Zima jaka jest każdy widzi. Drogowcy się cieszą, bo nic ich nie zaskakuje, władze samorządowe tak samo, bo nie trzeba wydawać forsy na odśnieżanie dróg, tyle tylko, że nie ma nic za darmo. Słaba zima (brak mrozów i opadów śniegu) będzie miała swoje nieubłagane konsekwencje.
W rolnictwie: zboża ozime wygniją ze szczętem, to już jest praktycznie pewne. To musi spowodować wzrost cen pasz oraz przetworów zbożowych. Jeżeli w lutym i na początku marca nadal nie będzie mrozów to wegetacja roślin ruszy wcześniej, ale w tym momencie nawet krótkotrwały atak zimna (do 48 godzin i -5 C) spowoduje wymarznięcie kwiatów na drzewach (owocowych) tudzież wiele innych strat. I ciekawe kto i w jakim trybie będzie wtedy pytał premiera Tuska o ceny jabłek. Może być oczywiście jeszcze gorzej, wegetacja ruszy, soki zaczną krążyć w drzewach, a wtedy atak zimy na co najmniej 7 dni i z temperaturą do -15 C spowoduje, że drzewa zaczną pękać i się łamać (woda w drzewie rozsadzi drzewo i je zniszczy kompletnie). W tym mechanizmie również inne rośliny mogą ulec totalnemu zniszczeniu (nie tylko drzewa).
Brak śniegu i mrozów powoduje ponadto, że wiele pasożytów, które normalnie giną, przeżyje. Będą one z jeszcze większą siłą atakować uprawy rolne. Tu nie chodzi już tylko o sadowników, ale praktycznie o wszystkie uprawy, zwłaszcza na dużych areałach z monokulturą. Typowym objawem tego może być zwiększona populacja komarów, co jest w sumie dla człowieka upierdliwe ale realnie mało groźne.
Polska i tak ma deficyt wody, brak śniegu, który normalnie ulega roztopom nawet do połowy maja spowoduje drastyczny spadek poziomu wód gruntowych jak również rzek. Może to spowodować poważne utrudnienia w transporcie rzecznym o ile nie całkowicie go uniemożliwi, albo uczynić ekstremalnie niebezpiecznym. Możemy mieć w związku z tym realny problem racjonowania wody w czasie najbliższego lata (zwłaszcza w dużych miastach), a na obszarach wiejskich należy się liczyć z możliwością wysychania studni.
1 komentarz:
No aż strach się bać. Klęska straszliwa. Zgłodu poumieramy. Sorry za sarkazm, ale sadownicy i rolnicy z takimi rzeczami borykają się od stuleci, nieprawdaż? I jakoś sobie radzą.
Prześlij komentarz