Koniec laby czy tylko lekkie ostrzeżenie?
W programie "Teraz MY" przepytano ministra Drzewieckiego na okoliczność jago pobytu w amerykańskim pierdlu. Sprawa dotyczy wydarzeń z przed około 10 lat. Tyle tylko, że minister nakłamał przed kamerami, co zostało udowodnione.
W moim pojęciu może to oznaczać dwa scenariusze.
Pierwszy to taki, że parasol ochronny nad tym rządem zostaje definitywnie zdjęty i za chwilę nastąpi typowe "huzia na Józia" (bez złośliwych skojarzeń z Oleksym). Wariant ten wydaje się jednak mało prawdopodobny ponieważ mediokracja i zarządzające nimi ekipy nie mają nikogo na tyle silnego żeby móc przejąć rząd bez ryzyka, że władza wpadnie znowu w ręce "kaczystów".
Drugi, dużo bardziej prawdopodobny, jest taki.: PO i Tusk zwrócili się do Kaczora z propozycją zawieszenie broni - czytaj - taka może cicha a może i jawna koalicja. W związku z tym mediokracja postanowiła sięgnąć po środki dyscyplinujące swojego mianowańca. Dali tym jednym programem sygnał: " Patrz synek, każdego z Twoich ministrów możemy uwalić i zrobić mu 'koło pióra', Tobie też". Ten kij ma jednak dwa końce. dopoki mediokracja nie ma na tyle silnego reprezentanta to na totalne zniszczenie PO i Tuska pójść nie może ponieważ istnieje zbyt duże ryzyko powrotu "kaczystów".
Sytuacja stała się typowa: "Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma", czyli jak w tytule.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz