14 października 2013

Ludzie zostali zastraszeni - skutecznie

W czasach PRL-u odwagą było nie chodzić na wybory.
Jak widać teraz odwagą jest na wybory pójść.
Duża część społeczeństwa generalnie na żadne wybory nie chodzi. Frekwencja wyborcza oscyluje w okolicach 50 procent (raczej lekko poniżej).
Ja oczywiście nie wiem, czy jest to stale ta sama grupa, czy też to się zmienia (czy z obozu chodzących na wybory jest przepływ do niechodzących i/lub odwrotnie).
Teraz nie poszło jeszcze więcej. Ponad 70 procent uprawnionych do głosowania nie uczestniczyło w akcie wyborczym. Jeśli odejmiemy tych, którzy rutynowo nie chodzą, to zostaje dwadzieścia kilka procent tych, którzy zostali skutecznie przestraszeni.
Przestraszeni lub zniechęceni.
Środki takiego oddziaływania są znane.
"Działanie polityczne" - w sensie, że czyjaś głupia fanaberia.
"Polityczna decyzja" i/lub "atak polityczny" w sensie, że jedno i drugie pozbawione podstaw merytorycznych.

I ludzie w to wierzą.
Do mało kogo dociera, że wszystko co nas otacza jest kwestią decyzji i wyborów politycznych. To po jakiej jakości drogach jeździmy i to ile kosztuje srajtaśma w sklepie.
Bo wszystko jest funkcją jakichś decyzji politycznych. Ale ludzie tego nie kojarzą.

A naciski na ludzi były, opisywano to w różnych miejscach. I wbrew pozorom można to sprawdzić, czy ktoś brał udział w głosowaniu, czy nie.

Z niecierpliwością będę oczekiwał kolejnych wyborów. A zdaje się, że będą to wybory samorządowe właśnie, również w Warszawie. Nie zdziwię się, jeżeli padnie kolejny smutny rekord niskiej frekwencji. Nie nie sądzę, żeby aż tak niski wynik jak w tym referendum, ale to już raczej nie będzie tuż poniżej 50 procent, ale tak w okolicach 40. Tak podejrzewam, że się stanie.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

Brak komentarzy: