Tym jednym prostym zwrotem powinno się odpowiedzieć tym wszystkim, którzy zaciekle rozważają czym obecnie jest UE i dokąd zmierza. Zwłaszcza w kontekście odrzuconej w referendach Konstytucji Europejskiej znanej obecnie pod akronimem Traktatu Lizbońskiego.
Początki formowania się euro-komunizmu przypadają na okres lat 50-tych gdy sowieckie czołgi rozjeżdżały Powstanie Węgierskie w 1956 roku.
Wtedy nośność idei komunistycznej w wersji ortodoksyjnej spadła praktycznie do zera. Należy podkreślić, że duża część obecnych elit politycznych zachodu to trockiści, których u nas również nie brakuje i nie brakowało.
A wbrew pozorom trockizm w swojej doktrynie jest dużo ostrzejszy niż to co prezentował Stalin. Trockizm zakłada całkowitą rezygnację z własności prywatnej a ludzi będzie się zatrudniać na zasadzie rozkazu wojskowego - armie pracy.
Oni tego w sposób jawny nie mówią, ale przecież do tego dążą.
Nawet nazewnictwo jest analogiczne: "Komisarz" - brakuje tylko nagana w ręku oraz sierpa i młota na czapce.
Eliminacja procedur demokratycznych jest pierwszym krokiem w tym kierunku. Bo kto i w jaki sposób odwoła jakiegoś mianowańca z Komisji Europejskiej jeżeli praktycznie nie istnieją procedury na taką okoliczność.
Wprawdzie raz odwołano całą KE, ale było to przy tak drastycznych nadużyciach finansowych, że gdyby ich nie odwołano to chyba byłaby rewolta społeczna na skalę całej ówczesnej UE. Po prostu wtedy całe to towarzystwo niespecjalnie się broniło przed odwołaniem. Ale z drugiej strony nikt im nic później nie zrobił - nikt nie poszedł siedzieć za przekręty finansowe.
Oczywiście czasy się zmieniły i nikt obecnie nie lata z naganem po ulicach, nie ma takich potrzeb. Ale ubezwłasnowolnienie obywateli państw wchodzących w skład UE i tak następuje. Normy, dyrektywy, zalecenia KE, to wolno a tamtego nie. To są niby drobiazgi, ale za 20 lat to pierdnąć nie będzie można bez specjalnego zezwolenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz