O kogo chodzi - to oczywiste, o senatora Piesiewicza.
Tym razem nie ma tak jak u Polańskiego nastoletniej lolitki, której wdzięki wykorzystuje zarówno "mamusia" jak i "obleśny staruch". Tym razem jest inaczej. Senator pozwala na wejście do swojego domu dwóch pań, które dokonują czynów dziwnych.
Tu niestety przypomina się historia niajakiego "Perszinga", zastrzelonego w Zakopanem. Jemu też towarzyszyła "panienka". Tylko, że ta "panienka" pierwszą czynnością, którą wykonała po zastrzeleniu jej "oblubieńca" było zniszczenie karty
SIM z jego telefonu komórkowego. Tak się nie zachowują panienki z agencji towarzyskich. Tak się zachowują będące na to przygotowanymi osoby po przeszkoleniu w służbach specjalnych. "Perszing" był pod nadzorem oficera prowadzącego w osobie tej "panienki".
Pytanie jest tylko jedno czy był tego świadom czy nie. Statystyka dowodzi, że był tego świadom i że sam osobiście był informatorem SB lub WSW. Nikt na razie nie dowiódł, że badania profesora Zybertowicza na temat zinfiltrowania środowiska przestępczego przez SB (i/lub WSW) są w jakimkolwiek stopniu wadliwe.
Powróćmy do senatora Piesiewicz.
Znów pojawia się rozdźwięk pomiędzy tym co na ten temat mówią "elity" a tym co mołi "ulica".
Będąc na tak eksponowanym stanowisku nie można sobie pozwolić na najdrobniejsze nawet uchybienie. Bo po prostu nie uchodzi.
Jeśli senator Piesiewicz miał takie ciągoty - do zabaw z użyciem narkotyków i w trójkątach to powinien sobie darować kandydowanie do władz obieralnych i związane z tym strojenie się w szaty Katona. Jeśli zaś został w to wrobiony (podano mu narkotyk i następnie upozowano kilka ujęć z kamery) to również powinien zrzec się mandatu senatora albowiem dopuszczenie do takiej koincydencji świadczy o niezwykle niskiej ocenia intelektualnej jaką można senatorowi wystawić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz