21 czerwca 2014

Pozostało do odsłuchania 897 godzin

900 godzin nagrań, taka informacja została publicznie podana i nie została zdementowana.
W zależności od jakości, stopnia kompresji i innych czynników może to zajmować nawet około 1 Tb (jednego terra bajta), co w dzisiejszych czasach nie jest niczym nadzwyczajnym - dyski o takiej pojemności są w użyciu powszechnym i do kupienia w każdym sklepie na rogu ulicy.

Dotychczas dotarło do publicznej wiadomosci 2 godziny nagrania Belka & Cytrycki versus Sienkiewicz, czyli dwóch starych agentów SB versus jeden leszcz, któremu się wydaje, że jest fachurą - bo zakładał UOP i nawet miał tam stopień kapitana. Sam fakt, że został nagrany go dyskwalifikuje.
Dodatkowa jedna godzin to rozmowa Parafianowicza z człowiekiem brylantyną.
Razem 3 godziny, czyli pozostaje tytułowe 897 godzin.

Jedno środowisko wykazało się absolutną odpornością i z żelazną konsekwencją broniło i broni Donalda T. i jego wspólników.
Proszę się z nich nie śmiać. Ich hasło z bilbordów "nam nie jest wszystko jedno" jest prawdziwe. Im nie jest wszystko jedno. Tylko, że oni realizują swój interes grupowy, który jest w ostrej kontrze do interesów reszty ludzi zamieszkujących kraj nad Wisłą. Po prostu. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, że jedna grupa stara się uzyskać przewagę nad resztą - normalny konflikt interesów w dostepie do dóbr i przywilejów.

Kto nagrał?
Podobno jakiś oficer BOR, sfrustrowany tym, że go odsunięto od stanowisk decyzyjnych. Decyzyjnych, czyli takich, które mogą przynosić ekstra profity, zlecanie usług zewnętrznych, załatwianie jakichś przetargów, zakup uzbrojenia i innego oprzyrządowania dla funkcjonariuszy - to mogą być całkiem tłuste kąski dla jakiegoś tam pułkowniczyny czy majorzyny.

Kariera pana Sowy.
W Polsce zaczynał w nowopowstałym wówczas hotelu Sobieski w Warszawie. Gdzie wylądował prosto ze zmywaka w Wiedniu (znowu Wiedeń) - znał język, a całe ówczesne szefostwo mówiło po niemiecku. Szybko awansował i został szefem całej gastronomii.
Potem został szefem kucharzy w reprezentacji Polski piłkarzy.
Stał się kulinarnym celebrytą, chociaż znający go wczesniej ludzie mówią wprost - cham i prostak.
Czyli tak: Wiedeń - hotel u Austryjaków, reprezentacja, własny lokal z podsłuchem. Nie zapominajmy, że Wiedeń to Kulczyk z Ałganowem, to Kuna z Żaglem i jeszcze paru innych.
No i jeszcze ten "Klub 100" przy Sobieskiego w budynku, gdzie wstęp maja tylko posiadacze paszportów Rosji.

Już tylko te elementy świadczą o tym, że B. Sienkiewicz się nie nadaje na zajmowane stanowisko, a to co mówił na tym spotkaniu to taki kwiatek do kożucha.

TW "Belch" śmie twierdzić, że jego słowa z tej taśmy zostały źle zrozumiane, a za wulgaryzmy i sprośności przeprosił. Oraz, że to wszystko dla dobra kraju i stabilności waluty.
To co z dobrem kraju, skoro Agencja Bloomberg zdefiniowała go jako najgorszego szefa banku centralnego na kontynencie.
A co ze stabilnością waluty, która może nie pikuje drastycznie, ale za to spada regularnie od pięciu dni.
To gdzie jest to dobro i czyje ono jest.
Chyba nie tylko w Polsce ludzie wadliwie odczytali jego słowa, skoro padają takie opinie i dzieją się takie rzeczy.
To może by TW "Belch" poszedł do Bloomberga i im wyjaśnił, albo może by tym inwestorom, którzy powodują odpływ kapitału (wyprzedaż złotówek) też wyjaśnił. Niech próbuje, może ich przekona. Obawiam się, że nie da rady.

Zresztą główny problem nie polega na tym, że mówił to co mówił, ale, że się dał na tym złapać.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

Brak komentarzy: