30 września 2012

Nie popadajmy w triumfalizm

Odbył się marsz w obronie wolności słowa, z udziałem TV TRWAM, Solidarności i innych.
Duża impreza, oceniający mówią o nawet 200 tysiącach ludzi na ulicach Warszawy.
Przewodniczący "S" mówi o konieczności zmiany rządu. Jarosław Kaczyński mówi o tym, że w poniedziałek poznamy nazwisko kandydata PiS na premiera, który miałby zastąpić Donalda T.
I to jest właśnie bezsensowny triumfalizm, obydwu wyżej wymienionych.
Bo jak to sobie panowie Duda i Kaczyński wyobrażają?
W obecnym składzie sejmu zmienimy premiera - to oznacza konstruktywne wotum nieufności do aktualnego gabinetu. Ale powiedzmy, że coś takiego by przeszło, że jest wśród członków PO na sali plenarnej sejmu pewna ilość ludzi, którzy są rzeczywiście przestraszeni tym co wyrabia obecna ekipa. Załóżmy ponadto, że SLD i partia osobnika występującego z własnym sobowtórem w ręku też by zagłosowała za takim rozwiązaniem. Załóżmy to wszystko - chociaż jeśli się popatrzy na powyższe założenia to od ręki widać na ile to jest karkołomne i najzwyklejsze w życiu CHCIEJSTWO, nie mające pokrycia w realiach.
Ale przyjmijmy w dobrej wierze, że wszystko co powyżej jednak jakimś cudem by się udało.
I co dalej, jak rządzić mając tak silną PO na sali plenarnej?
Jakich targów i jakich koncesji życzyły by sobie partie, które by takiego nowego premiera poparły?
W obecnym składzie sejmu, że o senacie nie wspomnę, jakakolwiek zmiana premiera nie ma najmniejszego sensu. Bo zmiana premiera to jedno, a drugie to jest to, że natychmiast Donald T. ląduje na kozetce w TVN24 i nie schodzi z anteny przez miesiące. Przez miesiące podczas których rzeczywisty kryzys gospodarczy coraz bardziej narasta, a Donald T. punktuje kolejne kłopoty gospodarki i mówi jak to by było wspaniale gdyby on nadal dzierżył ster rządu. A tu jakiegoś nieudacznika wsadzili i proszę.
Gdyby z drugiej strony dało się przeforsować przedterminowe wybory, co jest jeszcze bardziej nierealnym pomysłem, to nie jest to jeszcze ten moment proszę państwa.
Gdyby przewaga PiS nad PO w sondażach była taka, że w praktyce gwarantowała by samodzielne rządzenie, to można by to rozważać. Ale w obecnej chwili to jest po prostu kpina.

To dobrze, że społeczeństwo zareagowało na apel środowisk, które organizowały marsz 29-09, ale do triumfu to jeszcze kawałek drogi i dużo ciężkiej pracy.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

27 września 2012

Prowokacje

Wiele działań władz jest ostatnio prowokacją wobec społeczeństwa.
Dzisiejsze występy w sejmie również tym były.
Bezzasadne aresztowanie narzeczonej "Starucha" również było prowokacją, a jednocześnie sygnałem, że na każdego paragraf można znaleźć.
Siedziałeś na nie tym krzesełku na imprezie masowej niż powinieneś, albo wręcz stałeś - chlast, możesz wylądować na dołku. Sprawa, która w najlepszym przypadku kwalifikuje się do nałożenia mandatu karnego skutkuje zatrzymaniem na 48 i skierowaniem sprawy do sądu. No tu jeszcze sąd nie stanął na wysokości działania, ale przecież to tylko kwestia doboru składu sędziowskiego, co jak wiemy z innych źródeł załatwia przez telefon młodszy zastępca starszego patafiana z sekretariatu młodszego podchujaszczego.
Ale tak właśnie jest konstruowane prawo - skądinąd całkiem rozmyślnie. Żeby każdego można było w każdej chwili wsadzić na 48 i zrobić mu trzepanie dywanów - zawsze coś się znajdzie.
Ktoś ma w domu flaszkę, taką ładną ozdobną, po szampanie albo innym napitku. Ale żeby taka flaszka stała się ozdobą, to trzeba z niej zedrzeć banderolę akcyzy. I od razu, chlast - oskarżenie o handel bezakcyzowym produktem alkoholowym - 3 miesiące sankcji murowane.
Proste - proste.
A takich "paragrafów", które można zastosować w praktyce do każdego w Polsce są dziesiątki i setki jeśli nie tysiące.

Wracając do meritum, czyli do prowokacji.
Branka, którą zarządził margrabia Wielopolski była taką samą prowokacją wobec społeczeństwa - jak wszyscy wiemy zaowocowała powstaniem. Jednak w tamtych czasach to trochę inaczej wyglądało, bo każdy dwór w Polsce to była po prostu składnica uzbrojenia. Od szabli poprzez broń palną krótka i długą do małych armat. nie sądzę żeby w chwili obecnej społeczeństwo w swej masie dysponowało wystarczającą ilością środków aby móc ryzykować kryterium uliczne. Zwłaszcza, że ci milicjanci (tak, oni przestali być policjantami w dniu 11.11.2011), są identycznie zindoktrynowani jak zomole w stanie wojennym. Wsiowy gnój, któremu się daje waadze będzie waadzy bronił. Bo broni swego stanu posiadania, wprawdzie niezwykle żałosnego, ale on o tym nie wie.

I tu jest problem: JAK ZAREAGOWAĆ NA PROWOKACJE WŁADZY. W 1980 w strukturach milicji powstały zalążki związku SOLIDARNOŚĆ, nie sądzę żeby obecnie samowiedza funkcjonariuszy była aż tak wysoka.

Jarosław Marek Rymkiewicz nawołuje aby pójść w marszu 29-09-2012 w obronie mediów i wolności słowa, nawołuje w tym duchu, aby nie musieć potem wychodzić na barykady z butelkami z benzyną naprzeciw czołgów.
Sądzę, że JMR ma rację, póki można protestujmy w sposób pokojowy, bo potem może być jak w Powstaniu Warszawskim.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

26 września 2012

"Nasi" - czy oni rzeczywiście są nasi

Bardzo mi przykro, ale w świetle pozyskanej w czasie ostatnich kilkunastu godzin wiedzy mam olbrzymie pretensje do ludzi, którzy są niby to po "naszej" stronie sceny politycznej.
W programie Polski Punkt Widzenia z wczoraj t.j. z dnia 25-09-2012 występowali: syn Anny Walentynowicz (telefonicznie) i wdowa po Tomaszu Mercie (osobiście).
W pewnym momencie dyskusja zeszła na podstawowe pytanie, czyli dlaczego nie otwarto trumien po przylocie do Polski. Ogólny ton wypowiedzi obojga gości był taki, że waadza zakazała i że samowolne otwarcie trumien to przestępstwo. Ale jednocześnie oboje państwo stwierdzili, że w świetle ich OBECNEJ wiedzy to waadza popełniła przestępstwo przeciwko przepisom. Gdyż nie można pochować obywatela państwa w Polsce, który zmarł poza granicami bez zrobienia sekcji na miejscu - czyli w Polsce, nawet jeżeli razem ze zwłokami przychodzi sekcja zwłok z innego kraju. Co w przypadku ś.p. Anny Walentynowicz było podwójnym przestępstwem, gdyż Pani Walentynowicz została pochowana w 2010 roku, a papiery z Rosji na jej temat to Janusz Walentynowicz otrzymał w lipcu tego roku.

To teraz po kolei do kogo mam pretensje i za co.
Do
PiS-u, z wyłączeniem J.Kaczyńskiego,
do takich ludzi jak sędzia Johan,
do takich ludzi jak Łażący Łazarz,
do tych wszystkich, którzy mają wykształcenie prawnicze i są "nasi"

Za to, że:
Nikt z wyżej wymienionych, pomimo posiadania wykształcenia prawniczego nie wyszedł na mównicę i nie zawołał gromko: "TO WBREW PRAWU".

dopuszczam oczywiście, że ktoś z tych ludzi coś takiego powiedział, tylko, że jak zwykle był mało słyszalny. W związku z tym mam również pretensję do:

Radia Maryja i TV Trwam,
Gazety Polskiej i Tomasza Sakiewicza personalnie,
redakcji Naszego Dziennika in corpore,
również innych tu nie wymienionych a pozostających w tym samym kluczu logicznym, zarówno z pierwszej jak i drugiej grupy.

