Źródło: http://www.rp.pl/artykul/443230_Bez_przebaczenia.html
Oto kilka cytatów z tego artykułu:
"– Wracałem niedawno z Ukrainy. Na przejściu granicznym Ukraińcy rozkręcili mój samochód niemal na części. Szczęśliwy przypadek sprawił, że zamieniłem się na dżipa z moim dyrektorem, który też był na Ukrainie. Potem, już w Polsce, do samochodu, którym miałem jechać, włamano się – mówi Olewnik.
Jest pewien, że miał być zatrzymany z narkotykami lub kompromitującymi materiałami. I ta historia jeszcze bardziej utwierdza go w jego teorii, że zleceniodawca porwania jego syna ma związki z resortem spraw wewnętrznych i ludźmi szkolonymi za wschodnią granicą jeszcze w czasach PRL."
i jeszcze jeden:
"Jego gniew obejmuje wszystkich, którzy przyczynili się do tego, że jego syn cierpiał i zginął. Policjantów i prokuratorów, którzy zawinili nieudolnością lub złą wolą, gmatwając śledztwo. Znajomych i fałszywych przyjaciół, którzy – jest tego pewny – pomogli w zorganizowaniu porwania. Bandytów, którzy uprowadzili i zabili syna. I wreszcie – enigmatycznego zleceniodawcę porwania. A także całe SLD, którego politycy, jak twierdzi, co najmniej osłaniali winnych porwania."
Z całego artykułu przebija jedno. Włodzimierz Olewnik wie kto go tak urządził, ale nie ma na to żadnych dowodów , które mógłby wykorzystać w sądzie, dlatego będzie węszył, wyłaził ze skóry i kombinował, żeby sprawę doprowadzić do końca, czyli żeby sprawcy - zleceniodawcy zbrodni na jego synu zostali osądzeni i ponieśli zasłużoną karę.
Mam nadzieję, że całej rodzinie Olewników uda się ta krucjata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz