20 lutego 2009

KRYZYS

O kryzysie pisało wiele osób. Ja o problemach, które zaczynają nas powoli dotykać napisałem po raz pierwszy tutaj:
http://pulldragontail.blogspot.com/2008/10/horror-finansowy-puka-do-drzwi.html
a było to w dniu 17 października 2008 roku.
W tej chwili kurs USD wynosi 3.77, EUR = 4.78
Gdyby ludzie, którzy przynajmniej teoretycznie są rządem w naszym kraju mieli jakiekolwiek pojęcie o gospodarce, to w momencie kiedy ja pisałem swoją poprzednią notkę na ten temat skupowali by w dużych ilościach waluty z rynku wewnętrznego. Wtedy kurs USD wynosił około 2.95 i EUR odpowiednio więcej (około 3.9).
Na serio to taki skup powinien zaistnieć już w lipcu i sierpniu 2008. Skupując po około 10 milionów USD dziennie (to jest szacunkowa i raczej zaniżona wartość naszego wewnętrznego rynku walutowego) można by do dnia dzisiejszego zgromadzić całkiem sensowną kwotę.
Nie zrobiono tego.
Zamiast tego jest około 3 mld EUR pochodzących z "dotacji" unijnych oraz dosyć wirtualne 10 mld, które niby chce nam "pożyczyć" MFW (Międzynarodowy Fundusz Walutowy). "Pożyczka" ta ma jednak takie obostrzenia dodatkowe, że właśnie dlatego wziąłem w tym przypadku to słowo w cudzysłów.
Teraz słów kilka o tym co się wydarzyło u nas i o historii gdzie indziej
W latach 90-tych podobny atak na walutę krajową przeżyła Anglia. Bank of England poniósł wówczas straty rzędu 5-6 mld funtów a i tak waluty nie udało się obronić. Nie wiadomo jakiego rzędu środki tenże Bank zaangażował ale można z całym spokojem przyjąć, że co najmniej 5 lub 6 razy większe. Nic to jednak nie pomogło. Po dosyć krótkim okresie walki na rynkach walutowych ogłoszono 20 procentową dewaluację funta.
Dwa dni temu premier obwieścił, że obrona złotego nastąpi gdy kurs zbliży się do 5 zł za euro. Gdy to usłyszałem, pomyślałem tylko jedno - dureń, daje wyraźny sygnał, że chłopcom wolno się dowolnie bawić do takiego poziomu, a potem będzie interwencja. Następnie przy poziomie kursów rzędu 4.90 za EUR nastąpiło wysypanie dosyć dużej transzy euro na rynek. Co spowodowało korektę i euro w dniu 19-02-2009 spadło do poziomu rzędu 4.65 (w chwili gdy to piszę już jest 4.78).
Nie ma się co dziwić takiej korekcie, wszak z poziomu 4.50 do 4.90 wzrosło w przeciągu niecałego tygodnia. Ta "interwencja" na rynkach finansowych nie miała żadnego realnego znaczenia. To i tak by się musiało wydarzyć (być może korekta była by mniejsza).
Co osiągnięto takim posunięciem?
Same złe rzeczy.
Po pierwsze i najważniejsze spekulanci zostali upokorzeni - czytaj wkurwili się. Kolejny atak na złotówkę rozpocznie się najprawdopodobniej w poniedziałek (23-02-2009). Ze względów ambicjonalnych ludzie ci będą usiłowali udowodnić, że są mocniejsi niż nasz rząd i bank centralny. Najprawdopodobniej im się to uda, wtedy granica 5 zł za EUR zostanie z całym spokojem przekroczona, a dojście do poziomu 6 zł może zająć tylko jeden dzień.
Ważnym elementem, który to wszystko determinuje są sesje sprzedaży rządowych papierów dłużnych, które właśnie przypadają w piątki (dzisiaj) i poniedziałki. Jeżeli sprzedaż tychże papierów nie przyniesie oczekiwanych wartości zarówno dzisiaj jak i w najbliższy poniedziałek to możemy już tylko zacząć się modlić o cud.
Niewesołe są te moje rozważania, ale w przeciwieństwie do takiego Waldemara Kuczyńskiego nie jestem w stanie napisać, że temu rządowi życzę jak najgorzej (on napisał: Polsce życzę jak najgorzej), pomimo iż jestem zdecydowanym przeciwnikiem tego rządu. Ponieważ, w przeciwieństwie do tego indywiduum zdaję sobie sprawę jakie konsekwencje dla społeczeństwa może mieć aż taka porażka rządu.

Nie będzie konkluzji, będzie tylko pobożne życzenie, aby moje przepowiednie obróciły się w gówno.

Brak komentarzy: