Mam takich znajomych, ich rodzina podobnie jak moja mieszka w Warszawie od przedwojnia.
Ale właśnie w międzyczasie była wojna. Po wojnie z pięknego mieszkania na ulicy Rozbrat dotychczasowi właściciele dostali "przydział" na jedną trzecią substancji, która im się zgodnie ze stanem ich wiedzy należała.
Ale nic to.
Minął rok 1989, minęło jeszcze kilka lat i właśnie dzisiaj się dowiedziałem, że ci znajomi w praktyce mają wyrok o eksmisję z tego lokalu. Pomimo, iż czynsz był płacony regularnie, żadnych zaległości.
Zaginęły po prostu jakieś papiery, bo o tych z przed wojny to nie ma co nawet mówić. I wyszło na to, że rodzina ta zajmuje nieprawnie lokal od roku 1945 co najmniej.
Żeby było śmieszniej to stroną żądającą eksmisji jest spółdzielnia mieszkaniowa, co praktycznie się nie zdarza, chyba, że ktoś notorycznie nie płaci czynszu.
Moi znajomi przyznali, że sprawa w sądzie toczy się od lat siedmiu, przy czym ostatnią instancją miała być kasacja wyroku, która została odrzucona. Adwokatka, która ich miała reprezentować się nie pojawiła.
Ludzie, którzy ciężką pracą przez pokolenia dochodzili do jakichś tam zasobów właśnie są tych dóbr pozbawiani.
Jako ciekawostkę to się przy okazji dowiedziałem, że na piętrze pod ich mieszkaniem to sobie kupił lokal niejaki Wojewódzki.
Dla osób spoza Warszawy należy wyjaśnić, że na ulicy Rozbrat znajduje się nie tylko siedziba SLD, ale również jest to ten fragment Warszawy, gdzie mieszkania to nie są bloki z wielkiej płyty z ciemnymi kuchniami, tylko w dużej części przedwojenne kamienice, w których wysokość mieszkań sięga 4 metrów.
Moim znajomym zostało zasadniczo jedno wyjście zgodne z prawem, Udać się po sprawiedliwość do Strasburga, ciekawe czy również w tym przypadku dostaną wsparcie od Szczuki, Dunin, i innych, tak jak dostał Alicja "30 srebrników"
Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz