03 grudnia 2010

Polemika z Seamanem

Seaman tutaj: http://niepoprawni.pl/blog/819/kto-placi-ten-zamawia-muzyke
kreśli taki obraz, że kto tylko zaczyna zagrażać PO ten natychmiast dostaje po łapach.
To wadliwa według mojej oceny diagnoza, chociaż powierzchownie i w krótkiej perspektywie czasowej niby trafna - tak to wygląda w TV i w gazetach.

Po pierwsze Tusk nie jest tym, który wzywa kogoś ze służb takich bądź owakich i rozkazuje kogoś zniszczyć, spuścić na takiego kogoś wszystkie możliwe kontrole skarbowe i inne plagi egipskie. Tusk jest wykonawcą woli ludzi służb, jest ich człowiekiem, pacynką, której wetknięto kijek w odwłok i się nią kręci na wszystkie strony.
To raczej Tuska wzywają na rozmowy prostujące, żeby za bardzo nie fikał, ewentualnie informują go, że jakiemuś gościowi zamierzają się dobrać do tyłka.

Po drugie Tusk i całe PO jest produktem zastępczym w porównaniu do UD/UW i SLD, chociaż aktualnie PO jest niezwykle silnie skolonizowana przez UD/UW zwłaszcza desant taki można zauważyć w otoczeniu Komorowskiego.

Po trzecie Piskorski i Palikot są dostatecznie mocno umoczeni, żeby można z nimi było paktować, a służby paktują tylko i wyłącznie z ludźmi na których mają haki. Piskorski, wiadomo co ma w życiorysie,kolega Seaman to wymienił. Palikot natomiast jest słupem służb praktycznie od początku swojej kariery biznesmena (raczej biznesmęta przynajmniej takie jest moje zdanie na temat tego osobnika).

To nie tak, że oni dostali po łapach, żeby ich całkowicie zniechęcić do wchodzenia w politykę, w której skądinąd są cały czas obecni. Tymi zagraniami dano im po prostu do zrozumienia, że ich czas jeszcze nie nadszedł.
Ale ich czas nadejdzie, gdy PO zużyje się dostatecznie mocno, żeby istniało realne zagrożenie powrotu "kaczyzmu" to zarówno Palikot jak i Piskorski zostaną wyciągnięci z przechowalni, stosownie odkurzeni i sprzedani w mediach jako "cud nówka sztuka nie śmigana". Analogicznie postępowano w latach 1989 - 2001, gdzie na zmianę rządziła albo UD/UW albo SLD (koalicjantów pomijam celowo).
Oni będą jeszcze przydatni.

Nie wiem natomiast nic na temat haków jakie mogą być wobec ludzi z PJN. Ale nawet jeżeli nic na nich nie ma, to też mogą się przydać w sytuacji kryzysowej - jako partia "ludzi rozumnych" chociaż prawicowców, ludzi rozumiejących uwarunkowania geopolityczne i geostrategiczne, a nie "machających szabelką" jak Kaczyński. Taka "konstruktywna opozycja" - zupełnie jak w 1988-1989, nieprawdaż.

Tak to mniej więcej widzę.

5 komentarzy:

Jaszczur pisze...

Świetna analiza. W PRL-2 (nie wiedzieć czemu zwanej III RP) faktycznym suwerenem, grupą trzymającą władzę, są struktury komunistyczne (specsłużby PRL na czele z wojskówką plus nomenklatura pzpr-owska); to jest "Partia Wewnętrzna", że odwołam się do Orwella.

Natomiast "Partią Zewnętrzną" są właśnie ugrupowania typu PO, UD/UW. A nawet SdRP/SLD/SD(K)P(I)L, której wierchuszkę stanowi jednak drugi i trzeci eszelon nomenklatury pzprowskiej.

Co do "słupów" UBekistanu w PO, czyli ludzi bezpośrednio pod neokomunę podwieszonych, typuję podobnie jak Pan: Komorowski, Palikot.

Pozdrawiam i gratuluję trafnych analiz, nie tylko tej.

Andrzej.A pisze...

Proponuję darować sobie tego "Pana" jesteśmy w sieci, mówimy sobie na "Ty".
Ale mi żeś nakadził, nos mam pod samym sufitem - hi, hi,hi, ale dzięki, za to że ktoś to czyta i poważa.

Wcale do końca nie jestem pewien kto jest kim w naszym kraju.
Zwłaszcza jeśli weźmie się pod rozwagę wizyty Michnika w Rosji, tą z 1989 i tą z 2010 - rozmawiał z Putinem.
Nie znam innego przypadku, żeby prezydent jakiegoś kraju przyjmował na audiencji jakiegoś pismaka i żeby to nie był po prostu wywiad - nawet taki ekskluzywny.
O czym rozmawiał wtedy (1989) i teraz - nie wiadomo.
Acha, Michnik na podobnych zasadach był przyjmowany przez Sarkozego zaraz po tym jak został prezydentem Francji - na moim blogu jest nawet zdjęcie z tego spotkania, ale to chyba było coś na kształt gratulacji wewnątrzplemiennej.

Jaszczur pisze...

Generalnie, w komunikacji w internecie staram się stosować te same zasady grzecznościowe, co w realu. Jako że jestem młodszy - przyjmuję propozycję i przechodzę na "Ty".

A no właśnie - kiedy rzeczywista pozycja w hierarchii UBekistanu Jaruzela (tak, Jaruzela - diabli wiedzą o czym on tam z Komorowskim...), Kiszczaka czy Dukaczewskiego raczej nie budzi większych wątpliwości, o tyle przywołanego tu Michnika, ale także i Komorowskiego - jak najbardziej. Czy należą do "góry" "Partii Zewnętrznej", czy może są już w "Partii Wewnętrznej"? Trochę tak jak z analizami wczesnej Rosji Rad: nie wiedziano dokładnie, czy personalnie rządzi Lenin, czy może Trocki.

Takim faktem, który burzy nam pewien oklepany i powtarzany także na prawicy jako komunał obraz była właśnie wizyta Michnika w Moskwie w 1989. Z perspektywy czasu możemy jedynie traktować to jako pewną poszlakę, wskazującą na wysoki kredyt zaufania u kierownictwa przeobrażającego się komunizmu. Być może wtedy przyklepano go jako "ministra prawdy"?

Andrzej.A pisze...

To, że Michnik został szefem "ministerstwa prawdy" to raczej później. Była taka debata w TV pomiędzy Jarosławem Kaczyński, a A.Michnikiem i w trakcie tej debaty Jaro zrobił z niego pasztet (chyba w 1991).
To był według mnie ten moment, że Michnik uznał, że prowadząc politykę jako polityk, nie da rady nic zrobić, potem już po prostu nie startował do sejmu ani senatu. A wbrew pozorom nadal jest aktywnym politykiem, tylko nie stara się o żadne z obieralnych stanowisk.
Przeistoczenie się GW w ministerstwo prawdy to tylko prosta konsekwencja tamtych wydarzeń.
Tak to widzę i pamiętam.

Jaszczur pisze...

Czy to nie był czasem program Jerzego Diatłowickiego "Rzeczpospolita druga i pół"? I czy aby Jarosław wtedy nie wygarnął Michnikowi odpowiedzialności za upadek komuny na cztery łapy?

To, że Michnik - będąc rednaczem Wybiórczej - jest par excellance politykiem, to oczywista oczywistość.