16 listopada 2012

Kłamać trzeba umieć

Prowokatura wojskowa z dumą ogłosiła: "Na drugim tupolewie wykryto cząstki wysokoenergetyczne".
I co, i nic, a właściwie bardzo dużo.
Przekaz wychodzący z prowokatury miał być jasny. Na obu rządowych samolotach, być może wewnątrz również, znaleziono resztki (opary, cząstki, mikroślady) trotylu i/lub innych materiałów wybuchowych. Z czego wynika poprawnie rozumując, że to nic istotnego to co znaleziono na resztkach wraku leżącego na uboczu lotniska w Smoleńsku. Taki, jak należy domniemywać, był zamysł prowokatury woskowej.
Rozszerzając i przewidując dalszy ciąg narracji, w którą jak należy domniemywać wpisały by się za momencik wszystkie mendia głównego ścieku, to następnie pojawiło by się wyjaśnienie, że wszystkie te samoloty w większym bądź mniejszym zakresie przebywały na terenach, gdzie w powietrzu była (mogła być) duża ilość cząstek niedopalonego TNT/nitrogliceryny/innych tego typu substancji.
O'k, rozumiem. Tylko żeby na przykład mnie przekonać do prawdziwości takiej tezy to trzeba by jeszcze podać z których miejsc na/wewnątrz tego drugiego tupolewa pobrano materiał do badań.

Jednakże zanim ta narracja zaczęła się dobrze rozwijać to zgasił ją jednym celnym zdaniem ten sam Cezary Gmyz, który odpalił pierwszą bombę. Redaktor Gmyz zadał jedno pytanie: "Czym w takim razie do tej pory była kontrola pirotechniczna rządowych samolotów?" Bo poprawnie rozumując to była fikcją literacką.
I prowokatura nie wie co ma z tym fantem zrobić, w mendiach też jakby cicho o tym wydarzeniu.
Bo jeśli kontrola pirotechniczna samolotów rządowych jest/była fikcją literacka, to ktoś jest fizycznie za to odpowiedzialny. Tu dochodzi sprawa zabójstwa (chyba w Azerbejdżanie) oficera BOR-u, który był właśnie specjalistą od pirotechniki. Oczywiście nie wiemy, w kontrolowaniu których samolotów brał udział ten oficer. Ale został zamordowany - wstępne diagnozy mówiły o pobiciu na śmierć (nie chciał się powiesić cy cuś).
Bo tym odpowiedzialnym to zdaje się jest generał Janicki - szef BOR.
A ruszenie Janickiego spowoduje rozsypanie się tego całego układu, chyba żeby Janicki "popełnił samobójstwo", albo któryś z jego zastępców - ten odpowiedzialny za nadzór pirotechniczny. Ja bym na miejscu tych panów bardzo uważał na siebie w najbliższym czasie.
Bo to jest najłatwiejsze - zwalić na faceta, który się nie może bronić czyli na trupa. Usiłowano całą tę sprawę zresztą tak załatwić od początku. Najpierw zwalając na pilotów, generała Błasika i prezydenta Kaczyńskiego - nie dali rady tego przeforsować. Kłamali zbyt nachalnie i zbyt nieudolnie żeby to zatrybiło.

Bo kłamać trzeba umieć, a nie walić na odlew cepem. Tu się przypominają te strofy z Herberta: parę pojęć jak cepy, dialektyka oprawców, żadnej dystynkcji w rozumowaniu.
Bo kłamstwo musi być finezyjne, nieuchwytne, niezauważalne. W przeciwnym przypadku wyłazi na wierzch z dosyć głośnym hukiem i ku przerażeniu wszystkich w to zaangażowanych.

Kłamać po prostu trzeba umieć.

This world is totally fugazi
Andrzej.A

Brak komentarzy: