W TV (wszystkich) królują "michałki".
A konkretnie w głównych wydaniach dzienników wieczornych.
Najbardziej eksploatowanym tematem jest kwestia prawdopodobnego zabójstwa dwojga dzieci przez rodziców zastępczych.
I tak, właśnie tak proszę państwa, to jest MICHAŁEK.
Taki sam michałek jak sprawa małej Madzi z Sosnowca.
Dramat jednostkowy przykrywa dramat ogólnopaństwowy. Tylko, że takich rzeczy dzieje się w Polsce około 3 dziennie. Troje dzieci ginie codziennie w Polsce. Część z nich to uciekinierzy, którzy potem albo sami się znajdują, albo policja (czy te jest policja to ja mam wątpliwości, raczej z powrotem milicja) ich odnajduje i odprowadza do domów, ale duża część z nich rzeczywiście się nigdy nie odnajduje.
W związku z tym jest niezwykle łatwo uzyskać jakąś dramatyczną historię jednostkową a'vista. To po prostu wynika ze statystyki.
Możemy być spokojni, sprawa rodziny zastępczej i prawdopodobnie zamordowanych dzieci będzie gościła na ekranach TV przez długi czas.
A o sprawie kretynki z prokuratury, która na posiedzeniu Krajowej Rady Prokuratury niemalże wywoływała salwy śmiechu, będzie marginalizowana. Identycznie będzie ze sprawą sędziego, który stawał słupka, łasił się i przymilał, żeby tylko jakiś młodszy zastępca starszego patafiana zaraportował o nim gdzieś wyżej, że jest "po linii i na bazie".
O "pomyłkach" przy pochówkach po tragedii z 10-04-2010 również się mówić nie będzie.
A jeśli sprawa rodziny zastępczej z jakichś względów upadnie, upadnie w sensie medialnym, to znajdzie się inna analogiczna sprawa. Jak nie od razu dzisiaj, czy jutro, to najdalej za 4-5 dni coś analogicznego wypłynie. Bo to kwestia statystyki.
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
"W świetle najnowszych badań historia Polski od 1914 roku winna być napisana od początku" [prof. Paweł Wieczorkiewicz] Obawiam się, że profesor się mylił. Nie tylko historia Polski i nie tylko od 1914, ale historia wszystkich krajów i w praktyce powinniśmy się cofnąć o tysiąc lat i napisać jak było, a nie bajki z mchu i paproci.
19 września 2012
17 września 2012
Tego układu nie da się ruszyć
Taka jest myśl przewodnia artykułu opublikowanego (tutaj: http://wpolityce.pl/wydarzenia/36473-gdanskiem-rzadzi-sitwa-tego-sie-nie-da-ruszyc-pomorski-uklad-rozlozony-na-czynniki-pierwsze-w-uwazam-rze).
No więc śmiem wątpić. Bo nawet bez lustracji sędziów i prokuratorów można ten układ ruszyć, a przynajmniej ostro nim zachwiać.
Sprawa jest dosyć prosta. Otóż prokurator czy też sędzia jest funkcjonariuszem publicznym. I zawsze można go oddelegować na równorzędne stanowisko gdzieś indziej, oczywiście zapewniając aktualny status mieszkaniowy i uposażenia.
Całą gdańską prokuraturę i skład sędziowski można rozparcelować po kraju, tak aby w żadnym przypadku dwóch ludzi z tego środowiska nie pracowało w jakiejkolwiek zależności od siebie.
Na miejsce tych urzędników należy przysłać analogicznych ludzi z różnych miast w kraju.
Według mnie skutek murowany.
Analogiczne posunięcia powinno się zrobić w ramach wyższych oficerów policji, oficerów delegatur ABW i innych.
Po pewnym czasie taką karuzelę należy przeprowadzić również w innych miejscach. I wszyscy się będą bali, że przyjdzie jakiś następca nie wiadomo skąd, przeczyta ponownie wyrywkowo jakieś akta, napisze raport i ... i można wylądować w kryminale.
Istnieje wiele rozwiązań, które umożliwiają zapanowanie nad tym bałaganem, żeby nie powiedzieć dosadniej, trzeba tylko chcieć z nich skorzystać.
Przypadki prokuratorów Witkowskiego - to ten z IPN, badający sprawę księdza Popiełuszki i Wełny - ten od mafii paliwowej, dowodzą, że stosując zwykłe procedury można każdego prokuratora usadzić.
To dlaczego nie usadzać w analogiczny sposób prokuratorów, co do których istnieją uzasadnione podejrzenia, ale brak dowodów, że sprzeniewierzyli się samemu jadru tego co nazywamy służbą publiczną. Analogicznie z sędziami i innymi.
Oczywiście te rady, to nie są rady, które mogą być skierowane do tego rządu.
Ale co, pogadać se nie mogę.
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
No więc śmiem wątpić. Bo nawet bez lustracji sędziów i prokuratorów można ten układ ruszyć, a przynajmniej ostro nim zachwiać.
Sprawa jest dosyć prosta. Otóż prokurator czy też sędzia jest funkcjonariuszem publicznym. I zawsze można go oddelegować na równorzędne stanowisko gdzieś indziej, oczywiście zapewniając aktualny status mieszkaniowy i uposażenia.
Całą gdańską prokuraturę i skład sędziowski można rozparcelować po kraju, tak aby w żadnym przypadku dwóch ludzi z tego środowiska nie pracowało w jakiejkolwiek zależności od siebie.
Na miejsce tych urzędników należy przysłać analogicznych ludzi z różnych miast w kraju.
Według mnie skutek murowany.
Analogiczne posunięcia powinno się zrobić w ramach wyższych oficerów policji, oficerów delegatur ABW i innych.
Po pewnym czasie taką karuzelę należy przeprowadzić również w innych miejscach. I wszyscy się będą bali, że przyjdzie jakiś następca nie wiadomo skąd, przeczyta ponownie wyrywkowo jakieś akta, napisze raport i ... i można wylądować w kryminale.
Istnieje wiele rozwiązań, które umożliwiają zapanowanie nad tym bałaganem, żeby nie powiedzieć dosadniej, trzeba tylko chcieć z nich skorzystać.
Przypadki prokuratorów Witkowskiego - to ten z IPN, badający sprawę księdza Popiełuszki i Wełny - ten od mafii paliwowej, dowodzą, że stosując zwykłe procedury można każdego prokuratora usadzić.
To dlaczego nie usadzać w analogiczny sposób prokuratorów, co do których istnieją uzasadnione podejrzenia, ale brak dowodów, że sprzeniewierzyli się samemu jadru tego co nazywamy służbą publiczną. Analogicznie z sędziami i innymi.
Oczywiście te rady, to nie są rady, które mogą być skierowane do tego rządu.
Ale co, pogadać se nie mogę.
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
11 września 2012
Przedstawcie chociaż cień dowód
Na portalach zawrzało.
Na wpolityce.pl, na niezalezna.pl, wszędzie krytyka książki Zychowicza.
Przytacza się fakty późniejsze aby udowodnić, że Hitler w 38-39 chciał dokonać eksterminacji Polaków. Przytacza się oczywiście "cytaty" z Mein Kampf. Ciekawe swoją drogą ilu spośród tych co się tymi cytatami podpierają rzeczywiście tą książkę miało w rękach.
Do kuriozalnych należy zaliczyć wyczyn Pani Teresy Bochwic, która zaczyna z wysokiego C (źródło:http://niezalezna.pl/32753-kwestia-zdrady) tytułem: "Kwestia zdrady" i dalej spokojnie ciągnie jak to za PRL-u wbijano do głowy, że Beck był zdrajcą.
Najśmieszniejsze, a może najsmutniejsze jest to, że w książce Zychowicza nie ma ani pół zdania, które by choć minimalnie sugerowało, że Beck był zdrajcą.
Równie kuriozalne było wystąpienie dr. Żukowskiego podczas spotkania promocyjnego w "Klubie Ronina", gdzie szanowny naukowiec (socjolog) zaczął mówić o strzelaniu do cichociemnych w Warszawie, oczywiście strzelaniu przez innych Polaków, oraz o strzelaniu przez polskich lotników latających na Messerschmittach do brytyjskich Liberatorów. (źródło: http://blogpress.pl/node/14211 - sama końcówka tego spotkania).
Równie interesująco zachowują się dyskutanci, gdzie jeden wygenerował nawet tekst, że "Łączka" na Powązkach to również dzieło Niemców.
To ja mam propozycję do tych wszystkich, którzy negują tezy postawione w książce Zychowicza. Dokładnie taką, jak tytuł mojego wpisu: PRZEDSTAWCIE CHOCIAŻ CIEŃ DOWODU.
Bo na razie to się ośmieszacie.
Poprzednie notki na ten temat:
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/kiedy-przyjdziecie-nas-wybawic.html
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/zwiazek-przyczynowo-skutkowy.html
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/prawie-wszystkie-warianty.html
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
Na wpolityce.pl, na niezalezna.pl, wszędzie krytyka książki Zychowicza.
Przytacza się fakty późniejsze aby udowodnić, że Hitler w 38-39 chciał dokonać eksterminacji Polaków. Przytacza się oczywiście "cytaty" z Mein Kampf. Ciekawe swoją drogą ilu spośród tych co się tymi cytatami podpierają rzeczywiście tą książkę miało w rękach.
Do kuriozalnych należy zaliczyć wyczyn Pani Teresy Bochwic, która zaczyna z wysokiego C (źródło:http://niezalezna.pl/32753-kwestia-zdrady) tytułem: "Kwestia zdrady" i dalej spokojnie ciągnie jak to za PRL-u wbijano do głowy, że Beck był zdrajcą.
Najśmieszniejsze, a może najsmutniejsze jest to, że w książce Zychowicza nie ma ani pół zdania, które by choć minimalnie sugerowało, że Beck był zdrajcą.
Równie kuriozalne było wystąpienie dr. Żukowskiego podczas spotkania promocyjnego w "Klubie Ronina", gdzie szanowny naukowiec (socjolog) zaczął mówić o strzelaniu do cichociemnych w Warszawie, oczywiście strzelaniu przez innych Polaków, oraz o strzelaniu przez polskich lotników latających na Messerschmittach do brytyjskich Liberatorów. (źródło: http://blogpress.pl/node/14211 - sama końcówka tego spotkania).
Równie interesująco zachowują się dyskutanci, gdzie jeden wygenerował nawet tekst, że "Łączka" na Powązkach to również dzieło Niemców.
To ja mam propozycję do tych wszystkich, którzy negują tezy postawione w książce Zychowicza. Dokładnie taką, jak tytuł mojego wpisu: PRZEDSTAWCIE CHOCIAŻ CIEŃ DOWODU.
Bo na razie to się ośmieszacie.
Poprzednie notki na ten temat:
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/kiedy-przyjdziecie-nas-wybawic.html
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/zwiazek-przyczynowo-skutkowy.html
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/prawie-wszystkie-warianty.html
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
08 września 2012
Leszek Żebrowski o NSZ
Część pierwsza, czyli wykład dr. Żebrowskiego
http://www.youtube.com/watch?v=qN3S8coN1rs&feature=player_embedded
Część druga, czyli dyskusja i pytania od publiczności
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Okv2tXRxuKQ
Nie będę komentował tych wystąpień. Kto wie kim jest Leszek Żebrowski ten wie. Ci, którzy nie wiedzą mogą się choćby po tych dwóch fragmentach dowiedzieć.
Pewnie się będę musiał skontaktować z dr. Żebrowskim z przyczyn osobistych. Bo to jednak było tak, że rodziny ukrywały przeszłość dziadków przed najmłodszymi. A gdy już można było o tym bezpiecznie mówić, to dziadek nie żył już od 20 lat i w sumie niewiele wiadomo, zwłaszcza, że rodzice też już na tym lepszym świecie.
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
http://www.youtube.com/watch?v=qN3S8coN1rs&feature=player_embedded
Część druga, czyli dyskusja i pytania od publiczności
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Okv2tXRxuKQ
Nie będę komentował tych wystąpień. Kto wie kim jest Leszek Żebrowski ten wie. Ci, którzy nie wiedzą mogą się choćby po tych dwóch fragmentach dowiedzieć.
Pewnie się będę musiał skontaktować z dr. Żebrowskim z przyczyn osobistych. Bo to jednak było tak, że rodziny ukrywały przeszłość dziadków przed najmłodszymi. A gdy już można było o tym bezpiecznie mówić, to dziadek nie żył już od 20 lat i w sumie niewiele wiadomo, zwłaszcza, że rodzice też już na tym lepszym świecie.
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
07 września 2012
Kiedy przyjdziecie nas wybawić?
Tytuł mojego wpisu jest oczywiście cytatem. Cytatem z książki Stanisława Cata - Mackiewicza "Myśl w obcęgach - studia nad psychologią społeczeństwa sowietów".
" ... To co się powinno nazywać zdradą stanu, spotyka się w Bolszewii na każdym kroku. Każdy dorożkarz, gdy się dowie, że jestem Polakiem, z reguły pyta się: Kiedy przyjdziecie nas wybawić? ..." Takie teksty rzucają przede wszystkim ludzie starsi, ci którzy pamiętają czym był normalny kraj.
Z drugiej strony.
"W Rosji każdy normalny człowiek wierzy w wojnę. Co więcej, każdy normalny człowiek nie może sobie zdać sprawy, dlaczego my czy Europa, czy ktokolwiek dotychczas na Rosję nie napadł. Ta kwestia wydaje im się tak dziwna, że tłumaczą to sobie tylko jakąś perwersyjną chytrością z naszej strony."
Jak wiemy wojna wybuchła w 1939 roku, ale był jeszcze incydent z roku 1927, gdy zamordowano w Warszawie sowieckiego ambasadora. Wtedy też byliśmy na krawędzi wojny z sowietami, ale wtedy jeszcze żył Piłsudski.
W jednym z fragmentów, którego to cytatu nie chce mi się w całości przepisywać urzędnik wręczający Mackiewiczowi wizę mówi: "wiemy, że Pan nas nie lubi, ale wiemy również, że Pańskie sprawozdanie będzie uczciwe." - taki jest sens tej wypowiedzi.
Cóż, uważam, że sprawozdanie Mackiewicza było aż nazbyt uczciwe. Jeśli mam być szczery, to tak napisane sprawozdanie winno być utajnionym dokumentem II Oddziału Sztabu Generalnego. A Mackiewiczowi winna być wypłacona z funduszy operacyjnych suta gratyfikacja. Natomiast książka, która powinna zostać pokazana publicznie powinna być troszeczkę inna. Na przykład pozbawiona tego pytania, które jest tytułem mojego wpisu.
Można według mnie przyjąć taką tezę, że książka Mackiewicza mogła być jednym z czynników, które spowodowały "Wielką Czystkę". Stalin to przeczytał, lub tylko mu to zreferowano i złapał się za głowę. Jego ludzie, tu chyba lepiej pasuje zwrot "jego niewolnicy", śmią myśleć o tym, że ktoś ich wyzwoli. I maszynka do mielenia mięsa ruszyła.
Jak wiemy z historii, nic to nie zmieniło. Oddziały Armii Czerwonej poddawały się bez jednego wystrzału w 1941 roku. Były incydenty przechodzenia na stronę Polski w roku 1939.
Dlatego tym bardziej zasadne stają się spekulacje Piotra Zychowicza w książce "Pakt Ribbentrop - Beck".
To nie są oczywiście wszystkie czynniki, które determinowały sukces opisywany przez Zychowicza. Równie istotne dla całokształtu tego okresu historycznego są traktaty z Locarno i Rapallo oraz działania bądź ich zaniechanie w wykonaniu duetu Londyn - Paryż. Przy czym ja uważam, że rolę decydującą w tym tandemie zawsze grał Londyn czyli Główny Paser.
Poprzednie notki na ten temat:
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/zwiazek-przyczynowo-skutkowy.html
oraz
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/prawie-wszystkie-warianty.html
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
" ... To co się powinno nazywać zdradą stanu, spotyka się w Bolszewii na każdym kroku. Każdy dorożkarz, gdy się dowie, że jestem Polakiem, z reguły pyta się: Kiedy przyjdziecie nas wybawić? ..." Takie teksty rzucają przede wszystkim ludzie starsi, ci którzy pamiętają czym był normalny kraj.
Z drugiej strony.
"W Rosji każdy normalny człowiek wierzy w wojnę. Co więcej, każdy normalny człowiek nie może sobie zdać sprawy, dlaczego my czy Europa, czy ktokolwiek dotychczas na Rosję nie napadł. Ta kwestia wydaje im się tak dziwna, że tłumaczą to sobie tylko jakąś perwersyjną chytrością z naszej strony."
Jak wiemy wojna wybuchła w 1939 roku, ale był jeszcze incydent z roku 1927, gdy zamordowano w Warszawie sowieckiego ambasadora. Wtedy też byliśmy na krawędzi wojny z sowietami, ale wtedy jeszcze żył Piłsudski.
W jednym z fragmentów, którego to cytatu nie chce mi się w całości przepisywać urzędnik wręczający Mackiewiczowi wizę mówi: "wiemy, że Pan nas nie lubi, ale wiemy również, że Pańskie sprawozdanie będzie uczciwe." - taki jest sens tej wypowiedzi.
Cóż, uważam, że sprawozdanie Mackiewicza było aż nazbyt uczciwe. Jeśli mam być szczery, to tak napisane sprawozdanie winno być utajnionym dokumentem II Oddziału Sztabu Generalnego. A Mackiewiczowi winna być wypłacona z funduszy operacyjnych suta gratyfikacja. Natomiast książka, która powinna zostać pokazana publicznie powinna być troszeczkę inna. Na przykład pozbawiona tego pytania, które jest tytułem mojego wpisu.
Można według mnie przyjąć taką tezę, że książka Mackiewicza mogła być jednym z czynników, które spowodowały "Wielką Czystkę". Stalin to przeczytał, lub tylko mu to zreferowano i złapał się za głowę. Jego ludzie, tu chyba lepiej pasuje zwrot "jego niewolnicy", śmią myśleć o tym, że ktoś ich wyzwoli. I maszynka do mielenia mięsa ruszyła.
Jak wiemy z historii, nic to nie zmieniło. Oddziały Armii Czerwonej poddawały się bez jednego wystrzału w 1941 roku. Były incydenty przechodzenia na stronę Polski w roku 1939.
Dlatego tym bardziej zasadne stają się spekulacje Piotra Zychowicza w książce "Pakt Ribbentrop - Beck".
To nie są oczywiście wszystkie czynniki, które determinowały sukces opisywany przez Zychowicza. Równie istotne dla całokształtu tego okresu historycznego są traktaty z Locarno i Rapallo oraz działania bądź ich zaniechanie w wykonaniu duetu Londyn - Paryż. Przy czym ja uważam, że rolę decydującą w tym tandemie zawsze grał Londyn czyli Główny Paser.
Poprzednie notki na ten temat:
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/zwiazek-przyczynowo-skutkowy.html
oraz
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/prawie-wszystkie-warianty.html
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
06 września 2012
Związek przyczynowo skutkowy
W latach trzydziestych, ale również wcześniej na polskiej wsi było biednie, nawet bardzo biednie. Dochodziło do rozruchów, policja musiała używać broni palnej, byli zabici i ranni, wiele osób aresztowano i wiele dostało kary więzienia.
Problem sytuacji na wsi doczekał się nawet powieści. Chodzi oczywiście o"Karierę Nikodema Dyzmy" Dołęgi Mostowicza. Sam Dyzma jest wymyślony, ale problem jest realny. Tym problemem było to, że było za dużo zboża. Oczywiście problem nie dotyczył samego zboża, również innych produktów rolnych, ale zboże można uznać za główny symbol interesującego nas zagadnienia.
Zachodzi pytanie, dlaczego tak się działo?
Jeśli dorzucimy do tego kryzys światowy, to powinna nam się zapalić w głowie czerwona lampka ostrzegawcza, że coś jest nie w porządku. Bo zboże jest rzeczą, której potrzebują wszyscy i zawsze. To niekoniecznie musi być zboże, ale w Europie to jest zboże.
To by oznaczało, że musiała nastąpić klęska urodzaju na niespotykaną skalę i wszędzie tego zboża było tyle, że nie dało się go sprzedać.
Odpowiedź jest jednak zupełnie inna.
W POLSCE BYŁA BIEDA, BO NA UKRAINIE PANOWAŁ GŁÓD.
Głód zaprowadzony specjalnie przez władze sowietów. Dochodziło do aktów kanibalizmu.
A ukraińskie, ale również z innych obszarów sowietów, zboże było sprzedawane w takich cenach na rynkach światowych, że nasi producenci nie mogli się przebić. Potem, gdy już główna fala terroru wobec chłopów ukraińskich zelżała, to odbiorcy byli po prostu przyzwyczajeni kupować zboże tam gdzie kupowali. Nawet jeśli dotychczasowy dostawca podwyższył ceny do realnych.
Odpowiedziawszy sobie na postawione na początku pytanie zaraz pojawiają się następne. Czy ci, którzy spowodowali nieszczęście Ukraińców zakładali od razu na początku, że dzięki temu osłabią również Polskę, czy wyszło im to niejako przy okazji, jako niespodziewany ale całkiem pożyteczny bonus.
Pojawiają się również inne pytania. O działalność innych, nie tylko sowietów. Zwłaszcza główny paser jest tu ciekawą figurą w tej sprawie.
W nawiązaniu do poprzedniego wpisu (http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/prawie-wszystkie-warianty.html) zachodzi pytanie, jakim cudem minister Beck mógł przyjąć gwarancje głównego pasera jeśli znał przedstawione powyżej fakty. Bo że takich faktów nie znała szeroka publika, to jest to zrozumiałe, ale szef MSZ to jednak takie fakty winien znać i winien móc dokonać analizy, która doprowadza do powstania takiego skojarzenia.
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
Problem sytuacji na wsi doczekał się nawet powieści. Chodzi oczywiście o"Karierę Nikodema Dyzmy" Dołęgi Mostowicza. Sam Dyzma jest wymyślony, ale problem jest realny. Tym problemem było to, że było za dużo zboża. Oczywiście problem nie dotyczył samego zboża, również innych produktów rolnych, ale zboże można uznać za główny symbol interesującego nas zagadnienia.
Zachodzi pytanie, dlaczego tak się działo?
Jeśli dorzucimy do tego kryzys światowy, to powinna nam się zapalić w głowie czerwona lampka ostrzegawcza, że coś jest nie w porządku. Bo zboże jest rzeczą, której potrzebują wszyscy i zawsze. To niekoniecznie musi być zboże, ale w Europie to jest zboże.
To by oznaczało, że musiała nastąpić klęska urodzaju na niespotykaną skalę i wszędzie tego zboża było tyle, że nie dało się go sprzedać.
Odpowiedź jest jednak zupełnie inna.
W POLSCE BYŁA BIEDA, BO NA UKRAINIE PANOWAŁ GŁÓD.
Głód zaprowadzony specjalnie przez władze sowietów. Dochodziło do aktów kanibalizmu.
A ukraińskie, ale również z innych obszarów sowietów, zboże było sprzedawane w takich cenach na rynkach światowych, że nasi producenci nie mogli się przebić. Potem, gdy już główna fala terroru wobec chłopów ukraińskich zelżała, to odbiorcy byli po prostu przyzwyczajeni kupować zboże tam gdzie kupowali. Nawet jeśli dotychczasowy dostawca podwyższył ceny do realnych.
Odpowiedziawszy sobie na postawione na początku pytanie zaraz pojawiają się następne. Czy ci, którzy spowodowali nieszczęście Ukraińców zakładali od razu na początku, że dzięki temu osłabią również Polskę, czy wyszło im to niejako przy okazji, jako niespodziewany ale całkiem pożyteczny bonus.
Pojawiają się również inne pytania. O działalność innych, nie tylko sowietów. Zwłaszcza główny paser jest tu ciekawą figurą w tej sprawie.
W nawiązaniu do poprzedniego wpisu (http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/prawie-wszystkie-warianty.html) zachodzi pytanie, jakim cudem minister Beck mógł przyjąć gwarancje głównego pasera jeśli znał przedstawione powyżej fakty. Bo że takich faktów nie znała szeroka publika, to jest to zrozumiałe, ale szef MSZ to jednak takie fakty winien znać i winien móc dokonać analizy, która doprowadza do powstania takiego skojarzenia.
