21 grudnia 2010

Kolega FYM napisał książkę - krótka polemika

Przyjemnie się czyta nie powiem. Ktos kto ma tak lekkie pióro (a właściwie klawiaturę) nie ma problemów z przykuciem uwagi czytelnika.
Ja jednakże, mając wręcz toporne pióro w porównaniu do kolegi FYM-a nauczony jestem logicznego rozumowania, stawiania twardych faktów na szali i nie poddawania się nadmiernym emocjom ani egzaltacji.
W swej książce kolega FYM pominął kilka aspektów naszej rzeczywistości. Otóż w chwili obecnej, a również w okresie ostatnich 20 lat "naszej młodej demokracji" to nie zastępy zomoli służyły do pacyfikowania społeczeństwa i to nie dlatego, że nie było by chętnych do służby w takich formacjach, ani nie dlatego, że władza "brzydziła" by się stosować metody "niegodne" z epoki jakże słusznie minionej, ale dlatego, że było to najzwyczajniej w świecie nieopłacalne. Zamiast tego nie posyłano na ulice patroli policyjnych. Pragnę koledze przypomnieć, że jeszcze całkiem niedawno strach było mieć lepszy samochód. Tak, zgadliście drodzy czytelnicy, zastosowano starą bolszewicką metodę zastraszania społeczeństwa poprzez wspieranie bandyterki. Ostatnim akcentem takiej działalności władz były wydarzenia przy Krzyżu na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, gdzie redaktorzy ze zdziwieniem stwierdzali, że gro głównych prowodyrów z osławionym "Niemcem" na czele jest im znanym z ksywy oraz imienia i nazwiska właśnie z sal sądowych, gdzie zwykle występują jako podsądni.
CZYTAJCIE SOŁŻENICYNA DO CHOLERY,  ( http://pulldragontail.blogspot.com/search?q=so%C5%82%C5%BCenicyn )
Ty FYM-ie też.
Przecież w "Archipelagu Gułag" jest dokładnie opisane w jaki sposób władza podporządkowywała sobie społeczność więźniów poprzez udzielanie różnych koncesji "urkom" w opozycji do reszty.
Kolejne uchybienie właściwe dla intelektualisty (ale nie inżyniera - ja), to przyjęcie założenia, że społeczeństwo w Rosji to w przeważającej większości myśliciele, którzy rozważają o wyższości  Proppera nad Spenglerem lub odwrotnie. Mylisz się FYM-ie. Zarówno Jan Kowalski, jak Iwan Iwanowicz, John Smith, Johan Schmidt, Jean Cousto i wielu innych ludzi na świecie interesuje głównie to czy jest ciepła woda w kranie. Jedynym wyróżnikiem, który odróżnia według mnie Iwana Iwanowicza z całego tego grona jest to, że Iwanowi można powiedzieć: "zróbmy wojnę, będzie nam lepiej", i Iwan Iwanowicz to zaakceptuje, w przeciwieństwie do Jana, Johna, Johana i Jeana.
Społeczeństwo rosyjskie to nie redakcja, w której pracowała Anna Politkowska, tak samo jak społeczeństwo polskie to nie "Miasto Pana Cogito" i portal niepoprawni.pl tudzież parę innych tego typu miejsc w blogosferze.

Wyjdź z murów swojej intelektualnej twierdzy drogi FYM-ie.
Ktoś może pomyśleć, że zjechałem kolegę blogera w sposób wręcz absolutny, nic bardziej mylnego. Serdecznie polecam przeczytanie Jego książki.
Tu można się z tym tekstem zapoznać:
http://www.polis2008.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=133&Itemid=196


Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

2 komentarze:

Jaszczur pisze...

Uzupełniając: cały praktycznie świat wierzy, że (a) upadł komunizm, (b) upadł ZSRS i Blok Komunistyczny, a co za tym idzie: (a')mamy demokrację (która i tak g*no daje), letnią wodę w kranie i kiełbasy z Biedronki), (b')nie ma z kim, po co ani o co walczyć.

W tej sytuacji postulaty geostrategiczne FYM'a, choć z grubsza się z nimi zgadzam, są niemożliwe do realizacji w tej chwili. I będą przez najbliższe ćwierć stulecia; wszystko zależy od stopnia "resetu" amerykańskiej geostrategii i okrzepnięcia "Bloku Kontynentu" (Moskwa-Pekin-Berlin).

Niejako równolegle piszę o tym samym co FYM w książce u siebie:

http://jaszczur09.blogspot.com/2010/09/smolensk-to-dugofalowej-strategii-cz-1.html

http://jaszczur09.blogspot.com/2010/09/smolensk-to-dugofalowej-strategii-cz-2.html

http://jaszczur09.blogspot.com/2010/10/smolensk-to-dugofalowej-strategii-cz-3.html

Andrzej.A pisze...

Z jednej strony można powiedzieć, że niektóre fragmenty tego dzieła FYM-a to mrzonki, bo na takie wyglądają w chwili obecnej. Z drugiej jednak strony czyż nie mrzonką było to co chciał w swoim czasie osiągnąć Piłsudski. Z Oleandrów wyruszyła garstka ludzi, by po niezbyt długim czasie doprowadzić do odrodzenia silnej państwowości.
Nie należy się wyzbywać takich "mrzonek", bo one wyznaczają cel, być może odległy i aktualnie wydający się być poza zasięgiem, ale jeżeli nie będziemy chcieli sięgnąć gwiazd to zawsze będziemy chodzili ze wzrokiem wbitym w ziemię i gapili się na psie gówna pod nogami.
To ja wolę jednak wierzyć, że te "mrzonki" się jednak mogą zrealizować, trzeba tylko być czujnym i w sprzyjających okolicznościach nacisnąć w odpowiednim miejscu i "sky is the limit".