30 maja 2012

Wyczyn Obamy szansą dla Polski?

Tak twierdzą różni mundrole, bagatelizując przy tym sam fakt takiej wypowiedzi. Niestety jest to bzdura i to wierutna bzdura.
Szansa to by była, gdyby od razu na miejscu osoba przyjmująca ten medal zrobiła awanturę. Tak się nie stało i w związku z tym jest pozamiatane.
Pan Rotfeld, który ów medal w imieniu nieżyjącego przyjmował jest dyplomatą, był ministrem spraw zagranicznych i chociażby z tego powodu winien wiedzieć jak się w takiej sytuacji zachować. Nie zrobił tego co zrobić powinien. Bo powinien albo pierdolnąć tym medalem o glebę w momencie wypowiadania tych słów - jeśli najpierw był akt wręczenia a potem dopiero przemowa, albo odmówić ostentacyjnie przyjęcia jeśli zdarzenia miały inny cykl chronologiczny.

Ponadto ja osobiście nie bardzo rozumiem dlaczego akurat pan Rotfeld został wyznaczony do takiego zadania. Żyje wszak siostrzenica Jana Karskiego, czyli ktoś z rodziny, kto jest dużo bardziej predystynowany do odbierania jakichkolwiek odznaczeń niż nawet najbardziej zasłużony oficjel.

A mówienie teraz, że to było niezamierzone, w sumie niechcący, jest po prostu obrażaniem inteligencji słuchaczy w Polsce.
Bo co teraz się stanie. Nasze władze wystosują notę dyplomatyczną, na którą będzie odpowiedź. Być może nawet w tej odpowiedzi będą zawarte jakieś przeprosiny podpisane przez jakiegoś młodszego zastępcę starszego patafiana z Departamentu Stanu. Czy to coś zmieni - nic. Przecież prezydent Obama nie wystąpi publicznie w TV i nie powie, że "przeprasza Naród Polski za swoją wcześniejszą krzywdzącą i fałszywą wypowiedź".
A przekaz poszedł w świat. Taki sam jak od wielu dziesiątków lat: "Polskie obozy zagłady".
Tylko się nie zdziwmy jeśli w najbliższym czasie ponowione zostaną niczym nieuzasadnione żądania restytucji majątku po żydowskich ofiarach z lat II WŚ. Albo, że tak jak w 1948 po prowokacji w Kielcach zostanie poddana myśl, że Polaków i Polskę należy oddać pod kuratelę bardziej rozumnych i cywilizowanych bo przecież zaraz znowu narobią bałaganu na cały świat. Bo to zoologiczni antysemici, i twórcy komór gazowych i oczywiście sprawcy tego, że wybuchła II WŚ. No przecież nie można im pozwolić żeby coś znowu wykręcili.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

Z Gombrowicza moi drodzy, z Gombrowicza

Wiele atramentu wylano aby rozważyć kwestię skąd się wzięły te wykształciuchy, te lemingi, ci "tutejsi", to polactwo, ci pańszczyźniani.
No więc właśnie z Gombrowicza.

Dowód.
Prof. A. Waśko: „Podstawę podskórnego, antypolskiego nihilizmu w kulturze rozpowszechnili po roku 1956, powołując się na autorytet Gombrowicza, sfrustrowani eks-zetempowcy, szukający podświadomie literackiego alibi dla swoich stalinowskich zaangażowań. A takiego alibi dostarczało właśnie głoszenie poglądu, że tradycje narodowe, którymi żyła Polska międzywojenna i podziemna w latach 40-ych, były anty-intelektualne i nieeuropejskie, więc ich odrzucenie (nawet na rzecz sowieckiego marksizmu) było właściwie zrozumiałe i nie stanowiło żadnej zdrady. Tezę powyższą głosili mistrzowie inteligencji polskiej: Miłosz, Kołakowski, Mrożek, Błoński i inni”.

A. Horubała: „Jak można przemawiać, jak można dalej pisać książki, gdy się uczestniczyło w tak gigantycznym kłamstwie i firmowało zbrodnię? Można wybrać drogę zanegowania sensu historii, zanegowania odpowiedzialności. Śmiech ze wszystkiego, negacja wartości tradycji — to wszystko było doskonałym alibi (...) Stało się tak głównie dzięki «Trans-Atlantykowi» Gombrowicza. Ta opowieść dezertera, który własne tchórzostwo uzasadnia śmiesznością narodowej tradycji i wiernością samemu sobie, była niezwykle atrakcyjną protezą”.

„ — Pan nie czytał Gombrowicza, «wielkiego polskiego pisarza »? Bożyszcze polskich intelektualistów i literackich smakoszów Polskę ma za nic, za szambo, za śmieć, ojczyznę za anachronizm, patriotyczne myślenie za nacjonalizm, szowinizm i debilizm, przywiązanie do rodzimych symboli za obmierzłą staroświeckość, kult męczenników za analfabetyzm, słowem polskość to strawa głupków. Robił wszystko, by jego czytelnik poczuł wstyd i wstręt do samego siebie, iż urodził się jako Polak, żeby się jak najszybciej wyzbył polskiego łupieżu w kosmopolitycznej odwszalni”.

„«Trans-Atlantyk» (...) zawiera podstawową rozprawę z Polską-zmorą i z polskim ceremoniałem nacjonalistycznego karlenia”. „W miarę sił szerzyłem kult Gombrowicza” („Ziemia Ulro”). Tu dla odmiany Miłosz.

Należy ubolewać, że nie jest znane szerokiej publiczności to co na temat Gombrowicza powiedział "Kisiel", po jego śmierci („I nigdy już nie będę się mógł dowiedzieć czy był pederastą, czy impotentem, czy — jak twierdził K. — «zwykłym onanistą» „).

I twórczość takiego indywiduum staje się pozycją obowiązkową w kanonie lektur szkolnych, gdy jednocześnie wypada przeciwwaga dla takiego podejścia do Narodu i Ojczyzny jaką jest Trylogia Sienkiewicza. No i młody człowiek głupieje, zaczyna wypisywać na murach: "patriotyzm to idiotyzm", albo "80 rocznica odzyskania własnego śmietnika" - to na okoliczność kolejnej rocznicy 11 listopada 1918 roku.

P.S.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Waldemara Łysiaka "Rzeczpospolita kłamców - Salon"
W sumie dość przez przypadek sięgnąłem po tą pozycję, wszak czytałem ją tuż po wydaniu, i nagle brzdęk, jak u Pomysłowego Dobromira - pełna jasność i zrozumienie.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

29 maja 2012

Binieda - persona non grata

Taki będzie skutek.
Prof. Binieda będąc obywatelem USA zostanie poproszony o opuszczenie Polski jako osoba niepożądana.
Może nie od razu, może nie w tej chwili, ale pewnie tak.
To samo jak sądzę może spotkać panów Szuladzińskiego i Nowaczyka. Tu już pewnie władze pójdą po rozum do głowy i już na lotnisku panowie ci zostaną zawróceni do samolotów i ciupasem odesłani tam skąd przybyli.
Swoje przewidywania opieram na tym co właśnie prokuratura wojskowa usiłowała zmajstrować w przypadku pana Biniedy. Wezwać na świadka, zaprzysiąc i tym prostym chwytem formalnym uniemożliwić dalsze prezentowanie wyników obliczeń szerokim rzeszom społeczeństwa.
Mówiąc szczerze ten cały raport MAK i "komisji Millera" to jest po prostu śmieszny. Śmieszny oczywiście z punktu widzenia naukowego. Znaczy się pisał i wypisywał tam jakieś dane politruk a nie inżynier. Bo jeżeli pojawiają się tam wartości, z których wynika, że 100 tonowy liniowiec pasażerski poruszał się z przyspieszeniem rzędu 5 do 8 g, to właśnie to oznacza. Że nikt nawet nie przeliczył tego co tam powypisywano, nikt nie przewidział, że znajdzie się jeden albo dwóch "dłubków" i zaczną to weryfikować.
Ale właśnie znalazło się kilku "dłubków" i zaczęli sprawdzać i weryfikować. I wyszły wszystkie bzdury (czy już wszystkie to się dopiero okaże) i kanciarstwa jakie znalazły się w tych rzekomo "dokumentach".

Tu należy dopisać coś na temat Uniwersytetu Akron, gdzie prof. Binieda jest pracownikiem.
Szefem tej instytucji jest emerytowany oficer lotnictwa USA. W związku z tym, to nie jest taka sobie zwykła szkółka niedzielna, tylko miejsce gdzie się szkoli i werbuje przyszłych pracowników takich instytucji jak NSA. Zaplecze techniczne dla CIA, FBI i innych. Binieda ma pełne poparcie swojego zwierzchnika, to też o czymś świadczy. Bo taki emerytowany oficer lotnictwa, to też nie jest człowiek nie mający swoich kontaktów w służbach specjalnych. Pewnikiem gdyby nie miał takich kontaktów i nie wykonywał pewnych dodatkowych czynności to nie został by szefem takiej instytucji. Że to spiskowa teoria, nie bynajmniej. To fakt. Służby mają swój udział w większości działań jakie podejmowane są w większości krajów. Tylko, że służby w USA są generalnie ze społeczeństwem, a w każdym razie nie tak ostentacyjnie i na każdym kroku przeciw społeczeństwu jak u nas.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

26 maja 2012

Zweryfikować dyplomy

Przy okazji pobytu prof. Biniedy w Polsce, a zwłaszcza jego wystąpienia w programie J. Pospieszalskiego ujawniła się jedna ważna rzecz. Otóż grupa osób, które podpisały się pod raportem komisji Millera odmówiła dyskusji, a nawet zapoznania się z obliczeniami, które przeprowadził Binieda.
Wprawdzie osobiście wątpię, żeby naprawdę nie znali tych obliczeń ale oficjalnie się odżegnują jakby zobaczyli diabła. No z ich punktu widzenia jest to diabeł wcielony.
I tu pojawia się dylemat, kim są ludzie, którzy przynajmniej teoretycznie mają pokończone wyższe studia, mają doktoraty z przedmiotów technicznych, mają odpowiednią wiedzę.
Bo tu pojawiają się dwie możliwości: albo ci ludzie powinni zostać pozbawieni tych dyplomów, bo sprzeniewierzyli się podstawowej zasadzie badań naukowych. Albo powinno się tych ludzi uznać z automatu za moskiewską agenturę.
I nie ma trzeciego wyjścia, tak jak nie ma usprawiedliwienia dla tych ludzi na odmowę zapoznania się z badaniami Biniedy, za nazwanie tych wyników i obliczeń "duperelami".


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

25 maja 2012

Dość ustępst, żadnych negocjacji

Ludzie, większość ludzi, mają naturalną skłonność do postawy koncyliacyjnej, do łagodzenia sporów, do dogadywania się.
To poważny błąd, zwłaszcza w kontaktach z władzą, tą władzą. Gdyż ta władza nie jest absolutnie nastawiona na dogadanie się, a jedynie na "przerobienie kontrahenta na szaro". Gdyby jeszcze można było to samo powiedzieć o tej władzy w odniesieniu do stosunków międzynarodowych, to było by tak zwane pół biedy. Wprawdzie tu na naszym wewnętrznym podwórku kantują społeczeństwo na maksa, ale na zewnątrz też kantują i społeczeństwo per saldo wychodzi na plus. Niestety tak się nie dzieje. Są mocni tylko na rynku wewnętrznym. Na zewnątrz nie są w stanie wydać nawet mysiego pisku w celu upomnienia się o interes Narodu. Narodu, którym skądinąd pogardzają.
W pewnym sensie ta władza jest jak WSI (i poprzedzające WSI nazwy tej samej instytucji). Są silni na podwórku wewnętrznym, ale na zewnątrz są leszczami, z którymi nikt się nie liczy. Adekwatnie opisał działania woskowych służb specjalnych Sławomir Cenckiewicz w swojej książce.

Gdy na początku tego roku rozgrywała się afera z refundacja leków, to środowisko, które poszło na ustępstwa było środowisko aptekarzy. W tej chwili już wiadomo, że zostali oszukani.
Zgodnie z logiką zarządzania przez judzenie (źródło), za chwilę ponownie zostanie podjęta próba zaatakowania środowiska lekarskiego.

Uważam, że ktokolwiek ze strony medyków będzie uczestniczył w rozmowach z rządem na temat tego co się zaraz wydarzy powinien użyć następującej argumentacji.
Obiecaliście pielęgniarkom - nie ma
Obiecaliście autostrady - nie ma
Obiecaliście powrót ludzi z emigracji - nie ma
(tu można ciągnąć tą wyliczankę dosyć długo)

Jeśli chcecie, żebyśmy w ogóle zasiedli do rozmów, to po pierwsze musicie spełnić wszystkie te obietnice, które bezpodstawnie rzucaliście. Bo w tej chwili każda nawet najbardziej solenna obietnica jest funta kłaków nie warta w waszym wykonaniu.
Jesteście niewiarygodni, nie ma o czym z wami rozmawiać.
I tu właśnie leży główny problem, że ludzie, którzy usiądą do stołu negocjacyjnego muszą być odporni na wszelkie naciski, na wszelkie pokusy, które władza może roztoczyć zarówno przed nimi osobiście (zwykła łapówka) a kończąc na korzyściach grupowych jakiegoś środowiska. Bo nie ma takich umów i układów, których by ta władza nie zerwała lub nie usiłowała obejść (patrz tekst zlinkowany i problem, który za chwilę się ujawni).

Bo ktokolwiek będzie negocjował z tą władzą jakiekolwiek układy musi negocjować za całe społeczeństwo. Nieważne czy to będą lekarze, czy oszukani podwykonawcy autostrad, czy związek zawodowy "S" rozmawiający z rządem na dowolny temat.

Nie siadamy do żadnych rozmów, dopóki wcześniejsze obietnice nie zostaną spełnione.

Koniec ustępstw, nie negocjujemy.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

Zaraz zacznie się kolejna nagonka na lekarzy

To czego nie udało się przeforsować w ustawie i po proteście środowisk medycznych z początku tego roku wcale nie zostało zaniechane. Po prostu ta władza i ten rząd postanowili wprowadzić te same rozwiązania bocznymi drzwiami.
Te boczne drzwi to NFZ, który właśnie rozpoczął rozsyłanie nowych umów do lekarzy. Te umowy są po to, żeby lekarz mógł wystawiać receptę z refundacją.
Dotychczas obowiązujące umowy nie zawierały pewnych paragrafów, które zostały oprotestowane przez środowisko lekarskie na początku tego roku.

Skutki:
Lekarze in gremio nie podpiszą tych umów, bo zawarte tam paragrafy nakładają na lekarza obowiązek odpowiedzialności finansowej za weryfikację faktu, czy dany pacjent jest lub nie jest ubezpieczony i sprawdzania, czy dany lek jest lub nie jest objęty zniżką w przypadku danej jednostki chorobowej.
Lekarze mogliby takie umowy podpisać, gdyby wraz z taką umową z automatu lekarz dostawał dostęp do komputerowej bazy danych o pacjentach i ich statusie ubezpieczenia oraz do analogicznej informacji na temat leków i zniżek w poszczególnych przypadkach chorobowych. Ponieważ rząd nie jest w stanie skonstruować odpowiedniej infrastruktury, która by takie zadania była w stanie unieść, to nikt nie jest na tyle głupi, żeby sam z siebie brać odpowiedzialność finansową za coś czego sprawdzić w sposób wiarygodny się nie da.

W związku z powyższym należy się spodziewać, że za chwilę pojawią się osoby, które będą zbulwersowane faktem, że muszą płacić pełną kwotę za leki, podczas gdy dotychczas płaciły ryczał, czy też inną symboliczną kwotę. Skoro pojawią się tacy ludzie, to natychmiast pojawią się media, które będą robiły z lekarzy nieczułych skurwysynów nie chcących podpisać normalnych umów z NFZ, czyli działających przeciwko państwu i porządkowi społecznemu.

Taki będzie mniej więcej przekaz medialny, który będzie docierał do przeciętnego zjadacza chleba i papki medialnej.
Ludzie w swej masie nie znają oczywiście tych detali jak i motywacji, które kierują lekarzami.

Propaganda i judzenie jednych środowisk przeciwko drugim zatoczyła koło. teraz na tapetę wracają lekarze. Za chwilę przy okazji ME 2012 wrócą kibole, cały czas na tapecie są ci z "sekty smoleńskiej" i "mohery".

zarządzanie przez nienawiść w pełnej krasie.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

22 maja 2012

Obieg informacji

W latach osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych obieg informacji pomiędzy Polską i resztą świata był zaburzony. Zaburzenie polegało między innymi na tym, że korespondent Washington Post (nazwiska nie pamiętam) był synem człowieka, który razem z Ozjaszem Szechterem siedział w pierdlu za II RP. Czy za ten sam kaliber czynów, to tego niestety nie wiem.
Natomiast wiadomo jedno. Gdy tenże korespondent chciał nadać jakąś informację, depeszę, czy opinię to szedł po to do Adama Michnika jako swego najważniejszego źródła wiedzy o Polsce i Polakach. Skutki znamy.
Tak się zresztą działo nie tylko w stanie wojennym i za komuny, gdzie w sumie coś takiego było jednak w jakimś tam zakresie zrozumiałe. Ale tak się działo również po roku 1989 i nie dotyczyło to tylko tego jednego korespondenta tej jednej gazety.

Wydaje się, że w chwili obecnej rzecz weszła na wyższy stopień "zażyłości". Już nie reporterzy gazet i agencji informacyjnych idą do swoich zaprzyjaźnionych źródeł wśród establisz - mętu III RP, ale wręcz kreują informacje, które następnie powtórzone przez media w Polsce mają kształtować postawy naszych współobywateli.
Oto doczekaliśmy się niezwykle rzadkiego przypadku, gdy zagraniczne medium chwali Polskę i Polaków. Tutaj (źródło) możemy sobie poczytać co Der Spiegel pisze na temat Polski. Jest to niezwykle rzadki przypadek chwalenia Polski za "sukcesy w transformacji i postępie".

Po wielu latach wbijania w glebę, tej swoistej pedagogiki wstydu aplikowanej naszym rodakom taki tekst, powtórzony ponadto bez żadnych ozdobników, w medium w Polsce musi budzić zdziwienie jeśli nie wręcz podejrzenie.
Poprzednio tak silne oddziaływanie na Polskę i Polaków miało miejsce tuż przed przyspieszonymi wyborami w 2007 roku. Słynna "koalicja 21 października", która w dużej części była sponsorowana przez stronę niemiecką była wcześniejszym przykładem takiego oddziaływania medialnego na nasz Naród.

W tekście można wyczytać pewne passusy, które wprost antagonizują Polskę i Ukrainę. Tu muszę poczynić pewne zastrzeżenie, że ponieważ nie znam języka niemieckiego, to posługuję się tym co jest dostępne w tłumaczeniu i nie mam możliwości weryfikacji zgodności tego tekstu z oryginałem.

Cieszmy się i radujmy, poklepali nas po plecach, uznali za prymusa.
Czyżby?
A może jednak jest tak, że niemiecka gazeta realizuje politykę rządu Niemiec i niemieckiego Narodu, w przeciwieństwie do polskojęzycznych mediów nad Wisłą, które w segmencie prasy kolorowej należą w 80 procentach właśnie do niemieckich firm.
Że o innej gazecie, która zamieściła w swoim czasie olbrzymi tytuł: "JEROZOLIMA NASZA", podczas gdy jako żywo w tamtym momencie żadne wojska z Polski nie wkraczały do Jerozolimy. To czyi interes, jakiego Narodu realizuje i wspiera taka gazeta? Ale to w sumie oboczność tego tekstu.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

20 maja 2012

Spotkanie towarzyskie

Dałem się namówić i dość niechętnie spotkałem się z kilkoma osobami, z którymi nie rozmawiałem od 2 do 5 lat. Powód zerwania tych kontaktów był oczywisty. Po jaką cholerę mam chodzić i spotykać się z ludźmi, którzy na mój widok podśmiewają się pod nosem, mrugają porozumiewawczo, albo wręcz mówią, że moher mi mózg wyżarł.
Spóźniłem się złośliwie w sumie trochę. I od wejścia pierwsze wrażenie zupełnie inne niż te kilka lat temu. Już nie było podśmiewania się, przedrzeźniania. Było natomiast wręcz nabożne skupienie i wsłuchiwanie się w to co mówiłem. Wodzili za mną wzrokiem jakbym nagle nabrał przymiotów jakiegoś supermena co najmniej.

Ale najlepsze nastąpiło trochę później, gdy kolejne butelki z alkoholem pokazywały dno. Wraz z kolejnymi pustymi flaszkami kolejni ludzie zaczynali wylewać swoje żale i przyznawać się do strat finansowych jakie ponieśli w ostatnim czasie.
Generalnie przekaz jest mniej więcej taki: z tych wszystkich funduszy emerytalnych, akcji giełdowych i innych walorów pozostało temu towarzystwu od 20 do 30 procent sum włożonych pierwotnie. Czyli jak ktoś włożył 100 tysięcy, to ma w tej chwili góra 30 tysięcy. Straty sięgają 70 procent. Zostało im jednak coś, co im ciąży. DŁUGI - a to niespłacone mieszkanie, a to leasing na samochód, a to kredyt na urządzenie mieszkania. To ich gniecie, bo odsetki i raty kredytu nie chcą być mniejsze. A oni już ledwie ciągną, nie starcza im do pierwszego. Bo przyzwyczaili się do pewnych rzeczy, a te rzeczy podrożały i to drastycznie, a ich zarobki spadły lub pozostały na tym samym poziomie, czyli de facto spadły.

Gdy powiedziałem o STAGFLACJI to nawet nie wiedzieli o czym mówię. Gdy powiedziałem o oszustwie na PKB, to jeszcze protestowali, ale już tak trochę niemrawo, bardziej z przyzwyczajenia niż z rzeczywistego przekonania. Gdy wygłosiłem tezę, że inflacja to nie są te 2-3 procent, ale 20-30 i podałem wartości dotyczące nośników energii, to już tylko smutno pokiwali głowami.

I w pewnym momencie zeszło na kwestie polityczne, bo musiało. Sekwencja wypowiedzi była mniej więcej taka:
No a co ty robisz?
Nic.
Jak to nic, przecież te parę lat temu mówiłeś i nas ostrzegałeś, nie wszedłeś w żaden fundusz czy to emerytalny, czy to powierniczy, skąd wiedziałeś, że tak będzie?
Skąd wiedziałem - to proste, wystarczyło uważnie przeczytać umowę jakiegokolwiek takiego funduszu, żeby wiedzieć, że jedynymi pewnymi beneficjentami są osoby zarządzające taką instytucją. Ponadto skoro głosowaliście na amatorów kwaśnych jabłek to macie to co chcieliście.

Nikt nie zareagował, nikt nie powiedział nawet pół słowa o moherach, sekcie smoleńskiej ani żadnych innych tego typu grepsów.

Potem, czyli właściwie teraz, podczas pisania tego tekstu, uświadomiłem sobie, że ci ludzie byli jak zbite psy, które przyszły po ratunek do kogoś kto kiedyś im rzucił z dobroci serca ochłap, żeby nie zdechły z głodu pod płotem.

Ja im nie bluzgałem od wykształciuchów, lemingów, itd., itp., a oni mi za to byli wdzięczni. Wdzięczni za to, że ich nie poniżam, chociaż niby miałbym prawo. Prawo zwycięzcy. Bo wygrałem.
Wygrałem bezapelacyjnie i oni o tym wiedzą. To zwycięstwo jest na razie tylko widoczne w takich rozmowach, ale jest, ZWYCIĘŻYLIŚMY.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

19 maja 2012

Kwestia bezpieczeństwa na ME 2012

Rozmawiałem dzisiaj z pracownikiem Miejskich Zakładów Autobusowych w Warszawie. I zadałem mu jedno pytanie:
Czy w firmie zrobiono przeszkolenie dla pracowników z zasad bezpieczeństwa, czy powiedziano co kierowca ma zrobić gdy zauważy porzucony w kącie plecak.
Niestety zgodnie z moimi oczekiwaniami odpowiedź była jednoznaczna.
Popatrzył się na mnie jak na wariata i spytał z którego księżyca spadłem.

Skoro kierowcy autobusów miejskich nie zostali przeszkoleni, to można przyjąć, że również motorniczy tramwajów, jak również pracownicy metra takich szkoleń nie mieli.
A skoro w warszawie takich szkoleń nie zorganizowano, to można przyjąć, że w innych miastach sytuacja nie jest pod tym względem ani trochę lepsza.

Przykład z porzuconym plecakiem jest jednym z najprostszych zagadnień jakie winny być omawiane na takich szkoleniach. Można po pięciu minutach pracy myślowej wykoncypować wiele innych zagadnień, które powinny być na takich szkoleniach omawiane.

Liczenie "na cud" przez tą władzę właśnie weszło w fazę, która może stanowić o życiu setek ludzi. To już nawet nie jest głupawe hasełko z wyborów 2007, że Polska zasługuje na cud gospodarczy. to jest kwestia życia i śmierci obywateli. Bo niestety różni durnie w ostatnich miesiącach powtórzyli i potwierdzili kwestie na temat więzień CIA w Polsce.
Może to oznaczać jeszcze co innego. Że jest szykowana przez służby ostra prowokacja, która będzie miała na celu ograniczenie swobód obywatelskich i zawieszenie procedur demokratycznych. Co skądinąd jest logicznym ruchem tej władzy.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

18 maja 2012

Co się dzieje w Rosji

Tutaj (żródło) zwyczajowy "Tydzień Sakiewicza".
Jednakże najważniejszy element tej audycji to, to pytanie, które T. Sakiewicz zadaje w ostatnich sekundach tego programu.
"Jak to się stało, że awantura w Grecji zaowocowała upadkiem moskiewskiej giełdy" (cytat z pamięci).

No więc ja ponawiam to pytanie, bo na portalach informacyjnych cisza. Nikt nic nie wie, nikt nie jest winien. Zdarzenie z cyklu "prokuratora przy tym nie było". Ale cisza w mediach wskazuje, że również żadnego reportera ani redaktora z Polski w Rosji nie ma. Nie ma żadnego analityka, który by wskazał, że to nic ważnego, lub na odwrót, że to rzecz ważna.

Bo jeśli Sakiewicz mówi takie rzeczy, a ja nie mam podstaw żeby mu nie wierzyć. Bo w sumie po co miałby wygadywać głupoty. To zachodzi podstawowe pytanie: czy redakcja Gapola jest jedyną redakcją, w której odnotowano jakieś zawirowania ekonomiczne w Moskwie.
Bo jeśli odnotowano gdzie indziej, a jedynie Sakiewicz w sumie w prześmiewczym programie o tym mówi, to oznacza, że tak zwany mainstream działa na dużo gorszych zasadach cenzury niz Trybuna Ludu w momencie awarii w Czernobylu.

Nie ma żadnych informacji o jakichkolwiek pretuberencjach na moskiewskiej giełdzie nigdzie. Z informacji ekonomicznych to się jedynie przebija to, że Facebook miał w sumie słaby debiut. Ale to było na giełdzie w N.Y., a nie w Moskwie.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

Korporacjonizm czyli łapówkarstwo

Wiele się mówi o korporacjach, mając głównie na myśli te najbardziej znane. Korporacje prawnicze; adwokatów, sędziów, prokuratorów, radców prawnych, komorników sądowych - to znamy. Również mówi się o korporacji medyków, gdzie wewnątrz też są pewne podziały.
Tymczasem w ciszy wyrosły również inne korporacje. Korporacja urzędnicza, pracowników sektora usług komunalnych itd., itp.
O cudach przy egzaminach w korporacjach prawniczych napisano już dostatecznie dużo. Analogiczne teksty można by popełnić opisując egzaminy specjalizacyjne w środowisku lekarskim.
Jednakże zupełnie niezauważenie pojawiły się inne tego typu patologie.
Z czego to wnoszę.
Otóż rozmawiałem ostatnio ze znajomym, który prowadzi biuro podróży. I cóż się okazuje. W przeciągu ostatnich kilku lat zmieniła się totalnie struktura ludzi, którzy korzystają z usług biur podróży.
Już nie prywatni przedsiębiorcy, drobni biznesmeni, ale pracownicy urzędów, pracownicy spółek komunalnych są stałymi i jedynymi klientami biur podróży.
Piszę w liczbie mnogiej, bo chociaż ja rozmawiałem tylko z jednym przedstawicielem firm z branży turystycznej, to on w sposób całkowicie świadomy mówił, że tak jest we wszystkich tego rodzaju instytucjach.

I wszyscy ci klienci biur podróży żądają faktur za usługę.
Dlaczego?
Ano dlatego, że potem dostają zwrot części swoich wydatków na tak spędzane wakacje. Jak duże są to zwroty (dofinansowania) to ani ja, ani mój znajomy nie wiemy. Można jednak przypuszczać, że takie dofinansowanie stanowi pokaźny procent sum jakie są wydawane na te wyjazdy.

W ten oto prosty i nieskomplikowany sposób WAADZA kupuje sobie lojalność pracowników sektora publicznego. To tutaj, między innymi, utopione zostały olbrzymie sumy, które stanowią sumę długu publicznego. W przekupywanie urzędników utopiono te pieniądze.

A drobni prywatni przedsiębiorcy - ci jeździć przestali, nie mają czasu ani pieniędzy. Bo rosną koszty, bo wzrosły podatki, opłaty, czynsze, bo powstało kilka nowych urzędów, które domagają się nowej sprawozdawczości.
Tylko, że z faktu, że powstały nowe urzędy, a w starych też przybyło pracowników nie wynika nic pozytywnego. Wprawdzie PKB wzrosło, ale jest to jedno z większych oszustw tego rządu. Bo PKB liczone z tymi urzędnikami, którzy niczego nie wytwarzają nijak się ma do rzeczywistego wzrostu. Bo żadnego wzrostu nie ma i być nie może.

Taki urzędnik jadąc na tak dofinansowane wczasy nie zdaje sobie oczywiście sprawy z tego w czym uczestniczy, bo niby skąd miałby to wiedzieć.

Taki stan gospodarki można opisać jednym słowem: STAGFLACJA. Niby PKB wzrasta, niby pieniądz się obraca, ale główny wzrost obrotu następuje poprzez wzrost podatków i różnych opłat oraz na pensje dla urzędników. Ale ci prywatni drobni przedsiębiorcy, ci którzy są jedynymi realnymi wytwórcami PKB mają się coraz gorzej.

Za chwilę nastąpią bankructwa. Zacznie się od firm budowlanych, które zaangażowały się w budowę tych nieszczęsnych autostrad.
Ktoś może powiedzieć, phi, co to za firma - jedna wywrotka i jej właściciel. To ja pragnę zwrócić uwagę, że taka jedna wywrotka to potrafi kosztować nawet 100'000 Euro - czyli blisko pół miliona złotych. Tak, taka jedna obdrapana i poobijana wywrotka do przewozu kruszywa budowlanego kosztuje tyle co wypasiona fura.
A jak ci ludzie zbankrutują to kto wam urzędniczyny i z czego zapłaci pensyjki w następnym miesiącu.
Pomyślcie o tym biurwy skończone.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

17 maja 2012

Wyrok, który może mieć znaczenie

Wyrok na Beatę Sawicką - Cielebąk może mieć duże znaczenie polityczne.
Ci wszyscy, którzy do tej pory w sposób wręcz irracjonalny odrzucali wszelkie argumenty przemawiające przeciwko PO dostali argument koronny.
Dostali alibi dla swojej własnej duszy.
Będą teraz mogli z czystym sumieniem powiedzieć sami sobie:
"Zostałem oszukany i jest na to dowód w postaci wyroku sądowego. W dodatku nie ja jeden zostałem oszukany, tylko całkiem spora ilość ludzi. Ludzi z samego świecznika. Autorytety moralne, które broniły B. S-C też się dały oszukać. W związku z tym ja jestem czysty i mogę bez zażenowania i wewnętrznego dyskomfortu przestać popierać PO."

Taki mniej więcej proces myślowy może się przetoczyć przez głowy elektoratu PO. Oczywiście taki proces nie dotyczy beneficjentów i establiszmętu, który popiera PO z zupełnie innych przyczyn. Wśród tych ludzi trwa właśnie w tej chwili gorączkowa burza mózgów jak przeciwdziałać opisanym wyżej tendencjom. Najprostszy sposób takiego przeciwdziałania został uruchomiony niemalże automatycznie. Wprawdzie nie posunięto się do nie pokazywania tej informacji w mediach, ale praktycznie od razu znaleziono jakieś "michałki", które zepchnęły ten news z "jedynek" w serwisach informacyjnych.

Problemem jest w jaki sposób wykorzysta tą sytuację jedyna partia opozycyjna, czyli PiS. Bo jest to jednak argument koronny, który winien zaważyć na najbliższych wyborach parlamentarnych. Właściwie to powinien już zaważyć na wcześniejszych wyborach, ale wobec zmasowanego ataku medialnego zadziałał odwrotnie, co tylko i wyłącznie świadczy o patologii tego systemu.
Czyli problemem jest, jak PiS wykorzysta ten wyrok.
Wprawdzie jest to chyba wyrok w pierwszej instancji, czyli możliwe jest odwołanie od niego a potem jeszcze kasata w Sadzie Najwyższym i w ostateczności interwencja prezydenta, ale pierwszy krok został zrobiony. Tutaj należy zwrócić uwagę, że prezydenckie ułaskawienie jest rzeczą, która będzie bardzo niekorzystna dla obecnego systemu panującego. Gdyż prezydent ułaskawiając panią B. S-C w sposób jawny opowie się za układem. W związku z tym zwłaszcza od tego momentu należy bardzo pilnie zwracać uwage na szczegóły tego postępowania.

