13 listopada 2013

Kim własciwie jest Adam Michnik?

W dzisiejszej "Gazecie Polskiej" - tygodniku, pojawił się obszerny artykuł poświęcony A. Michnikowi.
Poruszane są różne fragmenty życiorysu. Od cytatów z książki "Między Panem a Plebanem" gdzie we fragmencie o okresie po 1956 roku podany jest cytat: "Po 1956 r. były w naszych wystąpieniach pogłosy stanowiska trockistowskiego albo kubańskiego, czy zgoła chińskiego" - tak mówił wtedy Michnik.
Co jest o tyle ciekawe, że A.M. urodził się w roku 1946, czyli w 1956 miał lat 10.
Zaiste niezwykle wyrobione politycznie pacholę musiało być z młodego A.M.
Ponadto zastanawiająca jest w tym fragmencie ta liczba mnoga.
Zachodzi pytanie jakich "naszych wystąpieniach" i kto dla A.M. był w owym czasie "my".

W roku 1961 (wiek 15 lat) po interwencji w Zatoce Świń wiecował na Uniwersytecie Warszawskim przeciwko amerykańskiemu imperializmowi.

W 1964 w nagrodę za zdaną maturę wyjeżdża na tournee po Europie. Ja już pomijam w tym momencie taki detal, że tylko bardzo zaufanym towarzyszom i ich dzieciom dawano w owym czasie paszporty, żeby sobie tak mogli jeździć i zwiedzać i spotykać się z różnymi ludźmi.
A.M. był w wielu miejscach. Spotykał się z emigrantami, z włoskimi komunistami, z francuskimi trockistami. Zafascynował go, jak się wydaje trockizm, który umożliwiał bycie komunistą a jednocześnie bycie przeciwko sowietom - sam tak mówi.
Potem oczywiście Wietnam, ale również, a może przede wszystkim Che Guevara, młody zbuntowany ideowiec, zatłuczony przez siepaczy imperializmu i wstecznictwa. Ten ostatni fragment, to oczywiście już moja osobista zgrywa.

W 2008 podczas debaty na UW powie, że nie jest dumny ze swojego zafascynowania Ernesto Che Guevarą z lat 60-tych, "powinienem być mądrzejszy" - czy to szczera wypowiedź, osobiście śmiem wątpić. Zwłaszcza, że to A.M. osobiście w sposób notoryczny i kłamliwy przypisywał te fascynacje Antoniemu Macierewiczowi.

Jest jeszcze o paru innych fascynacjach i znajomościach: Dutschke, Piperno, Cohn-Bendid, Kouchner, Serge July i Jan Kavana.

Z naszego punktu widzenia ważniejsze jest co innego. W końcówce lat 80 starał się i należy podejrzewać, że w pewnym zakresie odniósł sukces, porozumieć się ponad głowami Jaruzelskiego i wspólników z Kremlem. Udało mu się to i w 1988 został zaproszony do Moskwy przez Związek Filmowców.
Jednocześnie gniewny pomruk z Kremla obwieścił Jaruzelskiemu, że "nie powinniście przeszkadzać w kontaktach z polskimi intelektualistami. Znaczna część z nich przeszła do opozycji na skutek błędów w polityce PZPR i niewłaściwych ocen poszczególnych ludzi. [...] Ambasada w Warszawie i nie tylko ona dostała polecenie opracowania swoistego Who is who w opozycji."

Najprawdopodobniej ten element, czyli bezpośrednia łączność A.M. z Moskwą powodowały opór Jaruzelskiego i Kiszczaka przed dopuszczeniem Michnika, Kuronia i jeszcze paru osób do obrad okrągłego stołu. Ten element, a nie rzekomo skrajnie antysocjalistyczna postawa powodowały opór, zresztą krótkotrwały (czyżby kolejny gniewny, a jeszcze nieznany oficjalnie pomruk z Kremla).
To skądinąd świetnie zagrało na szerokich rzeszach społeczeństwa. Skoro Kiszczak i Jaruzelski tak nie chcą ich dopuścić do obrad to oni są "nasi". Jak srodze się jako społeczeństwo na tym przejechaliśmy zaczęło być widać znacznie później.
Antoni Dudek twierdzi, że A.M. był w kontakcie bezpośrednim z Moskwą już na początku 1988 roku, czyli przed pierwszą falą strajków. "W teczce szyfrogramów z ambasady PRL w Moskwie brakuje trzech pozycji z roku 1989.". Prawdopodobnie tych dotyczących wizyty A.M., co wynika z datowania pozostałych. Żeby było śmieszniej zostały one usunięte z teczki już po przekazaniu do archiwum.

To najistotniejsze według mnie elementy z tego artykułu.

Czego nie ma w tym artykule.
1. Omówienia wizyty Lecha Wałęsy i A.M. w Moskwie w grudniu 1989 r.
2. Nie wspomniano nawet słowem o wizycie A.M. w Moskwie w 2011 r., która miała jako cel oficjalny promocję jego książki.
3. Nie wspomniano o osobistej rozmowie z Putinem też z okresu po 10-04-2010.

Wiemy o tym, a w każdym razie wszyscy w Polsce powinni zdawać sobie z tego sprawę, że A.M. jest politykiem. Uprawia wprawdzie ten zawód z za węgła. Nie jako polityk i parlamentarzysta w sejmie, ale jako dziennikarz dysponujący najsilniejszą gazeta codzienną w kraju (jeszcze), a kiedyś najsilniejszym medium w kraju.
Należy ubolewać, że nie powstała jeszcze żadna biografia A.M. Owszem wydano jedną pióra jakiegoś francuza, ale jest to tak obrzydliwa hagiografia, że szkoda słów.

Warto według mnie zwrócić uwagę na to co w tym artykule jest powiedziane, ale w sumie pominięte - TROCKIZM.
Fascynacja trockizmem jest dosyć charakterystyczna dla środowiska A.M.
Powiedzmy wprost, A.M. jest Żydem i realizuje cele swojej wspólnoty. Nie ma tu znaczenia czy chodzi do Bóżnicy czy nie. Skądinąd w 1990 roku dostał od swych pobratymców z Brooklynu tytuł "Żyda roku", czyli kwestia religijności jest tu sprawą absolutnie nieistotną.

Te wszystkie idee, do których się zapala nie mają znaczenia o ile nie są to idee dające korzyść jego grupie.
Przecież był czas, że wręcz był przyjacielem księdza Popiełuszki - są odpowiednie zdjęcia. Czyli użycie czysto instrumentalne religii i Kościoła również ma na swoim koncie.

Warto według mnie pokusić się o przeczytanie książki Kevina MacDonalda "Kultura krytyki". Wtedy wszystkie wyczyny A.M. stają się rzeczami absolutnie racjonalnymi, a nie breweriami spaczonego jakby się komuś mogło wydawać intelektu.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

Brak komentarzy: