jedynymi dopuszczalnymi poglądami są poglądy głoszone przez media głównego nurtu. Gdyby Edward Gierek i jego szef Radiokomitetu Szczepański wiedzieli o takich możliwościach w sensie oddziaływania na społeczeństwo to nigdy by nie odeszli ze swoich stanowisk.
Pozorny pluralizm medialny maskujący realny dyktat - i są ludzie, którym się to podoba. Natomiast nie podoba im się jakakolwiek krytyka ich poglądów i ich idoli - reagują na taką krytykę niewyobrażalną wprost agresją.
A media żeby było śmieszniej prezentują jeden punkt widzenia, który ma być niby tolerancyjny. No właśnie niby. Bo to fajnie tak z wieczora poubliżać moherowi, czy też naszczać na palące się znicze przed Pałacem na Krakowskim Przedmieściu. No super zabawa jest co nie? A media i osoby publiczne do tego zachęcają.
Tylko co będzie jeżeli zajdzie taka konieczność aby tych ludzi, którzy uczestniczą w takiej nagonce na przeciwników politycznych nagle trzeba było posłać do obrony granic. No obawiam się, że nic dobrego by z tego nie wynikło.

17 września 2010

Lekcja Donalda Tuska

Donaldowi Tuskowi i reszcie tego "rządu" właśnie udzielana jest lekcja. Sprawa dotyczy oczywiście Czeczenii i Pana Zakajewa. Cokolwiek zrobi Donald Tusk, jakkolwiek się nie wypowie będzie źle.
Zatrzymanie Zakajewa i wydanie go Moskwie powinno pociągnąć za sobą wrzask tych wszystkich "wrażliwców" od siedmiu boleści, tych organizacji pozarządowych i oczywiście libertyńsko-lewackiej prasy.
Nie wydanie Zakajewa Moskwie w oczywisty sposób wpłynie na pogorszenie stosunków, być może nawet w sposób jawny zostanie powiedziane, że skoro wy nie wydaliście nam Zakajewa, to my kończymy śledztwo w sprawie Smoleńska, żadnych materiałów więcej od nas nie otrzymacie, a te resztki samolotu w tempie ekspresowym trafiają do huty do przetopienia. I co nam zrobicie?
Jakby Tusk nie merdał ogonem na każde skinienie Moskwy, to miał by jakieś pole manewru, a ponieważ merdał, dawał łapę, robił siad, leżeć i służyć za bezdurno to mu teraz pokażą gdzie jest jego miejsce.
Szkoda tylko, że gówniarz, który jest premierem potrzebuje aż takiej nauczki żeby zobaczyć czym jest Racja Stanu, Interes Narodowy i zwykła Godność.
Retorsje Moskwy mogą dotknąć również innych dziedzin życie, podejrzewam, że włącznie (a być może głównie) kwestii gazu i dostaw ropy.
Ale zobaczymy.

Krzyż musiał być usunięty.

PO i B. Komorowski osobiście nie mogli sobie na coś takiego pozwolić, żeby TEN KRZYŻ został w tym miejscu, w którym stał.
TEN KRZYŻ nie był oczywiście symbolem religijnym, lub był nim w stopniu znikomym. Oczywiście dla pewnej części społeczeństwa był symbolem religijnym w 100 procentach. Nawet jeśli ta grupa ludzi, która widziała w TYM KRZYŻU tylko symbol religijny była znikomo mała w skali całego społeczeństwa, to tym bardziej zgodnie z obecnie obowiązującą doktryną wspierania i pomagania mniejszościom TEN KRZYŻ powinien zostać uszanowany.
Tymczasem pojawiają się głosy, że to margines społeczeństwa i że należy zarówno TEN KRZYŻ jak i ten margines społeczny usunąć z przestrzeni publicznej.
O przepraszam bardzo. W takim razie ja mam prawo mówić i głosić powszechnie, że sodomici jako margines społeczny nie mają prawa demonstrować jak również, że powinni zostać z przestrzeni publicznej usunięci.
Wszyscy ci specjaliści od ochrony mniejszości właśnie się wkopali w szambo, bo powiedzieli coś co jest sprzeczne z postulatami, którymi szermowali do tej pory na lewo i prawo.
Powróćmy jednak do tego czym TEN KRZYŻ był i jest.
Był i jest symbolem pamięci o ofiarach z 10-04-2010 i to niezależnie od tego czy któraś z ofiar była wierzącym i gorliwym katolikiem czy też nie.
Był i jest wspomnieniem dla całego społeczeństwa o tym co się wydarzyło, o tragedii, która nas dotknęła i to zarówno w sensie indywidualnym jak i zbiorowym.
Był i jest cierniem w oku obecnych władz. Dlatego musiał zostać usunięty. Dlatego robiono takie sztuczki z odsłanianiem kolejnych "tablic pamiątkowych", z pominięciem jakiegokolwiek sensu w tych działaniach. Z tych działań wyzierało tylko jedno: strach i przerażenie. Strach i przerażenie, że ludzie się zbuntują, że wyjdą na ulicę i że po Warszawskim bruku potoczą się głowy. Nie przejmujcie się potoczą się wcześniej lub później, a konkretnie w tej chwili to oceniam, że za jakieś dwa lata dojdzie do poważnego przesilenia.
Nie łudźmy się, ta władza nie wystawi żadnego pomnika na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Bo co, mają wystawiać pomnik własnej nieudolności, nikczemności, zawiści, małości czy też ma to byc pomnik własnej zdrady i przeniewierstwa. No nie żartujmy.
Jest jedna ciekawa analogia. Krzyż Papieski był ciągle niszczony przez "nieznanych sprawców", potem nawet Plac Piłsudskiego zamknięto "na czas remontu", żeby ludzie się nie gromadzili, żeby nie kuli w oczy władzy tymi kwiatami i zniczami. A teraz stoi tam kikumetrowy betonowy krzyż, praktycznie zawsze leżą kwiaty - ludzie jednak pamiętają. Zapamiętali pomimo tego, że dostęp do tego miejsca był wiele lat utrudniony jeśli nie niemożliwy. Dzisiaj władza w sposób symboliczny dokonała tego samego czego dokonali komuniści zamykając dostęp do Papieskiego Krzyża.
A jeszcze się taki nie urodził, który by w Polsce wygrał wojnę z krzyżem. I to nawet mając poparcie części hierarchii kościelnej. To się nie może udać.
Z drugiej strony gdyby władza była rozsądna a nie działała w stanie amoku i przerażenia to mogła to załatwić w sposób kulturalny i nikt by nie protestował, były ku temu okazje. Swoją droga nie jestem pewien czy to jest amok, czy też jest to świadoma strategia mająca na celu zaognienie konfliktu "mohery" versus "młodzi wykształceni z wielkich miast". Spolaryzowanie społeczeństwa tak jak za dawnych dobrych lat komuny aby społeczeństwo jako całość nie wystąpiło przeciwko władzy. Bo wtedy właśnie głowy będą toczyć się po bruku.
Świat jednak się zmienił od czasu komunizmu, czas biegnie szybciej. Tempo wymiany informacji pomiędzy ludźmi jest szybsze. Nie muszę wysyłać listu do tysiąca osób, żeby po miesiącu usłyszeć, albo i nie, ich reakcję na moje przemyślenia. Wysyłam maila, albo umieszczam wpis na blogu. Przeczyta to około tysiąca osób. I dzieje się to w ułamkach sekund, a nie trwa miesiącami.
Zobaczymy co z tego wyniknie.

15 września 2010

Po filmie

Zgodnie z moimi wcześniejszymi przewidywaniami nastąpiło, lub też następuje kolejne starcie TVN-WSI versus GW-SB.
Film "Tajne, spec. znaczenia" traktującym o tym samym o czym napisali panowie Gontarczyk & Cenckiewicz oraz niezależnie P. Zyzak jest atakiem i to nie tak wcale delikatnym na osobę Lecha Wałęsy - TW Bolek. Charakterystyczny jest dobór osób wypowiadających się w czasie tego filmu. Joanna i Andrzej Gwiazdowie, Krzysztof Wyszkowski, Piotr Naimski. Przecież od Gwiazdów i Wyszkowskiego gorszy jest tylko Jarosław Kaczyński, a Naimski był v-ce ministrem MSW gdy Macierewicz robił lustrację w 1992 roku. Owszem na osłodę dokłada się Jana Lityńskiego i Aleksandra Halla, ale nie oni są głównymi narratorami. Główni narratorzy to byli oficerowie SB opowiadający bez żenady co, gdzie, kiedy i w jaki sposób.
Charakterystyczne dla tego filmu jest to, że nie ma na nim naniesionych informacji kto reżyserował, kto pisał scenariusz oraz całej tej technicznej strony, czyli tak zwanej "listy płac", która przy każdym filmie występuje. Wiadomo tylko jedno, ten film powstał w TVN.
Wprawdzie pada podczas filmu stwierdzenie, że SB otrzymała z WSW informację o tym, że L.W. był tajnym współpracownikiem podczas swojej służby wojskowej, ale temat ten nie jest pociągnięty. Świadczy tylko i wyłącznie negatywnie o Wałęsie, który już raz był TW i ponownie zostaje pozyskany przez SB. Nasuwa się proste skojarzenie, kapuś i to w dodatku notoryczny.
Megaloman, krętacz, cwaniaczek i notoryczny kapuś, taki obraz Wałęsy powstaje po obejrzeniu tego filmu.
Ważne jest jednak coś innego. To w jakim kontekście politycznym tu i teraz powstał ten obraz oraz w jakim trybie przedostał się do publicznej wiadomości. Wiadomość o tym, że ten film wyciekł do internetu po raz pierwszy zagościła na łamach internetu około 24 godzin temu, a już dzisiaj można przyjąć, że kilkadziesiąt jeśli nie kilkaset tysięcy ludzi go obejrzało.
Wałęsa jest jedną z aktualnych "ikon" salonu. Jest fetowany na Czerskiej i gdzie indziej. Jest "zaufanym mędrcem Europy" dla aktualnego premiera.  A tu nagle taki "pasztet". Ten "pasztet" jest filmową wersją wspomnianych na początku książek historyków. A możemy być pewni, że więcej osób już obejrzało ten film niż raczyło przeczytać książki Cenckiewicza & Gontarczyka i Zyzaka.
Ludzie łatwiej akomodują wiedzę, która przychodzi do nich w formie obrazu i dźwięku niż słowo pisane.
"Salon" promujący bezwstydnie Wałęsę właśnie dostał porządnego kopa od TVN-WSI. Ciekawe czym odpowie na tak jawną zaczepkę grupa GW-SB?

12 września 2010

Delegalizacja nie załatwia problemu, natomiast ...

Dużo osób piszących w internecie coraz częściej i coraz chętniej wysnuwa tezę, że PO i "układ" będzie dążył do delegalizacji PiS-u. Ale przecież to nic nie zmienia, pomijając nawet fakt, że pobieżne zapoznanie się z ustawą o partiach politycznych nie daje takiej możliwości.
Zgodnie z ustawą sąd rejestrowy może co najwyżej przymusić PiS do zmiany statutu i procedur wewnętrznych. A ponadto musi wyznaczyć na dokonanie tych zmian trzymiesięczny termin - takie są zapisy w ustawie.
Ale powiedzmy, że wszystkie te zapisy prawne zostaną zignorowane, a jakaś "rozgrzana" sędziny klepnie wyrok delegalizujący i wykreśli PiS z rejestru.
To co się dzieje dalej?
Jarosław Kaczyński wzywa na dywanik Panów Kurskiego i Karskiego, lub jakikolwiek inny zespół, i mówi: "Panowie, za 2 tygodnie chcę mieć nowy statut, nową nazwę, nowe struktury, nowe logo, zarejestrowaną nową partię, odmaszerować i wykonać. ...".
I nic się nie zmienia, ci sami ludzie, tylko w innych barwach robią to samo. Powiem więcej jest im łatwiej niż w momencie gdy zakładali PiS. Dlaczego łatwiej? A to proste, bo ludzie, którzy głosowali na PiS - twardy elektorat czyli około 4 milionów ludzi w kraju zebrali by po przysłowiowe 10 złotych i ta nowa partia natychmiast miała by olbrzymi fundusz wyborczy. Czyli nie musieli by zaciągać kredytu na początek.
Ruch delegalizacyjny tylko by wzmocnił więź pomiędzy tymi, którzy na PiS głosowali, a i inni po takim posunięciu mogli by zacząć rozważać, że coś tu jest krzywo.

Natomiast zagrożenie życia prezesa Kaczyńskiego jest dużo większym problemem niż się to komuś wydaje. Bo nie jest problemem znaleźć kilkunastoletniego, czy też dwudziestoparoletniego dzieciaka, z problemami emocjonalnymi, o zaburzonej osobowości, potem nad takim osobnikiem "popracować" i mamy żywą bombę. Wmówienie takiemu komuś, że wszelkie jego problemy osobiste, życiowe i egzystencjalne są winą Jarosława Kaczyńskiego jest do zrobienia. Potem wręczamy tak urobionemu osobnikowi broń do ręki i "po kłopocie". Może nawet ktoś "życzliwy" ułatwi takiej żywej bombie zakup legalnej jednostki broni palnej. Bo to jednak łatwiejsze, co najwyżej dochodzenie utknie na pytaniu kto, po co i na jakiej podstawie wydał takie zezwolenie. Bo przecież taka "żywa bomba" nie przeżyje zamachu niezależnie od tego czy będzie ten zamach skuteczny czy też nie.
Eliminacja Jarosława Kaczyńskiego stwarza problem przywództwa i to zarówno w samym PiS jak i na szeroko pojętej prawicy niepodległościowo - propaństwowej.

11 września 2010

Melchior Wańkowicz

Wczoraj czyli 10-09 minęła kolejna rocznica śmierci tego wybitnego człowieka. Nie wiedzieć czemu ani wczoraj ani też ani razu w ciągu ostatnich 20 lat nie odnotowuje się tych rocznic. No jeszcze, że w bieżącym roku przemyka to niezauważenie to można zrozumieć w kontekście tego co się wydarzyło 10-04-2010. Ale przez poprzednie lata nic, głucha cisza.
O Wańkowiczu staje się głośno gdy jest mowa o szkole jego imienia. Sądzę, że patron przewraca się w grobie po ostatnich wyczynach szefostwa tejże "uczelni wyższej".
Oj niewygodny jest Wańkowicz dla obecnych "elit", oj niewygodny.
Nawet pobieżne zapoznanie się z życiorysem musi stwarzać dla każdego absolwenta tejże "uczelni wyższej" dyskomfort moralny. Sądzę, że stwarza taki dyskomfort dla każdego pracownika, większości mediów głównego nurtu, a może po prostu nie wiedzą, że można tak jak Wańkowicz, może nikt nigdy ich nie zapoznał z życiorysem Patrona Szkoły. Może nikt im nie kazał przeczytać "Tędy i Owędy" autorstwa mistrza. Jeżeli tak, to pora aby te braki nadrobili.

Pomyślcie wy wszyscy, którzy mienicie się dziennikarzami o ogromie erudycji jakim dysponował Wańkowicz. Pomyślcie jak wielkim Patriotą On był zanim pójdziecie do pracy w GW, TVN czy innej tego typu instytucji.
Jestem pewien, że gdyby pewien cwaniaczek powiedział w obecności Wańkowicza swoje sławetne "pacta sunt servanda", to usłyszał by natychmiast z Jego ust dokończenie tejże maksymy "a rebus sint stantibus" (umowy zobowiązują w niezmienionych warunkach - tak brzmi całość tej sentencji).

Litwin, Patriota - przecież to się nie mieści w głowie. A jednak. Tylko coraz mniej ludzi o nim pamięta.
Szlachcic, który się nie wywyższał, niepojęte. Pomyślcie o Nim również wy, którym się wydaje, że poprzez ukończenie jakiejś tam szkoły wyższej staliście się kimś lepszym od człowieka, który pracuje na kasie w Tesco.

06 września 2010

O co toczy się gra?

Wszyscy się podniecają kolejnymi wyskokami jakichś pajaców, ewentualnie tym czy prezes Kaczyński zrezygnuje, a może Zbigniew Ziobro dokona "ojcobójstwa", oczywiście politycznego, na prezesie.
Wygwizdanie premiera urasta do rangi zdrady stanu niemalże. Gdyby ludzie wiedzieli jak reaguje publika w takiej Francji na wyskoki prezydenta (premiera), to chyba inaczej by to wyglądało i na gwizdach by się nie skończyło. Sarkozy od winiarzy z regionu Bordeaux jawnie usłyszał, że jak jego noga tam postanie to żywy nie wyjedzie - nie ważył się tam pojechać.
Kolejny dym medialny to rozważania nad utworzeniem przez Palikota oddzielnego bytu politycznego. Przecież to się niczym nie będzie różniło od Samoobrony. Taka sama jaczejka służb - partia fasadowa lub też kanalizująca pewną grupę elektoratu. Nic więcej.
Wszystko to skłania ludzi do rozważań nad tym kiedy PO wprowadzi "stan wojenny" - nawet jeden z kolegów blogerów założył się ze mną w tej kwestii. Twierdzi On mianowicie, że coś takiego nastąpi w grudniu tego roku. No cóż, będę miał darmową flaszkę dobrej wódeczki do wypicia.


