31 października 2013

Komu kibicować?

W mediach trwał w najlepsze festiwal  kolejnych przecieków z obrad dolnośląskiej PO.
Niestety poseł Wipler najwyraźniej nie rozumie jak i gdzie powinien się zachowywać. I nie jest ważne w tym momencie czyja jest w tym konkretnym przypadku wina. Wipler widząc co się dzieje nie powinien wychodzić na żadne imprezki ani tym bardziej wdawać się w utarczki, nawet słowne, z milicjantami. Wszak sam minister SW powiedział o swoich podkomendnych, że to patologia, ja bym dodał, że również hołota.
Widząc taką sytuację poseł powinien sobie zdawać sprawę, każdy poseł, że jakakolwiek zadyma spowoduje przykrycie medialne tego co się dzieje.

Ale ja w sumie nie o tym.
W mediach, również prawicowych trwa wspieranie G. Schetyny.
Ja przepraszam bardzo, ale chyba ktoś tu nie odrobił pracy domowej, że o zadaniach jakie zazwyczaj stoją przed dziennikarzami śledczymi nie wspomnę.

Grzegorz Braun tutaj w wersji skróconej
(http://www.youtube.com/watch?v=LN2MkWuRAik),
oraz tutaj w wersji rozszerzonej 
http://www.youtube.com/watch?v=C2T-o3Iq4Fw&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=MyP6dFaGtc0&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=oYCDr-dOCIE&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=MurxMab9lsI&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=z1G8404JA4Y&feature=related

Dalsze odcinki można sobie obejrzeć jako kontynuację tych, które tu zaprezentowałem na YouTubie. Tego w sumie jest 13 kawałków po około 15 minut każdy.
Grzegorz Braun prezentuje obraz nie tylko marszałka Schetyny, ale również kilku innych osób publicznych, o których życiorys nikt nie pyta.
Grzegorz Schetyna - psudo konspiracyjne "Radek" (z okresu początku stanu wojennego). Kim jest, kim był, dlaczego nie jest znany jego życiorys, tak jakby urodził się w roku 1989.
Jak to się stało, że SB z Wrocławia pytając SB z Opola w roku 1988 o pana Schetynę otrzymuje informacje, że "nie był w zainteresowaniu", podczas gdy ze szczątkowych, szczątkowych bo w większości poszły na przemiał do papierni, fragmentów dokumentacji wynika, że owszem "był w zainteresowaniu" i to już w 1982, oraz że w praktyce był rozpracowany.
Owszem, należy powiedzieć, że rozumowanie Brauna jest rozumowaniem poszlakowym, ale jak ktoś się z tokiem tego rozumowania nie zgadza, to proszę o przedstawienie innej spójnej logicznie linii, która by to wyjaśniała

Z drugiej strony mamy informację o tym, że w dniu 30-10-2013 zmarł Wiktor Kubiak (http://niezalezna.pl/47747-zmarl-wiktor-kubiak-tajemniczy-ojciec-chrzestny-donalda-tuska), sponsor i mentor Tuska, Bieleckiego i całego KLD.
Z artykułu wynika, że to po prostu wywiad PRL-owski.

Aktualna rozróba w PO to najzwyklejsza w świecie dintoira wewnętrzna wśród gangsterów.
Możemy przyjąć w pewnym uproszczeniu, że "system panujący" dzieli się na dwie grupy.

Grupa pierwsza, zgrupowana wokół GW i dawnego SB (cywilnego), dawni korowcy, żydokomuna w rodzaju Jana Hartmana, ci wszyscy, którzy po 1968 zostali odsunięci od żłoba.

Grupa druga, dawne WSI i jako ich emanacja medialna ITI - TVN, to oni głównie stali za aferą FOZZ, można o nich powiedzieć - chamokomuna.

Oczywiście podział ten jest czysto umowny, a przechodzenie poszczególnych funkcjonariuszy z jednej grupy do drugiej nie jest bynajmniej ewenementem, ani nie generuje jakichś negatywnych skutków.
Te grupy się wzajemnie przenikają, czasami się zwalczają mniej lub bardziej ostentacyjnie, ale zawsze działają wspólnie przeciwko Narodowi, przeciwko Polsce.

Ostatnie starcie, które miało miejsce w świetle jupiterów, to była afera Rywin - Michnik. Gdzie, żeby było śmieszniej, ostatni akord tamtej rozgrywki, to było wyprodukowanie przez ITI - TVN filmu Ewy Stankiewicz "Trzech kumpli".
To było w sumie straszne upokorzenie dla GW i żydokomuny, ale przyjęli to jako swego rodzaju pokutę za ujawnienie propozycji Rywina.

Nie rozumiem w związku z powyższym na jakiej podstawie ktokolwiek po prawej stronie sceny polityczno - medialnej może się podniecać i wspierać G. Schetynę. Kogo chcecie wspierać - faceta, którego życiorysu tak naprawdę nikt nie zna, którego teczka z SB nie została pokazana publicznie, gdzie jeden człowiek - Grzegorz Braun, się nim interesuje.
Co chcecie osiągnąć, wsadzić na fotel premiera faceta, a potem dopiero pójdziecie do IPN-u i zaczniecie węszyć. Czyli zrobić to samo co w przypadku Komorowskiego i jego małżonki, gdzie dopiero po wyborach ktoś się zainteresował i poszperał w życiorysach obojga.

W związku z tym w odpowiedzi na tytułowe pytanie uważam, że nie ma komu w tym meczu kibicować.
Niech się zagryzają wzajemnie. 
Mam tylko prośbę do tych wszystkich posłów w typie Wiplera, zważajcie na to co się wokół was dzieje, gdzie, co, z kim i w jakich dawkach spożywacie.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

30 października 2013

Przesilenie ?

Tekst z takim tytułem miałem zamiar napisać już w niedzielę, czyli trzy dni temu.
Powodem były dwie informacje, które wtedy się ujawniły.
Informacja pierwsza, to sławetne zdjęcie, które zostało (wtedy dopiero miało zostać) opublikowane w tygodniku "w Sieci".
Informacja druga, dotyczyła działań Piotra Kraśko i zespołu TVP w dniu 10-04-2010 w Smoleńsku. Otóż te wszystkie znicze, które zostały zapalone przed lotniskiem, to bynajmniej nie była działalność Rosjan, jak nas usiłowano przekonać w mediach, ale właśnie ekipy TVP, która wykupiła całe zapasy zniczy w całym Smoleńsku. O tej sprawie opowiadał redaktor Bater.
Dziwna korelacja czasowa - nieprawdaż?

Ale wtedy się powstrzymałem, myśląc, że to chyba jeszcze nie to.

Od niedzieli minęło trochę czasu.
Wybory w dolnośląskim PO, mateczniku, lub jak kto woli, twierdzy Grzegorza Schetyny wygrał zupełnie kto inny.
I zaczęły się dziać cuda. Kolejne taśmy z różnymi coraz ciekawszymi wypowiedziami prominentnych działaczy PO zaczęły wypływać na wierzch.
Dochodzi do tego jeszcze jeden element, który może mówić o oddziaływaniu prezydenta Komorowskiego na te "przecieki". Konszachty ze Schetyną i innymi posłami wyraźnie na to wskazują.
Wreszcie złożenie przez jednego z działaczy PO zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z wyborami na Dolnym Śląsku.

Do tego dochodzi śmierć Wiktora Kubiaka w Londynie - bynajmniej nie sugeruję, że to "seryjny samobójca" pojechał na gościnne występy, facet miał swoje lata i mógł po prostu umrzeć w sposób naturalny (http://niezalezna.pl/47747-zmarl-wiktor-kubiak-tajemniczy-ojciec-chrzestny-donalda-tuska).

Ale wszystko co powyżej to jednak dopiero wstęp, przypomnienie sekwencji zdażeń.

Od afery Rywin - Michnik minęło 10 lat.
Niby wszystko było poukładane, wszystko zabetonowane, nikt nie mógł podskoczyć. Ale właśnie ten sztuczny stan równowagi nie mógł trwać wiecznie. Coś musiało wyniknąć.
Otóż jak byśmy nie patrzyli, to oligarchiczno - mafijna sitwa, która rządzi musi co pewien czas się w dosyć spektakularny sposób pokłócić o wpływy. O wpływy i pieniądze. A tych ostatnich jest coraz mniej.
To już nie jest Rywin przychodzący do Michnika z ofertą na grube miliony dolarów. To jest jakiś tam obszczymur, który za etacik w spółce skarbu państwa jest gotów na różne nieprawości.

Jest taka scena w "Ojcu Chrzestnym", w pierwszej części, gdy Clemenza uczy młodego Michaela Corleone strzelać. Mówi wtedy, że takie rzeczy zdarzają się co 10 lat, po prostu zła krew musi zostać upuszczona.

Nie wiem co będzie dalej.
Wprawdzie chodzą słuchy, że D. Tusk stwierdził, że jeżeli koalicja utraci większość, to będą przedterminowe wybory.
Z jednej strony jest to możliwe, ale z drugiej wydaje się dosyć mało prawdopodobne.

Sytuacja nie jest trywialna.
Po aferze Rywin - Michnik "układ panujący" miał 2 lata, do wyborów, na ogarnięcie sytuacji.
Wprawdzie SLD zaliczyło w tym czasie spektakularny zjazd poparcia (do poziomu 5%), ale istniały inne "firmy", które były reprezentantami "układu".
Różnica w stosunku do czasów obecnych polega głównie na tym, że nie ma tych innych "firm", które mogą przejąć elektorat.
Wszelkie próby tworzenia takich wydmuszek spełzają ostatnio na darmo.

Mamy do czynienia z sytuacją dużej niepewności.
Należy ze spokojem usiąść na brzegu rzeki i czekać na spływające trupy naszych wrogów.
Zero gwałtownych ruchów, co bynajmniej nie oznacza, że mamy nie być przygotowani na każdą ewentualność.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

29 października 2013

Wystarczy nazwać po imieniu

Po "ataku" na Jakuba Władysława Wojewódzkiego różne ancymonki dały głos.
Najdalej pojechał osobnik pt. Najsztub.
Na szczęście spotkał się z natychmiastową reakcją Leszka Żebrowskiego, który po prostu określił to jako mentalność ubecką, czyli nazwał rzecz po imieniu, tak jak to powinno być nazywane na co dzień.

"Ta wypowiedź jest dowodem mentalności ubeckiej. Deprecjonowanie Żołnierzy Wyklętych i łączenie ich z oblaniem Kuby Wojewódzkiego jakimś płynem to kompletny idiotyzm. To się mogło zrodzić tylko w chorym umyśle"

i dalej
"Jeśli tacy ludzie jak Najsztub wyklinają Żołnierzy Wyklętych, których mordowano w szczególnie okrutny sposób, to w jakiejś mierze usprawiedliwiają sposób, w jaki komuniści z nimi walczyli. Na to nie może być zgody i takich ludzi trzeba towarzysko izolować"

"Pan Najsztub i jego środowisko zachowują się jak spadkobiercy komunistów. (...) Na jego przykładzie obserwujemy to, jak można mieć spaczony umysł, skoro chuligański wybryk automatycznie przypisuje się prawicy, nacjonalistom... To nic nowego. Ci ludzie tak postrzegają świat, zrównując patriotyzm z bandytyzmem"

W podobnym tonie wypowiedział się Tadeusz Płużański.
A Tadek Polkowski dodał:
"Myślę, żę to przejaw pewnej histerii kogoś, kto się boi świadomości historycznej Polaków. Jeżeli ktoś próbuje łączyć narodowych bohaterów z chuligańskim napadem na jakiegośdziennikarza, to jest to naprawdę smutne"

I co, można, jak widać można.
Nazywać rzeczy po imieniu. I wcale nie trzeba sypać wulgaryzmami, żeby temu towarzystwu zamknąć twarz i przypomnieć skąd im nogi wyrastają.
Efektywnie ani Najsztub, ani JWW, ani nikt inny nie odezwał się w tej sprawie. Skądinąd zachowanie JWW skłania większość obserwatorów, do twierdzenia, że to była lipa a nie atak. Inni dla odmiany twierdzą, że mogło chodzić o porachunki osobiste na tle wybujałego ego i niezbyt sprawnego innego elementu osoby JWW.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

26 października 2013

Skąd pochodzi to zdjęcie?



Takie zdjęcie ma się ukazać w poniedziałkowym numerze tygodnika "w Sieci"
To ja mam parę pytań do redaktorów i właścicieli tego periodyku.
1. Skąd mają to zdjęcie
2. Jak długo je mają
3. Kto im to dostarczył
4. Dlaczego jesli mają je czas dłuższy dopiero teraz publikują

Tych pytań jest więcej.
Jak ktoś chce sobie przemyśleć temat, to polecam książkę "Z mocy bezprawia", pierwszą część tej książki gdzie redaktor Wojciech Sumliński opisuje swoje konszachty z ubekami, którzy potem go wrabiają.
Na przykład słynne zdjęcie Jolci Kwaśniewskiej w towarzystwie jakichś szemranych typów, które musiało zostać opublikowane zanim Jolcia nie zeznawała przed komisją sejmową.

Mam niestety bardzo złe przeczucie dotyczące tego zdjęcia. Sądzę, że zostało to wypuszczone do mediów aby dobić Tuska, przy czym robią to służby  - pytanie czyje i na czyje polecenie.
Takie zdjęcia same z siebie nie wypływają. Chociaż jak sądzę może ich być więcej.

P.S.
Zakładam w dobrej wierze, że zdjęcie to autentyk, a nie efekt wytężonej pracy grafika przy photoshopie.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

24 października 2013

Medialny amok 2.0

II Konferencja Smoleńska spowodowała nasilenie medialnej przemocy.
Używa się wszystkich możliwych chwytów aby tylko zdyskredytować ustalenia i tezy naukowe wygłoszone na tym spotkaniu.
Największą niechęć budzi profesor Cieszewski, który poprzez analizę zdjęć satelitarnych udowodnił, że słynna brzoza nie mogła być powodem katastrofy, bo na zdjęciach wykonanych pięć dni wcześniej już była złamana.

Zacząłem się zastanawiać i nagle zatrybiłem. Porównywalny amok w mediach miał już raz miejsce. To było wtedy, gdy Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk wydawali swoją sławetną książkę "SB a Lech Wałęsa ...".
Przypomniałem sobie jak przesłuchiwany przez Monikę Olejnik profesor Zybertowicz ze spokojem kilka razy w ciągu piętnastominutowego wywiadu  powtarza:
"Według aktualnej wiedzy Wałęsa to Bolek".
MO - "A jeśli pojawią się jakieś inne okoliczności"
Z - "Jeśli się pojawią to trzeba je będzie rozważyć"

Analogicznie teraz. Profesor Cieszewski mówi, że wszystko na to wskazuje, że ta brzoza w dniu 10-04-2010 nie istniała.
redaktor przepytujący: " A może buldożer?"

Cieszewski zakończył ten występ ruchem cut off - koniec nagrania, z cymbałem rozmawiać nie będę.

Jak wiemy z historii amok medialny V 1.0 nic nie dał.
Wałęsa to Bolek i wszyscy o tym wiedzą.
Tylko sądy w Polsce jeszcze nie dojrzały do wiedzy, którą Sławomir Cenckiewicz rozpowszechnia w trzeciej już książce na temat Wałęsy.
To będzie ciekawe zagadnienie, swoją drogą, co wygra w sądownictwie, wersja z filmu Wajdy, czy wersja z książek Cenckiewicza. To też będzie sprawdzian tego skąd sędziowie w Polsce czerpią wiedzę merytoryczną - czy z książek naukowych (publikacja C&G pod egidą IPN), czy z propagitek rządowych - film Wajdy.

Doświadczenie uczy, że medialny amok V 2.0 również nie osiągnie swoich celów. Wiedza rozpowszechniana przez niezależne ośrodki przebije się do opinii publicznej.
Tylko co z ludźmi, którzy w tym amoku, jak i w poprzednim, grali i grają pierwsze skrzypce. Chyba pora aby przestali nam zatruwać mózgi, nam i naszym dzieciom.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

15 października 2013

Mniej niż 10 procent wystarcza

Książka ta liczy 400 stron. Razem z bibliografia i indeksem osobowym 440.
Wystarczy przeczytać dowolne 40 stron. Dowolne, to znaczy, że otwieramy na chybił trafił i czytamy. A jak mamy szczęście to i 10 stron wystarczy.
To nie jest śmieszne. To jest tragiczne.
Opisane jest wszystko.
Od wyczynów w rodzinnej miejscowości - również krewnych, po czasy dzisiejsze.

Piszę o książce Sławomira Cenckiewicza "Wałęsa człowiek z teczki".
Z książki tej wyłazi ponura prawda. Do dzisiaj są w służbach, ABW i inne, ludzie, którzy chronią Wałęsę. Zachodzi pytanie dlaczego to robią.
Możliwe są dwie sensowne odpowiedzi.
Albo mają z tego jakiś zysk, albo ktoś im kazał. Obie te odpowiedzi negliżują jakość ludzi w służbach pracujących.

Mam niestety smutną refleksję. Bo książkę Cenckiewicza przeczyta może, zakładając optymistycznie, 10'000 osób.
A ile pójdzie na film A. Wajdy? Setki tysięcy. I taki przekaz zostanie zapamiętany w głowach większości ludzi w Polsce na temat Wałęsy.
Z przekłamaniami historycznymi w filmie Wajdy Cenckiewicz również się rozprawia.

Ciekawa jest również refleksja Cenckiewicza nad żoną L. Wałęsy. Otóż Danuta Wałęsa pochodzi w przybliżeniu z takiego samego środowiska jak jej mąż. Również jest to środowisko lumperki, wiejskiej (małomiasteczkowej) lumperki. I to widać zwłaszcza w takich momentach, gdy opisywana jest własnymi słowami pani Danuty jej postawa po przeprowadzce (bardziej ucieczce) do Gdańska. O ile sam L.W. uciekał przed nieślubnym dzieckiem, to D.W. uciekała przed biedą. Oczywiście można to zrozumieć, ale istnieje inna postać, która wyszła z nie mniejszej niż małżonkowie Wałęsa biedy. Tą osobą była Anna Walentynowicz, sportretowana również przez Sławomira Cenckiewicza w książce "Anna Solidarność".
Mając dopiero taki obraz porównawczy możemy dookreślić jak miernymi ludźmi są małżonkowie Wałęsa. Miernymi pod każdym względem, ale chyba najbardziej uderza mierność ich człowieczeństwa.
Oboje jednakowo określają swój przyjazd do Gdańska i wyrwanie się ze stron rodzinnych jako "odcięcie się od bagażu przeszłości i tradycji". Skądś to znamy, nieprawdaż - hodowla nowego człowieka tym wszak zajmowali się komuniści.
No to se wyhodowali.

Sławomir Cenckiewicz napisał książkę jako owoc swojej pracy na rzecz Krzysztofa Wyszkowskiego, który jest pozywany przez Wałęsę za nazywanie go "Bolkiem".
Należy mieć nadzieję, że przynajmniej Krzysztof Wyszkowski przestanie być nękany w jakikolwiek sposób przez L.W.
Na większy zysk z tej książki nie liczę.


This world is totally fugazi
Andrzej.A

14 października 2013

Ludzie zostali zastraszeni - skutecznie

W czasach PRL-u odwagą było nie chodzić na wybory.
Jak widać teraz odwagą jest na wybory pójść.
Duża część społeczeństwa generalnie na żadne wybory nie chodzi. Frekwencja wyborcza oscyluje w okolicach 50 procent (raczej lekko poniżej).
Ja oczywiście nie wiem, czy jest to stale ta sama grupa, czy też to się zmienia (czy z obozu chodzących na wybory jest przepływ do niechodzących i/lub odwrotnie).
Teraz nie poszło jeszcze więcej. Ponad 70 procent uprawnionych do głosowania nie uczestniczyło w akcie wyborczym. Jeśli odejmiemy tych, którzy rutynowo nie chodzą, to zostaje dwadzieścia kilka procent tych, którzy zostali skutecznie przestraszeni.
Przestraszeni lub zniechęceni.
Środki takiego oddziaływania są znane.
"Działanie polityczne" - w sensie, że czyjaś głupia fanaberia.
"Polityczna decyzja" i/lub "atak polityczny" w sensie, że jedno i drugie pozbawione podstaw merytorycznych.

I ludzie w to wierzą.
Do mało kogo dociera, że wszystko co nas otacza jest kwestią decyzji i wyborów politycznych. To po jakiej jakości drogach jeździmy i to ile kosztuje srajtaśma w sklepie.
Bo wszystko jest funkcją jakichś decyzji politycznych. Ale ludzie tego nie kojarzą.

A naciski na ludzi były, opisywano to w różnych miejscach. I wbrew pozorom można to sprawdzić, czy ktoś brał udział w głosowaniu, czy nie.

Z niecierpliwością będę oczekiwał kolejnych wyborów. A zdaje się, że będą to wybory samorządowe właśnie, również w Warszawie. Nie zdziwię się, jeżeli padnie kolejny smutny rekord niskiej frekwencji. Nie nie sądzę, żeby aż tak niski wynik jak w tym referendum, ale to już raczej nie będzie tuż poniżej 50 procent, ale tak w okolicach 40. Tak podejrzewam, że się stanie.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

12 października 2013

Zobaczyć Hartmana na jednym spędzie z Urbanem - bezcenne

To jest może trochę spóźniona refleksja, ale według mnie warta odnotowania.

Jan Hartman, profesor, intelektualista pojawił się na tym samym spędzie człowieka, którego imienia w żadnym przyzwoitym domu nie powinno się wymawiać, w towarzystwie Jerzego Urbana. Osobnika, który był rzecznikiem jaruzelszczyzny, nazwany Goebelsem stanu wojennego (wyrok sądowy to sankcjonuje).
Zachodzi w związku z tym pytanie co tych ludzi łączy?
Odpowiedź pojawia się w ułamku sekundy - pochodzenie etniczne.
To żydokomuna w czystej postaci, jeden i drugi.

To jest stara śpiewka.
Hartman zajmuje pozycję intelektualisty, który uzasadnia sofizmatyczno erystycznymi sztuczkami bezeceństwa, które wypisuje u siebie J.Urban.
Jaki jest cel tej działalności?
Dekompozycja i destrukcja prawidłowego modelu rodziny i właściwego miejsca religii w życiu człowieka.

To, że nikt z ludzi normalnych nie kupuje "NIE" nic nie znaczy. Hołota i patologia (według słów szefa MSW) pracująca w służbach to kupuje.
To oni od co najmniej trzech pokoleń przekazują sobie ten wzorzec wychowania.
"Polski kod kulturowy to faszyzm" - vide zdjęcia i filmy z 11-11-2011.

Być może mój wpis jest nieco chaotyczny, ale ktoś, kto ma minimum wyobraźni może według mnie powiązać te elementy.


This world is totally fugazi
Andrzej.A

11 października 2013

Odpowiadam na zadane pytanie - problem

Dehumanizuje się przeciwnika, aby wśród własnych ludzi usunąć tę psychologiczną barierę, która normalnemu człowiekowi nie zezwala na poniżanie, postponowanie, a w skrajnym przypadku zabijanie innego człowieka, którego coś tam charakteryzuje (ma jakąś cechę typową - w tym przypadku jest Żydem).
To się zaczęło od tego, że na tarczach strzelniczych w wojsku zamiast zwykłych koncentrycznych kręgów pojawiła się sylwetka (głowa i fragment twarzy) osoby ludzkiej. Po tej zmianie nagle się okazało, że skuteczność  strzelców gwałtownie wzrosła.
Przed tą zmianą ludzie (żołnierze z poboru) wzdragali się przed strzelaniem do innych ludzi, chociaż ci inni byli przedstawiani jako wrogowie. Znane są przypadki, że przed tym zabiegiem, jeszcze w dobie broni bez łuski i zamka, że w muszkietach niektórych strzelców znajdowano po kilka albo i kilkanaście ładunków. Ci ludzie po prostu nie strzelali w momencie gdy dostawali rozkaz, ale potem, żeby nie podpaść ponownie ładowali broń jakby nie było w niej poprzedniego ładunku.

Jeżeli zagłębimy się w odmęty propagandy III Rzeszy i je zanalizujemy, to dojdziemy do wniosku, że dla każdego było coś miłego.
Dla robotnika niemieckiego żyd był przedstawiany jako wredny wyzyskiwacz i ssący krew lichwiarz.
Dla niemieckiego kapitalisty przedstawiano żyda jako komunistę, który dybie na jego własność i życie.
W efekcie po pewnym czasie żyd stał się synonimem zła dla wszystkich (większości) ludzi w Niemczech (dla wszystkich grup społecznych).
Ważne było to, żeby w zależności od tego do kogo mówimy (jakie mamy audytorium) sprofilować odpowiednio przekaz.

Przedstawiano Żydów jako brudnych roznosicieli chorób wspominając przy tym czasy dawne (średniowiecze), że Żydzi byli oskarżani o trucie wody w studniach i roznoszenie chorób. Jako dowód przytaczano to, że Żydzi statystycznie mniej chorowali na dżumę, czy inne choroby. Co akurat było prawdą - faktycznie statystycznie dużo rzadziej chorowali, ale przyczyna była inna. Otóż Żydzi co najmniej raz w tygodniu chodzili do myjni rytualnej (mykwy), oraz nie podnosili z ziemi jedzenia, które im upadło. To były fizyczne i racjonalne powody tego, że Żydzi wtedy rzadziej chorowali. Ale większość społeczeństwa o tych fizycznych zależnościach nie miała (a sądzę, że i obecnie nie ma) bladego pojęcia.

Mam nadzieję, że pomogłem.


This world is totally fugazi
Andrzej.A