Ten tekst można było napisać kiedykolwiek, wczoraj, rok temu, a być może dopiero za rok lub nawet za dwa lata. Być może za rok napiszę go ponownie z lekkimi uzupełnieniami.
Pytanie tytułowe dotyczy tego co się zmieniło po 1989 roku.
Jeżeli odrzucimy sztafaż technologiczny, te komórki, komputery i inne gadżet to okaże się, że nie zmieniło się nic. Wystarczy spojrzeć na Chiny, zero zmian polityczno – społecznych przy olbrzymim skoku technologiczno – finansowo – biznesowym.
Tak zwana „transformacja ustrojowa”, która według niektórych się odbyła, a w razie potrzeby zawsze potrafią powiedzieć, że nadal trwa, nie dokonała żadnej zmiany jakościowej w życiu publicznym, politycznym i społecznym.
Że mamy po 100 kanałów w telewizorze, że trzymamy paszporty w domach – przecież to są nic nieznaczące cechy drugorzędne tego co można określić jako jakość życia w społeczeństwie i państwie. Nawet gdyby za PRL-u wydano wszystkim paszporty to przecież nie wyjechałoby 30 milionów ludzi, bo po pierwsze nikt by ich nie przyjął.
Szumnie zapowiadana budowa społeczeństwa obywatelskiego nigdy nie nastąpiła, a wszelkie próby tworzenia takich struktur napotykają rozliczne trudności.
Przed 1989 nie było wolno krytykować PZPR, ZSRR, sojuszy itd., itp.
Obecnie nowomowa politycznej poprawności również wprowadziła tego typu ograniczenia.
Przed 89 mieliśmy dyktaturę monopartii, gdzie obecnie mamy dyktaturę politgramoty, a partie które dążą do zmiany status quo nazywane są oszołomskimi – z nimi się nie dyskutuje.
Pod wieloma względami jest gorzej niż w PRL-u.
To gorzej to przede wszystkim poziom edukacji.
O ile w PRL-u szkoła była miejscem indoktrynacji, to jednak jakiś tam poziom jakości tej nauki był trzymany. Ewenementem było to, że ktoś nie zdawał matury, obecnej matury nie zdaje 20 procent przystępujących do egzaminu, a nie jest to egzamin na takim poziomie jaki ja pamiętam tylko na dużo, dużo niższym.
Gorzej jest również w stosunkach społecznych, społeczeństwo jest zatomizowane i wzajemnie zantagonizowane. Coś co za PRL-u nie miało miejsca, tam podział był jasny my – społeczeństwo i oni – obca, okupacyjna władza. Obecnie udało się dokonać wręcz niewyobrażalnej machinacji. Duża część narodu aprobuje działania władzy, które to działania w sposób jawny godzą w żywotne interesy narodu. W natłoku informacyjnym (te 100 kanałów w TV) łatwo jest zresztą pewnych rzeczy nie pokazać, pokazać marginalnie, a jak się nie da zamilczeć to obśmiać i wyszydzić.
Dużo gorzej jest w tak podstawowych kwestiach jak poziom ubóstwa w Polsce. Wśród krajów UE jesteśmy pod tym względem w czołówce. Tylko niech mi nikt nie mówi, że troszcząc się o ludzi biednych to ja mam ciągoty socjalistyczne i że państwo nie jest od tego żeby dawać pracę. Ale państwo jest od tego żeby nie sprzedawać dotychczas deficytowych hut stali w sytuacji gdy widać, że za chwilę będzie światowy boom na wyroby tychże hut. Państwo jest od tego żeby się przeciwstawić naciskom, których celem jest sprzedaż stoczni skoro widać jak na dłoni, że za chwilę będziemy jako państwo potrzebowali całej flotylli specjalistycznych statków do przewozu skroplonego gazu. Państwo jest od tego żeby nie sprzedawać państwowego monooperatora telefonicznego innemu państwowemu skądinąd monopoliście. Takich przykładów można mnożyć więcej: cukrownie – padaczka, cementownie – sprzedane, browary tak samo, banki również. Zlikwidowano całe gałęzie przemysłu oraz zakłady będące jednostkami unikatowymi na skalę światową. I właśnie za to państwo jest odpowiedzialne.
A skutkiem tych działań jest właśnie bieda, życie poniżej progu ubóstwa, życie pracującego nędzarza.
W czasach PRL-u było tak, że za głupią srajtaśmą trzeba było się nachodzi, wystać, „załatwić”. To był jeden ze sposobów kontrolowania społeczeństwa – ciągłe niedobory wszystkiego.
Jak jest w tej chwili – nic lepiej co najwyżej inaczej.
Dużej grupie rodaków nie udaje się znaleźć pracy, czasem znajdują ale tak nędznie płatną, że nie wystarcza na życie bieżące nie mówiąc o odłożeniu czy też zainwestowaniu. Jest też druga grupa – ci którym płaci się dosyć pokaźne uposażenia, ale tutaj jest pewien haczyk. Tym haczykiem jest totalne podporządkowanie się szefostwu, sądzę że również w kwestii poglądów politycznych. Bo jak się nie podporządkujesz we wszystkim to na twoje miejsce przyjdzie ktoś bardziej spolegliwy, a wczasy na Majorce to fajna rzecz i szkoda byłoby z nich rezygnować – nieprawdaż?
Całość dopełniają różni usłużni wesołkowie, taki Szczymon Moskiewski, Kupuś Powiatowy, czy inni ze Szkła Kotraktowego (nie, nie zrobiłem literówki, tak miało być).
Pytanie tytułowe dotyczy tego co się zmieniło po 1989 roku.
Jeżeli odrzucimy sztafaż technologiczny, te komórki, komputery i inne gadżet to okaże się, że nie zmieniło się nic. Wystarczy spojrzeć na Chiny, zero zmian polityczno – społecznych przy olbrzymim skoku technologiczno – finansowo – biznesowym.
Tak zwana „transformacja ustrojowa”, która według niektórych się odbyła, a w razie potrzeby zawsze potrafią powiedzieć, że nadal trwa, nie dokonała żadnej zmiany jakościowej w życiu publicznym, politycznym i społecznym.
Że mamy po 100 kanałów w telewizorze, że trzymamy paszporty w domach – przecież to są nic nieznaczące cechy drugorzędne tego co można określić jako jakość życia w społeczeństwie i państwie. Nawet gdyby za PRL-u wydano wszystkim paszporty to przecież nie wyjechałoby 30 milionów ludzi, bo po pierwsze nikt by ich nie przyjął.
Szumnie zapowiadana budowa społeczeństwa obywatelskiego nigdy nie nastąpiła, a wszelkie próby tworzenia takich struktur napotykają rozliczne trudności.
Przed 1989 nie było wolno krytykować PZPR, ZSRR, sojuszy itd., itp.
Obecnie nowomowa politycznej poprawności również wprowadziła tego typu ograniczenia.
Przed 89 mieliśmy dyktaturę monopartii, gdzie obecnie mamy dyktaturę politgramoty, a partie które dążą do zmiany status quo nazywane są oszołomskimi – z nimi się nie dyskutuje.
Pod wieloma względami jest gorzej niż w PRL-u.
To gorzej to przede wszystkim poziom edukacji.
O ile w PRL-u szkoła była miejscem indoktrynacji, to jednak jakiś tam poziom jakości tej nauki był trzymany. Ewenementem było to, że ktoś nie zdawał matury, obecnej matury nie zdaje 20 procent przystępujących do egzaminu, a nie jest to egzamin na takim poziomie jaki ja pamiętam tylko na dużo, dużo niższym.
Gorzej jest również w stosunkach społecznych, społeczeństwo jest zatomizowane i wzajemnie zantagonizowane. Coś co za PRL-u nie miało miejsca, tam podział był jasny my – społeczeństwo i oni – obca, okupacyjna władza. Obecnie udało się dokonać wręcz niewyobrażalnej machinacji. Duża część narodu aprobuje działania władzy, które to działania w sposób jawny godzą w żywotne interesy narodu. W natłoku informacyjnym (te 100 kanałów w TV) łatwo jest zresztą pewnych rzeczy nie pokazać, pokazać marginalnie, a jak się nie da zamilczeć to obśmiać i wyszydzić.
Dużo gorzej jest w tak podstawowych kwestiach jak poziom ubóstwa w Polsce. Wśród krajów UE jesteśmy pod tym względem w czołówce. Tylko niech mi nikt nie mówi, że troszcząc się o ludzi biednych to ja mam ciągoty socjalistyczne i że państwo nie jest od tego żeby dawać pracę. Ale państwo jest od tego żeby nie sprzedawać dotychczas deficytowych hut stali w sytuacji gdy widać, że za chwilę będzie światowy boom na wyroby tychże hut. Państwo jest od tego żeby się przeciwstawić naciskom, których celem jest sprzedaż stoczni skoro widać jak na dłoni, że za chwilę będziemy jako państwo potrzebowali całej flotylli specjalistycznych statków do przewozu skroplonego gazu. Państwo jest od tego żeby nie sprzedawać państwowego monooperatora telefonicznego innemu państwowemu skądinąd monopoliście. Takich przykładów można mnożyć więcej: cukrownie – padaczka, cementownie – sprzedane, browary tak samo, banki również. Zlikwidowano całe gałęzie przemysłu oraz zakłady będące jednostkami unikatowymi na skalę światową. I właśnie za to państwo jest odpowiedzialne.
A skutkiem tych działań jest właśnie bieda, życie poniżej progu ubóstwa, życie pracującego nędzarza.
W czasach PRL-u było tak, że za głupią srajtaśmą trzeba było się nachodzi, wystać, „załatwić”. To był jeden ze sposobów kontrolowania społeczeństwa – ciągłe niedobory wszystkiego.
Jak jest w tej chwili – nic lepiej co najwyżej inaczej.
Dużej grupie rodaków nie udaje się znaleźć pracy, czasem znajdują ale tak nędznie płatną, że nie wystarcza na życie bieżące nie mówiąc o odłożeniu czy też zainwestowaniu. Jest też druga grupa – ci którym płaci się dosyć pokaźne uposażenia, ale tutaj jest pewien haczyk. Tym haczykiem jest totalne podporządkowanie się szefostwu, sądzę że również w kwestii poglądów politycznych. Bo jak się nie podporządkujesz we wszystkim to na twoje miejsce przyjdzie ktoś bardziej spolegliwy, a wczasy na Majorce to fajna rzecz i szkoda byłoby z nich rezygnować – nieprawdaż?
Całość dopełniają różni usłużni wesołkowie, taki Szczymon Moskiewski, Kupuś Powiatowy, czy inni ze Szkła Kotraktowego (nie, nie zrobiłem literówki, tak miało być).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz