Gdy patrzy się na poczynania władz w sprawie kolejnej powodzi to można dojść do ciekawych wniosków i analogii.
Warto sobie w tym momencie przypomnieć serial Alternatywy 4 i granego przez Gajosa czynownika partyjnego, który w pewnym momencie ma podjąć decyzję, czy odciąć zasilanie od osiedla, na którym sam mieszka, czy od stacji zagłuszającej Wolną Europę i inne "wraże i dywersyjne rozgłośnie". Chyba wszyscy pamiętają jaka była decyzja, młodszym czytelnikom wypada przypomnieć, że odcięto zasilanie osiedla, a sam towarzysz udał się do willi gdzie mieszka była żona.
Tyle refleksji historycznej, a skąd porównanie do obecnej sytuacji.
Bo to dokładnie jest tak samo.
Łatwiej rzucić na żer żywiołu jakichś chłopków spod Sandomierza i innych mniejszych miejscowości, bo oni nie stanowią siły politycznej, nie mają przełożenia na nikogo istotnego w Sejmie. To się ich zostawia samym sobie. Nie dostają wsparcia ani pomocy, bo są moherami i elektoratem ciemnogrodu. Nie są ponadto ubezpieczeni i to oni a nie firmy ubezpieczeniowe będą miały problem.
Natomiast jeśli może dojść do zalania terenów, gdzie mieszka dużo lemingów - te apartamentowce postawione na terenach zalewowych (Warszawa okolice ulic Bartyckiej i Bluszczańskiej), to wtedy dosłownie staje się na głowie żeby do tego nie doszło. Ma takie działanie swoje ekonomiczne uzasadnienie, ale według mnie nie tylko ekonomia i logika mają tu znaczenie. Ważniejsze jest to, że ratuje się swój elektorat, a nie kwestie finansowe, zwłaszcza, że większość tych lokali jest kupiona na kredyt i ubezpieczona.
Ciemnogród niech się sam martwi o siebie, a my WAADZA będziemy się martwić o swoich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz