20 maja 2007

Analiza systemu (pobojowiska)

Motto: Nie popełnia błędów tylko ten co nic nie robi.

Nikt nie lubi jak mu się wtyka palec w oko i wypomina to co kiedyś mówił, pisał (podpisywał), czynił. Każdy wolałby zapomnieć o swoich niezbyt chwalebnych czynach i wyczynach, również o swoich porażkach. Tak po prostu jesteśmy skonstruowani i nie ma w tym nic dziwnego. W podświadomości jednak pamiętamy o błędach, które popełniliśmy jakiś czas temu i gdy dochodzi do sytuacji kryzysowej wyciągamy te wspomnienia z zakamarków pamięci i one nas ostrzegają przed powtórzeniem tego samego błędu lub popełnieniem nowego.
Tak jest zazwyczaj.
Istnieje jednak pewna grupa ludzi, którzy ze względu na osiągniętą pozycję społeczną i/lub naukową uważają, że ich to nie dotyczy. Zawsze postępowali właściwie, godnie i honorowo. Po prostu „święci nie cudowni”. No cóż odstępstwa od normy zdarzają się wszędzie, nawet wśród profesorów uniwersytetów i noblistów. Gorsze jest coś innego. Otóż zdarzają się ludzie, w tym również profesorowie uniwersytetów, którzy tych zapominalskich utwierdzają w ich „świętości”.
Właśnie coś takiego wydarzyło się w SALONIE 24, a mnie osobiście skłoniło to do założenia tego bloga.
Jednym z podstawowych składników argumentacji jaki stosują ci zapominalscy i ci którzy ich wspierają jest argument „z autorytetu”.
Metoda jest prosta jak konstrukcja cepa: X twierdzi, że sprawy w kraju idą w złym kierunku, demokracja jest zagrożona itd.. itp. A ponieważ X jest „autorytetem” i to w dodatku „moralnym” to znaczy, że X mówi prawdę całą prawdę i tylko prawdę. Taki jeden z drugim nie zadaje sobie nawet trudu powiedzenia „... moim zdaniem sprawy w kraju idą w złym kierunku ...”, tylko wali na odlew tekst, który według niego powinien zostać przyjęty jako „prawda objawiona” przez wszystkich.
Od ogółu przejdźmy do szczegółu.

Autorytet nr 1 ostatnich dni to oczywiście Bronisław Geremek. Profesor historii, ze specjalnością jak to złośliwie powiedział J. Urban – "docent od prostytutek". Były minister spraw zagranicznych, były przewodniczący sejmowej komisji SZ, obecnie eurodeputowany. Ministrem SZ został, że tak powiem z jakiego paragrafu, bo w życiorysie nigdzie nie wyczytałem, że ukończył jakąś akademię dyplomatyczną. Chyba, że był słuchaczem MGiMO w Moskwie i w dobie obecnej ustawy lustracyjnej nie ma ochoty się do tego przyznać. Autorytetem to pan Geremek może być w dziedzinie historii, ale nawet w tej dziedzinie, to po jego ostatnich wyczynach to zanim bym uwierzył w to co mówi to wolałbym sprawdzić u innych specjalistów od tego samego okresu historycznego.
Autorytet nr 2 czyli pan Tadeusz Mazowiecki, były premier, przedtem doradca „S”, przedtem poseł na sejm w okresie PRL-u. W niektórych kręgach tytułowany „profesorem” – to dopiero ciekawostka, człowiek mający ledwo maturę awansuje na profesora. W jakiej dziedzinie wiedzy ktoś taki może być autorytetem. Owszem należy dopisać jeszcze, że praktycznie przez całe swoje życie uprawiał politykę, czyli jest politykiem, ale autorytetem to niby z jakiej parafii.
Nr 3. Nieśmiertelny Adam Michnik. Redaktor naczelny GW. Powiedziałbym, że obecnie w stanie zawieszenia, czy to ze względów zdrowotnych, czy też chyba również politycznych i finansowych koncernu Agora. Był posłem na sejm, przedtem jak to się mówiło „zawodowy opozycjonista”. Za PRL-u siedział i to kilkakrotnie. Ukończył wydział historii UW. A to już jest ciekawostka. Człowiek, który już jako licealista był zaangażowany politycznie, w początkowej fazie studiów dostaje wyrok, jednak udaje mu się skończyć studia i to w dodatku na jednym z najbardziej skomunizowanych wydziałów UW. Znam ludzi, którzy mieli dużo mniej na pieńku z PRL-em i studia mogli kończyć dopiero po 1989 roku, a znam i takich, którzy maturę robili też po 89 z tych samych powodów.
Listę tak eksponowanych „autorytetów” można by pociągnąć dalej i wtedy dopiero zrobiło by się śmiesznie bo duża część tych, którzy byli na „autorytety” kreowani okazała się być TW. Praktycznie w chwili obecnej każdego kogo, zgodnie z nomenklaturą Łysiaka można przypisać do „Salonu” a dla odmiany zgodnie z nazewnictwem Ziemkiewicza do „Familii”, można a priori podejrzewać o agenturalność (bycie TW). Nie sądzę aby błąd takiego założenia domyślnego przekraczał 10 procent.

Brak komentarzy: