30 czerwca 2011

Bezpieczniacki pomiot

O Eryku Mistewiczu napisałem 3 razy.
1. http://pulldragontail.blogspot.com/2010/06/anatomia-wadzy-recenzja.html
2. http://pulldragontail.blogspot.com/2010/06/najnowsza-wersja.html
3. http://pulldragontail.blogspot.com/2011/03/bedy-diagnostyczne.html

O ile dwa pierwsze były neutralne, opisałem (streściłem) książkę jaką pan Mistewicz spłodził wspólnie z jednym z braci Karnowskich, za drugim razem odwołałem się do sztuczek jakich używa PO w celu odwrócenia uwagi opinii publicznej w kwestii tego co wydarzyło się w Smoleńsku.

Za trzecim już razem napisałem o tym człowieku coś takiego:

"Otóż Eryk Mistewicz w swoich opisach rzeczywistości praktycznie zawsze przyrównuje polityków prawicy takich jak Jarosław Kaczyński do polityków XIX wiecznych, tworząc dychotomię XIX versus XXI wiek.
A gdzie przepraszam do ciężkiej cholery się panu Mistewiczowi podział wiek XX. Zwłaszcza, że w wieku XX w Polsce była całkiem spora grupa polityków, którzy wprawdzie wyrastali jeszcze w wieku XIX, ale swoje cele i dążenia realizowali i to dosyć skutecznie właśnie w wieku XX.
Samo to porównanie ma niejako deprecjonować polityków prawicy, wskazywać na anachroniczność ich postaw, dążeń, celów przez nich stawianych i wszystkiego co się z nimi wiąże.
Czyli poprawnie rozumując Eryk Mistewicz nie jest ot takim sobie „fachowcem do wynajęcia” jak sam siebie chce przedstawiać, ale człowiekiem, który aktywnie uczestniczy i wpływa na rzeczywistość poprzez stawianie i upublicznianie swoich diagnoz. Ergo jest to agent wpływu aktywnie zaangażowany w aktualną sytuację w Polsce. (Jakby ktoś chciał by mi za powyższe zdanie wytoczyć proces, to ja od ręki się zastrzegam, że są to moje opinie, do których mam prawo, oraz, że jest to owoc moich osobistych przemyśleń wynikających ze zwykłych zasad logiki, oczywiście z pominięciem dialektyki marksistowskiej, takich zwykłych platońskich zasad logiki)."
 
A teraz cytat z portalu niezalezna.pl (źródło: http://niezalezna.pl/12689-perly-w-koronie-sluzby-bezpieczenstwa)
" W raporcie z września 1989 r. napisał, że jego syn Eryk utrzymuje kontakty z rówieśnikami – obywatelami Algierskiej Republiki Ludowej.

„Znajomość z nimi syn zawarł podczas wspólnie urządzonej przez LOT kolonii w Goleniowie dla dzieci polskich i algierskich linii lotniczych. Na gruncie znajomości j. francuskiego znajomość trwa nadal i wyraża się w wymianie okolicznościowych pocztówek i listów” – raportował przełożonym Teodor Mistewicz.

„Zgodnie z poleceniem komendanta WSO płk. H. Lewandowskiego przeprowadziłem rozmowę z mjr. Mistewiczem, oznajmiając mu, że kontakt jego syna z osobami zamieszkałymi w KK nie jest wskazany. Mjr Mistewicz zobowiązał się do rozmowy z synem mającej na celu zerwanie tego kontaktu” – czytamy w dokumentach IPN.

Kilka lat później przełożeni nie stawiali już żadnych oporów przy wyjeździe za granicę syna płk. Mistewicza.

Według raportów, Eryk Mistwicz wyjeżdżał m.in. na seminarium do Strasburga w ramach Ogólnopolskiego Komitetu Pokoju oraz do Berlina Zachodniego w ramach delegacji młodych dziennikarzy i ruchu pokojowo-ekologicznego.

Teodor Mistewicz z pracy w resorcie MSW odszedł w 1990 r."
 
Czyli moja diagnoza, którą zawarłem na temat Eryka Mistewicza jest trafna. To nie jest jakiś tam sobie fachowiec do wynajęcia, lecz człowiek związany (jeśli nie uwiązany) rodzinnie (co najmniej) z obroną "układu" vel "systemu" w PRL-bis.
 
Ergo wszelkie wypowiedzi tego osobnika na temat polityki, post-polityki, a szczególnie polityków w Polsce należy brać w duży cudzysłów.
To ilu jeszcze takich ludzi w ogólnie pojętym establiszmęcie (bardziej męt niż establisz) jeszcze jest, bo ja pozycji pod tytułem "Uwazam Rze" już nie kupię, a ponadto będę apelował do Waldemara  Łysiaka aby przestał uczestniczyć w tym projekcie.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
ndrzej.A

29 czerwca 2011

Co naprawdę powiedział o. Tadeusz Rydzyk

Głównym elementem, który wzburzył rządzących nie były słowa szeroko komentowane o tym, że od 1939 rządzi nami nie wiadomo kto. To był tylko ozdobnik.
Dużo groźniejsze w wypowiedzi o. Rydzyka było co innego. Otóż wyciągnięto przy okazji dokument podpisany przez jakiegoś v-ce ministra (już nowego po wyborach 2007), z którego wynikało, że: "inwestycja jest szkodliwa społecznie oraz ekologicznie" i w związku z tym dotację należy cofnąć.

Wyobraźcie sobie drodzy czytelnicy moich wypocin, że w Brukseli, miejscu gdzie chce się liczyć każdy kilogram wydalanego dwutlenku węgla - ktoś wyciąga taki papier, przecież ludzie, którzy właśnie z przyczyn ideologicznych (bo z żadnych innych) walczą z "ociepleniem klimatu" dostali by białej gorączki gdyby to dotarło do nich w pełnym wymiarze.
A tak to zostało przykryte, zakrzyczane.

Tu informacja dodatkowa, odwiert w Toruniu już funkcjonuje, 70 m sześciennych no godzinę wody o temperaturze 60 stopni. Komuś się może wydawać, że to mało, fakt rekord świata to nie jest, ale na potrzeby zespołu firm jakie redemptoryści pod wodzą o. Rydzyka prowadzą chyba wystarczy. Już nie będą musieli płacić za ogrzewanie gazowe - a chyba o to chodzi.
O inwestycji w Toruniu pisałem już kilkakrotnie, jak również o skali występowania złóż geotermalnych w Polsce. Według obecnego zapotrzebowania energetycznego mamy pod nogami złoża, które zaspokajają nasze obecne potrzeby w 160 procentach - czyli możemy eksportować czystą energię, ale chyba ktoś nie chce żeby tak było, ergo Tadeusz Rydzyk ma rację mówiąc o tym, że od 1939 roku rządzą nami ludzie, którzy z Polskością i dobrem Narodu niewiele mają wspólnego.
(nie będę tutaj przytaczał linków, kto ciekaw sam znajdzie)

Jest jeszcze jeden temat, który dotyczy również energetyki, chociaż nie tak spektakularnej .

W Polsce jest około 20'000 zdewastowanych młynów wodnych.
Co to oznacza?
To jest równoważne temu, że można założyć w Polsce 20'000 małych elektrowni wodnych - takich niedużych po około 1,5 MW każda (tak średnio, bo w niektórych miejscach takiej mocy się nie uzyska, a w innych uzyska się dużo większą). Koszt takiej inwestycji jest dużo niższy niż odwiert geotermalny, a zyski pojawiają się dużo wcześniej.
20'000 * 1,5 MW = 30'000 MW = 30 GW - to już są całkiem spore wartości w skali całego kraju, parę elektrowni węglowych można wyłączyć a komuś kto by chciał nam sprzedać elektrownię atomową to wypadało by się postukać w czoło.

Te małe elektrowni w miejscach starych młynów mają jeszcze jedną zaletę.
Każdy taki zbiornik spiętrzający wodę jest dodatkowo zbiornikiem retencyjnym czyli zabezpiecza ludzi w przypadku nagłego wzrostu poziomu wód w razie obfitych deszczy, a ponadto stale utrzymując pewien poziom wody w zbiorniku powodujemy znacznie lepsze nawodnienie okolicznych pól.

Tylko dlaczego tym się nikt nie zajmuje?

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

28 czerwca 2011

Roma locuta ...

Rzym przemówił, sprawa skończona
O. Tadeusz Rydzyk, będąc w Brukseli na zaproszenie grupy posłów wyraził swoje zdanie na temat stanu demokracji w Polsce. Można się z tym poglądem zgadzać, lub nie.
MSZ w osobie R. Sikorskiego wystosowało do Rzymu notę dyplomatyczną, której celem końcowym miało być spacyfikowanie przez hierarchię kościelną (zakonną) działalności o. Rydzyka.
Odpowiedź z Watykanu była niczym wyrok trybunału rewolucyjnego, prosta, zwięzła i na temat:
1. O. Rydzyk jest obywatelem Państwa Polskiego
2. Nie wyraża On poglądów Watykanu na sprawy doczesne
3. występując w Brukseli działał jako osoba prywatna, a nie jako prawomocny reprezentant Stolicy Apostolskiej.

Z powyższego wyciągając wnioski podstawowe, można przyjąć, iż nota MSZ-tu do Watykanu była kretynizmem, gdyż potraktowano jakiegoś tam zakonnika jak oficjalnego reprezentanta Watykanu, co jest błędem podstawowym (żaden ksiądz ani zakonnik nie jest oficjalnym reprezentantem Watykanu dopóki nie otrzyma listów uwierzytelniających ergo nie stanie się prawomocnym przedstawicielem Watykanu).
Co do meritum, czyli wypowiedzi o. Rydzyka w PE, to sprawa jest według mnie trywialna. Ktoś (w tym przypadku o. Rydzyk) wyraził swoje zdanie na temat demokracji w Polsce. stanowisko to nie było zbyt przychylne dla obecnego rządu. To ja się pytam, w jaki sposób zakwalifikować wypowiedzi Mazowieckiego, Geremka i innych do mediów zachodnich z okresu od 2005 do 2007.

Bo jeśli ktoś mówi o sraniu do własnego gniazda, to najpierw powinien się zastanowić, czy sam nie dokonał takiej czynnosci.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

14 czerwca 2011

Zmiana ustawy o stanie wyjątkowym - przygotowanie do wypowiedzenia wojny Narodowi

Na stronach BBN-u można sobie poczytać (źródło: http://www.bbn.gov.pl/portal/pl/2/3087/Projekt_ustawy_o_cyberbezpieczenstwie_przeslany_do_Sejmu.html), że ten osobnik pełniący obecnie rolę prezydenta skorzystał z prezydenckich prerogatyw i wysłał do sejmu projekt zmian, który de facto  umożliwia ograniczenie wolności i praw obywatelskich w związku z "DZIAŁALNOŚCIĄ W CYBERPRZESTRZENI".
Na końcu tego tekstu ze strony BBN-u są linki do różnych dokumentów w PDF-ie, w tym do tego projektu ustawy.

Nawet nie będąc prawnikiem (ja) i nie znosząc wręcz żargonu urzędniczego daje się z tego wysnuć, że władza może podjąć następujące działania w związku z tym, że pojawiło się bliżej nieznane zagrożenie w CYBERPRZESTRZENI. Zagrożeniem może być na przykład reaktywowana strona Antykomor.pl - nieprawdaż?
  1. wyłączenie sieci internetowej lub jej zakłócenie emisją sygnałów,
  2. wprowadzenie cenzury prewencyjnej oraz kontroli wszystkich przekazów informacji,
  3. uniemożliwienie dostępu do informacji publicznej,
  4. wkroczenie sił bezpieczeństwa publicznego na teren szkół wyższych wbrew woli rektorów,
  5. zakazanie przeprowadzania zgromadzeń publicznych,
  6. zakazanie akcji protestacyjnych studentów organizowanych przez samorządy studenckie i stowarzyszenia,
  7. zakazanie zrzeszenia się w formie ruchów obywatelskich i stowarzyszeń,
  8. zakazanie działania ruchów obywatelskich i stowarzyszeń,
  9. zamknięcie osób w wieku ponad 17 lat na podstawie decyzji wojewody w ośrodkach odosobnienia,
  10. uniemożliwienie przemieszczanie się i zmianę miejsca zamieszkania.

