28 maja 2013

PKW pojechała do Moskwy na "szkolenie"

Wiele elementów świadczy o tym, że wybory w Polsce były fałszowane.
Zwłaszcza po 10-04-2010.
Jak temu zaradzić. Recepta jest trywialna.
Na każdą obwodową komisję wyborczą potrzeba czterech ludzi.
Dwóch siedzi na miejscu, jest odpowiednio przeszkolonych, zliczają pewne dane cząstkowe (ile kart wydano do godziny XX i inne). Dwóch następnych siedzi przy komputerach w swoich domach i odbiera te dane cząstkowe poprzez sms-y. Ważne jest aby cała czwórka nie znała się między sobą towarzysko.

Ważna jest rola tych, którzy siedzą w komisji (mężowie zaufania), to ci, którzy pilnują prawidłowości procesu liczenia głosów po zakończeniu głosowania.
Ale równie ważna jest rola tych, którzy przekazują uzyskane poprzez sms-y dane do dalszej obróbki poprzez łącza komputerowe.

Sprawa jest trywialna.
Jeśli dwóch ludzi, którzy się wzajemnie wcześniej nie znają raportuje do innych dwóch ludzi, również nie znanych sobie wcześniej, że nagle po zamknięciu lokalu wyborczego i po przeliczeniu kart wyjętych z urny, liczba ta odbiega od wartości przekazanej w ostatnim raporcie cząstkowym, to mamy pierwszy i podstawowy dowód na fałszerstwo.

Taka struktura działania, może nie zapewnia, ale na pewno eliminuje w znacznym stopniu próby fałszerstwa na najbardziej podstawowym poziomie.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

26 maja 2013

Faszyzm

Faszyzm grozi Polsce, faszyzm się odradza. To są główne tezy tego co miało miejsce dzisiaj w GW, a co transmitowało TVN.


No to może zasięgnijmy definicji. Weźmy definicję z wiki, która jest ulubionym źródłem wiedzy dla niektórych.

Faszyzm (wł. fascismo, od łac. fasces – wiązki, rózgi liktorskie i wł. fascio – wiązka, związek) – doktryna polityczna powstała w okresie międzywojennym we Włoszech, sprzeciwiająca się demokracji parlamentarnej, głosząca kult państwa (statolatrię, totalitarne silne przywództwo, terror państwowy i solidaryzm społeczny). Faszyzm podkreślał wrogość wobec zarówno liberalizmu, jak i komunizmu. Początkowo nazwa odnosiła się tylko do włoskiego pierwowzoru, później była stosowana wobec pokrewnych ruchów w latach 20. i 30. XX wieku, zwłaszcza narodowego socjalizmu w Niemczech, oraz współczesnych ruchów wywodzących się z partii faszystowskich (neofaszyzm). Uważana jest na ogół za doktrynę prawicową[1] lub (przez takich politologów jak Zeev Sternhell, Hugh Seton-Watson, Eugen Weber) hybrydalną tzn. łączącą elementy lewicowe i prawicowe[2].
Następujące elementy są najczęściej wymieniane jako integralne części faszyzmu: nacjonalizm, etatyzm, militaryzm, imperializm, totalitaryzm, antykomunizm, korporacjonizm, populizm, kolektywizm oraz opozycja do politycznego i ekonomicznego liberalizmu




i dalej

Według Zeeva Sternhella[10] faszyzm włoski powstał w wyniku fuzji ruchów nacjonalistycznych, w szczególności francuskiego (Akcja Francuska, Maurice Barrès, Edouard Drumont, Charles Maurras) i włoskiego (Enrico Corradini), syndykalizmu rewolucyjnego (Georges Sorel). Z obu nurtów faszyzm przejął silny charakter kolektywistyczny i przekonanie o konieczności walki z burżuazją, choć nieco inaczej rozumianą przez każdy z nich.
Na formowanie faszyzmu miał także wpływ kult przemocy jako narzędzia rewolucji, inspirowany głównie pracami Georges’a Sorela. Pod koniec XIX liczne kręgi socjalistów zachodnioeuropejskich (w tej liczbie Benito Mussolini) były rozczarowane brakiem przepowiedzianej przez Marksa rewolucji i samoistnego upadku kapitalizmu. Według Barresa ani marksizm ani liberalizm nie mogły stać się inicjatorem przemiany społecznej, gdyż były według niego ideologiami ciągłej walki wewnętrznej (np. klasowej). Inicjatorem tym miał się za to stać naród, rozumiany jako autonomiczny byt (kolektyw) jednoczący wszystkie klasy społeczne. Cele i interes narodu stawały się celem samym sobie. Celom narodu, jakkolwiek byłyby one zdefiniowane, miały być podporządkowane zarówno działania obywateli, jak i pojęcia takie jak prawda, sprawiedliwość, instytucje państwa (etatyzm) i prawo (pozytywizm prawniczy).
Równocześnie jednak zdecydowana wrogość wobec burżuazji, dekadencji, demokracji i liberalizmu były poglądami, które łączyły wiele radykalnych ruchów politycznych, zarówno po stronie skrajnej prawicy, jak i skrajnej lewicy. U podstaw faszyzmu legł również sprzeciw wobec racjonalizmu, idei Oświecenia, fascynacja instynktami i emocjami, które miały być nośnikami siły życiowej, niezbędnej do przeprowadzenia rewolucji przeciwko dekadencji, której głównym źródłem miała być burżuazja.
W odróżnieniu jednak od niemieckiego narodowego socjalizmu w faszyzmie włoskim brakowało silnych nurtów rasizmu oraz antysemityzmu, które w Niemczech stały się głównym składnikiem „mitu założycielskiego”.


i jeszcze dalej


Już od początków faszyzmu, termin ten był wykorzystywany w propagandzie oraz polityce. Jednym z pierwszych zastosowań było przez część ruchu komunistycznego określenie „socjalfaszyzm” (ang. social fascism) w odniesieniu do socjaldemokracji. Posługiwała się nim frakcja rewolucyjna zgromadzona na III Międzynarodówce Komunistycznej w celu dyskredytowania mniej agresywnego ruchu socjaldemokratycznego[16].
W 1944 George Orwell następująco skomentował tendencję do szafowania przymiotnikiem „faszystowski” w debacie publicznej:
Słowo „faszyzm” – będące w powszechnym użytku – pozbawione jest niemal zupełnie znaczenia. Słyszałem, jak „faszyzmem” nazwano: rolników, sklepikarzy, Kredyt Społeczny, kary cielesne w szkołach, polowanie na lisa, walki byków, Komitet 1922, Komitet 1941, Kiplinga, Gandhiego, Czang-Kai-Szeka, homoseksualizm, audycje radiowe Priestleya, schroniska młodzieżowe, astrologię, kobiety, psy – i nie pamiętam co jeszcze[17].
W kolejnych latach przymiotnik faszystowski był używane przez ZSRR na określenie większości działań państw zachodnich, na zmianę z imperialistyczny.
W propagandzie był używany często wobec osób lub organizacji które nie miały nic wspólnego z faszyzmem m.in. według słów Stalina powstanie warszawskie było „nielegalne i zorganizowane przez faszystów”[18].
Zarzut głoszenia faszystowskich poglądów jest od tej pory wykorzystywany powszechnie w debatach jako typowy pozamerytoryczny argument osobisty na określenie dowolnego zachowania lub opinii, które osoba go używająca uznaje za szczególnie odrażające[19][20][21]. Zjawisko to w sposób anegdotyczny opisuje prawo Godwina.
Prawo Godwina (Prawo Perdono, reductio ad Hitlerum i argumentum ad Hitlerum) – humorystyczne spostrzeżenie Mike’a Godwina sformułowane w 1990 w odniesieniu do grup dyskusyjnych. Brzmi ono następująco:
Wraz z trwaniem dyskusji w Internecie, prawdopodobieństwo przyrównania czegoś lub kogoś do nazizmu bądź Hitlera dąży do 1
W tradycji użytkowników wielu grup Usenetu wątek, w którym w jednej z wypowiedzi pojawia się porównanie do nazizmu lub Hitlera, uważany jest za skończony, a ponadto uznaje się, że osoba, która użyła tego porównania, „przegrała” dyskusję[2]. Obecnie reguła ta rozciąga się na wszelkie inne sposoby komunikacji internetowej.
W 2007 „The Economist” stwierdził, że „w większości dyskusji dobrą zasadą jest, że pierwsza osoba, która wyzwie drugą od nazistów, automatycznie przegrywa dyskusję”[3].
Prawo Godwina odnosi się do pozamerytorycznego argumentu osobistego – sposobu argumentowania, w którym na poparcie swojej tezy dyskutant powołuje się na niezwiązane z tematem opinie lub zachowania swego oponenta. Z drugiej strony w sytuacji, gdy ktoś porówna swego rozmówcę do hitlerowców, ten chwyt erystyczny może też być rodzajem obrony przed tego typu argumentami osobistymi.
Jak widać z powyższego redaktorzy z wiki nie zdążyli dopasować wpisów do aktualnie obowiązujących definicji rozpowszechnianych z GW.


Z powyższego wynika poprawnie logicznie rozumując, a nie stosując marksistowski relatywizm, że środowisko GW nie ma merytorycznych argumentów wobec otaczającej rzeczywistości. Oskarżenie kogoś o faszyzm jest argumentem kończącym. W pojęciu Adama Michnika ma być to argument definitywnie niszczący oponenta. Jednakże z definicji Godwina wynika coś wręcz przeciwnego. To osoba szafująca argumentem ad fasisums (ad Hitlerum) przegrywa starcie i dyskusję.
Z czego wynika poprawnie rozumując, że A.M. oraz środowisko GW nie mają w tym momencie żadnych logicznych argumentów przeciwko PiS i Jarosławowi Kaczyńskiemu osobiście.

Rozbierzmy to wszystko na czynniki pierwsze.
Faszyzm nie jest jakąś obłędną ideologią mającą za cel eksterminację Żydów, ale jest to strategia, która ma na celu wyrównanie szans katolickiej większości wobec grupowej strategii żydowskiej. Tylko tyle i nic więcej.
Chęć stworzenia grupy, która będzie przeciwdziałać GRUPOWEJ strategii Żydów jest opisywana jako chęć stawiania komór gazowych dla Żydów.
Przecież takie rozumowanie to aberracja.

Nie będzie konkluzji tego wpisu. Niech każdy kto to przeczyta sam podejmie własną.


This world is totally fugazi
Andrzej.A

25 maja 2013

Nie można być cywilizowanym na więcej niż jeden sposób

Tytuł mojego wpisu jest prostą konstatacją wynikającą z dzieł profesora Feliksa Konecznego.
Wprawdzie Koneczny pisząc swoje dzieła i ujmując to zagadnienie odnosił się do jednostek, to jak widzimy za oknami naszej rzeczywistości myśl profesora winna być rozciągnięta na całe społeczeństwa i/lub grupy narodowościowe.
Zamieszki w Sztokholmie, zabójstwo w Londynie, to rzeczy które widzimy tu i teraz. Polityka imigracyjna państw zachodnich, USA, Kanady, Australii właśnie doznaje spektakularnej porażki.

Jeżeli Polak emigruje do USA, dostaje "zieloną kartę", potem obywatelstwo, to oczekuje się od niego, a na pewno od jego dzieci, że będą lojalnymi obywatelami USA (lub innego kraju do którego dany człowiek wyjechał).

Tymczasem mamy do czynienia z grupami, które stosują swoisty bojkot wobec tendencji asymilacyjnych.
To ważne rozróżnienie. Społeczeństwa zachodnie, ale również Polska, są społeczeństwami idywidualistycznymi. I niezwykle trudno jest przeciwdziałać strategii GRUPOWEJ reprezentowanej przez muzułmanów, ale i przez innych.
Bo to jest przemyślana, być może tylko skopiowana z innych wzorców, strategia grupy mniejszościowej wobec białej, katolickiej (protestanckiej), heteroseksualnej większości.
Z jednej strony wrzask podnoszony na każde nawet najmniejsze "przewinienie" białasów wobec kolorowych, podnoszone do wręcz faszyzmu, nazizmu i chęci budowania komór gazowych dla kolorowych (i innych mniejszości). Z drugiej zaś strony tolerowanie i akceptowanie, a niekiedy wręcz afirmacja, dla osobników, którzy dokonali czynów przestępczych wobec białych.
Taka jest właśnie strategia GRUPOWA ludności napływowej, głównie arabsko - muzułmańskiej, ale również afrykańskiej, w USA i krajach zachodu wobec kraju i społeczeństwa, w którym osiedli.
Bojkot asymilacji jest dodatkowo wspierany przez pewne grupy, które funkcjonują wewnątrz społeczeństw zachodnich, a które pomimo z górą tysiąca lat współistnienia nie dokonały asymilacji. Chodzi oczywiście o mniejszość żydowską. Na ironię zakrawa fakt, że przez pierwsze dwadzieścia lat istnienia wszelkie teoretycznie murzyńskie organizacje walczące o równouprawnienie na terenie USA były w 100 procentach obsługiwane prawnie, logistycznie i intelektualnie właśnie przez Żydów [Kevin MacDonald "Kultura Krytyki"].
Obecnie środowiska żydowskie odsunęły się od wspierania "praw czarnych", są również przeciwko akcji afirmatywnej (przyjmowanie procentowo tylu kolorowych na studia ile procent jest ich w społeczeństwie).
Stało się tak dlatego, że ci czarni (Arabowie, muzułmanie) konkurują z mniejszością żydowską o te same dobra.

Trudno jest ocenić, jaki poziom emigracji i jaki poziom mniejszości jest bezpieczny. Lub też jaki profil emigracji jest bezpieczny dla tożsamości rdzennych mieszkańców.
Wiadomo jedno. Zarówno profil jak i ilość emigrantów obcych kulturowo w krajach zachodu przekroczył już dawno próg bezpieczeństwa. Czego owoce widzimy dziś na ulicach Londynu i Sztokholmu.
Również na ulicach Paryża mieliśmy okazję obserwować parę lat temu podobne ekscesy. To ja mam w związku z tym pytanie. Czy dziesięcioprocentowa mniejszość arabsko - muzułmańska we Francji (5 milionów ludzi) ma swoją dziesięcioprocentową reprezentację w takich zawodach jak prawnicy, lekarze, architekci - czyli w elicie intelektualnej kraju. Otóż mam dziwne przeświadczenie graniczące z pewnością, że NIE. Ani we Francji, ani w Szwecji, ani nigdzie indziej kolorowe mniejszości etniczne nie dysponuja adekwatną reprezentacją w tych zawodach.
I nie załatwiono tego poprzez numerus clausus, ale na dużo niższym poziomie. po prostu, w dzielnicach emigrantów szkoły są kiepskie, po których dostanie się do lepszego liceum, a później na studia graniczy z niemożliwością. Dostają się w związku z tym jednostki wybitne, które łatwo jest przerobić na własną modłę.

W ostatnich dniach przemknęła przez media informacja o mniejszości polskiej na Islandii. Islandia jest krajem protestanckim, mniejszość z Polski w krótkim czasie stała się najliczniejszą mniejszością na tej wyspie. To może być ciekawy wyróżnik i ciekawe zagadnienie. Jeśli mniejszość katolickich in gremio Polaków stanie się problemem dla protestanckich in gremio obywateli Islandii. Chociaż jest tu pewien czynnik, który zaburza, obie strony potencjalnego konfliktu są białe i wywodzą się ze wspólnego pnia nauki Chrystusa.

Warto według mnie obserwować to zagadnienie.

Rozpocząłem ten wpis od Konecznego i Konecznym warto by zakończyć, ale nie ma jak.
Profesor Koneczny nie zostawił sensownych następców, którzy by kontynuowali jego dzieło. A z dzisiejszego punktu widzenia i poprawności politycznej oraz ideologii multi - kulti jego dzieła straszą wręcz segregacją rasową.
W praktyce od czasów Konecznego nie powstała w Polsce żadna praca naukowa, która by w sposób analityczno - naukowy zobrazowała problematykę mniejszości i ich wpływu na naszą kulturę i postrzeganie świata. To też świadczy o miałkości nauk humanistycznych w Polsce.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

23 maja 2013

Idioci

Bardzo mi przykro, ale redaktor Lichocka, redaktor Ziemkiewicz i redaktor Karnowski to IDIOCI.
W ostatnim Klubie Ronina(http://www.blogpress.pl/node/16711) od 31:50 pani redaktor mówi miedzy innymi na temat szkolnictwa.

Redaktor Lichocka, a redaktor Ziemkiewicz jej basuje, twierdzi, że jest czystą głupotą to wszystko co wyczynia minister Szumilas to głupota.
Redaktor Ziemkiewicz dopowiada, że rozumie jeśli ktoś przekręca miliony złotych, ale takiej bezinteresownej głupoty pojąć nie jest w stanie.
No więc to nie jest bezinteresowna głupota.

Otóż trzeba być zdecydowanym kretynem i bezmózgiem, aby nie widzieć tego czym jest i do czego zmierza system edukacji w Polsce.
Nie rozpoznanie tego, że jest to działalność celowa, a minister Szumilas realizuje po prostu kolejny etap obniżenia poziomu edukacji jest właśnie idiotyzmem.
Redaktorzy (Lichocka, RAZ, Karnowski) nie widzą rzeczy podstawowych.
To jest skandal.
Ci ludzie się do niczego nie nadają, skoro tak podstawowej kwestii nie są w stanie zauważyć.

Ja o tym pisałem kilkukrotnie. System edukacji w Polsce podlega permanentnej degrengoladzie. Obniżenie poziomu jest tak zatrważające, że aż się chce płakać.

Tekst podsumowujący dotychczasowe moje przemyślenia na temat systemu edukacji zawarłem (tutaj: http://pulldragontail.blogspot.com/2012/03/protest-godowym-dopiero-teraz.html). Podane są w nim linki do wcześniejszych tekstów o tej tematyce.

Dopowiem dwoma wypowiedziami, którymi uraczył mnie mój kolega (dziekan jednego z wydziałów politechniki Warszawskiej)
"Ludzie kończący obecnie licencjat, czyli studia inżynierskie mają mniejszą wiedzę z przedmiotów podstawowych (matematyka, fizyka) niż my, gdy kończyliśmy liceum w 1981."
i drugie,
"jeśli mam do czynienia z w miarę normalnym i kulturalnym młodym człowiekiem, to mam 99% szans na to, że znam rodziców najdalej przez trzecich znajomych".

Nie znam reakcji sali w Klubie Ronina na ten fragment wystąpienia redaktor Lichockiej i redaktora Ziemkiewicza, ale niestety mam najgorsze przeczucia.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

18 maja 2013

To trudna książka, która wiele wyjaśnia

Kevin MacDonald; Kultura krytyki
Postaram się w miarę moich skromnych możliwości pisarskich zrecenzować, a własciwie zachęcić wszystkich do przeczytania tej pozycji.
Bo warto, naprawdę warto.
Przeczytanie tej książki pozwala na nowe spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość. Wiele jest oczywiście pozycji w literaturze, które otwierają nam oczy na różne aspekty rzeczywistości, która nas otacza. Warto według mnie spojrzeć również z punktu widzenia reprezentowanego przez Kevina MacDonalda.
O czym jest książka?
O cywilizacji białego, katolickiego (lub protestanckiego) człowieka, przywiązanego do takich wartości jak rodzina, naród, elementarna uczciwość.
W opozycji do głównie żydowskich dekonstruktorów tych wartości.

To nie jest przypadek, że pojawiły się takie prądy myślowe jak boasowska antropologia, psychoanaliza Freuda, frankfurcka szkoła filozoficzna, lewicowe partie i komunizm, przełom kontrkultury lat 60-tych, czy też neokonserwatyści. Ci ostatni to po prostu lewacy tworzący w swoim czasie elitę przełomu lat 60-tych, którzy przeszli na inne, bardziej dogodne dla nich w tym momencie stanowisko.

Kevin MacDonald używa w swej książce pojęcia antysemityzmu, jednakże to użycie jest zasadniczo różne od tego co nam wpajano przez dziesięciolecia.
Antysemityzm potocznie jest uznawany za niczym nieuzasadnioną niechęć, wrogość wobec Żydów.
Tymczasem nie, to nie jest prawdą.
To jest jak najbardziej uzasadniona, być może podświadomie, walka o dostęp do dóbr i możliwość rozwoju, samorealizacji i sukcesu genetycznego.

Autor dosyć dokładnie definiuje dlaczego cywilizacja białego człowieka stoi w kontrze do cywilizacji (kultury) żydowskiej. Jak również innych narodów stosujących taktykę i strategię grupową.
Sprawa jest trywialna. Biali katoliccy (protestanccy) heteroseksualni ludzie uznają indywidualistyczne podejście do świata za coś normalnego. W opozycji do tego stoi wyraźnie zarysowana żydowska strategia grupowa (GRUPOWA), której celem jest przejęcie wszelkich beneficjów aktualnie istniejącej sytuacji.
Z czego wynika poprawnie rozumując, że antysemityzm nie jest aberracją umysłową jakby chcieli to psychoanalitycy od Freuda, ale naturalnym stanem walki o przywileje i dobrostan własnego środowiska w kontrze do środowiska żydowskiego.

Rozważania zawarte w tej książce mówią wiele. O sposobach (metodach) realizacji priorytetów rodzinnych.
Pojęcia wysoko i nisko nakładczego wychowania dzieci.
To ważne elementy, aby wiedzieć co robić dzisiaj i jak kierować edukacją dzieci.

Wiele jest dowodów na zwyczajne fałszerstwa, nawet nie intelektualne, ale zwykłe ordynarne fałszerstwa danych statystycznych, których dokonali ludzie mieniący się naukowcami, a którzy prowadzili badania społeczno socjologiczne i tak przykrawali dane aby wyszło że mają rację.

MacDonald oczywiście opisuje sytuację w USA. Ale czy sytuacja w Polsce tak bardzo się różni od tej w USA, raczej nie. Polska jest zresztą dosyć często wymieniana przez autora w tej pracy.

Jeszcze jedno. To jest praca naukowa, a nie jakaś agitka napisana przez domorosłego Hitlerka.

W Polsce na ulicach widzimy coraz więcej ludzi obcych, obco ubranych o ciemnym kolorze skóry. Wniosek z tej książki jest jeden. Trzeba temu przeciwdziałać póki jest czas. A jeśli ktoś oskarży nas o rasizm to mamy bardzo łatwe, podsunięte skądinąd przez to samo środowisko wytłumaczenie. II RP była państwem gdzie był bardzo wysoki odsetek mniejszości. Wszyscy wiemy czym się to skończyło. to co mamy teraz poprzez przyzwolenie na osiedlanie się obcych zezwolić na to samo.
Jeszcze jedna ciekawostka.
Lewacy strasznie krzyczą, że w Polsce panował urzędowy antysemityzm (rozumiany jako aberracja psychiczna) w latach 20-30 zeszłego wieku - wyrażało się to wprowadzeniem numerus clausus na wyższych uczelniach. Otóż analogiczne rozwiązanie było rozpatrywane przez wszystkie uczelnie z Ivy League na dobre 10 lat przed tym zanim zaczęto to stosować w Polsce. i nikt w owym czasie nie uważał rektorów takich uczelni jak Harvard czy Princeton za czubków.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

09 maja 2013

Ankieta

Proszę o wzięcie udziału w ankiecie

http://webankieta.pl/ankieta/wv1c1p7v?t=1



Jest to ankieta, którą opracowała moja córka.
Cel: napisanie pracy, która będzie wyrażeniem sprzeciwu wobec poglądów reprezentowanych przez nauczyciela w szkole.
Wyniki ankiety jak i praca będą potem udostępnione.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

05 maja 2013

Akt oskarżenia

"Nierzadko spotykamy się ze zdaniem że nowoczesny Polak powinien jak najmniej być Polakiem. Jedni powiadają że w dzisiejszym wieku praktycznym trzeba myśleć o sobie nie o Polsce, u innych Polska zaś ustępuje miejsca – ludzkości."
Tym cytatem z Dmowskiego rozpoczynał w ostatnim czasie większość swoich wystąpień R.A. Ziemkiewicz. Po czym następuje rytualne bicie piany, opis działań lub zaniechań obecnej ekipy rządowej (systemu, układu).
Dlaczego ja się czepiam redaktora Ziemkiewicza. Ano dlatego, że idąc po najniższej linii oporu wybrał cytat, który nic nie wnosi.
Przecież na te spotkania z RAZ-em nie przychodzą zaprzysięgli czytelnicy GW, ani nałogowi oglądacze TVN. Tu przychodzą ludzie przekonani.
Tylko i wyłącznie gnuśność intelektualna ludzi spowodowała, że do tej pory nie znalazł się nikt na takim spotkaniu kto by wytknął redaktorowi, że książka Romana Dmowskiego jest o czym innym. Że główny sens "Myśli nowoczesnego Polaka" to wydobycie z tego zaklętego kręgu niemożności. To przemówienie do ludzi, że mają walczyć i nie zwracać uwagi na to co mówią inni.
Gnuśność społeczeństwa wynika według mnie z tego, że nikt kto w takich spotkaniach z RAZ-em uczestniczył nie przeczytał uprzednio książki Dmowskiego. Pewnie ludzie ci przeczytali uprzednio książkę redaktora "Myśli nowoczesnego endeka" i uznali, że to wystarczy. Otóż nie wystarczy.

Książka Dmowskiego jest właśnie tym AKTEM OSKARŻENIA wobec redaktora Ziemkiewicza i innych, działających w podobnej manierze.
To nie jest sztuka napisać książkę taką jak Ziemkiewicz, czy ktokolwiek inny z tego towarzystwa. Wystarczy mieć dobre kontakty, kilka wiadomości, których nie podały do tej pory media i trzask mamy książkę.

To może ktoś z kręgu znajomych redaktora Ziemkiewicza poszedłby trochę dalej jednak i napisał coś w tym stylu:
"W naszej ojczyźnie ludzie, którzy w sprawach techniki, ekonomii, nawet często
zagranicznej polityki trzymają się najświeższych wyników ludzkiego doświadczenia, gdy przychodzą na stół sprawy narodowe polskie, kwestie naszej polityki narodowej, zaczynają tak rozumować, jakby dla nich nie istniała druga połowa dziewiętnastego wieku. O Rosji, Niemczech, Anglii, Francji umieją jeszcze myśleć, biorąc choć w części w rachubę to, co te kraje przez ostatnie pół stulecia przeżyły, przechodząc zaś do Polski, tak rozumują, jakby się razem z nią po półwiekowym śnie obudzili. Stąd wytwarza się dla Polski jakieś wyjątkowe stanowisko: innym narodom wolno mieć najbrudniejsze interesy, dążyć do ekspansji, uważa się za zupełnie naturalne, że posiadają silną organizację państwową; dla Polski zaś byłoby to wszystko w ich przekonaniu nieprzyzwoitym, niezgodnym z jej duchem. Ileż to razy zdarza się słyszeć zdania w tym rodzaju: „wolę, żebyśmy nie odzyskali niepodległości, niż żebyśmy byli zmuszeni wytworzyć wstrętne instytucje państwowe i prowadzić nikczemną politykę z krzywdą innych!", „lepsza niewola, niż panowanie nad innymi";"

Bo z powyższego cytatu i z całokształtu otaczającej nas rzeczywistości wynika, że poddawani jesteśmy analogicznym naciskom ideologicznym jak za czasów Romana Dmowskiego.

Jak kogoś nie przekonuje powyższy cytat, to proponuję następny:
"Do wad, uważanych przez nas za nadzwyczajne zalety, należy właśnie ta nasza
tradycyjna bierność, którą się w ostatnich właśnie czasach przy każdej sposobności szczycimy. Nie nazywamy jej po imieniu, bo to brzmi brzydko, ale produkujemy ją publicznie pod gładkimi imionami wspaniałomyślności, bezinteresowności, tolerancji, humanitaryzmu itd. Wbiliśmy sobie w głowę fikcję, że te właśnie piękne przymioty były najdodatniejszymi czynnikami naszej historii, i to nam przede wszystkim przeszkadza historię własną rozumieć. To, co świadczyło o naszej słabości, najczęściej podajemy za główną naszą siłę, tak dziś, jak dawniej."

Zachodzi w związku z tym pytanie. Dlaczego RAZ i inni sięgając do Dmowskiego prześlizgują się nad myślami tego wielkiego człowieka po samej jego powierzchni. Należy chyba uznać, że celowo liczą na gnuśność intelektualną swoich audytoriów skoro tak czynią.

Książkę Romana Dmowskiego można znaleźć w internecie w formacie pdf, pobrać i sobie w spokoju przestudiować.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

04 maja 2013

Fakty, których się nie łączy

1. Węgry.
"... odtajnione zostały podsłuchy z rozmów, jakie toczyli między sobą Sandor Laborc szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego z ramienia Węgierskiej Partii Socjalistycznej, oraz Tamas Portik jeden z szefów węgierskiej mafii ..."
i dalej
"Król węgierskiego półświatka zjawił się u szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego z propozycją wsparcia. Jego pomoc miała dotyczyć zamieszczania materiałów promujących partię socjalistyczną na kontrolowanych przez niego stronach internetowych. Laborc zaproponował jednak swemu gościowi inny pomysł: zbieranie haków na polityków Fideszu przy użyciu dostępnych Portikowi środków. Po paru dniach, podczas następnego spotkania obu panów, Laborc poinformował gangstera, że dostał od swojego szefa, ministra ds. służb specjalnych, wolną rękę na tego typu działania. Portik zgodził się bez wahania i dodał, że zastosuje wobec niektórych polityków prawicy prowokacje, polegające na złożeniu im propozycji korupcyjnej i nagraniu tej oferty."
(źródło: http://wpolityce.pl/artykuly/52782-wielka-afera-na-wegrzech-sluzby-specjalne-wspolnie-z-mafia-zbieraly-haki-na-fidesz)

2. Profesor Zybertowicz w swojej pracy o podziemiu przestępczym w Polsce udowodnił, że 75 procent tak zwanych "ludzi z miasta" to kapusie ubecji. Oznacza to, że jeśli znamy 100 takich ludzi, to z prawdopodobieństwem 99,9 procenta możemy przyjąć, że 75 z nich było i jest kapusiami.

3. Człowiek o ksywie "Niemiec", nieformalny król alfonsów w Warszawie, oskarżony o szantażowanie senatora Piesiewicza, dał się poznać jako główny prowodyr zajść pod Krzyżem na Krakowskim Przedmieściu w 2010 roku. No sam tam poszedł i sam z własnej inicjatywy urządzał te zadymy.

4. Na tych plantacjach, całkiem zresztą profesjonalnie zorganizowanych, co to je policja co pewien czas wykrywa rosną bardzo ciekawe rośliny.
Otóż konopie indyjskie w warunkach naturalnych to jest krzaczek o wysokości 30-40 centymetrów i zawartości czynnika aktywnego rzędu 14-17 procent.
Te rośliny na plantacjach mają po półtora metra i zawartość substancji aktywnej rzędu 40 procent.

A świstak siedzi i zawija w sreberka.
Wnioski sobie proszę wyciągnąć we własnym zakresie.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

03 maja 2013

Parę niekojarzonych faktów

Gdy Polska władała terenami dzisiejszej Ukrainy obszar ten był spichrzem Europy.
Gdy tereny te dostały się we władanie sowietów, w praktyce w 1945 roku, nagle się okazało coś dziwnego. Praktycznie do końca, czyli do 1990, rokrocznie sowiety musiały kupować miliony ton zboża.
Dlaczego?
Tylko proszę mi tu nie mówić, że niewydolna gospodarka nakazowo - rozdzielcza, bo to są brednie. Zwłaszcza w takim państwie, jak Rosja sowiecka, gdzie wszystko było na rozkaz, można było tak to zorganizować, żeby zboża wyprodukować tyle, żeby starczyło na potrzeby własne i jeszcze na sprzedaż.
Nie robiono tego. Należy uznać, że nie robiono tego rozmyślnie. Z czego wynika poprawnie rozumując, że cały projekt pod tytułem komunizm służył innym celom niż te, które propagowano powszechnie. I cel ukryty, który niektórzy chętnie by tu wskazali, czyli stworzenie nowej władzy feudalnej - nomenklatury kompartii, również jest celem pozornym. Za cel rzeczywisty można uznać tylko i wyłącznie wydrenowanie całego obszaru zwanego "obozem socjalistycznym" z zasobów wszelakich.
Czym był w takim razie przełom roku 1989 i rozpad sowietów.
Odpowiedź jest trywialna. Z niewolnika nie ma pracownika, a precyzyjniej mówiąc z niewolnika, który wie, że jest niewolnikiem.
Ustanowienie "demokracji" i "wolności" przynosi dużo lepsze efekty finansowe. Ludzie sami pójdą do banków po kredyt i zapłacą zbójecki procent.


This world is totally fugazi
Andrzej.A