24 lutego 2010

Bizantyjskość versus Łacińskość

Niezłe dziwolągi słowne mi wyszły w tytule tej notki, ale o co chodzi.
Chodzi o to jaki model działania przyjmuje jako model podstawowy państwo, elity tego państwa i w efekcie jego obywatele.
W modelu łacińskim związanym z cywilizacją chrześćjańską uosabianą przez Rzym obowiązuje model wolnej konkurencji, który się ukształtował na przestrzeni blisko 2 tysięcy lat. W modelu bizantyjskim wolnej konkurencji nie ma.
Tu przypowieś

Czy syn pułkownika moze zostać generałem?
Nie
Dlaczego?
Bo generał też ma syna

I to jest właściwie sedno tego czym jest bizantyjskość w społeczeństwie. Dotyczy to praktycznie wszystkich dziedzin życia nie tylko tak zhierarchizowanych jak wojsko.

I tu dochodzimy do tego, co się u nas dzieje na bieżąco w polityce. Pewna część blogerów słusznie zauważa, że po tzw, "prawej" stronie blogosfery również znajdują się "lemingi", tyle tylko, że działające zupełnie odwrotnie niż lemingi prosystemowe.
Każda nawet uzasadniona krytyka Kaczyńskich jest przez nich totalnie negowana, każda akcja przeciwko choćby bezstronnym dziennikarzom jest potępiana w czambuł.
A jak inaczej ma być?
Powiem wprost, tak się gra jak przeciwnik pozwala. Przeciwnik (salon,michnikowszczyzna, różowi i czerwoni) stosuje takie a nie inne metody. Żeby im przeciwdziałać nie da się unosząc głowę w chmurach stwierdzić: "jestem ponad to, wasze podłe metody mnie nie wzruszają, nie będę się zniżał". Tylko, że wtedy dosyć szybko poparcie Kaczorów spadnie poniżej jakiegokolwiek progu możliwości oddziaływania społecznego. Czy o to chodzi - nie sądzę.
Pomijam tutaj kwestię drastycznych wręcz błędów jakich Kaczor się dopuścił w ciągu ostatnich lat i to na różnych polach, poczynając od polityki personalnej a kończąc na zagranicznej.
Żeby odwojować państwo, czyli zmienić sposób działania państwa, elit a na końcu obywateli należy zwekslować całość państwa jako takiego z bizantyjskości na łacińskość. Żeby przestało być ważne czim jest się dzieckiem a zaczęło być ważne co się umie jako jednostka.

Ostatnia awantura o redaktor Gargas w TVP jest tego wręcz modelowym przykładem. Pani Gargas została tam umieszczona jako "swój" człowiek przez Kaczorów, następstwem emisji filmu "Towarzysz generał" została usunięta ze swojego stanowiska.
To czy Kaczor miał nie wchodzić w układy z SLD w TVP tylko po to, żeby nikt nigdy nie zobaczył tego filmu, czy też może lepiej, że film został pokazany i Gargas straciła stołek. Czy w rozrachunku finalnym zysk z wyświetlenia tego filmu jest większy niż utrata stołka przez redaktor Gargas czy też wręcz przeciwnie? Mowiąc szczerze nie potrafię odpowiedzieć na tak postawione pytanie w tym momencie, rzecz jest jak dla mnie na razie dyskusyjna, ponieważ nie znam odpowiedzi na pytanie jak się zmienił obraz Jaruzela w społeczeństwie na skutek emisji tego filmu. Bo jeśli po obejrzeniu tego filmu ilość osób w Polsce akceptujących stan wojenny spadnie z około 50 procent chociażby do 40 procent to powiem, że było warto.

Uprawiając politykę człowiek staje się coraz bardziej cyniczny. Dotyka to również Jarosława Kaczyńskiego. Dokonując pewnych wyborów naraża się swojemu "żelaznemu" elektoratowi, ale mam taką propozycję, jeśli krytykujemy Kaczora za jakieś tam ruchy to zastanówmy się co by było gdyby tego ruchu nie uczynił, a w tym ostatnio tak chętnie omawianym przypadku co by się stało gdyby tego filmu nie pokazano nigdy w TVP?
Jeszcze jedna uwaga, odsuńmy wszelkie próby ocen moralnych z działań polityków, bo w ten sposób to wchodzi się w buty michnikowszczyzny. O moralności to sobie pogadamy gdy przez co najmniej 2 kadencje sejmowe michnikowszczyzna będzie zgrzytać z wściekłości zębami.

23 lutego 2010

Śmiech na sali, no tym razem to na świeżym powietrzu

Justyna Kowalczyk stwierdziła, że spośród sześciu pierwszych zawodniczek, które brały udział w biegu 2 X 7.5 kilometra tylko ona nie jest "chora" na astmę.
To ja się pytam, czy to jest olimpiada kalek zwana też paraolimpiadą, czy też występy wyczynowców - ludzi o ponadprzeciętnym zdrowiu i tężyźnie fizycznej.

A może komitet olimpijski by się na coś konkretnego zdecydował, bo przecież podczas ostatniej olimpiady letniej odmówiono możliwości startu człowiekowi, który nie miał nóg, ale wyposażony w super elastyczne zakończenia kikutów osiągał wyniki w biegu porównywalne a niejednokrotnie lepsze od ludzi posiadających dwie normalne nogi.
To jak to jest - jedni będąc ludźmi chorymi i to przewlekle (astma) mogą brać udział w zawodach, a inni korzystający z innego rodzaju wspomagania brać udziału w zawodach nie mogą?

20 lutego 2010

Historia powtarza się jako farsa

Wszystko już było.
Roman Giertych, używając słów samego zainteresowanego, przeszedł "na ciemną stronę mocy". Zrobił to dla chwilowego poklasku i chwilowego wydobycia z niebytu politycznego. To samo za chwilę stanie się z Lepperem i być może innymi. Nie dostając realnie nic w zamian R.Giertych zaczął rzucać kalumniami w osobę J.Kaczyńskiego, nie wiem na co on może liczyć ze strony PO, bo nie sadzę żeby mógł od nich otrzymać tak zwane "miejsce biorące" w najbliższych wyborach do sejmu. Chciało by się powiedzieć taki stary, a taki głupi.
Kolejne dziwolągi medialne, które wyskakują niczym Filip z konopii mają za zadanie tylko jedno - przykryć kolejne rewelacje jakie są ujawniane przed komisją hazardową. Ciekawe na jak długo takich vistów wystarczy. Bo przecież Kaczyńscy (obaj) mówili w sposób jawny o wątpliwościach co do osoby Sikorskiego od co najmniej dwóch lat.

A teraz zabawimy się w lekkie przewidywanie przyszłości. Czego to będzie dotyczyło - przecież to oczywiste - wyborów prezydenckich.
Stawiam tezę: D. Tusk wystartuje w tych wyborach.
Musi zostać spełnione tylko kilka warunków.
1. Chlebowski i Drzewiecki muszą zostać spacyfikowani, czyli musi dojść do takiego stanu, że sami powiedzą, ze więcej do sejmu (bądź też w skrajnym przypadku do żadnych funkcji obieralnych) startować nie będą - zostaną zglebieni.
2. musi zostać wyeliminowana wszelka możliwość buntu w PO
3. w tym celu wysuwa się kandydatury Sikorskiego i Komorowskiego aby ci w bratobójczej walce się wyniszczyli
4. musi zostać sczyszczony Schetyna - tu niezwykle pomocne mogą być zeznania przed komisją hazardową (podobnie jak w przypadku Chlebowskiego i Drzewieckiego)
5. musi pojawić się człowiek, który będzie zwornikiem pomiędzy różnymi koteriami w PO, a jednocześnie będzie żyrował to co wydarzyło się w "noc teczek" w 1992 roku.
6. Taką osobą jest Jan Krzysztof Bielecki - człowiek, który w owym czasie delegował Tuska na rozmowy z Wałkiem. I teraz powraca, to on najprawdopodobniej zostanie premierem, gdy Tusk bedzie prezydentem.
7.Tusk ogłosi swoją chęć kandydowania, gdy zostaną spełnione punkty od 1 do 4. Wtedy niczym Napoleon powie "swojemu ludowi" (vel lemingom i wykształciuchom): "oto jestem, przybyłem żeby was wybawić".

Taki przewiduję scenariusz na mniej więcej najbliższe pół roku. Przy czym punkt ostatni czyli siódmy może się wydarzyć najpóźniej w dniu zamknięcia przez PKW list rejestrujących kandydatów w wyborach prezydenckich.


Żyjemy w ciekawych czasach. A ja powiem dodatkowo, że takie chece to już bywały w ZSRR. W Sowietach zjeby od mediów mógł zebrać dyrektor kołchozu albo fabryki traktorów, ale istoty systemu nikt tknąć nie mógł. Analogicznie jest u nas w chwili obecnej. Zjeby to może zaliczyć jakiś tam Drzewiecki albo Chlebowski, ale sedno czyli przywódstwo PO nie może zostać zakwestionowane, bo inaczej grozi "recydywa Kaczokracji".
Co do opisu Kaczyńskich przez media i nie tylko to też ciekawa jest sama analiza leksykalna. Samo słowo "recydywa" jest słowem było nie było pejoratywnym - wiąże się nieodpaercie z kryminałem. Takich słów pejoratywnie nastawiających do PiS i Kaczyńskich osobiście to w naszym życiu codziennym pojawiło się ostatnio dosyć dużo - exemplum ostatnia wypowiedź byłego na szczęście premiera Millera.
Analogiczna jest również sytuacja jaką mamy w Polsce do mediów jakie były w Sowietach. Pod sam koniec ZSRR istniały dziesiątki tytułów prasowych, setki rozgłośni radiowych i telewizyjnych, tyle tylko, że wszystkie one znajdowały się pod kontrolą KPZR lub rządu. Analogicznie u nas, istnieją setki tytułów prasowych,tudzież rozgłośnie radiowe i telewizyjne, tyle tylko, że wszystkie one są pod kontrolą ludzi wspierających Tuska i PO.
To swoją drogą ciekawe, że ludzi, którzy poświęcili pół życia na walkę z totalitaryzmem teraz stali się najzacieklejszymi totalniakami. Czy to kwestia kasiory, czy też tylko ambicji?

Podsumowując, to tak jak w tytule, historia powtarza się jako farsa. Farsą jest to co robi Tusk i jego spece od marketingi politycznego - taki sam chwyt usiłował zastoasowac w poprzednich wyborach Cimoszewicz. Farsą jest to, co wyczyniają media pro systemowe, bo analogiczne działania były już ćwiczone przez innych i to dużo skuteczniej i na większym obszarze, jak i w dłuzszej przestrzeni czasu.

18 lutego 2010

nowy blog

Założyłem nowego bloga tematycznego. Chętnych zapraszam do zapoznania się z zaistniałymi tam tresciami, adres: http://bimbrownictwo-pl.blogspot.com/
Sądzę, że pewna część czytelników mojego dotychczasowego bloga bedzie zainteresowana tą tematyką.


Pozdrawiam
Andrzej.A.

12 lutego 2010

Zgrzyt medialny

Czyli, gdzie szukać kwitów na Sobiesiaka?
A najpewniej w IPN, w tak zwanym zbiorze zastrzeżonym.
Na jakiej podstawie takie wnioski, a na podstawie życiorysu tego faceta. Najpierw piłkarz Śląska Wrocław, potem (jeszcze za komuny) wyjazd do Austrii, potem powrót do Polski i wejście do biznesu. Nawet z tych pobierznych informacji wynika, że może nie to że był pupilkiem władzy komunistycznej to na pewno tej władzy nie wadził. Mówiąc szczerze przydały by się precyzyjniejsze informacje, ale według mnie już tyle wystarcza. Wejście do biznesu hazardowego to nie jest prosta sprawa jeśli weźmie się pod uwagę, że większość tych "jednorękich andytów" jest własnością jakichś tam grup przestępczych lub ludzi przez te grupy podstawionych. Trzeba mieć niezłe poparcie, żeby móc coś takiego zmontować.
To są oczywiście tylko i wyłącznie moje spekulacje i tezy do weryfikacji, ale nie sądzę żebym się drastycznie mylił.
Teraz o zgrzycie medialnym.
Ciekawe jakie wrażenia mieli ci spośród wyborców PO, którzy w dniu wczorajszym słuchali tego osobnika podczas jego wystąpienia przed komisją sejmową. Ciekawi mnie też jak się ci ludzie musieli czuć. Bo w moim pojęciu powinni odczuwać maksymalny dyskomfort związany z tym, że ich posłowie zadają się z takim indywiduum.
Buta, chamstwo, impertynencja, braki w elementarnym wykształceniu, brak umiejętności wysławiania się poprawnie w języku ojczystym - to wszystko wczoraj było.
A przecież wyborcy PO głosowali na ludzi obytych, wykształconych prawie że światowcow. A tu z za tych "światowców" wyłania się takie indywiduum, które tymże wybrańcom bluzga jak kurwie pod latarnią.
Ciekawe czym media będą usiłowały to przykryć i czy to się powiedzie.

Przerost ideologii nad zdrowym rozsądkiem

Wprowadzenie waluty o nazwie EURO miało być fantastycznym rozwiązaniem. Niestety nie było. Owszem, praktycznie od początku zaistnienia tej waluty w kieszeniah mieszkańców Europy stała się ona silniejsza od USD, ale czy miało to pokrycie w realnych siłach gospodarczych to można co do tego mieć wątpliwości.
Obecnie olbrzymie kłopoty finansowe Grecji najprawdopodobniej rozszerzą się na Portugalię, Włochy, Hiszpanię, a być może również Austrię i Belgię. Państwa te mają w swoich zasobach dużą ilość tak zwanych "toksycznych aktywów". A skoro są toksyczne to chyba przestały być aktywami a stały się pasywami.
(źródło: http://www.rp.pl/artykul/432179_Europy_nie_stac_na_milosc_w_czasach_zarazy.html).
Milton Friedman miał rację mówiąc o tym, że Euro to czysto polityczny projekt, a ja bym dodał używając słów Wańkowicza, że to CHCIEJSTWO. Chciejstwo, które nie po raz pierwszy aplikują swoim oywatelom zlewaczałe elity Europy, które do niczego dobrego prowadzić nie może.
Strefa Euro rzuciła wprawdzie Grekom koło ratunkowe, ale czy bedzie co rzucać gdy problemy finansowe i nadmiernie rozdęty socjał lub też "toksyczne aktywa" zaczną w sposób znaczący podgryzać stan finansów innych wymienionych państw, to tego niestety na razie nie wiadomo. To koło ratunkowe pochodzi oczywiście od Niemiec i Francji.
(źródło: http://www.rp.pl/artykul/9211,432819_Strefa_euro_rzuca_Grecji__kolo_ratunkowe.html).

