28 maja 2013

PKW pojechała do Moskwy na "szkolenie"

Wiele elementów świadczy o tym, że wybory w Polsce były fałszowane.
Zwłaszcza po 10-04-2010.
Jak temu zaradzić. Recepta jest trywialna.
Na każdą obwodową komisję wyborczą potrzeba czterech ludzi.
Dwóch siedzi na miejscu, jest odpowiednio przeszkolonych, zliczają pewne dane cząstkowe (ile kart wydano do godziny XX i inne). Dwóch następnych siedzi przy komputerach w swoich domach i odbiera te dane cząstkowe poprzez sms-y. Ważne jest aby cała czwórka nie znała się między sobą towarzysko.

Ważna jest rola tych, którzy siedzą w komisji (mężowie zaufania), to ci, którzy pilnują prawidłowości procesu liczenia głosów po zakończeniu głosowania.
Ale równie ważna jest rola tych, którzy przekazują uzyskane poprzez sms-y dane do dalszej obróbki poprzez łącza komputerowe.

Sprawa jest trywialna.
Jeśli dwóch ludzi, którzy się wzajemnie wcześniej nie znają raportuje do innych dwóch ludzi, również nie znanych sobie wcześniej, że nagle po zamknięciu lokalu wyborczego i po przeliczeniu kart wyjętych z urny, liczba ta odbiega od wartości przekazanej w ostatnim raporcie cząstkowym, to mamy pierwszy i podstawowy dowód na fałszerstwo.

Taka struktura działania, może nie zapewnia, ale na pewno eliminuje w znacznym stopniu próby fałszerstwa na najbardziej podstawowym poziomie.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

A może wystarczy odtajnić wybory i każdą kartę do głosowania sygnować peselem głosującego.
Wyniki umieścić na stronie w sieci, w postaci pesel + głosy.
Każdy mógłby wtedy sprawdzić zgodność swojego zapisu z tym jak głosował i sprawdzić, czy sumaryczne wyniki podane przez pkw zgadzają się.

Pozdrawiam,
Wojtek