Tymczasem gra idzie o zupełnie inne rzeczy
Niektóre z tych rzeczy są znane publicznie, a niektóre znane tylko fachowcom z branży.
1. Rzeczy znane publicznie.
a. Geotermia. 80% powierzchni naszego kraju jest obszarem ostro aktywnym w tym zakresie (źródło: http://www.money.pl/gospodarka/raporty/artykul/zrodla;geotermalne;zamiast;wegla;i;gazu,161,0,374177.html). A teraz rzecz znana tylko fachowcom z tej dziedziny: optymalna eksploatacja tych złóż gwarantuje 160% aktualnego zapotrzebowania naszego kraju na energię. Czyli jesteśmy samowystarczalni i jeszcze możemy eksportować czyli jako Naród zarabiać.
b. Źródła gazu łupkowego. "... analitycy instytutu Wood Mackenzie oceniają, że w polskich pokładach łupkowych znajduje się nawet do 1,4 bln m sześc. gazu o wartości rynkowej ponad 240 mld dolarów. ..."
(źródło: http://niezalezna.pl/article/show/id/30920/articlePage/2)
Zasób ten stanowi taką ilość, że Polska mogła by się stać intratnym partnerem gazowym dla całej UE. Jak się ktoś dobrze rozpyta wśród fachowców z branży to mu wyjdzie, że zasób ten jest w stanie wystarczyć całej UE na wiele dziesiątków lat.
2. Rzeczy znane tylko fachowcom
a. Jak spojrzymy na mapę z linku do  punktu 1.a. to dostrzeżemy, że na północno wschodnim krańcu Polski jest geotermalna dziura.
Ale czy tam nic nie ma?
Owszem tam coś jest. Rozmowa z geologiem (najlepiej takim politechnicznym) uświadomi nam, że tam znajduje się złoże magnetytu o takich rozmiarach, że to co mają Szwedzi w Kirunie-Galiware i Rosjanie w Magnitogorsku to jest mały pryszcz w porównaniu. Na głębokości około 3 km pod Suwalskim Parkiem Krajobrazowym znajduje się olbrzymie złoże magnetytowe. W kwestii wyjaśnienia dla laików, magnetyt to niezwykle wydajna ruda żelaza.
b. Gaz w Polsce. Ma dosyć specyficzną właściwość. Wydobywany z ziemi gaz ziemny zawiera w sobie około 4% He co jest rekordem na skalę światową. W USA zaciekle eksploatuje się złoża, w których zawartość He sięga 1%. W Polsce istnieją dwa zakłady,  w których uzyskuje się He, w Odolanowie i w Grodzisku Wielkopolskim.
Jak cenny jest to surowiec może zaświadczyć fakt, że USA rozważają eksploatację He z regolitu Księżycowego.
Należy zauważyć, że 3He jest przewidywany jako paliwo przyszłości w reaktorach termojądrowych, a ponadto jako gaz absolutnie obojętny i nadciekły jest niezwykle atrakcyjny dla fizyki. Należy nadmienić, że USA składują olbrzymie ilości He w celach obecnie nieznanych. Wiadomo tylko, że na składowanie tego pierwiastka idą coraz większe sumy pieniędzy.
Nie jest w tej chwili wiadomym, czy gaz łupkowy z terenów Polski zawiera również takie zasoby He jak ten wydobywany metodami tradycyjnymi. Po prostu nie ma na ten temat wiedzy, lub też wiedza ta nie wyciekła poza krąg osób najbardziej wtajemniczonych.


Podsumowanie:
Jeżeli weźmiemy pod rozwagę tylko punkty 1.a. i 1.b. to Polska jako kraj z importera nośników energii staje się eksporterem samej energii lub jej nośnika. Na jaką ocenę w związku z powyższym zasługuje informacja, że rozważany jest zakup elektrowni atomowych z Francji i fakt, że wicepremier Pawlak przywozi kontrakt na 30 lat na dostawy gazu z Rosji (na szczęście zablokowany przez UE). Przecież to jest sabotaż, zdrada. Za coś takiego idzie się pod ścianę. Ale przecież Pawlak nie działa sam, jest "tylko" wicepremierem. Ktoś jego poczynania akceptuje i tym kimś jest Donald Tusk.

O to toczy się gra. O te zasoby i ich eksploatację. A nie o to czy Palikot założy "własną" partię czy nie. i nie o to czy Migalski ma rację krytykując prezesa Kaczyńskiego czy też tej racji nie ma.
Uzyskując optymalną skuteczność eksploatacji złóż geotermalnych możemy narzucić innym "normy emisji zanieczyszczeń", a nie do tego dopłacać.
To są realne problemy i realne konflikty interesów, a reszta to jest przedstawienie dla gawiedzi. I jeżeli ktoś myśli, że nastąpi zawieszenie swobód demokratycznych w grudniu bieżącego roku to jest według mnie oczadziały.