Nie lepiej przedstawia się sytuacja za oceanem.
(źródło: http://www.rp.pl/artykul/9211,432644_Kolejny_kryzys_w_USA_.html)
Wpompowano tam w system bankowy niewyobrażalne wprost kwoty pieniędzy, a już w tej chwili mówi się o tym, że w ciągu najbliższych lat będą problemy na skalę 1.4 bln USD. Mówi się o upadku wielu mniejszych banków (3 tysiące), które nie dostały wsparcia z FED-u. A nietórzy jak Warren Buffet wieszczą, że to nie koniec masowych plajt. Z czego wynika poprawnie rozumując, że zastrzyki pieniędzy jakie dano bankom nic nie zmieniły. Kryzys był i jest a na skutek rozdawnictwa grosza publicznego będzie tylko dłuższy i bardziej kosztowny.

Kto czytuje takie pisma jak Forbes, to po przeczytaniu ostatniego numeru miał okazję się dowiedzieć jak jest oceniana sytuacja gospodarcza w Polsce. Zasadniczo na tym rządzie i Tusku osobiście nie zostawiono suchej nitki. Kreatywna księgowość, oszukiwanie ludzi w sposób wręcz bezprzykładny - oto co tam można sobie na ten temat poczytać.
Ale niestety Forbes to miesięcznik o znikomym w porównaniu do innych publikatorów nakładzie. Dlatego polecam zaznajomienie się z tymi opiniami w wersji papierowej.
Tylko dlaczego w innych publikatorach takich tekstów nie ujrzymy?

11 lutego 2010

O czym nie dowiemy się z mediów?

A chociażby o tym co się dzieje za oknami czyli o dosyć obfitych opadach śniegu i wynikającymi z tego konsekwencjami. Najbardziej chyba jaskrawa sytuacja jest w Warszawie, gdzie od miesiąca zalegają przy ulicach olbrzymie pryzmy zlodowaciałego już w tej chwili śniegu, który jest aktualnie przysypywany przez świerzo sypiący biały puch. Owszem wygląda to ładnie, nie powiem, ale są też inne konsekwencje.
W wielu miejscach w Warszawie ulice są nieprzejezdne, a w każdym razie dużo mniej przejezdne niż zazwyczaj. Tam gdzie są 3 pasy ruchu nagle się okazuje, że mieszczą się tylko dwa samochody. Na bocznych uliczkach osiedlowych jeździ się tak jakby te uliczki były przeznaczone dla jednego pojazdu, a tak nie jest - powinny móc minąć się swobodnie dwa samochody. Miejsc parkingowych praktycznie nie ma - ludzie zatrzymują i parkują samochody praktycznie na jezdni, która nominalnie jest przeznaczona do ruchu. W związku z tym możliwość poruszania się samochodami staje się jeszcze bardziej ograniczona.
Ta sytuacja trwa od miesiąca. Czy ktoś jest sobie w stanie wyobrazić jaki byłby rwetest, gdyby za cały ten bałagan odpowiadał Kaczyński? Ale prezydentem Warszawy jest Bufetowa, która lekką rączką sypnęła na stadion firmie ITI 460 milionów, to teraz brakuje ma odśnieżanie. Nie dziwmy się, że TVN o tym nie mówi, ale są przecież inne media - a tymczasem nic, głucha cisza.
W całym tym bałaganie to w miarę normalnie zachowuje się policja, która na szczęście wszystkich tych wykroczeń drogowych po prostu "nie zauważa". I w sumie słusznie, bo jakby zaczęli wlepiać mandaty za te wykroczenia to zablokowali by ruch całkowicie.
Z drugiej strony są jednak strażnicy miejscy, którzy usiłują egzekwować opłaty za parkowanie w sytuacji gdy miejsca parkingowe są zaspami śniegu. Dzisiaj miałem rozmowę z takim ancymonkiem, który coś tam mi usiłował wypisać, za to że nie miałem kwitka z parkomatu. Powiedziałem cymbałowi, żeby się wział za uczciwą pracę i zaczął odgarniać ten śnieg to jak będzie odgarnięte to ja mogę zapłacić w przeciwnym przypadku niedoczekanie.