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
03 września 2012
Prawie wszystkie warianty
Recenzja książki Piotra Zychowicza "Pakt Ribbentrop - Beck"
To pouczająca lektura. W sposób przystępny pokazuje pewne rzeczy, których na co dzień nie widać, nie znamy, nie pamiętamy, nie wiemy.
Na przykład taka ciekawostka. Otóż pierwotnie pomysł budowy eksterytorialnej autostrady łączącej Prusy z Rzeszą wyszedł ze strony Polski. Czy ktoś, kto jak ja kończył naukę historii w PRL-u wiedział o tym - nie.
Mówiono nam, o eskalacji żądań stawianych przez Hitlera. Tylko nie mówiono, że ta eskalacja nastąpiła dopiero po przyjęciu przez Polskę oferty Brytyjskiej. Z drugiej strony sami Anglicy byli głęboko zdziwieni, że Polska taką ofertę przyjęła, Francuzi zresztą też.
Sytuacja była taka. Od stycznia 1934 do kwietnia/maja 1939 Polska miała bardzo dobre relacje z Niemcami i twórcą tych dobrych relacji był Hitler. Wcześniejsza Republika Weimarska była rządzona przez Prusaków i notorycznie z Polską była skonfliktowana. Przejęcie władzy przez Hitlera odwróciło te wektory.
Na przykładzie pokazanych w książce plakatów i rysunków z czasopism widać jak się tworzy i zmienia nastawienie własnego społeczeństwa do społeczeństw i narodów innych. Zupełnie tak samo jak teraz, zmianie uległa jedynie technologia przekazu, bo już technologia indoktrynacji pozostała niezmieniona.
Czego nie ma w tej książce.
Otóż nie ma w praktyce, poza dwoma akapitami i wymienieniem dwóch nazwisk, żadnych informacji o stopniu infiltracji przez NKWD zarówno w Polsce jak i w Niemczech. W tym na przykład żona ministra Becka jest przedstawiana jako prawdopodobny agent NKWD.
Nie pokazano w tej książce wpływów jakie miała Anglia i jakie interesy Anglia robiła z Rosją Stalina. Na przykład taka spółka jak ARCOS, co jest dosyć czytelny akronimem słowa "acros" - czyli w poprzek, w poprzek traktatu Wersalskiego.
Nie wspomniano również w tej książce o tym gdzie i w jakich okresach szkolili się niemieccy oficerowie, w tym czołgiści, a szkolili się w Rosji.
Czy scenariusz prezentowany przez autora był możliwy?
Chyba tak.
Zawsze w takich rozważaniach zawisa pytanie. A co z Żydami? Otóż nic. Przecież w Polsce niezwykle prężnie działała organizacja Betar, która była de facto zalążkiem przyszłej armii Izraela. "Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej" mogło wszak polegać na wyekspediowaniu Żydów do Palestyny, co skądinąd działo się systematycznie przez cały czas. I było w dodatku zgodne z zamierzeniami kół syjonistycznych. Co również było wbrew dążeniom Anglii, która sprawowała mandat nad Palestyną. Mówi się, że Niemcy zażądali by wydania Żydów. Może tak, a może nie. Wielu sojusznikom swoim Niemcy składali takie żądania i z reguły słyszeli jedno krótkie NIE. I nie było żadnych konsekwencji tego NIE.
Książka ta jest mówiąc wprost wielkim oskarżeniem ministra Becka, który zachował się jak pensjonarka na propozycję pierwszej randki, gdy w Brytyjskiej Izbie Gmin premier zaproponował Polsce "gwarancje".
Elity, w tym szef MSZ, zachowywali się jak obecne. Chcieli akceptacji "zachodu", Francji i Anglii. Gdy Anglicy dowiedzieli się, że dla Becka istotne jest kto go będzie witał na dworcu w Londynie, to posłali premiera i jeszcze dołożyli czerwony dywan.
Pakt Ribbentrop - Mołotow był skutkiem braku paktu Ribbentrop - Beck. A Anglia i Francja powróciły do starego sojuszu z Rosją, tu akurat Stalinem, przeciw potencjalnej sile w Europie Środkowej.
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
To pouczająca lektura. W sposób przystępny pokazuje pewne rzeczy, których na co dzień nie widać, nie znamy, nie pamiętamy, nie wiemy.
Na przykład taka ciekawostka. Otóż pierwotnie pomysł budowy eksterytorialnej autostrady łączącej Prusy z Rzeszą wyszedł ze strony Polski. Czy ktoś, kto jak ja kończył naukę historii w PRL-u wiedział o tym - nie.
Mówiono nam, o eskalacji żądań stawianych przez Hitlera. Tylko nie mówiono, że ta eskalacja nastąpiła dopiero po przyjęciu przez Polskę oferty Brytyjskiej. Z drugiej strony sami Anglicy byli głęboko zdziwieni, że Polska taką ofertę przyjęła, Francuzi zresztą też.
Sytuacja była taka. Od stycznia 1934 do kwietnia/maja 1939 Polska miała bardzo dobre relacje z Niemcami i twórcą tych dobrych relacji był Hitler. Wcześniejsza Republika Weimarska była rządzona przez Prusaków i notorycznie z Polską była skonfliktowana. Przejęcie władzy przez Hitlera odwróciło te wektory.
Na przykładzie pokazanych w książce plakatów i rysunków z czasopism widać jak się tworzy i zmienia nastawienie własnego społeczeństwa do społeczeństw i narodów innych. Zupełnie tak samo jak teraz, zmianie uległa jedynie technologia przekazu, bo już technologia indoktrynacji pozostała niezmieniona.
Czego nie ma w tej książce.
Otóż nie ma w praktyce, poza dwoma akapitami i wymienieniem dwóch nazwisk, żadnych informacji o stopniu infiltracji przez NKWD zarówno w Polsce jak i w Niemczech. W tym na przykład żona ministra Becka jest przedstawiana jako prawdopodobny agent NKWD.
Nie pokazano w tej książce wpływów jakie miała Anglia i jakie interesy Anglia robiła z Rosją Stalina. Na przykład taka spółka jak ARCOS, co jest dosyć czytelny akronimem słowa "acros" - czyli w poprzek, w poprzek traktatu Wersalskiego.
Nie wspomniano również w tej książce o tym gdzie i w jakich okresach szkolili się niemieccy oficerowie, w tym czołgiści, a szkolili się w Rosji.
Czy scenariusz prezentowany przez autora był możliwy?
Chyba tak.
Zawsze w takich rozważaniach zawisa pytanie. A co z Żydami? Otóż nic. Przecież w Polsce niezwykle prężnie działała organizacja Betar, która była de facto zalążkiem przyszłej armii Izraela. "Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej" mogło wszak polegać na wyekspediowaniu Żydów do Palestyny, co skądinąd działo się systematycznie przez cały czas. I było w dodatku zgodne z zamierzeniami kół syjonistycznych. Co również było wbrew dążeniom Anglii, która sprawowała mandat nad Palestyną. Mówi się, że Niemcy zażądali by wydania Żydów. Może tak, a może nie. Wielu sojusznikom swoim Niemcy składali takie żądania i z reguły słyszeli jedno krótkie NIE. I nie było żadnych konsekwencji tego NIE.
Książka ta jest mówiąc wprost wielkim oskarżeniem ministra Becka, który zachował się jak pensjonarka na propozycję pierwszej randki, gdy w Brytyjskiej Izbie Gmin premier zaproponował Polsce "gwarancje".
Elity, w tym szef MSZ, zachowywali się jak obecne. Chcieli akceptacji "zachodu", Francji i Anglii. Gdy Anglicy dowiedzieli się, że dla Becka istotne jest kto go będzie witał na dworcu w Londynie, to posłali premiera i jeszcze dołożyli czerwony dywan.
Pakt Ribbentrop - Mołotow był skutkiem braku paktu Ribbentrop - Beck. A Anglia i Francja powróciły do starego sojuszu z Rosją, tu akurat Stalinem, przeciw potencjalnej sile w Europie Środkowej.
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
Subskrybuj:
Posty (Atom)