27 czerwca 2010

40 procent (być może nawet 45)

Wartość 40 procent jako pewnego znamiennego czynnika w polskiej polityce chyba po raz pierwszy zdefiniował Ziemkiewicz w jednej ze swych książek. Mówił mniej więcej tak (cytat z pamięci): "... około 40 procent społeczeństwa uważa, że powinna rządzić koalicja WSZYSTKICH ugrupowań parlamentarnych. ..."
Przecież to oznacza, że ci, którzy taki pogląd głoszą nie mają zielonego pojęcia o systemie demokracji parlamentarnej. Nie rozumieją, że parlamentaryzm z definicji zakłada spór i konflikt, tylko, że jest to zupełnie inny konflikt niż to co się sprzedaje u nas.
Ostatnimi czasy na blogach pojawiła się podobna wartość liczbowa. W różnych miejscach mówi się o 41 lub 45 procentach społeczeństwa (wyborców).
Tu również widać wyraźnie brak zrozumienia w tej grupie dla pojęcia demokratyzmu parlamentarnego. Ludzie tego nie rozumieją. Spor i konflikt jest rzeczą naturalną w polityce, bo w polityce zawsze są rozbieżne zdania. Chyba, że przyjmiemy iż interesuje nas powrót do takich instytucji jak Front Jedności Narodu i PZPR (obecnie to by była PZPO).
A ludzie tego nie rozumieją, bo przepraszam kto i kiedy miał ich tego nauczyć. W szkole, wolne żarty. Media, a z jakiej racji i w czyim interesie bo na pewno nie w swoim.

Wnioski:
Od 40 do 45 procent uprawnionych do głosowania nie pojmuje w najbardziej nawet elementarnym stopniu czym jest i jak powinien wyglądać proces ścierania się racji w polityce i co z tego procesu i w jakim trybie powinno wynikać dla takiego głosującego obywatela.
Ludzie ci są zapędzani do wzięcia udziału w tej szopce wyborczej na zasadzie oddziaływania na ich emocje. Im kto silniejsze emocje jest w stanie wzbudzić tym ma większe szanse na zwycięstwo.
Tylko, że idee i wartości podstawowe, które zawsze leżały u podstaw różnic pomiędzy politykami zostają zepchnięte do głębokiego zaplecza, do którego nie wypada się przyznawać bo to obciach podobno jest.

26 czerwca 2010

Wyżerka

Jeżeli ktoś, ktokolwiek, głosi takie teksty jak tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=V0jypCcfQPY&feature=player_embedde, to strona tak potraktowana ma prawo głosić cokolwiek:

1. Grasica w sosie roqufort
2. wątróbka z grila z sosem groszkowym
3. cynaderki zapiekane w cieście
a wszystko to prosto z Biłgoraja.
A do tego wszystkiego czerwone wytrawne po circa 600 PLN za flaszkę.
To by dopiero była wyżerka.

Zawsze można wyfiletować "przyjaciółkę" pana generała Dukaczewskiego, jak również jego dzieci, o ile takie posiada..
Nereczki z juniora Michnika,
Suflecik z córki Wajdy
Pieczyste z potomstwa Blumsteina
Zrazy zawijane z latorośli Komorowskiego
Przekładaniec z rodziny Tuska

I tak dalej, i tym podobne.

To mogło by być fantastyczne doświadczenie kulinarne..

P.S.
Uwielbiam filmy z Anthonym Hopkinsem. Faktycznie zasłużył na najwyższe laury w sztuce filmowej.

24 czerwca 2010

I want more !!!

Recenzja książki Piotra Semki pt. "Lech Kaczyński - Opowieść Arcypolska"

Właściwie tytuł mojego wpisu powinien być tytułem tej książki - przynajmniej takie jest moje wrażenie po przeczytaniu tej pozycji. Książka ta wpisuje się w cykl wydawnictw, które demistyfikują działania Lecha i Jarosława na przestrzeni praktycznie całej ich działalności publicznej. Opcjonalnie można by zmieniać ten tytuł na "We want more", gdyż jednak jest obiektywną prawdą, że przynajmniej od pewnego momentu bracia zawsze działali w tandemie. Niewątpliwie działali w takim tandemie jako dzieci i jako nastolatkowie. Potem trochę się to rozluźniło, by powrócić do pełnej współpracy, jeśli nie symbiozy, po wejściu w wielką politykę.
Jestem nawet w stanie sobie wyobrazić, że gdy byli małymi chłopakami, to nikt nie lubił ich zaczepiać, gdyż zawsze istniało zagrożenie ataku odwetowego drugiego z braci.

Semka opisuje dzieje działalności braci Kaczyńskich na niwie politycznej. To ciekawe rozważania. Opis tego jak fakt i w którym momencie uświadomił Kaczyńskim czym jest okrągły stół jest jednak niepełny. Należało by przeprowadzić dosyć wnikliwy wywiad z Jarosławem, co z przyczyn oczywistych (kampania, żałoba) było w tych dniach nierealne. Ale mam nadzieję, że ktoś się o coś takiego pokusi i napisze suplement do tego fragmentu książki Semki.
Jest w tej książce parę fragmentów, zwłaszcza w pierwszych rozdziałach, które opisują modus operandi ludzi, których dzisiaj utożsamiamy z "Salonem" (układem, michnikowszczyzną), a które nie docierają do szerszej opinii publicznej, lub są niezwykle mało znane. Te fragmenty są, żeby było śmieszniej, niezwykle aktualne w dniu dzisiejszym.
Nie ma według mnie wątpliwości, że PO z Komorowski, być może trochę mniej z Tuskiem, jest emanacją UD (UW) i tego całego "dobrego towarzystwa", tych "namaszczonych, żeby rządzić".
A przepraszam bardzo, że spytam, kto ich do tego namaścił - czyżby nadal wierzyli w zapewnienia kasiarza Koby, że oni tu teraz będą upriawlat'. Zdaje się, że nadal w to wierzą.

Cała ta książka jest jednak o jednym, tak jak w tytule "I want more".
Przy czym to ich (braci Kaczyńskich) "want more" nie oznacza tak jak w przypadku 'Mira' i 'Zbycha', że more do ich kieszeni, ale more dla Ludzi, Społeczeństwa, Narodu.
More samostanowienia,
More dobrobytu,
More samorządności,
More uczciwości
i wreszcie
More sprawiedliwości.

Lech Kaczyński nie dlatego miał złą prasę, że miał kiksy i wpadki, ale dlatego, że swą dobroczynnością i wsparciem dla ludzi biednych, odrzuconych i niezbyt zaradnych się nie chwalił, nie chełpił się tym. Nie robił tego ponieważ uważał takie działanie propagandowe za coś wulgarnego.

Serdecznie polecam wszystki do przeczytania.

18 czerwca 2010

Dzieci

- Kup mi loda (cukierka, cokolwiek)
- Dobrze, ale tylko jedną kulkę i musisz być grzeczny.
- Chcę trzy (buzia się wykrzywia w podkówkę)
- Nie, dzisiaj tylko jedną
Ryk, wrzask, tupanie, rzucanie się na ziemię, walenie we wszystko na około - pełna histeria.


Dzieci tak się zachowujące (nie potrafiące poczekać cierpliwie na nagrodę) nigdy nie odnoszą sukcesu w życiu jako osoby dorosłe, zostało to udowodnione wiele lat temu.

Tylko co to ma wspólnego z polityką?
Ano ma.
Identycznie zachowują się ludzie, którzy określają się sami jako monarchiści i "prawdziwi prawicowcy" - chcą maksymalnego wyniku tu i teraz, natychmiast.
Żeby było śmieszniej oceniają istniejącą rzeczywistość zupełnie prawidłowo jako totalne bagno. Tylko, że chcą natychmiast wyniku maksymalnego, pomimo iż zdają sobie sprawę, że jest to niemożliwe.
Dlatego gdy ktoś im oferuje loda, jedna kulka i w dodatku nie ta najbardziej ulubiona, to taką ofertę odrzucają i wpadają w amok (nie pójdę na wybory, oddam nieważny głos - cokolwiek).

W ten sposób nigdy nie dostaną swoich trzech kulek, po prostu nigdy.

Drogie dzieci, przestańcie wrzeszczeć, tarzać się po ziemi i wyczyniać różne brewerie.

15 czerwca 2010

A Nowaka wsadzimy do ciemnicy

-Jarosław Kaczyński chce wsadzać do więzienia ludzi, którzy chcą stosować metodę in vitro - mówi szef sztabu Bronisława Komorowskiego Sławomir Nowak w "Faktach po Fakatch" i straszy, że wygrana prezesa PiS w wyborach, to powtórka z "politycznego piekła rządów PiS".

Taki w swym przekazie tekst wygenerował w swojej pustej makówce Sławomir Nowak

To ja mam pomysł: Nowaka do ciemnicy, o chlebie i wodzie skoro mu tak bardzo na tym zależy, a dodatkowo dołożymy mu klęczenie na grochu w kącie twarzą do ściany.

Ja rozumiem, że ludzie mają różne odjazdy, ale co ten Nowak zażywa, jakie ziele lub jaką berbeluchę popija, że ma takie zwidy.
Przecież to dziecinada, w związku z tym nie widzę innego sposobu reakcji jak ciemnica, chleb i woda oraz klęczenie na grochu.

14 czerwca 2010

Wybory w szkole

W klasie mojego dziecka nauczyciel przeprowadził wybory, oto wyniki

Pierwsza tura

Korwin - 11
Komorowski - 6
Kaczyński - 2
Lepper - 2
Morawiecki - 2
pozostali kandydaci zaliczyli zero głosów.

Druga tura
Korwin - 16
Komorowski - 7

"Wyborców" było 23, czyli cała klasa (II klasa gimnazjum w Warszawie).

Interpretacja wyników (moja i na pewno subiektywna).
Ci, którzy głosowali na Komorowskiego reprezentują ten fragment społeczeństwa, który albo jest beneficjentem istniejącego stanu rzeczy, albo został uwiedziony przez propagandę płynącą z mediów.
Głosujący na Korwina, to ci, którzy mają dość istniejącego stanu rzeczy, wiele spraw im się nie podoba i Korwin swoim programem trafia w ich zapotrzebowanie zmiany. Jeśli podsumujemy wynik przeciwników Komorowskiego to zobaczymy jaki procent chce zmiany i to drastycznej (to pokazuje wysoki wynik Korwina).

Wiem oczywiście, że czegoś takiego nie można traktować serio, bo po pierwsze głosowały dzieci (dzieci powtarzają z reguły poglądy rodziców, a przynajmniej w tym wieku), po drugie próbka nie może zostać uznana za reprezentatywną ze względu na jej nikły rozmiar i miejsce pochodzenia (nie ma wyborców z małych miasteczek i ze wsi).

Ciekawe co zrobią w realu rodzice tych dzieci, które w tym "głosowaniu" wskazały Korwina (zwłaszcza w pierwszej turze).
Nie upajał bym się aż tak bardzo tym wynikiem, ponieważ nauczyciel, który te "wybory" przeprowadzał powiedział, że w to bardzo interesujący i dziwny na tle całej szkoły wynik, gdyż w reszcie klas, które on uczy nie wygrywał Korwin, ale nie powiedział KTO.

08 czerwca 2010

Alternatywy 4

Gdy patrzy się na poczynania władz w sprawie kolejnej powodzi to można dojść do ciekawych wniosków i analogii.
Warto sobie w tym momencie przypomnieć serial Alternatywy 4 i granego przez Gajosa czynownika partyjnego, który w pewnym momencie ma podjąć decyzję, czy odciąć zasilanie od osiedla, na którym sam mieszka, czy od stacji zagłuszającej Wolną Europę i inne "wraże i dywersyjne rozgłośnie". Chyba wszyscy pamiętają jaka była decyzja, młodszym czytelnikom wypada przypomnieć, że odcięto zasilanie osiedla, a sam towarzysz udał się do willi gdzie mieszka była żona.
Tyle refleksji historycznej, a skąd porównanie do obecnej sytuacji.
Bo to dokładnie jest tak samo.
Łatwiej rzucić na żer żywiołu jakichś chłopków spod Sandomierza i innych mniejszych miejscowości, bo oni nie stanowią siły politycznej, nie mają przełożenia na nikogo istotnego w Sejmie. To się ich zostawia samym sobie. Nie dostają wsparcia ani pomocy, bo są moherami i elektoratem ciemnogrodu. Nie są ponadto ubezpieczeni i to oni a nie firmy ubezpieczeniowe będą miały problem.

Natomiast jeśli może dojść do zalania terenów, gdzie mieszka dużo lemingów - te apartamentowce postawione na terenach zalewowych (Warszawa okolice ulic Bartyckiej i Bluszczańskiej), to wtedy dosłownie staje się na głowie żeby do tego nie doszło. Ma takie działanie swoje ekonomiczne uzasadnienie, ale według mnie nie tylko ekonomia i logika mają tu znaczenie. Ważniejsze jest to, że ratuje się swój elektorat, a nie kwestie finansowe, zwłaszcza, że większość tych lokali jest kupiona na kredyt i ubezpieczona.

Ciemnogród niech się sam martwi o siebie, a my WAADZA będziemy się martwić o swoich.

06 czerwca 2010

Najnowsza wersja

Oto, co przyniósł jako najświeższe info na temat tego co wydarzyło się w Smoleńsku mój znajomek, który pracuje wśród totalnej lemingozy.
Ktoś (w domyśle pierwszy pilot) miał zaciągnięty kredyt – tak ze 4 melony, ponadto zdradzała go żona, miał HIV i jego życie straciło jakikolwiek sens.
Latał tylko dlatego, że jego zwierzchnik (w domyśle nieżyjący gen. Błasik) nie chciał żeby popełnił samobójstwo. Dzielny zwierzchnik wszedł do kabiny żeby wspomóc pilotów i sprawdzić czy nic złego się nie dzieje, jednakże nie dał rady.
Takich rewelacji należy się spodziewać gdy upadające co chwila wersje o “naciskach” i “brawurze” nie będą miały już wpływu na opinię społeczną.
Ciekawi mnie tylko jedno, kto te brednie wymyśla i kolportuje.

P.S.
To się w pewnym obszarze zgadza z tym co wypisuje w książce Eryk Mistewicz. Narracja, ciągła narracja, ani chwili wytchnienia dla mózgów społeczeństwa. Ani sekundy na to, żeby przetrawić, zanalizować, przemyśleć dotychczas posiadane informacje źródłowe (o ile takie się posiada). Ani chwili spokoju dla skołatanego mózgu, ciągły napływ świeżej informacji, im bardziej bezsensownej tym lepiej.
Oto pijar III generacji w działaniu.

03 czerwca 2010

Komorowski agentem lub skończonym durniem, trzeciego wyjścia nie ma

Nie będę dopisywał swojego komentarza, chyba nie ma potrzeby.
Źródło: http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-komorowski-eksploatacja-gazu-lupkowego-grozi-dewastacja,nId,281508

Komorowski: Eksploatacja gazu łupkowego grozi dewastacją krajobrazu


Eksploatacja gazu z łupków musiałaby oznaczać zastosowanie metod odkrywkowych, jak w przypadku węgla brunatnego, a zatem byłaby to "dewastacja obszarów krajobrazowych Polski" - powiedział marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Jednak według międzynarodowych - głównie amerykańskich - koncernów, które uzyskały koncesje poszukiwawcze w Polsce, złoża zalegają na głębokości większej niż kilometr, więc eksploatacja metodą odkrywkową nie wchodzi w grę.



Podczas spotkania ze studentami London School of Economics Bronisław Komorowski mówił, że decyzja w sprawie eksploatacji gazu łupkowego wymaga przemyślenia argumentów zarówno "za", jak i "przeciw". Pytanie sprowadza się do tego, czy bardziej nam zależy na szybkim uruchomieniu rezerwy eksploatacji, czy też na zatrzymaniu złóż na wypadek nieprzewidzianych wydarzeń, np. gazowego szantażu. To jest kwestia kalkulacji i takie kalkulacje są robione - podkreślił.

Pytany o aneks do umowy gazowej z Rosją Komorowski podkreślił, że ta sprawa leży w gestii rządu, a nie prezydenta. Wyraził opinię, że poprzednia umowa, przewidująca mniejsze dostawy gazu do Polski, nie była skonstruowana właściwie, bo Polska musiała kupować więcej gazu, niż potrzebowała. Zdaniem szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego, obawy związane ze środowiskiem naturalnym mogą być najpoważniejszą, obok działań Rosji, przeszkodą dla eksploatacji złóż gazu łupkowego w Polsce.

Według wstępnych ocen, Polska ma największe złoża gazu łupkowego w Europie. Szacunki wahają się od 150 mld do 3 000 mld metrów sześciennych. Według amerykańskich źródeł, polskie złoża są wyjątkowo obiecujące. Z kolei rosyjski Gazprom twierdzi, że opłacalność wydobycia jest wątpliwa, a eksploatacja może być niebezpieczna dla środowiska naturalnego.

02 czerwca 2010

Anatomia władzy - recenzja

Zapis siedmiu rozmów pomiędzy Erykiem Mistewiczem i Michałem Karnowskim.
Kim jest Eryk Mistewicz.
To specjalista od PR, ale nie takiego zwykłego polegającego na dopilnowaniu żeby polityk wyglądał schludnie. To raczej twórca wizerunku i specjalista od wymyślania zagrań i przeciwdziałań na arenie oddziaływania na wyborców.
Karnowski to dziennikarz, tu raczej nie ma potrzeby wyjaśniać czegokolwiek.

