Z pozoru i z przekazu medialnego wydaje się, że niesłusznie. Ale takie zdanie można mieć dopóki nie wgłębimy się w zapisy prawne.
Nie będę przywoływał artykułów, po prostu je streszczę i naświetlę sytuację tak jak ją rozumiem.
Otóż JKM dostarczył ostatnie listy z podpisami w dniu w którym winien już mieć w ręku uchwałę (decyzję) PKW o tym, że ma zarejestrowane listy w 21 okręgach, co automatycznie daje mu możliwość zarejestrowanie list w całym kraju. A od dostarczenia listy z podpisami poparcia OKW i/lub PKW ma 3 dni na weryfikację tych list.
Dalej można się odwoływać do SN, znowu 3 dni - generalnie wynika, że JKM powinien dostarczyć listy z głosami poparcia w okolicy 22-08, żeby mieć szansę (pewność) na zarejestrowanie w skali całego kraju. Owszem Kodeks Wyborczy tego nie precyzuje, tzn nie określa tego terminu w sposób jawny, ale to wynika z pewnych innych zapisów (można powiedzieć, że napisane drobnym druczkiem).
W związku z powyższym wydaje się, że protest JKM jest mówiąc wprost bezzasadny.
Kuriozalne w związku z powyższym jest stanowisko PKW jak i SN, które stwierdzają, że protest, owszem, proszę bardzo ale dopiero po ogłoszeniu wyniku wyborów. Nie znam treści zgłoszenia jakie złożył do SN JKM, nie jestem również prawnikiem, ale wydaje się, że JKM sam sobie jest winien i nic tu nie pomoże, że w efekcie PKW (OKW ?) procedowała nad tymi listami poparcia 6 dni. I tak było po terminach.
Pozostaje otwartą kwestią sprawa nE. Tutaj zaskarżono skutecznie decyzję PKW (OKW?), co doprowadziło do złamania kalendarza wyborczego.
Problematyczne są również sprawy Anny Kalaty i redaktora Króla.
Pomimo tego, że JKM przegrał, to nadal będę twierdził, że wszystkie te cyrki związane z listami poparcia kandydatów mają na celu umożliwienie w razie czego powtórzenie wyborów. W razie gdyby PiS wygrał w sposób zdecydowany.
Działania OKW/PKW zostały ośmieszone, wątpliwy jest również Kodeks Wyborczy. Tylko czy są to realne podstawy do powtórzenia wyborów - nie jestem pewien.
W konstytucji według mnie brakuje jednego artykułu dotyczącego wyborów. Powinien on brzmieć mniej więcej tak:
Wszelkie zmiany w Kodeksie Wyborczym i prawach związanych z procesem wyborczym mają vacatio legis równe dwóm pełnym kadencjom organu, którego dotyczą (mogę się zgodzić na jedną pełną kadencję, ale to i tak oznacza, że następne co najmniej dwie elekcje do sejmu odbywają się według starych zasad).
Skończą się wtedy cyrki z uchwalaniem zmian w ordynacji na pół roku przed wyborami. A i sama jakość tego prawa chyba się z automatu polepszy, bo przecież uchwalając dzisiaj, a nie wiedząc jaka będzie konfiguracja za dwie kadencje sejmu trzeba myśleć tak jakby się było w pozycji słabszego przy kolejnym rozdaniu.
Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz