13 marca 2012

Feministek


Zgodnie z nowymi zasadami pisowni i gramatyki, chyba właśnie w taki sposób należy nazwać osobnika na tym zdjęciu. Chodzi o osobnika z plakatem.



Zdjęcie pochodzi z serwisu wpolityce.pl i zostało tam przedstawione do zobrazowania innego artykułu.
Od prawej widoczni: S. Sierakowski, NN, Seweryn Blumsztajn - z plakatem.
Jeśli na manifie, czyli teoretycznie damskiej imprezie na zdjęciu, które jest najbardziej reprezentatywne dla tej imprezy widać dwóch facetów (zakładam, że NN jest kobietą), to chyba coś tu nie gra.

Tu się przypomina artykuł jaki opublikował w swoim czasie w "Nowym Państwie" Filip Rdesiński. Rdesiński będąc wtedy anonimowym człowiekiem spotkał na Krakowskim Przedmieściu w zeszłym roku (2010) Blumsztajna i Łuczywo i z głupia frant uciął sobie z nimi pogawędkę
Oto odpowiedni fragment: "... Nie boicie się Państwo, że to co się dzieje, może doprowadzić do otwartej wojny kulturowej w Polsce - mówię patrząc im w oczy i dostrzegam w nich rozpalone ogniki. - My właśnie na to liczymy - słyszę z ich ust. ..."


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

Wrzutki medialne

Obserwujemy kolejny festiwal wrzutek medialnych, które maja na celu odciągnięcie opinii publicznej od rzeczy istotnych.
Takimi wręcz szczurami medialnymi są hasła o postawieniu przed Trybunałem Stanu Ziobry i Kaczyńskiego. Przecież to bzdura. Przecież wszystkie śledztwa prokuratorskie, które były prowadzone przez ostatnie cztery lata upadły. Oczywiście najśmieszniejsza była sprawa z "zamordowanym laptopem", który nieopatrznie został włączony na wizji i fonii przez Katarzynę Kolendę - Zaleską. Oj się pewnie potem musiała bidula tłumaczyć ze swojej łatwowierności. Ale to jej i jej pryncypałów problem.
Jest tak, że śledztwa są umorzone, a jednak usiłuje się tego ostro nieświeżego kotleta nadal podgrzewać i reanimować.

Dziwi mnie jednak, dlaczego w tym festiwalu ogłupiania społeczeństwa uczestniczy również PiS oraz ta część mediów, którą zwykło się uważać za "naszą".
Bo trudno nie nazwać wrzutką medialną rozważań posła Hofmana na temat konstruktywnego votum nieufności dla rządu Tuska i sugerowanie, że prof. Gilowska miała by zostać premierem.
Tak samo redaktor Sakiewicz, który rozważa, czy Schetyna może zastąpić Tuska.

Czy wyście ludzie kompletnie pogłupieli, nie macie innych tematów poprzez które możecie grillować PO i Tuska osobiście. Chyba jednak by się parę znalazło. I to nawet tematów wyprzedzających zdarzenia, które potem można by wykorzystać ponownie. Przecież wystarczy się rozejrzeć po tych budowach, co to na te ME w piłce kopanej są przygotowywane i można podnosić alarm, że te przygotowania są w lesie.
Ale nie, wyciąga się wydumaną i abstrakcyjną walkę frakcyjną w PO, która niby miałaby doprowadzić do upadku Tuska.
W poprzedniej notce (źródło) wyjaśniłem dlaczego uważam wszelkie zmiany na szczytach władzy w obecnej chwili za bezcelowe.

Powiem wprost. Jeżeli PiS uzna za celowe wejście do takiego "rządu fachowców" vel "rządu technicznego", lub nazwanego w jakikolwiek inny sposób, to ja uznam, że PiS przestał być opozycją. Jeżeli tak się stanie to będzie to duży problem dla nas, dla nas czyli dla społeczeństwa. Bo to będzie oznaczać, że nie mamy żadnej reprezentacji, która mogłaby zostać uznana za formację niepodległościową.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

12 marca 2012

To nie jest nasz problem

Gdy w czasie strajku 1980 roku media podały, że Edward Gierek przestał być I Sekretarzem PZPR wśród strajkujących w stoczni w Gdańsku zapanował entuzjazm. Na szczęście wyszedł do zgromadzenia ktoś bieglejszy w sztuce polityki stosowanej i tym jednym krótkim zdaniem wrzawę i aplauz uciszył.

Identycznie jest teraz.
Jeśliby Tusk odszedł z urzędu (został do tego zmuszony) to tak samo jak w przypadku Gierka należy powiedzieć, że "to nie jest nasz problem".
Oczywiście Tusk jest szkodnikiem, ale czy wymieniając Tuska na kogokolwiek innego to coś zmieni - nie sądzę.
Nawet taki manewr, że Tusk i PO podają rząd do dymisji, dążą do samorozwiązania parlamentu i do wcześniejszych wyborów jest według mnie sytuacją niezadowalającą w obecnej chwili.

Należy ubolewać nad tym, że niektórzy, nawet z prawej strony sceny politycznej - exemplum redaktor Sakiewicz biorą w ogóle pod rozwagę wariant "rządu Technicznego" vel "rządu fachowców" i usiłują promować na stanowisko premiera w takim gremium prof. Zytę Gilowską.
Bo cóż oznacza taka hucpa. Ano tyle, że za pięcioletnie rządy Tuska odpowiedzialność będzie się rozkładała po równo na wszystkich udziałowców tego nowego rządu. Przy czym to "po równo" będzie co najmniej skierowane tylko w jedną stronę co niewątpliwie załatwią "zaprzyjaźnione media".
Jeśli profesor Gilowska ma chociaż trochę oleju w głowie, a raczej ma, to powinna takie propozycje skwitować jednoznacznym popukaniem się palcem w czoło, ewentualnie zapytaniem się osobnika coś takiego proponującego - czy nie potrzeba wezwać pomocy medycznej, bo najwyraźniej człowiek ten słabuje na umyśle.

Identycznie PiS powinien postąpić z wszelkimi próbami skrócenia kadencji tego sejmu. Tak, wiem ten rząd i ten sejm są arcyszkodliwe dla państwa, ale to jeszcze nie ten czas. PiS powinien glosować przeciwko konstruktywnemu votum nieufności dla Tuska i przeciwko samorozwiązaniu sejmu, ewentualnie wstrzymywać się od głosu argumentując właśnie w ten sposób: "to nie nasza sprawa tylko rozgrywka wewnątrz systemu panującego analogiczna do rozgrywek w PZPR w 1980."

Ludzie, a w każdym razie dużo więcej ludzi niż obecnie, muszą zrozumieć, że brak lustracji i rozliczeń okresu PRL to nie jest tylko kwestia moralności, ale przekłada się to również na ich bezpieczeństwo w życiu codziennym. I nie mam tu na myśli sytuacji skrajnych, takich jak wojna, czy napad rabunkowy, ale zwykłe sprawy, które nas dotykają codziennie, takie jak jazda samochodem, czy podróż pociągiem.
Tak, patologia okresu PRL wpływa na nasze życie codzienne, na jego jakość, a właściwie bylejakość.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

10 marca 2012

Tusk został wstecznikiem i hamulcowym postępu

Wstecznikiem, hamulcowym postępu, ksenofobem. Słowo antysemityzm jeszcze nie padło, ale zawsze mu mogą wyciągnąć dziadka z Wermahtu i przerobić na Waffen SS.
A wszystko to przez "pakiet klimatyczny", który miał zostać podpisany w Kopenhadze. A nasza delegacja to zawetowała. I posypały się gromy.

"Polska pogorszyła jeszcze bardziej wizerunek swojej przestarzałej gospodarki i hamuje postęp całego kontynentu. Europa bardzo potrzebuje uwolnić się od drogiego importu paliw kopalnych, które codziennie na wielką skalę uniemożliwiają ożywienie gospodarcze i bezpieczeństwo klimatyczne." - Greenpeace (ustami swego dyrektora ds. polityki klimatycznej Jorisa den Blankena)

"Najwyższy czas, by wymyślić nowy system podejmowania decyzji, by Polska przestała dyktować warunki europejskiej polityki klimatycznej. Jeden kraj członkowski po prostu nie może blokować dziesięciolecia postępu Europy w tej kwestii." - WWF (Jason Anderson, odpowiedzialna w organizacji za politykę klimatyki UE)

"Warszawa najpierw robiła, co mogła, żeby podzielić Europę, a koniec końców samotnie przeciwstawiła się reszcie UE. Takim uporem Polska może co najwyżej skutecznie zablokować sobie dostęp do unijnych funduszy, ale nie zablokuje klimatycznych ambicji Unii. Dzisiejsze spotkanie pokazało, że poza Polską cała Europa rozumie, że ochrona klimatu to nie tylko konieczność, ale i gospodarcza szansa na tworzenie nowych miejsc pracy i modernizację energetyki" - Za organizacje pozarządowe z koalicji Climate Action Network Europe wypowiedziała się Julia Michalak

Ciekawe kiedy i od kogo usłyszymy, że Polska ponownie straciła okazję żeby siedzieć cicho skoro minister Dowgielewicz był łaskaw stwierdzić, że "UE strzela samobója."

Ciekawe jakich łamańców intelektualnych będziemy teraz świadkami skoro media będą chciały nadal utrzymać euro - entuzjazm w społeczeństwie, a tu takie rzeczy wyłażą na wierzch.

No i ciekawe jak bedzie z tymi funduszami z UE skoro tu jest przedstawiane takie dictum.
Proponuję sobie zapamiętać panią Julię Michalak i tą jej wypowiedź, żeby się w przyszłości nikomu nie pomyliło kim ta paniusia jest i na czyją szkodę działa.

Swoją drogą to się nie dziwię, że inne państwa, które były niby w koalicji z Polską w tej kwestii teraz się na nasze władze wypięły - czysta żywa retorsja, wszak tyle razy ich oszukaliśmy i wpuściliśmy w maliny, że teraz Tusk dostał to na co zasłużył.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

08 marca 2012

Przypomnienie z historii

Równouprawnienie. Sztandarowe hasło feministek i innych lewackich swołoczy zasilanych w taki bądź inny sposób z moskiewskich pieniędzy.
I to wypowiadane z takim lekceważeniem twierdzenie, że Polska jest krajem zacofanym. I nikt w dyskusji na fonii i wizji z tym nie dyskutuje, nie wytyka od ręki, że to nieprawda.
A przecież w Polsce kobiety jako pierwsze w Europie uzyskały prawa wyborcze w roku 1918. Tak, decyzją jednoosobową Piłsudskiego, w praktyce dekretem. Takie kraje jak Francja wprowadziły równouprawnienie kobiet pod tym względem po II WŚ, ponad 25 lat później, inaczej mówiąc pokolenie później.
I co, i nic, mało kto o tym wie.

Jeśliby się przez chwilę zastanowić, to jedyny element, który jest potrzebny kobietom żeby mogły pogodzić chęć robienia kariery zawodowej (te co chcą) z macierzyństwem i opieką nad domem nigdy nie został podniesiony przez idiotki zwące się feministkami. A jest to bardzo prosta regulacja prawna - kobieta, która urodziła dziecko ma prawo do zatrudnienia na 1/2, 1/3 czy 1/4 etatu przez okres trzech, czterech, a być może i sześciu lat po urodzeniu dziecka. Takiego postulatu środowiska zwące się feministycznymi nigdy nie wyartykułowały. Ergo wszystko co mówią o równości, równym traktowaniu i innych bzdetach jest bzdurą i robieniem wody z mózgu maluczkim.

Swoją drogą, to w czasach II RP wystarczało żeby pracował mąż i rodzina mogła się mieć dobrze. I ja nie mówię o jakichś magnatach, czy posiadaczach ziemskich, ale na przykład o urzędniku średniego szczebla pracującego w PKP, lub o początkującym lekarzu pochodzącym z rodziny chłopskiej. Ci faceci zarabiali tyle, że starczało na wszystko.
To ja się pytam gdzie jest ten postęp, bo ja widzę regres.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

06 marca 2012

Jeśli nie wiesz co się dzieje naciśnij czerwony przycisk

Słucham różnych pokrętnych wywodów na temat tego co wydarzyło się pod Szczekocinami. Najbardziej ciekawy jest wpis Jerzego Polaczka (tutaj), który sugeruje ni mniej ni więcej, że coś z tymi sygnalizatorami, semaforami, zwrotnicami i innym kolejowym specjalistycznym sprzętem jest co najmniej nie w porządku. I to nie był jednostkowy wypadek, tylko norma na tej trasie skądinąd podobno zmodernizowanej w zeszłym roku.
Pomijam kwestię gęstości infrastruktury, jakość i przydatność, które to czynniki dosyć dobrze zanalizowano (tutaj).
Skupmy się natomiast na tym jak to działa, a właściwie jak działać powinno.
Otóż w sensie logicznym działanie tego całego specjalistycznego kolejowego szpeju powinno wyglądać jak działanie programu komputerowego.

If sygnał = (tor zajęty) then (nie wpuszczaj innego pojazdu)

If sygnał = (tor dwustronnie zajęty) then (odłącz zasilanie)

No tak powinien działać ten mechanizm - oczywiście w pewnym przybliżeniu. Oczywiście nad tym całym interesem powinien czuwać człowiek. Ale człowiek podejmuje decyzje na podstawie nadchodzących sygnałów. Jeśli nadchodzące sygnały mówią o chaosie to człowiek powinien nacisnąć czerwony przycisk, który odłączy zasilanie od tego całego odcinka.
KONIEC



Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

04 marca 2012

Wypadki się zdarzają

Ale czy muszą zdarzać się tak często?


To wykres jaki otrzymujemy po wklepaniu kilkunastu pozycji.
Na osi X mamy kolejne daty zdarzeń.
Na osi Y ilość dni jakie upłynęły od poprzedniego zdarzenia.
Program Open Office - Arkusz kalkulacyjny daje taką standaryzującą funkcję pod nazwą "wygładź krzywą".

Co za pech dla obecnie rządzących, maksimum, czyli największy odstęp czasowy od poprzedniej katastrofy kolejowej był za tego wrednego Kaczyńskiego. To ani chybi czarownik, skoro potrafił tak zadziałać, że nawet pociągi się nie zderzały.

Z prostych wyliczeń statystycznych można dojść do wniosku, że następne tego typu zdarzenie wydarzy się w czasie 100 dni z prawdopodobieństwem rzędu 90 procent.
Ale za 100 dni to tu będą mistrzostwa w piłce nożnej. Pociągi nie będą jeździły z obłożeniem 30 procent miejsc, tylko ze 100, a być może będą przepełnione. Takie zdarzenie to nie będzie 16 ofiar śmiertelnych tylko 160.
Składy pociągów będą dłuższe, ludzi będzie więcej - więcej ofiar.

Powiem szczerze, nie mam ochoty żeby to wyliczenie i przewidywanie się sprawdziło. Ale ci, którzy zarządzają tym interesem nie mają już czasu na podjęcie działań, które by mogły w sposób drastyczny podwyższyć poziom bezpieczeństwa na kolei, na drogach, wszędzie.
Tego czasu już nie ma. Został przepierdolony na meczyki w gronie kumpli, na zabawy P-R, na picowanie rzeczywistości.
A tu jest fizyka i rachunek prawdopodobieństwa i tego oszukać ani podpicować się nie da.
A pieniędzy na szybkie wymienienie wszelkich kluczowych elementów systemu bezpieczeństwa na kolei również nie ma. Nie ma bo poszły na Igora Ostachowicza i innych palantów od wizerunku.

Nie do pominięcia jest fakt, że 9 spośród 16 wypadków na kolei (tylko przewozy pasażerskie) miało miejsce za rządów Tuska.
No coś w tym jest, tylko ciekawe co?


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A