Tytuł: "Od komunikacji do manipulacji"
Autor: Paweł Znyk
Treść tej książki wzbudza przerażenie. Bo jeżeli na studiach dziennikarskich w szkole imienia Melchiora Wańkowicza uczy się technik manipulacyjnych włącznie z technikami podprogowymi tudzież innymi działaniami na granicy prawa, a częstokroć te granicę przekraczając, to w moim pojęciu szkoła ta powinna zmienić patrona na przykład być imienia Niccolo Machiavelliego. Bo jednak takiego "dziennikarstwa" to Wańkowicz nie uprawiał.
Z drugiej strony to aż dziw bierze, że w Polsce znajduje się lekko licząc około 30 procentowa grupa ludzi (wyborców), którzy nie dają się zmanipulować mediom głównego nurtu. Zwłaszcza zdziwienie ogarnia, gdy dojdziemy do fragmentu, który mówi, że w innych krajach kładzie się szczególny nacisk na to żeby wykształcić w społeczeństwie nawyk krytycyzmu do przekazu przychodzącego przez media tudzież wynikającego z kampanii reklamowych różnych firm. W większości tych państw są organizowane specjalne zajęcia, które mają młodym ludziom pokazać, czyli nauczyć ich doświadczalnie, jak przekaz reklamowy, wszystko jedno jaki, czy gospodarczy czy też polityczny, jest konstruowany. W ten sposób państwa te starają się aby ich współobywatele byli choć trochę świadomi tego co ich z mediów atakuje. W Polsce natomiast wszelkie próby wprowadzenia przedmiotu choćby tylko trochę zakrawającego o podobną tematykę duszone są w zarodku.
Zupełnie innego sensu nabiera też zwrot "polskojęzyczne media", co zawsze było w mediach głównego nurtu obśmiewane, utożsamiane z ksenofobią i oczywiście antysemityzmem.
Niestety jest to prawda - około 80 procent gazet w Polsce znajduje się pod kontrolą firm, których centrale znajdują się poza Polską - ewenement na skalę chyba wręcz światową bo europejską na pewno.
Jednocześnie powiedziano w tej książce, że około 50 procent obywateli nie rozumie przekazu, jaki płynie do nich z mediów, że o wychwyceniu manipulacji nie wspomnę. A poziom szkolnictwa ogólnego (szkoły podstawowe + gimnazja + licea) stale jest obniżany. Stajemy się narodem pariasów, którzy nic nie umieją i nic sobą nie reprezentują.
Brak oddzielenia przekazu informacyjnego od komentarza redakcyjnego jest jednym z wielu i to bynajmniej nie najcięższych grzechów propagandzistów (bo przecież nie dziennikarzy). To co jest pokazywane w mediach również podlega weryfikacji - o czymś powiemy z wielką pompą, pomimo iż jest to wydarzenie co najwyżej drugo lub trzeciorzędne, a o czymś wspomni się tylko mimochodem albo zupełnie przemilczy pomimo iż jest to istotne dla całości społeczeństwa i Narodu.
Porównując to co się wyrabia w chwili obecnej z tym co się działo za komuny w mediach to mogę powiedzieć jedno: JEST DUŻO GORZEJ. Media stały się elementem rządzącego establiszmentu, wspierają ten establiszment i do niego aspirują.
Czytając książkę ma się bez przerwy wrażenie, że to co opisuje autor działo się lub dzieje tu i teraz. Te wszystkie kanty, niedomówienia i wierutne kłamstwa powtarzane z napuszonymi minami "ekspertów" i "autorytetów moralnych" od wszystkiego, to dopiero jest hucpa.
Podobno istnieją w Polsce jakieś tam kodeksy etyki dziennikarskiej - tak na oko, bez specjalnego wgłębiania się w szczegóły można z całym spokojem przyjąć, że tak zwane "gwiazdy" mediów złamały je wszystkie i we wszystkich punktach i wysnuwając takie twierdzenie człowiek nie popełnia wielkiego błędu. Istnieje nawet taki artykuł w konstytucji, który mówi o "poszanowaniu godności człowieka" (jest to Art 30) - zastanowić się wypada ilu dziennikarzom można by wytoczyć proces tylko z tego artykułu (nie wiem jak się przekłada artykuł zapisany w konstytucji na prawo karne i/lub cywilne).
Polecam wszystkim przeczytanie tej pozycji. Można sobie zamówić poprzez sieć sprzedaży EMPiK, bo jednak w klasycznych księgarniach to raczej nie występuje.
P.S.
Podobno po wydaniu tej książki w Sejmie była straszna awantura, nie wiem kto i o co się awanturował, w każdym razie według mojej wiedzy nic z tej awantury nie wyciekło do mediów, lub "tylko" nie zostało zrelacjonowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz