15 stycznia 2013

Eutanazja

Miejsce akcji: dom spokojnej starości gdzieś w Holandii

Dużo starszych ludzi, którzy nie widzieli sensu swego istnienia. Rodziny ich nie odwiedzały, no tak sobie wegetowali. Czekali na ten koniec, który dla niektórych nadchodził szybciej, a dla innych wolniej.
Niestety, niestety dla tego ośrodka pojawił się czynnik zewnętrzny. Młody człowiek, który nawet po niemiecku ledwo dukał, nie mówiąc o języku holenderskim, w którym znał może z 10 słów.
Ale ten czynnik spowodował wręcz rewolucyjne zmiany w tym ośrodku. Starsi in gremio pensjonariusze tego przybytku nagle nabrali wigoru. Chcieli coś robić, najczęściej chcieli pomóc owemu młodemu człowiekowi nauczyć się języka, oprowadzić go po miejscach swego dzieciństwa i młodości. Pokazać cokolwiek.

W czym tkwiła tajemnica. Otóż ten młody człowiek, który przyjechał do pracy, skądinąd niezbyt ambitnej, bo przecież trudno uznać za ambitną pracę opiekę nad zdemenciałymi starcami, ten człowiek przemówił do nich ludzkim głosem. Tak po prostu, ludzkim głosem.
Temu staruszkowi przybił piątkę na dzień dobry, tamtej starszej pani ucałował dłoń gdy się witał i tak codziennie, dzień po dniu, gdy przychodził do tej pracy.

Ci ludzie poczuli się potrzebni. Ktos ich potrzebował a jednocześnie sprawował nad nimi opiekę. Bo jako osoby starsze i częstokroć zdziwaczałe i zdemenciałe tej opieki wymagali.

Nie znam zakończenia tej historii.
Wiem jedno.  W tym ośrodku ilość chętnych na eutanazję drastycznie spadła.

P.S.
ten pielęgniarz to chłopak z Polski.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

Brak komentarzy: