"Przypomniało mi się, jak w osamotnionym proteście rzucił pracę w prokuraturze (skądinąd z wielką korzyścią dla polskiej literatury) Wacław Holewiński, były działacz podziemia i więzień polityczny. Powody wyłuszczył w oświadczeniu, gdzie mowa była o upolitycznieniu tej instytucji, ręcznym sterowaniu dochodzeniami i odgórnym umarzaniu śledztw przeciw ludziom lewicy. Oświadczenie to nie zainteresowało przysłowiowego psa z kulawą nogą, podobnie jak i fakty dowodzące, że Holewiński miał rację. Dlaczego? Bo odpowiedzialny za te patologie minister nie nazywał się Ziobro, tylko Jaskiernia. ..."
To tekst jaki zamieścił w Rzepie R.A. Ziemkiewicz. To praktycznie wyczerpuje temat tego co się aktualnie dzieje w sejmie. Dobrze, że taki Ziemkiewicz i jeszcze paru innych przypominają o takich zdarzeniach. Ja osobiście o tym fakcie nie miałem zielonego pojęcia, a przecież Jaskiernia (profesor prawa jakby się ktoś pytał), był ministrem sprawiedliwości całkiem niedawno. To tamto zdarzenie jakby nie zostało odnotowane przez media - nic głucha cisza.
To ja jednak wolę mieć do czynienia z jednym docentem prawa (Lech Kaczyński) i jednym doktorem prawa (Jarosław Kaczyński) oraz jednym magistrem prawa (Zbigniew Ziobro). Tak jakoś mam wrażenie, że nawet jakby ich najlepszy kumpel coś tam przekręcił to oni by go za dupe chwycili i do pierdla posadzili, czego u takiego Jaskierni to po prostu spodziewać się nie można.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz