26 października 2010

Grał va banque i przegrał

Kto?
Barack Obama.
Takiego zdania jest Joseph Stiglitz, amerykański ekonomista i laureat Nagrody Nobla.
15 mln. obywateli USA pozostaje bez pracy, i liczba ta wcale nie chce się zmniejszać, a wręcz przeciwnie rośnie. Stiglitz ocenia również, że możliwa jest druga i to dużo głębsza faza kryzysu.
Jako etatysta oczywiście podsuwa pomysł aby państwo więcej inwestowało i wprowadzało więcej programów stymulujących gospodarkę, gdyż dzięki temu nastąpi pobudzenie rynku, wzrośnie sprzedaż i koło zamachowe zacznie się wreszcie kręcić.
No cóż można i tak twierdzić nawet będąc laureatem Nobla z dziedziny ekonomii, wszak otrzymanie takiej nagrody nie gwarantuje, że laureat nie będzie plótł andronów.
Rząd USA oczywiście mógł wygrać na tym kryzysie, który był i wcale się nie skończył, a druga jego faza powoli nadciąga, ale poza wpompowaniem niewyobrażalnych wprost pieniędzy w system bankowy powinien podjąć pewne kroki formalne. Bo jeśli państwo wykłada kasę na jakąś firmę, której upadłość była by groźna dla całości gospodarki danego kraju, to państwo staje się współwłaścicielem czy też istotnym akcjonariuszem takiego przedsiębiorstwa i poprzez swoich przedstawicieli ma istotny głos w kwestii chociażby tego co się dalej z tymi pieniędzmi dzieje. Tymczasem pieniądze dano i dalej sprawą przestano się interesować. Ci, którzy te pieniądze otrzymali nie widzieli w związku z tym powodów, żeby te zasoby rozdysponować na premie dla siebie.

Cała ta "pomoc" zaczyna wyglądać na sprawę ustawioną, zwłaszcza po informacjach pochodzących z Europy, gdzie pewne firmy wręcz broniły się przed taką "pomocą" ale usłyszeli "morda w kubeł nie bulgotać", kasiorkę wzięli i odpowiednio rozdysponowali.
No cóż, to przyjemnie móc wypłacić sobie 10 baniek EURO premii zamiast nędznych trzech.

Przechodząc na nasze podwórko, ale nadal trzymając się kwestii gospodarczych można zaobserwować ciekawe zjawisko.
Z intelektualnego zaplecza obecnego rządu pojawiają się głosy, które wręcz nawołują do wprowadzenia rozwiązań pozakonstytucyjnych. delegalizacja PiS, zakaz dla Jarosława Kaczyńskiego wypowiadania się publicznie, to tylko niektóre elementy jakie w ostatnim czasie przedostały się do opinii publicznej jako "recepta" na całe zło tego co nas otacza.
Większość komentatorów, zawodowców czyli dziennikarzy jak i amatorów czyli blogerów, wiąże te zapędy z "wściekłym antypisizmem" lub strachem przed lustracją.
No cóż, jest to możliwe, ale jeśli nałożymy te zapędy na naszą sytuację ekonomiczną, to być może warto rozważyć, czy nie jest to próba przygotowania społeczeństwa na "zarząd komisaryczny z UE nad naszą gospodarką" (miejmy nadzieję, że z UE a nie ze wschodu będzie ten zarząd komisaryczny). wtedy to dopiero nam dadzą popalić.

Brak komentarzy: