31 grudnia 2012

Stealmate

Tytuł mojego wpisu jest pojęciem szachowym, ale według mnie nie oddaje absolutnie tego z czym mamy do czynienia.
Ponadto szachy są grą o pełnej informacji - obaj gracze widzą wszystkie figury i ich położenie.
Dużo lepszą analogią do tego z czym się na co dzień borykamy jest brydż.
Wprawdzie ilość kombinacji (sposobów rozdania kart) wynosi jedynie 2.4E13, co wobec ilości możliwych ruchów w szachach (100^300) jest znikome, to jednak brydż jako gra o niepełnej informacji dla gracza jest dużo atrakcyjniejsza jak również dużo bardziej podobna do tego czym jest życie i polityka.

Ponadto jako komentator życia politycznego nie mający dostępu trwałego do informacji pochodzących "z tyłu sklepu warzywnego" jestem skazany, podobnie jak większość blogerów, na informacje pochodzące z mediów, co jest czasami niezwykle irytujące.

Mijający rok był, no właśnie, jaki był mijający rok.
Zły, fatalny, tragiczny. A może wręcz przeciwnie, niezwykle pozytywny.
Wszystko zależy od tego jaką miarę przyłożymy, na co będziemy zwracać uwagę, co uznamy za czynnik istotny.
Bo jeżeli spojrzymy na wyczyny obecnego rządu na arenie wewnętrznej jak i międzynarodowej, to nie ma według mnie żadnego pozytywu, który mógłby zostać zaliczony jako coś co by można nazwać sukcesem.
Ale jeżeli spojrzymy na społeczeństwo, nastroje społeczne. To euforia, która jeszcze rok temu była wśród ludzi na ulicach gdzieś powoli znika.
Niektórzy mówią, że Polacy jako naród się budzą, powoli, ale jednak. Ja bym powiedział inaczej. Do dużych grup zaczyna docierać prawda o otaczającej rzeczywistości. Jeszcze z oporami, jeszcze powoli, ale jednak. Coś tam komuś przestaje sztymować w cukierkowym obrazie serwowanym przez media. To z jednaj strony dużo, ale czy dostatecznie dużo. I czy ci ludzie w swej masie nie zadowolą się znowu jakąś namiastką zmiany, jeśli ponownie dojdzie do przesilenia.

Olbrzymia ilość ludzi w Polsce dała się złapać w pułapkę, nawet nie kredytową, ale zinterpretowała skok technologiczny jakiego doświadczamy jako tą upragniona transformację, to polepszenie warunków egzystencji. Przypisali tą zmianę rządzącym i się na tym zafiksowali. To jest analogiczne do tego co miało miejsce po II WŚ. Ludzie na wsi, nie wszyscy, ale znaczna część, zinterpretowali elektryfikację i inne zmiany technologiczne jako efekt działania władzy - wtedy komunistycznej, opartej o kacapskie bagnety. Musiało upłynąć wiele lat, aż do roku 1980, aby większość ludzi to odrzuciła.
Gdy ludzie zrozumieją, że skok technologiczny jaki się dokonał nie ma nic wspólnego z tym jaka jest władza, oraz że władza wbrew pozorom stwarza jedynie problemy, a nie je rozwiązuje, wtedy nastąpi przełom - przesilenie.

Czy taki przełom może nastąpić w nadchodzącym roku.
Szczerze - wątpię.
Ludzie są zdezorientowani. Tak samo jak w 1981 roku, gdy propaganda zamieszczała obok siebie informacje o strajkach i o tym, że dokonano gwałtu, morderstwa, czy innej zbrodni. W ten sposób w okresie od sierpnia 1980 do grudnia 1981 dokonano w świadomości społecznej połączenia: Solidarność = anarchia + puste pułki w sklepach + szalejący bandytyzm na ulicach.
Tak samo jest teraz. J. Kaczyński = wojna z Niemcami + wojna z Rosją + szwadrony śmierci na ulicach.
Czy to jest racjonalne - oczywiście, że nie. Ale taki jest mniej więcej odbiór społeczny tego przekazu medialnego.

Ale właśnie polityka to brydż. Gdzie nie wszystkie informacje są pokazane wszystkim uczestnikom rozgrywki. Niektóre informacje są rozmyślnie chowane pod sukno, a niektóre jako mniej istotne nie są brane pod rozwagę.

Ponadto na sytuację wewnętrzną ma coraz większy wpływ sytuacja zewnętrzna. Jeśli do znacznej części społeczeństwa dotrze, że to my mamy zapewnić poprzez pakt fiskalny spokój i dobrobyt w takich krajach jak Niemcy i Francja to może być różnie.
Tu uwaga na marginesie. Pakt fiskalny ze swoimi deklarowanymi celami pomocy Grecji i innym krajom południa jest po prostu oszustwem. Bo nie chodzi o Grecję, ale o banki w Niemczech i we Francji, które udzieliły horrendalnych pożyczek rządowi w Grecji. I gdyby zupa się wylała, to nie w Grecji ludzie by wyszli na ulice, ale w Niemczech i we Francji. Bo te banki powinny po prostu ogłosić upadłość. A upadający bank w Niemczech to niemiecki bauer tracący oszczędności życia.

Wnioski.
Sytuacja jest na tyle dynamiczna, że prognozowanie tego co się wydarzy jest wręcz niemożliwe. Chyba, że się jest Osowieckim, ale wszyscy ci wróże to jednak są według mnie podejrzani o współpracę ze ZŁYM.

P.S.
Grałem dużo w brydża, zwłaszcza na studiach w latach 80-tych. Raz w życiu widziałem jak mój partner dostał z ręki 13 pików.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

W co gra tygodnik "W Sieci"?

Tak się prezentuje najnowszy numer tygodnika, podobno po "naszej" stronie sceny politycznej.
To ja mam takie pytanie, a właściwie cały szereg pytań.
Czy my jesteśmy jakimiś pokurczami?
Czy my chodzimy bez butów?
Czy jesteśmy tak jak Bilbo Baggins, dość sympatycznymi, ale jednak przygłupami?
Czy jesteśmy takimi w sumie ciamajdami, którym jednak się udaje przeżyć najcięższe nawet opresje?

Bo tak to wygląda z tej okładki, że właśnie tak pozycjonują nas autorzy (właściciele?) tego periodyku.
Nie znam oczywiście zawartości merytorycznej tego pisma, ale strona zewnętrzna jest fatalna. Ktoś może i chciał dobrze, ale przedobrzył.
Bo to jest zgroza i obciach, żeby swojemu czytelnikowi mówić, że jest pokurczem bez butów i ciamajdą.
Nawet nie będę analizował prawdopodobnych ścieżek myślowych, które doprowadziły do takiej okładki. Bo jestem w stanie takie ścieżki odtworzyć.

Rozumiem, że ktoś chciał dobrze, tylko, że niestety wyszło gówno.

Jak dla mnie, to ktoś, kto jest odpowiedzialny za wygląd tej strony powinien czym prędzej zostać usunięty ze swojego stanowiska, bo jego działalność jest szkodliwa. I to szkodliwa na wielu poziomach.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

19 grudnia 2012

Przesąd z Newtown

Wydarzenia w Newtown są skutkiem pewnego przesądu.
Ten przesąd brzmi, że w szkole,  na kampusie uniwersytetu nie wolno posiadać broni.
Społeczeństwo USA ma dostęp do broni na poziomie porównywalnym do tego co miało miejsce za czasów I Rzeczypospolitej i również w okresie zaborów.
Każdy dworek, każda posiadłość ziemska, to był swoisty magazyn broni i ludzi, którzy się tą bronią potrafili posługiwać. W pewnym sensie analogiczna sytuacja występuje w tej chwili w USA. "My home is my castle" - to dla odmiany angielskie porzekadło, ale oddające ducha tego co w kwestii broni sądzą obywatele USA.

Gdyby w Newtown dyrektor szkoły oraz jeszcze ze dwie osoby z personelu miały wpisane do obowiązków posiadanie broni, uczęszczanie na strzelnicę i przechodzenie okresowych szkoleń specjalnych, to wtedy nie byłoby tej sytuacji, z którą aktualnie mamy do czynienia. Lub też skala strat  byłaby dużo mniejsza.

To proste, dyrektor i dwóch innych pracowników mając broń może zaszachować jednego świra do czasu przyjazdu policji i zapobiec strzelaniu do nieuzbrojonych dzieci jak do zwierzyny łownej.

Świr zawsze wejdzie na teren gdzie nie można wnosić broni oficjalnie i broń wniesie i jej użyje. A praworządny obywatel może się wtedy tylko modlić o szybki przyjazd jednostek antyterrorystycznych - to jest główny problem.

Tej masakry niewinnych dzieciaków można było uniknąć, lub ją ograniczyć, w sensie ilościowym. Ale wymaga to zmiany zapatrywania, zmiany przesądu, że w szkole nie może być broni.
Winno być oficjalnie wiadomym, że dyrektor szkoły i jeszcze dwóch lub trzech innych pracowników ma broń oficjalnie i potrafi jej skutecznie użyć - wtedy takie rzeczy się nie będą zdarzać.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

13 grudnia 2012

Błąd w odbiorze, błąd w reakcji

Wszyscy się prześcigają w odpowiadaniu Donaldowi T. na jego propozycję zawartą w klipie (wyborczym?, agitacyjnym? czy cholera wie na jaką intencję zrobionym). Chociaż pod koniec tego wpisu, będzie wiadomo po co ten klip został zrobiony, oraz kto jest jego adresatem.

Podzielając krytykę i odpowiedzi jakich udzielają na ten produkt ludzie, muszę jednocześnie stwierdzić, że niepotrzebnie się tym ekscytujemy.
Podzielam i uważam za arcycelne wystąpienie Pana Wojciecha Staruchowicza, który odpowiadając na Twitterze Donaldowi T. dużo więcej mu krwi napsuł tym jednym zdaniem, niż całe tabuny felietonistów, którzy analizowali ten wytwór Igora O. z różnych punktów widzenia. Ta jedna odpowiedź + kilka przeróbek tego wytworu, które pojawiły się w sieci w zupełności by wystarczyły.

Otóż proszę państwa znowu daliście się wpuścić w maliny. Daliście się wpuścić, bo zaczęliście argumentować na poziomie rozumowym. A ten produkt nie jest do dyskutowania, tylko do odczuwania. Dlatego jedynymi sensownymi odpowiedziami była odpowiedź Staruchowicza seniora i te prześmiewcze klipy.

Swoimi odpowiedziami daliście ponadto argumenty do ręki swoim przeciwnikom.
Przecież najdalej za kilka dni rozlegnie się gromki okrzyk saloonu: "Patrzcie, jacy nienawistnicy, patrzcie, plują na wyciągniętą do zgody rękę premiera."
Tak będzie. I oczywiście będzie o nienawiści, agresji, zezwierzęceniu. I wszystko to będzie z przymiotnikiem "prawicowa", albo "pisowska".

No więc ustalmy coś.
Ten klip nie był adresowany do prawicy, chociaż liczono i się nie przeliczono, że prawica na niego zareaguje. Ten klip, a zwłaszcza jego komentowanie i komentowanie komentarzy, to wszystko było skierowane do własnego elektoratu. Żeby się nie rozlazł po krzakach, żeby nie zaczął wątpić, żeby się przestraszył, żeby zamknął oczy na otaczającą rzeczywistość i jeszcze raz gromko zakrzyknął "Tusku musisz".

Ten klip jest kolejnym z wielu sposobów zarządzania emocjami. A skutek niedowarzonych komentarzy kilku ludzi, który mienią się łebskimi po "naszej" stronie sceny politycznej będzie tym co zawsze. Przy czym oczywiście ci komentatorzy z całym spokojem zawyrokują, że kolejne zmiany tendencji w sondażach są winą Kaczyńskiego (już coś oni wymyślą, żeby to uzasadnić). Bo oni nie mają sobie nic do zarzucenia.

Przekaz w mediach będzie taki:
"Patrzcie, pisowskie PiSmaki opluwają premiera, chcą tu stosów inkwizycyjnych, nie są w stanie uszanować najbardziej rodzinnych ze świąt. Patrzcie kim jest nasz przeciwnik, z nimi nie można żyć w jednym kraju. Chyba rozumiecie, że musimy zewrzeć szeregi i dać odpór." Cały ten przekaz jest (będzie) skierowany do ludzi zwanych, również przeze mnie, lemingami.

Jedyny sensownym komentarzem było pokazywanie tego co napisał senior Staruchowicz. Kochani "nasi" publicyści, jak zwykle przedobrzyliście.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

11 grudnia 2012

Błędna sekwencja zdarzeń

W niedzielę 9 grudnia dokonano próby zniszczenia obrazu Matki Boskiej na Jasnej Górze. Miało to miejsce w godzinach porannych.

W poniedziałek 10 grudnia zamordowano Krzysztofa Zalewskiego - współpracownika komisji Macierewicza.

Stawiam taką tezę.
Prawidłowa sekwencja zdarzeń powinna wyglądać tak:
1. Krzysztof Zalewski "popełnia samobójstwo" w sobotę wieczorem (8 grudnia)
2. próba zniszczenia obrazu w Częstochowie przykrywa medialnie poprzednie zdarzenie.

Z jakichś nieznanych mi przyczyn coś się nie udało, coś nie zatrybiło. A nad puszczonym ze Świdnika psycholem już nikt nie mógł zapanować. Tym co nie zadziałało, mogło być na przykład to, że Krzysztof Zalewski nie schodził ani w piątek, ani w sobotę rano ani do garażu ani do piwnicy - po prostu nie dał szans "seryjnemu samobójcy".

Bo takich psycholi, jak ten co zadziałał w Częstochowie, to lata po naszych ulicach całe mnóstwo. Wystarczy go wyłowić, odpowiednio ukierunkować i zadyma czy to tylko medialna, czy też ofiary w ludziach są do wyprodukowania na pstryknięcie palcami.

Co do motywów zabójstwa Krzysztofa Zalewskiego, to mam poważne wątpliwości. Tak od razu, trzask, prask i w przeciągu 24 godzin prokuratura stwierdza, że motyw finansowy był powodem tego zamachu.
W dodatku sprawca znajduje się w szpitalu w stanie ciężkim.
Żeby wykazać coś w kwestiach finansowych, to trzeba powołać biegłych w tej materii, a w ciągu 24 godzin to jest raczej niewiarygodne.

Ponadto samo zabójstwo Krzysztofa Zalewskiego - sama sceneria, jest co najmniej zastanawiająca.
Zabójstwa dokonano nożem, potem w rękach sprawcy uległ detonacji nieznany materiał wybuchowy. Coś tu się nie zgadza. To nie wygląda na przemyślany i zaplanowany atak.
Zabójstwo miało miejsce w okolicach godziny 14, co się działo z napastnikiem przez cały dzień do momentu tego zdarzenia, gdzie był, z kim rozmawiał, co pił, co jadł itd, itp. A ponadto ten człowiek był prezesem firmy, w której v-ce prezesem był K. Zalewski.

Oczywiście dziennikarze nie zadają nawet pewnych pytań.
Czy zabójca był pod wpływem psychotropów - to takie pierwsze kontrolne pytanie, które winno być zadane. (jedynym wiarygodnym badaniem w tym momencie w tej kwestii jest amputowana ręka zabójcy)
Na jakiej podstawie stwierdzono podłoże finansowe zabójstwa?
Czy środowisko potwierdza, że obaj panowie byli w konflikcie finansowym?
Jaka jest opinia biegłych na temat sposobu dokonania zabójstwa i związanej z tym otoczki?
Tych pytań nawet nie zadano, że o wspomnianej przeze mnie teorii z początku tego wpisu nie wspomnę.


This world is totally fugazi
Andrzej.A

09 grudnia 2012

Sekta

Obejrzyjmy spotkanie z czytelnikami, jakie miał Robert Tekieli.
Na przykład tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=_eSE1swaC7k&feature=player_embedded

Oto cztery etapy oddziaływania sekty na człowieka:
1 - bombardowanie miłością
2 - rozmrażanie świadomości i światopoglądu
3 - utrwalanie nowego światopoglądu
4 - zamrażanie światopoglądu
Robert Tekieli mówi tutaj na przykładzie jednego młodego człowieka i sekty Hare Kriszna.
Mówi też, że jeśli człowiek dojdzie i przejdzie czwarty etap to jest załatwiony na amen. Pozostają takiemu czlowiekowi wdrukowane do mózgu "klisze myślowe", które mówią:
miłość to gwałt
przyjaźń oznacza wykorzystanie
itd., itp.
"Im ja w większą głupotę uwierzę, tym jest mi trudniej przyznać się przed samym sobą, że zostałem zrobiony w konia" - to jeden z cytatów z tego wykładu - spotkania.

W naszych warunkach, w Polsce, sekty największy nacisk kładą na kwestie religijne, zwłaszcza na rozbijanie i dezawuowanie kultu Maryjnego - patrz dzisiejszy eksces w Częstochowie.

No to teraz wróćmy do polityki, bo przecież na tym blogu w praktyce niczym innym się nie zajmujemy.
Mam olbrzymią pretensję do Rafała A. Ziemkiewicza za to, że w wielu swoich wystąpieniach używał konstrukcji logicznej mówiącej, że ludzie w Polsce mają do wyboru albo mafię (PO), albo sektę (PiS).

Bo bardzo łatwo wbrew pozorom można całość działań propagandowych PO i sprzyjających im mediów właśnie zdefiniować jako działania sekciarskie. Czysta żywa manipulacja na zasadzie, że ktoś ma jakieś braki emocjonalne i my (PO) wam te braki wyrównamy, zadośćuczynimy waszym potrzebom duchowym.

Jest dokładnie odwrotnie niż w swych wystąpieniach twierdzi RAZ. To nie PiS jest sektą, ale właśnie PO, przy czym oczywiście PiS nie jest również mafią.
PO to po prostu skrzyżowanie mafii z sektą. Mafia to ta wierchuszka a dla lemingów sekta, której trzeba ufać.

Tyle tylko, że sekty wyłapują pojedynczych ludzi, a PO wyhaczyło całkiem sporo odsetek naszego społeczeństwa.
Pytanie jest w związku z tym tylko takie. Jak duży odsetek ludzi przeszło ten czwarty etap powszechnej psychomanipulacji w wykonaniu PO i mediów?

Nie będzie konkluzji, zachęcam do obejrzenia tego wystąpienia Roberta Tekieli. Zachęcam również do innego spojrzenia na krytykę jaką poddają takich ludzi jak RAZ, Warzecha i innych tacy blogerzy jak Corrylus i Toyah.

P.S.
Osobiście nie widziałem nic strasznego w tej dychotomii, którą uprawiał RAZ (sekta versus mafia), teraz rozumiem dlaczego jest to fatalne - bo po prostu nie jest prawdziwe.
To jest tak samo jak z E. Mistewiczem, który zwykł był opisywać PiS jako partię rodem z XIX wieku - archaiczną. Bo to jest opis fałszywy, za to podany przez wygadanego, wykształconego osobnika w dodatku na kartach jakichś tam periodyków - znaczy się guru, który wie co mówi. Przy czym z Mistewiczem było o tyle łatwo po prawej stronie sceny politycznej, że zawsze można mu było wyciągnąć tatusia ubeka i tym sprawę zamknąć.

Ale to nie jest sprawka tatusia ubeka, tylko sprawa prawdy albo fałszu.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

Dwa zdarzenia

W ciągu ostatnich 24 godzin miały miejsce dwa zdarzenia.

1.  D. Tusk nawiedził jakiś sklep samoobsługowy gdzieś w Polsce (podobno w Sopocie) gdzie swym przykładem namawiał ludzi do ofiarowywania jakichś drobnych rzeczy (głównie spożywczych) na rzecz osób mniej zamożnych - mówiąc wprost biednych, taich, którym nadchodzące Święta Bożego Narodzenia kojarzą się w tej chwili tylko i wyłącznie z pustkami we własnej kieszeni. Ze zwykłą biedą dnia codziennego. Z tym, że  nie można nakarmić dostatnio dzieci, przyzwoicie ich oraz siebie ubrać, oraz z wieloma innymi problemami dnia codziennego.

2. Jakiś osobnik, podobno niezrównoważony, usiłował zniszczyć Obraz Matki Boskiej w Sanktuarium w Częstochowie. Tu oczywiście zachodzi od ręki jedno proste pytanie. Kto, w jakim trybie i jakim cudem był  w stanie w tak krótkim czasie stwierdzić, że ten biedny człowiek jest niezrównoważony. Bo podaje się tą informację, o braku równowagi psychicznej, tak jakby to był pewnik. A przecież tego osobnika nie zbadał żaden lekarz psycholog ani psychiatra, bo niby kiedy. To już prędzej za niezrównoważonego można by na podstawie doniesień medialnych uznać znanego Brunona K. z Krakowa.

A ja mam zupełnie inny obraz tych dwóch wydarzeń. To D. Tusk i popierający go osobnicy są niezrównoważeni emocjonalnie. Natomiast ów nieszczęśnik z Częstochowy jest jak najbardziej zrównoważony. Działanie tego człowieka jest prostą konsekwencją przekazu medialnego, który dominuje w mediach.

To D. Tusk i inni, którzy zawodzą nad "mową nienawiści", "wykluczonymi" i innymi pseudo problemach naszego państwa są oderwanymi od rzeczywistości ludźmi żyjącymi w wyimaginowanym - czyli patologicznym, świecie własnej chorej jaźni.
Fakt, wrzucenie do koszyka paczki makaronu, czy innego towaru o długiej trwałości niewiele kosztuje. Zwłaszcza premiera. A jeśli się do tego dołoży całą szopkę medialną z tym związaną, to się okaże, że koszt tej "pomocy" przekroczył budżet kilku schronisk dla bezdomnych za kilka miesięcy, to wtedy dopiero możemy mówić o rzeczywisty zaangażowaniu takiego osobnika jak D. Tusk w pomoc potrzebującym.

Osobiście wolę pomagać konkretnie jakimś fizycznie znanym mi ludziom i to nie od święta, ale systematycznie tydzień po tygodniu przez cały rok.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

03 grudnia 2012

"Nie jesteśmy zainteresowani powstaniem klasy średniej, bo to nie jest nasz naturalny elektorat"

Tytuł mojego wpisu jest cytatem. Cytatem z wystąpienia jakiegoś osobnika na jednym z zamkniętych posiedzeń UD/UW. Sądzę, że cytat jest prawdziwy, ponieważ słyszałem ten tekst z dwóch niezależnych i nie znających się wzajemnie źródeł, a potem przeczytałem identyczny w wymowie tekst w jakiejś książce.

Dlaczego wracać do tak zamierzchłej przeszłości?
Bo po pierwsze ta przeszłość nie jest ani tak zamierzchła, a po drugie to się nadal dzieje. Nadal się dzieje, czyli Polacy jako Naród są nadal okradani. Na różne skądinąd sposoby.

W czasach, gdy to tytułowe zdanie zostało wypowiedziane sprawa dotyczyła uwłaszczenia ludzi na majątku trwałym, który był. Na przykład na mieszkaniach spółdzielczych, które w jakimś tam trybie miałyby zostać przekształcone w mieszkania własnościowe. Również inny majątek występował wtedy w dosyć dużej obfitości i na pewno jacyś ludzie by coś sensownego z tego zrobili. Ale niestety zadecydowało wtedy to jedno zdanie.

Czasy się zmieniły (czyżby?), no w każdym razie minęło parę lat.
W Polsce pojawiają się zaczątki klasy średniej. I to jest groźne, wręcz najgroźniejsze dla systemu panującego. Bo człowiek żyjący z własnej pracy, na własnym sumptem wytworzonym stanowisku pracy jest człowiekiem niezależnym, w większości myślącym. A człowiek myślący nie pójdzie głosować na byle kogo, a nawet jeżeli raz zagłosuje nie najtrafniej, to potem będzie próbował, zmieniał, aż gdzieś kiedyś w końcu dojdzie do jakichś wniosków.

I tu dochodzimy do tego jak Polacy są okradani obecnie.
Metod jest kilka, a może nawet kilkanaście. Oto lista przykładów.
1. Amber Gold
2. podwykonawcy  autostrad i stadionów
3. fundusze inwestycyjne i emerytalne.
We wszystkich tych przypadkach straty ponoszą ludzie, którzy coś mają. Potrafili wypracować jakieś zapasy, zainwestowali licząc na więcej.
I dostali (dostają) po tyłku.
Tracą pieniądze, czasami oszczędności całego życia.

Obserwując to co się wyprawia, można z całym spokojem postawić tezę, że jest to robota celowa. Motywowana właśnie tym zdaniem, które stanowi tytuł mojego wpisu.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

01 grudnia 2012

Pastuch z Argentyny

Ci źli ludzie wymyślili getto, na sto lat przed Hitlerem, potem zaprowadzili cztery miliony Żydów do obozów śmierci. Boże wybacz im za to, za co ja nigdy im nie wybaczę. Ci dranie udając zaniepokojenie krwawym zabijaniem zwierząt biorą 11 miliardów Euro w każdym roku od Unii Europejskiej. Józef Stalin był jedynym człowiekiem, który wiedział, jak traktować Polaków

Źródło (http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-slawomira-sieradzkiego/41763-na-poklosie-poklosia-nie-musielismy-dlugo-czekac-teraz-juz-nawet-importerzy-miesa-zarzucaja-nam-udzial-w-holokauscie)

Nie wiemy oczywiście kim jest człowiek, który takim tekstem sypie. Bo może być zwykłym nieukiem i tumanem, a może też być kimś zupełnie innym.
Oba warianty są dla nas jako Narodu tragiczne.
Bo jeśli to zwykły tuman, to takich tumanów na świecie jest większość i łatwo sobie wyobrazić ocenę opinii światowej publicznej gdy znowu ktoś dojdzie do wniosku, że należy polaczków nauczyć moresu.
Leminżeria, która by nieopacznie i przez przypadek ten tekst przeczytała niech się nie cieszy, bo to głównie ich bedzie się tego moresu uczyć. Bo mohery to są wbrew pozorom na taką sytuację dużo lepiej przygotowane.
Jeśli natomiast ten człowiek jest kimś zupełnie innym niż tumanem i nieukiem, to oznacza, że nawet w odległej Argentynie ruszyła kampania takiego pozycjonowania Polski i Polaków, ażeby nikomu nawet przez myśl nie przeszło zbierać jakieś dary, organizować pomoc humanitarną, czy też nawet osobiście uczestniczyć w jakiejś akcji mającej za cel obronę Polski.

Nie będzie konkluzji, sami pomyślcie dalej. Jako podpowiedź zalecam zapoznanie się z planami tego kapusia Boniego na temat "mowy nienawiści".

This world is totally fugazi
Andrzej.A

30 listopada 2012

Rzyć Uważam

To jest jedyne sensowne skojarzenie jakie przychodzi do człowieka po tym co się wydarzyło - tak będzie brzmiał nowy tytuł tego tygodnika.
Właściciel usunął naczelnego, na co zareagowała cała redakcja, która stwierdziła, że dalej tego gówna firmować swoimi nazwiskami nie będzie.
To są skądinąd łebscy faceci w większości (i jedna kobitka), to sobie poradzą. Według mnie nie ma obaw.
Sądzę, że system panujący nie przewidział aż tak ostrej reakcji. Zmieniono naczelnego Rzepy - bo de facto naczelnym został Węglarczyk vel Fleiszfarb (Światło) i nic się nie wydarzyło. Ten konkurs co go niby rozpisali, to pic na wodę i fotomontaż. Węglarczyk vel Fleiszfarb (Światło) zostanie i tak albo naczelnym albo v-ce naczelnym i jako typowy oficer polityczny będzie tym interesem z tylnego siedzenia kierował.
I już, już byli pewni swego, że wszystkich trzymają na krótkim sznurku i nagle pierdut. Sznurek się urwał, poplątał, trwa polowanie z nagonką na chętnych do "tygodnika niepokornych"
I oczywiście kto wyskoczył i wpadł w zachwyt - Korwin. To jest dopiero łajza skończona.
I Giertych - akceptowalny endek.
Bój się pan Boga. Jakby o mnie ktoś z KPP powiedział, że jestem akceptowalny Polakiem, to bym ciupasem na kolanach poszedł do Częstochowy i cały czas tej wędrówki bym rozmyślał gdzie i kiedy popełniłem błąd i zszedłem na manowce.
W rodzinie Giertychów takich refleksji brak.

I ten Piński jeden z drugim (bo to dwaj bracia są). Z redaktora NE przeszedł wprost do "Rzyć Uważam".  Tak se chlast i przeszedł. Z portalu, który to niby jest ostry wobec władzy, dokumentuje prowokacje milicyjne z Marszu Niepodległości - i tak se przeszedł, chłe, chłe, chłe. A świstak siedzi i zawija w sreberka.



This world is totally fugazi Andrzej.A

26 listopada 2012

Senat Uniwersytetu Jagielońskiego

Wszyscy już zapewne się zapoznali z nienawistnym wystąpieniem Grzegorz Brauna, a jak ktoś się nie zapoznał to może sobie poszukać. Tylko odradzam ten fragment, który był prezentowany w TVN, bo to jest dość gruba manipulacja. To spotkanie w Klubie Ronina miało miejsce 10 września, materiał był opublikowany  w sieci około dziesięciu dni później. Od tamtej pory minęły 2 miesiące. Nikt się tym przez te dwa miesiące nie interesował, aż wybuchła sprawa Brunona z Krakowa, potem swoje trzy grosze dołożył Nicpoń.
I jak sądzę doszliśmy do sedna problemu.

Sedno problemu tkwi w tym, że na tym spotkaniu był profesor Nowak z UJ. Siedział tam na scenie razem z trzema blogerami i Braunem.
Ale najważniejsze jest to, że profesor Nowak nie zareagował na siejące nienawiść wystąpienie Grzegorza Brauna. Nie wstał, nie wyszedł, nie powiedział nawet, że protestuje.
I tak oto saloon znalazł hak na nielubianego profesora. A nie lubią oni go bardzo. Bo mało kto z profesury, jeszcze w dodatku z UJ tyle im krwi nie napsuł.

W związku z tym sądzę, że w najbliższym czasie zbierze się Senat tego zacnego uczyliszcza i zadecyduje, że profesor Nowak nie może dłużej być wychowawca młodzieży, nie może mieć kontaktu ze studentami, zwłaszcza młodszych roczników. Albowiem profesor Nowak nie gwarantuje właściwej postawy moralnej, właściwego wychowywania młodego pokolenia, w duchu poszanowania dla wszystkich wartości demokratycznych.
Co zostanie napisane w takiej uchwale Senatu UJ to nie ma skądinąd większego znaczenia. Ważne, że profesor Andrzej Nowak zostanie odsunięty od prowadzenia wykładów i innych zajęć.

Saloon i Senat odetchną z ulgą.
Sądzę, że taki będzie ciąg dalszy dziejącej się obecnie rzeczywistości.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

23 listopada 2012

Ludzie, zrozumcie coś do ciężkiej cholery

Czym się żywi główny ściek medialny?
Odpowiedź: emocjami.
Im bardziej prymitywne i płaskie tym lepiej dla nich.
A cóż jest bardziej prymitywne i płaskie niż działacz PiS-u pytający się na blogu: "Czy można zrobić referendum w sprawie tego, czy można bezkarnie Tuska odstrzelić". Pomijam w tym momencie fakt, że przekaz medialny w tej sprawie został rutynowo zmanipulowany. Bo przecież to jedno zdanie było obocznością, a cały tekst dotyczył aborcji, a nie tego jak się pozbyć obecnej władzy.
Gdyby nie Artur to by się znalazło coś innego, ale oczywiście działacz PiS-u jest dużo bardziej przystający do tez, które główny ściek implantuje do mózgów swoim odbiorcom.

To nie jest kwestia cenzury, czy też autocenzury, jeśli takich tekstów nie piszemy - chociaż tak uważamy, takie nam myśli po głowie chodzą. To jest po prostu kwestia taktyki i strategii. Bo to nie jest żaden wyczyn aby w internecie gromko zakrzyknąć, że Iksiński, Igrekowski i Zetowski to zdrajcy, których należy odstrzelić.
Bo wypisując takie rzeczy, które potem zostają przetworzone odpowiednio główny ściek, dajemy im tylko i wyłącznie amunicję do przekazu propagandowego służącego do indoktrynacji lemingów. A jeśli spojrzymy na kontekst czasowy, to powinniśmy stwierdzić, że połączenie informacji o zatrzymaniu gościa z czterema tonami materiału wybuchowego szykowanego do zniszczenia sejmu wraz z premierem i prezydentem z tym co napisał Nicpoń jest co najmniej nieszczęśliwe. Nie ma tu znaczenia, że informacje o czterech tonach materiału wybuchowego są zwykłą brednią i konfabulacją prokuratury i ABW.
To jest nieszczęśliwe w sensie strategii politycznej.

Nie udzielamy również wywiadów takim instytucjom jak TVN - obejrzyjcie sobie jak został pokazany Nicpoń. Według mnie jak nurek śmietnikowy, który siedzi w papuciach, bawi się laseczką, w otoczeniu drogich mebli i bibelotów. Zrobiono z niego w tym materiale filmowym skrzyżowanie nurka śmietnikowego z nowobogackim parweniuszem. To jest dopiero dramat.

Artur najwyraźniej zapomniał co jakiś czas temu przydarzyło się blogerowi o ksywce GALBA. Który został sflekowany jako zaciekły antysemita za swoje wpisy i wypowiedzi do mediów.

Istnieje takie słowo jak mimikra, które oznacza dostosowanie. A więc dostosujmy się, w sensie powierzchownym, do istniejącej rzeczywistości, nie krzyczmy o powstaniu, obaleniu systemu i wieszaniu zdrajców. Bo to jest przeciwskuteczne. Bo ludzie w swojej masie są przeciwnikami zmian drastycznych - rewolucyjnych.

Mam nadzieję, że mój wywód jest zrozumiały nawet dla najbardziej rycerskiego zwolennika szybkiej zmiany rządów.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

22 listopada 2012

Szpitale, NFZ, ZUS

To takie nieistotne informacje, które tylko co bardziej wytrwali, lub posiadający wiedzę z tyłu sklepu warzywnego, są w stanie posiąść.

1. Szpital dziecięcy na Litewskiej w Warszawie nie przyjmuje dzieci, w tym noworodków wymagających pobytu w inkubatorach. Powód: awaria instalacji gazowej - chodzi o centralny system dostarczania tlenu do sal. To oznacza, że ileśtam noworodków po prostu umrze w najbliższym czasie.

2. Instytut Matki i Dziecka w Warszawie zaprzestał przyjmowania pacjentów do zabiegów planowych z powodu przekroczenia narzuconych przez NFZ sum wydatkowanych w bieżącym roku. Skutek: najprawdopodobniej jak w punkcie pierwszym.

3. O tu jest gruba sprawa - całość informacji pochodzi "z tyłu sklepu warzywnego". NFZ i ZUS wdrażają centralny system informacji komputerowej, który ma zawierać on line informacje czy dany człowiek przychodzący do lekarza jest ubezpieczony, czy nie.
Z punktu widzenia informatycznego sprawa jest trywialna. Osobowa baza danych z nanoszonymi informacjami kto i kiedy zapłacił (zapłacono za niego) składkę ubezpieczeniową. Zasadniczy problem to tylko i wyłącznie postawienie odpowiednio silnych serwerów, które byłyby w stanie obsłużyć takie zagadnienie w skali całego kraju oraz zapewnienie odpowiednio szybkich łącz.
Ale zaczynają się schody z zupełnie innej strony. Otóż system ten miał zacząć działać od września, przesunięto termin wstępnego rozruchu na styczeń 2013. Ale nawet ten termin został obwarowany dodatkowym elementem. Otóż dopuszcza się, że pacjent, który według systemu jest nieubezpieczony może złożyć oświadczenie, że ubezpieczony JEST.
Teraz samo jądro tego problemu. Otóż istnieje uzasadnione podejrzenie, że tymi, którzy nie płacą terminowo składek zusowskich za swych pracowników są: jednostki samorządu terytorialnego, ministerstwa oraz inne tego typu instytucje związane z budżetem (agencje rolne, agencje restrukturyzacyjne i wszelka inna biurwowa swołocz, która w życiu złotówki nie zarobiła uczciwą pracą).
To teraz sobie wyobraźcie, że przychodzi taka biurwa do lekarza i słyszy na dzień dobry, że jest nieubezpieczona bo najpewniej szefostwo nie zapłaciło za nią składki do ZUS. Że wizyta u lekarza to kosztuje a i za wypisane leki trzeba będzie zapłacić 100 procent. No wyobraźcie to sobie i pomyślcie jaki byłby wynik sondaży po pół roku od pierwszego takiego zdarzenia. Dotychczas przykrywali to drukowaniem odpowiednich zaświadczeń, ale wprowadzenie systemu informatycznego likwiduje zaświadczenia.
Gonią w piętkę.


This world is totally fugazi
Andrzej.A

20 listopada 2012

Sprawca zamachu w Smoleńsku jest już znany

We wpisie z 30-10-2012 (http://pulldragontail.blogspot.com/2012/10/sekwencja-zdjec-satelitarnych.html) opublikowanym  po artykule Cezarego Gmyza zawarłem taki fragment:
"Tymczasem nitroglicerynę to można uzyskać praktycznie w warunkach domowych (odradzam), natomiast trotyl jest powszechnie dostępnym materiałem stosowanym w górnictwie, przy wydobyciu kruszywa w kamieniołomach, w budownictwie.
Dlatego łatwo będzie potencjalnie zrzucić winę na jakiegoś "psychola", który samodzielnie i bez udziału osób trzecich to zrealizował. Pozostaje oczywiście kwestia zapalnika, który zainicjował całą reakcję wybuchu, mechanizm zegarowy, ciśnieniowy czy cokolwiek innego."

A dzisiaj okazuje się, że niejaki Brunon K. planował zamach na cały parlament z prezydentem i premierem włącznie.
W mediach pojawiają się oczywiście relacje "życzliwych" sąsiadów, którzy mówią, że "od dzieciństwa robił bomby". To ja powiem tak, większość chłopaków w okresie w okolicach 10-16 lat robi różne głupie  "wynalazki" i "doświadczenia", potem się z tego wyrasta. W każdym razie ja robiłem i większość moich kolegów w tamtym czasie również.

Brunon K. jest inżynierem chemikiem, pracownikiem Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Chemik pracujący przy rolnictwie ma dużo większe możliwości niż ktoś inny. Taki specjalista zajmuje się:
- środkami ochrony roślin,
- defoliantami,
- nawozami sztucznymi
ale w procesach syntezy powyższych substancji wystarczy dodać w pewnych momentach innego katalizatora i zamiast nawozu azotowego dostaniemy zupełnie coś innego.
Ponadto laboratorium w takim rolniczym instytucie jest dużo lepiej wyposażone niż gdzie indziej. Zsyntetyzowanie, dla takiego człowieka, TNT lub otrzymanie nitrogliceryny jest działaniem rutynowym. Zwłaszcza, że w dniu dzisiejszym mówi się o pentrycie, octolu i hexogenie.

Dzisiaj dla odmiany, we wcześniejszym wpisie, (tutaj: http://pulldragontail.blogspot.com/2012/11/totalna-bzdura.html) napisałem:
"Znaleziono człowieka o słabej psychice, sfrustrowanego niskimi zarobkami na uczelni i odpowiednio go "podkręcono".
A potem doprowadzono do rozprzestrzenienia się "spisku", a następnie sprawę "zrealizowano". Tak samo jak w filmie "Trzech kumpli" mówi w pewnym momencie Szmigielski: "Skoro zainicjowano grupę, to potem trzeba było ją zrealizować, za to nam w końcu płacili".
Pośrednim dowodem, że sprawa jest prowokacją, jest to, że nie podniesiono stopnia zagrożenia."

Podtrzymuję to. Znaleziono labilnego emocjonalnie gościa, który nie wyrósł z okresu kiedy robi się duże buum, żeby zaimponować koleżankom (o tym świadczą te filmiki i ilość użytego do prób materiału) . Teraz mu zrobią pranie mózgu i on się przyzna do wszystkiego. Wynajdą nawet jakiegoś nowoczesnego doktora Freuda, który tego nieszczęśnika odpowiednio opisze.

Wniosek będzie jeden: Brunon K. to sprawca zamachu w Smoleńsku.

Jest tylko jedna cienkość tego pomysłu. Ktoś nie pomyślał, że 4 tony materiałów wybuchowych to w przybliżeniu około 2 metrów sześciennych. Pojawia się problem dostarczenia całego tego towaru pod adres zgodny z oczekiwaniem operatora. Bo przewieźć 4 tony towaru to już nie wystarczy samochód osobowy i wynajęta na stacji benzynowej przyczepka. Do tego trzeba mieć odpowiedni pojazd i odpowiednie uprawnienia (umiejętności) do prowadzenia takiego pojazdu.
Dlatego powtarzam za poprzednim wpisem - cała sprawa Brunona K. i 4 ton materiałów wybuchowych to z góry do dołu prowokacja.

Natomiast Smoleńsk jak najbardziej, będą usiłowali mu to przypisać.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

Totalna bzdura

Na podstawie wypowiedzi prokuratora z dzisiejszej (20-11-2012) porannej konferencji prasowej.
Fakty: inżynier chemik z akademii rolniczej w Krakowie, próbne wybuchy ładunków (nie podano jakich) o wadze do 250 kg, planowane zdetonowanie ładunku (ładunków?) o masie 4 ton, jakaś nieznana osoba inspirująca (znana prokuraturze), ponagrywane filmiki w celu oceny siły wybuchu, organizowanie grupy mającej współdziałać z głównym podejrzanym.

No więc tak:
Żaden inżynier chemik nie musi dokonywać próbnych wybuchów 250 kg wytworzonego (zsyntetyzowanego) przez siebie materiału wybuchowego. Gdyby to było 250 gramów - to prędzej. Taka mała ilość w zupełności wystarcza do określenia, czy uzyskany w laboratorium materiał spełnia oczekiwania.
Zgromadzenie w jednym miejscu 4 ton ładunku wybuchowego jest zadaniem uciążliwym i niekoniecznie skutecznym, aczkolwiek widowiskowym.
Jeszcze te filmiki, pewnie nakręcone żeby się pochwalić potencjalnym kompanom.
Nieznana (znana prokuraturze) osoba inspirująca - pewnikiem prowokator.

Wnioski:
Prowokacja. Znaleziono człowieka o słabej psychice, sfrustrowanego niskimi zarobkami na uczelni i odpowiednio go "podkręcono".
A potem doprowadzono do rozprzestrzenienia się "spisku", a następnie sprawę "zrealizowano". Tak samo jak w filmie "Trzech kumpli" mówi w pewnym momencie Szmigielski: "Skoro zainicjowano grupę, to potem trzeba było ją zrealizować, za to nam w końcu płacili".
Pośrednim dowodem, że sprawa jest prowokacją, jest to, że nie podniesiono stopnia zagrożenia.

Coraz lepiej. Okazuje się, że spośród czterech członków tej "grupy zbrojnej", dwaj to funki z ABW.
Czyli tak: prowokator - osoba słaba psychicznie, sfrustrowana - grupa zbrojna składająca się w dużej mierze z agentów. Ot i cały mechanizm.

P.S.
Nie jestem inżynierem chemikiem. Ale mam w rodzinie profesora chemii, specjalistę od chemii ciężkiej. Takiej jak środki ochrony roślin, nawozy sztuczne i właśnie materiały pirotechniczne. Bo to właśnie jest jedna gałąź wiedzy chemicznej.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

16 listopada 2012

Kłamać trzeba umieć

Prowokatura wojskowa z dumą ogłosiła: "Na drugim tupolewie wykryto cząstki wysokoenergetyczne".
I co, i nic, a właściwie bardzo dużo.
Przekaz wychodzący z prowokatury miał być jasny. Na obu rządowych samolotach, być może wewnątrz również, znaleziono resztki (opary, cząstki, mikroślady) trotylu i/lub innych materiałów wybuchowych. Z czego wynika poprawnie rozumując, że to nic istotnego to co znaleziono na resztkach wraku leżącego na uboczu lotniska w Smoleńsku. Taki, jak należy domniemywać, był zamysł prowokatury woskowej.
Rozszerzając i przewidując dalszy ciąg narracji, w którą jak należy domniemywać wpisały by się za momencik wszystkie mendia głównego ścieku, to następnie pojawiło by się wyjaśnienie, że wszystkie te samoloty w większym bądź mniejszym zakresie przebywały na terenach, gdzie w powietrzu była (mogła być) duża ilość cząstek niedopalonego TNT/nitrogliceryny/innych tego typu substancji.
O'k, rozumiem. Tylko żeby na przykład mnie przekonać do prawdziwości takiej tezy to trzeba by jeszcze podać z których miejsc na/wewnątrz tego drugiego tupolewa pobrano materiał do badań.

Jednakże zanim ta narracja zaczęła się dobrze rozwijać to zgasił ją jednym celnym zdaniem ten sam Cezary Gmyz, który odpalił pierwszą bombę. Redaktor Gmyz zadał jedno pytanie: "Czym w takim razie do tej pory była kontrola pirotechniczna rządowych samolotów?" Bo poprawnie rozumując to była fikcją literacką.
I prowokatura nie wie co ma z tym fantem zrobić, w mendiach też jakby cicho o tym wydarzeniu.
Bo jeśli kontrola pirotechniczna samolotów rządowych jest/była fikcją literacka, to ktoś jest fizycznie za to odpowiedzialny. Tu dochodzi sprawa zabójstwa (chyba w Azerbejdżanie) oficera BOR-u, który był właśnie specjalistą od pirotechniki. Oczywiście nie wiemy, w kontrolowaniu których samolotów brał udział ten oficer. Ale został zamordowany - wstępne diagnozy mówiły o pobiciu na śmierć (nie chciał się powiesić cy cuś).
Bo tym odpowiedzialnym to zdaje się jest generał Janicki - szef BOR.
A ruszenie Janickiego spowoduje rozsypanie się tego całego układu, chyba żeby Janicki "popełnił samobójstwo", albo któryś z jego zastępców - ten odpowiedzialny za nadzór pirotechniczny. Ja bym na miejscu tych panów bardzo uważał na siebie w najbliższym czasie.
Bo to jest najłatwiejsze - zwalić na faceta, który się nie może bronić czyli na trupa. Usiłowano całą tę sprawę zresztą tak załatwić od początku. Najpierw zwalając na pilotów, generała Błasika i prezydenta Kaczyńskiego - nie dali rady tego przeforsować. Kłamali zbyt nachalnie i zbyt nieudolnie żeby to zatrybiło.

Bo kłamać trzeba umieć, a nie walić na odlew cepem. Tu się przypominają te strofy z Herberta: parę pojęć jak cepy, dialektyka oprawców, żadnej dystynkcji w rozumowaniu.
Bo kłamstwo musi być finezyjne, nieuchwytne, niezauważalne. W przeciwnym przypadku wyłazi na wierzch z dosyć głośnym hukiem i ku przerażeniu wszystkich w to zaangażowanych.

Kłamać po prostu trzeba umieć.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

15 listopada 2012

Wzbudzić emocje tłuszczy

Przyleciał do Polski pierwszy samolot Dreamliner.
Ludzie się ekscytują, ale czy na pewno. Na pewno to zmieniono ramówki w telewizjach. po to tylko żeby pokazać jak najobszerniej całość tego wytworu techniki i technologii.
Ekscytacja w mediach jest na takim samym poziomie jak w przypadku skoku ze stratosfery w wykonaniu Baumgarnera.
Ten sam poziom emocji. Rozemocjonowani redaktorzy i reporterzy wprost orgazmu dostają na antenie w czasie swoich wystąpień.

Identycznie dokonywano sprawozdania z wyborów prezydenckich w USA. Czyste emocje, zero analizy politycznej, zero analizy systemu demokratycznego w USA.

Emocje, emocje i jeszcze raz emocje.
Tylko rozemocjonowany tłum, tłuszcza, która nic nie pojmuje z otaczającego ją świata. Oto target dzisiejszych mediów, skądinąd nie tylko w Polsce.

Takich emocjonujących wydarzeń relacjonowanych wręcz na żywo było w Polsce ostatnio wiele.
Sprawa Madzi z Sosnowca, uśmierconej jak się obecnie wydaje przez swoją matkę.
Sprawa dzieci bitych aż do zabicia w rodzinie zastępczej.
To też są emocje, tylko inne.
Wszystko zależy od tego kogo i co pokazuje się w kontekście tych rozpalających emocje tłuszczy rzeczy i spraw.

Jak emocje pozytywne, jak Dreamliner i skok ze stratosfery (gdy się udał), to pokazuje się w mediach w okolicy tego wydarzenia pieszczoszka mediów. Gdyby skok zakończył się śmiercią śmiałka, a Dreamliner miał problemy techniczne, to zawsze znalazłby się jakiś faszysta, żeby go z tym skojarzyć.

W przypadku dramatów dzieci pokazuje się zawsze kogoś kogo media nienawidzą i puszcza się prosząc niby to o wyrażenie swojego zdania na temat jakiejś tragedii. Im bardziej ofiara bezbronna, im mniejsze dziecko, tym łatwiej skojarzyć pierwszego komentującego z samym okropieństwem tego co się wydarzyło.

Nie będzie puenty. Sami to przemyślcie.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

12 listopada 2012

Jeden mały detal

 Z okazji 11 listopada ponownie w Warszawie miały miejsce różne zdarzenia.
Mało kto zwraca jednak uwagę na jeden mały detal.
Tym detalem jest to, że Marsz Niepodległości miał iść zupełnie inną drogą. Konkretnie Alejami Jerozolimskimi.
Ale okazało się to niemożliwe, bo, tu uwaga, uwaga bandziorki z antify zablokowały tamto przejście.
Ja nie bardzo rozumiem dlaczego organizatorzy, wśród nich posłowie na sejm, nie zażądali od władz aby pałami policji wyrąbać przejście dla marszu zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami - zaplanowaną trasą.
Bo co to jest do ciężkiej cholery. Trasa zaplanowana, ustalenia poczynione i nagle bęc, ma być inaczej. Chwileczkę, tak się nie robi. Nikt nie blokował środowiskom lewackim ich przemarszu w dniu dzisiejszym - to co im wolno więcej, no widać wolno im więcej skoro sprawy potoczyły się tak jak się potoczyły.
Oczywiście ja nie jestem skończonym naiwniakiem i doskonale wiem dlaczego dokonano takiej "korekty" trasy marszu. Powód jest oczywisty. Od ronda Dmowskiego w kierunku Wisły to jest bardzo mało bocznych uliczek, prawdę mówiąc nie ma żadnej. Natomiast wzdłuż ulicy Marszałkowskiej co kawałek jest jakaś mniejsza uliczka w kierunku Placu Konstytucji.
I tak się szczęśliwie złożyło, że na tych mniejszych uliczkach akurat były rozlokowane oddziały milicji (tak to jest milicja, a nie policja) oraz sprawne grupki prowokatorów.
Z powyższego wynika poprawnie rozumując, że całość tej imprezy od początku do końca była prowokacją. Bo ktoś musiał udzielić lewackim bojówkom zapewnienia, że nie będą przepędzeni siłą - a to powinno właśnie mieć miejsce.
Dowodem dodatkowym na to, że sprawa była z góry ukartowana jest to, że jednostki milicji były od razu przy trasie, którą efektywnie marsz przeszedł. Co, zdążyli tak szybko się przemieścić, tak szybko poprzeparkowywać te samochody. Ktoś, kto by tak twierdził jest zwykłym kretynem albo agenciakiem.
Późniejsze wyczyny to już jest tylko i wyłącznie konsekwencja powyższego.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

09 listopada 2012

No i co bateryjki

17 i 19 października opublikowałem dwa wpisy, których głównym motywem było stwierdzenie, że te różne celebryty, to zwykłe upadłe kobiety są (z charakteru,  bo płeć tu nie ma znaczenia).
Nie minął miesiąc i tak hołubiony i broniony rzez was Kukiz wyciął wam numer.
No to co zrobicie bateryjki w takiej sytuacji.
Bo Kukiz zapodał, że wycofuje się z komitetu poparcia Marszu z powodu obecności tam pana Kobylańskiego.
Tu skądinąd można by rozwinąć myśl wyrażoną w swoim czasie przez Goebelsa: "Kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się prawdą".
Kukiz przyjął za prawdę wielokrotnie powtarzane kłamstwo o rzekomym antysemityzmie Kobylańskiego.
To sobie teraz bateryjki pomyślcie jakim wielkim intelektualistą jest Kukiz skoro zareagował zgodnie z oczekiwaniami wszystkich tych bredni zapodawanych przez GW i WSI24 na temat Kobylańskiego.
Jak długo trzeba będzie czekać, żeby Masłowska wycięła podobny numer, bo według mnie niezbyt długo.

P.S.
Wpisy, o których mowa na początku są tutaj:
1. http://pulldragontail.blogspot.com/2012/10/zaczeo-sie.html
2. http://pulldragontail.blogspot.com/2012/10/za-pozno.html


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

31 października 2012

Jest taki kraj

Podobno w dodatku demokratyczny.
Od 5 kwietnia 1933 roku nie wolno było obywatelom tego kraju posiadać złota za wyjątkiem biżuterii i drobnych monet.
Za posiadanie złota w sztabach groziły surowe sankcje. Był przymus sprzedaży złota w sztabach do banku po odgórnie wyznaczonej cenie.
Niepodporządkowanie się temu prawu groziło wyrokiem 10 lat więzienia i srogą grzywną.
Dopowiedzmy, że nie były to Niemcy Hitlera, ani Rosja Stalina.
Rozporządzenie to obowiązywało przez 4o lat i zostało zniesione w 1974 roku.
Ten kraj to USA. Grzywna jaką można było zapłacić za posiadanie złota w sztabach wynosiła 250 tysięcy dolarów.
W momencie wprowadzenia tego prawa ustalono cenę zakupu przez banki złota od osób indywidualnych w wysokości 20.67 dolara za uncję, podczas gdy w tym samym czasie cena uncji złota na giełdzie w Londynie wynosiła około 35 dolarów za uncję.

Cofnijmy się trochę w czasie.
2 lipca 1881 prezydent James Abram Garfield zostaje postrzelony przez niezrównoważonego osobnika, przeżywa jednak, ale i tak umiera w dniu 19 września 1881.
Prezydent Garfield był przeciwnikiem utworzenia prywatnego banku centralnego. Znanego obecnie jako FED.

Opiszę jeszcze jeden wcześniejszy przypadek. Prezydent USA, były wojskowy, krzepki pięćdziesięciolatek. Podczas mowy inauguracyjnej przeziębił się. Zmarł w miesiąc później. Gdy po 150 latach dokonano ekshumacji jedyny komunikat jaki ujrzał światło dzienne brzmiał: "wykryto nieznaczące ślady arszeniku we włosach i paznokciach".
No więc nie ma czegoś takiego jak nieznaczące ślady arszeniku we włosach i paznokciach. Włosy i paznokcie mogą rosnąć dosyć długo po śmierci danej osoby - różnie to wygląda. Ale skumulowanie się arszeniku we włosach i paznokciach świadczy o jednym - ten człowiek był truty przez czas dłuższy.

Takich "ciekawostek przyrodniczych" znajdziemy więcej w pewnej książce.
Autor: Song Hongbing
Tytuł: Wojna o pieniądz
Książkę można nabyć przez internet w merlinie, również zamówić przez internet w sieci empik, ale na półkach empiku jej nie widziałem.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

30 października 2012

Sekwencja zdjęć satelitarnych

To jest następny element, który wyjdzie na światło dzienne w sprawie Smoleńska. I jest tylko pytanie skąd te zdjęcia wyciekną. Czy prokuratorzy, którzy mogą mieć dość ryzykowania, czy ktoś inny gdzieś indziej te zdjęcia ujawni.
Ja na miejscu prokuratorów to już w tej chwili bym wnioskował o prewencyjny areszt dla osobnika o nazwisku Turowski.

Nie powiem, żebym od razu uważał, że był to zamach. Ale będąc z pierwotnego wykształcenia inżynierem mechanikiem, to ja nie potrzebuję żadnych zaawansowanych teorii ani obliczeń, żeby stwierdzić, że coś tu nie gra. Cienkościenna rura, a takim elementem konstrukcyjnym jest z punktu widzenia wytrzymałości materiałów samolot, nie może się w ten sposób rozsypać jak to widać na tych zdjęciach. Może ulec zgnieceniu, zmiażdżeniu, połamaniu - na skutek działania sił zewnętrznych, ale nie rozpruciu i przenicowaniu - a to jest na tych zdjęciach. Tylko działanie siły od środka - wybuch - może zaowocować takim obrazem zniszczeń.
No i jest potwierdzenie. Znaleziono resztki nitrogliceryny i trotylu.
Tu uwaga dla tych, którzy mogą dać się wpuścić w przekaz medialny, że to są pozostałości po II WŚ. Otóż nitrogliceryna nie była stosowana w stanie czystym podczas II WŚ. Gdyż była w owym czasie materiałem zbyt niebezpiecznym - nie było technologii, która by umożliwiała użycie w sposób bezpieczny dla użytkownika. Teraz ta technologia jest. Owszem w czasie II WŚ używano dynamitu, który jest osuszoną (poprzez dodanie ziemi okrzemkowej) nitrogliceryną. Ale w informacji podano wyraźnie, że chodzi o nitroglicerynę, a nie dynamit.
Zachodzi pytanie dlaczego użyto tak "starodawnych" substancji wybuchowych. Otóż użycie nowocześniejszych, takich jak semtex lub octol, wbrew pozorom ułatwia namierzenie sprawców. Poddanie niespalonych resztek materiału wybuchowego analizie spektrograficznej umożliwia de facto ustalenie źródła pochodzenia - zakładu, który daną partię towaru wyprodukował. Każda linia technologiczna pozostawia swój unikatowy ślad jakichś tam zanieczyszczeń, które pozostają w materiale.
Tymczasem nitroglicerynę to można uzyskać praktycznie w warunkach domowych (odradzam), natomiast trotyl jest powszechnie dostępnym materiałem stosowanym w górnictwie, przy wydobyciu kruszywa w kamieniołomach, w budownictwie.
Dlatego łatwo będzie potencjalnie zrzucić winę na jakiegoś "psychola", który samodzielnie i bez udziału osób trzecich to zrealizował. Pozostaje oczywiście kwestia zapalnika, który zainicjował całą reakcję wybuchu, mechanizm zegarowy, ciśnieniowy czy cokolwiek innego.

Powtórzmy, sekwencja zdjęć satelitarnych, która będzie wprost dowodziła, że był zamach będzie następnym elementem, który wypłynie na światło dzienne.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

25 października 2012

Proste porównanie

Miałem wątpliwą przyjemność jechać fragmentem autostrady wychodzącej z Warszawy w kierunku zachodnim. Ponieważ był to moment szczytu komunikacyjnego, to jechało się w  "korku", czyli z prędkością niezbyt rozpędzonego żółwia. Ale to pomijam.
Ponieważ prędkość była taka a nie inna, to można się było przyjrzeć pewnym elementom, które tworzą to "dzieło" myśli i czynu naszych drogowców.
Rdza wyziera w praktyce z każdego elementu, z którego wyzierać może. A przecież te konstrukcje postawiono w czasie ostatnich 2-3 lat. rdzewieją te ekrany i te słupy, na których te ekrany są osadzone. To widać nieuzbrojonym okiem.
I teraz porównanie.
Otóż 3-4 miesiące temu miałem okazję oglądać konstrukcje hal przemysłowych, które powstały w okresie 20 lecia międzywojennego, czyli COP-u.
Ja pragnę tutaj przypomnieć, że Eugeniusz Kwiatkowski, który był głównym twórcą COP-u,  to za pracowników miał w większości niepiśmiennych miejscowych chłopów wraz z ich furmankami. Czyli dało się w sposób przystępny dla każdego wyjaśnić na czym polega praca i co oznacza jakość wykonywanej pracy.
W warunkach dużo bardziej prymitywnych niż obecnie, posiadając dużo gorzej przygotowaną kadrę ludzką dało się wyprodukować konstrukcje, na których nie widać śladu rdzy po ponad 70 latach.
A teraz się nie daje osiągnąć takich norm i jakosci wykonywanej pracy jak ponad 70 lat temu.
Ciekawe dlaczego?


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

19 października 2012

Za późno

Poprzedni wpis (http://pulldragontail.blogspot.com/2012/10/zaczeo-sie.html) poświęciłem temu, że różni "znani" ludzie estrady, sztuki i ogólnie pojętej kultury zaczęli zauważać, że coś jest w naszym kraju nie w porządku.
W tekście tym wymieniłem 3 nazwiska: Masłowska, Kukiz i Gadowski.
Prorokowałem również, że niedługo następni ludzie kultury zaczną przechodzić na "naszą" stronę i opisałem, wprawdzie bez nazwisk, identyczny schemat, który miał miejsce za PRL-u.
No i podniósł się raban, bo w ostatnim zdaniu mojego wpisu nazwałem tych "nawróconych" per M.D.P.C.K.*
Na portalu niepoprawni.pl doczekałem się nawet zgłoszenia treści mojego wpisu do kasacji, jako urągającemu różnym takim. A jedna z blogerek powołując się na szlachectwo babcine okazała swoją wyższość przez stwierdzenie, że jej babcia nigdy nie używała takich słów i zawsze potrafiła znaleźć zamiennik.

Zrozumienie mojego tekstu oceniam, wśród tych osób, które go skomentowały krytycznie na 0 (słownie: zero)
Co starałem się wyjaśnić w komentarzach doprecyzowujących, ale i to nie pomogło.

No więc potraktujcie ten wpis milusińscy jako uzupełnienie, suplement do tamtego.

1. Nie chodzi fizycznie o te 3 nazwiska, a o schemat, który niewątpliwie się ujawnia.
2. zadajcie komukolwiek z tej trójki, a najlepiej tej tak bronionej przez was Masłowskiej proste pytania: co to jest sofizmat, erystyka, ojkofobia, ksenokracja. Ja mogę dołożyć jeszcze kilka pojęć podstawowych, które osoba wypowiadająca się publicznie na tematy ważne winna znać, a stawiam dolary przeciw orzechom, że Masłowska tych pojęć nie zna. Prawdopodobnie Gadowski będzie je znał, ale już Kukiz na pewno nie.
3.Główny atak poszedł w tym kierunku, że ja się czepiam Masłowskiej. A guzik mnie Masłowska obchodzi - chodzi o schemat.

I wreszcie najważniejsze
Te wypowiedzi, wywiady, prezentowanie swoich poglądów są spóźnione. Spóźnione o co najmniej 2 lata. Tak proszę państwa, ktoś taki jak Kukiz czy Masłowska jako osoby publiczne (celebryci?) jeśli mają takie poglądy, że uznają tych, którzy szczali do zniczy na Krakowskim Przedmieściu za hołotę i tłuszczę to winni to wyartykułować 2 lata temu. Najpóźniej w miesiąc po "happeningu" niejakiego Tarasa.

I ten Kukiz, który ni w pięć ni w dziewięć opowiada dyrdymały o JOW-ach. Gdy tymczasem powinien mieć świadomość, że system JOW, a taki w praktyce obowiązywał w wyborach do Senatu, spowodował, że w Warszawie w jednym z okręgów wyborczych do Senatu dostał się Borowski (tak ten komuch), a nie Romaszewski.
To jaką wiedzę o otaczającej nas rzeczywistości ma taki Kukiz skoro wygaduje takie dyrdymały.

Masłowska dla odmiany, wielka intelektualistka nagle, którą większość traktowała per michnikowskie gówno. Ale nagle zwrot o 180 stopni, bo raczyła zauważyć, że to hołota szczała do zniczy. Po dwóch latach to zauważyła - znaczy się straszna bystrzacha. Tak jak napisałem wyżej spóźnienie o co najmniej 2 lata.

Powiem wprost.
Jeśli ktoś z celebrytów nie wyartykułował w jakiejkolwiek formie tego, że tłuszcza pod Krzyżem na Krakowskim Przedmieściu jest tłuszczą i hołotą 2 lata temu, to ja mam ich dzisiejsze wyznania w głębokim poważaniu i uważam ich za M.D.P.C.K
_____________________________________________________________________________________
*(M)ała, (D)zika, (P)anienka, w (C)zerwonych, (K)ozaczkach - czyli po prostu kurwa.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

17 października 2012

Zaczęło się

To jest na razie takie nieśmiałe, takie oboczne i niby zwalczane i sekowane, ale już się zaczęło.
O czym mowa?
O celebrytach. Na razie jest to Masłowska i Kukiz. Później pewnie przyjdą i inni. I z całym spokojem i miną smoka srającego na puszczy będą twierdzić i sierdzić, że oni zawsze byli z nami. Zawsze uważali, że ci, którzy szczali do zniczy na Krakowskim Przedmieściu to hołota.
Redaktor Gadowski nawet napisał list otwarty do Masłowskiej. Gdybym nie wiedział, że głupota, to bym pomyślał, że prowokacja.
Oczywiście są jeszcze ci inni celebrytani, którzy u Jakuba W. nadal szczają do zniczy i przypalają papierosami modlące się staruszki, ale to już końcówka. Niedługo pewnie zobaczymy, być może nawet samego Jakuba W. leżącego krzyżem w którejś świątyni. Nie dajmy się temu zwieźć.

Podobno Masłowska dostała nawet jakąś niepochlebną recenzję w GW - to też jest sposób legendowania, nie nowość.
Patrzmy uważnie, kto i w jakich okolicznościach "nagle przejrzy na oczy", bo takich cudów w nadchodzącym czasie to będziemy obserwować na pęczki wręcz.

W PRL-u sprawa była arcytrudna do wykrycia. Trzeciorzędny aktorzyna (nie chce mi się wymieniać nazwisk), który notorycznie wysługiwał się systemowi nagle doznawał objawienia. Szedł do kościoła, zaczynał się udzielać w Komitecie Prymasowskim, ze trzy razy zagrał w przedstawieniach wystawianych w podziemiach jakiegoś kościoła i już się o nim mówiło, że jest "nasz".

Teraz jest łatwiej, można przywołać wypowiedzi danego ancymonka z przed roku, dwóch, pięciu lat - internet nie zapomina.

Strzeżmy się "nawróconych", bo to zwykłe kurwy są.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

15 października 2012

Wiktor But a Smoleńsk

Wiktor But odsiaduje obecnie karę wieloletniego więzienia na terytorium USA. Jako handlarz bronią naraził się wielu i w wielu wymiarach.
Co innego jest jednak istotne w tej chwili.
Otóż w dzisiejszym Urze, można przeczytać, że to właśnie lotnisko w Smoleńsku było tym miejscem, z którego startowały samoloty ze sprzętem, który tak chętnie Wiktor But rozprowadzał po całym świecie.
Pierwszy raz taką informację sprzedał podobno Witold Gadowski, ale ja tego wtedy nie odnotowałem. Co z kolei mówi wiele o systemie medialnym jaki u nas panuje. Obecnie temat ten porusza Stefan Hambura w wywiadzie z braćmi Karnowskimi.
Bo z powyższych informacji wynika, że lotnisko w Smoleńsku było na pewno pod stałą kontrolą amerykańskich satelitów. I nie była to działalność specjalna - okazjonalna z powodu przylotu tam prezydenta Kaczyńskiego, ale działalność rutynowa. Wszak nie jeden Wiktor But jest na świecie i niejeden taki działał i działa w Rosji.

Skądinąd chyba już raz takie zdjęcia satelitarne zostały Polsce przekazane i gdzieś się zawieruszyły.

Stefan Hambura nie mówi wszystkiego, ale z tego co mówi wynika jedno. Za chwilę worek z oszustwami, którymi jesteśmy karmieni od ponad dwóch lat rozpruje się do końca. Już teraz niektórzy prokuratorzy zbierają dokumentację, która ma w przyszłości świadczyć o tym, że oni robili wszystko zgodnie z procedurą - szukają jednym słowem dupochronów już w tej chwili.

Ciąg dalszy nastąpi niewątpliwie niebawem.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

14 października 2012

Kiedy sondaże zaczną znikać

W czasach afery Rywin - Michnik na stronach internetowych GW zawsze w poniedziałek pojawiał się kolejny sondaż. Nie pamiętam oczywiście jaka to firma robiła.
Należy nadmienić, że był to w miarę uczciwie przedstawiony graficznie obraz. Czyli zarówno bieżący wynik, jak i trend długookresowy.
Z reguły było tak, że taki sondaż stanowił jedynkę informacyjną przez cały dzień. Aż nadszedł kolejny poniedziałek i wynik dający SLD poniżej 5 procentowego progu wyborczego. Ten sondaż był na jedynce przez nie więcej niż 2-3 godziny, potem go "zniknięto".

W chwili obecnej praktycznie nie pokazuje się trendów długookresowych, a jedynie bieżące wyniki. W związku z tym przez kilka ostatnich lat można było bezkarnie opowiadać, że PiS "znowu" stracił - tylko nie podawano względem którego pomiaru stracił. Taki drobiazg.

Od afery Rywin - Michnik minęło 10 lat. Część ludzi dała się uwieść propagandzie, część poszła dalej mówiąc, że ci co z PiS-em to się do faszystów zapisali (exemplum Stefan Bratkowski do Marcina Wolskiego).
Ale przebudzenie przychodzi, powoli ale przychodzi. Oczywiście nie do wszystkich, ale rzeczywistość już dosyć wyraźnie "skrzeczy". Rzeczywistość "skrzeczy", czyli przekaz medialny staje się wyraźnie różny od rzeczywistości odbieranej realnie dla coraz większej liczby ludzi.

Do wyborów pozostały 3 lata, bo ja nie wierzę ani w przedterminowe wybory, ani w powstanie rządu technicznego (apolitycznego czy jakkolwiek inaczej taki twór nazwiemy), ani w kryterium uliczne.

Gdy media przestaną pokazywać sondaże wtedy dopiero może być ciekawie.
Na razie ośrodki badawcze zanotowały po raz pierwszy od 5 lat przewagę PiS-u. Co oczywiście też jest sposobem oddziaływania na elektorat. I można dywagować, czy jest to chęć kolejnego przestraszenia zwolenników PO, że oto powraca fala ciemnogrodu - co jest raczej mało możliwe, zważywszy na to, że do wyborów zostały 3 lata. Czy też raczej kwestia nacisku na PO i Donalda T., aby nastąpiło przetasowanie wewnątrz aktualnej ekipy pacynek.

Osobiście obstawiam, że sondaże przestaną być pokazywane w momencie gdy będzie z nich wynikać, że PiS może rządzić samodzielnie. Wtedy też zostanie uruchomiona olbrzymia medialna propaganda w celu wykreowania "nowej" wartości na scenie politycznej - najprawdopodobniej SD z powracającym z brukselskiego zesłania Piskorskim.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

10 października 2012

Ubeckie metody nie działają w USA

Tutaj (http://vod.gazetapolska.pl/2530-dwie-eksplozje-i-seria-awarii) można sobie posłuchać wywiadu jakiego udzielił Anicie Gargas prof. Nowaczyk z Uniwersytetu Meryland.
Identyczny wywiad jakiś czas temu przeprowadzono z prof. Biniendą, również pracownika naukowego w USA.
Obaj panowie współpracują z zespołem parlamentarnym A. Macierewicza.
W obu wypadkach pojawia się jeden wspólny motyw.
Otóż po ujawnieniu się tych panów jako konsultantów zespołu parlamentarnego zaczęły dziać się rzeczy arcyciekawe.
Obraźliwe maile, donosy do władz uniwersytetów, na których obaj panowie pracują. Sugerowanie, że obaj panowie nie mają wiedzy żeby uczestniczyć w takich badaniach.
Pamiętam z wypowiedzi prof. Biniendy, że został wezwany przez swego zwierzchnika - dziekana i tam usłyszał, że widać robi dobrą robotę skoro do zwierzchności przychodzi tak zadziwiająca korespondencja.

Nie ma się w związku z tym co dziwić, że jeśli są jacyś naukowcy w Polsce, którzy wspierają swoją wiedzą zespół parlamentarny, to nie znamy nazwisk tych ludzi.
Pozostaje pytanie, czy analogiczne ubeckie metody są stosowane wobec pana Szuladzińskiego z Australii.
Ale najważniejsze jest w tym momencie aby ta "korespondencja" i to zarówno skierowana do wszystkich panów personalnie, jak i do ich zwierzchników została upubliczniona.
Bo to jednak dosyć łatwe, ustalić na podstawie adresu mail i IP, z którego przyszedł dany mail kto jest autorem takiego komunikatu.
W związku z tym wypada według mnie zaapelować do redakcji Gazety Polskiej żeby namówiła wszystkich trzech panów do dostarczenia i upublicznienia tych ciekawostek przyrodniczych.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

08 października 2012

Cóż za wspaniały początek tygodnia

Niejaki Roman Kurkiewicz, lewak jakich mało, stracił posadę naczelnego "Przekroju". Utrata stanowiska jest związana z zaniechaniem kontynuowania  łożenia kasiorki, na projekt, którego skuteczność była co najwyżej mierna.
Osobnik o nazwisku Kurkiewicz pewnie sobie poradzi, bo z takimi poglądami może zawsze liczyć na wierszówkę w GW. Jedyną satysfakcją pozostaje to, że nie będzie już dostawał apanaży z moich podatków, które były transferowane poprzez spółki skarbu państwa jako tak zwane "reklamy". Marna to satysfakcja, ale zawsze coś. Jakby im zabrać te dotacje, te "reklamy", te inne ukryte formy finansowania to całe to towarzystwo rozpierzchło by się w góra 2 tygodnie. Bo jednak do gara trzeba mieć co włożyć, a samym Leninem z Marksem to człowiek, nawet taki jak Kurkiewicz, długo nie pożyje.

Nie milkną echa ostatniego sondażu, który wskazał PiS jako potencjalnego zwycięzcę wyborów, w dodatku z sześcioprocentową przewagą nad PO. Co było jednak dosyć dużym zaskoczeniem, to znaczy ten skok, bo sama tendencja mówiła, że wcześniej czy później to się musi wydarzyć. Bezcennym było posłuchać/poczytać wynurzeń różnych koryfeuszy saloonu (tak saloonu - w sensie westernowym - mordowni), którzy mimo tytułów profesorskich bez żenady rzucali kurwami w swoich reakcjach - no dobra jeden się taki trafił, któremu zwieracze puściły do imentu - ale ilu tak pomyślało, to tylko Pan Bóg wie. Zresztą te inne reakcje niewiele się różniły w sensie ładunku emocjonalnego.
Ja mam tylko taką jedną uwagę. Otóż sondaż, jaki by nie był, oddaje to co miało znaczenie dla ludzi 3-10 dni wcześniej. Wiedza się po prostu musi ugruntować. Z tego wynika poprawnie rozumując, że następny sondaż może wywołać jeszcze większy popłoch w saloonie.

Walduś Pawlak, zwany cyborgiem, spotkał się z Jarosławem Kaczyńskim i coś wspólnie obgadywali. Nie wydano oczywiście żadnego komunikatu, żadnego oficjalnego stanowisko. Wszystko oczywiście odbyło się w jakimś lokalu i niewątpliwie wielu ludzi dało by duże pieniądze aby znać treść rozmowy obu panów.
Walduś - cyborg, nie jest bohaterem mojej bajki i mam co do niego jak najgorsze podejrzenia. Poczynając od tego, że jeszcze w latach 80-tych uczestniczył w firmie, która de facto szmuglowała komputery z USA do sowietów. 
Ale wprowadzenie fermentu w aktualnej koalicji jest według mnie warte jednej rozmowy w restauracji. Zwłaszcza, że Donald T. jest w tej chwili w defensywie.

Ciekawe jak skończy się ten tydzień. Podobno Donald T. ma wygłosić kolejne expose.
Nie wnikając, bo przecież nie znając treści tego przemówienia można z dużą dozą prawdopodobieństwa znaleźć już w tej chwili antidotum na brednie, które będzie wygadywał Donald T.
Sytuacja powinna wyglądać następująco.
Donald T. kończy, w tym momencie na mównicę wychodzi szef klubu opozycji (Błaszczak?), albo ktoś inny o dobrym talencie aktorskim i zaczyna:
Wysoka przyzbo, przepraszam izbo, Pani zmurszałem, przepraszam marszałek.
Ble, ble, ble, blebleble, ble, ble, ble, blebleble.
I tak mówił przez ostatnie 1h45min22,58 sekundy prezes rady ministrów Donald T. I nie mam nic więcej do powiedzenia na temat wytworów chorej wyobraźni mojego przedmówcy.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

03 października 2012

Szyfrant Zielonka

W artykule (http://wpolityce.pl/artykuly/37604-lada-dzien-w-ruch-pojda-kwity-o-finansach-enei-a-wlasciwie-gigantycznej-aferze-finansowej-czy-stana-sie-ostatnim-kolkiem-w-politycznym-ciele-pawlaka) kwestia szyfranta Zielonki jest potraktowana wręcz marginalnie.
Ale warto według mnie przytoczyć te zdania, które zawarł Witold Gadowski.

"Jeśli rodzina pewnego zaginionego szyfranta nagle wyjeżdża do Moskwy, a wcześniej sprzedaje wszystko co nad Wisłą posiada, to o czym to może - moi Einsteini - świadczyć?
Ano o tym, że ze wspomnianej już Wisły wyłowiono ciało nie tego człowieka, o którym pisano w sensacyjnych artykułach polskiej prasy."

Czy ktokolwiek zarządzi ekshumację tych zwłok, które zostały pochowane. Czy zrobiono wtedy, przed pogrzebem, badania DNA.
Czy w tym grobie leżą jakiekolwiek ludzkie zwłoki.

To są podstawowe pytania, które się cisną na myśl po pierwszych sekundach po przeczytaniu takiej informacji.
Doskonale pamiętam przekaz z mediów gdy "znaleziono" ciało zidentyfikowane później rzekomo jako ciało Zielonki. Ciało w rozkładzie i przy nim jakieś dokumenty w foliowym woreczku.
Fakt, że taki news jest sprzedawany jako w sumie poboczny element w jakimś artykule to też jest ciekawostka.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

02 października 2012

Od późnego lata 2010

Od tego czasu prokuratura ma wiedzę o "błędach" związanych z identyfikacja ofiar Smoleńska. Taką wiedzę przekazali albowiem do Polski funkcjonariusze służb sowieckich właśnie w tamtym czasie.
Mówi o tym A. Macierewicz tutaj: http://vod.gazetapolska.pl/2488-nasz-news-macierewicz-prokuratura-ma-ekspertyze-potwierdzajaca-wybuch

Pan Macierewicz mówi również o tym, że również z tamtego okresu datuje się wiedza prokuratury o dwóch wybuchach na pokładzie samolotu w dniu 10-04-2010. W przywołanym materiale jest to powiedziane w sposób jawny - prokuratura późnym latem 2010 miała opinię, z której jawnie wynikało, że były dwa wybuchy. Czyli cała praca, którą wykonał zespół parlamentarny pod przewodnictwem A. Macierewicza była de facto zbędna. To znaczy byłaby zbędna, gdyby prokuratura wykonywała swoją pracę prawidłowo. Tymczasem nie, musiano tracić czas, ludzką energię na udowadnianie rzeczy, która była znana dwa lata temu. Ale w końcu udowodniono.


Czyli, że prokuratura świadomie i z pełnym rozmysłem wprowadza w błąd zarówno społeczeństwo jak i inne organy władzy w Polsce. A na to, to są chyba odpowiednie paragrafy.
Z tego wynika poprawnie rozumując, że właściwie nie wiadomo czym się prokuratorzy wojskowi zajmowali przez ostatnie dwa lata - bo na pewno nie dochodzeniem do prawdy. I to jest najmniejszy zarzut jaki można w tym momencie tym osobnikom postawić.

W tym momencie nie ma już kwestii czy był zamach, czy nie. Jest kwestią otwartą kto to zrobił i gdzie było centrum decyzyjne.
A skoro prokuratorzy w Polsce zachowują się tak jak widać, to niestety można z całym spokojem założyć, że była to robota wewnętrzna.
To wcześniejszy mój tekst na ten temat.
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/03/inside-job.html

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

01 października 2012

Nie da się ukraść narracji

To jest kolejny mój tekst o tym, że chwyt z profesorem Glińskim jako premierem rządu jest wadliwy.
Po pierwsze:
nie ma czegoś takiego jak rząd techniczny, rząd fachowców, rząd pozaparlamentarny, to są mrzonki.  Rząd zawsze funkcjonuje w jakimś otoczeniu, w tym przypadku w sejmie, i jedynym wyróżnikiem, który swiadczy o skuteczności rządu jest większość parlamentarna, klecona od przypadku do przypadku, lub trwale zawiązana. I trzeba być doprawdy imbecylem rzadkiego kalibru, który nie umie liczyć do 460 aby tego nie rozumieć.
Załóżmy jednak przez chwilę, że prof. Gliński uzyska w konstruktywnym wotum nieufności większość aktualnie zgromadzonych na sali plenarnej.
To jeśli rozważamy rząd techniczny (pozaparlamentarny, fachowców, czy jakkolwiek inaczej ten twór nazwiemy), to przyszły premier, czyli prof. Gliński winien w tym momencie przedstawić cały skład rady ministrów. I już w tym momencie pojawią się tarcia w tak konstruowanym rządzie. I to jest pewne.

Po drugie
załóżmy, że wszystko co powyżej się jednak udało. Jest rząd, który ma niezbyt stabilną, ale jednak większość. I dochodzi do jakiegoś kluczowego głosowania. I ci wszyscy z PO, którzy poparli Glińskiego w momencie czytania expose, nagle zaczynają jarzyć, że to bije również w nich i ich kumpli.

Po trzecie
załóżmy, że chwyt z profesorem Glińskim jest czystą sztuczką P-R. Że nie jest to obliczone na rzeczywisty sukces. Ale na ugranie kilku punktów w sondażach. To jest tym bardziej bezsensowne, ponieważ istnieje dostatecznie wiele elementów, które obciążają ten rząd (Donalda T.), jako rząd nieudolny i wadliwy. W związku z tym nie ma sensu zmiana tego rządu, a sens ma jego trwanie, aby ludzie zrozumieli jaki jest ten rząd.
Powiem więcej. Aktualne zabagnienie sytuacji rządu związane błędami wokół pochówków po Smoleńsku i aferą Amber Gold jest dostatecznym problemem dla rządu, który może być eksploatowany przez miesiące. Wprowadzenie nowego czynnika, czyli prof. Glińskiego jako premiera tylko ten obraz zaciemnia.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.Ah

To jest aberracja

Rząd techniczny, rząd fachowców, rząd pozaparalmentarny, to jest właśnie aberracja.
I żadne chciejstwo tego nie zmieni.
Powiem więcej. Jarosław Kaczyński przedstawiając prof. Glińskiego jako potencjalnego premiera, który miałby zastąpić nieudolnego i niezwykle szkodliwego Tuska, sam spowodował, że przykryte medialnie zostały ostatnie wyczyny obecnej ekipy rządowej. Zaniedbania przy pochówku ofiar Smoleńska, afery Amber Gold i innych. Wszystkie te elementy schodzą na drugi lub trzeci plan. Komentować się będzie to co zrobi/zrobił, powie/powiedział prof. Gliński.
I będzie obśmiewanie się i z Glińskiego i z Kaczyńskiego.

Powiem więcej. Jakby PO i Tusk byli cwani to by za taką zmianą zagłosowali. A mając przewagę w sejmie i tak by mogli blokować wszelkie zmiany proponowane przez nowy rząd choćby nie wiem jak sensowne były.

Nawet jeżeli wypuszczenie Glińskiego jako tak zwanego "zająca" jest błędem, przynajmniej w tym momencie. Bo obecna ekipa ma dostatecznie dużo rzeczy, za które powinna się tłumaczyć. I wszystko to zostaje przykryte medialnie przez kandydaturę Glińskiego.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.

30 września 2012

Nie popadajmy w triumfalizm

Odbył się marsz w obronie wolności słowa, z udziałem TV TRWAM, Solidarności i innych.
Duża impreza, oceniający mówią o nawet 200 tysiącach ludzi na ulicach Warszawy.
Przewodniczący "S" mówi o konieczności zmiany rządu. Jarosław Kaczyński mówi o tym, że w poniedziałek poznamy nazwisko kandydata PiS na premiera, który miałby zastąpić Donalda T.
I to jest właśnie bezsensowny triumfalizm, obydwu wyżej wymienionych.
Bo jak to sobie panowie Duda i Kaczyński wyobrażają?
W obecnym składzie sejmu zmienimy premiera - to oznacza konstruktywne wotum nieufności do aktualnego gabinetu. Ale powiedzmy, że coś takiego by przeszło, że jest wśród członków PO na sali plenarnej sejmu pewna ilość ludzi, którzy są rzeczywiście przestraszeni tym co wyrabia obecna ekipa. Załóżmy ponadto, że SLD i partia osobnika występującego z własnym sobowtórem w ręku też by zagłosowała za takim rozwiązaniem. Załóżmy to wszystko - chociaż jeśli się popatrzy na powyższe założenia to od ręki widać na ile to jest karkołomne i najzwyklejsze w życiu CHCIEJSTWO, nie mające pokrycia w realiach.
Ale przyjmijmy w dobrej wierze, że wszystko co powyżej jednak jakimś cudem by się udało.
I co dalej, jak rządzić mając tak silną PO na sali plenarnej?
Jakich targów i jakich koncesji życzyły by sobie partie, które by takiego nowego premiera poparły?
W obecnym składzie sejmu, że o senacie nie wspomnę, jakakolwiek zmiana premiera nie ma najmniejszego sensu. Bo zmiana premiera to jedno, a drugie to jest to, że natychmiast Donald T. ląduje na kozetce w TVN24 i nie schodzi z anteny przez miesiące. Przez miesiące podczas których rzeczywisty kryzys gospodarczy coraz bardziej narasta, a Donald T. punktuje kolejne kłopoty gospodarki i mówi jak to by było wspaniale gdyby on nadal dzierżył ster rządu. A tu jakiegoś nieudacznika wsadzili i proszę.
Gdyby z drugiej strony dało się przeforsować przedterminowe wybory, co jest jeszcze bardziej nierealnym pomysłem, to nie jest to jeszcze ten moment proszę państwa.
Gdyby przewaga PiS nad PO w sondażach była taka, że w praktyce gwarantowała by samodzielne rządzenie, to można by to rozważać. Ale w obecnej chwili to jest po prostu kpina.

To dobrze, że społeczeństwo zareagowało na apel środowisk, które organizowały marsz 29-09, ale do triumfu to jeszcze kawałek drogi i dużo ciężkiej pracy.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

27 września 2012

Prowokacje

Wiele działań władz jest ostatnio prowokacją wobec społeczeństwa.
Dzisiejsze występy w sejmie również tym były.
Bezzasadne aresztowanie narzeczonej "Starucha" również było prowokacją, a jednocześnie sygnałem, że na każdego paragraf można znaleźć.
Siedziałeś na nie tym krzesełku na imprezie masowej niż powinieneś, albo wręcz stałeś - chlast, możesz wylądować na dołku. Sprawa, która w najlepszym przypadku kwalifikuje się do nałożenia mandatu karnego skutkuje zatrzymaniem na 48 i skierowaniem sprawy do sądu. No tu jeszcze sąd nie stanął na wysokości działania, ale przecież to tylko kwestia doboru składu sędziowskiego, co jak wiemy z innych źródeł załatwia przez telefon młodszy zastępca starszego patafiana z sekretariatu młodszego podchujaszczego.
Ale tak właśnie jest konstruowane prawo - skądinąd całkiem rozmyślnie. Żeby każdego można było w każdej chwili wsadzić na 48 i zrobić mu trzepanie dywanów - zawsze coś się znajdzie.
Ktoś ma w domu flaszkę, taką ładną ozdobną, po szampanie albo innym napitku. Ale żeby taka flaszka stała się ozdobą, to trzeba z niej zedrzeć banderolę akcyzy. I od razu, chlast - oskarżenie o handel bezakcyzowym produktem alkoholowym - 3 miesiące sankcji murowane.
Proste - proste.
A takich "paragrafów", które można zastosować w praktyce do każdego w Polsce są dziesiątki i setki jeśli nie tysiące.

Wracając do meritum, czyli do prowokacji.
Branka, którą zarządził margrabia Wielopolski była taką samą prowokacją wobec społeczeństwa - jak wszyscy wiemy zaowocowała powstaniem. Jednak w tamtych czasach to trochę inaczej wyglądało, bo każdy dwór w Polsce to była po prostu składnica uzbrojenia. Od szabli poprzez broń palną krótka i długą do małych armat. nie sądzę żeby w chwili obecnej społeczeństwo w swej masie dysponowało wystarczającą ilością środków aby móc ryzykować kryterium uliczne. Zwłaszcza, że ci milicjanci (tak, oni przestali być policjantami w dniu 11.11.2011), są identycznie zindoktrynowani jak zomole w stanie wojennym. Wsiowy gnój, któremu się daje waadze będzie waadzy bronił. Bo broni swego stanu posiadania, wprawdzie niezwykle żałosnego, ale on o tym nie wie.

I tu jest problem: JAK ZAREAGOWAĆ NA PROWOKACJE WŁADZY. W 1980 w strukturach milicji powstały zalążki związku SOLIDARNOŚĆ, nie sądzę żeby obecnie samowiedza funkcjonariuszy była aż tak wysoka.

Jarosław Marek Rymkiewicz nawołuje aby pójść w marszu 29-09-2012 w obronie mediów i wolności słowa, nawołuje w tym duchu, aby nie musieć potem wychodzić na barykady z butelkami z benzyną naprzeciw czołgów.
Sądzę, że JMR ma rację, póki można protestujmy w sposób pokojowy, bo potem może być jak w Powstaniu Warszawskim.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

26 września 2012

"Nasi" - czy oni rzeczywiście są nasi

Bardzo mi przykro, ale w świetle pozyskanej w czasie ostatnich kilkunastu godzin wiedzy mam olbrzymie pretensje do ludzi, którzy są niby to po "naszej" stronie sceny politycznej.
W programie Polski Punkt Widzenia z wczoraj t.j. z dnia 25-09-2012 występowali: syn Anny Walentynowicz (telefonicznie) i wdowa po Tomaszu Mercie (osobiście).
W pewnym momencie dyskusja zeszła na podstawowe pytanie, czyli dlaczego nie otwarto trumien po przylocie do Polski. Ogólny ton wypowiedzi obojga gości był taki, że waadza zakazała i że samowolne otwarcie trumien to przestępstwo. Ale jednocześnie oboje państwo stwierdzili, że w świetle ich OBECNEJ wiedzy to waadza popełniła przestępstwo przeciwko przepisom. Gdyż nie można pochować obywatela państwa w Polsce, który zmarł poza granicami bez zrobienia sekcji na miejscu - czyli w Polsce, nawet jeżeli razem ze zwłokami przychodzi sekcja zwłok z innego kraju. Co w przypadku ś.p. Anny Walentynowicz było podwójnym przestępstwem, gdyż Pani Walentynowicz została pochowana w 2010 roku, a papiery z Rosji na jej temat to Janusz Walentynowicz otrzymał w lipcu tego roku.

To teraz po kolei do kogo mam pretensje i za co.
Do
PiS-u, z wyłączeniem J.Kaczyńskiego,
do takich ludzi jak sędzia Johan,
do takich ludzi jak Łażący Łazarz,
do tych wszystkich, którzy mają wykształcenie prawnicze i są "nasi"

Za to, że:
Nikt z wyżej wymienionych, pomimo posiadania wykształcenia prawniczego nie wyszedł na mównicę i nie zawołał gromko: "TO WBREW PRAWU".

dopuszczam oczywiście, że ktoś z tych ludzi coś takiego powiedział, tylko, że jak zwykle był mało słyszalny. W związku z tym mam również pretensję do:

Radia Maryja i TV Trwam,
Gazety Polskiej i Tomasza Sakiewicza personalnie,
redakcji Naszego Dziennika in corpore,
również innych tu nie wymienionych a pozostających w tym samym kluczu logicznym, zarówno z pierwszej jak i drugiej grupy.

Pretensję do tych mediów mam za to, że nikt nie pofatygował się żeby zapytać kogoś z tej grupki wyżej wymienionej jak to jest z procedurą i zapisami prawnymi takie kwestie regulujące. Oraz, że nie nagłośnili tych kwestii publicznie.

Bo to, że jakiś tam Parulski wrzeszczał, że "jakiekolwiek ekshumacje to po moim trupie", to mnie to dynda niczym kilo kitu u sufitu.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

25 września 2012

Zbeszczeszczenie cmentarza - pomnika

To się wydarzy w ciągu najbliższych kilku dni. Na przykład w Warszawie przy ulicy Żwirki i Wigury, gdzie jest pomnik - cmentarz żołnierzy sowieckich. Tak, to to miejsce gdzie znany reżyser dotąd klęczał aż go w końcu kamera sfilmowała.
Zostanie to miejsce obrzucone farbą, albo na grobach znalezione zostaną ekskrementy. To jest według mnie pewne.
Bo Rosja będzie musiała jakoś przykryć fakt podmienienia trumien, które są aktualnie wydobywane w różnych miejscach w naszym kraju. A cóż jest łatwiej zrobić niż wysłać paru "dyplomatów" z własnej ambasady z kilkoma puszkami farby lub foliowymi woreczkami zawierającymi gówno. Nic prostszego, a potem się podnosi raban na skalę światową, że jacy z tych Polaków rusofobi. I w dodatku znajdą się media w Polsce, które podchwycą ten refren. Ja bym skądinąd się nie zdziwił gdyby taka akcja została wykonana nie przez "dyplomatów" z wiadomej ambasady, ale przez pracowników jednej czy drugiej firmy medialnej działającej w Polsce.

Czy można temu przeciwdziałać - TAK.
Wystarczy jako ruch wyprzedzający odpowiednio szeroko rozkolportować taką przepowiednię - bo to pali taką akcję w przedbiegach.
Można też obserwować obecność lub brak umundurowanych jednostek policji w okolicach takich miejsc. Na przykład, w okolicach tego obiektu przy Żwirki i Wigury to z reguły zwłaszcza w godzinach wieczornych i nocnych stoją umundurowane patrole policji. Jeśli znikną, to będzie znaczyło, że się coś szykuje. I wtedy warto robić zdjęcia wszystkich podjeżdżających samochodów, chociaż akurat do tego obiektu, to jak ktoś zna teren to się można dostać z całkiem innej strony.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

23 września 2012

Royal wedding - nie raczej spirytus Royal

Juniorka Kwaśniewska wzięła ślub.

"Wrzaski, przepychanki, głośne przekleństwa, stawanie na górnych oparciach klęczników i na siedzeniu konfesjonału – do tego wszystkiego dochodziło w warszawskiej Katedrze Polowej podczas mszy św. i udzielania przez księży ślubu Aleksandrze Kwaśniewskiej i Kubie Badachowi.Wrzaski, przepychanki, głośne przekleństwa, stawanie na górnych oparciach klęczników i na siedzeniu konfesjonału – do tego wszystkiego dochodziło w warszawskiej Katedrze Polowej podczas mszy św. i udzielania przez księży ślubu Aleksandrze Kwaśniewskiej i Kubie Badachowi."
"Po jakimś czasie z kościoła wyszedł jeden z oficerów, który został zarzucony przez publikę pytaniami, kiedy młoda para i jej rodzice i goście wyjdą z kościoła. – Teraz mówią Wierzę w Boga – głośno rzucił oficer."
"Obowiązywały specjalne zaproszenia, a miejsca w ławkach były oznaczone. Gdy nasz dziennikarz próbował dostać się na mszę, w drzwiach cofnęli go młodzi ludzie wyglądający jak typerzy w lokalach nocnych. Gdy dziennikarz powiedział, że chce wejść do swojego kościoła, jak zwykle to robi, wykidajło rzucił do niego, żeby znikał. – Bóg nie znosi tłumów – dodał."
 
źródło: http://niezalezna.pl/33156-profanacja-kosciola-czyli-slub-kwasniewskiej

Ja tylko pragnę dodać, że jest taki bloger, dość popularny i mieniący się prawicowcem, ba prawakiem i wręcz katolickim ortodoksą, który w swoim czasie wygłosił tezę, że gdyby Kwaśniewski zapragnął założyć dynastię i tak porządnie Polską zajął, to on  by był pierwszy, który by ukląkł przed majestatem.
Tymczasem to tylko spirytus Royal.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

21 września 2012

Wahadło

Wyobraźmy sobie wahadło, które ma w praktyce wiele stopni swobody, jego wahania odbywają się w wielu płaszczyznach.

Oto kilka płaszczyzn, które definiują takie wahadło.

Wychowanie dzieci przez bicie versus wychowanie bez jasno postawionych granic (zwane też oszukańczo bezstresowym).
Seksualność. Z jednaj strony kobieta okutana od stóp do głów, versus kobieta, która de facto chodzi półnaga (półprzezroczyste topy) po ulicy w dużym mieście.
Szkolnictwo oparte na wkuwaniu na pamięć pewnego kanonu podstawowego versus szkolnictwo, które "uczy kreatywności" przy praktycznie zerowej wiedzy formalnej.
Jak widać mamy wahadło, które oscyluje w trzech płaszczyznach, ale tych płaszczyzn jest dużo więcej. Tak samo jak w fizyce, widzimy trzy wymiary, potrafimy dopisać  czwarty (czas), ale gdy ktoś nam mówi o przestrzeni jedenastowymiarowej, to zaczynamy odczuwać dysonans poznawczy.

Ludzkość, a na pewno cywilizacja białego człowieka osiągnęła taki poziom samowiedzy z takich dziedzin jak socjologia, historia, medycyna, system szkolnictwa i innych, że można się pokusić o wyznaczenie optymalnego systemu wychowawczego, który będzie generował najbardziej optymalne i najlepiej wykształcone osoby.
Jest tylko jeden problem, no może dwa problemy z tym związane
Nikt nie jest tym zainteresowany. I to nie tylko w Polsce. Można powiedzieć, że w Polsce najmniej.
I drugi, trzeba by przekopać olbrzymią część literatury, socjologii, historii i innych gałęzi wiedzy ludzkiej, aby tą optymalną drogę wyłonić.
Bo taka droga istnieje, droga, która każdemu osobnikowi pozwoli się wspiąć na wyżyny swojego intelektu i swoich możliwości (możliwości rozumianych w każdy dowolny sposób).
Elementem blokującym są tutaj stare struktury. Stare struktury naukowe, stara hierarchia akademicka.

Wahadło właśnie osiągnęło apogeum w kierunkach: swoboda seksualna, wychowanie bez jasno postawionych granic, nauka bez wiedzy elementarnej.
Oscylacje same się wygaszają. Można domniemywać, że za kilka lat powróci model XIX wieczny, ale złagodzony.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

19 września 2012

Michałki

W TV (wszystkich) królują "michałki".
A konkretnie w głównych wydaniach dzienników wieczornych.
Najbardziej eksploatowanym tematem jest kwestia prawdopodobnego zabójstwa dwojga dzieci przez rodziców zastępczych.
I tak, właśnie tak proszę państwa, to jest MICHAŁEK.
Taki sam michałek jak sprawa małej Madzi z Sosnowca.

Dramat jednostkowy przykrywa dramat ogólnopaństwowy. Tylko, że takich rzeczy dzieje się w Polsce około 3 dziennie. Troje dzieci ginie codziennie w Polsce. Część z nich to uciekinierzy, którzy potem albo sami się znajdują, albo policja (czy te jest policja to ja mam wątpliwości, raczej z powrotem milicja) ich odnajduje i odprowadza do domów, ale duża część z nich rzeczywiście się nigdy nie odnajduje.
W związku z tym jest niezwykle łatwo uzyskać jakąś dramatyczną historię jednostkową a'vista. To po prostu wynika ze statystyki.

Możemy być spokojni, sprawa rodziny zastępczej i prawdopodobnie zamordowanych dzieci będzie gościła na ekranach TV przez długi czas.
A o sprawie kretynki z prokuratury, która na posiedzeniu Krajowej Rady Prokuratury niemalże wywoływała salwy śmiechu, będzie marginalizowana. Identycznie będzie ze sprawą sędziego, który stawał słupka, łasił się i przymilał, żeby tylko jakiś młodszy zastępca starszego patafiana zaraportował o nim gdzieś wyżej, że jest "po linii i na bazie".
O "pomyłkach" przy pochówkach po tragedii z 10-04-2010 również się mówić nie będzie.

A jeśli sprawa rodziny zastępczej z jakichś względów upadnie, upadnie w sensie medialnym, to znajdzie się inna analogiczna sprawa. Jak nie od razu dzisiaj, czy jutro, to najdalej za 4-5 dni coś analogicznego wypłynie. Bo to kwestia statystyki.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

17 września 2012

Tego układu nie da się ruszyć

Taka jest myśl przewodnia artykułu opublikowanego (tutaj: http://wpolityce.pl/wydarzenia/36473-gdanskiem-rzadzi-sitwa-tego-sie-nie-da-ruszyc-pomorski-uklad-rozlozony-na-czynniki-pierwsze-w-uwazam-rze).

No więc śmiem wątpić. Bo nawet bez lustracji sędziów i prokuratorów można ten układ ruszyć, a przynajmniej ostro nim zachwiać.
Sprawa jest dosyć prosta. Otóż prokurator czy też sędzia jest funkcjonariuszem publicznym. I zawsze można go oddelegować na równorzędne stanowisko gdzieś indziej, oczywiście zapewniając aktualny status mieszkaniowy i uposażenia.

Całą gdańską prokuraturę i skład sędziowski można rozparcelować po kraju, tak aby w żadnym przypadku dwóch ludzi z tego środowiska nie pracowało w jakiejkolwiek zależności od siebie.
Na miejsce tych urzędników należy przysłać analogicznych ludzi z różnych miast w kraju.
Według mnie skutek murowany.
Analogiczne posunięcia powinno się zrobić w ramach wyższych oficerów policji, oficerów delegatur ABW i innych.
Po pewnym czasie taką karuzelę należy przeprowadzić również w innych miejscach. I wszyscy się będą bali, że przyjdzie jakiś następca nie wiadomo skąd, przeczyta ponownie wyrywkowo jakieś akta, napisze raport i ... i można wylądować w kryminale.

Istnieje wiele rozwiązań, które umożliwiają zapanowanie nad tym bałaganem, żeby nie powiedzieć dosadniej, trzeba tylko chcieć z nich skorzystać.
Przypadki prokuratorów Witkowskiego - to ten z IPN, badający sprawę księdza Popiełuszki i Wełny - ten od mafii paliwowej, dowodzą, że stosując zwykłe procedury można każdego prokuratora usadzić.
To dlaczego nie usadzać w analogiczny sposób prokuratorów, co do których istnieją uzasadnione podejrzenia, ale brak dowodów, że sprzeniewierzyli się samemu jadru tego co nazywamy służbą publiczną. Analogicznie z sędziami i innymi.
Oczywiście te rady, to nie są rady, które mogą być skierowane do tego rządu.
Ale co, pogadać se nie mogę.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

11 września 2012

Przedstawcie chociaż cień dowód

Na portalach zawrzało.
Na wpolityce.pl, na niezalezna.pl, wszędzie krytyka książki Zychowicza.

Przytacza się fakty późniejsze aby udowodnić, że Hitler w 38-39 chciał dokonać eksterminacji Polaków. Przytacza się oczywiście "cytaty" z Mein Kampf. Ciekawe swoją drogą ilu spośród tych co się tymi cytatami podpierają rzeczywiście tą książkę miało w rękach.
Do kuriozalnych należy zaliczyć wyczyn Pani Teresy Bochwic, która zaczyna z wysokiego C (źródło:http://niezalezna.pl/32753-kwestia-zdrady) tytułem: "Kwestia zdrady" i dalej spokojnie ciągnie jak to za PRL-u wbijano do głowy, że Beck był zdrajcą.
Najśmieszniejsze, a może najsmutniejsze jest to, że w książce Zychowicza nie ma ani pół zdania, które by choć minimalnie sugerowało, że Beck był zdrajcą.

Równie kuriozalne było wystąpienie dr. Żukowskiego podczas spotkania promocyjnego w "Klubie Ronina", gdzie szanowny naukowiec (socjolog) zaczął mówić o strzelaniu do cichociemnych w Warszawie, oczywiście strzelaniu przez innych Polaków, oraz o strzelaniu przez polskich lotników latających na Messerschmittach do brytyjskich Liberatorów. (źródło: http://blogpress.pl/node/14211 - sama końcówka tego spotkania).

Równie interesująco zachowują się dyskutanci, gdzie jeden wygenerował nawet tekst, że "Łączka" na Powązkach to również dzieło Niemców.

To ja mam propozycję do tych wszystkich, którzy negują tezy postawione w książce Zychowicza. Dokładnie taką, jak tytuł mojego wpisu: PRZEDSTAWCIE CHOCIAŻ CIEŃ DOWODU.
Bo na razie to się ośmieszacie.

Poprzednie notki na ten temat:
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/kiedy-przyjdziecie-nas-wybawic.html
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/zwiazek-przyczynowo-skutkowy.html
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/prawie-wszystkie-warianty.html

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

08 września 2012

Leszek Żebrowski o NSZ

Część pierwsza, czyli wykład dr. Żebrowskiego
http://www.youtube.com/watch?v=qN3S8coN1rs&feature=player_embedded

Część druga, czyli dyskusja i pytania od publiczności
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Okv2tXRxuKQ

Nie będę komentował tych wystąpień. Kto wie kim jest Leszek Żebrowski ten wie. Ci, którzy nie wiedzą mogą się choćby po tych dwóch fragmentach dowiedzieć.
Pewnie się będę musiał skontaktować z dr. Żebrowskim z przyczyn osobistych. Bo to jednak było tak, że rodziny ukrywały przeszłość dziadków przed najmłodszymi. A gdy już można było o tym bezpiecznie mówić, to dziadek nie żył już od 20 lat i w sumie niewiele wiadomo, zwłaszcza, że rodzice też już na tym lepszym świecie.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

07 września 2012

Kiedy przyjdziecie nas wybawić?

Tytuł mojego wpisu jest oczywiście cytatem. Cytatem z książki Stanisława Cata - Mackiewicza "Myśl w obcęgach - studia nad psychologią społeczeństwa sowietów".

" ... To co się powinno nazywać zdradą stanu, spotyka się w Bolszewii na każdym kroku. Każdy dorożkarz, gdy się dowie, że jestem Polakiem, z reguły pyta się: Kiedy przyjdziecie nas wybawić? ..." Takie teksty rzucają przede wszystkim ludzie starsi, ci którzy pamiętają czym był normalny kraj.

Z drugiej strony.
"W Rosji każdy normalny człowiek wierzy w wojnę. Co więcej, każdy normalny człowiek nie może sobie zdać sprawy, dlaczego my czy Europa, czy ktokolwiek dotychczas na Rosję nie napadł. Ta kwestia wydaje im się tak dziwna, że tłumaczą to sobie tylko jakąś perwersyjną chytrością z naszej strony."

Jak wiemy wojna wybuchła w 1939 roku, ale był jeszcze incydent z roku 1927, gdy zamordowano w Warszawie sowieckiego ambasadora. Wtedy też byliśmy na krawędzi wojny z sowietami, ale wtedy jeszcze żył Piłsudski.

W jednym z fragmentów, którego to cytatu nie chce mi się w całości przepisywać urzędnik wręczający Mackiewiczowi wizę mówi: "wiemy, że Pan nas nie lubi, ale wiemy również, że Pańskie sprawozdanie będzie uczciwe." - taki jest sens tej wypowiedzi.
Cóż, uważam, że sprawozdanie Mackiewicza było aż nazbyt uczciwe. Jeśli mam być szczery, to tak napisane sprawozdanie winno być utajnionym dokumentem II Oddziału Sztabu Generalnego. A Mackiewiczowi winna być wypłacona z funduszy operacyjnych suta gratyfikacja. Natomiast książka, która powinna zostać pokazana publicznie powinna być troszeczkę inna. Na przykład pozbawiona tego pytania, które jest tytułem mojego wpisu.
Można według mnie przyjąć taką tezę, że książka Mackiewicza mogła być jednym z czynników, które spowodowały "Wielką Czystkę". Stalin to przeczytał, lub tylko mu to zreferowano i złapał się za głowę. Jego ludzie, tu chyba lepiej pasuje zwrot "jego niewolnicy", śmią myśleć o tym, że ktoś ich wyzwoli. I maszynka do mielenia mięsa ruszyła.
Jak wiemy z historii, nic to nie zmieniło. Oddziały Armii Czerwonej poddawały się bez jednego wystrzału w 1941 roku. Były incydenty przechodzenia na stronę Polski w roku 1939.

Dlatego tym bardziej zasadne stają się spekulacje Piotra Zychowicza w książce "Pakt Ribbentrop - Beck".

To nie są oczywiście wszystkie czynniki, które determinowały sukces opisywany przez Zychowicza. Równie istotne dla całokształtu tego okresu historycznego są traktaty z Locarno i Rapallo oraz działania bądź ich zaniechanie w wykonaniu duetu Londyn - Paryż. Przy czym ja uważam, że rolę decydującą w tym tandemie zawsze grał Londyn czyli Główny Paser.

Poprzednie notki na ten temat:
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/zwiazek-przyczynowo-skutkowy.html
oraz
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/prawie-wszystkie-warianty.html

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

06 września 2012

Związek przyczynowo skutkowy

W latach trzydziestych, ale również wcześniej na polskiej wsi było biednie, nawet bardzo biednie. Dochodziło do rozruchów, policja musiała używać broni palnej, byli zabici i ranni, wiele osób aresztowano i wiele dostało kary więzienia.
Problem sytuacji na wsi doczekał się nawet powieści. Chodzi oczywiście o"Karierę Nikodema Dyzmy" Dołęgi Mostowicza. Sam Dyzma jest wymyślony, ale problem jest realny. Tym problemem było to, że było za dużo zboża. Oczywiście problem nie dotyczył samego zboża, również innych produktów rolnych, ale zboże można uznać za główny symbol interesującego nas zagadnienia.
Zachodzi pytanie, dlaczego tak się działo?
Jeśli dorzucimy do tego kryzys światowy, to powinna nam się zapalić w głowie czerwona lampka ostrzegawcza, że coś jest nie w porządku. Bo zboże jest rzeczą, której potrzebują wszyscy i zawsze. To niekoniecznie musi być zboże, ale w Europie to jest zboże.
To by oznaczało, że musiała nastąpić klęska urodzaju na niespotykaną skalę i wszędzie tego zboża było tyle, że nie dało się go sprzedać.

Odpowiedź jest jednak zupełnie inna.
W POLSCE BYŁA BIEDA, BO NA UKRAINIE PANOWAŁ GŁÓD.
Głód zaprowadzony specjalnie przez władze sowietów. Dochodziło do aktów kanibalizmu.
A ukraińskie, ale również z innych obszarów sowietów, zboże było sprzedawane  w takich cenach na rynkach światowych, że nasi producenci nie mogli się przebić. Potem, gdy już główna fala terroru wobec chłopów ukraińskich zelżała, to odbiorcy byli po prostu przyzwyczajeni kupować zboże tam gdzie kupowali. Nawet jeśli dotychczasowy dostawca podwyższył ceny do realnych.

Odpowiedziawszy sobie na postawione na początku pytanie zaraz pojawiają się następne. Czy ci, którzy spowodowali nieszczęście Ukraińców zakładali od razu na początku, że dzięki temu osłabią również Polskę, czy wyszło im to niejako przy okazji, jako niespodziewany ale całkiem pożyteczny bonus.
Pojawiają się również inne pytania. O działalność innych, nie tylko sowietów. Zwłaszcza główny paser jest tu ciekawą figurą w tej sprawie.

W nawiązaniu do poprzedniego wpisu (http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/prawie-wszystkie-warianty.html) zachodzi pytanie, jakim cudem minister Beck mógł przyjąć gwarancje głównego pasera jeśli znał przedstawione powyżej fakty. Bo że takich faktów nie znała szeroka publika, to jest to zrozumiałe, ale szef MSZ to jednak takie fakty winien znać i winien móc dokonać analizy, która doprowadza do powstania takiego skojarzenia.



Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A