16 października 2010

Trzecia próba



Teza:
Jesteśmy świadkami trzeciej próby dokonania wynarodowienia ludzi zamieszkujących obszar nad Wisłą.

Dowód:
Pierwsza próba wynarodowienia była prowadzona przez okupantów w latach 1794 do 1918. Pomimo różnych szykan ze strony władz państw okupacyjnych kultura i nauka w Polsce i wśród Polaków kwitła w najlepsze. Szykany te były skądinąd niezbyt dotkliwe (w porównaniu z tym co my wiemy co to mogą być szykany) i dotykały raczej ludzi, którzy ewidentnie zagrażali władzy. Robili bomby, rzucali je w urzędników okupanta itd., itp.
Jak powszechnie wiadomo próba ta zakończyła się totalnym niepowodzeniem. Wybuch POLSKOŚCI po 1918 roku zaowocował pokoleniem Kolumbów, super patriotycznej młodzieży, którzy przez całą II WŚ walczyli w taki lub inny sposób z kolejnymi okupantami (chociaż tymi samymi). Nauczeni doświadczeniem poprzedników kolejna próba miała już inny charakter.

Druga próba wynarodowienia zaczęła się od systematycznej i planowej eksterminacji elit intelektualnych, naturalnych przywódców. Wszyscy znamy te słowa: Palmiry i Katyń. To w tych miejscach po naradzie jaka miała miejsce w Krakowie pomiędzy wyższymi oficerami Gestapo i NKWD dokonano mordów na Polakach wykształconych. Tylko z tego powodu ażeby reszta nie miała wzorca, nie miała się do kogo i do jakiej postawy odnieść. Dość powiedzieć, że przed wojną było w Polsce 80'000 ludzi z maturą bądź wyższymi studiami, a po wojnie pozostało ich tylko 20'000. Skuteczność zatem wyniosła 75%.
Z różnych przyczyn ta próba również się nie powiodła.
Podział kontynentu na wrogie sobie obozy spowodował potrzebę żeby jednak nie wytępić ze szczętem ludzi o pewnych walorach intelektualnych nad Wisłą do końca. Powoli, niezwykle opornie, ale jednak. Tu i ówdzie pojawiali się ludzie, którzy jaki taki poziom reprezentowali i to pomimo ograniczeń, punktów za pochodzenie przy przyjmowaniu na studia wyższe, to jednak główny trzon studentów stanowili ludzie, którzy sami mieli rodziców wykształconych. Powiem więcej, niektórzy spośród członków nomenklatury kompartii również chcieli dołączać do tego ekskluzywnego grona i niektórzy to robili, przechodząc na stronę Narodu, a przeciwko okupantowi. Tak dotrwaliśmy do roku 1989, gdzie owszem, ta elita intelektualno – przywódcza była skarlała w porównaniu z taką samą elitą okresu przed II WŚ, ale jednak coś sobą reprezentowali.

I tu dochodzimy do trzeciej próby, która rozpoczęła się, przyjmijmy umownie, w 1989 roku i trwa do dzisiaj. Tu zastosowano zupełnie inną taktykę, nie szykany – jak w pierwszej próbie, nie morderstwa jak w drugiej, ale wskazano fałszywe cele. Wskazano fałszywe cele głównie ludziom młodym, jeszcze uczącym się, studiującym, bądź też wchodzącym dopiero w dorosłe życie. Jednocześnie drastycznie obniżono poziom nauczania we wszystkich typach szkół i na wszystkich poziomach nauczania. Na skutki wystarczyło tylko poczekać i skutki są. Matura, która przed II WŚ była dosyć znaczącym dokumentem w tej chwili jest nic nie wartym świstkiem papieru. Obniżając poziom nauczania wbija się od razu w dumę każdego, kto jako pierwszy w danej rodzinie maturę zdał. Potem takiego delikwenta wysyła się na „studia” i nieszczęście gotowe.

Ludzie, którzy za tym stoją musieli dokładnie prześledzić historię i dojść do takich wniosków. Szykany nic nie dadzą, przymus uczenia się nawet o języku ojczystym w języku okupanta też nic nie da (patrz Syzyfowe Prace Żeromskiego). Metoda skrajna fizycznej eliminacji też się nie sprawdziła, bo może się wymknąć nawet nie 25 a 5 procent i odbudują. Dlatego wytworzono nową jakość – fałszywe cele, do których mają dążyć ci pseudo wykształceni, te wykształciuchy jak ich określono. I te wykształciuchy powoli wyprą ludzi rzeczywiście rozumnych i rozważnych, po prostu będzie ich więcej.
Postęp technologiczny w dziedzinie mediów i oddziaływania medialnego na społeczeństwo wyraźnie umożliwia takie działania. Ale nie jest to główna przyczyna istniejącej sytuacji. Najpierw musi się pojawić podłoże, na którym można taki eksperymenty skutecznie uprawiać. A to zapewnia odpowiednie wykształcenie a właściwie jego brak.
Czyli jest tak. Kiepskie szkoły produkują już nawet nie pół ale ćwierć inteligentów, potem niby „wyższe studia” w szkole „wyższej” w przysłowiowym Pcimiu Dolnym uzyskuje licencjat i od razu wielkie panisko.
Jeśli dodatkowo przypomnimy sobie, że Uniwersytet Warszawski zawarł umowę sponsorską z Gazpromem, a dla odmiany Uniwersytet we Wrocławiu już od pewnego czasu jest sponsorowany przez różne fundacje z Niemiec to, to jest horror. Bo jak ktoś daje pieniądze to wymaga. Czy rektor jednego z drugim uniwerku nie zdaje sobie z tego sprawy, nie sądzę. A skoro zdaje sobie z tego sprawę, to znaczy, że jest agentem wpływu lub jest uwikłany w jakiś inny sposób.

Tak zwani inteligenci wyszli z wojny i okresu PRL niezwykle poturbowani. Ten i ów podpisał jakieś kwity, których się teraz wstydzi. Wiele trzeba było samozaparcia żeby się nie ześwinić, bo w końcu nie każdy jest takim gierojem, żeby wytrzymać codzienną młóckę w domu typu: „Patrz, ten Kowalski to przecież przygłup przy Tobie, a ma wyższe stanowisko bo się zapisał do PZPR-u.”. Mało kto jest w stanie coś takiego wytrzymać.
Ale to co nastąpiło po 1989 roku sprowadziło całe to kuszenie i zastraszanie z poprzedniego okresu do błahostki. Do błahostki dlatego, że tamto było jawne, a to obecne jest ukryte.
Z jednej strony niby „wyższa kultura” prezentowana przez media, z drugiej konieczność zarabiania coraz większej ilości pieniędzy aby człowieka było stać na to żeby być cool i trendy. A co jest cool i trendy dyktowały te same media, które mówiły o „wyższej kulturze”.
I na to wszystko przychodzi człowiek niby wykształcony, w każdym razie jemu się tak wydaje i głupieje. To nie jest jego wina, on po prostu jest bez szans. Rodzice i starsi nie mieli możliwości (czasu) przekazania mu prawidłowych wzorców postępowania i zachowania, natomiast media owszem bardzo chętnie wzięły go w obroty.
Mechanizm promujący ludzi, którzy się kształcą uległ zwyrodnieniu. Promuje się miernoty, które mają „właściwe poglądy”. Dzieła, które nie powinny ujrzeć światła dziennego są dofinansowywane przez Ministerstwo Kultury lub inne, a pozycje wartościowe są spychane na margines.

W takim oto miejscu naszej historii jesteśmy w chwili obecnej. Ludzie, którzy powinni przewodzić społeczeństwu w realizowaniu jego coraz wyższych ambicji sami z rozmysłem zaniżają poziom, mówiąc jednocześnie, że tak jest lepiej, nowocześniej.

Trzecia próba wynarodowienia Polski trwa, a obrana strategia na razie uznana być może za skuteczną. Ci, którzy tym zarządzają jak na razie wygrywają.
Zobaczymy co przyniesie przyszłość.



1 komentarz:

SilentiumUniversi pisze...

To scenariusz z "Małej Apokalipsy" Konwickiego, z czasów, kiedy przyszłe pokolenie Wybiórczej jeszcze nie wiedziało, że własnymi rękami będzie to wprowadzać.