Pretensję do tych mediów mam za to, że nikt nie pofatygował się żeby zapytać kogoś z tej grupki wyżej wymienionej jak to jest z procedurą i zapisami prawnymi takie kwestie regulujące. Oraz, że nie nagłośnili tych kwestii publicznie.

Bo to, że jakiś tam Parulski wrzeszczał, że "jakiekolwiek ekshumacje to po moim trupie", to mnie to dynda niczym kilo kitu u sufitu.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

25 września 2012

Zbeszczeszczenie cmentarza - pomnika

To się wydarzy w ciągu najbliższych kilku dni. Na przykład w Warszawie przy ulicy Żwirki i Wigury, gdzie jest pomnik - cmentarz żołnierzy sowieckich. Tak, to to miejsce gdzie znany reżyser dotąd klęczał aż go w końcu kamera sfilmowała.
Zostanie to miejsce obrzucone farbą, albo na grobach znalezione zostaną ekskrementy. To jest według mnie pewne.
Bo Rosja będzie musiała jakoś przykryć fakt podmienienia trumien, które są aktualnie wydobywane w różnych miejscach w naszym kraju. A cóż jest łatwiej zrobić niż wysłać paru "dyplomatów" z własnej ambasady z kilkoma puszkami farby lub foliowymi woreczkami zawierającymi gówno. Nic prostszego, a potem się podnosi raban na skalę światową, że jacy z tych Polaków rusofobi. I w dodatku znajdą się media w Polsce, które podchwycą ten refren. Ja bym skądinąd się nie zdziwił gdyby taka akcja została wykonana nie przez "dyplomatów" z wiadomej ambasady, ale przez pracowników jednej czy drugiej firmy medialnej działającej w Polsce.

Czy można temu przeciwdziałać - TAK.
Wystarczy jako ruch wyprzedzający odpowiednio szeroko rozkolportować taką przepowiednię - bo to pali taką akcję w przedbiegach.
Można też obserwować obecność lub brak umundurowanych jednostek policji w okolicach takich miejsc. Na przykład, w okolicach tego obiektu przy Żwirki i Wigury to z reguły zwłaszcza w godzinach wieczornych i nocnych stoją umundurowane patrole policji. Jeśli znikną, to będzie znaczyło, że się coś szykuje. I wtedy warto robić zdjęcia wszystkich podjeżdżających samochodów, chociaż akurat do tego obiektu, to jak ktoś zna teren to się można dostać z całkiem innej strony.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

23 września 2012

Royal wedding - nie raczej spirytus Royal

Juniorka Kwaśniewska wzięła ślub.

"Wrzaski, przepychanki, głośne przekleństwa, stawanie na górnych oparciach klęczników i na siedzeniu konfesjonału – do tego wszystkiego dochodziło w warszawskiej Katedrze Polowej podczas mszy św. i udzielania przez księży ślubu Aleksandrze Kwaśniewskiej i Kubie Badachowi.Wrzaski, przepychanki, głośne przekleństwa, stawanie na górnych oparciach klęczników i na siedzeniu konfesjonału – do tego wszystkiego dochodziło w warszawskiej Katedrze Polowej podczas mszy św. i udzielania przez księży ślubu Aleksandrze Kwaśniewskiej i Kubie Badachowi."
"Po jakimś czasie z kościoła wyszedł jeden z oficerów, który został zarzucony przez publikę pytaniami, kiedy młoda para i jej rodzice i goście wyjdą z kościoła. – Teraz mówią Wierzę w Boga – głośno rzucił oficer."
"Obowiązywały specjalne zaproszenia, a miejsca w ławkach były oznaczone. Gdy nasz dziennikarz próbował dostać się na mszę, w drzwiach cofnęli go młodzi ludzie wyglądający jak typerzy w lokalach nocnych. Gdy dziennikarz powiedział, że chce wejść do swojego kościoła, jak zwykle to robi, wykidajło rzucił do niego, żeby znikał. – Bóg nie znosi tłumów – dodał."
 
źródło: http://niezalezna.pl/33156-profanacja-kosciola-czyli-slub-kwasniewskiej

Ja tylko pragnę dodać, że jest taki bloger, dość popularny i mieniący się prawicowcem, ba prawakiem i wręcz katolickim ortodoksą, który w swoim czasie wygłosił tezę, że gdyby Kwaśniewski zapragnął założyć dynastię i tak porządnie Polską zajął, to on  by był pierwszy, który by ukląkł przed majestatem.
Tymczasem to tylko spirytus Royal.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

21 września 2012

Wahadło

Wyobraźmy sobie wahadło, które ma w praktyce wiele stopni swobody, jego wahania odbywają się w wielu płaszczyznach.

Oto kilka płaszczyzn, które definiują takie wahadło.

Wychowanie dzieci przez bicie versus wychowanie bez jasno postawionych granic (zwane też oszukańczo bezstresowym).
Seksualność. Z jednaj strony kobieta okutana od stóp do głów, versus kobieta, która de facto chodzi półnaga (półprzezroczyste topy) po ulicy w dużym mieście.
Szkolnictwo oparte na wkuwaniu na pamięć pewnego kanonu podstawowego versus szkolnictwo, które "uczy kreatywności" przy praktycznie zerowej wiedzy formalnej.
Jak widać mamy wahadło, które oscyluje w trzech płaszczyznach, ale tych płaszczyzn jest dużo więcej. Tak samo jak w fizyce, widzimy trzy wymiary, potrafimy dopisać  czwarty (czas), ale gdy ktoś nam mówi o przestrzeni jedenastowymiarowej, to zaczynamy odczuwać dysonans poznawczy.

Ludzkość, a na pewno cywilizacja białego człowieka osiągnęła taki poziom samowiedzy z takich dziedzin jak socjologia, historia, medycyna, system szkolnictwa i innych, że można się pokusić o wyznaczenie optymalnego systemu wychowawczego, który będzie generował najbardziej optymalne i najlepiej wykształcone osoby.
Jest tylko jeden problem, no może dwa problemy z tym związane
Nikt nie jest tym zainteresowany. I to nie tylko w Polsce. Można powiedzieć, że w Polsce najmniej.
I drugi, trzeba by przekopać olbrzymią część literatury, socjologii, historii i innych gałęzi wiedzy ludzkiej, aby tą optymalną drogę wyłonić.
Bo taka droga istnieje, droga, która każdemu osobnikowi pozwoli się wspiąć na wyżyny swojego intelektu i swoich możliwości (możliwości rozumianych w każdy dowolny sposób).
Elementem blokującym są tutaj stare struktury. Stare struktury naukowe, stara hierarchia akademicka.

Wahadło właśnie osiągnęło apogeum w kierunkach: swoboda seksualna, wychowanie bez jasno postawionych granic, nauka bez wiedzy elementarnej.
Oscylacje same się wygaszają. Można domniemywać, że za kilka lat powróci model XIX wieczny, ale złagodzony.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

19 września 2012

Michałki

W TV (wszystkich) królują "michałki".
A konkretnie w głównych wydaniach dzienników wieczornych.
Najbardziej eksploatowanym tematem jest kwestia prawdopodobnego zabójstwa dwojga dzieci przez rodziców zastępczych.
I tak, właśnie tak proszę państwa, to jest MICHAŁEK.
Taki sam michałek jak sprawa małej Madzi z Sosnowca.

Dramat jednostkowy przykrywa dramat ogólnopaństwowy. Tylko, że takich rzeczy dzieje się w Polsce około 3 dziennie. Troje dzieci ginie codziennie w Polsce. Część z nich to uciekinierzy, którzy potem albo sami się znajdują, albo policja (czy te jest policja to ja mam wątpliwości, raczej z powrotem milicja) ich odnajduje i odprowadza do domów, ale duża część z nich rzeczywiście się nigdy nie odnajduje.
W związku z tym jest niezwykle łatwo uzyskać jakąś dramatyczną historię jednostkową a'vista. To po prostu wynika ze statystyki.

Możemy być spokojni, sprawa rodziny zastępczej i prawdopodobnie zamordowanych dzieci będzie gościła na ekranach TV przez długi czas.
A o sprawie kretynki z prokuratury, która na posiedzeniu Krajowej Rady Prokuratury niemalże wywoływała salwy śmiechu, będzie marginalizowana. Identycznie będzie ze sprawą sędziego, który stawał słupka, łasił się i przymilał, żeby tylko jakiś młodszy zastępca starszego patafiana zaraportował o nim gdzieś wyżej, że jest "po linii i na bazie".
O "pomyłkach" przy pochówkach po tragedii z 10-04-2010 również się mówić nie będzie.

A jeśli sprawa rodziny zastępczej z jakichś względów upadnie, upadnie w sensie medialnym, to znajdzie się inna analogiczna sprawa. Jak nie od razu dzisiaj, czy jutro, to najdalej za 4-5 dni coś analogicznego wypłynie. Bo to kwestia statystyki.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

17 września 2012

Tego układu nie da się ruszyć

Taka jest myśl przewodnia artykułu opublikowanego (tutaj: http://wpolityce.pl/wydarzenia/36473-gdanskiem-rzadzi-sitwa-tego-sie-nie-da-ruszyc-pomorski-uklad-rozlozony-na-czynniki-pierwsze-w-uwazam-rze).

No więc śmiem wątpić. Bo nawet bez lustracji sędziów i prokuratorów można ten układ ruszyć, a przynajmniej ostro nim zachwiać.
Sprawa jest dosyć prosta. Otóż prokurator czy też sędzia jest funkcjonariuszem publicznym. I zawsze można go oddelegować na równorzędne stanowisko gdzieś indziej, oczywiście zapewniając aktualny status mieszkaniowy i uposażenia.

Całą gdańską prokuraturę i skład sędziowski można rozparcelować po kraju, tak aby w żadnym przypadku dwóch ludzi z tego środowiska nie pracowało w jakiejkolwiek zależności od siebie.
Na miejsce tych urzędników należy przysłać analogicznych ludzi z różnych miast w kraju.
Według mnie skutek murowany.
Analogiczne posunięcia powinno się zrobić w ramach wyższych oficerów policji, oficerów delegatur ABW i innych.
Po pewnym czasie taką karuzelę należy przeprowadzić również w innych miejscach. I wszyscy się będą bali, że przyjdzie jakiś następca nie wiadomo skąd, przeczyta ponownie wyrywkowo jakieś akta, napisze raport i ... i można wylądować w kryminale.

Istnieje wiele rozwiązań, które umożliwiają zapanowanie nad tym bałaganem, żeby nie powiedzieć dosadniej, trzeba tylko chcieć z nich skorzystać.
Przypadki prokuratorów Witkowskiego - to ten z IPN, badający sprawę księdza Popiełuszki i Wełny - ten od mafii paliwowej, dowodzą, że stosując zwykłe procedury można każdego prokuratora usadzić.
To dlaczego nie usadzać w analogiczny sposób prokuratorów, co do których istnieją uzasadnione podejrzenia, ale brak dowodów, że sprzeniewierzyli się samemu jadru tego co nazywamy służbą publiczną. Analogicznie z sędziami i innymi.
Oczywiście te rady, to nie są rady, które mogą być skierowane do tego rządu.
Ale co, pogadać se nie mogę.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

11 września 2012

Przedstawcie chociaż cień dowód

Na portalach zawrzało.
Na wpolityce.pl, na niezalezna.pl, wszędzie krytyka książki Zychowicza.

Przytacza się fakty późniejsze aby udowodnić, że Hitler w 38-39 chciał dokonać eksterminacji Polaków. Przytacza się oczywiście "cytaty" z Mein Kampf. Ciekawe swoją drogą ilu spośród tych co się tymi cytatami podpierają rzeczywiście tą książkę miało w rękach.
Do kuriozalnych należy zaliczyć wyczyn Pani Teresy Bochwic, która zaczyna z wysokiego C (źródło:http://niezalezna.pl/32753-kwestia-zdrady) tytułem: "Kwestia zdrady" i dalej spokojnie ciągnie jak to za PRL-u wbijano do głowy, że Beck był zdrajcą.
Najśmieszniejsze, a może najsmutniejsze jest to, że w książce Zychowicza nie ma ani pół zdania, które by choć minimalnie sugerowało, że Beck był zdrajcą.

Równie kuriozalne było wystąpienie dr. Żukowskiego podczas spotkania promocyjnego w "Klubie Ronina", gdzie szanowny naukowiec (socjolog) zaczął mówić o strzelaniu do cichociemnych w Warszawie, oczywiście strzelaniu przez innych Polaków, oraz o strzelaniu przez polskich lotników latających na Messerschmittach do brytyjskich Liberatorów. (źródło: http://blogpress.pl/node/14211 - sama końcówka tego spotkania).

Równie interesująco zachowują się dyskutanci, gdzie jeden wygenerował nawet tekst, że "Łączka" na Powązkach to również dzieło Niemców.

To ja mam propozycję do tych wszystkich, którzy negują tezy postawione w książce Zychowicza. Dokładnie taką, jak tytuł mojego wpisu: PRZEDSTAWCIE CHOCIAŻ CIEŃ DOWODU.
Bo na razie to się ośmieszacie.

Poprzednie notki na ten temat:
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/kiedy-przyjdziecie-nas-wybawic.html
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/zwiazek-przyczynowo-skutkowy.html
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/prawie-wszystkie-warianty.html

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

08 września 2012

Leszek Żebrowski o NSZ

Część pierwsza, czyli wykład dr. Żebrowskiego
http://www.youtube.com/watch?v=qN3S8coN1rs&feature=player_embedded

Część druga, czyli dyskusja i pytania od publiczności
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Okv2tXRxuKQ

Nie będę komentował tych wystąpień. Kto wie kim jest Leszek Żebrowski ten wie. Ci, którzy nie wiedzą mogą się choćby po tych dwóch fragmentach dowiedzieć.
Pewnie się będę musiał skontaktować z dr. Żebrowskim z przyczyn osobistych. Bo to jednak było tak, że rodziny ukrywały przeszłość dziadków przed najmłodszymi. A gdy już można było o tym bezpiecznie mówić, to dziadek nie żył już od 20 lat i w sumie niewiele wiadomo, zwłaszcza, że rodzice też już na tym lepszym świecie.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

07 września 2012

Kiedy przyjdziecie nas wybawić?

Tytuł mojego wpisu jest oczywiście cytatem. Cytatem z książki Stanisława Cata - Mackiewicza "Myśl w obcęgach - studia nad psychologią społeczeństwa sowietów".

" ... To co się powinno nazywać zdradą stanu, spotyka się w Bolszewii na każdym kroku. Każdy dorożkarz, gdy się dowie, że jestem Polakiem, z reguły pyta się: Kiedy przyjdziecie nas wybawić? ..." Takie teksty rzucają przede wszystkim ludzie starsi, ci którzy pamiętają czym był normalny kraj.

Z drugiej strony.
"W Rosji każdy normalny człowiek wierzy w wojnę. Co więcej, każdy normalny człowiek nie może sobie zdać sprawy, dlaczego my czy Europa, czy ktokolwiek dotychczas na Rosję nie napadł. Ta kwestia wydaje im się tak dziwna, że tłumaczą to sobie tylko jakąś perwersyjną chytrością z naszej strony."

Jak wiemy wojna wybuchła w 1939 roku, ale był jeszcze incydent z roku 1927, gdy zamordowano w Warszawie sowieckiego ambasadora. Wtedy też byliśmy na krawędzi wojny z sowietami, ale wtedy jeszcze żył Piłsudski.

W jednym z fragmentów, którego to cytatu nie chce mi się w całości przepisywać urzędnik wręczający Mackiewiczowi wizę mówi: "wiemy, że Pan nas nie lubi, ale wiemy również, że Pańskie sprawozdanie będzie uczciwe." - taki jest sens tej wypowiedzi.
Cóż, uważam, że sprawozdanie Mackiewicza było aż nazbyt uczciwe. Jeśli mam być szczery, to tak napisane sprawozdanie winno być utajnionym dokumentem II Oddziału Sztabu Generalnego. A Mackiewiczowi winna być wypłacona z funduszy operacyjnych suta gratyfikacja. Natomiast książka, która powinna zostać pokazana publicznie powinna być troszeczkę inna. Na przykład pozbawiona tego pytania, które jest tytułem mojego wpisu.
Można według mnie przyjąć taką tezę, że książka Mackiewicza mogła być jednym z czynników, które spowodowały "Wielką Czystkę". Stalin to przeczytał, lub tylko mu to zreferowano i złapał się za głowę. Jego ludzie, tu chyba lepiej pasuje zwrot "jego niewolnicy", śmią myśleć o tym, że ktoś ich wyzwoli. I maszynka do mielenia mięsa ruszyła.
Jak wiemy z historii, nic to nie zmieniło. Oddziały Armii Czerwonej poddawały się bez jednego wystrzału w 1941 roku. Były incydenty przechodzenia na stronę Polski w roku 1939.

Dlatego tym bardziej zasadne stają się spekulacje Piotra Zychowicza w książce "Pakt Ribbentrop - Beck".

To nie są oczywiście wszystkie czynniki, które determinowały sukces opisywany przez Zychowicza. Równie istotne dla całokształtu tego okresu historycznego są traktaty z Locarno i Rapallo oraz działania bądź ich zaniechanie w wykonaniu duetu Londyn - Paryż. Przy czym ja uważam, że rolę decydującą w tym tandemie zawsze grał Londyn czyli Główny Paser.

Poprzednie notki na ten temat:
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/zwiazek-przyczynowo-skutkowy.html
oraz
http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/prawie-wszystkie-warianty.html

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

06 września 2012

Związek przyczynowo skutkowy

W latach trzydziestych, ale również wcześniej na polskiej wsi było biednie, nawet bardzo biednie. Dochodziło do rozruchów, policja musiała używać broni palnej, byli zabici i ranni, wiele osób aresztowano i wiele dostało kary więzienia.
Problem sytuacji na wsi doczekał się nawet powieści. Chodzi oczywiście o"Karierę Nikodema Dyzmy" Dołęgi Mostowicza. Sam Dyzma jest wymyślony, ale problem jest realny. Tym problemem było to, że było za dużo zboża. Oczywiście problem nie dotyczył samego zboża, również innych produktów rolnych, ale zboże można uznać za główny symbol interesującego nas zagadnienia.
Zachodzi pytanie, dlaczego tak się działo?
Jeśli dorzucimy do tego kryzys światowy, to powinna nam się zapalić w głowie czerwona lampka ostrzegawcza, że coś jest nie w porządku. Bo zboże jest rzeczą, której potrzebują wszyscy i zawsze. To niekoniecznie musi być zboże, ale w Europie to jest zboże.
To by oznaczało, że musiała nastąpić klęska urodzaju na niespotykaną skalę i wszędzie tego zboża było tyle, że nie dało się go sprzedać.

Odpowiedź jest jednak zupełnie inna.
W POLSCE BYŁA BIEDA, BO NA UKRAINIE PANOWAŁ GŁÓD.
Głód zaprowadzony specjalnie przez władze sowietów. Dochodziło do aktów kanibalizmu.
A ukraińskie, ale również z innych obszarów sowietów, zboże było sprzedawane  w takich cenach na rynkach światowych, że nasi producenci nie mogli się przebić. Potem, gdy już główna fala terroru wobec chłopów ukraińskich zelżała, to odbiorcy byli po prostu przyzwyczajeni kupować zboże tam gdzie kupowali. Nawet jeśli dotychczasowy dostawca podwyższył ceny do realnych.

Odpowiedziawszy sobie na postawione na początku pytanie zaraz pojawiają się następne. Czy ci, którzy spowodowali nieszczęście Ukraińców zakładali od razu na początku, że dzięki temu osłabią również Polskę, czy wyszło im to niejako przy okazji, jako niespodziewany ale całkiem pożyteczny bonus.
Pojawiają się również inne pytania. O działalność innych, nie tylko sowietów. Zwłaszcza główny paser jest tu ciekawą figurą w tej sprawie.

W nawiązaniu do poprzedniego wpisu (http://pulldragontail.blogspot.com/2012/09/prawie-wszystkie-warianty.html) zachodzi pytanie, jakim cudem minister Beck mógł przyjąć gwarancje głównego pasera jeśli znał przedstawione powyżej fakty. Bo że takich faktów nie znała szeroka publika, to jest to zrozumiałe, ale szef MSZ to jednak takie fakty winien znać i winien móc dokonać analizy, która doprowadza do powstania takiego skojarzenia.



Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

03 września 2012

Prawie wszystkie warianty

Recenzja książki Piotra Zychowicza "Pakt Ribbentrop - Beck"

To pouczająca lektura. W sposób przystępny pokazuje pewne rzeczy, których na co dzień nie widać, nie znamy, nie pamiętamy, nie wiemy.
Na przykład taka ciekawostka. Otóż pierwotnie pomysł budowy eksterytorialnej autostrady łączącej Prusy z Rzeszą wyszedł ze strony Polski. Czy ktoś, kto jak ja kończył naukę historii w PRL-u wiedział o tym - nie.
Mówiono nam, o eskalacji żądań stawianych przez Hitlera. Tylko nie mówiono, że ta eskalacja nastąpiła  dopiero po przyjęciu przez Polskę oferty Brytyjskiej. Z drugiej strony sami Anglicy byli głęboko zdziwieni, że Polska taką ofertę przyjęła, Francuzi zresztą też.
Sytuacja była taka. Od stycznia 1934 do kwietnia/maja 1939 Polska miała bardzo dobre relacje z Niemcami i twórcą tych dobrych relacji był Hitler. Wcześniejsza Republika Weimarska była rządzona przez Prusaków i notorycznie z Polską była skonfliktowana. Przejęcie władzy przez Hitlera odwróciło te wektory.

Na przykładzie pokazanych w książce plakatów i rysunków z czasopism widać jak się tworzy i zmienia nastawienie własnego społeczeństwa do społeczeństw i narodów innych. Zupełnie tak samo jak teraz, zmianie uległa jedynie technologia przekazu, bo już technologia indoktrynacji pozostała niezmieniona.

Czego nie ma w tej książce.
Otóż nie ma w praktyce, poza dwoma akapitami i wymienieniem dwóch nazwisk, żadnych informacji o stopniu infiltracji przez NKWD zarówno w Polsce jak i w Niemczech. W tym na przykład żona ministra Becka jest przedstawiana jako prawdopodobny agent NKWD.
Nie pokazano w tej książce wpływów jakie miała Anglia i jakie interesy Anglia robiła z Rosją Stalina. Na przykład taka spółka jak ARCOS, co jest dosyć czytelny akronimem słowa "acros" - czyli w poprzek, w poprzek traktatu Wersalskiego.
Nie wspomniano również w tej książce o tym gdzie i w jakich okresach szkolili się niemieccy oficerowie, w tym czołgiści, a szkolili się w Rosji.

Czy scenariusz prezentowany przez autora był możliwy?
Chyba tak.
Zawsze w takich rozważaniach zawisa pytanie. A co z Żydami? Otóż nic. Przecież w Polsce niezwykle prężnie działała organizacja Betar, która była de facto zalążkiem przyszłej armii Izraela. "Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej" mogło wszak polegać na wyekspediowaniu Żydów do Palestyny, co skądinąd działo się systematycznie przez cały czas. I było w dodatku zgodne z zamierzeniami kół syjonistycznych. Co również było wbrew dążeniom Anglii, która sprawowała mandat nad Palestyną. Mówi się, że Niemcy zażądali by wydania Żydów. Może tak, a może nie. Wielu sojusznikom swoim Niemcy składali takie żądania i z reguły słyszeli jedno krótkie NIE. I nie było żadnych konsekwencji tego NIE.

Książka ta jest mówiąc wprost wielkim oskarżeniem ministra Becka, który zachował się jak pensjonarka na propozycję pierwszej randki, gdy w Brytyjskiej Izbie Gmin premier zaproponował Polsce "gwarancje".
Elity, w tym szef MSZ, zachowywali się jak obecne. Chcieli akceptacji "zachodu", Francji i Anglii. Gdy Anglicy dowiedzieli się, że dla Becka istotne jest kto go będzie witał na dworcu w Londynie, to posłali premiera i jeszcze dołożyli czerwony dywan.
Pakt Ribbentrop - Mołotow był skutkiem braku paktu Ribbentrop - Beck. A Anglia i Francja powróciły do starego sojuszu z Rosją, tu akurat Stalinem, przeciw potencjalnej sile w Europie Środkowej.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A