Mistewicz opisuje jak zmieniły się metody oddziaływania na wyborców w dobie zmian technologicznych. Oto kilka z podstawowych tez jakie przekazał na łamach tej książki.

Nie jest ważne (a w każdym razie nie najważniejsze) jakie się ma poglądy.
Ważniejsze jest żeby być rozpoznawalnym.

Nie jest ważna kampania wyborcza.
Kampania wyborcza rozgrywana jest codziennie.

Nie jest wskazane aby sam polityk czy też ktoś z jego zaplecza mówił o sobie.
Wskazane jest znaleźć anonimowego Jasia i Małgosię, którzy o polityku powiedzą.

Nie można mówić długo.
Maksymalny czas skupienia odbiorcy nad przekazem nie przekracza 10 sekund.

Ważne jest mieć grupę wsparcia na Twitterze i na Facebooku.
Ale najważniejsze jest aby móc stworzyć narrację i opowiedzieć "story".

Nie podoba mi się wizja Mistewicza, oj nie podoba. Zresztą Karnowskiemu również się taka wizja uprawiania polityki nie podoba. Karnowski usiłuje argumentować za rzeczową debatą, ale niestety w moim odczuciu przegrywa. Przegrywa z faktami. Bo fakty przytaczane przez Mistewicza wyraźnie wskazują, że to on ma rację.
Szybka piłka, szybka wrzutka i po zabawie.

Książka ta wyraźnie pokazuje mizerię tandemu Bielan Kamiński - osławionych spin - doktorów PiS-u. Sorry chłopaki, leszcze jesteście i nędzni amatorzy. Wasza nieudolność wychodzi wprost z każdego potknięcia jakie zanotowali Lech i Jarosław na przestrzeni ostatnich lat.
Bo nie na tym polega zaawansowany PR (Mistewicz mówi o pijarze trzeciej generacji), żeby być z obiektem w czasie agresywnej ograniczonej w czasie kampanii wyborczej, ale na tym, żeby być codziennie.

Codziennie mówić, wręcz wmawiać, obiektowi że ma zrobić to i to. Taki ma wygenerować przekaz do mediów. A jeśli media nie chcą tego przekazu - nie szkodzi puszczamy przekaz do internetu.
Na przykładzie akcji w Gruzji gdy samochód prezydenta został ostrzelany Mistewicz pokazuje jak można było to rozegrać. Do matki prezydenta udaje się ciupasem ekipa z kamerą i nagrywa wywiad i pierwsze wrażenia, nawet takie chropawe, ale to nie jest ważne. Potem coś takiego puszcza się do mediów i do sieci.
Gdyby po takiej akcji Komorowski wyskoczył ze swoim "jaki prezydent, taki zamach" ludzie by go zjedli, uznali za zdrajcę.
Tymczasem nasi milusińscy, którzy zaliczyli jedno zwycięstwo i jedną porażkę siedzą sobie w Brukseli i wydaje im się że z tamtego miejsca mogą zdalnie tym sterować - totalny brak profesjonalizmu.
Tu zresztą Mistewicz mówi jawnie, szansa na to, żeby osoba z wnętrza grupy mogła realizować skuteczny wysoko zaawansowany pijar jest znikoma.
Co do wyborów 2007 to Mistewicz mówi wyraźnie, zostały przegrane na własne życzenie, poprzez zaniechanie. Bo trzeba było pojechać po bandzie, bo tydzień przed wyborami Ziobro powinien wystąpić i powiedzieć, że konta lewicy zostaną ujawnione za dwa tygodnie, ze wszystkimi szczegółami, kto ile i kiedy wpłacał.

Mistewicz mówi również o innych. Janusz Palikot to według jego terminologii "megapolityk", który żyje i funkcjonuje w przestrzeni publicznej tylko dlatego, że jest rozpoznawalny. A jest rozpoznawalny dlatego, że jest zapraszany - i tu koło się zamyka, sławny bo sławny.
Wyczyny Palikota to prosta funkcja czasu. Żeby wiedzieć po co Palikot robi kolejny dym na wizji i fonii trzeba się z reguły cofnąć o 6-8 godzin i będzie wiadomo jakie wydarzenia Palikot stara się zdeprecjonować bąądź zakrzyczeć.

Nie jest to prosta lektura, ale chyba warto się wysilić, żeby przeczytać te kilkaset stron, bo wtedy pewne zachowania i działania polityków przestaną być dla nas niezrozumiałe lub dziwne.

01 czerwca 2010

Skutki ujawnienia stenogramów

Stenogramy z rozmów z kabiny pilotów ujawniono, powodują one więcej pytań dodatkowych niż dają odpowiedzi na pytania podstawowe.
Prawdopodobny dalszy rozwój wypadków po tym ujawnieniu:
Rosjanie stwierdzą, że nic więcej nam nie dadzą, bo my nie stosujemy się do postanowień konwencji jak również lekceważony jest podpis ministra, który odbierając te dane zobowiązał się dodatkowo do nie rozpowszechniania ich bez zgody Kremla. W związku z powyższym uznaje się temat za zamknięty i wszelka odpowiedzialność za niepowodzenie śledztwa jak i za samo zdarzenie spada na Polskę i polskie władze. Koniec, kropka.
Pamiętamy coś takiego, nieprawdaż?
Dokładnie identycznej argumentacji użyli sowieci w czasie "negocjacji" z Francją i Anglią w 1939 roku. Potem był pakt Ribentrop-Mołotow i ciąg dalszy znany wszystkim.

A ja ponawiam swoje pytanie. W tygodniu po tragedii pod Smoleńskiem w mediach przemknęła informacja, że ABW ma nagranie "live" z całego lotu z kabiny pilotów, znane są również zapisy z trzeciej czarnej skrzynki, którą wpakował tam nasz wywiad (rejestrator parametrów). To ja się pytam, gdzie jest to nagranie i gdzie jest ta trzecia czarna skrzynka?
Dopóki nie uzyskam odpowiedzi na te podstawowe pytania, to odmawiam przyjęcia do wiadomości jakiejkolwiek innej wersji niż taka, że dokonano zamachu przy współudziale WSI.

Rzeczywistość alternatywna

Zwrotnica: (zwrotnicą autorzy powieści s-f nazywali takie z pozoru nic nie znaczące wydarzenie, które jednak w dalszej perspektywie daje ogromne skutki)

Zwrotnica: Jarosław Kaczyński wsiada na pokład samolotu w dniu 10-04-2010 i o godzinie 8:41:06 (lub o jakiejkolwiek innej, która była rzeczywiście) kończy swój żywot podobnie jak Prezydent i pozostałe osoby.

Skutki:

PiS pozbawione przywództwa ulega dezintegracji, zwolennicy współpracy z PO ciągną w jedną stronę, przeciwnicy w drugą. Nie pomagają w tej sytuacji ludzie dawniej wypchnięci z PiS-u. M.Jurek, L.Dorn, K.M.Ujazdowski i inni. Każdy z nich stara się ugrać jak najwięcej w zaistniałej sytuacji - z drugiej strony trudno się dziwić i oburzać. Taka jest rzeczywistość, że każdy stara się ugrać jak najwięcej kosztem oponentów politycznych. Choćby nie wiem jak współczujący byli ci inni z obozu prawicowego to tak by postąpili - nie inaczej.
Szeroko rozumiany obóz pro - państwowy ulega ponownie marginalizacji, podobnie jak miało to miejsce w latach 90-tych. Nie są w stanie wyłonić spośród swojego grona prawdziwie silnego przywódcy i grzęzną w jałowych przepychankach. Nie mają zresztą wśród siebie żadnego na tyle silnego kandydata, który mógłby porwać tłumy.
Pro - państwowcy muszą rozpocząć kolejny długi marsz, który będzie liczony w dziesięcioleciach i też nie do końca wiadomo czy będzie skuteczny.

Komorowski, lub ktokolwiek inny z PO wygrywa wybory prezydenckie w cuglach przy żenująco niskim poziomie frekfencji wyborczej - można podejrzewać, że nawet w okolicach rzędu 30 procent. Żaden konkurent ani z lewa ani z prawa nie jest w stanie mu zagrozić.

Skutki długofalowe
Opisywana przez dziennikarzy "finlandyzacja" naszego kraju jest tylko i wyłącznie pobożnym życzeniem, tak jak była pobożnym życzeniem dla "opozycji" w latach 70-tych. Mamy pełną recydywę PRL-u. Być może bez kacapskich baz wojskowych i wyłączenia części takiego miasta jak Legnica spod władzy lokalnej, ale za to wiele innych posunięć, które chyba nawet trudno sobie wyobrazić.