26 grudnia 2011

Karabin UR wz. 35

Do napisania tego wpisu skłoniły mnie artykuły jakie pojawiły się w przedświątecznym numerze "Uważam Rze", gdzie duża grupa zawodowych autorów, w tym jeden profesjonalny pisarz S-F (Ziemkiewicz), rozwijała swoje wizje na temat tego co by było gdyby.
Profesjonalni ci autorzy używali "DUŻYCH ZWROTNIC", a to zmiany sojuszy jakie Polska mogła zawrzeć przed 01-09-1939, a to niemożności zwycięstwa Lenina w Rosji w 1917. No grube rzeczy chłopaki opowiadali. Mówiąc szczerze, czytając ich twórczość człowiek może pomyśleć, że owszem, wszystko to jest (było) możliwe. Nikt jednak z tych twórców nie zająknął się nad tym, że czasem duże zmiany są powodowane przez niby nic nie znaczące i drobne elementy.
Takim niby drobnym i nic nie znaczącym elementem jest właśnie karabin, a własciwie rusznica przeciwpancerna UR wzór 35.

A oto podstawowe parametry tej broni:

kaliber: 7.92 mm
nabój: 7.92*107 DS
Długość: 1760 mm
długość lufy: 1200 mm
predkość początkowa pocisku: 1275 m/s
szybkostrzelność praktyczna: 8-10 strzałów na minutę
Przebijalność pancerza: 33 mm z odległości 100 m
                                        15 mm z odległości 300 m
Wyprodukowano: około 3500 egzemplarzy.

I właśnie ten ostatni element niech będzie naszą zwrotnicą.
Wyobraźmy sobie, że w latach przed II WŚ wyprodukowano nie 3'500 sztuk tej broni, ale tak ze 100'000 jednostek tej broni, plus około 1'000 naboi na każdy karabin.
W tym miejscu należy podać jakim uzbrojeniem pancernym i strzeleckim dysponował Wermacht i Armia Sowiecka we wrześniu 1939 roku. Nie będę przytaczał szczegółów - nie mieli sprzętu pancernego, który mógłby oprzeć się działaniu karabinu UR wz. 35. Kto ciekaw może zajrzeć do źródeł, nawet do Wiki-Pedii, gdzie w miarę uczciwie przekazano stan i zakres rozwoju broni pancernej Niemiec i Sowietów w 1939 roku.
Nie mieli sprzętu, który mógłby się przeciwstawić mocy jaką dysponował ten karabin (właściwie rusznica).

Skuteczny ogień karabinu  UR pozostawiał również daleko w tyle całą broń strzelecką ówczesnego teatru działań wojennych.
Wyobraźmy sobie, że do dnia 17-09-1939 całość wydarzeń przebiega tak jak dotychczas, nic nie ulega zmianie. Dopiero 17-09 z magazynów zostaje wydanych żołnierzom, a jak zajdzie potrzeba to i cywilom, odpowiednia ilość karabinów UR.
Co się dzieje dalej?
Dalej następuje jatka.
Ani Niemcy, ani Rosja nie dysponuje odpowiednim sprzętem, aby chronić swych żołnierzy przed ogniem tego karabinu. Nawet przewaga w lotnictwie nie zapewnia im możliwości pokonania polskiej armii.
Niszczenie sprzętu nieprzyjaciela wygląda niezwykle spektakularnie. Jadący transporter, czy ciężarówka jest trafiany pojedynczym strzałem z dystansu, który jest poza zasięgiem całej broni strzeleckiej jaką dysponują wrogowie. Należy podkreślić, że większość niemieckich zapasów strategicznych na okres kampanii wrześniowej została wyczerpana w dniu 14-09-1939. Rezerwy mieli tylko w granatach do moździerzy kalibrów ponad 80 mm. A to jednak trochę mało jak na prowadzenie wojny.

To jak mogły wyglądać dalsze losy II WŚ?
Polska walcząca na dwóch frontach w wojnie pozycyjnej przeciwko dwóm wrogom. To jednak jest troszeczkę co innego niż zagarnięcie 47% terytorium przez Niemcy i 53% terytorium przez Sowietów. Nie oczekując nadmiernej szczodrobliwości ze strony zachodnich aliantów można  by jednak przyjąć, że zaatakowali by w końcu Niemcy.
I to by była dopiero ciekawa sytuacja.
Na zachodnim teatrze działań Francja i angielski korpus ekspedycyjny walczą z Niemcami, równocześnie Niemcy walczą z Polską, a na wschodzie Polska walczy z Rosją. Jeśli weźmiemy pod rozwagę zachowanie takich państw jak Węgry i Rumunia z roku 1920, to możemy przyjąć, że nie walczylibyśmy sami. A na pewno otrzymalibyśmy wsparcie materialne.
Polska walczy na dwa fronty, ale Niemcy również. Rosja może się spodziewać w każdej chwili ataku Japonii żądnej rewanżu za Chałyn-Goł.
To nie są rzeczy trywialne, jak nas usiłują w swoich historiach alternatywnych przekonać autorzy w "Uważam Rze".

Jedna drobna zmiana, a nie zmiana całego układu geopolitycznego, mogła spowodować zupełnie inny kierunek jaki mogła obrać historia.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

17 grudnia 2011

Wskaźnik zdzifka albo czy te Święta będą spokojne

Citigroup Economic Surprise Index - czyli w wolnym tłumaczeniu wskaźnik ZDZIFKA
A teraz garść cytatów, które przytacza redaktor Tomasz Wróblewski (źródło):


„Euro przebiło się przez zapory Europejskiego Banku Centralnego i nic już nie jest w stanie zahamować rekordowych spadków względem dolara”.
„Skoki na europejskich giełdach należy traktować jako chwilowe konwulsje zapowiadające dalsze spadki”.
„Europejska gospodarka hamuje z piskiem, firmy wygaszają silniki w obawie, że rozbiją się o nową ścianę bezrobocia i spadku popytu”.
„Ropa nic sobie nie robi z malejących wskaźników wzrostu. Karuzela nerwów wokół Iranu, Wenezueli pompuje ceny, nakręca spiralę recesji”.
„Znikąd nie nadchodzi pomoc. Nie zawracajmy sobie głowy rządami. Fraza »bodźce gospodarcze« już nie istnieje. Rządy albo są spłukane, albo boją się stracić literki w ratingach”.
„Bankierzy stracili do siebie zaufanie, a bankom centralnym wkrótce zacznie się kończyć paliwo. Przygotujmy się na skoki w stopach procentowych”.
„Czeka nas największa w historii powojennej Europy nacjonalizacja banków, ale rządy nie mają już siły, żeby przygotować im miękkie lądowanie”.
„Chiny hamują, ograniczają popyt, ale nie na tyle, żeby obniżyć oprocentowanie i pomóc Europie znowu zakręcić korbą”.
„Ben Bernanke mówi, że docisnął do dechy. Więcej nie ma w garach, a gospodarka nie może się rozpędzić, żeby wyjść z poślizgu”.

Profesor Krzysztof Rybiński twierdzi, że australijskie banki dostały tydzień na przygotowanie się do upadku EURO (EUROGEDDON) - źródło.
W tym samym tekście profesor mówi o tym, że szefowa Sami Wiecie Czego (została szefem dzięki uskrzydleniu DSK) mówi o recesji rzędu porównywalnego do tego co było w latach 30 - tych.

Czyli rzecz może wydarzyć się praktycznie w każdej chwili. Jeśli do tego doliczymy, że ludzie w Grecji, Hiszpanii, Portugalii masowo wycofują wkłady z banków, to ja mogę dodać tylko jedno. Należy się pospieszyć, żeby być w tych pierwszych siedmiu procentach ludzi, którzy wycofują lokaty z banków (7% - tyle pieniędzy w formie papierków jest w systemie bankowym, reszta to zapisy komputerowe).


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

14 grudnia 2011

W kwestii waluty EURO

Jazgot mediów na ten temat jest wprost proporcjonalny do bzdury jaką się usiłuje ludziom sprzedać. Na szczęście pojawiają się, również w mediach masowych, opinie i analizy, które przeczą głównemu przekazowi.
Według mnie warto się w tym momencie zastanowić jaka jest aktualna sytuacja oraz jakie mogą być potencjalne skutki i warianty potencjalnego rozwoju sytuacji.
Walutę o nazwie EURO wprowadzono do obrotu z czysto ideologicznych pobudek, nie dbając wcześniej o sensowność gospodarczą takiego kroku. Od momentu wprowadzenia EURO rząd Grecji osiem razy przekroczył zapis o konieczności utrzymania deficytu poniżej 3% PKB, czyli każdy budżet Grecji stał w sprzeczności z założeniami, które winno spełniać państwo będące w strefie EURO. Wypada dodać, że również inne państwa w tym Niemcy i Francja (po jednym razie) przekraczały ten zapis. Nikomu z tego tytułu nie spadł włos z głowy.
Widać na tej podstawie, że połączono w jeden organizm gospodarczy państwa, których gospodarki są absolutnie nieprzystające. A z tej prostej konstatacji wynika, że teza o nadrzędności ideologicznej w tym projekcie nad zdrowym rozsądkiem ma swoje uzasadnienie.
Tyle tytułem wstępu, przejdźmy teraz do konkretów.
Rządy Grecji, Włoch, Portugalii i Hiszpanii są zadłużone ponad wszelki zdrowy rozsądek. A zadłużone są głównie w komercyjnych bankach niemieckich i francuskich.
To, że rząd Grecji prowadził podwójną księgowość, czyli de facto fałszował zapisy księgowe aby uzyskać nowe pożyczki jest w tej chwili faktem obiektywnym i rzecz raczej nie podlega dyskusji. Ale wypadało by się spytać czy po stronie banków - wierzycieli byli ludzie, którzy o tym wiedzieli, być może nawet uzyskiwali jakieś profity za niezbyt dokładne konfrontowanie przedstawianych im papierów z rzeczywistością. Tego pytania jak na razie nikt publicznie nie zadał. Dopuszczam oczywiście, że bankierzy tego nie wiedzieli, ale to oznacza, że nie powinni się znaleźć na stanowiskach, które zajmują. Tak postawionego problemu również na razie nikt nie wyartykułował publicznie.
Czyli aktualna sytuacja wygląda tak: bankrutująca gospodarka Grecji (potencjalnie również Włoch, Portugalii, Hiszpanii i Irlandii) oraz zamieszane w to banki z Niemiec i Francji. Nie znam skali zjawiska w liczbach, ale można chyba przyjąć, że sam upadek Grecji spowodował by bardzo duże zawirowania na rynkach finansowych.
Tu przypominają się zawirowania gospodarcze związane z Islandią i w praktyce bankructwem tego kraju 2 (3?) lata temu. Upadek największego banku na Islandii sam w sobie nie był niczym nadzwyczajnym. Ale problem pojawił się poza Islandią, ponieważ okazało się, że poszkodowanymi są również obywatele Wielkiej Brytanii i Holandii. Nie wiadomo o jakie sumy chodziło (w każdym razie ja nie wiem), ale interweniowały rządy Wielkiej Brytanii i Holandii ratując swoich obywateli przed stratami. Rządy po prostu spłaciły swoich obywateli bojąc się rozruchów społecznych na masową skalę. Próbowano również wymusić na Islandii jako państwie zwrot tych funduszy. Islandia jednakże zrobiła referendum, w którym społeczeństwo nie wyraziło zgody na takie rozwiązanie, rozumując słusznie, że upadek prywatnego banu i straty z tym związane są prywatną sprawą pomiędzy upadającym bankiem a jego klientami.
Tak stworzono precedens. I dlatego właśnie podniosło się tak wielkie oburzenie w mediach gdy poprzedni premier Grecji zaczął mówić o referendum, które miało by zatwierdzić bądź odrzucić przyjęcie przez Grecję dalszej pomocy finansowej. To swoją droga ciekawe, jakie grzeszki ma w swoim życiorysie były premier Grecji, że udało się go usunąć ze stanowiska w przeciągu tygodnia i zastąpić kimś innym bardziej spolegliwym wobec międzynarodowych struktur finansowych bez wyborów parlamentarnych w tym kraju. Ale to w sumie oboczność.

Czyli sytuacja per analogiam jest taka.
Grecja (a potencjalnie inne państwa również) upadając pociągnie za sobą banki z Niemiec i Francji co spowoduje albo konieczność ratowania tych banków przez rządy Niemiec i Francji, albo olbrzymie straty obywateli tych krajów i związane z tym niepokoje społeczne.
Albo inni, w tym Polska, zrzucą się na "pomoc dla Grecji" (i innych), a faktycznie na ratowanie banków we Francji i w Niemczech.

Czego boją się aktualne elity rządzące?
Ano tego, że zamiatane pod dywan problemy wylezą na ulicę. Że społeczeństwa dostaną obuchem w głowę i nagle się okaże, że prawica to jest jedyny sensowny wybór, a aktualni przywódcy to się będą musieli szybko ewakuować żeby nie zawisnąć na suchej gałęzi.

Wszyscy wiedzą, że jest problem, podejrzewam nawet, że osoby decyzyjne zdają sobie sprawę z tego, że jedynym sensownym wyjściem jest likwidacja sztucznego tworu jakim jest waluta EURO, ale równocześnie zdają sobie sprawę z tego, że taki ruch oznacza koniec ich karier politycznych. A ci, którzy przyjdą po nich będą ich rozliczać w sposób niemiłosierny, bedą ich rozliczać chociażby po to żeby się uwiarygodnić przed społeczeństwami, z czystego pragmatyzmu.

Proponowana metoda jest typową musztardą po obiedzie. Trzeba było najpierw ustalać wspólne warunki brzegowe dla członków grupy EURO. Takie same podatki, takie same momenty przechodzenia na emeryturę, taki sam socjał, taka sama płaca minimalna. Wtedy przy takich założeniach projekt wspólnej waluty mógłby mieć szansę powodzenia.
W tej chwili nie ma to już żadnego sensu. Upadek waluty EURO jest przesądzony i jest tylko kwesyią czasu. Powrót do walut narodowych i tak i tak nastąpi jest tylko kwestia czy nastapi to szybko, co bedzie bolesne ale krótkotrwałe, czy też bedzie to odwlekane - będzie bolesne i długotrwałe.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

11 grudnia 2011

Czy stan wojenny był konieczny

Czy stan wojenny był konieczny? Ewentualnie drugie równie adekwatne pytanie: kiedy i co zdecydowało o nieuchronności wprowadzenia stanu wojennego.

Stawiam takie dwie tezy:
1. O konieczności wprowadzenia stanu wojennego zdecydowały wyniki obrad Zjazdu Solidarności w hali Oliwii - wcześniej nic nie było przesądzone
2. Gdyby I Zjazd Solidarności zakończył się wyborem innych władz - korowcy stanowili by zdecydowaną większość we władzach Solidarności, to stanu wojennego by nie było.

Tak, wiem, te tezy są niezwykle trudne do udowodnienia. Dlatego też będę się posługiwał dowodem indukcyjnym.

Dowód.

Kwestia pierwsza.
Żeby zrozumieć kim byli korowcy należy się cofnąć trochę w czasie i przeczytać sławetny list Kuronia - Modzelewskiego do PZPR, który zaowocował wyrzuceniem obu delikwentów z PZPR i więzieniem. Wszyscy się tym zachwycają, jacy odważni, jacy wielcy, postawili się władzy. Ale tak mogą mówić tylko ci, którzy tego listu nie przeczytali. Bełkot komunistyczny to jedyne adekwatne słowa jakie odzwierciedlają treść tego listu. Oczywiście to nie sam Kuroń był organizatorem KOR-u, ale po zatrzymaniu grupy Macierewicza to właśnie Kuroń przejął całość spraw bieżących i organizacyjnych. Przejął również większość kanałów komunikacyjnych i pomocowych jakie były skierowane od i do Polski z zachodu.
I właśnie te kwestie, możliwość informowania zachodu o tym co się dziej w Polsce oraz możliwość absorpcji pomocy (w tym finansowej) stanowiły o sile tej grupy. To swoją drogą ciekawe zjawisko, że telefon w mieszkaniu Kuronia zawsze działał i nigdy nie było problemu żeby się z tego telefonu połączyć z Paryżem lub odwrotnie.

Kwestia druga.
W kraju, czyli poza Warszawą i innymi dużymi ośrodkami, KOR w praktyce nie istniał. Ponadto ludzie, tacy zwykli, czy to robotnicy, czy urzędnicy nie lubili takiej nowomowy jaką się KOR posługiwał. Ludzie woleli zamiast rozwlekłych rozważań proste postawienie sprawy.

A teraz przenieśmy się na chwilę do roku 1989 i przyjrzyjmy się temu kogo wybrano, a kogo się ewidentnie pozbyto przed obradami Okrągłego Stołu. Władza zrobiła tutaj czysty pijarowski cyrk. W oficjalnych komunikatach przed obradami powiedziano jawnie, że: "dla ekstremistów miejsca nie będzie", niby wskazując na Kuronia i Michnika. Tymczasem ludzi, którzy stanowili faktyczny problem dla władz po prostu pozbyto się z kraju - exemplum Kornel Morawiecki, który w efekcie przedzierał się do kraju z Wiednia przez 'zieloną granicę", czyli nielegalnie. Natomiast Kuronia i innych zaakceptowano dosyć bezproblemowo.

No to cofnijmy się do hali Oliwii w czas I Zjazdu.
KOR w czasie obrad się niby rozwiązuje, licząc zapewne na dosyć duży udział we władzach nowo utworzonej organizacji. Tymczasem nie, ludzie ich nie chcą. Bo wbrew pozorom ludzie zdają sobie sprawę, że KOR w wykonaniu Kuronia i innych to nie jest organizacja, która będzie rzeczywistą reprezentacją społeczeństwa. Że to są dysydenci, czyli odszczepieńcy od głównego nurtu marksizmu - leninizmu, a nie reprezentanci społeczeństwa. I to jest ten sygnał i ta lekcja, którą to środowisko zapamięta i przyswoi dość dokładnie. W szeroko rozumianym społeczeństwie są nikim, nie mają żadnego poparcia. To dlatego później będą dążyć do przejęcia środków masowego przekazu - właśnie po to, żeby dotrzeć do każdego domu za pośrednictwem szklanego ekranu, własnej gazety i innymi środkami.
KOR jest rozwiązany (przynajmniej formalnie), a ludzie KOR-u spuszczeni w kanał. Resztę znamy - 13-12-1981.
Jako ciekawostkę należy przytoczyć pierwsze istotne wystąpienie Kuronia zaraz po dotarciu do Gdańska w czasie strajku roku 1980. Kuroń powiedział wtedy mniej więcej takie słowa (cytat z pamięci): "Wałęsa to agent, a komitety strajkowe powinny się rozwiązać i całość negocjacji z władzą przekazać KOR-owi. ". No to są dwie możliwości, albo Kuroń wiedział (czyli ktoś mu powiedział), albo był jasnowidzem.

Co by było gdyby KOR uzyskał większe wpływy, a nawet przejął władzę w związku?
To akurat dosyć proste. Nie było by stanu wojennego, nomenklatura komunistyczna uwłaszczyła by się dużo spokojniej i w dużo większym stopniu na majątku narodowym. Pod względem gospodarczym było by tak jak w Rosji. Bo to co było po 1989 to było żałosne ratowanie resztek, które skądinąd umożliwiono.

Zbierając razem pewne okruchy wiedzy, które powoli wyłaniają się z odmętów naszej niewiedzy można z czasem dojść do dosyć ciekawych konstatacji.

Ta słabość KOR-u objawi się jeszcze jednym ekscesem, który będzie dla nich stanowił horrendum. Chodzi o sławetną "komisję Rokity" z czasów sejmu kontraktowego. Wtedy to nikomu nieznany poseł z tylnych ław poselskich, czyli z tak zwanego "terenu", zgłosi projekt uchwały powołania komisji do spraw zbadania działalności MSW w latach 1980-1989. Przewodniczącym zostanie Jan Rokita, który sam wprawdzie będzie mówił "nieszczęsna komisja", ale będąc państwowcem uczciwie wykona pracę, którą sejm mu powierzy. Późniejszy raport, zwany "Raportem Rokity" zostanie pierwszym prohibitem III RP - zostanie utajniony. Potem już w okolicach roku 2000 okaże się, że jest jawny i nikt nie chce się przyznać do tego kto go utajnił i kto i w jakich okolicznościach klauzulę tajności zdjął.

Analogicznie jak w chwili obecnej. Pewne osoby i pewne poglądy są akceptowalne i podlegają dyskusji na szerokim forum społecznym, a niektóre osoby są z definicji oszołomami, moherami, ciemnogrodem i nie ma o czym z nimi dyskutować.
Dyskusja z Kuroniem i innymi w roku 1981 była jak najbardziej możliwa, wszak była by to dyskusja "w rodzinie". Dyskutować z jakimiś "przypadkowymi" ludźmi, których nie wiadomo kto wybrał i nie wiadomo kto popiera, na to władza się zgodzić nie mogła.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

10 grudnia 2011

Wiedza tajemna

W ostatnim programie J. Pospieszalskiego "Bliżej"  mieliśmy okazję zobaczyć czym jest w istocie nauczanie historii w szkołach w Polsce, ze szczególnym naciskiem na historię najnowszą.
Chodzi o sławetny szyfrogram z ambasady NRD, w którym relacjonowano do Berlina rozmowę S. Cioska z B. Geremkiem.
Jeśli chodzi o mnie to plasował bym swoją wiedzę na temat tego szyfrogramu tak pomiędzy 5 a 10 lat temu. Ale właśnie większość ludzi w Polsce nie miała i do tej pory nie ma wiedzy na ten i podobne tematy zielonego pojęcia. A przecież właśnie o tą większość chodzi. O tą większość i samowiedzę tej większości na tematy współcześnie nas dotykające.
Posłowie Celiński i Czuma usiłowali zdyskredytować film Brauna mówiąc między innymi o "idiotach" i wytykając, że ten fakt, rozmowa Geremka z Cioskiem, był znany od wielu lat.
Komu był znany, temu był znany.
Tu wypada się zwrócić do poprzedniego filmu Brauna o Jaruzelskim. Był ten film wyemitowany w TVP Historia i nie było problemu. Problem pojawił się dopiero w tym momencie, w którym powtórna projekcja odbyła się w czasie najwyższej oglądalności i zgromadziła około trzy milionową widownię. W TVP poleciały głowy.
Dlaczego tak się dzieje? Ano dlatego, że żyjemy w mediokracji. W systemie, w którym rządzi się poprzez przekaz medialny. Puszczenie filmu w niszowym kanale tematycznym nikogo nie jest w stanie ruszyć, bo obejrzy jakąś tam produkcję kilka, może kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którzy i tak wiadomo, że nie są podatni na manipulację, a w każdym razie ich podatność jest dużo niższa niż reszty społeczeństwa - tego mięsa wyborczego, które reaguje zgodnie z tym co powiedzą w mediach głównego nurtu. Ci, którzy zachowają się zgodnie z tym co powie jakiś tam celebrytan ze szklanego ekranu, czy też napiszą w kolorowym pisemku.
Puszczenie tego filmu było zaburzeniem spójności przekazu jaki jest formowany od 20 lat w Polsce. A przekaz ten mówi, że Jaruzelski i Kiszczak to ludzie honoru. A w naszej kulturze kapuś człowiekiem honoru nie jest, na szczęście jeszcze taki stereotyp funkcjonuje. W związku z tym pokazanie takiego filmu szerokiej publiczności powoduje dysonans poznawczy, który może być groźny dla "systemu panującego". Bo jeśli pozwolimy na zanegowanie dogmatu o Jaruzelskim jako człowieku honoru, to odbiorcy papki medialnej być może zaczną samodzielnie myśleć - a to z punktu widzenia systemu jest niezwykle groźne. Być może znajdzie się ktoś następny, kto zrobi inny film, w którym zostaną zanegowane inne dogmaty, na których opiera się konstrukcja zwana III RP. Wprawdzie nikt inny na razie się nie znalazł, ale ten sam G. Braun zrobił kolejny film, który jak sądzę demistyfikuje kolejny dogmat tak szeroko kolportowany w mediach. Ten dogmat to "konieczność" i "mniejsze zło" jakim było wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku.
Nie widziałem osobiście jeszcze tego filmu, w związku z czym opieram się tylko na fragmentach, które zaprezentowano w programie Pospieszalskiego.
Przy okazji dostaje się właśnie Geremkowi - czyli jednemu z tych ludzi, którzy uchodzą za "świętych" w III RP.
I właśnie dlatego historia, a zwłaszcza historia najnowsza, są w Polsce wiedzą tajemną. Właśnie dlatego, żeby tacy jak Celiński i Czuma mogli wyśmiewać publicznie Brauna, jako "odkrywcę nieświeżych kotletów", gdy Braun w kolejnym filmie pokazuje szerokiej publice różne nieznane szerzej zagadnienia.

Możemy być pewni jednego. Tego filmu Brauna nie zobaczymy w TVP, ani nawet w TVP historia.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

W związku z tym, że

W związku z tym, że (źródło) wzywam Papieża Benedykta XVI aby:
Pod groźbą ekskomuniki zakazał jakiemukolwiek funkcjonariuszowi Kościoła Katolickiego w Polsce uczestniczyć w pochówku wymienionego w materiale źródłowym osobnika.
Aby żaden funkcjonariusz Kościoła Katolickiego w Polsce, który jest odpowiedzialny za przydzielanie miejsca na Świętej Ziemi Cmentarza nie znalazł na podległym sobie obiekcie miejsca dla w/w osobnika, pod groźbą kary jak wyżej.
Wzywam ponadto Ojca Świętego aby nałożył ekskomunikę na wszystkich świeckich, którzy będąc formalnie członkami Kościoła Katolickiego w Polsce chcieliby uczestniczyć w pochówku w/w osobnika w jakimkolwiek obrządku lub też w jakiejkolwiek ceremonii świeckiej z tym faktem związanej.

Symbolicznym znakiem by było gdyby w/w osobnik trafił do czeluści piekielnych w noc z 12 na 13 grudnia bieżącego roku.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

02 grudnia 2011

Przerośnięty osiłek ustawia po kątach dzieci w piaskownicy

Wyobraźcie to sobie. Szesnastoletni, może osiemnastoletni, byczek, napakowany testosteronem i steroidami wpada do piaskownicy i rozstawia po kątach bawiące się tam maluchy. Prosta i czysta robota, w dodatku nie jest w stanie się przemęczyć. Ale właśnie takie porównanie nasuwa się człowiekowi na myśl po przeczytaniu książki Sławomira Cenckiewicza "Długie Ramię Moskwy", czyli książki o wywiadzie wojskowym PRL i jego dalszych mutacjach, aż do chwili obecnej.
Gdzie byli mocni - tylko na własnym podwórku, tylko wewnętrznie odnosili "sukcesy". Tylko na "rynku wewnętrznym" mieli stały i znaczący wzrost liczby i jakości agentów. Na zewnątrz te wyniki były co najwyżej mierne. Nie mieli znaczących sukcesów, znaczących aktywów na zewnątrz.
Tak się składa, ze równolegle do czytanej książki pojawia się sprawa aresztowania Gromosława Czempińskiego, a w mediach na te tematy wypowiadają się różni ludzie, w tym autor tej książki.
"Nie ma w archiwach, żadnego dowodu aby Czempińskiemu, Dukaczewskiemu, czy komukolwiek innemu z tego środowiska móc przypisać epitet 'AS WYWIADU'. ...".
Padają określenia typu "Bond mniemany".

Osobną kwestią stają się te "szkolenia w Moskwie", gdzie nawet sami wodzowie tej instytucji jak Kiszczak i Jaruzelski doskonale zdają sobie sprawę z tego, że szkolenia te są prowadzone na przestarzałych podręcznikach - z czego wynika poprawnie rozumując, że nie są to żadne szkolenia, a najzwyklejszy nabór agentów dla GRU/KGB, którzy potem będą działać w Polsce i przeciwko Polsce. To jest jedyne sensowne wyjaśnienie tych "szkoleń".

Byli i są mocni tylko na naszym wewnętrznym podwórku, jak nastolatek rozstawiający po kątach maluchy w piaskownicy. Ale w obecnej chwili wydaje się, że nawet nie to. Że większość tej siły to jest kreacja medialna, która może zostać dosyć łatwo zanegowana i obnażona.
Skoro taki Vogel alias Filipczyński mógł zwinąć z konta numerowego w Szwajcarskim banku milion dolarów Czempińskiemu i nie poniósł żadnych konsekwencji, to oznacza jedno - Czempiński to leszcz. Można sobie nim buty wytrzeć i jeśli się to zrobi odpowiednio ostentacyjnie to nie usłyszy się nawet słowa protestu.
Sam Czempiński pochodzi z rodziny "resortowej" - tatuś był utrwalaczem władzy ludowej w latach wcześniejszych. No i zawód kapusia przeszedł z ojca na syna.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

01 grudnia 2011

Zabiłem Piotra Jaroszewicza

Książka Henryka Skwarczyńskiego pod takim tytułem jest zapisem rozmowy z człowiekiem, który właśnie tak twierdzi. Nie jest to precyzyjny zapis rozmowy, bo sam autor wyraźnie zaznacza, że nie było to ani nagrywane, ani stenografowane na bieżąco. Ot po prostu wspominki podparte dosyć luźnymi notatkami poczynionymi w trakcie rozmowy dwóch panów w czasie jednej nocy gdzieś w Arizonie. zakrapiane ponadto dosyć dużą dawką alkoholu.
Rozmówca Henryka Skwarczyńskiego to były SB-ek lub WSI-owy, tego też precyzyjnie na podstawie książki nie wiadomo. Ciekawsze jest co innego. Nasz NN w toku transformacji po 1989 roku dowiaduje się kim byli jego rodzice, bo sam  o sobie pamięta tylko, że był sierotą wychowywanym w domu dziecka. Był takim janczarem systemu, który wszystko systemowi zawdzięcza. Ale dowiaduje się kim był jego ojciec, a ojciec walczył z czerwonymi i zginął w jednej ze wsi pod Łomżą - nie ma nawet swojego grobu, jak wielu z tamtego okresu. Doprecyzowując ojciec NN został zakopany żywcem, a przedtem był przesłuchiwany, czyli po prostu skatowany.

Główne twierdzenie NN dotyczące Jaroszewicza sprowadza się do tego, że mordu tego dokonano na zlecenie Jaruzelskiego, gdyż Jaroszewicz miał wiedzę na różne tematy. Jednym z motywów, chociaż nie podnoszonym zbyt intensywnie w książce jest to, że ten Jaruzelski, którego znamy to "matrioszka".
Warto również nadmienić, że Jaroszewicz, był w grupie oficerów, ówcześnie pułkowników, którzy przejmowali archiwum w Radomierzycach, zwanym też archiwum Kaltenbrunera. Ci trzej ludzie, to Jaroszewicz, Fonkowicz i Steć. Wszyscy trzej zostali zamordowani. Fonkowicz w 1997 roku został w praktyce zamęczony w swojej wilii w Konstancinie. Steć w 1993 w swoim domu w Jeleniej Górze. Ale pierwszy ginie Jaroszewicz w 1992.
Być może ci dwaj następni giną dlatego, żeby skierować tropy na Radomierzyce, być może tak, a być może nie.

Nie to jest jednak najważniejsze w tej pozycji. Dużo ciekawsze są oboczności.
Na przykład opis tego co działo się na pogrzebie Jaroszewicza.
Pierwsza ciekawostka, to był pogrzeb bez asysty wojskowej, a przecież Jaroszewicz był generałem.
A teraz parę cytatów:
"Musieli się zastanawiać [kto to zrobił]. Fanatyk to zrobił? A może zaczęły działać Szwadrony Śmierci?" [...] "tych niewinnych z Hitlerjugend. Był i Kwaśniewski. I Miller." [...]
" - Przyszli na ten pogrzeb ze strachu?
- O, tak. strach nimi zatargał. Tylko Jaruzelski był w miarę spokojny. Przecież to był pogrzeb na jego zlecenie. Martwił się tylko tym, ze ja wciąż bylem na wolności. No i nie wiedział, co stało się z tymi zapiskami Jaroszewicza."

Tu wypada dodać, że w toku książki nasz NN wykazuje się pewną niekonsekwencją, czy też niespójnością narracji, gdyż w początkowej fazie tej rozmowy sytuacja jest przedstawiana tak jakby to była jednoosobowa operacja, wprawdzie z jakimś tam wsparciem logistycznym i zapleczem organizacyjnym. Ale ma się wrażenie, że dokonywał czynów wewnątrz willi w Aninie jeden człowiek. Tymczasem pod koniec NN zaczyna mówić w liczbie mnogiej, że "wykonaliśmy", "zrobiliśmy".

" - Nie koniec na tym. Stoi więc tam tych trzech, zwanych niegdyś pierwszymi sekretarzami [Gierek, Jaruzelski i Rakowski]. Wokół nich roi się od tych, co przez długie lata wysługiwali się Rosjanom, i oto Aleksander Kopeć powiada, że to państwo prawa musi odnaleźć sprawców zbrodni w taki sam sposób, w jaki uczyniono to z mordercami księdza Jerzego Popiełuszki!"

Czyli musieli mieć pietra i to niezłego.
Z dalszego biegu opowieści wynika, że dom Jaroszewiczów był zarówno na podsłuchu jak i na podglądzie, przynajmniej tak twierdzi nasz NN. Mówi, że miał przed tą akcją dostęp do tych materiałów, co o tyle jest prawdopodobne, że skądś musiał znać rozkład pomieszczeń. A należy również podkreślić, że według powszechnej opinii Jaroszewicz nawet w domu nie rozstawał się z bronią, nawet siedząc w fotelu i czytając książkę zawsze miał pod ręką broń.


Nie powiem, żeby opowieść NN mnie przekonała w 100 procentach. Gdyby opublikowano te materiały, które z wilii w Aninie wyniesiono, to wtedy raczej nie miał bym wątpliwości. Oczywiście jest wiele elementów poszlakowych, które świadczą o tym, że coś jest na rzeczy. Na przykład zaginięcie już wiele lat później, chociaż dokładnie nie wiadomo kiedy, śladów daktyloskopijnych z ciupagi, którą zaduszono Jaroszewicza. Po prostu zniknęły z archiwum, z materiałów śledztwa. Czyli, że coś jest na rzeczy. Ale to równie dobrze może oznaczać, że sprawcą jest osoba, która nadal w służbach działa. Chociaż równie dobrze mogło być tak, że nie chciano aby dotarło do opinii publicznej, że sprawca miał cokolwiek wspólnego ze służbami. A to nie jest prosta sprawa tak po prostu wyjąć  zaewidencjonowany dowód z akt sprawy. Trzeba mieć dostęp i to dostęp na takim poziomie, żeby nikt nam nie patrzył na ręce w momencie gdy coś majstrujemy.

To jest swoją drogą dosyć zadziwiające, że giną tak ważni dla systemu ludzie, ludzie, którzy ten system wspierali i budowali, stanowili w swoim czasie jego podporę. I nic, cisza. Śledztwo, tak jak w przypadku Jaroszewiczów, jest prowadzone na poziomie wręcz żenującym. Policjanci, którzy docierają do Anina wpakowują się na te dywany w ubłoconych buciorach, petują papierosy w doniczkach i na dywanach.
Ale o Jaroszewiczach to jeszcze w mediach coś tam było słychać, potem był proces grupy zwykłych bandziorków, który był czysta parodią. Przecież taki Jaroszewicz to by ich jak kaczki powystrzelał gdyby mu taka patologia usiłowała wejść na posesję, nie mówiąc o wejściu do wnętrza wilii.
Natomiast o Fonkowiczu i Steciu to w mediach słychać już raczej nie było. Owszem nie byli tak znaczni i znani jak Jaroszewicz, ale to nie byli też ludzie anonimowi.
A tu nic, cisza.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

29 listopada 2011

Repolonizacja banków - na czym może polegać kant

Banki mają zostać z powrotem własnością kapitału polskiego. Wszyscy się cieszą. Po 23 latach ci, którzy gromko twierdzili, że "kapitał nie ma narodowości" doszli jednak do przeciwnego wniosku. Wprawdzie sam kapitał narodowości nie ma, ale ci którzy nim operują jak najbardziej są jakiejś tam narodowości.

W początkowym okresie tej "transformacji ustrojowej", jaką się nam aplikuje od 23 lat (tak naprawdę dłużej, ale to pomińmy), sprzedano sektor usług finansowych czyli właśnie banki za dosyć śmieszne pieniądze. Wielu ludzi dorobiło się łatki oszołomów, ksenofobów i wręcz rasistów, nawet nie protestując przeciwko sprzedawaniu, ale tylko zadając całkiem podstawowe pytania o sensowność i celowość takich operacji.
Teraz nagle, czy nagle to skądinąd dyskusyjne, okazuje się, że trzeba te banki odkupić i żeby było śmieszniej to ten pomysł wychodzi z tego samego środowiska, które w swoim czasie parło do natychmiastowej sprzedaży banków kapitałowi obcemu.
Chodzi oczywiście o środowisko KLD/UD/UW/PO. O ile UD/UW, czyli de facto GW, wypisywali różne rzeczy z przyczyn ideologicznych nie do końca i nie na pewno zdając sobie sprawę z faktycznych konsekwencji poszczególnych posunięć, to dawny KLD, a obecnie PO z tych konsekwencji zdaje sobie sprawę na pewno. Zwłaszcza, że doradcą obecnego premiera jest Jan Krzysztof Bielecki, były premier, a również były wieloletni prezes PKO S.A.

I tu dochodzimy do samego jądra tego czym może się stać "repolonizacja banków" właśnie na przykładzie PKO S.A. Firma Uni Credito, która jest faktycznym właścicielem PKO S.A. zaliczyła wtopę rzędu 10 mld euro. Natomiast PKO, czyli spółka córka ma zysk około 700 mln złotych.

Kant zostanie zrobiony w następujący sposób. Uni Credito przesunie do PKO niektóre papiery dłużne, a w zamian weźmie żywą gotówkę - operacja całkiem legalna, nikt  nie będzie się mógł przyczepić, żadna komisja nadzoru. Jest tylko jeden problem. Jakie papiery zostaną przesunięte do PKO. Bo mogą zostać przesunięte tak zwane "toksyczne aktywa" - jakieś obligacje rządu Grecji, jakieś pakiety kredytów o podwyższonym ryzyku, cały ten szajs, który od około dwóch lat spędza sen z powiek bankierom na całym świecie.
W efekcie Polska odkupi banki, które będą po prostu wydmuszkami, będą warte tyle ile budynki i ziemia na których stoją te budynki, czyli niewiele.

Takie widzę w tym momencie zagrożenie z tak szeroko obecnie promowanej i wspieranej w mediach akcji "repolonizacji banków". Przy czym głosy rozsądku, które się pojawiają i zadają pytania o sensowność takich posunięć co najwyżej sugerują, że zostanie to wykonane po zawyżonych cenach. Otóż nie, te umowy wcale nie będą musiały być zawyżone (przynajmniej formalnie), dopiero później okaże się, że odkupiono wydmuszki.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

23 listopada 2011

Nazwiska hańby

Oto lista osób, które między innymi podpisały listy w obronie Krytyki Politycznej, po tym jak wyszło na jaw, że KP udzielała schronienia, wsparcia logistycznego i jak należy podejrzewać również materialnego w sensie dostarczenia uzbrojenia niemieckim bandziorkom w dniu 11.11.11.

Większość tych nazwisk już dawno nie budzi we mnie żadnych wątpliwości i kojarzą się w sensie politycznym wyłącznie negatywnie, to jednak co do paru się trochę zdziwiłem.
 (źródło)
List środowiska filmowego podpisali m.in.: Andrzej Wajda, Agnieszka Holland, Jerzy Skolimowski, Marcel Łoziński, Wojciech Marczewski, Krzysztof Krauze, Krystyna Zachwatowicz, Marek Kondrat, Andrzej Żuławski, Andrzej Chyra, Renata Dancewicz.

List środowiska teatralnego sygnowali m.in.: Krystian Lupa, Krzysztof Warlikowski, Grzegorz Jarzyna, Paweł Demirski, Jan Klata, Monika Strzępka, Michał Zadara, Tadeusz Słobodzianek, Joanna Szczepkowska.

List środowiska literackiego poparli m.in.: Adam Zagajewski, Maria Janion, Janusz Głowacki, Tomas Venclova, Ignacy Karpowicz, Tadeusz Słobodzianek, Joanna Tokarska-Bakir, Michał Paweł Markowski, Barbara Toruńczyk.

Ze środowiska muzycznego list podpisali m.in.: Kora Jackowska, Lech Janerka, Tomasz Stańko, Gaba Kulka, Paweł Mykietyn, Katarzyna Nosowska, Tomasz Lipiński, Tymon Tymański, Mikołaj Trzaska.

List środowiska sztuk wizualnych podpisali m.in.: Mirosław Bałka, Katarzyna Kozyra, Zbigniew Libera, Paweł Althamer, Anda Rottenberg, Dorota Nieznalska.

Tu uwaga na marginesie. Taki Chyra na przykład gdy go pytano przy jakiejś okazji o politykę to w sposób jawny powiedział, że się na tym nie zna. Identyczne wypowiedzi w swoim czasie odnotowano w przypadku Kory i Szymborskiej.
Czyli, że ci ludzie wiedzą, że nie mają zielonego pojęcia o tym czym jest polityka, jakie są aktualne rzeczywiste problemy społeczno - polityczne w Polsce. A pomimo tej wiedzy, o własnej niewiedzy, ci ludzie na skutek presji środowiskowej czy innej podpisują takie listy, choć jak należy podejrzewać nie znają nawet ułamka faktów, które miały miejsce w dniu 11.11.11.

Proponuję aby jakaś telewizja internetowa przepytała takiego Chyrę albo kogos innego z tego towarzystwa i to tak na ostro, włącznie z pokazaniem takiemu ancymonkowi tych zdjęć z bandyckich działań tych Niemców.
Ciekawe co wtedy powie.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

21 listopada 2011

Polemika z kolegą blogerem PLK

Otóż kolega bloger PLK  (źródło) zamieścił tekst, który sprowadza do paru prostych stwierdzeń:
1. PiS i J. Kaczyński są takimi samymi beneficjentami układu Okrągłego Stołu jak i inni.
2. PiS i J.K. są tak zwaną betonową niewybieralną opozycją, która tylko symuluje bycie opozycją, a tak na prawdę tylko legitymizuje pseudo demokratyczną sytuację w Polsce.
3. PiS i J.K przegrali kolejne wybory i nie zanosi się żeby mogli wygrać następne.

To jest samo jądro tego co napisał bloger PLK.

Poza punktem 3, który jest stwierdzenie faktów oraz pewną przepowiednią przyszłości, to niestety cała reszta tego co napisał kolega bloger jest mówiąc wprost oderwaniem od rzeczywistości.

Po pierwsze nie ma znaczenia czy to jest J.K. czy ktokolwiek inny. Każdy, powtarzam KAŻDY, kto w takim samym zakresie kwestionował by stan rzeczy jaki w Polsce występuje byłby dokładnie identycznie sekowany przez "system panujący", przez establiszmęt (bardziej męt niż establisz).
To dlatego ZAWSZE tuż przed wyborami media podciągają wynik takich ludzi jak JKM, Marek Jurek i inni rzeczywiście niszowi politycy. Aby właśnie urwać ten 1, 2 a czasami tylko pół procenta od PiS. A podciąga się im ten wynik po prostu pokazując ich w TV i nie robiąc im tylu i takich afrontów jakie spotykają J.K. i PiS.
Kolega bloger PLK chyba przeoczył okres lat 2005-2007 gdy PiS z dosyć uciążliwymi koalicjantami rządził.
Samo powstanie CBA jest olbrzymim wrzodem na dupie "systemu panującego", ponieważ jest to jedyna służba, która ma w ustawie zapisany wymóg, że nie mogą w niej pracować żadni byli SB-cy, TW, członkowie PZPR czy oficerowie WSI/WSW.
I służba ta, pomimo aktualnego spacyfikowania poprzez postawienie tam swojego człowieka, nadal działa.

Owszem, teoretycznie wszystko się koledze PLK zgadza. Jest nawet taki film w internecie gdzie opisany jest system, który jest teoretycznie demokratyczny, ale właśnie z ową 30 procentową niewybieralną opozycją.
Tylko, że jeżeli zaczniemy do tego filmu próbować dopasować sytuacje u nas, a zwłaszcza gdy spróbujemy dopasować 10-04-2010, to wtedy nic nam się nie będzie zgadzało.
Możemy jeszcze spróbować dopasować do tej teorii Antoniego Macierewicza czy premiera Jana Olszewskiego, a oni są w PiS i jak rozumiem wspierają J. K. w pełnej rozciągłości,  a jeżeli mają w jakiejś kwestii zdanie odrębne, to załatwiają to po cichu tak żeby zadne media się o tym nie dowiedziały.
To jakim cudem wpasować w ten puzzel właśnie Macierewicza i Olszewskiego. I są to tylko dwa nazwiska ludzi zacnych, którzy jednak przy prezesie trwają. A takich nazwisk można by wymienić znacznie więcej. Zwłaszcza ostatni zaciąg poczyniony przed wyborami, który składał się w dużej mierze z profesorów uniwersytetów. To co, ci ludzie oczadzieli. Prof. Waśko, prof. Nowak (Arcana), prof. Orion-Jędrysek, to są jakieś bezmózgi, którym się daje wtłoczyć do głowy jakieś brednie i bajki, że nagle przyszli i wystartowali z list PiS (Nowak akurat nie startował, ale przecież popiera PiS i J.K.). Prof. Zybertowicz - największy spec od służb w Polsce (być może tylko Macierewicz wie więcej) i popiera nadal PiS.
Tu polecam obejrzenie wykładu Zybertowicza (link) właśnie na temat służb.
To jednak o czymś świadczy, że ludzie mający jakąś wiedzę nadal widzą w J.K. i PiS jakąś tam szansę na poprawę sytuacji w Polsce.

Dyskusja u kolegi blogera PLK rozwinęła się niezwykle dynamicznie, ale niestety również w pewnych fragmentach poszła w żenujące rejestry (bynajmniej nie z winy PLK), ale ja rozumiem - emocje wzięły górę nad chłodnym osadem rzeczywistości.
 
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

18 listopada 2011

Producenci gówna

Pomysł na wpis z takim tytułem miałem już kilka dni temu, ale się powstrzymywałem.
Po obejrzeniu w internecie wczorajszego programu J. Pospieszalskiego "Bliżej" jednak się wściekłem. Występ rzecznika policji był śmieszno - straszny. Śmieszny bo, ten producent gówna i osobnik powodujący dziurę budżetową samym swoim istnieniem i sprawowaniem takiej funkcji jaką sprawuje, wyraźnie nic nie rozumie. Czyli albo jest głupi albo jest cynicznym łobuzem.
Skąd nagle oburzenie, że w sieci pojawia się zdjęcie bandziora z podpisem: "jak go zobaczycie to wiecie co zrobić". Bandzior jest bandzior - niezależnie od tego czy ma policyjną legitymację czy nie. W momencie gdy zaczął kopać tego człowieka w dniu 11.11.11 przestał być policjantem i stał się bandziorem - zresztą inni, którzy tam byli i nie reagowali na to, są współsprawcami.

J. Pospieszalski najwyraźniej nie był jednak przygotowany na taką butę i bezczelność. Bo poza tym jednym incydentem to powinien od ręki temu producentowi gówna pokazać kilka innych scenek, które są nagrane i dostępne w sieci. Takie scenki na przykład gdy widać jak policja przebiera się z kamizelek w białe kominiarki. Ciekawe jaka by była odpowiedź na taki fragment.

Strasznie jest natomiast dlatego, że to podobno jest człowiek, który poza tym iż chodzi w mundurze jest osobnikiem wykształconym, jest oficerem - czyli ma wyższe studia. To jeżeli ten co ma wyższe studia ma taki śmietnik w głowie, to co tu mówić o zwykłym krawężniku, który latał z pałą po Placu Konstytucji w dniu 11.11.11.

A może Pospieszalski powinien zacytować parę co 'ciekawszych" wypowiedzi z forum internetowego "policjantów". Chociaż akurat na tym forum to jest również kilka wypowiedzi całkiem sensownych, ludzi zdających sobie sprawę, że policja została tu użyta do prowokacji politycznej. Zdających sobie również sprawę z tego, że gdyby ten tłum się wściekł to by ich zlinczowano. Zlinczowano by zarówno tych policjantów, jak i tych Niemców i tych z "Porozumienia 11.11".
Ale tłum się nie wściekł - miedzy innymi dlatego, że w tym tłumie byli ludzie dużo bardziej rozumni niż ten producent gówna, który gościł u Pospieszalskiego.

Po programie Pospieszalskiego duży niedosyt. Ziemkiewicz i Zaremba mówili przez kilka minut - większość to były próby zakrzyczenia rzeczywistości przez tego "policjanta".
Nie pokazano wielu nagrań, które krążą w sieci, a które dowodnie pokazują, że policja prowokowała pewną część ekscesów.

Nie dziwmy się, że policja w swej masie zachowuje się jak się zachowuje. Wszak również na nich działa ta sama propaganda, która działa na resztę społeczeństwa. Skoro ich przełożeni włącznie z najwyższymi w hierarchii mówią o "bydle", "moherach", "watasze do dorżnięcia" - to taki stójkowy sobie zakarbuje w pamięci, że jest kimś lepszym. To, że jest właśnie producentem gówna żyjącym z naszych podatków to trzeba im to uświadomić.

Zauważam jeszcze jeden pozytyw z tych wydarzeń. Istotny wzrost obciążenia internetu. Ludzie przestali patrzeć w TVN-y i inne miejsca produkujące papkę a zaczęli sami poszukiwać informacji - właśnie w sieci.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

17 listopada 2011

Zachodzi takie podejrzenie ...

W wywiadzie  jakiego Barbara Fedyszak - Radziejowska udzieliła Joannie Lichockiej (źródło) padają bardzo ciekawe stwierdzenia.
W części początkowej padają rutynowe, acz  niezwykle złośliwe stwierdzenia pod adresem osób, które były w poprzednim i będą w obecnym rządzie. W sumie nic nadzwyczajnego. Takie opinie o tych ludziach wygłasza większość komentatorów sceny politycznej sytuujących się w szeroko pojętym zdrowym rozsądku.

Samo jądro tego co jest ciekawe pojawia się około 13:40 tego wywiadu, gdy B.F-R zaczyna mówić na temat porównania tego co było w filmie "Dramat w trzech aktach" i tego co jest obecnie.
Cytat z wywiadu brzmi tak: "... Po wielokrotnym i uważnym obejrzeniu filmu 'Dramat w trzech aktach' sądzę, że nie pozostawiono Jarosława Kaczyńskiego samemu sobie. Sądzę, że miał i nadal ma w swoim otoczeniu dobrze schowanego 'kreta', do którego ma pełne zaufanie. ..."
Lichocka w dalszej części rozmowy mówi wręcz o V kolumnie, które to wypowiedzi B. F-R, stara się jednak mitygować. Ale wrażenie jest.

Ja ze swej strony mogę dodać jedno. PiS i J.K. dostali po 11.11.11 ciężką artylerię do ręki. Mogą grillować Tuska, H. G-W i policję w sposób wręcz niemiłosierny. Jeśli tego nie zrobią, będzie to znaczyło, że tezy o osobie z bliskiego otoczenia J.K. o podwójnej lojalności są co najmniej uprawnione. Bo wydarzenia 11.11.11 to nie jest taka sobie zwykła rozróba "na mieście".
Jeżeli tego nie podchwycą to oznacza, że taki kret działa i to działa skutecznie.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

15 listopada 2011

Głupi pastuszek

Głupi pastuszek tyle razy dla jaj krzyczał "WILKI!!", aż w końcu gdy rzeczywiście wilki zaatakowały pilnowanego przez niego stado to nikt nie pospieszył na ratunek.

Identycznie postępują w tej chwili niektóre środowiska krzycząc, że Marsz Niepodległości to "faszyzm", zamieniając dość swobodnie ten ostatni epitet z "nazizmem". Oczywiście w dyskusjach prowadzonych w mediach "na żywo" doprecyzowują, że chodzi o pewien margines ludzi, którzy się przyłączają. Ale już w publikacjach gazetowych, czy tez w publicystyce telewizyjnej już tego zniuansowania nie widać. Tutaj już na całego Marsz Niepodległości w całości jest faszystowski, nazistowski, ksenofobiczny, rasistowski i oczywiście antysemicki.
No i ludzie się wściekli.
Exemplum Paweł Kukiz, który w programie J. Pospieszalskiego zaczął w pewnym momencie mówić o sobie per "faszysta". To jest takie samospełniające się proroctwo.
Tak samo jak dziecku, które jest notorycznie przez rodziców pomawiane, że jest złe, nie uczy się. To w końcu takie dziecko wywinie jakiś numer, żeby rodzicom potwierdzić, że mają rację. Rzadko kto jest w stanie przeciwstawić się takim działaniom.

Niebagatelną rolę odgrywa tutaj kwestia podwójnych standardów uprawianych przez tych, którzy krzyczą o "faszyzmie". Zaproszenie lewackich bandziorków z Niemiec zakrawa o pojęcie zdrady. Bo skoro sami nie mają tyle siły żeby coś zdziałać i wiedzą, że nie dadzą rady zgromadzić odpowiedniej liczby własnych zwolenników to odwołują się do sił zewnętrznych - to jest zdrada Narodu.

Ci, którzy tak chętnie pomawiają innych o faszyzm powinni się zastanowić, bo to jest tak jak z tym pastuszkiem. Nadużywanie pewnych słów prowadzi do znieczulenia ludzi i gdy pojawi się prawdziwe zagrożenie nikt im nie pomoże.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

14 listopada 2011

Watergate tego rządu?

Powoli wychodzą na światło dzienne nowe kwiatki dotyczące wydarzeń z 11.11.11.
NE złożył doniesienie do Prokuratora Generalnego na Komendanta Stołecznego Policji. (źródło)

Jeśli ludzie z NE mają takie zdjęcia, a należy podejrzewać, że nie jest to cały arsenał jakim dysponują w tej sprawie, to Komendant Stołeczny już jest na zielonej trawce. Ciekawe czy pociągnie kogoś za sobą, czy też dostanie synekurę w NIE, a może po zwolnieniu dyscyplinarnym z policji zostanie przygarnięty przez kancelarię prezydencką.

Policja działa, no niestety jest to uprawniona analogia, jak za czasów PRL-u. Zapomnieli cwaniaczkowie, że zmieniły się warunki technologiczne. I o ile za PRL-u jak zomole tak tłukły jakąś babinę sprzedającą pietruszkę, że aż jej nogę złamali. To potem oskarżano tą że kobietę o napaść na funkcjonariuszy.
Teraz może być z tym problem, bo równocześnie kilkadziesiąt osób może wyciągnąć telefony komórkowe i robić zdjęcia i filmy. Potem nie da się oskarżyć nikogo o napaść skoro będzie to udokumentowane na filmie.

Zadaniem polityków  opozycji jest nagłaśniać sprawę w mediach ile tylko się da.

Przewidywany rozwój zdarzeń.
Komendant Stołeczny zostanie usunięty, ale jednocześnie pojawią się głosy, że główny animator NE czyli Pan Ryszard Opara jest agentem. Tylko, że tym razem to takie głosy wyjdą nie ze środowisk PiS-u, ale z łamów GW i ekranu TVN.

P.S.
W jednym z poprzednich wpisów napisałem, że prowokacja się powiodła. Wobec powyższych faktów należy chyba jednak stwierdzić, że nie.  Nie powiodła się, bo zostało zbyt dużo śladów, które wychodzą na wierzch. A każdy taki ślad świadczący o tym, że prowokacja miała miejsce oznacza, że cel do jakiego dążono robiąc prowokację staje się niezwykle trudny do realizacji.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

13 listopada 2011

Jeden element pozytywny

Jest jeden element pozytywny wydarzeń z dnia 11.11.11.
W niektórych miejscach w sieci pojawiają się komentarze takiej, lub podobnej, treści:
 "... Nigdy nie byłem narodowce, a do poglądów ONR czy MW jest mi daleko, ale jeszcze dalej jest mi do tego co wyrabia lewizna. ..."
lub też,
"... Nie ma większej zbrodni niż zaproszenie obcych aby uczestniczyli w naszych wewnętrznych rozgrywkach. ..." (to nie są dosłowne cytaty, a raczej pewna kompilacja i interpretacja trendu, który się w sieci pojawił)

Takich wpisów nie jest dużo, ale jednak się pojawiają. Z tego wynika poprawnie rozumując, że do ludzi zaczyna docierać jak są robieni w głąba poprzez zmanipulowany przekaz medialny.
Ludzie się powoli uczą, a wydarzenia z 11.11.11, a zwłaszcza skonfrontowanie wydarzeń z przekazem medialnym powinno wielu ludziom dać do myślenia.
Ilość nakręconych i pokazanych w internecie filmów i filmików stoi w jawnej sprzeczności z tym co prezentują media.

Również słowa jakie wypowiadają politycy obecnego rządu stoją w sprzeczności z tym co się na ulicach Warszawy działo i co sobie właśnie w internecie zobaczyć można.
A są tylko dwie możliwości tego. Bo albo policja i kierujący nią politycy są totalnie niekompetentni, albo była to z góry założona metoda działania obliczona na dokonanie mega-prowokacji.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

12 listopada 2011

Prowokacja w 100 procentach udana

Sprowokowanie walk ulicznych w dniu 11.11.11 udało się. Wszyscy ci, którzy liczyli na taki przebieg wydarzeń powinni odczuwać satysfakcję.
Lewactwo atakowało wszystkich i wszystko, wystarczyło mieć ze sobą flagę narodową, żeby można było być w praktyce pewnym tego, że zostanie się zaatakowanym i pobitym. Uczestniczyła w tym procederze również policja i to zarówno osobnicy po cywilnemu jak i mundurowi.
Również działania władz miasta noszą cechy prowokacji, gdzie w pewnym momencie władze miasta przekazały komunikat o tym, że Marsz został zdelegalizowany.

Na szczęście jest kilka filmów w internecie, które to obrazują i być może uda się tym razem udowodnić przestępcze działania niektórym funkcjonariuszom. Być może uda się ich usunąć z policji, a nawet wytoczyć sprawy karne.

To czy cel tych działań zostanie osiągnięty zależy od polityków.

Cel jaki przyświecał aktualnie rządzącym w związku z tą prowokacją jest dość oczywisty. Doprowadzić do ulicznych zamieszek na dużą skalę, a następnie idąc za głosem oburzonego społeczeństwa dokonać zmiany w ustawie o zgromadzeniach publicznych.

Nie wiem, czy skala zajść była dostateczna, żeby dokonywać zmian w ustawie, ale niewątpliwie do bijatyk na ulicach doszło.
Cel odleglejszy dla rządzących jest dość oczywisty - zabronić ludziom pod byle pretekstem swobody wypowiedzi na ulicznych wiecach i zgromadzeniach. Bo przecież za kilka miesięcy ludzie zaczną wychodzić na ulicę z zupełnie innych przyczyn - ekonomicznych. Wtedy zmienione odpowiednio prawo zadziała tak aby ludziom tego zabronić i dać szerokie uprawnienia policji do rozprawiania się z tymi, którzy zechcą protestować.

No tak to widzę w bliższej i trochę dalszej perspektywie.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

11 listopada 2011

Odwrócenie pojęć

Gdy w lata 80-tych z okazji 11 listopada była manifestacja, a należy podkreślić, że w tamtych czasach manifestować z okazji 11 listopada to nie  było zbyt bezpieczne, to najpierw z katedry wychodzili AK-owcy, potem poczty sztandarowe co lepszych warszawskich liceów.
Tak było.
A teraz co?
AK-owców w Marszu Niepodległości ochraniają "kibole".
"Kibole" się tłuką na ulicach zarówno z policja jak i z niemieckimi bojówkami. To jest chore.


Nie wiem co by było lepsze, ale podejrzewam, że gdyby policja się usunęła, to ci niby "antyfaszyści" zebrali by taki wpierdol, że nigdy więcej by się nie odważyli.
Wiecie dlaczego w czasach rozbiorów na dworze Sułtana zawsze z okazji spotkania ambasadorów z Sułtanem następowała sławetna sekwencja:
"Ambasador RP"
- chwila ciszy, a następnie odpowiedni oficjel Sułtana grobowym głosem oznajmiał:
"Niestety nie przybył"
Dlatego, że Turcy (Sułtan) szanowali RP, bo wiedzieli, że zarówno kilka razy wpierdol zebrali, jak również to, że ludzie wyznający Allacha mogą liczyć na tolerancję w granicach RP. To było ważne.

Jak podają media, na około 150 osób zatrzymanych to około 100 to Niemcy.
Ktoś tych ludzi z Niemiec zaprosił, ktoś im udzielił schronienia i wsparcia logistycznego. Podobno największy atak te niemieckie bojówki wykonały na Nowym Świecie wobec grup rekonstrukcyjnych, chowając się potem do lokalu Sierakowskiego.

W związku z powyższym zgłaszam wniosek do prokuratury:
O uznanie Sławomira Sierakowskiego i współpracujących z nim wszystkich osób za odpowiedzialnych za te zajścia, a w konsekwencji do likwidacji lokalu dzierżawionego na zasadach preferencyjnych na Nowym Świecie i uznanie całej organizacji pod nazwą "Krytyka Polityczna" jako organizacji terrorystycznej i w związku z powyższym nielegalnej.

A na deser przytoczę stwierdzenie mojej córki, uczennicy jednego z lepszych warszawskich liceów: "Kto stoi w tramwaju. Dresy, osoby starsze i moja córka. Kto siedzi i nie "widzi" starszych - ludzie wyglądający jak inteligenci".

P.S.
Tacy ludzie jak Szczuka, tatuś skądinąd musi się przewracać w grobie, Sierakowski, Kurkiewicz i inni to powinni się liczyć z tym, że jak w TV nazwą kogoś faszystą, to po prostu zaliczą w pysk z liścia.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

10 listopada 2011

MWzWM

To nie wymaga żadnego komentarza

 Zwłaszcza końcówka i ostatnie słowa Górskiego w tym skeczu, to samo jądro tematu.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

08 listopada 2011

Nie ma z kim rozmawiać

Proponuję wszystkim obejrzenie tych dwóch części "debaty":

1. http://vod.gazetapolska.pl/656-jak-byc-dzis-patriota-cz-12
2. http://vod.gazetapolska.pl/657-jak-byc-dzis-patriota-cz-22

Bo jeżeli ktoś, w tym wypadku Kazimiera Szczuka, stwierdza w pewnym momencie, w czasie tej rozmowy, że nie wie co to Naród, to ja się pytam z kim rozmawiać, bo według mnie nie ma z kim.
Najbardziej mnie, ale chyba również Ziemkiewicza, rozbawił ten (afropolak?) murzyński wokalista, który sypał tekstami pod jakimi zarówno Ziemkiewicz jak i ja moglibyśmy się podpisać, a sądzę, że również znaczna część czytelników tego bloga.
Ale powtórzę, nie ma z kim rozmawiać, bo nie da się rozmawiać z kimś kto uważa, albo tylko udaje, że racja jest tylko po jego stronie. Ktoś kto uważa, że ma 100% racji to straszny okrutnik i zbrodniarz, a gułagi zostaną zastosowane natychmiast po tym jak ktoś taki dojdzie do władzy.

Według mnie Ziemkiewicz popełnił tylko jeden błąd w tej dyskusji. Nie powiedział mianowicie, że określenie per "faszyści" jest wprost powtórzeniem frazeologii stosowanej przez Moskwę wobec II RP, jak również wobec AK, NSZ po II WŚ. Ergo, ci, którzy głoszą takie nazewnictwo wobec patriotów w Polsce są sługusami Moskwy.
Ziemkiewicz i Pereira nie byli w sumie zbyt dobrze przygotowani do tej "dyskusji", ale według mnie poradzili sobie co najmniej dobrze.

Należy podkreślić, że towarzystwo będące przeciwnikiem Marszu Niepodległości w dniu 11.11.11 nie odcięło się od zadymiarzy z antify, a jeden osobnik wyraził nawet ubolewanie, że nie jest dostatecznie młody żeby w zadymie uczestniczyć.

Obecność niemieckich bojówek na ulicach w Warszawie w dniu 11.11.11 to będzie ciekawe zjawisko.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

07 listopada 2011

Stan gry - część 4 - system medialny

Dziś przypada 144 rocznica urodzin Marii Skłodowskiej - Curie.
Ktoś o tym słyszał, w mediach coś na ten temat powiedziano. Główne portale internetowe milczą. A przecież nie mamy znowu tak wielu laureatów Nagrody Nobla, zwłaszcza w naukach ścisłych.
Nie. System medialny w Polsce służy innym celom, a nie podbudowywaniu samopoczucia mieszkańców kraju nad Wisłą. Służy celowi wręcz przeciwnemu. Służy wdeptywaniu Polaków w błoto. Aby mieli wręcz chorobliwie zaniżoną samoocenę.

System mediów (dalej SM) tworzy swoisty konglomerat, który przy pozornej różnorodności kryje faktyczną jednorodność. Ale zaraz, zaraz, przecież my to znamy. Identycznie było w PRL-u, identycznie było w Rosji Sowieckiej (nawet za czasów Gorbaczowa w czasach 'pierestroiki'). Identycznie było również w Niemczech Hitlera. To Dr Josef Goebels sformułował to zdanie, że SM Niemiec przy pozornej różnorodności kryje faktyczną jednorodność.
To samo mamy w Polsce w chwili obecnej.
SM służy temu żeby przypominać ludziom o wartościach wspólnych, aby potem łatwo móc całe społeczeństwo poderwać do działania w określonym kierunku. To zdanie, a właściwie niezwykle podobne, sformułował dla odmiany A. Hitler.

SM służy ponadto celom edukacyjnym, aby uczyć ludzi żyć w demokracji, aby potrafili dokonywać racjonalnych wyborów przy urnie wyborczej.

Tymczasem nie. W Polsce tak nie ma.

Wiadomości już się nie przekazuje, ale nimi zarządza. SM gra na ogólnej niewiedzy ludzi, bo przecież trudno jest sprawdzać każde słowo wypowiedziane w mediach u źródła - bo mało kto ma na to czas. No owszem pojawiają się jacyś blogerzy, ale jakie mają realne oddziaływanie. W porównaniu do TV wręcz zerowe.
Sprawy istotne z punktu widzenia społeczeństwa są zamilczane albo wyśmiewane. A z przysłowiowych "michałków" robi się news, który jest maglowany godzinami, dniami, nierzadko tygodniami i miesiącami.
Dopiero po latach wychodzi, że słynne zdjęcie, na którym Lech Kaczyński trzyma szalik na meczu reprezentacji w piłkę nożną odwrotnie niż powinien to manipulacja. Okazuje się bowiem, że jest to stop-klatka z filmu i Prezydent był akurat w trakcie odwracania tego szalika.

Czy gdyby redaktorzy w mediach wykonali swoją pracę prawidłowo i przed wyborami prezydenckimi wywlekli w jaką rodzinę, powiedzmy wprost ubecką, wżeniony jest B. Komorowski. To czy mając taką wiedzę społeczeństwo głosowało by tak jak glosowało - osobiście śmiem wątpić. O fałszu związanym z koligacjami Komorowskiego, o rzekomym "hrabiostwie" nawet nie warto wspominać - dziennikarze, wszyscy żeby nie było, nie spełnili swojego zadania. Nie prześledzili, a osobiście podejrzewam, że nawet nie mieli takiego pomysłu żeby prześledzić, rzekome skoligacenie z Borem-Komorowskim i innymi, które to skoligacenia są zwykłym zmyśleniem.

Ochrona aktualnego rządu nie ma według mnie precedensu w historii światowego dziennikarstwa, chyba że zaczniemy aktualny stan przyrównywać do czasów PRL-u, Rosji Sowieckiej, czy Niemiec Hitlera. Ale podobno mamy demokrację a nie system totalitarny, podobno.

Media w Polsce kreują wręcz wydarzenia polityczne. SM stał się tak silny, że istnieje uzasadnione podejrzenie, że jest silniejszy od rządu, że wręcz rywalizuje z rządem o władzę nad obywatelami. I SM tę rywalizację wygrywa.

Silny SM = słaba demokracja.

Nie mówi się o poglądach polityków, tylko o politykach. Ktoś ma jakiś pogląd, ktoś inny przeciwny - podyskutujmy, wymieniajmy się argumentami - tego nie ma. Politykę widzi się przez pryzmat polityków - to jest chore.

Stosowanie sofizmatów, erystyki, logomachii i intoksykacji jest nagminne. Żongluje się tylko nic nie znaczącymi, albo takimi, które de facto straciły swoje pierwotne znaczenie, słowami - na przykład 'liberalizm'. Mylony nagminnie, a właściwie nagminnie naginany do równoważności z libertynizmem.

Czytelnikom proponuję prostą zabawę. Siedem słów: sofizmat, erystyka, intoksykacja, logomachia, liberalizm, libertynizm i leseferyzm. Zróbcie sobie tabelkę, aby do każdego z tych słów odpowiadający na w ten sposób zrobioną ankietę mógł przypisać następujące wartości: pierwsze słyszę, słyszałem, wiem co to jest, rozróżniam, wychwytuję gdy napisane, wychwytuję na żywo (w rozmowie), potrafię zareagować i przeciwdziałać na żywo w rozmowie. Zdziwicie się gdy zobaczycie wyniki, ale postarajcie się o próbkę rzędu 20 osób co najmniej.
Jeśli będziecie chcieli podzielić się ze mną swoimi obserwacjami, to ja chętnie dla odmiany opublikuję tak zebrane wyniki w kolejnym artykule.

Poprzedni artykuł z tej serii: http://pulldragontail.blogspot.com/2011/11/stan-gry-czesc-3-gowni-protagonisci.html

P.S.
Duża część tego tekstu i zwrotów w nim zawartych pochodzi z tego filmu:
http://video.google.pl/videoplay?docid=-3933870709331196363
Film zrobiony z pozycji lewicowych, jeśli nie lewackich w USA, o tamtejszym wpływie mediów na ich system demokratyczny. Ale chyba mamy dokładnie to samo u nas w kraju.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

06 listopada 2011

Stan gry - część 3 - główni protagoniści

W swojej książce "Czas wrzeszczących staruszków" Ziemkiewicz zawarł tezę, że czas głównych protagonistów naszej sceny politycznej to czas przeszły dokonany.
Lubię Ziemkiewicza, ale to jeden z większych błędów diagnostycznych jakie według mnie w swojej publicystyce popełnił.

Tak, główni protagoniści to Jarosław Kaczyński i Adam Michnik.
Są to jedyni politycy na naszej scenie politycznej, którzy dysponują w pełni przemyślaną i kompletną wizją tego jakim krajem powinna być Polska.

Oczywiście ktoś może powiedzieć, że A. Michnik nie jest politykiem, bo przecież nie zasiada w sejmie. No cóż, może trudno w to uwierzyć, ale po zasiadaniu w sejmie kontraktowym A. Michnik zorientował się, że działanie z otwartą przyłbicą nie popłaca, że dużo lepsze efekty można uzyskać działając z za węgła. I tak się stało. A. Michnik nie próbował nawet startować ponownie w wyborach. Była taka debata w TVP w tamtym czasie, gdy właśnie obaj protagoniści ze sobą rozmawiali na różne tematy, przy czym głównym punktem sporu była lustracja i dekomunizacja. Najprawdopodobniej wtedy A. Michnik zorientował się, że w normalnej debacie nie ma szans. Skądinąd debata w TV wyglądała wtedy troszeczkę inaczej niż obecnie. Dziennikarz rzeczywiście był rozjemcą i moderatorem w dyskusji, a nie stroną konfliktu.

Obaj protagoniści mają swoje wizje, które w żadnym najdrobniejszym nawet kawałku nie przystają do siebie.
Jeśli weźmiemy dowolny temat z życia społeczno - politycznego to nie ma możliwości żeby pogodzić koncepcje reprezentowane przez obu panów. Tego się po prostu zrobić nie da.
Bo państwo oparte o wartości chrześcijańskie (Kaczyński) jest nie do pogodzenia z państwem opartym o libertynizm, leseferyzm i "róbta co chceta" (Michnik).
Bo państwo prawa i sprawiedliwości (K) jest nie do pogodzenia z państwem gdzie "duży może więcej" (M).
Bo państwo ma być silne, aby ludzie w nim żyjący czuli się bezpiecznie i mogli realizować swoje ambicje (K), a nie roztapiać się w jakiejś pseudoeuropejskiej magmie (M).
Cokolwiek weźmiemy pod rozwagę to musimy, po odrzuceniu pewnych ozdobników i sztafażu, dojść do wniosku, że te dwie koncepcje są całkowicie sprzeczne.

Jedyny problem polega na tym, że o ile Kaczyński realizuje (próbuje realizować) swoją koncepcję w sposób jawny, to jego oponent realizuje swoją koncepcję w sposób skryty żeby nie powiedzieć tajemny.

Ot i cała filozofia tego kto jest kim na naszej scenie politycznej.

Niewątpliwie ciekawym było by wysłuchać uczciwego sprawozdania od A. Michnika z jego dwóch podróży do Rosji. Tej z 1989 i tej z 2010. W obu przypadkach A. Michnik spotkał się i rozmawiał z głównymi decydentami rosyjskimi. Ciekawe o czym.

Poprzedni wpis na ten temat: http://pulldragontail.blogspot.com/2011/11/stan-gry-czesc-2-wojna-kulturowa.html

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

05 listopada 2011

Stan gry - część 2 - wojna kulturowa

Praktycznie od początku, czyli od 1989 roku żyjemy w zakłamaniu.
Zakłamywane są fakty, znaczenie słów, symbolika, postawy obywatelskie, historia. I na to ludzie w swej masie nie są po prostu przygotowani. Bo trzeba mieć dużo samozaparcia, żeby będąc bombardowanym przez media w jakiejś sprawie wysilić się i sprawdzić w kilku źródłach o co chodzi naprawdę. Nie każdy ma ponadto na to czas i nie każdy ma możliwości.
Dochodzi do takich kuriozów, że w Wikipedii w wersji angielskiej jest o jakiejś postaci historycznej napisane zupełnie co innego niż w wersji polskiej - najczęściej wersja polska jest po prostu okrojona.

Można powiedzieć, że ta wojna kulturowa podzielona jest na 3 okresy.

Okres pierwszy - od 1989 do śmierci JP II
Okres drugi - od śmierci JP II do 10-04-2010
Okres trzeci  - od 10-04-2010 do chwili obecnej

W pierwszym okresie to się jednak towarzystwo powstrzymywało. Papież Polak to jednak było coś. żadna promocja Nergala w TV ani w żadnym innym medium nie była wtedy do pomyślenia. Również drobniejsze rzeczy nie przechodziły. Nie było takiego zalewu chłamu w TV, nie było tych "tańców z gwiazdami na rurze" i innych tego typu "atrakcji".
Gdzieś tam jakiś Biedroń z Niemcem się pałętali, ale o tym żeby ktoś z nich został posłem to nikt nawet nie śmiał pomyśleć.
Ale właśnie w tym czasie dokonano zbrodni na nauce w Polsce. Niby nic nie znaczące, niby drobne ruchy zaowocowały obecnie. Obniżono standardy nauczania na wszystkich poziomach, od podstawówki poprzez gimnazjum i liceum, a na uczelniach wyższych kończąc. Samo wprowadzenie gimnazjów było poważnym błędem, z którego obecnie jest niezwykle trudno wyjść.

Okres drugi, od śmierci JP II do 10-04-2010.
Charakteryzował się powolnym acz nasilającym się coraz większym prymityzowaniem przekazu medialnego. To wtedy pojawiły się te "tańce na rurze z gwiazdami na lodzie", a w każdym razie wtedy zjawisko to uległo nasileniu i było promowane.
Ale w porównaniu do okresu następnego, to panował jednak spokój i jakiś tam ład.

Okres trzeci, od 10-04-2010 do chwili obecnej.
Charakterystyczny element tego okresu to pierwszy dzień, czyli 10-04-2010. Ludzie zaczynają się gromadzić na ulicach, zaczynają się zbierać. I nagle TRACH. Nie zbierają się po to, żeby sobie jaja porobić z kaczora, żeby drwić z kurdupla i kartofla, ale po to żeby oddać cześć Prezydentowi i pozostałym, którzy zginęli. Był taki moment w przekazie medialnym, głównie w TV, gdy komentatorzy nie bardzo wiedzieli po co się ci ludzie zbierają. I wtedy parę zdań, które wypowiedzieli było, nazwijmy to delikatnie, nie na miejscu, niezbyt adekwatnych, lub coś w tym stylu.
To dlatego potem wypuszczono na ulicę pijanych kryminalistów żeby obrażali i atakowali modlących się pod Krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. To dlatego padały teksty o tym, że społeczeństwo jest "nekrofilskie". Żeby zdezawuować ten impuls patriotyzmu i współczucia.

Po 20 latach pedagogiki wstydu jaką nam aplikują media z GW i TVN na czele okazało się, że wystarczy jedna iskierka i to zglajszachtowane społeczeństwo jednak podnosi głowę. I ludzie na to patrzą. Bo przecież nie wszyscy pojechali do Warszawy na Krakowskie Przedmieście. I właśnie tym co nie pojechali, tym co są z lekka labilni emocjonalnie należało wbić do głów, że modlą się pod tym Krzyżem tylko "mohery'. I to się udało. Wybory prezydenckie 2010 i parlamentarne 2011 dowodzą tego, że operacja medialna została przeprowadzona z powodzeniem.

Wojna kulturowa trwa. Z jednaj strony jest tradycja I i II RP, z drugiej tradycja KPP, KPZU, Pawki Morozowa.
Tradycja I i II RP jest mocno kulawa, ale nawet wśród ludzi pochodzących z gminu niezwykle silna. To nic, że nie ma dworów szlacheckich, które zawsze pełniły rolę opinio i kulturotwórczą. Takie fakty jak Palmiry i Katyń obniżyły liczbę ludzi, którzy byli naturalnymi przywódcami w Polsce. Dość powiedzieć, że przed II WŚ w Polsce było 80'000 osób mających wyższe studia lub maturę, a po wojnie takich ludzi było tylko 20'000. To ma swoje znaczenie.
Ale minęło trochę czasu i pojawiają się nowi ludzie, którzy wyrośli i przerośli swoje miejsce urodzenia. Pracą, talentem, zaradnością - stali się nową elitą. I wlaśnie przeciwko tym ludziom promuje się w TV Nergala, panienkę, która znana jest z tego, że lubi ściągać majtki publicznie i innych tego typu celebrytów.

Poprzedni wpis na ten temat: http://pulldragontail.blogspot.com/2011/11/stan-gry-czesc-1.html

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

04 listopada 2011

Stan gry - część 1

Wiele się mówi na temat tego co się w Polsce dzieje. Według mnie główne diagnozy są wadliwe.
Natomiast marginalizowana przez media diagnoza, którą w jakimś tam zarysie przedstawił R. Giertych jest bliższa prawdy niż się komukolwiek wydaje. Czego dowodem jest dzisiejszy wywiad z T. Nałęczem opublikowany w Rzepie, gdzie Nałęcz nawołuje Tuska żeby ochłonął. Bo bezrozumne i bezsensowne wyżywanie się na Schetynie do niczego nie prowadzi, a są groźniejsi przeciwnicy niż Schetyna - dodaje Nałęcz.
Ale czy naprawdę nie jest to takie niemożliwe, żeby Schetyna został premierem gdyby PO i PSL otrzymały o  10 mandatów mniej. To wcale nie jest taka fantasmagoria.
Tusk dla środowiska GW+SB wcale nie jest takim wymarzonym premierem, jest osobnikiem, który wykończył politycznie Geremka i UW/UD + GW + dawni korowcy nie są w stanie tego Tuskowi zapomnieć. owszem popierają go, ale z czystego koniunkturalizmu, bo w przeciwnym przypadku, przynajmniej jak na chwilę obecną, to przyjdzie Kaczyński i wykona wielkie sprzątanie.
Natomiast Schetyna owszem, jest jak najbardziej osobą pożądaną dla GW+SB, wszak są na niego odpowiednie kwity - wystarczy sobie obejrzeć dostępny w sieci wywiad z Grzegorzem Braunem na temat "układu wrocławskiego".

A przecież Michnik nie przychodził by do pałacu prezydenckiego w kroxach gdyby nie czuł się tam jak u siebie w domu.
Czyli, że Komorowski, któremu również jest bliżej do GW+SB, mógłby desygnować na premiera Schetynę chociażby po to żeby upokorzyć Tuska za odsunięcie Geremka od władzy.

Podsumujmy.
Mamy środowisko GW+SB, które jest tożsame ze środowiskiem KOR i odsuniętych od władzy w 1968 ludzi pochodzenia żydowskiego. Na czele tego środowiska występuje A. Michnik, który jest spiritus movens tego układu.
W kontrze do nich, ale w taktycznym chwilowym sojuszu jest PO+WSI.
Na scenę wypełzł L. Miller, który dyszy rządzą mordu za upublicznienie afery "Rywin - Michnik".
Michnik ma osobistą urazę do TVN (WSI) za realizację filmu "Trzech kumpli". Wprawdzie bezpośrednio po projekcji premierowej nie wypowiedziano na łamach GW żadnego krytycznego słowa na temat tego dzieła, ale uraz pozostał i przy pierwszej nadarzającej się sposobności GW tak dokopie TVN, że ci ostatni się nie pozbierają.
Wbrew pozorom to PO w tej całej układance jest najmniejszym problemem. Gdyż jest to firma drobnych wiejskich cwaniaczków, którzy dorwali się do żłoba w sumie na zasadzie przypadku.Gdy pierwszy z tej bandy zostanie usunięty, to reszta rozpierzchnie się natychmiast nie chcąc mieć nic wspólnego z przegrywającymi. To dlatego Tusk przeczołguje obecnie Schetynę, żeby nikomu się nie śniło "królobójstwo" do spółki z siłami z zewnątrz.

No tak to mniej więcej według mojej oceny wygląda z tamtej strony.
Oczywiście dochodzą pewne elementy folklorystyczne typu ruch poparcia ćwoka z Biłgoraja, jakieś feminazistki oraz człowiek w muszce, który jest na tyle inteligentny, że powinien sobie zdawać sprawę z tego, że robiąc to co robi to oddala wbrew pozorom cel do jakiego podobno dąży.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

02 listopada 2011

Sprawa Ziobry, reżyseria agentury

Ziobro źle się bawi, to truizm.
Ale czy ma inne możliwości?
A co powiemy na passus, który całkiem niedawno padł z ust profesor Jadwigi Staniszkis: "Kaczyński otoczony jest miernotami" (cytat z pamięci).
To znaczy, że Staniszkis też źle się bawi. A może jednak ma rację?
A może przypomnimy sobie stwierdzenie jakie w swoim czasie, będąc jeszcze w PiS wygłosił Ludwik Dorn i to na forum międzynarodowym: "... ponieważ ilość członków gwałtownie wzrosła musieliśmy zweryfikować ludzi, którzy do nas przyszli, czyli zmniejszyć liczebność aby partia nie została przejęta. ...". Tekst ten wywołał konsternację wśród publiczności, która wysłuchiwała Dorna, konsternację tego rzędu, że zaczęto podejrzliwie patrzeć na tłumacza.

W chwili obecnej, a właściwie po 10.04.2010 ilość osób, które chciały się do PiS zapisać liczona była w dziesiątkach tysięcy. Ale ten napór został powstrzymany przez przytrzymywanie ludzi "w poczekalni". Tak, tak oczywiście zostanie Pan/Pani przyjęty (ta), ale to musi potrwać. I trwa, czasami nawet ponad półtora roku.


W związku z powyższym zachodzi pytanie, czy stan PiS-u jako partii jest wyłączną zasługą prezesa, czy też ludzi, którzy uwili sobie wokół prezesa ciepłe gniazdka i nie zamierzają z tej sytuacji rezygnować. A być może nawet świadomie działają, a właściwie zaniechują pewnych działań, aby PiS był trwałą niewybieralną opozycją.
Tak, wiem, również fakt otoczenia się takimi a nie innymi ludźmi jest elementem obciążającym Prezesa. Wszak to on osobiście dokonuje wyboru swoich aktualnych współpracowników.
Tylko, że jest to typowa kwadratura koła. Zbytnie otworzenie się na świeżą grozi wrogim przejęciem. A trwanie skostniałej struktury gwarantuje kolejną porażkę wyborczą.

W związku z powyższym czy pierwsze zdanie tego tekstu jest prawdziwe, czy naprawdę Ziobro źle się bawi. Bo ja mam co do tego poważne wątpliwości.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

31 października 2011

Najgorszy Żyd to taki, który się wysługuje prawicy

Tak podobno w swoim czasie powiedziano o Bronisławie Wildsteinie w redakcji GW. No cóż niedaleko pada jabłko od jabłoni, Gdyż syn Bronisława Dawid nie dość, że się wysługuje prawicy pisząc w "Nowym Państwie" tekst pod tytułem "Ucieczka od Krzyża" to  dodatkowo wykazuje dlaczego Krzyż jest ważny nie tylko dla ludzi głęboko wierzących, ale również tych średnio jak i tych zupełnie niewierzących.
Czyli syn przerósł tatusia, bo nie dość, że wysługuje się prawicy, to jeszcze klerykałom prawicowym. To dopiero musi być horrendum dla funków z GW.

Ale dość tych kpin. Panowie Bronisław i Dawid jeśliby przeczytali powyższy fragment to pewnie by się obśmieli.
Pragnę polecić wszystkim cztery artykuły otwierające najnowszy numer "Nowego Państwa":
Piotr Lisiewicz - Nergalizacja michnikowszczyzny
Filip Rdesiński - Rewolucja pod kontrolą
Dawid Wildstein - Ucieczka od Krzyża
Jan Pospieszalski - Stara gwardia ciągle żywa.

Te cztery artykuły są zasadniczo o jednym. O wojnie kulturowej, która dzieje się na naszych oczach. Największy smaczek jest u Rdesińskiego, kiedy to będąc jeszcze w sumie anonimowym człowiekiem spotkał na Krakowskim Przedmieściu w zeszłym roku Blumsztaina i Łuczywo i z głupia frant uciął sobie z nimi pogawędkę: "... Nie boicie się Państwo, że to co się dzieje, może doprowadzić do otwartej wojny kulturowej w Polsce - mówię patrząc im w oczy i dostrzegam w nich rozpalone ogniki. - My właśnie na to liczymy - słyszę z ich ust. ...". Tu zacytowałem w sumie końcówkę tego dialogu, ale to jest samo jądro tego co jest w tych artykułach (wszystkich czterech).

Propaganda medialna stosowana przez media w Polsce jest jak pranie mózgu zwane też od pierwszego kroku "stopą w drzwiach".
W naszych warunkach zaczyna się od "Kaczyński nie jest idealny", "Kaczyński popełnia błędy", a kończy na "Kaczyński i PiS to samo zło".
Tak samo jak chińscy "doradcy wojskowi" przesłuchujący amerykańskich żołnierzy zaczynali od tego, że taki jeniec przyznawał rację na temat bardzo ogólny typu, że w USA nie wszyscy są milionerami i jeśli był człowiekiem podatnym na te techniki, to po roku czasu mógł z całym spokojem być puszczany na żywo w radiu jako żywy dowód na to, że amerykański żołnierz jest przeciwny interwencji w Wietnamie. I wszystko to bez grama przymusu, bez wyrywania paznokci, bez zgniatania jąder szufladą biurka - zero przymusu fizycznego. Byle tylko wstawić stopę w otwarte drzwi.

Konkluzja jest elementarna. Żyjemy w stanie wojny wypowiedzianej Narodowi przez ludzi, którzy boją się o swoje dupy, o swoje pieniądze, o swoją pozycję. A tylko niskiemu poziomowi wiedzy ogólnej współobywateli możemy zawdzięczać to, że jeszcze ich nie pogoniono.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

30 października 2011

... bo jeżdżą ciężarówki ze żwirem ...

EMPiK Galeria Mokotów wczoraj (28-10-2011).
Wybrałem jedną książkę zaczynam szukać drugiej - nie widzę. Zwracam się do Pani z obsługi: "Z MOCY BEZPRAWIA" Sumlińskiego - macie? Podchodzimy do komputera, Pani sprawdza i idzie do działu, UWAGA, UWAGA - Sci-fi. Potem szuka jeszcze w dwóch innych równie "adekwatnych" działach. Na moją uwagę, że przecież to bzdura, bo jest to książka polityczna i/lub społeczno - polityczna pada odpowiedź, że "komputer tak ustalił", moja riposta, że komputer to nic sam ustalić nie mógł, tylko ktoś musiał to tak a nie inaczej zadekretować pozostaje już bez odpowiedzi.
W efekcie książka zostaje mi przyniesiona, po raz drugi UWAGA, UWAGA - z zaplecza. Na sali, a sala z książkami w tym oddziale empiku jest duża, ta pozycja wystawiana nie była. No w każdym razie w momencie gdy ja ją chciałem kupić. Czy to był akurat taki mój pech, że akurat w tym momencie nie było tej książki na sali i musiała zostać doniesiona z zaplecza - tego nie wiem. Ale bym się raczej o "taką przypadkowość" na pieniądze nie zakładał. No taki zwolennik teorii spiskowych ze mnie, że raczej inne refleksje mnie naszły. Wydawca i sam Sumliński powinni liczyć się z tym, że z EMPiK-ów to przyjdą zwroty tej pozycji z adnotacją, "że się nie sprzedawała" - czytaj to gniot i pisowska propaganda.

Tyle na temat okoliczności nabywania tej pozycji, teraz o samej książce.

Tytuł mojego wpisu mógłby być tytułem tej książki. To zresztą dosyć częsty argument jakiego używa główny antybohater, pułkownik Lichodzki.
Pierwszymi jak się wydaje ofiarami "ciężarówki ze żwirem" byli skądinąd dwaj oficerowie SB, którzy w 1984 roku zginęli pod Białobrzegami na trasie z Krakowa do Warszawy.

Trudno jest w tym momencie ocenić co było głównym celem aresztowania i nękania Wojciecha Sumlińskiego. Wszak Sumliński miał już na swoim koncie jedną książkę o zabójstwie X. Popiełuszki i szykował kolejną. W toku tych działań utracił materiały na podstawie, których pisał kolejne dzieło. Utracił materiały źródłowe i prawie gotową książkę, która skądinąd nie może się ukazać jeśli nie ma się tych materiałów. Bo jak się nie ma materiałów, to można majątek stracić na procesy, które mogą zostać człowiekowi wytoczone.

Być może chciano upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Zdyskredytować komisję weryfikacyjną WSI Antoniego Macierewicza oraz uniemożliwić Sumlińskiemu wydanie kolejnej książki. Afery "marszałkowa" i "podsłuchowa", które powinny zdmuchnąć ze sceny politycznej Komorowskiego oraz spowodować totalną wymianę szefostwa ABW nie spowodowały żadnych zmian. Nic, zero, null.
Samo wkręcenie Sumlińskiego w "handel aneksem" było szyte grubymi nićmi i również nie spowodowało żadnego trzęsienia ziemi, a powinno.

Należy mieć nadzieję, że Sumliński napisze jedna jeszcze raz swoją drugą książkę o uprowadzeniu i śmierci X. Popiełuszki zwłaszcza, że w omawianej tu pozycji znajdują się takie passusy:

" Ci trzej [mowa o SB-kach skazanych później w procesie Toruńskim] mieli ogony od 15 września. Mówiłem przecież. Byli obserwowani przez ludzi z WSW także feralnego wieczora. .." Ten fragment to jak wynika z książki pochodzi z przekazu od prokuratora Witkowskiego, któremu dwa razy odbierano śledztwo w sprawie X. Popiełuszki.
A oto inny fragment. Sumliński opisuje tu sytuację z jaką się spotkał po napisaniu pierwszej książki: "... Okazało się, że u każdego z moich rozmówców był ktoś przede mną. W jednym przypadku, u biskupa Sławoja Leszka Głódzia, moją wizytę poprzedził pewien bardzo ważny polityk. "
i dalej
"W innym przypadku znany scenarzysta, moralista i 'autorytet moralny' Krzysztof Piesiewicz, ...".
Chodzi o ten moment gdy po wydaniu książki "Kto naprawdę go zabił" Sumliński spotyka się z zamilczeniem tematu. A rozmawiając z różnymi ludźmi dochodzi do wniosku, że ktoś go bez przerwy wyprzedza i nastawia ludzi, z którymi Sumliński ma dopiero rozmawiać negatywnie do niego. Czyli poprawnie rozumując Sumliński jest podsłuchiwany.
Takich passusów jest w tej książce więcej

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

28 października 2011

AOFI

Wszyscy wiedzą co oznacza ten akronim?
Nie, to postaram się wyjaśnić.
Szczerze mówiąc ja do dzisiaj też nie wiedziałem, ale obejrzałem sprawozdanie z Klubu Ronina z Andrzejem Krauze i tam padł ten akronim wraz z wyjaśnieniem.
Sądzę, że inni autorzy, nie tylko Krauze (w sumie rysownik) mogliby powiedzieć więcej na temat takich pacjentów, którzy za wszelką ceną starają się zwekslować dyskusję na tory, które są bezpieczne.
Wymyślenie struktury web 2.0 to jest dopiero utrapienie dla ośrodków indoktrynacji i propagandy. Trzeba zatrudniać nowych ludzi, szkolić ich, uczyć podstaw systemu manipulacji, uczyć czym jest sofizmat, czym erystyka, czym logomachia, czym intoksykacja. A to kosztuje, kosztuje czas i energię. I nigdy nie wiadomo, czy taki świeżo przeszkolony nie przejdzie na druga stronę. Albo czy taki świeży adept nie zacznie po godzinach swojej pracy etatowej wypisywać treści z przeciwnym zwrotem wektora.

Rozszyfrujmy w końcu ten akronim

Anonimowy
Oficer
Frontu
Ideologicznego

Znamy takich ludzi, to są powtarzające się ksywki (nicki). Zawsze dążą do zwekslowania dyskusji na oboczności, wszystko sprowadzają "ad kaczorum", są sprawni w stosowaniu sofizmatów i erystyki, nie stronią od logomachii i intoksykacji.
Co prymitywniejsze jednostki tego typu są dosyć szybko eliminowane, ale co cwańsi funkcjonują długo i przewlekle na różnych portalach.

Termin został zdefiniowany na portalu Frondy.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

25 października 2011

Strach przed zmianą

Wiele osób analizuje na różne sposoby i z różnych perspektyw powody przegranej PiS w wyborach. Generalnie przenicowano już to zjawisko na tysiąc sposobów, przeżuto i wypluto. Kawał znieświeżonego ochłapu, którym wycierano sobie gęby na wszystkie możliwe sposoby w ciągu ostatnich kilkunastu dni.

Praktycznie jedynym komentatorem, który podniósł problem "strachu" był RAZ. Przy czym jak sądzę sam Ziemkiewicz nie do końca dopytał swojego rozmówcę co tenże ma na myśli mówiąc, że jak PiS dojdzie do władzy to będzie wojna z ruskimi. Bo to wcale nie była nowość tych wyborów - takie twierdzenia ludzi ze wsi (nie mylić z WSI). W poprzednich (prezydenckich i parlamentarnych) ten argument również występował, tylko jeśli się takiego włościanina dopytało, to się okazywało, że jemu chodzi o wojnę gospodarczą i zablokowanie eksportu płodów rolnych i mięcha na wschód.

Czyli ten "strach" jest jak najbardziej przyziemny, bo dotyka tego na co człowieka stać w wyniku takich a nie innych rozstrzygnięć politycznych. Z tego wynika poprawnie rozumując, że ci rolnicy zagłosowali jak najbardziej pragmatycznie - zagłosowali za zasobnością swoich portfeli. To, że się mylą zostanie im całkiem niedługo udowodnione.

Ale nie tylko rolnicy odczuwali "strach" przed tymi wyborami. Celebrytani odczuwali też strach, również większość ludzi odczuwała strach i ze strachu zagłosowała na PO.
Celebrytanami jako beneficjentami obecnego systemu panującego zajmował się nie będę, bo w końcu trudno wymagać od pretorian aktualnej władzy aby przeciw tej władzy głosowali. Chociaż w najnowszej historii Polski coś takiego miało już miejsce - wybory 1989 i przegrana PZPR nawet w zamkniętych okręgach głosowania (jednostki wojskowe). Wojsko, czyli pretorianie ówczesnej władzy zagłosowali przeciwko tej władzy - czyli może się coś takiego zdarzyć.
Ale to pomińmy.

Ważniejszy jest "strach" przeciętnego Kowalskiego. Kowalski pamięta, a jak nie pamięta to mu rodzice przypomną jaki syf panował w PRL-u. A teraz Kowalski ma: telefon komórkowy (rodzice na stacjonarny to 20 lat czekali), komputer w domu (za PRL-u czegoś takiego nie było nawet w Pewexach), pralkę i lodówkę (nie musiał stać 3 miesiące w społecznej kolejce tylko wszedł do sklepu i kupił, a jeszcze na raty chcieli dawać), kolorową plazmę na ścianie (Rubiny na przydziały były), samochód (też na przydziały były i tylko dla partyjnych) i ma 'własne mieszkanie" (czekało się dłużej niż na telefon i nawet nie wszyscy partyjni dostawali). Ten cudzysłów przy własnym mieszkaniu to z przyczyn oczywistych - wszak właścicielem jest bank a Kowalski tylko spłaca raty i może mieszkać póki go na te raty stać.

A Kowalski podobnie jak jego rodzice już sobie wydłubał własną niszę ekologiczną, z której trudno go ruszyć. Niezastąpiony wprawdzie nie jest, ale kto by się tam nim przejmował, wielkimi sprawami się nie zajmuje i ma nadzieję, że wielkie sprawy tego świata zostawią go w spokoju.
Nie można oczekiwać od takiego człowieka, że on będzie dążył do Wielkiej Zmiany. Zwłaszcza, że on w głębi swego jestestwa zdaje sobie doskonale sprawę, że jest tym lemingiem, tym wykształciuchem. Bo usłyszał gdzieś tam w tej telewizorni takiego RAZ-a, albo i Kaczora, a nie daj Bóg, żeby coś poczytał z Łysiaka. Tak, on wie kim jest i skąd mu nogi wyrastają i że wyżej nerek nie podskoczy. Kowalski ma ponadto straszliwie niską samoocenę i właśnie swoim wulgarnym zachowaniem wobec "moherów" stara się zakrzyczeć to swoje jestestwo. Wie ponadto ile to jego "wykształcenie" jest warte, te studia "wyższe" zdobyte na "uczelni" w przysłowiowym Pcimiu Dolnym. Ta matura zdana na poziomie podstawowym z najprostszych możliwych przedmiotów.

To jak można oczekiwać, że taki człowiek, który jest jednym kłębkiem nerwów zagłosuje za "Wielką Zmianą", skoro on sobie cichutko żyje z dnia na dzień i nie chce nic więcej od życia - każda zmiana (na przykład zmiana bezpośredniego przełożonego) to dla takiego człowieka istne trzęsienie ziemi, znowu trzeba sobie odtwarzać swoją niszę ekologiczną i na nowo udowadniać, że się jest potrzebnym a jednocześnie, że się przełożonemu nie zagraża.

Wpis ten powinienem był zatytułować "Suma wszystkich strachów", ale po pierwsze byłby to jednak plagiat, a ponadto chyba nie wymieniłem wszystkich strachów, które naszym statystycznym Kowalskim vel lemingiem vel wykształciuchem miotają co dnia.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

22 października 2011

Zaproszenie

Na 11 listopada, rocznicę odzyskania niepodległości środowiska związane z GW zapraszają do Warszawy lewackie bojówki z Niemiec (http://narodowcy.net/anarchisci-wzywaja-niemcow-na-pomoc/2011/10/14/).
W zeszłym roku nie byli sobie w stanie poradzić z zablokowaniem Marszu Niepodległości. Słynne gwizdki Blumsztaina nie zadziałały - było ich za mało.

W tym roku pierwsza próba pociągnięcia za sobą większej ilości chętnych również nie okazała się imponująca - śmieszny występ "oburzonych" z udziałem Kalisza w złotym jaguarze i aborcjonistki Nowickiej nie zebrał jak się spodziewano zbyt dużej liczby chętnych. Kilkadziesiąt dzieciaków z płatnego (i to słono) liceum, to trochę mało, żeby przeciwstawić się kilkutysięcznemu zgromadzeniu.

Należy nadmienić, że HGW wydała zgodę na tę kontrmanifestację, co jest jednak wydarzeniem kuriozalnym.

Rytualne pokrzykiwania w GW i innych mediach o tym, że oto będą manifestować faszyści, że rasizm, ksenofobia i oczywiście antysemityzm są już normą, która na uczestnikach Marszu Niepodległości nie robi żadnego wrażenia. Nie robi również wrażenia na większości ludzi w Polsce. Gdyż jest to jawne powtórzenie frazeologii stosowanej przez Moskwę wobec II RP, jak również przez władze komunistyczne wobec walczących o niepodległość po 1945 roku.

Po raz pierwszy jednak sięgnięto jednak do wezwania fizycznych sił zewnętrznych. A to już jest jednak zupełnie nowa jakość w naszym życiu społeczno - politycznym.
Niemieccy bojówkarze będą walczyć na ulicach Warszawy z Polskimi Patriotami - wydaje mi się, że ostatni raz coś takiego miało miejsce w czasie Powstania Warszawskiego w 1944 roku.


Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

17 października 2011

Co jest groźnego w Polsce?

Jeśli sięgniemy pamięcią do okresu karnawału Solidarności 1980 - 1981 to w zachowaniach społecznych, ale również tych codziennych międzyludzkich dostrzeżemy ducha republikanizmu, który w pewnym symbolicznym zakresie był tożsamy z duchem I RP.
Solidarność to nie był tylko projekt dla Polski, to mógł być projekt dla całego Świata. Oczywiście istnieją pewne ograniczenia gdzie można by taki projekt zaimplementować, ale bez specjalnego nadużycia można powiedzieć, że projekt ten mógł by zostać zastosowany we wszystkich krajach Europy, tudzież w obu Amerykach i na Antypodach.
A to było niezwykle groźne dla elit i to nie tylko tych, które siedziały w Polsce na ruskich bagnetach, ale również dla elit krajów Europy.
Projekt ten był "mistycznym duchem Narodu Polskiego", ale nie tylko w Polsce mógł się przyjąć. Idea "równych wojewodzie Panów Braci" ale rozciągnięta również na tych, którzy herbowi nie są. Wszyscy mówili o konieczności pracy dla dobra wspólnego, ale przecież nikt nie mówił, że nagle ten co dogina w kopalni z kilofem stanie się wykładowcą akademickim - ale również nikt tego nie oczekiwał (no pewnie znaleźli by się jacyś psychole, ale gdzie ich nie ma).

Stan wojenny i ukradzenie "Solidarności" przez różowych i stalinięta był po to, żeby tego ducha zlikwidować.
Co charakterystyczne to gdy Kuroń po raz pierwszy przyjechał do Gdańska jako "doradca" w 1980 to pierwszy tekst jaki wypowiedział (pierwszy w sensie politycznym) to było stwierdzenie, że "Wałęsa to agent i że trzeba całą tą Solidarność podporządkować jemu". No to albo Kuroń był jasnowidzem, albo ktoś mu coś w Warszawie musiał powiedzieć - trzeciego wyjścia nie ma.
Potem były obrady I-go Zjazdu w Hali Oliwii i odesłanie ludzi KOR-u na zieloną trawkę. Oni to zapamiętali i tego się boją bez przerwy.

Analogicznie teraz. Nie dlatego PiS jest straszny, że głosi takie a nie inne tezy w programie politycznym, ale dlatego, że ten program w swej sferze egalitarnej zakrawa o tego ducha republikanizmu, który jest tak groźny zarówno dla obecnego establiszmentu w Polsce i gdzie indziej. Bo taki duch republikanizmu zakłada, że nie ma świętych krów. Dziś jesteś ministrem, ale jak jutro popełnisz błąd to wylatujesz - nie ma taryfy ulgowej, jest wręcz przeciwnie dla ludzi władzy jest taryfa ostrzejsza. No na takie dictum to ani czerwoni ani różowe hieny z KOR zgodzić ani teraz ani nigdy nie miały zamiaru.

A tu jeszcze się okazuje, że w Polsce są ogromne złoża różnych dóbr. Gaz łupkowy w ilościach takich, że złoże Stockman, które eksploatuje Rosja to jest zbędny element, złoża geotermalne pod 80 procentami powierzchni kraju, złoża uranu  i złota i złoża tytanu (właściwie to złoża polimetaliczne w rejonie Suwałk).
Gdyby te złoża zaczęły być eksploatowane, to ten duch republikanizmu by się rozwinął, bo nagle mogło by się okazać, że nauczycielowi to można płacić przyzwoitą pensję (a w każdym razie nie gorszą niż w Niemczech czy Francji), a co za tym idzie idea państwa z owym duchem republikanizmu zaczyna promieniować na zewnątrz, staje się atrakcyjna dla dużych rzesz ludzi na świecie. No, to jest niezwykle groźne i to nie tylko na naszym lokalnym podwórku.

Dlatego w różnych krajach oddychają z ulgą, że PO wygrała wybory (kwestie agenturalności są tu drugorzędne). Bo ideały pierwszej "S" zostaną jeszcze głębiej zakopane i przyklepane, bo ten duch republikanizmu zostanie znowu w ukryciu. Chociaż może się wydawać, że duch ten zaczyna kiełkować gdzie indziej. Żądania protestujących na Wall Street właśnie są z ducha republikańskie - jak bankier narozrabiał, to niech sam za to płaci, a nie wyciąga rękę po publiczne pieniądze. To jest ten sam duch, jak jesteś na świeczniku to obowiązuje cie takie samo prawo jak i innych, a w pewnych kwestiach powinieneś być potraktowany ostrzej.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

16 października 2011

"Oburzeni" - raczej ośmieszeni

Na wzór wystąpień w Grecji, Hiszpanii, Portugalii i Włoszech postanowiono i u nas coś takiego zorganizować.
Sięgnięto oczywiście po dziatwę szkolną a konkretnie po uczniów liceum im. Jacka Kuronia w Warszawie.
Wypada w tym miejscu zaznaczyć, iż ta placówka oświatowa nie należy do wybitnych żeby nie powiedzieć, że jej poziom jest mierny. W bieżącym roku NIKT z absolwentów tej instytucji nie dostał się do żadnej państwowej szkoły wyższej - a jest to jeden z podstawowych mierników jakości kształcenia w danej szkole.
Gdyby sięgnięto po młodzież z liceum im Jana Nowaka - Jeziorańskiego, o to by było zupełnie coś innego. Ale nie, sięgnięto do tych z "Kuronia".

Wodzirejami tej imprezy starali się być R. Kalisz (SLD) i W. Nowicka (ta od chama z Biłgoraja). Nie wiem jak z Nowicką, ale posła Kalisza, który nawoływał do lepszego podziału dóbr to pogoniono.  Czyżby nawoływał ze swojego Jaguara?

Młodzież została szybko zaciągnięta do zamtuza intelektualnego Krytyki Politycznej, gdzie wzięli ich w obroty ludzie doświadczeni, wyrobieni ideologicznie oraz niezwykle sprawni retorycznie (to ci, którzy kończą takie licea jak Nowaka - Jeziorańskiego).
Skutków na razie żadnych tej hucpy nie było. Nie zapłonęły samochody przy Nowym Świecie ani przy żadnej innej ulicy. Należy się jednak spodziewać, że dosyć szybko spośród uczniów "Kuronia" zostanie wyłowiony jeden, a być może i kilkoro, młodych ludzi, którzy zastąpią w naszej przestrzeni publicznej takiego na przykład Dominika Tarasa.

Jest tylko jeden problem. Te Mercedesy, Jaguary i inne "drogie fury", które by ta młodzież paliła na ulicach to należą do takich jak Ryszard Kalisz i Wanda Nowicka i ich znajomych bliższych bądź dalszych.

Nasuwa się w związku z powyższym analogia do roku 1968, gdzie młodzież w Europie zachodniej protestowała przeciwko skostniałemu systemowi mając na sztandarach Mao i Trockiego, a w Polsce żądano kapitalizmu i wolnego rynku. Gdzie przywódcy "pokolenia 68" dojeżdżali na manifestacje mercami swoich tatusiów, niemalże podwożeni przez szoferów.
Pomijam w tym momencie taką kwestię, że osobiście uważam iż ta cała "rewolta 68" była sterowanym przez Moskwę wystąpieniem mającym za zadanie przykryć medialnie wydarzenia w Czechosłowacji i rosyjską interwencję w tym kraju.

Analogicznie teraz, tworzy się fałszywy ruch, który ma za zadanie zaatakować klasę średnią i nie tylko finanse klasy średniej. Chodzi głównie o etos, który klasa średnia reprezentuje.

Ciekawe kto poza młodzieżą z "Kuronia" się da jeszcze na to nabrać - czas pokaże.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

14 października 2011

Co nas czeka, gdzie jest szansa

Po wyborach zwyczajowo padają pytania o to kiedy J. Kaczyński odejdzie, kiedy Z. Ziobro dokona "ojcobójstwa" i przejmie władzę w PiS. Wszyscy ci "życzliwi" mówią, że PiS z Kaczyńskim nigdy nie ma szans, nigdy nie wygra wyborów. Mówią tak jakby rzeczywiście im zależało na takim zwycięstwie, co oczywiście jest bzdurą bo to przecież ci sami ludzie, którzy jeszcze tydzień temu wywrzaskiwali w mediach, że zwycięstwo PiS to faszyzm, zgroza i horror. W związku z powyższym te ich "życzliwe" uwagi mogą sobie w buty wsadzić. To są tacy "życzliwi", którzy w sprzyjających warunkach podpisywali się jako "życzliwi" lub "stroskany obywatel" w różnych pismach kierowanych do instytucji, które niszczyły nasze społeczeństwo.

Czeka nas dalsze niszczenie państwa, dalsza degrengolada.
Propozycja żeby ministrem oświaty była pani Środa a marszałkiem Sejmu pani Kopacz zakrawa na prowokację wobec znacznej części społeczeństwa.

Duża część opinii publicznej, tych którzy na co dzień interesują się polityką, zastanawia się czy i kiedy możliwa jest w Polsce taka sytuacja jak na Węgrzech. Żeby partia (partie?) utożsamiane z opcją Narodową wygrała wybory.
No cóż, to trudne zadanie.
Jeżeli około 45 procent ludzi w Polsce uważa, że "rząd powinien być konglomeratem wszystkich partii, które są w sejmie" - przecież to oznacza, że ci ludzie nie rozumieją podstaw systemu parlamentarnego, samego jądra systemu demokratycznego, który zakłada istnienie partii rządzącej i patrzącej im na ręce opozycji.

Są według mnie dwie możliwości takiego zwycięstwa.
Albo totalny upadek gospodarczy, skutkujący protestami społecznymi na masową skalę, albo powtórzenie się sytuacji, gdzie dwie grupy "systemu panującego" wezmą się za łby - taką sytuację już raz mieliśmy, była to afera Rywin - Michnik.

Rządy monopartii jaką staje się PO wraz z przystawkami stwarzają jednak możliwość takiego zawirowania, że grupy interesu zaczną ze sobą walczyć otwarcie.
SLD - dotychczasowa ekspozytura starej nomenklatury i powiązanej z nimi oligarchii biznesowej przegrała te wybory dosyć sromotnie. Uzyskanie wyniku wyborczego poniżej notowań PSL doprowadzi do ostrej walki wewnątrz samego SLD - już pojawiają się żądania rozliczeń za źle prowadzona kampanię. Los aktualnego przywódcy jest przesądzony. Starzy SLD-owcy przyzwyczajeni do rządzenia, ale i do różnych ukrytych apanaży z tym związanych, czują strach. Strach przed wypchnięciem na margines. i to właśnie oni mogą być źródłem zawirowania, które może nadejść. Wiedzą dużo o działaniach innych i mogą w skrajnym przypadku chcieć się tą wiedzą podzielić - takie "taśmy Oleksego" tylko w zwielokrotnionej formie i pokazywane przez wielu równocześnie.

Tu upatrywał bym możliwości, że kurtyna skrywająca polityczną kuchnię zostanie trochę uchylona, że pojawią się informacje, które zatrzęsą sceną polityczną. Jeśli PO będzie postępować zbyt obcesowo z ludźmi SLD to ci się mogą wściec.

Jeśli chodzi o sam PiS, to nie zmiana Prezesa, który jest głównym zwornikiem i symbolem tej partii, ale raczej odsunięcie kilku przybocznych, którzy są niczym skostniała lawa. Ci przyboczni maja swoje synekurki i nie są osobiście zainteresowani zmianami - bo zmiana to ryzyko, może być lepiej ale równie dobrze może być gorzej.


Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A