Takie właśnie wrażenie można odnieść po awanturze medialno politycznej jaka przetoczyła się po ukazaniu się kolejnej książki o Wałęsie.
Nie czytałem książki Zyzaka, ale pewnie w efekcie przeczytam.
Awantura w mediach skupiła się na dwustronicowym epizodzie, podczas gdy cała książka liczy podobno 600 stron. Epizod dotyczy tego, że Wałęsa miał mieć nieślubne dziecko.
Autor książki twierdzi, że dotarł do tych ludzi, w każdym razie tak wynika z informacji, które pojawiają się w mediach.
To w czym tkwi problem?
Badania genetyczne są jednoznaczną wykładnią tego czy ktoś jest albo nie jest ojcem jakiegoś pacholęcia (teraz to już pewnikiem całkiem dorosłego człowieka). Materiał genetyczny jest do pobrania jak rozumiem od wszystkich trojga żywych osobników - matka, dziecko, potencjalny ojciec. Nie powinno być w związku z tym żadnych problemów ani niejednoznaczności.
Krótki procesik i albo, albo.
Albo prawdę napisał Zyzak.
Albo prawdę mówi Wałęsa.
Trzeciego wyjścia nie ma.
Jak nie będzie procesu, to można domniemywać, że Zyzak napisał prawdę.
1 komentarz:
Tak! Argument "przez przemilczenie"
Prześlij komentarz