02 grudnia 2011

Przerośnięty osiłek ustawia po kątach dzieci w piaskownicy

Wyobraźcie to sobie. Szesnastoletni, może osiemnastoletni, byczek, napakowany testosteronem i steroidami wpada do piaskownicy i rozstawia po kątach bawiące się tam maluchy. Prosta i czysta robota, w dodatku nie jest w stanie się przemęczyć. Ale właśnie takie porównanie nasuwa się człowiekowi na myśl po przeczytaniu książki Sławomira Cenckiewicza "Długie Ramię Moskwy", czyli książki o wywiadzie wojskowym PRL i jego dalszych mutacjach, aż do chwili obecnej.
Gdzie byli mocni - tylko na własnym podwórku, tylko wewnętrznie odnosili "sukcesy". Tylko na "rynku wewnętrznym" mieli stały i znaczący wzrost liczby i jakości agentów. Na zewnątrz te wyniki były co najwyżej mierne. Nie mieli znaczących sukcesów, znaczących aktywów na zewnątrz.
Tak się składa, ze równolegle do czytanej książki pojawia się sprawa aresztowania Gromosława Czempińskiego, a w mediach na te tematy wypowiadają się różni ludzie, w tym autor tej książki.
"Nie ma w archiwach, żadnego dowodu aby Czempińskiemu, Dukaczewskiemu, czy komukolwiek innemu z tego środowiska móc przypisać epitet 'AS WYWIADU'. ...".
Padają określenia typu "Bond mniemany".

Osobną kwestią stają się te "szkolenia w Moskwie", gdzie nawet sami wodzowie tej instytucji jak Kiszczak i Jaruzelski doskonale zdają sobie sprawę z tego, że szkolenia te są prowadzone na przestarzałych podręcznikach - z czego wynika poprawnie rozumując, że nie są to żadne szkolenia, a najzwyklejszy nabór agentów dla GRU/KGB, którzy potem będą działać w Polsce i przeciwko Polsce. To jest jedyne sensowne wyjaśnienie tych "szkoleń".

Byli i są mocni tylko na naszym wewnętrznym podwórku, jak nastolatek rozstawiający po kątach maluchy w piaskownicy. Ale w obecnej chwili wydaje się, że nawet nie to. Że większość tej siły to jest kreacja medialna, która może zostać dosyć łatwo zanegowana i obnażona.
Skoro taki Vogel alias Filipczyński mógł zwinąć z konta numerowego w Szwajcarskim banku milion dolarów Czempińskiemu i nie poniósł żadnych konsekwencji, to oznacza jedno - Czempiński to leszcz. Można sobie nim buty wytrzeć i jeśli się to zrobi odpowiednio ostentacyjnie to nie usłyszy się nawet słowa protestu.
Sam Czempiński pochodzi z rodziny "resortowej" - tatuś był utrwalaczem władzy ludowej w latach wcześniejszych. No i zawód kapusia przeszedł z ojca na syna.

Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A

Brak komentarzy: