07 czerwca 2009

Większość wiedzy uzyskujemy dzięki porównaniom

RAZ pisze w sposób klasyczny dla siebie w artykule pod tym adresem: http://www.rp.pl/artykul/61991,313051_Ziemkiewicz__Wolnosc_na_folwarku.html , formułuje typowe dla swojego poglądu opinie. Wyrażone już uprzednio w kilku książkach i bliżej nie określonej liczbie felietonów. Zestaw argumentów i tez jest znany większości czytelników redaktora Ziemkiewicza. Że wymordowane elity, że społeczeństwo post niewolnicze, znamy wszyscy ten zestaw argumentacji. W książkach RAZ-a ta argumentacja jest jeszcze bardziej rozbudowana. Tylko, że jeśliby przeczytać "Polactwo", "Michnikowszczyznę", "Czas wrzeszczących staruszków" jako swoistą trylogię to natychmiast budzi się w człowieku pewna myśl, która każe ostro skrytykować redaktora Ziemkiewicza za pominięcie kilku istotnych aspektów opisu naszego społeczeństwa.

Porównajmy zatem.
Tu przytoczę anegdotkę z własnego życiorysu. Byliśmy ze szwagroskimi na nartach w Austrii, mieszkaliśmy u chłopa. Pod koniec pobytu gospodyni poprosiła o paszporty, my grzecznie przynieśliśmy w sumie 6 paszportów (2 rodziny po 3 sztuki), co gospodyni skwitowała, że wystarczą paszporty od jednej rodziny. Na co ja już po polsku powiedziałem: "Właśnie nasza gospodyni pierdolnęłą swój urząd skarbowy na parę groszy".

To czym to się różni od tego w jaki sposób kombinuje na lewo i prawo statystyczny obywatel RP? W moim pojęciu niczym. Zresztą sam redaktor Ziemkiewicz nie jest tutaj lepszy. Prawo (raczej lewo) daje mu szansę zaliczyć się do grona rolników i płacić składkę na KRUS zamiast na ZUS. A to są całkiem wymierne pieniądze. Ja płacę niecały tysiąc miesięcznie, a z tego co wiem składka KRUS-owska to jest 200 zł na kwartał. Gdyby redaktor Ziemkiewicz był rzeczywiście rolnikiem i płacił ten KRUS to ja osobiście nie miał bym do RAZ-a żadnych zastrzeżeń, co najwyżej do systemu, ale przecież wszyscy wiedzą, że redaktor nie utrzymuje się z rolnictwa tylko z pisania.
Czym się różni zachowanie austryjackiej gospodyni od zachowań Ziemkiewicza - niczym. To jest taki sam stosunek do państwa jako opresora. To gdzie jest ta różnica pomiędzy zachowaniami "wolnych" obywateli Austrii, a rzekomo "pańszczyźnianych" Polaków.

A teraz porównajmy inny element.
Na Węgrzech rok 1956 - praktycznie rewolta wobec komunizmu, w Czechosłowacji rok 1968, w NRD powstanie berlińskie w roku 1953, nie mam wiedzy na temat analogicznych wydarzeń w Rumunii i Bułgarii.
Dla porównania w Polsce: rok 1956 - Poznań, rok 1968 - większość ośrodków uniwersyteckich w stanie ostrego wrzenia, rok 1970 zamieszki na wybrzeżu, rok 1976 Radom i Ursus, rok 1980 znów wybrzeże zakończone stanem wojennym w 1981 roku. Czyli jest gdzieś w naszym społeczeństwie czynnik, który powoduje, że w pewnych sytuacjach dochodzi do wybuchu. Pomimo braku elit - tych przedwojennych. Pomimo zglajszachtowania, pomimo opresji ze strony państwa w naszym społeczeństwie pojawia się czynnik, który co jakiś czas powoduje wybuch. Żadne inne z państw tak zwanego obozu socjalistycznego nie miało w swojej historii aż tylu prób zrywu niepodległościowo - antysystemowego jak Polska.

Oczywiście sytuacja po roku 1989 uległa diametralnej zmianie. Nie dziwmy się zatem, że społeczeństwo w swojej masie jest targane silnymi emocjami, podsycanymi umiejętnie przez media. Co kanalizuje się na razie tylko przy urnach wyborczych. Raz ostry zwrot na lewo, to znów w przeciwnym kierunku. Społeczeństwo "próbkuje", która opcja polityczna jest jej najbardziej przyjazna. Niebagatelne znaczenie ma tutaj stanowisko jakie zajmują media głównego nurtu. Ale nawet spece od PR w tychże mediach wiedzą o tym, że są to jednorazowe numery. Taka koalicja 21października, zawiązana z okazji wyborów w 2007 roku w celu odsunięcia Kaczorów od władzy, to może zadziałać skutecznie jeden raz, później reaktywacja takich haseł raczej pozytywnego rezultatu nie przyniesie.


Jak zwykle nie napisałem wszystkiego co w takiej sytuacji powinno się napisać, ale gdybym napisał wszystko to pewnie wyszła by z tego taka całkiem nieduża książeczka.

Brak komentarzy: