26 sierpnia 2011

Debaty - sztuczki, a kogo to obchodzi

 D. Tusk zabronił swoim ministrom udać się do tej jaskini złoczyńców jaką jest siedziba PiS. I chyba słusznie, wszak zna swoich ludzi na tyle dobrze, że wie iż ich szanse nawet w najbardziej sprzyjających warunkach są mierne, po prostu nie te głowy. Nawet w warunkach obiektywnych i przy neutralnym prowadzącym nie mieli by szans.
Debata minister Hall z profesorem Waśko - przecież to by była masakra, albo Zyty Gilowskiej z Rostowskim. Śmiechu byłoby co niemiara.

Jeden Tusk, który przy wspomaganiu buczącej i syczącej na Kaczyńskiego publice potrafił coś ugrać. Ale to był numer jednorazowy, drugi raz nikt nie powinien dać się na to nabrać.
To zresztą Tusk pierwszy wezwał na taki swoisty pojedynek Kaczyńskiego i PiS. No i jest problem, bo wyzwanemu przysługuje prawo wyboru miejsca, czasu i rodzaju broni. Ale chyba Tusk nigdy nie słyszał o zasadach pojedynku - ach to wychowanie na podwórku.

Przecież takie starcie w mediach niczego nie wyjaśnia. Owszem, pokazuje kto lepiej w danym momencie potrafił się przygotować żeby zagiąć przeciwnika i nic więcej. To zwykła szopa dla gawiedzi, może przeciągnąć niezdecydowanych, niezorientowanych i niedoinformowanych. Ale nie zmieni nastawienia elektoratu w swej głównej masie.
Głównie dotrze do niezorientowanych i niedoinformowanych, takich, którzy zastanawiają się pięć minut przed wejściem do lokalu wyborczego na kogo by tu głosować. To do takich ludzi jest skierowany ten przekaz.

Oczywiście media będą teraz międliły to, że Kaczyński i jego ludzie unikają debaty, ale właśnie wystarczy wyciągnąć argument, że kto pierwszy wyzwał ten musi się zgodzić na czas, miejsce i wybór broni.
Jak Tuskowi i jego ferajnie nie odpowiada centrum medialne PiS to można zaproponować inne miejsce. Toruń, telewizja TRWAM i RM, a jako prowadzący o. Tadeusz Rydzyk - pasuje, nie, no to jesteście TCHÓRZE.
A nie ma w Polsce ludzi, którzy by cenili TCHÓRZY. Tchórzami się pogardza.

Skądinąd można przyjąć, że karty w praktyce są już rozdane. Twarde elektoraty zostają przy swoich stanowiskach, niezdecydowani najprawdopodobniej na wybory nie pójdą. Frekwencja wyniesie 30-35 procent i jest kwestią otwartą jaka będzie pogoda i kto (który elektorat) jest bardziej zdeterminowany.



Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

Brak komentarzy: