28 lutego 2013

Zatęchłe bajorko i struga nożowa

"Nie należy pozostawiać ludziom czasu na myślenie (...) Większość ludzi lubi organizacje (...) Stojąca woda psuje się i rozwija zarazę."
Takie nauki dla swojego syna miała Katarzyna Wielka pomna doświadczeń z Rewolucji Francuskiej.
W tamtych czasach wystarczyło, żeby w mieście, miasteczku czy też we wiosce raz w tygodniu był jarmark, festyn lub inna tego typu impreza. Ludzie w swej przeważającej masie byli tak zajęci walką o byt, że nie trzeba było dużo, aby ich frustracje rozładować.
Gdy jednak było za cicho i za spokojnie, to zawsze można było zorganizować jakąś małą zwycięską wojenkę gdzieś na peryferiach aby lud zjednoczyć wokół majestatu.
I to działało. Oczywiście do czasu.

W chwili obecnej ludzie mają dużo więcej czasu, głównie dzięki postępowi technologicznemu, dlatego istnieje w ośrodkach władzy ciągła potrzeba organizowania igrzysk.
W tej chwili w dodatku to nie ludzie idą na festyn, jarmark czy do cyrku.
Cyrk i kobieta z brodą przychodzą do nas, do odbiorcy przekazu medialnego. Festyn i jarmark też przyszły do naszych domów za pośrednictwem mediów. Żyjemy w świecie i rzeczywistości zapośredniczonej.
Czymże jest Katarzyna W., matka małej Madzi - to odpowiednik kobiety z brodą z XVIII/XIX wiecznego cyrku.
Takich eventów, które mają nas zadziwić pokazuje się zresztą każdego dnia w mediach całe mnóstwo.
Dla każdego coś miłego.
Dla garkotłuków (to charakter, a nie zawód) pokazuje się seriale - tasiemce, którymi można się ekscytować latami, czerpiąc z nich "wiedzę" o życiu, które de facto nigdzie nie istnieje.
Ekstremalne sporty, typu skoki spadochronowe, skoki na bungee i inne, są odpowiednikiem uczestnictwa w festynie, gdzie włażąc na wyślizgany pal drzewa można było zdobyć parę kilo przedniej kiełbasy.

Wszystkiego jest coraz więcej, we wszystkim należy uczestniczyć, wszystkiego doświadczyć. Wtedy jest się cool (i takie tam różne inne dziwne określenia, które nic nie znaczą).
Jednego tylko nie wolno. Nie wolno zacząć myśleć samodzielnie.
Struga nożowa wydarzeń, eventów, spotkań, imprez ma nas zniechęcić do zagłębiania się w istotę nawet pojedynczego wydarzenie, nie mówiąc o istocie systemu.
Zero refleksji, płyńmy z prądem zdarzeń. Zapominają tylko o jednym, że tylko gówno płynie z prądem, a nawet jeśli jest wartki to gówno nadal jest gównem i nie przestaje śmierdzieć.

Istnieje jednakże miejsce, gdzie zatęchłe bajorko jest jak najbardziej pożądane, a wszelkie próby i formy ożywienia są z całą bezwzględnością tępione. Tym miejscem są salony władzy, te jawne i te ukryte. Tu ma być cisza i spokój, żadnego nurtu, nawet lekkie powiewy wiatru powodującego zmarszczki na powierzchni są uznawane za niezdrowy i nienawistny ferment.
Tu się myśli powoli, ale zapadające decyzje są egzekwowane niczym wyroki trybunałów rewolucyjnych, trach i gilotyna spada. Ten to oszołom, tamten to faszysta. I ten motłoch, z którym coś trzeba zrobić, ta hołota, która śmie czegoś żądać.
Wojenki, zwłaszcza zwycięskiej, to urządzić się nie da. Wysyłanie kontyngentów wojska w różne egzotyczne miejsca nie przyniosło oczekiwanych rezultatów propagandowych.
Ale zawsze można tak przyłożyć, że wszyscy niczym w XVIII/XIX wieku ani zipną. Chcieli Euro, jedno już było, zaraz będzie następne (waluta) - wtedy zobaczycie co to jest walka o byt.

P.S.
Struga nożowa to pojęcie z zakresu budownictwa wodnego. Taka struga powstaje, gdy grodząc rzekę dochodzimy do sytuacji, że już prawie ostrogi z obu stron brzegu się stykają, ale wtedy właśnie prąd wody staje się najsilniejszy i jest właśnie określany jako struga nożowa, która porywa wrzucany materiał skalny z olbrzymią siłą.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

16 lutego 2013

Gazetowyborczy kołtun na scenie i na widowni

Byłem w teatrze, znaczy się podlegałem procesowi odchamiania.
Warszawa, Teatr Współczesny, tytuł: "NAPIS"
Osią sztuki jest rzeczony napis, który pojawił się w windzie mniej więcej w tydzień po wprowadzeniu się nowych lokatorów, państwa Lebrun.
Napis, wydrapany scyzorykiem, wewnątrz windy brzmi: LEBRUN = CHUJ

W sztuce dużo jest niezręcznej ciszy pomiędzy nowymi lokatorami a zasiedziałymi reprezentowanymi przez państwa Cholley i Bouvier.

Najlepsza jest jednak sama końcówka, gdy nowi lokatorzy zapraszają starych na kielicha w celu zaznajomienia się.
Oczywiście kwestia napisu stale zatruwa atmosferę i powoduje przerwy w konwersacji.
W końcu jednak "rozebrane" alkoholem towarzystwo (głównie panowie) skaczą sobie do gardeł.
Wyświechtane frazesy o tolerancji, faszyzmie, internecie latają bez sensu i składu po scenie. Tworzą jednak pewien spójny obraz tego czym jest obecne społeczeństwo.

Teraz o publiczności.
Początkowe chichot kilku panienek po usłyszeniu ze sceny słowa "chuj" jest pierwszym sygnałem ostrzegawczym kto jest na widowni. Te panienki, to skądinąd nie jakieś nastolatki, raczej czterdziestolatki.
Również w późniejszym ferworze sztuki można przyjąć założenie, że na sali jest góra 20 osób, które odbierają sztukę tak jak ja i zgodziłyby się z tytułowym stwierdzeniem tego wpisu.

Jedno jest pocieszające. Jest to sztuka napisana przez Francuza, czyli nie tylko w Polsce występuje gazetowyborczy kołtun.
Mówiąc szczerze dziwię się, że ta sztuka jest w ogóle prezentowana na scenach teatru w Polsce. Chyba że różni mandaryni zawiadujący teatrami w Polsce doszli już do na szczęście mylnego wniosku, że tekst ten zostanie odebrany zupełnie inaczej niż odbieram go ja i te jeszcze ze 20 osób na sali.

Obsada:
państwo Cholley: Krzysztof Kowalewski i Agnieszka Pilaszewska
państwo Lebrun: Leon Charewicz i Monika Krzywkowska
państwo Bouvier: Janusz Michałowski i Marta Lipińska
reżyseria: Maciej Englert


This world is totally fugazi
Andrzej.A

Szum informacyjny

W kwestii meteorytu, który spadł pod Czelabińskiem.

1. Wielkość obiektu.
Pierwsze informacje, które na ten temat się pojawiły wskazywały, że był to obiekt o masie 10 ton - z czego po w miarę elementarnych obliczeniach można dojść do wniosku, że obiekt ten miał od 1.5 do 3.7 metra sześciennego (odpowiednio składał się z żelaza lub skały np. granit)
Tymczasem w dniu dzisiejszym pojawiają się informacje o tym, że obiekt ten liczył 17 metrów sześciennych. Przy czym oczywiście nie mówi się z czego są te drobinki, które już znaleziono.

2. Wysokość na której obiekt detonował
O to jest dopiero ciekawostka.
Padają liczby 5, 30, 60. Kilometrów oczywiście nad poziomem gruntu.
To są kpiny.
Bo ze zwykłych obliczeń trygonometrycznych można dosyć precyzyjnie wyliczyć miejsce, w którym nastąpiła eksplozja. To na prawdę nie są rzeczy wykraczające poza matematykę elementarną.
Można to ponadto wyliczyć na podstawie tych filmików, gdzie widać moment rozbłysku a potem widać moment gdy zadziałała fala uderzeniowa.

3. Siła eksplozji
Też kolejna ciekawostka. Początkowo mówiono o sile rzędu 10 kiloton, by w dniu dzisiejszym mówić o 500 kilotonach.

I to właśnie jest szum informacyjny. Nawet w tak elementarnej sprawie. Bo sprawa jest elementarna. Wystarczy posadzić jednego człowieka, dać mu dane, pozwolić pracować przez około pół godziny i wszystko będzie wiadome.
Ale nie.
Redaktorki tylko paplą i nic z tego nie wynika, paplą i wypisują głupoty na stronach internetowych różnych portali.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

15 lutego 2013

10 ton

Na tyle oceniono wagę obiektu, który w dniu dzisiejszym wszedł w atmosferę Ziemi i spadł w rejonie Czelabińska.
Większość takich obiektów, to meteoryty żelazne z pewną ilością innych substancji.
No to policzmy.
10 ton odpowiada 1.2 metra sześciennego żelaza (7800kg/m^3). Biorąc poprawkę na domieszki, które mogą być różne, przyjmijmy, że było to 1.5 metra sześciennego.
proste obliczenie prowadzi nas do wniosku, że mogła to być kula o promieniu 70 centymetrów lub też o średnicy 140 centymetrów.
Oczywiście takie obiekty nie są idealnymi kulami, ale to obrazuje z jakimi gabarytami mamy do czynienia.
Jeśli przeprowadzimy analogiczne obliczenie przy założeniu, że obiekt był po prostu skałą (granit - 2700 kg/m^3), to wyjdzie nam, że był to obiekt o rozmiarze 3.7 metra sześciennego czyli równoważnik kuli o promieniu 90 centymetrów lub też średnicy 180 centymetrów.
Czyli jak by nie liczył jest to gabaryt niezbyt dużego samochodu.

Teraz kwestia prędkości. Media podają, że poruszał się on z szybkością 108'000 km/h. To jest dosyć dużo. Tak ze 4 razy więcej niż prędkość jakie rozwijają rakiety wynoszące na orbitę na przykład promy kosmiczne.

Energia kinetyczna tego obiektu wynosiła zatem 4.5*10^11 Joula - to dosyć sporo. Przyjmijmy, że ten obiekt całą swoją energię rozproszył w czasie 10 sekund (tyle średnio trwają filmiki na których widać obiekt, błysk itd).
Oznacza to, że moc wydzielona wynosiła 4.5*10^10 Wata.
Dla ułatwienia podam, że łączna moc elektrowni w Polsce wynosi około 2*10^10 Wata.

Po co ja to wszystko piszę.
Otóż żyjemy na krawędzi. Na krawędzi istnienia. Nikt nie jest w stanie obserwować obiektów, które mają tak mały gabaryt. A wejście takiego obiektu w atmosferę pod kątem bliskim prostego spowodowałoby dużo większe zniszczenia i na większym obszarze.

Spektakularne przejście poniżej orbit geostacjonarnych innego obiektu w godzinach wieczornych nic nie oznacza. To duży obiekt, około 50 metrowy acz nieregularny. 
Ważniejsze jest wydarzenie poranne. wprawdzie naukowcy twierdzą, że oba zdarzenia nie miały ze sobą nic wspólnego, ale ja powiem, że to co mówią to ściema. Nawet obliczeń by nie zdążyli zrobić, nie mówiąc o analizie wyników - a to są płachty wydruków komputerowych.
Powiem więcej, sadzę, że nawet nie byli by w stanie w tak krótkim czasie ustawić modelu do obliczeń, który by jakieś wyniki dał.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

10 lutego 2013

WSZYSCY. ???

Wszyscy dają/biorą łapówki,
wszyscy kradną,
wszyscy zdradzają swoje żony i są przez żony zdradzani,

Jakże często użycie kwantyfikatora WSZYSCY jest obecne w naszym życiu. Można z całym spokojem powiedzieć, że zawsze jest fałszywe, bo zawsze, nawet w środowisku wyjątkowych szubrawców i nędznych kreatur może się znaleźć jeden, który nie robi czegoś tam, co robi większość takiego środowiska.

Ponadto, jeśli ktoś mówi, że WSZYSCY coś tam, coś tam, to może warto takiemu osobnikowi zasugerować, że po prostu obraca się w środowisku, gdzie takie postawy są normą obowiązującą. I że może po prostu warto by zmienił środowisko, w którym się obraca. Że są środowiska, w których występują zupełnie inne normy zachowań, gdzie udział w procederze łapówkarskim jest skrzętnie skrywaną tajemnicą, a nie rutynowym działaniem, którym można się chwalić publicznie. Gdzie kradzież, lub tylko nieetyczne zachowanie biznesowe jest czymś również złym.
Gdzie fakt rozwiązłości i braku poszanowania dla partnera jest foux pas, a nie tytułem do chwały.

Gdy natkniemy się na takiego rozmówcę, który nadużywa takiego dużego kwantyfikatora, to może warto mu uzmysłowić, że to środowisko, w którym się obraca wytwarza takie patologiczne zachowania i że może by zmienił zakres swoich znajomych, to wtedy inne normy będą dla niego właśnie czymś oczywistym i normalnością.

Jeśli sięgniemy do naszej pamięci, to chyba pierwszy raz użyto takiego dużego kwantyfikatora w jednym zdaniu: "Wszyscy są umoczeni w PRL-u". Powiedział to oczywiście A. Michnik, i trudno się było z tym nie zgodzić. Wszak wszyscy, którzy wtedy żyli nie pojawili się nagle w 1989 roku i nie mieli żadnej przeszłości.
Jest tylko jeden problem. Nie wszyscy byli równie mocno umoczeni.

I na tej zasadzie, takiego moralnego szantażyku, to WSZYSCY funkcjonuje nadal.

Co, nie dałeś nigdy gliniarzowi w łapę, żeby ci nie wystawiał mandatu za przekroczenie prędkości, i nie naliczał punktów. He, he, bujać to my ale nie nas. I jeszcze to prześmiewcze określenie: "ortodoks moralny".

No więc to nie jest to samo. Nie można zrównywać dania w łapę gliniarzowi 5 dych z rozmowami na cmentarzu na temat treści ustawy, czy wprowadzaniem za określoną kwotę do ustawy zwrotu typu "lub czasopisma", lub "inne rośliny oleiste"

Mój znajomy, ostatnio zaproponował treść ustawy.
Kradniecie, trudno, kradnijcie. Ale jeden warunek. Każdy grosz pochodzący z przekrętu musi zostać wydany w kraju - inaczej czapa.


This world is totally fugazi
Andrzej.A

08 lutego 2013

Po której stronie staną mundurowi?

W ostatnim przeglądzie tygodnia w Klubie Ronina rozważano kwestię nowej ustawy.
Treść tego dokumentu sprowadza się do tego, że obce formacje zbrojne będą mogły używać broni i innych środków na terenie Polski.
Ciekawe jest zwłaszcza wyliczenie okoliczności, w których może do tego dochodzić: imprezy masowe, demonstracje i klęski żywiołowe.
Parę innych elementów jest również ciekawych. Na przykład to, że obce formacje mogą zostać "zaproszone" przez aktualnego ministra spraw wewnętrznych lub komendanta policji.
Najciekawsze fragmenty i potencjalne reperkusje i możliwości przedstawiał oczywiście sędzie Johann.

Z powyższego wynika poprawnie rozumując, że władza zdaje sobie sprawę z tego, że w razie gdyby co do czego, to nie mogą liczyć nawet na własne siły zbrojne. Że żołnierze i policjanci en mass nie są jakimiś fanatycznymi wielbicielami tej władzy. Co jest akurat zgodne z moim osobistym doświadczeniem, gdyż znam kilku zawodowych żołnierzy, w tym również byłych i obecnych żołnierzy GROM.

Władze już raz miały do czynienia z podobną sytuacją. Chodzi o rok 1989 i wybory do sejmu kontraktowego. Nie dlatego czerwoni się posunęli i wręcz przyczaili, że społeczeństwo pokazało im gest Kozakiewicza, ale dlatego, że ten sam gest zobaczyli od swoich pretorian. W jednostkach wojskowych. We wszystkich zamkniętych obwodach wyborczych również przegrali. Tamten wynik wyborczy tak przestraszył czerwonych, że aż przysiedli ze strachu. Trwało to niestety bardzo krótko, ale jak widać postanowiono się przed tym zabezpieczyć na przyszłość.

To nie jest błaha sprawa, a medialny jazgot na temat posła Bęgowskiego alias Anna Grodzka tylko umożliwia ukrycie takich projektów przed szeroką publiką.

Wszystkim chętnym polecam obejrzenie materiału:
http://www.blogpress.pl/node/15750

This world is totally fugazi
Andrzej.A

Obrazki z podróży

Dzisiaj, a własciwie to wczoraj, czyli 07-02-2013 wracałem z nart w Austrii.
Postaram się w miare chronologicznie przedstawić zdarzenia.
Jeżdżę trasą z Warszawy przez Radom, Kielce, Kraków, Chyżne, czyi drogą numer "7" i/lub S7
1.  W okolicach Myślenic w kierunku do Krakowa.
Jadę lewym pasem z prędkością 90-100, dojeżdża do mnie inny pojazd, ja zjeżdżam na prawy pas. Sekundę później widzę, że ten, który zamierzał mnie wyprzedzać wykonuje piruet na drodze.
Prawdopodobna przyczyna zdarzenia: nie do końca uprzątnięty pas ruchu. Człowiek, który chciał mnie wyprzedzać "chwycił" lewym kołem pryzmę śniegu/błota i reszta potoczyła się samoczynnie. Piruet, uderzenie w bandę śnieżną, zablokowanie ruchu.
2. Tuż za Krakowem.
TIR jedzie z prędkością około 30 km/h, wszyscy starają się go wyprzedzić. Na podjazdach, gdzie są poszerzone jezdnie kilku lub kilkunastu naraz chce się wysforować - skutek - jedynie 2-3 samochody wyprzedzają zawalidrogę.
3. Okolice Kielc.
Droga S-7, niestety niezbyt dobrze utrzymana - dwa osobowe samochody w rowie
Ten sam rejon: wyprzedzam na podjeździe (mam dwa pasy do jazdy pod górę) TIR-a, wycieczkowca i jeszcze coś. Cudem unikam zderzenia z samochodem z przeciwka - powód: nie dokładnie odśnieżona jezdnia. Ani ja, ani ten z przeciwka nie wie tak naprawdę na czyim pasie ruchu się znajduje.
4. Pomiędzy Kielcami a Radomiem
Droga numer "7", zderzenie TIR-a z osobówką, widzę tylko skutki, nie mam wiedzy o stratach w ludziach, chociaż jest to raczej pewne po wygladzie zniszczonej osobówki.
5. Radom.
TIR usiłuje ruszyć "pod górkę" na sygnalizacji świetlnej. Jestem obok na wysokości jego kół napędowych. Gdy widzę, że buksuje w miejscu staram się uciec. Mi się udaje, TIR staje w poprzek jezdni (widzę to w lusterku wstecznym).

Pomiędzy Radomiem a Warszawą tylko na niektórych opornych trzeba używać błyśnięcia reflektorami, żeby ustapili miejsca temu, który może i potrafi jechać szybciej.

Podsumowanie:
Na drodze, na której zwykle rozwijam prędkosci rzędu 130-150, jechałem nie szybciej niż 110. A pomimo tego wyprzedzałem wszystkich.
Wnioski:
Olbrzymia ilość zawalidrogów, którzy nie potrafią się zachować w warunkach trudnych. To oni powodują powstawanie korków, spiętrzeń i innych utrudnień w ruchu. Jeżeli TIR z naczepą nie jest w stanie podjechać pod niezbyt ostre wzniesienie - to oznacza tylko jedno, ten pojazd nie powinien być dopuszczony do ruchu, a na pewno nie z tym kierowcą.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

01 lutego 2013

Sprawdzian

Podejść do posła Bęgowskiego, występującego obecnie pod nazwą Anna Grodzka, chwycić za krocze i sprawdzić w ten sposób czy ma dżądra i całą resztę.
No nie ma innego sposobu według mnie na weryfikację czy to prawda, czy nie.
Ponieważ sytuacja jest podbramkowa, to niestety jedna z pań z PiS musi się narazić na taką nieprzyjemność. Co jest oczywiście krępujące, niesmaczne i obrzydliwe, ale nie ma innego sposobu.

Jest taki kawał.
Facet zeznaje na policji po awanturze, która wybuchła w czasie wesela.
"Pan młody nagle, bez zdania racji wymierzył kopniaka w krocze panny młodej"
policjant
"To musiało być bolesne"
"Nie wiem, ja mam złamane trzy palce"

Nawet jeśliby ktoś miał mieć złamane trzy palce, to według mnie warto.


This world is totally fugazi
Andrzej.A