A tu można sobie pobrać tekst w pdf-ie ustawy o stanie wyjątkowym (http://isap.sejm.gov.pl/Download;jsessionid=4BAECA136A496B238C76B0D8829557FF?id=WDU20021130985&type=3)

To ja powiem tak, nawet za Jaruzela jak magnificencja tej bądź innej uczelni mówił, że teren uczelni jest zamknięty, to się jednak Jaruzel z Kiszczakiem hamowali. Wprawdzie magnificencje różne wtedy były i różnie się zachowywały, czasem lepiej, a czasem gorzej, ale nie próbowano nawet wprowadzić takiego prawa, które by podporządkowywało teren kampusów władzy innej niż senat uczelni.

Równie fantastyczny jest punkt 9 - po prostu każdego po uważaniu można zamknąć w ośrodku odosobnienia i to decyzją administracyjną - to jest dopiero rewelacja.

No taką liberalną władzę mamy, że aż miło.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

11 czerwca 2011

Po co się fałszuje wyniki sondaży?

No właśnie po co?
Chociaż może nie koniecznie zaraz fałszuje.
Przeprowadza się badanie na specyficznej grupie społecznej, w której wiadomo w przybliżeniu jakie ma poglądy.
Zadaje się pytania sugerujące odpowiedź oczekiwaną przez ankietera.
Zadawane pytania mają w podtekście polepszyć samopoczucie ankietowanego o ile odpowie w sposób oczekiwany i odwrotnie mają spostponować jeśli odpowie przeciwnie.
Nie należy mówić według mnie o fałszowaniu ale raczej o manipulowaniu poprzez odpowiedni dobór pytań zawartych w ankiecie.
Próbka jest żenująco niska (poniżej tysiąca osób) i pytania zadawane są telefonicznie. Najczęściej w godzinach pracy dzwoni się do ludzi pracujących po różnych urzędach, co już jest dość sporym nadużyciem, bo oczekiwanie, że urzędnik odpowie szczerze na pytania ankietera, który wie do kogo zadzwonił (numer telefonu) to już jest co najmniej ciężka naiwność.

Ale nadal pozostaje pytanie po co się to robi.
No cóż, jeśli spojrzymy wstecz i popatrzymy na "pomarańczową rewolucję" na Ukrainie, to łatwo odnajdziemy w odmętach pamięci, że jednym z koronnych argumentów, które stały za tym, że wybory należy powtórzyć była rozbieżność pomiędzy badaniem ankietowym a wynikami.
I nie ma tu znaczenia, że było to badanie exit-post. Takie badanie również można zmanipulować. Po prostu wystarczy odpowiednio dobrać punkty pomiarowe. Bo właśnie firmy badawcze doskonale wiedzą gdzie mieszkają ludzie o jakich poglądach.
Tylko sytuacje przesilenia, ostatnio afera Rywin - Michnik mogą spowodować, że firmy typu OBOP nie są w stanie przewidzieć wyniku wyborczego w miarę dokładnie.
Poprzednio taka wpadka miała miejsce w 1989 roku. Gdzie firma badawcza do ostatniej sekundy utwierdzała całe KC, Jaruzela i innych o tym, że zwycięstwo jest w kieszeni i należy wręcz chuchać i dmuchać na opozycję, żeby za bardzo nie przegrali. Co było dalej wszyscy wiemy, PZPR przegrała nawet w obwodach zamkniętych (jednostki wojskowe) i właśnie ten czynnik zadecydował o tym, że nie było żadnej kontrakcji. Bo żadna kontrakcja nie była po prostu możliwa skoro własny aparat, własne wojsko głosuje przeciwko swoim. Pokażcie mi takiego generała, który każe swoim pułkownikom strzelać do obywateli mając wiedzę, że najprawdopodobniej ten pułkownik głosował przeciwko temu generałowi. A nawet jak nie ten pułkownik, to niżej jest major, kapitan, porucznik, który jak dostanie taki rozkaz to najzwyczajniej w świecie użyje broni służbowej w celu likwidacji zwierzchnika.

Sytuacja obecnie jest niezwykle podobna do tej z końcówki komuny. Media trąbią o wspaniałości rządu i rządzących, tyle tylko, że to zaczyna powoli rozmijać się z rzeczywistością, co jest podstawowym warunkiem do tego, żeby propaganda przestała być skuteczna.
A gdy propaganda przestaje być skuteczna, to zaczyna być śmieszna. A jak jest śmieszna, to jest już tylko przeciwskuteczna.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

09 czerwca 2011

Gorący kartofel

W poprzedniej notce (http://pulldragontail.blogspot.com/2011/06/brac-wadze-oddac-wadze.html) opisałem dylematy przed jakimi stoją obecnie J. Kaczyński i D. Tusk, pomijam w tym momencie kwestię, że D. Tusk jest marionetką, pacynką, której ktoś wsadził kijek w dupkę i kręci nią na wszystkie strony w zależności od potrzeb. To, że z jednej strony jest polityk samodzielny (Kaczyński), a z drugiej całe konsorcjum medialno - propagandowo - biznesowe jest nieistotne. Figurantem aktualnie wystawionym do walki z Kaczyńskim jest Tusk i w celu uproszczenia rozważań mówi się o Tusku i Kaczyńskim jako o głównych oponentach politycznych obecnej chwili.

Rozśmieszył mnie w dniu dzisiejszym bloger Tomasz Urbaś publikując tekst na NE (http://urbas.nowyekran.pl/post/17048,dlaczego-po-i-pis-nie-chca-rzadzic).
No niestety, jeśli ktoś prawidłowo diagnozuje stan gospodarki, finansów i przygotowań do ME 2012, a na koniec zadaje pytanie dlaczego ani PiS, ani PO nie mają ochoty na rządzenie (w jednym przypadku na kontynuację własnych rządów, w drugim na przejęcie steru nawy państwowej) to ja się mam prawo zapytać o stan umysłowy człowieka, który takie pytania stawia.
Napisałeś kolego blogerze prawidłową analizę sytuacyjną i nie rozumiesz co z niej wynika, nie rozumiesz DLACZEGO ani jeden ani drugi oponent polityczny nie ma zamiaru firmować swoim nazwiskiem upadku i degrengolady, która za chwilę nastąpi.
Tu przypomina mi się jedno z opowiadań Melchiora Wańkowicza opublikowane w zbiorze "Tędy i Owędy". Młody człowiek jeżdżący dużo po świecie zawsze po powrocie był pytany o swoje wrażenia. I nigdy nie miał swojego zdania w danej sprawie dopóki nie spotkał się i nie porozmawiał na temat tego co widział ze swoim znajomkiem, wtedy dopiero wiedział co ma sądzić na temat tego co widział.

Podobny w wymowie faktów tekst opublikował Łazarz (http://lazacylazarz.nowyekran.pl/post/17068,plucie-na-karbid), ale w przeciwieństwie do tekstu Urbasia jest to tekst zrozumiały. Opisując rzecz (stan państwa) jako tej puszki z karbidem, co jest według mnie adekwatną symboliką stanu naszego państwa Łazarz stawia pytanie, komu ta puszka pierdolnie w twarz.

Zarówno Łazarz jak i Urbaś mają jakąś tam chrapkę na udział w rządzeniu, takie mam o nich wrażenie. Przy czym Urbasia kwalifikuję jako infantylnego idealistę a Łazarza jako cwanego (chyba jednak nadcwanego) kombinatora.
Uważam, że obaj nie zdają sobie sprawy z tego czym jest technologia władzy i dlatego obaj dążą do wejścia w orbitę władzy nie mając na ten temat bladego pojęcia.

A gorący kartofel (dziura budżetowa, padaczka ME 2012) czeka na frajerów. To teraz sami sobie odpowiedzcie dlaczego Tusk i Kaczyński robią fochy, żeby tylko te wybory przegrać.

P.S.
Osobiście sam się zastanawiam nad tym czy w wyborach na jesieni nie zagłosować na PO. Ktoś się może oburzyć.
A ja powiem tak, niech PO wypije to piwo, którego nawarzyła przez ostatnie cztery lata.


Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

08 czerwca 2011

Brać władzę, oddać władzę, ...

Entliczek pętliczek, czerwony stoliczek, na kogo wypadnie, na tego bęc.

Takie dylematy w chwili obecnej mają w chwili obecnej D. Tusk i J. Kaczyński.

Oddać władzę, to dylemat D. Tuska.
Gdyby sytuacja była normalna, czyli nie było by tragedii w Smoleńsku i parodii "śledztwa", afery hazardowej i wynikłej (wyciekłej do opinii publicznej) afery związanej z finansowaniem PO, to D. Tusk i PO z całym spokojem władzę by oddała J. Kaczyńskiemu i PiS-owi.
Wtedy na następny rząd spadło by całe odium pasztetu związanego z nadchodzącą nieubłaganie kompromitacją organizacyjną ME 2012. Nic by nie pomogły argumenty, że poprzednicy zawalili, nawet gdyby w trakcie dokonywano spektakularnych aresztowań ludzi odpowiedzialnych za ten pasztet.
Również nadchodzący kryzys, co to go nie ma, nie było i nie będzie nie da się już dłużej fastrygować nakładkami z ZUS-u i innymi sztuczkami kreatywnej księgowości.
Środowisko głównych macherów "naszej młodej demokracji" jest już dobrze okopane w kancelarii prezydenckiej skąd może kontrować i kontrolować poczynania dowolnego rządu, chyba żeby w nowym parlamencie PiS uzyskał większość konstytucyjną (co wcale nie jest niemożliwe). Jeśli do tego dołożymy "rozgrzane do czerwoności sądy" (dlaczego nie do białości) na czele z Trybunałem Konstytucyjnym i Sądem Najwyższym to sytuacja jest wręcz komfortowa.
Przejęcie władzy przez obecną opozycję w jesiennych wyborach 2011 wobec nadchodzącego krachu finansów publicznych, kompromitacji ME 2012 jest jak najbardziej na rękę zarówno dla Tuska jak i sił go wspierających. Problemem pozostają: Smoleńsk, afera hazardowa i finansowanie PO, że o pomniejszych kwestiach nie wspomnę.

Brać władzę - dylemat J. Kaczyńskiego.

Wszystkie punkty wspomniane wyżej są takimi samymi argumentami jak dla Tuska, ale z przeciwnym znakiem.
Bo wziąć władzę w sytuacji tuż przed katastrofą finansów publicznych, wziąć odpowiedzialność za kompromitację organizacyjną ME 2012 w sytuacji gdy nie miało się wpływu na żadne z tych powyższych zdarzeń, przecież to czysta głupota.
Wziąć władzę tylko po to, żeby posadzić przed Trybunałem Konstytucyjnym Tuska, Arabskiego i innych odpowiedzialnych za Smoleńsk. Zawlec przed oblicze sądów karnych ludzi od afery hazardowej - to trochę mało.
Nawet uzyskanie większości konstytucyjnej i zlikwidowanie z punktu kilku patologicznych miejsc naszego sytemu państwowego wcale nie gwarantuje pełnej kadencji przyszłego sejmu. Ludzie po prostu w sytuacji totalnego krachu gospodarczego wyjdą na ulicę. A "zaprzyjaźnione media" chętnie wskażą odpowiedzialnych za stan rzeczy - czyli aktualny rząd. Jeśli by Tusk pozostał przy władzy, to oczywiście "zaprzyjaźnione media" chętnie wskażą opozycję jako głównego winowajcę, ale tutaj to już skuteczne nie będzie, ponieważ propaganda będzie stała w jawnej sprzeczności z indywidualnym odbiorem rzeczywistości.

Żeby posprzątać po PO potrzebne są co najmniej dwie pełne kadencje sejmu oraz totalne zmiany strukturalne w systemie państwa. Zmiana konstytucji, zmiana wielu ustaw i praw związanych z mediami (wzorem Węgier). Zmiana systemu kształcenia i najważniejsze a zarazem najtrudniejsze to zmiana mentalności ludzi, zwłaszcza wśród ludzi młodych, żeby żaden bęcwał nie śmiał nawet pomyśleć, że o napisaniu spreyem na murze nie wspomnę hasła: "patriotyzm = idiotyzm".
Głębokie zmiany w systemie sądownictwa, prokuraturze i palestrze.



To są dylematy, przed którymi stoją według mnie dzisiaj Tusk i Kaczyński.
Wprawdzie harcownicy medialni już wyszli w pole, już kampania (chociaż nieoficjalnie) się rozpoczęła, to jednak w zaciszu gabinetów nadal trwają takie rozważania.

Bo to nie będą zwykłe wybory, tylko kolejny plebiscyt. Plebiscyt za lub przeciwko obecnemu patologicznemu systemowi, za lub przeciwko systemowi korupcji, gdzie ustawami handluje się na stacjach benzynowych i cmentarzach, a czasami w gabinetach firmy Agora (ale to dawniej).

Brać władzę, oddać władzę - oto jest pytanie.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

04 czerwca 2011

Strategia energetyczna dla Polski

1. Nie rozmawiamy z nikim o gazie łupkowym przez najbliższe 10 lat

Ktoś może pomyśleć po takim dictum, że zwariowałem, ale jeśli poczyta dalej to okaże się, że w moim szaleństwie jest metoda.
Jeśli zajrzymy tutaj: http://pulldragontail.blogspot.com/2008/11/nie-tylko-rydzyk-i-nie-tylko-w-toruniu.html
to dojdziemy do wniosku, że polskie zapotrzebowanie na energię jest, a właściwie może być zaspokojone w 160 procentach przy racjonalnym wykorzystaniu źródeł geotermalnych.
To po co mamy wydobywać gaz z łupków, w dodatku na niezbyt korzystnych warunkach w sytuacji przymusu energetyczno - finansowego.
Jako ciekawostkę nie wymienioną w tym artykule należy dodać, że najbliższa Warszawy działająca taka instalacja znajduje się w Mszczonowie, przy trasie katowickiej, w linii prostej 50 km od centrum Warszawy.
Dostawy gazu na potrzeby wielkiej chemii można realizować nawet wbrew faktowi obiektywnemu, że zespół portów Szczecin - Świnoujście został zablokowany przez szbabsko - kacapską rurę, niech się cieszą gówniarze.

Poczekajmy z tymi łupkami, za 10 lat sami do nas przylezą i będą się prosić, żeby mogli tu ewentualnie coś wywiercić na zupełnie innych warunkach (być może będzie to 20 lat).

2. Nie sprzedajemy Lasów Państwowych
Lasy Państwowe dysponują 8,5 milina hektarów lasów, co wobec podpisania przez Polskę "pakietu klimatycznego" oznacza, że  firma LP będzie otrzymywała z Unii gratyfikację w wysokości 13,6 mld EURO rocznie za sam fakt istnienia i utrzymywania zasobu leśnego (przyjąłem do rozważań najniższą stawkę, czyli 16 Euro za hektar, najwyższa wynosi 22 Euro/ha).
13.6 mld EUR rocznie jest znaczącym zastrzykiem dla finansów publicznych.
Lasy Państwowe (ale nie większość, a na pewno nie całość) można sprzedać (sprywatyzować za cenę, która będzie równoważna co najmniej 50-letnim PRZYCHODOM tej instytucji według podanego wyżej schematu.


3. Prawidłowo wykorzystujemy potencjał ludzki
(źródło: http://pulldragontail.blogspot.com/2011/05/co-zrobic-z-gornikami-ze-slaska.html)
Przecież ci górnicy pomimo iż są obecnie w jakimś tam procencie bezrobotni to nie stracili swojej wiedzy. Oni nadal potrafią wykonywać swoją pracę w sposób co najmniej poprawny.

Myszków, wydobycie molibdenu z głębokości 400 metrów, przecież to można zrealizować wręcz od ręki. Przecie Myszków leży na zachodniej granicy okręgu Katowickiego - ludzie tam dojadą do pracy bez problemu i mrugnięcia okiem, że o lokalnych bezrobotnych nie wspomnę.

Suwalszczyzna, wydobycie rud poilimetalicznych z głębokości 800 do 2300 metrów. No, tu już trzeba zainwestować. Ale to nie jest inwestycja w jakąś super tajną technologię jak w przypadku gazu łupkowego. Wiercimy, stawiamy kopalnię i wydobywamy. Między innymi 50 mln ton tytanu, co stanowi 8.3 procenta światowego zasobu tego pierwiastka (zasób światowy jest oceniany na 600 mln ton).

Mierzeja Wiślana i Sudety, gdzie są złoża uranu mogą być wykorzystywane, ale nie muszą. Nam to jest na gwizdek.

4. Nie inwestujemy w energetykę jądrową.
Nie ma takich potrzeb, chyba, że mamy ochotę na wytworzenie własnej bomby atomowej bądź też wodorowej i neutronowej. Ale do tego nie potrzeba kupować reaktorów energetycznych, a doświadczalne. Zresztą kadra naukowo techniczna zdolna takie coś zaprojektować i wdrożyć w Polsce się znajduje.
Precyzyjniej argumentowałem w tej kwestii tutaj: http://pulldragontail.blogspot.com/2011/03/przeciw-energetyce-jadrowej-chyba-ze.html


P.S.
Oczywiście nie sprzedajemy nikomu, za żadne pieniądze LOTOSU, Petrochemii w Płocku, w Trzebini i w innych miejscach.

P.S2.
Nie jestem geologiem. Dopuszczam oczywiście taką możliwość, że tak dużej aglomeracji jak Warszawa, region Katowicki, Trójmiasto na Wybrzeżu, to się z odwiertów geotermalnych ogrzać i zasilić w prąd nie da. Ale niech się w tej kwestii wypowie publicznie ktoś znający się na temacie.
A nie tak jak w przypadku gazu łupkowego, to było zanim sprawa stała się głośna, jakiś śmieć dał lead w jednym z wiodących mediów: "gaz głupkowy".


Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

"Trzeba być zdecydowanym kretynem i matołem"

Taki był główny sens monologu Jana Pietrzaka z roku 1980 (1981?) na temat ekipy Gierka. Dalej Pietrzak mówił (wszystkie cytaty z pamięci) tak:

"I muszę Państwu powiedzieć, że ja mówię w interesie i obronie tych osób. Bo albo jest się zdecydowanym matołem i kretynem, albo sabotażystą i dywersantem. Innego wyjścia nie ma"
i dalej,
"Jak się taki chuligan upije i ławkę w parku połamie (tu z offu głos Fronczewskiego: Pszoniak), to go zasądzą i musi koszta zwrócić. A jak ktoś kraj zrujnuje, to na emeryturę, do dyplomacji, do pracy naukowej. No bo nie był pijany, zresztą nie wiadomo"
Monolog Jana Pietrzaka, ten właśnie z przed 30 lat nabrał niebywałej wręcz aktualności w dzisiejszych czasach.

Na stronach Niezależna.pl Jan Pietrzak mówi o obecnej ekipie, że to są szuje
(źródło: http://vod.gazetapolska.pl/136-rozmowa-niezalezna-jan-pietrzak-tusk-jest-pechowy-jemu-nic-nie-wychodzi).

Ja ze swej strony dodam, że jest to statystycznie niemożliwe, aby podejmując przez cztery lata decyzje zawsze się mylić, zawsze podejmować decyzję wadliwą, błędną, bezsensowną. I to we wszystkich dziedzinach. Nawet jak się rozwiązuje testy i nie umie się nic, to jakieś 10 procent prawidłowych trafień zawsze człowiek osiągnie. A tu nic, zero, null.

Wnioski proszę sobie wyciągnąć we własnym zakresie.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A