10 października 2009

Nie trzeba było długo czekać.

Jeszcze wniosek o odwołanie Mariusza Kamińskiego nie zdążył ostygnąć a CBA przedstawiło kolejne wyczyny rządzących. Tym razem sprawa dotyczy prywatyzacji stoczni.
Nawet politycy PO, którzy się na ten temat wypowiadali, mówili o dużym ciężarze materiałów przekazanych przez CBA. Niejaki Arabski to się nawet tak zagalopował, że nie omieszkał złożyć zawiadomienia do prokuratury, oczywiście na M. Kamińskiego, za to, że ten ostatni nie powiadomił prokuratury.

Platforma nie walczy już o przetrwanie, oni walczą już tylko o to, żeby nie zostać aresztowanymi za miesiąc, dwa, tylko żeby to odwlec do wyborów. Niestety wszystko wskazuje na to, że D. Tusk będzie pierwszym w historii premierem, który trafi za kratki. To jednak przykre nawet dla kogoś kto jest przeciwnikiem aktualnie rządzącej partii, że premier może zostać skazany za przestępstwo pospolite popełnione podczas sprawowania urzędu.

Na zupełnego michałka zasługuje informacja o tym jakich informacji żądał od szefowej hotelu sejmowego marszałek Komorowski. A to podobno za PiS-u była totalna inwigilacja i podsłuchiwanie wszystkich.

Można zaistniałą sytuację porównać do sytuacji walki w klatce.
Afera hazardowa to było pierwsze poważne trafienie przeciwnika. Nie byłoby poważne gdyby D.Tusk zareagował prawidłowo po pierwszym spotkaniu z Kamińskim 14 sierpnia.
Ponieważ PO zareagowała próbą pogryzienia karcącej ręki sprawiedliwości (wyrzucenie Kamińskiego), to otrzymali drugi cios, który w warunkach normalnych powinien walkę zakończyć. W warunkach normalnych czyli w państwie o trochę wyższym poziomie kultury parlamentarnej i politycznej po takim tygodniu zostają rozpisane wcześniejsze wybory parlamentarne czyli następuje koniec walki.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nie można wymagać kultury od ludzi, którzy postępują ze swą ojczyzną, jak czarni watażkowie w Afryce.

Andrzej.A pisze...

To również media i reszta sceny politycznej powinny wywierać taki nacisk aby przedterminowe wybory się odbyły.
W innych krajach to nawet tak błahe wydarzenie, że minister poszedł do prostytutki owocowało w swoim czasie dymisją całego gabinetu - to akurat było w Anglii.
Tylko, że tam media nie pozwalają zapomnieć wyborcom o ekscesach polityków.