PiS na razie nie kwapi się specjalnie do eksploatowania sprawy i sądzę, że właśnie o to chodzi, że jest to wbrew pozorom dopiero początek, a nie koniec tego korowodu prawnego. Dopiero gdy wyrok się uprawomocni, wtedy PiS powinien ruszyć do ataku. Do ataku, ale również do pokazania elektoratowi PO, że poza kijem jest również marchewka.
Że nie będzie się ścigać jakichś drobnych kombinatorów, którzy wynieśli z biura rolkę srajtaśmy, żarówkę, czy ryzę papieru do drukarki.
Że średniaków, w tym głównie średni biznes, będzie się wspierać. Że takie ekscesy jak upadek firm budujących autostrady nie mogą mieć wpływu na kondycję podwykonawców.
To jest według mnie ten przekaz, który PiS powinien wysłać do wyborców.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

16 maja 2012

Czy będzie powtórka z Sobotki

Z casusu Zbigniewa Sobotki konkretnie.
Przypomnijmy, tym którzy mają słabszą pamięć.
Zbigniew Sobotka był członkiem PZPR, potem SLD. Działał w podstawowej organizacji partyjnej w Hucie Warszawa. Pomimo braków w wykształceniu (Technikum Mechaniczno - Hutnicze przy Hucie Warszawa) za rządów SLD był najpierw v-ce ministrem w MON, a potem w MSWiA.
W biogramie w wikipedii tego nie przeczytamy, ale incydent ten opisał w jednej ze swoich książek W. Łysiak. Będąc w MON pojechał z delegacją rządową do Włoch i tu nastąpił zgrzyt, gdyż Włosi odesłali go ciupasem mówiąc wprost, że agenta Moskwy to sobie nie życzą podczas tych rozmów.
Wobec takiego dictum został przeniesiony do MSWiA, gdzie stał się sławny dzięki aferze starachowickiej za co uzyskał wyrok 3.5 lat więzienia.
Urzędujący ówcześnie prezydent A. Kwaśniewski mocą swoich prerogatyw zmniejszył wyrok naszego milusińskiego do jednego roku w zawieszeniu na lat dwa.

Wobec dzisiejszego wyroku na Beatę Sawicką - Cielebąk można z całym spokojem przyjąć, że analogiczny manewr zostanie wykonany w jej przypadku.
Warto tutaj nadmienić, że sprawa pani B.S-C jest ewenementem w polskim sądownictwie, a na pewno w polskiej palestrze. Otóż jest to pierwszy znany, a w każdym razie pierwszy nagłośniony przypadek, że adwokat oskarżonej sam za swojego klienta wpłaca kaucję. Niebagatelną skądinąd kwotę 300'000 złotych.

Jaką wiedzę na temat swoich kolegów partyjnych musi mieć pani B.S-C skoro udało jej się zmusić ich do takiej zrzutki. Bo umówmy się szczerze, adwokat wpłacający kaucję za swego klienta to ewenement analogiczny do przemiany Szawła w Pawła.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

Dzięki Bogu, że nie ma wojny

Obserwując różne dyskusje i wypowiedzi uczonych na temat naszego społeczeństwa można dojść do wniosku, że ludzie w Polsce mają bardzo niskie potrzeby.
Owo tytułowe "Dzięki Bogu, że nie ma wojny" ma zresztą różne oblicza.
To zadowolenie z aktualnego stanu rzeczy wynika z wadliwego pojmowania rzeczywistości, braku wiedzy o stanie państwa własnego i braku wiedzy o stanie państw innych.
"Dzięki Bogu, że nie ma wojny" - tak myślą i czasem mówią jawnie osoby starsze, ci którzy w 1945 roku mieli po około 10 lat. Ale również osoby trochę młodsze, te które żyły i świadomie pojmowały rzeczywistość w latach 1945 - 1960. Gdy całkiem świadomie władze PRL-u wywoływały lęki wśród własnych obywateli.
Trochę młodsi, będą mówić: "Dzięki Bogu mięso i cukier jest bez kartek", a najmłodsi mogą powiedzieć, że "Dzięki Bogu można srajtaśmę kupić w co drugim sklepie i to w różnych kolorach".
Ludzie ci, nie zdają sobie sprawy, że system niedoborów w zaopatrzeniu był jedna z metod utrzymywania społeczeństwa w ryzach, jednym ze sposobów oddziaływania na społeczeństwo. Dowód tego przeprowadził w swoim czasie Zbigniew Romaszewski, analizując zapotrzebowanie i zużycie energii przez zakłady przemysłowe w okresie od sierpnia 1980 do grudnia 1981. Otóż to zapotrzebowanie i zużycie nie spadło, a na półkach w sklepach był tylko ocet.

A ci najmłodsi, obecni 20 - 30 latkowie, którzy de facto komuny nie pamiętają. Ci dla odmiany porównują stan aktualny z tym co spotykało ich ojców i dziadków. Rodzice czekali na mieszkanie 20 lat, na telefon następne 25 - "Dzięki Bogu ja żyję w normalnych czasach".

Tylko niestety, czasami pojawiają się różni tacy którzy zaczynają PORÓWNYWAĆ. I nie porównują z czasami przed II WŚ, z czasami Gomułki, Gierka czy Jaruzela. Ale porównują z innymi krajami. I to porównanie nie może wypaść dla obecnego stanu w naszym kraju pozytywnie. I to zarówno w warstwie ogólnospołecznej, ogólnonarodowej jak i w warstwie osobniczej - indywidualnej. Nie można tych okresów porównywać, bo w międzyczasie były dwa skoki technologiczne (masowa elektryfikacja po II WŚ i rewolucja teleinformatyczna w czasie ostatnich 10 lat).

Świadczy to skądinąd, że tych, których określa się mianem lemingów i wykształciuchów rzeczywiście na takie epitety zasługują. Bo jeżdżąc dużo po świecie, a na pewno więcej niż ich rodzice, mają okazję obserwować jakie są stosunki cen do zarobków w innych krajach. Czyli, że albo tych obserwacji nie czynią, albo nie potrafią wyciągnąć prawidłowych wniosków.

I to jest główny problem podziałów w społeczeństwie w Polsce. To, że z jednaj strony są ci, którzy mówią: "Dzięki Bogu ... " coś tam, coś tam. I ci drudzy, którzy mówią: "Hola, hola, jesteśmy w czarnej dupie, zarabiamy cztery do sześciu razy mniej niż ludzie w reszcie krajów UE."

Bo nie to jest ważne ile się zarabia w liczbach bezwzględnych (nawet po przeliczeniu), ale to ile w danym kraju trzeba pracować na kilogram kawy, kilogram chleba, czy flaszkę wódki.
Bo wystarczy porównać ile zarabia motorniczy tramwaju w Berlinie i w Warszawie, i to porównanie nie wypadnie dobrze dla Warszawy. A litr benzyny kosztuje tyle samo (w liczbach bezwzględnych).

A struktura stosunku cen do zarobków to już nie jest kwestia "niewidzialnej ręki rynku", ani pojedynczej firmy, ale kwestia polityki państwa - ale tego to te lemingi również nie wiedzą.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

15 maja 2012

Porównanie zachowań

Ten redaktor TVN to raczej długo już nie popracuje, a za ten fragment to premii w tym miesiącu to na pewno nie będzie.




Nie będę dla porównania umieszczał występów Stefana N. - podobno pochodzącego z hrabiowskiej rodziny. Bo te występy to raczej przypominają sposób bycia parobasa z czworaków. Co jest skądinąd dowodem na to, że sposób zachowania azjatyckiej dziczy cieszy się dużą popularnością w środowiskach profesorów uniwersyteckich.

Venenosi bufones pellem non mutant
 Andrzej.A

12 maja 2012

O co chodzi z emeryturami

Chodzi oczywiście o kasę, pieniążki, mamonę, szmal.
Zachodzi jednak pytanie w jakim wymiarze chodzi o ten element.
Są dwie odpowiedzi, skądinąd wzajemnie niesprzeczne, które uzasadniają dlaczego Tusk i wspólnicy poszli na takie udry ze społeczeństwem.

Uzasadnienie 1.
Dosyć proste i oczywiste. Zgodnie z obecnie wprowadzaną ustawą, co każde 3 miesiące następuje przesunięcie wieku emerytalnego dla kolejnej grupy ludzi. Zysk dla budżetu jest ewidentny. Co kwartał odsuwa się pewną grupę ludzi od uprawnień, które nabyli uprzednio. Pomijam w tym momencie kwestię, że rząd złamał umowę społeczną. Że 10 lat temu zachwalano nam reformę emerytalną jako ósmy cud świata, który umożliwi ludziom na emeryturze godne i dostatnie życie pod palmami. Dziedziczenie zgromadzonego kapitału na indywidualnych kontach emerytalnych.
Te wszystkie kłamstwa pomijam.
Tylko, że te pieniądze, które rząd zaoszczędza dzięki przesuwaniu kolejnych grup ludności do coraz wyższego wieku emerytalnego to są tak naprawdę drobne. To są pieniądze, które owszem dla przeciętnego Kowalskiego są może i powalające, są powalające nawet dla oligarchów III RP pokroju Kulczyka czy Solorza, ale w skali budżetu państwa to są drobne.

I tu rodzi się pytanie po co ten rząd poszedł na tak silne zwarcie ze związkami zawodowymi, ze społeczeństwem.

Uzasadnienie 2.
Tuskowi ktoś KAZAŁ coś takiego zrobić.
Uzasadniam swoją tezę.
Fundusze OFE są monopolistami na rynku usług emerytalnych. Zasilane są co miesiąc z NASZYCH pieniędzy, które potem mają być nam wypłacane jako emerytury. To zasilenie jest obowiązkowe, czyli jest to przymus. Dopóki jedyną firmą, która taki przymus realizowała był ZUS, czyli firma będące ekspozyturą skarbu państwa, to można było to jeszcze zrozumieć. Natomiast 10 lat temu dokonano machinacji, która spowodowała, że część NASZYCH pieniędzy trafia do prywatnych firm, które mają nimi zarządzać i teoretycznie pomnażać. Tylko, że te prywatne firmy "na dzień dobry" dostają 7 procent naszych pieniędzy jako swój haracz. To niby nie jest dużo, 7 procent, ale w skali całego kraju to pojawiają się olbrzymie sumy.
I teraz pojawia się sytuacja, że wiek emerytalny zostaje wydłużony.
Jakie są tego konsekwencje?
Firma OFE inaczej przelicza i inaczej kalkuluje to ile osób dożyje i będzie pobierać emeryturę.
Powiem więcej. Jeśli nastąpiła by zmiana w parlamencie, która dokonałaby zmiany w ustawie emerytalnej, to firmy OFE mogłyby wystąpić na drogę sądową przeciwko skarbowi państwa, gdyż firmy te przekalkulowały swoją strategię według nowych warunków i poczyniły adekwatne do tego ruchy finansowe. A tymczasem nowy rząd i parlament dokonując zmiany naraził firmy OFE na straty. Sprawa w sądzie według mnie gwarantowana.

W związku z pospiechem w jakim wprowadzano aktualną zmianę można według mnie przyjąć tezę, że ktoś, gdzieś przewiduje, że ten rząd i sejm nie przetrzymają najbliższego półrocza.
Bo przecież Tusk i ferajna nie dbają o to co będzie za 10, 20 czy 30 lat, oni dbają o tu i teraz. A ponieważ uzasadnienie 1 jest mało istotne, to uzasadnienie 2 staje się dużo bardziej prawdopodobne.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

Po pierwsze, nie mamy Piłsudskiego

Łażący Łazarz (tutaj) nawołuje do przewrotu, zamachu, ostrych wystąpień antyrządowych czy też antysystemowych. Nie jest w dodatku osamotniony w swoich poglądach i oglądzie rzeczywistości.

Po drugie nie mamy pułkowników i generałów "dwójkarzy", ażeby dokonać tego co byśmy chcieli dokonać. Bo ci, którzy mogli by być "naszymi" w wojsku to albo zginęli w Mierosławcu, albo w Smoleńsku. Być może zostały jakieś niedobitki w wojsku, ludzi awansowanych dzięki poparciu Lecha Kaczyńskiego. Znamy jedno głośne nazwisko - generał Polko, ale on jest jeden i poza strukturami dowodzenia. Czyli na tym polu również nie mamy nic.

Po trzecie, kim jest Piotr Duda - przewodniczący NSZZ Solidarność.
"Piotr Duda do związku należy od 1980 r., kiedy zaczął pracę w Hucie Gliwice na stanowisku tokarza. W latach 1981-83 jako komandos służył w elitarnej VI Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej, w tym w siłach ONZ w Syrii. Po skończeniu służby wojskowej wrócił do pracy w hucie."
Powyższy cytat pochodzi z tego adresu.
To ja powiem tak, dopóki nie zostanie opublikowana teczka osobowa pana Dudy z okresu jego służby wojskowej to jest on dla mnie osobą podejrzaną. Podejrzaną o to, że jest "ich" a nie "nasz". Bo o ile samo bycie w komandosach, to jest jeszcze coś zrozumiałego, to już udział w misjach ONZ w tamtych latach oznaczał jedno - absolutna lojalność danego osobnika wobec systemu komunistycznego. A to oznaczało w tamtych latach w wojsku podporządkowanie takiego osobnika poprzez WSW, był ich w tamtym czasie i trudno będzie temu zaprzeczyć. Ponadto sama kariera pachnie analogicznie do kariery Wałęsy.

I co, w takim stanie mamy dokonywać przewrotu, wychodzić na ulice, tłuc się z zomolami - wolne żarty. Jeszcze może tuż przed albo w trakcie ME - przecież to prowokacja.

Na ile wczorajsze wyczyny w sejmie były tylko chęcią pijarowskiego przykrycia faktu uchwalenia arcyniekorzystnej dla społeczeństwa ustawy emerytalnej, a na ile był to element prowokacji wobec społeczeństwa - to tego nie wiem. Sądzę, że oba elementy były brane pod rozwagę gdy ustalano kto i co ma powiedzieć.
Można według mnie tylko odnotować kto co powiedział, kto kogo poparł i wydłużać listę ludzi, którym nie należy podawać reki w żadnych okolicznościach.



Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

11 maja 2012

Nie ma się co wzburzać

Wobec dzisiejszych wyczynów w sejmie uważam, że nie należy robić nic. Uważam nawet, że nie powinno się przerywać posiedzenia sejmu i zwoływać konwentu seniorów w celu usunięcia jednego osobnika z sali obrad.
Tylko potem w kampanii wyborczej należy to wykorzystać. Na przykład zadając takie niewinne pytanie: Czy chcecie aby szczano do zniczy na grobach Waszych bliskich?
Osobnik, którego imienia nie wolno wymieniać w żadnym przyzwoitym domu zrobił to co zrobił rozmyślnie. Ale istnieje pewna rzesza ludzi w Polsce, dla których takie zachowanie nie znajduje żadnego usprawiedliwienia.

Poza tymi ciekawostkami z w sumie środowiska folwarcznej hołoty jest jeszcze jedna ciekawostka z dnia dzisiejszego.
Otóż prokurator postanowił ścigać z urzędu ludzi, którzy w dniu 10-04-2012 nieśli transparenty z napisami Tusk - zdrajca i Komorowski - zdrajca.
Pomijając kwestię, że każdy ma prawo do własnych poglądów i do wyrażania ich w sposób dowolny, to daje się udowodnić, że powyższe twierdzenia można uznać za prawdziwe. Dowody są trywialne.
Ale ja pójdę dalej. Ja twierdzę, że podobnie jak osobnik, którego imienia nie można wymawiać w żadnym przyzwoitym domu w Polsce, takim samym chamem granatem od pługa oderwanym jest osobnik, który bezprawnie zajmuje stanowisko prezydenta RP. Jest ćwokiem bez krzty wychowania i kindersztuby. Dowód na powyższe moje twierdzenia był wielokrotnie publikowany w mediach i omawiany w internecie.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

06 maja 2012

Co oznacza zwycięstwo Hollande'a

We Francji po wyborach. Zwyciężył kandydat socjalistów. No żeby być uczciwym, to Sarkozy na prawicowca też mi nie wygląda. Czyli zwyciężył bardziej lewacki z dwóch lewaków.
Francuzi wybrali i zobaczymy co im to da. Jeśli wierzyć docierającym do nas odgłosom, to być może nawet jest to taki kolejny Zapatero z wszystkimi tego konsekwencjami. A te konsekwencje to: "małżeństwa" pedziów, leseferyzm, libertynizm i wszystko co z tym związane. Co oczywiście będzie się niezwykle podobało na paryskiej ulicy, a zwłaszcza w dzielnicy łacińskiej, ale już poza Paryżem to niekoniecznie.
Bo we Francji też są "mohery". Wypada w tym momencie przypomnieć, że ten niby prawicowiec Sarkozy czymś się naraził producentom win z regionu Bordeaux i usłyszał, że jeśli tam pojedzie to żywy nie wyjedzie - nie odważył się do końca.

Francja skręci w lewo, co w pewnym sensie wydaje się kuriozalne, bo w mojej ocenie bardziej na lewo jest już tylko ściana. Oczywiście ten skręt będzie obejmował tylko ideologię i frazeologię. Bo przecież nie realną politykę czyli walkę o interesy własne kraju na arenie międzynarodowej. Będą więc media się zachwycały jaki to ten Hollande jest postępowy, jaki światły, ochom i achom nie będzie końca - sądzę, że zwłaszcza u nas. To będzie dalszy ciąg tej pedagogiki wstydu, którą się aplikuje w Polsce od 20 lat.
A o winiarzach z regionu Bordeaux nic, cisza.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

02 maja 2012

Czy ME 2012 się odbędą i gdzie?

Stawiam taką tezę, być może z lekka karkołomną, że ME 2012 się nie odbędą, a jeśli już to w Niemczech.
Uzasadniam.
zaczęły się pojawiać najpierw pojedyncze, później coraz gęściej, głosy, że politycy z Niemiec będą bojkotować ukraińską część tej imprezy. Powód, jak powód, tym razem znaleźli sobie los Julii Tymoszenko. Mówiąc szczerze, to mogli coś inteligentniejszego wykoncypować, bo przecież Tymoszenko nie siedzi w pierdlu od miesiąca, tylko już kawałek czasu. Żeby było śmieszniej, to nikt nie wypowiada się na temat tych "zamachów", które miały miejsce w Dniepropietrowsku. Jak na rzeczywiste zamachy to była to zwykła fuszerka, albo niedojda jakaś podkładała te ładunki. Ale cztery ładunki wybuchły, kilkadziesiąt osób rannych (i to raczej lekko), trudno świetnie - mówią, że były zamachy. Niech mówią.
W każdym razie politycy niemieccy i nie tylko deklarują bojkot ukraińskiej części tej imprezy.
Jednocześnie zaczęły pojawiać się głosy, że te mistrzostwa mogą zostać rozegrane w Polsce i "jakimś innym kraju". Tym "jakimś innym krajem" są oczywiście Niemcy. Bo przecież nie Czechy i nie Słowacja.

I teraz uwaga. Obstawiam mianowicie, że na 2-3 tygodnie przed rozpoczęciem tej imprezy analogiczne "zamachy" będą miały miejsce w Polsce. Do tego dojdą zapowiedzi strajków i innych akcji protestacyjnych różnych niezadowolonych grup społecznych i pretekst gotowy. Być może dojdzie do jakiegoś spektakularnego zniszczenia cmentarza żydowskiego, być może jeszcze coś innego - tu pole do popisu i możliwości są dosyć duże.
Ważne żeby był pretekst, który będzie można sprzedać opinii publicznej . Tu na naszym wewnętrznym podwórku ważne będzie również to, żeby móc odpowiedzialnością za taki przebieg wypadków obciążyć Kaczyńskiego, PiS i ogólnie pojętą prawicę. A ponieważ media u nas działają tak jak działają, to wystarczy zupełna błahostka i już będziemy mieli nagłówki w gazetach: "TO PRZEZ KACZYŃSKIEGO NIE MA ME W POLSCE".

Do rozpoczęcia tej imprezy zostało trochę ponad 30 dni - to jest wkroczenie w decydująca fazę zdarzeń krytycznych. Jeśli coś ma się wydarzyć to teraz, przed mistrzostwami, żeby zdążyć zmienić, bo potem będzie za późno.

Niemcy oczywiście bardzo chętnie przejmą te zobowiązania na siebie, trochę pokręcą nosem, że krótko z czasem, ale odpowiednio podbiją cenę i to zrobią. Mogą to zrobić a'vista, bo mają infrastrukturę, której u nas brak.

A rząd D. Tuska, wprawdzie oficjalnie będzie wylewał krokodyle łzy, że tyle się napracowali, tyle zrobili i nic z tego nie wyszło. Po cichu zaś będą zacierali ręce ze szczęścia, że cały ten blamaż wobec ludzi z innych krajów nie miał miejsca. No i oczywiście będzie jedna wielka narracja, że to wszystko wina Kaczyńskiego.
Tu się pojawia dodatkowy plus dla tej ekipy przekrętasów, że będą mieli na co zwalić braki w finansach publicznych.
Nie ma na renty i emerytury - bo przez Kaczyńskiego odebrano nam ME,
nie ma dróg - patrz jak wyżej,
firmy bankrutują - to samo,
i tak dalej, i tym podobnie - na wszystko będzie odpowiedź, że to przez Kaczora straciliśmy szansę na skok cywilizacyjny.
Że to nie jest prawda, a kogo to obchodzi - ciemny lud to kupi, podobnie jak kupuje do tej pory bajki produkowane przez Ostachowicza i wspólników, a rozpropagowywane przez TVN, GW i Polsat.


Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A