Recenzja książki Piotra Semki pt. "Lech Kaczyński - Opowieść Arcypolska"
Właściwie tytuł mojego wpisu powinien być tytułem tej książki - przynajmniej takie jest moje wrażenie po przeczytaniu tej pozycji. Książka ta wpisuje się w cykl wydawnictw, które demistyfikują działania Lecha i Jarosława na przestrzeni praktycznie całej ich działalności publicznej. Opcjonalnie można by zmieniać ten tytuł na "We want more", gdyż jednak jest obiektywną prawdą, że przynajmniej od pewnego momentu bracia zawsze działali w tandemie. Niewątpliwie działali w takim tandemie jako dzieci i jako nastolatkowie. Potem trochę się to rozluźniło, by powrócić do pełnej współpracy, jeśli nie symbiozy, po wejściu w wielką politykę.
Jestem nawet w stanie sobie wyobrazić, że gdy byli małymi chłopakami, to nikt nie lubił ich zaczepiać, gdyż zawsze istniało zagrożenie ataku odwetowego drugiego z braci.
Semka opisuje dzieje działalności braci Kaczyńskich na niwie politycznej. To ciekawe rozważania. Opis tego jak fakt i w którym momencie uświadomił Kaczyńskim czym jest okrągły stół jest jednak niepełny. Należało by przeprowadzić dosyć wnikliwy wywiad z Jarosławem, co z przyczyn oczywistych (kampania, żałoba) było w tych dniach nierealne. Ale mam nadzieję, że ktoś się o coś takiego pokusi i napisze suplement do tego fragmentu książki Semki.
Jest w tej książce parę fragmentów, zwłaszcza w pierwszych rozdziałach, które opisują modus operandi ludzi, których dzisiaj utożsamiamy z "Salonem" (układem, michnikowszczyzną), a które nie docierają do szerszej opinii publicznej, lub są niezwykle mało znane. Te fragmenty są, żeby było śmieszniej, niezwykle aktualne w dniu dzisiejszym.
Nie ma według mnie wątpliwości, że PO z Komorowski, być może trochę mniej z Tuskiem, jest emanacją UD (UW) i tego całego "dobrego towarzystwa", tych "namaszczonych, żeby rządzić".
A przepraszam bardzo, że spytam, kto ich do tego namaścił - czyżby nadal wierzyli w zapewnienia kasiarza Koby, że oni tu teraz będą upriawlat'. Zdaje się, że nadal w to wierzą.
Cała ta książka jest jednak o jednym, tak jak w tytule "I want more".
Przy czym to ich (braci Kaczyńskich) "want more" nie oznacza tak jak w przypadku 'Mira' i 'Zbycha', że more do ich kieszeni, ale more dla Ludzi, Społeczeństwa, Narodu.
More samostanowienia,
More dobrobytu,
More samorządności,
More uczciwości
i wreszcie
More sprawiedliwości.
Lech Kaczyński nie dlatego miał złą prasę, że miał kiksy i wpadki, ale dlatego, że swą dobroczynnością i wsparciem dla ludzi biednych, odrzuconych i niezbyt zaradnych się nie chwalił, nie chełpił się tym. Nie robił tego ponieważ uważał takie działanie propagandowe za coś wulgarnego.
Serdecznie polecam wszystki do przeczytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz